26 sierpnia 2017

50.

Nie spędziłam wiele czasu z Igorem. W końcu oboje zdaliśmy sobie sprawę, że zrobiło się okropnie późno. Chłopak westchnął ciężko i spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Jak ja mam teraz być z Karoliną, skoro za każdym razem, kiedy na nią patrzę, widzę małe dziecko, zawinięte w kocyk i jego martwe oczy?
Pokręciłam głową, a nowa fala łez zalała moje oczy. Nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam, jak ja zareagowałabym na jego miejscu, jak poradziłabym sobie ze stratą jeszcze nienarodzonego dziecka. Takie problemy zwykle dotykały dorosłych, doświadczonych ludzi, dla których była to na pewno równie wielka tragedia, ale jakoś… potrafili sobie z tym poradzić. Ich świat był mocno ugruntowany i nie rozpadał się w pył. Igor był jeszcze dzieciakiem, jak my wszyscy. Niby dorośli, ale nadal pozostawało w nas zbyt dużo z dzieci, by uznać nas za dojrzałych. Chłopak musiał szybko dorosnąć, kiedy dowiedział się, że będzie ojcem. Chciał stanąć na wysokości zdania. Chciał zostać ojcem. Mentalnie się do tego przygotowywał i podejrzewałam, widząc teraz jego łzy, że naprawdę był do tego gotowy.
 A teraz co mu pozostało?
Co niby miał zrobić, by jego życie wróciło do normalności, skoro on już od dawna nie żył normalnością. Co miała zrobić Karolina, której świat zawalił się równie mocno? A może nawet mocniej, w końcu matka czuje wyjątkowo mocną więź z dzieckiem. Nawet z tym jeszcze nienarodzonym. A przecież była młodsza. Miała ledwo skończone osiemnaście lat.
Co dwójka nastolatków miała zrobić w tej sytuacji?
Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie. Jedynie tak mogłam okazać mu wsparcie. Jedynie tak mogłam przekazać mu trochę swoich siły, których przecież sama zbyt wiele nie miałam. Byliśmy teraz dwójką zrozpaczonych dzieciaków, nie radzących sobie z życiem, choć każde na inny sposób.

