Rano obudziłam się w dość dobrym
humorze, jednak gdy zobaczyłam, że spałam w ubraniu, skrzywiłam się. Byłam
wczoraj tak wykończona, że nawet wieczorem prysznica nie wzięłam. A wieczorny
prysznic to dla mnie jak rytuał. Nawet jeśli mam trening i spędzę trzy godziny
w wodzie, a potem się umyję, to wieczorem i tak muszę wziąć prysznic. To takie
podsumowanie dnia. Ciepła woda oblewa moje ciało, ja się relaksuję i zmywam z
siebie całe trudy, układam myśli w głowie. Wczoraj mi tego zabrakło.
Miałam jeszcze chwilę czasu, więc
zgarnęłam rzeczy i zamknęłam się w łazience. Damian o tej porze jeszcze
smacznie chrapał i nie musiałam z nim walczyć o pierwszeństwo. A on nie musiał
się pieklić, że siedzę tam za długo. Same plusy.
Na śniadanie zjadłam płatki z
mlekiem, zrobiłam sobie kanapkę do szkoły i na szybko wypiłam kilka łyków kawy.
Nie miałam czasu na nic więcej, bo spóźniłabym się na zajęcia. Zgarnęłam więc
plecak, ubrałam buty i czapkę, narzuciłam płaszcz i wybiegłam z mieszkania,
zamykając drzwi na klucz. W końcu nie chciałam, żeby mi brata ukradli, a jego
to nawet wystrzał z armaty nie obudzi.
Zbiegłam po schodach,
przeskakując po dwa stopnie. W wyjściu z klatki zderzyłam się z Michałem, który
chyba wracał ze sklepu, bo miał siatkę z zakupami.
- Podwieźć cię? – zapytał
taktownie, widząc wyraźnie, że się spieszę, ale pokręciłam tylko głową.
- Szkoda odpalać auta. To tylko
kawałeczek!
I rzeczywiście, do swojego liceum
nie miałam wcale daleko. Jednak za długo zabalowałam w łazience i teraz
musiałam się naprawdę pospieszyć. Wybiegłam na zewnątrz i nie zwalniając,
skierowałam się do szkoły. Do środka wbiegłam zdyszana jak nigdy, szybko
odwiesiłam kurtkę i czapkę w szatni i ruszyłam szybko do klasy. Dzwonek
zadzwonił, kiedy zamykałam za sobą drzwi. Odetchnęłam głęboko i usiadłam obok
przyjaciółki, która zaśmiała się na mój widok. Rozpłaszczyłam się na blacie
ławki, oddychając głęboko. Lekcja się jeszcze nie zaczęła, bo profesora
historii zagadała na korytarzu dyrektorka.
- Jeszcze chwila, a byłoby
spóźnienie. Nieładnie, Sabinko, bardzo nieładnie – Ida nabijała się ze mnie w
najlepsze, bo wiedziała, że nienawidzę osób, które się spóźniają i sama
nienawidzę się spóźniać.
Już miałam jej odpowiedzieć, ale
profesor wszedł do klasy i zaczął sprawdzać obecność. Zamknęłam usta i
wypakowałam z torby książki.
- Ale widzę, że zasad nadal się
trzymasz, kamień z serca. – Westchnęła z udawaną ulgą i ucichła. Zaśmiałam się
pod nosem.
Znała mnie. Bardzo dobrze. Nieraz
byłam obiektem jej żartów i kpin, ale były to przyjacielskie dogryzania, a nie
chamskie odzywki. Poza tym była do mnie bardzo podobna. Może trochę bardziej
szalona i żywiołowa, ale w równym stopniu ‘ułożona’.
To tak dziwnie brzmi.
Czasem mam wrażenie, że urwałam
się z innej epoki. Moi rówieśnicy co piątek balują w klubach czy na domówkach,
upijają się, tańczą i bawią, a mnie do tego wcale nie ciągnie. Dla mnie
rozrywka oznacza siedzenie z dobrą książką przez cały wieczór i wtapianie się w
całkowicie inną rzeczywistość. I to mi w zupełności wystarcza. Damianowi to odpowiada,
bo ma treningi, mecze, wyjazdy i nie zawsze jest w stanie mnie pilnować. A tak,
ma do mnie zaufanie i bezproblemowo zostawia mnie samą na te kilka dni.
