4 grudnia 2015

02.

Rano obudziłam się w dość dobrym humorze, jednak gdy zobaczyłam, że spałam w ubraniu, skrzywiłam się. Byłam wczoraj tak wykończona, że nawet wieczorem prysznica nie wzięłam. A wieczorny prysznic to dla mnie jak rytuał. Nawet jeśli mam trening i spędzę trzy godziny w wodzie, a potem się umyję, to wieczorem i tak muszę wziąć prysznic. To takie podsumowanie dnia. Ciepła woda oblewa moje ciało, ja się relaksuję i zmywam z siebie całe trudy, układam myśli w głowie. Wczoraj mi tego zabrakło.
Miałam jeszcze chwilę czasu, więc zgarnęłam rzeczy i zamknęłam się w łazience. Damian o tej porze jeszcze smacznie chrapał i nie musiałam z nim walczyć o pierwszeństwo. A on nie musiał się pieklić, że siedzę tam za długo. Same plusy.
Na śniadanie zjadłam płatki z mlekiem, zrobiłam sobie kanapkę do szkoły i na szybko wypiłam kilka łyków kawy. Nie miałam czasu na nic więcej, bo spóźniłabym się na zajęcia. Zgarnęłam więc plecak, ubrałam buty i czapkę, narzuciłam płaszcz i wybiegłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. W końcu nie chciałam, żeby mi brata ukradli, a jego to nawet wystrzał z armaty nie obudzi.
Zbiegłam po schodach, przeskakując po dwa stopnie. W wyjściu z klatki zderzyłam się z Michałem, który chyba wracał ze sklepu, bo miał siatkę z zakupami.
- Podwieźć cię? – zapytał taktownie, widząc wyraźnie, że się spieszę, ale pokręciłam tylko głową.
- Szkoda odpalać auta. To tylko kawałeczek!
I rzeczywiście, do swojego liceum nie miałam wcale daleko. Jednak za długo zabalowałam w łazience i teraz musiałam się naprawdę pospieszyć. Wybiegłam na zewnątrz i nie zwalniając, skierowałam się do szkoły. Do środka wbiegłam zdyszana jak nigdy, szybko odwiesiłam kurtkę i czapkę w szatni i ruszyłam szybko do klasy. Dzwonek zadzwonił, kiedy zamykałam za sobą drzwi. Odetchnęłam głęboko i usiadłam obok przyjaciółki, która zaśmiała się na mój widok. Rozpłaszczyłam się na blacie ławki, oddychając głęboko. Lekcja się jeszcze nie zaczęła, bo profesora historii zagadała na korytarzu dyrektorka.
- Jeszcze chwila, a byłoby spóźnienie. Nieładnie, Sabinko, bardzo nieładnie – Ida nabijała się ze mnie w najlepsze, bo wiedziała, że nienawidzę osób, które się spóźniają i sama nienawidzę się spóźniać.
Już miałam jej odpowiedzieć, ale profesor wszedł do klasy i zaczął sprawdzać obecność. Zamknęłam usta i wypakowałam z torby książki.
- Ale widzę, że zasad nadal się trzymasz, kamień z serca. – Westchnęła z udawaną ulgą i ucichła. Zaśmiałam się pod nosem.
Znała mnie. Bardzo dobrze. Nieraz byłam obiektem jej żartów i kpin, ale były to przyjacielskie dogryzania, a nie chamskie odzywki. Poza tym była do mnie bardzo podobna. Może trochę bardziej szalona i żywiołowa, ale w równym stopniu ‘ułożona’.
To tak dziwnie brzmi.
Czasem mam wrażenie, że urwałam się z innej epoki. Moi rówieśnicy co piątek balują w klubach czy na domówkach, upijają się, tańczą i bawią, a mnie do tego wcale nie ciągnie. Dla mnie rozrywka oznacza siedzenie z dobrą książką przez cały wieczór i wtapianie się w całkowicie inną rzeczywistość. I to mi w zupełności wystarcza. Damianowi to odpowiada, bo ma treningi, mecze, wyjazdy i nie zawsze jest w stanie mnie pilnować. A tak, ma do mnie zaufanie i bezproblemowo zostawia mnie samą na te kilka dni.