*

Do mieszkania wróciłam naprawdę późno, ale poinformowałam wcześniej Damiana, żeby się nie martwił. Poleciłam, by na mnie nie czekał i poszedł spać, ale kiedy już weszłam do środka, nie mogłam nie dostrzec, że w kuchni nadal paliło się światło. Marne były szanse, że po prostu zapomniał go wyłączyć. Weszłam do pomieszczenia i bez przedłużania usiadłam naprzeciw niego. I tak będzie chciał wiedzieć wszystko, a ja wolałam mieć to już z głowy.
- Gdzie byłaś tak długo?
- U Idy – odpowiedziałam po prostu.
I wcale nie kłamałam. Po pożegnaniu z Igorem nie miałam ochoty wracać do domu. Nadal byłam roztrzęsiona całą tą sprawą z poronieniem i jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie. Ale w końcu wypłakałam wszystkie łzy, a jako że beksą raczej nie byłam, ich zapas nie był znowu taki wielki. Tylko, że Ida znała mnie wystarczająco, by wiedzieć, że nawet jeśli nie płaczę, nie znaczy to, że mam się dobrze. Wycisnęła ze mnie dosłownie wszystko. Łącznie ze sprawą z Michałem. Zwierzyłam się jej ze wszystkiego i naprawdę było mi lżej. Ale zastanowiło mnie zachowanie Idy, która zamiast mnie pocieszać i mówić, że będzie dobrze, siedziała sztywno i myślała intensywnie, marszcząc czoło. Nie tego się, szczerze mówiąc, spodziewałam, więc zapytałam ją, o co chodzi.
- Nie sądzisz, że to trochę naciągane? Nikt, kto cię zna chociaż przelotnie, nie uwierzyłby w te bzdury, które naopowiadał mu Bartman. Michał był kiedyś jego przyjacielem. Na pewno wie, jakie z niego ziółko i wie też, że byłby zdolny przeinaczyć fakty, by wyszło na jego.
Ida podeszła do sprawy, jak na przyszłą panią mecenas przystało. Jakiś szczegół jej nie pasował, więc rozłożyła wszystko na czynniki pierwsze. Ale wyniki tej analizy wcale mnie nie zaskoczyły. Powiedziały mi jedynie, że nie zwariowałam.
- O co poszło? Z Michałem – dodał, chociaż było to niepotrzebne.
- Rozmawiałeś z nim? – zapytałam.
- Próbowałem, ale nie pisnął ani słowa.
- Tego się spodziewałam – parsknęłam krótko, zupełnie bez śladu wesołości. – Rozstaliśmy się.
Damian uniósł brwi, patrząc na mnie zdezorientowanymi oczami.
- Dlaczego?
- Głównym powodem na pewno jest Bartman. Oficjalna wersja jest taka, że nawymyślał bzdur na mój temat i przekazał je Michałowi, który stwierdził, że w ogóle mnie nie zna i stracił do mnie całe zaufanie, skoro bratam się z jego wrogiem.
Damian zerwał się z krzesła, zaciskając pięści. Na jego twarzy malowała się wściekłość, a oddech był urywany.
- Siadaj – pociągnęłam go za ramię.
- Nie powstrzymuj mnie, zaraz do niego pójdę i użyję siły argumentów lewej i prawej pięści, żeby mu pokazać, jak bardzo bratasz się z jego wrogiem!
- Siadaj – powtórzyłam ponownie, a spokój w moim głosie chyba go zaskoczył, bo wpatrywał się we mnie niedowierzająco.
- Chyba nie masz zamiaru go bronić?
Wzruszyłam ramionami.
- To była wersja oficjalna, Damian. Nieoficjalnej nie znam, ale ją poznam. Na razie wiem tylko tyle, że Michał specjalnie wykorzystał te wszystkie bzdury i zerwał ze mną nie dlatego, że w nie wierzy, ale raczej po to, by mnie odsunąć od tej całej wojny z Bartmanem. Michał do teraz nie powiedział mi, o co była ich kłótnia, a ja czuję, że ma to coś wspólnego ze mną. Mam rację? – Spojrzałam na niego uważnie. Nie mogłam nie zauważyć, że skurczył się w sobie, kiedy go o to zapytałam – Wiem, że wiesz, Damian. I nie zamierzam ciągnąć cię za język, ale chcę wiedzieć. Czy to w jakikolwiek sposób mnie dotyczy?
Pokiwał twierdząco głową.
I wszystko jasne.