Do końca dzisiejszych lekcji,
skupiałam się na tym, co mówią nauczyciele. Byłam typem słuchowca i przy
odpowiedniej koncentracji i zaangażowaniu na lekcji nie musiałam się za wiele
uczyć sama w domu, co było mi bardzo na rękę, bo przy moich treningach i tak
nie miałam na to czasu. A to w końcu klasa maturalna. Jeszcze parę miesięcy i
stanę przed testem dojrzałości.
Wychodząc ze szkoły, wyciągnęłam
telefon i sprawdziłam, kto się do mnie dobijał przez pół dnia. Uczniowie mogli
używać telefonów na przerwach, ale nie na lekcjach, a Damian, jak się okazało,
kompletnie nie miał wyczucia czasu. Oddzwoniłam do niego.
- Co się tak dobijasz? –
zapytałam na wstępie.
- Czemu nie odbierasz? –
odparował zamiast odpowiedzi.
- Bo dzwonisz w środku lekcji?
Jak ja mam maturę zdać, jak mi przeszkadzasz w nauce?
- Dramatyzujesz. Masz dziś
trening?
- Nie. Czemu pytasz?
- Paweł pyta, kiedy znowu
przyjdziesz. Ja ci załatwiłem darmowe praktyki przy boku mistrza, a ty nie
korzystasz. No wstydziłabyś się!
Paweł był fizjoterapeutą w
Jastrzębskim Węglu. I owszem, miałam u niego jakiegoś rodzaju praktyki, choć w
sumie, to tylko trochę mu pomagałam i przypatrywałam się, jak masuje siatkarzy.
Nic więcej. Ale było to przydatne, bo zamierzałam iść w tym kierunku. Może nie
koniecznie na fizjoterapię sportową, ale na pewno ten kierunek. To już miałam
od dawna rozplanowane.
- Czyli mogę dzisiaj? Bo właśnie
zajęcia skończyłam. Wpadłabym teraz na halę i wróciłabym z tobą po treningu,
co?
- E, no… Bo właściwie to ja… -
plątał się Damian. Coś się święciło. Wyszczerzyłam się, choć on oczywiście tego
nie widział.
- Umówiłeś się? – podsunęłam mu
wyjaśnienie, na co żarliwie przytaknął. – Z dziewczyną? – dopytywałam dalej. I
w tym momencie brat trochę się speszył i zbyt szybko odpowiedział, że ze starym
znajomym. Ale ja tam swoje wiedziałam.
- To nie ma problemu. Wrócę
autobusem, przecież to nie kłopot – zapewniłam go.
Jeśli Damian umówił się na
randkę, to nie mogłam mu tego popsuć. Też mu się coś od życia należy, a jak go
pytałam, kiedy znajdzie sobie dziewczynę, zawsze powtarzał, że na razie nie w
głowie mu dziewczyny, bo musi mnie niańczyć, żebym na potwora nie wyrosła.
Kochany braciszek.
- Nie będziesz wracać autobusem
po nocy! Zaraz zapytam Michała, czy cię ze sobą nie weźmie.
Jego troska była bardzo miła, ale
nie byłam już małą dziewczynką. Nie musiał się aż tak przejmować.
- To powiesz mi później, bo za
chwilę mi autobus ucieknie. Pa.
Rozłączyłam się i pobiegłam na
przystanek. Na szczęście kolejny raz udało mi się dziś zdążyć na czas. Usiadłam
w połowie autobusu, włożyłam słuchawki do uszu i wyłączyłam się całkowicie,
dopóki nie musiałam wysiadać na odpowiednim przystanku. Ruszyłam raźnym krokiem
w kierunku hali, stawiając kołnierz płaszcza pionowo i naciągając czapkę na
uszy. Było może dziesięć stopni poniżej zera, jednak zimny wiatr sprawiał, że
czułam się jak na Syberii. Dobrze, że chociaż przez zaspy nie musiałam się
przedzierać. Weszłam do budynku i od razu skierowałam się do gabinetu
fizjoterapeuty. Trening siatkarzy się jeszcze nie zaczął, ale byłam pewna, że
Paweł mnie czymś zajmie.
Zapukałam do drzwi i weszłam do
środka. Mężczyzna siedział za biurkiem zalany morzem papierów. Coś tam
wpisywał, coś uzupełniał, przybijał pieczątki i inne takie.
- Cześć! – rzuciłam na powitanie
i uśmiechnęłam się do niego. Ręką wskazał mi, bym usiadła na wolnym krześle.
- Już myślałem, że o mnie
zapomniałaś. Albo co gorsza, zmieniłaś plany na przyszłość – zaśmiał się.