Do końca dzisiejszych lekcji, skupiałam się na tym, co mówią nauczyciele. Byłam typem słuchowca i przy odpowiedniej koncentracji i zaangażowaniu na lekcji nie musiałam się za wiele uczyć sama w domu, co było mi bardzo na rękę, bo przy moich treningach i tak nie miałam na to czasu. A to w końcu klasa maturalna. Jeszcze parę miesięcy i stanę przed testem dojrzałości.
Wychodząc ze szkoły, wyciągnęłam telefon i sprawdziłam, kto się do mnie dobijał przez pół dnia. Uczniowie mogli używać telefonów na przerwach, ale nie na lekcjach, a Damian, jak się okazało, kompletnie nie miał wyczucia czasu. Oddzwoniłam do niego.
- Co się tak dobijasz? – zapytałam na wstępie.
- Czemu nie odbierasz? – odparował zamiast odpowiedzi.
- Bo dzwonisz w środku lekcji? Jak ja mam maturę zdać, jak mi przeszkadzasz w nauce?
- Dramatyzujesz. Masz dziś trening?
- Nie. Czemu pytasz?
- Paweł pyta, kiedy znowu przyjdziesz. Ja ci załatwiłem darmowe praktyki przy boku mistrza, a ty nie korzystasz. No wstydziłabyś się!
Paweł był fizjoterapeutą w Jastrzębskim Węglu. I owszem, miałam u niego jakiegoś rodzaju praktyki, choć w sumie, to tylko trochę mu pomagałam i przypatrywałam się, jak masuje siatkarzy. Nic więcej. Ale było to przydatne, bo zamierzałam iść w tym kierunku. Może nie koniecznie na fizjoterapię sportową, ale na pewno ten kierunek. To już miałam od dawna rozplanowane.
- Czyli mogę dzisiaj? Bo właśnie zajęcia skończyłam. Wpadłabym teraz na halę i wróciłabym z tobą po treningu, co?
- E, no… Bo właściwie to ja… - plątał się Damian. Coś się święciło. Wyszczerzyłam się, choć on oczywiście tego nie widział.
- Umówiłeś się? – podsunęłam mu wyjaśnienie, na co żarliwie przytaknął. – Z dziewczyną? – dopytywałam dalej. I w tym momencie brat trochę się speszył i zbyt szybko odpowiedział, że ze starym znajomym. Ale ja tam swoje wiedziałam.
- To nie ma problemu. Wrócę autobusem, przecież to nie kłopot – zapewniłam go.
Jeśli Damian umówił się na randkę, to nie mogłam mu tego popsuć. Też mu się coś od życia należy, a jak go pytałam, kiedy znajdzie sobie dziewczynę, zawsze powtarzał, że na razie nie w głowie mu dziewczyny, bo musi mnie niańczyć, żebym na potwora nie wyrosła. Kochany braciszek.
- Nie będziesz wracać autobusem po nocy! Zaraz zapytam Michała, czy cię ze sobą nie weźmie.
Jego troska była bardzo miła, ale nie byłam już małą dziewczynką. Nie musiał się aż tak przejmować.
- To powiesz mi później, bo za chwilę mi autobus ucieknie. Pa.
Rozłączyłam się i pobiegłam na przystanek. Na szczęście kolejny raz udało mi się dziś zdążyć na czas. Usiadłam w połowie autobusu, włożyłam słuchawki do uszu i wyłączyłam się całkowicie, dopóki nie musiałam wysiadać na odpowiednim przystanku. Ruszyłam raźnym krokiem w kierunku hali, stawiając kołnierz płaszcza pionowo i naciągając czapkę na uszy. Było może dziesięć stopni poniżej zera, jednak zimny wiatr sprawiał, że czułam się jak na Syberii. Dobrze, że chociaż przez zaspy nie musiałam się przedzierać. Weszłam do budynku i od razu skierowałam się do gabinetu fizjoterapeuty. Trening siatkarzy się jeszcze nie zaczął, ale byłam pewna, że Paweł mnie czymś zajmie.
Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Mężczyzna siedział za biurkiem zalany morzem papierów. Coś tam wpisywał, coś uzupełniał, przybijał pieczątki i inne takie.
- Cześć! – rzuciłam na powitanie i uśmiechnęłam się do niego. Ręką wskazał mi, bym usiadła na wolnym krześle.
- Już myślałem, że o mnie zapomniałaś. Albo co gorsza, zmieniłaś plany na przyszłość – zaśmiał się.