*

Mogłabym płakać. Mogłabym niekontrolowanie szlochać za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam, ale to nie miałoby sensu. Po co robić z siebie przedstawienie? Tym bardziej, kiedy Bartman z wielkim uśmiechem przywitał dystans pomiędzy mną a Michałem. Cieszył go to, że się rozstaliśmy, bo w ten sposób po raz kolejny dowalił Kubiakowi. Jakby strata przyjaciele nadal go nie bolała. Ale on się tym nie przejmował i pozbawił go również dziewczyny. Tak przynajmniej się Zbyszkowi wydawało.
Ale ja nie miałam zamiaru porzucić Michała. Zbyt mocno go kochałam, by tak po prostu pogodzić się z tym wymuszonym rozstaniem i pójść dalej własną drogą. Teraz już nie miałam własnej drogi. Moja ścieżka była ściśle spleciona ze ścieżką Kubiaka i żadna siła nie potrafiła tego zmienić. Michał próbował, ale się nie udało. Ja to wiedziałam, a on to czuł. Szczególnie, kiedy wbijałam intensywny wzrok w jego plecy tak, jak teraz. Przyjmujący udawał, że niczego nie zauważa. Omijał moją postać szerokim łukiem. Nawet nie patrzył na trybuny. Skupił się na treningu.
Przez chwilę miałam wyrzuty sumienia. On dopiero wracał po kontuzji i jego celem był powrót do wcześniejszej świetnej formy, a ja nie pozwalałam mu się skupić na trenowaniu. Rozpraszałam go samą obecnością – doskonale to wiedziałam. Ale jak inaczej mogłam mu pokazać, że się od niego nie odwróciłam i tego nie zrobię?
Po treningu nie zostałam długo na hali. Podeszłam na chwilę do Pawła, ale nie miałam zamiaru zostawać na potreningowy masaż. Czekałam tylko aż Damian odbębni szatnię i prysznic. Nie przewidziałam tylko, że Paweł zostanie wezwany na pilne zebranie sztabu, które, jak mi powiedział, ostatnio odbywały się bardzo często. I nie było w tym nic dziwnego. W końcu playoffy zmierzały już ku końcowi, a jeśli jastrzębianie chcieli znaleźć się na lepszym miejscu, musieli dawać z siebie jeszcze więcej. A to z kolei sprawiało, że sztab musiał czuwać nad ich fizyką, psychiką i całą drużyną również.
Paweł zaoferował, że zostawi gabinet do mojej dyspozycji, ale nie zgodziłam się na to. Nie wiedziałam, jak długo Damianowi zajmie prysznic, a nie chciałabym zostawiać małego, pawłowego królestwa bez opieki. Wyszłam na korytarz i usiadłam sobie na krzesełku, opierając głowę o ścianę i zamykając oczy. Pozwoliłam sobie na chwilę oddechu, ale to dosłownie była tylko chwila.
Bartman naprawdę nie umiał uszanować czyjejś prywatności.
- Cześć, Sabina – uśmiechnął się do mnie miło, ale nie dałam się zwieźć pozorom. Bartman był łajzą, najgorszą z możliwych. I nadal byłam zszokowana, jak łatwo było mu kłamać na mój temat. Nie zapomniałam, co o mnie nagadał Michałowi. I nie zamierzałam zapominać. Miałam teraz idealny powód do bycia dla niego niemiłą i zamierzałam to wykorzystać.
Uniosłam brwi, mierząc go wzrokiem i nie odpowiedziałam na jego powitanie.
- Znowu wracamy do punktu wyjścia? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Z miejsca przypomniałam sobie jego wykład na temat nieoceniania książki po okładce, czy też inaczej nieodrzucania książki z powodu paru złych recenzji. Ale teraz nie ufałam na ślepo recenzentom, teraz wiedziałam z własnego doświadczenia i sama mu tę złą opinię wystawiłam. To zmieniało postać rzeczy. I nie dawało mu żadnego prawa do krytykowania mnie.
- Nie wiem, jak mogliśmy do niego wrócić, skoro nigdy z niego nie wyszliśmy.
Wbijając swoje rozeźlone spojrzenie z całą intensywnością w Bartmana nie zauważyłam, że już nie byliśmy sami na korytarzu. Siatkarze zaczęli grupkami wychodzić z szatni, na co zwróciłam uwagę dopiero wtedy, kiedy usłyszałam nagłe parsknięcie, później zamaskowane udawanym atakiem kaszlu. Pochodziło ono od Michała Masnego, za którym z miernym skutkiem chował się Kubiak. Wpatrywałam się w tego drugiego, ale nie na tyle uważnie, by nie dostrzec uniesionego przez Masnego kciuka. Ledwo zauważalnie skinęłam głową. Nie chciałam dać po sobie poznać, że dowalenie Bartmanowi, i to publiczne, dało mi niezłą radochę i satysfakcję. Nie, Bartman nie musiał o tym wiedzieć.
- A co z tą drugą szansą, którą mi dałaś? – zapytał zdecydowanie za głośno, bym mogła uznać, że rozmawia tylko ze mną. Chciał, żeby każdy nas słyszał. No więc niech usłyszą także mnie.
- Zmarnowałeś ją na samym starcie, Bartman. Byłam jedyną osobą, której osobiście niczym nie zawiniłeś, ale nie na długo. Myślę, że możesz to uznać za swój sukces – w każdym zrobiłeś sobie wroga.
- Taka jesteś mądra?
Jego arogancka, ale całkowicie nieszkodliwa postawa, zmieniła się w ciągu paru sekund na pełną tłumionej agresji i złości. Przełknęłam ślinę, ale nie opuściłam wzroku. Wszystko, co powiedziałam, było prawdą. Jeśli pokuła go moja szczerość, miał problem.
- Ty też bądź mądry, chociaż raz, i daj sobie spokój.
Damian pojawił się przy nas. Bartman górował nad nim wzrostem, ale mój brat nie wyglądał, jakby mu to szczególnie imponowało. Wręcz przeciwnie, nic go to nie ruszało. Pokręcił głową nad Bartmanem, po czym przerzucił swoją uwagę na mnie. Do tej pory siedziałam sobie spokojnie na krzesełku, ale teraz chwyciłam torebkę, płaszcz i wstałam.
- Gotowa?
- Jasne – rzuciłam spokojnie i ramię w ramię z bratem ruszyłam ku wyjściu.