Paweł miał w zwyczaju żartować,
że już teraz przygotowuje mnie do zajęcia jego miejsca. Oczywiście wiedział, że
ciągnie mnie w trochę innym kierunku, ale machnął na to ręką i stwierdził, że
on też tak myślał, a jednak wylądował w Jastrzębiu. Czas pokaże, jak będzie ze
mną. Ale nawet jeśli ostatecznie wyląduję na fizjoterapii dziecięcej, nauki
Pawła nie pójdą na marne.
- Jak mogłabym zapomnieć? Miałam
po prostu dużo na głowie. Wiesz, treningi, nauka, robienie obiadków dla
Damiana, który ma dwie lewe ręce i jest gotowy wysadzić w powietrze całe
mieszkanie… - zrobiłam znaczącą pauzę. Zaśmiał się tylko i pokręcił głową.
- Ja nie wiem, jak ten chłopak
sobie poradzi, gdy już wyjedziesz na studia. A właśnie. Masz już jakieś plany?
- Gdyby w Katowicach był
odpowiedni oddział, to właśnie tam bym się skierowała, bo to przecież niecałą
godzinę stąd. Ale nie ma, więc chyba kierunek Kraków. Ewentualnie Wrocław. Sama
nie wiem. Ciężko będzie mi opuścić Żory.
- Bardzo dobrze cię rozumiem. Ale
z drugiej strony zostając tutaj, rozpuściłabyś Damiana. Jak wyjedziesz, będzie
musiał się w końcu usamodzielnić. – I to właśnie w Pawle ceniłam. Zawsze
udawało mu się znaleźć dobrą stronę.
- Będę musiała mu opiekunkę
zatrudnić, żeby mieć pewność, że się nie będzie głodził. A tak w ogóle, to
gdzie ty studiowałeś?
- We Wrocławiu na AWF-ie. Miałem
tam znajomych, więc łatwiej było się zaaklimatyzować.
- Ja się właśnie tego
zaaklimatyzowanie boję. Będę sama w zupełnie obcym mieście. Próbowałam namówić
Idę, żeby poszła ze mną, ale ona już ma właściwie wszystko zaplanowane.
Zazdroszczę jej tego.
- Nie ma co się dołować. Na pewno
dasz sobie radę. Poza tym, jak na pilną studentkę przystało, będziesz siedzieć
w mieszkaniu i zakuwać, a nie latać po imprezach.
I tu miał rację. Bo przecież mi
nie w głowie imprezy, więc dlaczego przejmowałam się tym, że nie będę miała
znajomych obok siebie? Owszem, pewnie samej będzie mi ciężko, bo nie będzie się
do kogo odezwać, zwierzyć, pogadać… Ale to nie koniec świata.
- Koniec pogaduszek. Pomóc ci z
tym? – wskazałam na stertę papierów.
- Podpisać się za mnie nie
możesz, ale pieczątki chyba umiesz przybijać, co?
Uśmiechnęłam się do niego w
odpowiedzi i zgarnęłam stemple w swoją stronę.
- To będą najpiękniej przybite
pieczątki jakie w życiu widziałeś!
Kiedy uwinęliśmy się z robotą
papierkową, pomogłam mu stworzyć kilka specjalnych specyfików na różne
dolegliwości. Za każdym razem tłumaczył mi, co do czego dodaje i jaki to ma skutek.
Pomagałam mu odmierzać składniki bądź mieszałam substancje, kiedy on zajmował
się grzebaniem po szafkach w poszukiwaniu czegoś innego. Przy okazji mieliśmy
niezły ubaw, bo z tak pozytywnym człowiekiem, jakim jest Paweł, nie można było
się nudzić.
- A co jest w tych kartonach? –
zapytałam, wskazując głową na stojące w kącie cztery pudełka.
- Zarząd jest ostatnio łaskawy i
pozwolili mi trochę poeksperymentować z nowymi produktami. Na razie leżą w
pudłach, bo nie mam gdzie ich poukładać, ale, tu również zwróć uwagę na
łaskawość zarządu, dostanę kilka nowych szafek.
- Pozwalam ci eksperymentować na
Damianie. Jemu i tak już nie można zaszkodzić.
- Będę to miał na uwadze, ale na
razie o niczym mu nie mów, bo się jeszcze biedaczyna wystraszy – zaśmiał się. –
A teraz leć na halę, chłopaki zaczęli trening. Potem jeszcze możesz przyjść na
masaż.
Jego polecenie było dla mnie
rozkazem. A że lubiłam patrzeć, jak siatkarze wyciskają z siebie siódme poty, z
przyjemnością ruszyłam na trybuny, gdzie rozsiadłam się wygodnie i podziwiałam
męskie granie.