Paweł miał w zwyczaju żartować, że już teraz przygotowuje mnie do zajęcia jego miejsca. Oczywiście wiedział, że ciągnie mnie w trochę innym kierunku, ale machnął na to ręką i stwierdził, że on też tak myślał, a jednak wylądował w Jastrzębiu. Czas pokaże, jak będzie ze mną. Ale nawet jeśli ostatecznie wyląduję na fizjoterapii dziecięcej, nauki Pawła nie pójdą na marne.
- Jak mogłabym zapomnieć? Miałam po prostu dużo na głowie. Wiesz, treningi, nauka, robienie obiadków dla Damiana, który ma dwie lewe ręce i jest gotowy wysadzić w powietrze całe mieszkanie… - zrobiłam znaczącą pauzę. Zaśmiał się tylko i pokręcił głową.
- Ja nie wiem, jak ten chłopak sobie poradzi, gdy już wyjedziesz na studia. A właśnie. Masz już jakieś plany?
- Gdyby w Katowicach był odpowiedni oddział, to właśnie tam bym się skierowała, bo to przecież niecałą godzinę stąd. Ale nie ma, więc chyba kierunek Kraków. Ewentualnie Wrocław. Sama nie wiem. Ciężko będzie mi opuścić Żory.
- Bardzo dobrze cię rozumiem. Ale z drugiej strony zostając tutaj, rozpuściłabyś Damiana. Jak wyjedziesz, będzie musiał się w końcu usamodzielnić. – I to właśnie w Pawle ceniłam. Zawsze udawało mu się znaleźć dobrą stronę.
- Będę musiała mu opiekunkę zatrudnić, żeby mieć pewność, że się nie będzie głodził. A tak w ogóle, to gdzie ty studiowałeś?
- We Wrocławiu na AWF-ie. Miałem tam znajomych, więc łatwiej było się zaaklimatyzować.
- Ja się właśnie tego zaaklimatyzowanie boję. Będę sama w zupełnie obcym mieście. Próbowałam namówić Idę, żeby poszła ze mną, ale ona już ma właściwie wszystko zaplanowane. Zazdroszczę jej tego.
- Nie ma co się dołować. Na pewno dasz sobie radę. Poza tym, jak na pilną studentkę przystało, będziesz siedzieć w mieszkaniu i zakuwać, a nie latać po imprezach.
I tu miał rację. Bo przecież mi nie w głowie imprezy, więc dlaczego przejmowałam się tym, że nie będę miała znajomych obok siebie? Owszem, pewnie samej będzie mi ciężko, bo nie będzie się do kogo odezwać, zwierzyć, pogadać… Ale to nie koniec świata.
- Koniec pogaduszek. Pomóc ci z tym? – wskazałam na stertę papierów.
- Podpisać się za mnie nie możesz, ale pieczątki chyba umiesz przybijać, co?
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi i zgarnęłam stemple w swoją stronę.
- To będą najpiękniej przybite pieczątki jakie w życiu widziałeś!
Kiedy uwinęliśmy się z robotą papierkową, pomogłam mu stworzyć kilka specjalnych specyfików na różne dolegliwości. Za każdym razem tłumaczył mi, co do czego dodaje i jaki to ma skutek. Pomagałam mu odmierzać składniki bądź mieszałam substancje, kiedy on zajmował się grzebaniem po szafkach w poszukiwaniu czegoś innego. Przy okazji mieliśmy niezły ubaw, bo z tak pozytywnym człowiekiem, jakim jest Paweł, nie można było się nudzić.
- A co jest w tych kartonach? – zapytałam, wskazując głową na stojące w kącie cztery pudełka.
- Zarząd jest ostatnio łaskawy i pozwolili mi trochę poeksperymentować z nowymi produktami. Na razie leżą w pudłach, bo nie mam gdzie ich poukładać, ale, tu również zwróć uwagę na łaskawość zarządu, dostanę kilka nowych szafek.
- Pozwalam ci eksperymentować na Damianie. Jemu i tak już nie można zaszkodzić.
- Będę to miał na uwadze, ale na razie o niczym mu nie mów, bo się jeszcze biedaczyna wystraszy – zaśmiał się. – A teraz leć na halę, chłopaki zaczęli trening. Potem jeszcze możesz przyjść na masaż.
Jego polecenie było dla mnie rozkazem. A że lubiłam patrzeć, jak siatkarze wyciskają z siebie siódme poty, z przyjemnością ruszyłam na trybuny, gdzie rozsiadłam się wygodnie i podziwiałam męskie granie.