*

Moja osobista wojna z Bartmanem rozpoczęła się na dobre. Już nie udawał mojego przyjaciela, by dowalić Michałowi. Teraz starał się mnie obrażać tak często, jak tylko mógł i najgłośniej jak się tylko dało. Oczywiście zawsze w obecności Kubiaka. I nie mogłam się dziwić, że Michał zaciskał dłonie w pięści na sam widok byłego przyjaciela, skoro mnie samej nóż otwierał się w kieszeni. Miałam nadzieję, że Bartman w końcu da sobie spokój, widząc, że nikt nie wierzy w to, co mówił, ale wcale tak nie było.
Koszmar całej drużyny się rozpoczął i nie chciał skończyć. Trener uparł się, by nie dostrzegać problemu, a Bartman czuł się zupełnie bezkarny i zaczął wymyślać coraz bardziej nieprawdopodobne bajki. Jego działania miały uderzyć tylko w Kubiaka i ewentualnie we mnie, a odbiły się na całej drużynie.
Nie chciałam być odpowiedzialna za złą passę drużyny, a zbliżały się kolejne ważne mecze. Oni stracili lidera, który nie tylko prowadził ich na boisku, ale również pokrzepiał poza nim. Stracili całą swoją radość z gry i nie mogłam patrzeć, jak się z tym męczą. Potrzebują swojego lidera. Potrzebowali Michała. A ja mogłam do niego dotrzeć. Potrzebowałam tylko czasu i dużo cierpliwości.




* * *

Skargi i zażalenia przyjmuję poniżej, o, właśnie tam, gdzie Zibi pokazuje. Cóż za złoty chłopak.


10 komentarzy:

  1. Czemu Zibi musi być tym złym ;/ pogódź szybko Sabine i Miska proszę

    OdpowiedzUsuń
  2. Zlituj się nad nami dziewczyno! Chcemy poznać w końcu powód tego konfliktu między chłopakami..

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy naprawdę nie da rady dodawać rozdziałów częściej? Prosimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chryste panie.. Kiedy cos zacznie się dziać?! :) czyt. Kiedy dowiemy się o co chodzi

    OdpowiedzUsuń
  5. Za ile rozdziałów się czegoś więcej dowiemy? Hahaha bo tu umrę z niecierpliwości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś tam z boku jest informacja, że SD ma 56 rozdziałów + epilog ;)

      Usuń
    2. O jaaa.. Co ja poczne jak skończysz? ;)

      Usuń
    3. Jak skończę, to wszyscy będą chcieli mnie zabić, dlatego przewiduję drugą część ;)

      Usuń
    4. Dzięki ci panie ;) czyli pierwsza część nie skończy się dobrze dla związku sabiny i miśka?

      Usuń
  6. Tylko 56 rozdziałów? ;O Boże, to się wydaje tak dużo, a jak się już jest przy 50-tym, to nie wiadomo nawet kiedy to wszystko zleciało! Chwała Ci za to, że zamierzasz opublikować II część <3

    Ale wróćmy do rozdziału. Podoba mi się wprowadzenie postaci tego Igora. Super, że pokazujesz tło w tej historii, a nie tylko Sabinę i jej problemy z Michałem. Poza tym polubiłam tego chłopaka. Pojawia się zawsze w odpowiednim momencie i zawsze wnosi coś do treści.

    Teraz to już zupełnie się nie dziwię niechęci Sabiny do Bartmana. Ten chłopak jest po prostu niemożliwy. I podziwiam (albo wręcz przeciwnie) Sabinę za jej spokój. ja chyba już dawno wykrzyczałabym w twarz temu facetowi, że jest totalnym skurwysynem. Przecież on tak podle kłamał na jej temat! A przychodzi jakby nigdy nic! Ależ mi ciśnienie podniósł...

    Lecę dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń