Nie spędziłam wiele czasu z
Igorem. W końcu oboje zdaliśmy sobie sprawę, że zrobiło się okropnie późno.
Chłopak westchnął ciężko i spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Jak ja mam teraz być z
Karoliną, skoro za każdym razem, kiedy na nią patrzę, widzę małe dziecko,
zawinięte w kocyk i jego martwe oczy?
Pokręciłam głową, a nowa fala łez
zalała moje oczy. Nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam, jak
ja zareagowałabym na jego miejscu, jak poradziłabym sobie ze stratą jeszcze
nienarodzonego dziecka. Takie problemy zwykle dotykały dorosłych,
doświadczonych ludzi, dla których była to na pewno równie wielka tragedia, ale
jakoś… potrafili sobie z tym poradzić. Ich świat był mocno ugruntowany i nie
rozpadał się w pył. Igor był jeszcze dzieciakiem, jak my wszyscy. Niby dorośli,
ale nadal pozostawało w nas zbyt dużo z dzieci, by uznać nas za dojrzałych.
Chłopak musiał szybko dorosnąć, kiedy dowiedział się, że będzie ojcem. Chciał
stanąć na wysokości zdania. Chciał zostać ojcem. Mentalnie się do tego przygotowywał
i podejrzewałam, widząc teraz jego łzy, że naprawdę był do tego gotowy.
A teraz co mu pozostało?
Co niby miał zrobić, by jego
życie wróciło do normalności, skoro on już od dawna nie żył normalnością. Co
miała zrobić Karolina, której świat zawalił się równie mocno? A może nawet
mocniej, w końcu matka czuje wyjątkowo mocną więź z dzieckiem. Nawet z tym
jeszcze nienarodzonym. A przecież była młodsza. Miała ledwo skończone
osiemnaście lat.
Co dwójka nastolatków miała
zrobić w tej sytuacji?
Podeszłam do niego i przytuliłam
do siebie. Jedynie tak mogłam okazać mu wsparcie. Jedynie tak mogłam przekazać
mu trochę swoich siły, których przecież sama zbyt wiele nie miałam. Byliśmy
teraz dwójką zrozpaczonych dzieciaków, nie radzących sobie z życiem, choć każde
na inny sposób.
*
Do mieszkania wróciłam naprawdę
późno, ale poinformowałam wcześniej Damiana, żeby się nie martwił. Poleciłam,
by na mnie nie czekał i poszedł spać, ale kiedy już weszłam do środka, nie
mogłam nie dostrzec, że w kuchni nadal paliło się światło. Marne były szanse,
że po prostu zapomniał go wyłączyć. Weszłam do pomieszczenia i bez przedłużania
usiadłam naprzeciw niego. I tak będzie chciał wiedzieć wszystko, a ja wolałam
mieć to już z głowy.
- Gdzie byłaś tak długo?
- U Idy – odpowiedziałam po
prostu.
I wcale nie kłamałam. Po
pożegnaniu z Igorem nie miałam ochoty wracać do domu. Nadal byłam roztrzęsiona
całą tą sprawą z poronieniem i jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie. Ale w
końcu wypłakałam wszystkie łzy, a jako że beksą raczej nie byłam, ich zapas nie
był znowu taki wielki. Tylko, że Ida znała mnie wystarczająco, by wiedzieć, że
nawet jeśli nie płaczę, nie znaczy to, że mam się dobrze. Wycisnęła ze mnie
dosłownie wszystko. Łącznie ze sprawą z Michałem. Zwierzyłam się jej ze
wszystkiego i naprawdę było mi lżej. Ale zastanowiło mnie zachowanie Idy, która
zamiast mnie pocieszać i mówić, że będzie dobrze, siedziała sztywno i myślała
intensywnie, marszcząc czoło. Nie tego się, szczerze mówiąc, spodziewałam, więc
zapytałam ją, o co chodzi.
- Nie sądzisz, że to trochę
naciągane? Nikt, kto cię zna chociaż przelotnie, nie uwierzyłby w te bzdury,
które naopowiadał mu Bartman. Michał był kiedyś jego przyjacielem. Na pewno
wie, jakie z niego ziółko i wie też, że byłby zdolny przeinaczyć fakty, by wyszło
na jego.
Ida podeszła do sprawy, jak na
przyszłą panią mecenas przystało. Jakiś szczegół jej nie pasował, więc
rozłożyła wszystko na czynniki pierwsze. Ale wyniki tej analizy wcale mnie nie
zaskoczyły. Powiedziały mi jedynie, że nie zwariowałam.