________________________

Nowy kaprys dziś, bo mam zły humor. Może ktoś z was też i ja poprawię go właśnie tym rozdziałem. (Nierealne, wiem.)
Oddaje w wasze ręce. Mam nadzieję, że się podoba i że wyrazicie swoją opinię. 
Przy okazji powiem, że Serca Dekalog można również znaleźć na Wattpadzie! [link w stronach]
Tyle. ;) 

8 komentarzy:

  1. Nowy rozdział poprawił mi humor. ;) Bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następny.
    Miłego dnia. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwianie męskiego grania - to co Tygryski lubią najbardziej ^^
    No ładnie, ładnie tam sobie poczynają xD
    Damian wysadzający mieszkanie w powietrze - to musiałby być interesujący widok xD
    Przy okazji zapraszam na 5 część przygód Włodarczyka ^^
    http://miloscnalezysiekazdemu.blogspot.com/2015/12/rozdzia-5.html
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, ta historia będzie świetna, czuję to. Czyta się ją lekko i przyjemnie, nie ma jakiejś spiny między bohaterami, wszystko jest naturalne i bezpretensjonalne ;)Uwielbiam Damiana Wojtaszka i Miśka, trudno będzie mi nie czytać tego z zainteresowaniem. No i Jastrzębski Węgiel... moje klimaty <3 Damian to taki kochany brat, nie mogę się przestać zachwycać nad jego cudownością *.*
    A z bohaterką czuję więź o tyle, że również wolałam i wolę zostać w piątek w domu niż biegać po imprezach. Czekam na kolejny rozdział, na ten Twój kaprys do dodania tu czegoś, bo historia już teraz jest baaaardzo sympatyczna :) Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 6 do Wojtusia i Asi xD
    kto wie co tym razem wymyśli ta dwójka? xd
    http://miloscnalezysiekazdemu.blogspot.com/2015/12/rozdzia-6.html
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Plany na przyszłość klaruja się. Ciekawa jestem ile z nich zostanie, gdy do drzwi zapuka niespodziewanie miłość. Najważniejsze to być szczęśliwym.
    Mam nadzieję,że na treningu będzie działo się coś niesamowicie ciekawego ;)
    Rozdział bardzo przyjemny. Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągnęłam się, bardzo ciekawi mnie co dalej będzie z Damianem i jego nową dziewczyną :D i czy Sabina dalej będzie przychodzić do Pawła się uczyć :)
    Pozdrawiam :)
    http://oczymakibica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Siatkarz to nie tylko zawód, ale drużyna jest rodziną. Każdy ma swoją określoną funkcję, nawet fizjoterapeuta. Cieszę się, że dziewczyna znalazła swoje miejsce, gdzie każdy o nią dba. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Ja niestety nie ma takiego tempa jak Ty, ale zdążę ze wszystkim, spokojnie.
    Coraz więcej wiem. A im więcej wiem, tym bardziej lubię naszą bohaterkę. Sabina jest bardzo młoda, ale jednocześnie niesamowicie dojrzała, ambitna i dobrze wie, czego chce. Nauka, prace w domu, treningi, znajduje też czas na naukę przyszłego zawodu i jeszcze nie zwariowała. Podziwiam ją, bo to co robi Sabina jest sztuką.
    Doskonale ją też rozumiem, mam dwadzieścia lat i nigdy nie byłam na żadnej dyskotece czy w klubie. Książka, film, word - tym zajmuję się wieczorami.
    Niesamowita jest siła, którą ma w sobie Sab. Ja gdybym przeżyła taką tragedię to pewnie wciąż byłabym mimozą ze łzami w oczach.
    Fajnie, tu naprawdę.

    -
    Podziwiam Cię, bardzo Cię podziwiam, że nadrabiasz Niepokonanych. Anastazja jest średnim psychologiem, raczej teoretykiem, a praca z siatkarzami nie jest spełnieniem jej marzeń. Stąd ta ciągła frustracja. Ona wolałaby pracować w zamkniętym pomieszczeniu, wolałaby się nie paprać, nie martwić ludźmi. Analiza to zboczenie zawodowe, no i mechanizm obronny. Zasłona. Tak tylko piszę ;)

    ZuzAnnie.

    OdpowiedzUsuń