________________________
Nowy kaprys dziś, bo mam zły humor. Może ktoś z was też i ja poprawię go właśnie tym rozdziałem. (Nierealne, wiem.)
Oddaje w wasze ręce. Mam nadzieję, że się podoba i że wyrazicie swoją opinię.
Przy okazji powiem, że Serca Dekalog można również znaleźć na Wattpadzie! [link w stronach]
Tyle. ;)
Nowy rozdział poprawił mi humor. ;) Bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia. :D
Podziwianie męskiego grania - to co Tygryski lubią najbardziej ^^
OdpowiedzUsuńNo ładnie, ładnie tam sobie poczynają xD
Damian wysadzający mieszkanie w powietrze - to musiałby być interesujący widok xD
Przy okazji zapraszam na 5 część przygód Włodarczyka ^^
http://miloscnalezysiekazdemu.blogspot.com/2015/12/rozdzia-5.html
Pozdrawiam i weny ;*
Kurcze, ta historia będzie świetna, czuję to. Czyta się ją lekko i przyjemnie, nie ma jakiejś spiny między bohaterami, wszystko jest naturalne i bezpretensjonalne ;)Uwielbiam Damiana Wojtaszka i Miśka, trudno będzie mi nie czytać tego z zainteresowaniem. No i Jastrzębski Węgiel... moje klimaty <3 Damian to taki kochany brat, nie mogę się przestać zachwycać nad jego cudownością *.*
OdpowiedzUsuńA z bohaterką czuję więź o tyle, że również wolałam i wolę zostać w piątek w domu niż biegać po imprezach. Czekam na kolejny rozdział, na ten Twój kaprys do dodania tu czegoś, bo historia już teraz jest baaaardzo sympatyczna :) Pozdrawiam ciepło :*
Zapraszam na 6 do Wojtusia i Asi xD
OdpowiedzUsuńkto wie co tym razem wymyśli ta dwójka? xd
http://miloscnalezysiekazdemu.blogspot.com/2015/12/rozdzia-6.html
Pozdrawiam i weny ;*
Plany na przyszłość klaruja się. Ciekawa jestem ile z nich zostanie, gdy do drzwi zapuka niespodziewanie miłość. Najważniejsze to być szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że na treningu będzie działo się coś niesamowicie ciekawego ;)
Rozdział bardzo przyjemny. Czekam z niecierpliwością na następny :)
Wciągnęłam się, bardzo ciekawi mnie co dalej będzie z Damianem i jego nową dziewczyną :D i czy Sabina dalej będzie przychodzić do Pawła się uczyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://oczymakibica.blogspot.com/
Siatkarz to nie tylko zawód, ale drużyna jest rodziną. Każdy ma swoją określoną funkcję, nawet fizjoterapeuta. Cieszę się, że dziewczyna znalazła swoje miejsce, gdzie każdy o nią dba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
http://wzburzone-fale.blogspot.com/
Hej!
OdpowiedzUsuńJa niestety nie ma takiego tempa jak Ty, ale zdążę ze wszystkim, spokojnie.
Coraz więcej wiem. A im więcej wiem, tym bardziej lubię naszą bohaterkę. Sabina jest bardzo młoda, ale jednocześnie niesamowicie dojrzała, ambitna i dobrze wie, czego chce. Nauka, prace w domu, treningi, znajduje też czas na naukę przyszłego zawodu i jeszcze nie zwariowała. Podziwiam ją, bo to co robi Sabina jest sztuką.
Doskonale ją też rozumiem, mam dwadzieścia lat i nigdy nie byłam na żadnej dyskotece czy w klubie. Książka, film, word - tym zajmuję się wieczorami.
Niesamowita jest siła, którą ma w sobie Sab. Ja gdybym przeżyła taką tragedię to pewnie wciąż byłabym mimozą ze łzami w oczach.
Fajnie, tu naprawdę.
-
Podziwiam Cię, bardzo Cię podziwiam, że nadrabiasz Niepokonanych. Anastazja jest średnim psychologiem, raczej teoretykiem, a praca z siatkarzami nie jest spełnieniem jej marzeń. Stąd ta ciągła frustracja. Ona wolałaby pracować w zamkniętym pomieszczeniu, wolałaby się nie paprać, nie martwić ludźmi. Analiza to zboczenie zawodowe, no i mechanizm obronny. Zasłona. Tak tylko piszę ;)
ZuzAnnie.