- O co poszło? Z Michałem –
dodał, chociaż było to niepotrzebne.
- Rozmawiałeś z nim? – zapytałam.
- Próbowałem, ale nie pisnął ani
słowa.
- Tego się spodziewałam –
parsknęłam krótko, zupełnie bez śladu wesołości. – Rozstaliśmy się.
Damian uniósł brwi, patrząc na
mnie zdezorientowanymi oczami.
- Dlaczego?
- Głównym powodem na pewno jest
Bartman. Oficjalna wersja jest taka, że nawymyślał bzdur na mój temat i
przekazał je Michałowi, który stwierdził, że w ogóle mnie nie zna i stracił do
mnie całe zaufanie, skoro bratam się z jego wrogiem.
Damian zerwał się z krzesła,
zaciskając pięści. Na jego twarzy malowała się wściekłość, a oddech był
urywany.
- Siadaj – pociągnęłam go za
ramię.
- Nie powstrzymuj mnie, zaraz do
niego pójdę i użyję siły argumentów lewej i prawej pięści, żeby mu pokazać, jak
bardzo bratasz się z jego wrogiem!
- Siadaj – powtórzyłam ponownie,
a spokój w moim głosie chyba go zaskoczył, bo wpatrywał się we mnie
niedowierzająco.
- Chyba nie masz zamiaru go
bronić?
Wzruszyłam ramionami.
- To była wersja oficjalna,
Damian. Nieoficjalnej nie znam, ale ją poznam. Na razie wiem tylko tyle, że
Michał specjalnie wykorzystał te wszystkie bzdury i zerwał ze mną nie dlatego,
że w nie wierzy, ale raczej po to, by mnie odsunąć od tej całej wojny z
Bartmanem. Michał do teraz nie powiedział mi, o co była ich kłótnia, a ja
czuję, że ma to coś wspólnego ze mną. Mam rację? – Spojrzałam na niego uważnie.
Nie mogłam nie zauważyć, że skurczył się w sobie, kiedy go o to zapytałam –
Wiem, że wiesz, Damian. I nie zamierzam ciągnąć cię za język, ale chcę
wiedzieć. Czy to w jakikolwiek sposób mnie dotyczy?
Pokiwał twierdząco głową.
I wszystko jasne.
*
Mogłabym płakać. Mogłabym
niekontrolowanie szlochać za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam, ale to nie
miałoby sensu. Po co robić z siebie przedstawienie? Tym bardziej, kiedy Bartman
z wielkim uśmiechem przywitał dystans pomiędzy mną a Michałem. Cieszył go to,
że się rozstaliśmy, bo w ten sposób po raz kolejny dowalił Kubiakowi. Jakby
strata przyjaciele nadal go nie bolała. Ale on się tym nie przejmował i
pozbawił go również dziewczyny. Tak przynajmniej się Zbyszkowi wydawało.
Ale ja nie miałam zamiaru porzucić
Michała. Zbyt mocno go kochałam, by tak po prostu pogodzić się z tym wymuszonym
rozstaniem i pójść dalej własną drogą. Teraz już nie miałam własnej drogi. Moja
ścieżka była ściśle spleciona ze ścieżką Kubiaka i żadna siła nie potrafiła
tego zmienić. Michał próbował, ale się nie udało. Ja to wiedziałam, a on to
czuł. Szczególnie, kiedy wbijałam intensywny wzrok w jego plecy tak, jak teraz.
Przyjmujący udawał, że niczego nie zauważa. Omijał moją postać szerokim łukiem.
Nawet nie patrzył na trybuny. Skupił się na treningu.
Przez chwilę miałam wyrzuty
sumienia. On dopiero wracał po kontuzji i jego celem był powrót do wcześniejszej
świetnej formy, a ja nie pozwalałam mu się skupić na trenowaniu. Rozpraszałam
go samą obecnością – doskonale to wiedziałam. Ale jak inaczej mogłam mu
pokazać, że się od niego nie odwróciłam i tego nie zrobię?
Po treningu nie zostałam długo na
hali. Podeszłam na chwilę do Pawła, ale nie miałam zamiaru zostawać na
potreningowy masaż. Czekałam tylko aż Damian odbębni szatnię i prysznic. Nie
przewidziałam tylko, że Paweł zostanie wezwany na pilne zebranie sztabu, które,
jak mi powiedział, ostatnio odbywały się bardzo często. I nie było w tym nic
dziwnego. W końcu playoffy zmierzały już ku końcowi, a jeśli jastrzębianie
chcieli znaleźć się na lepszym miejscu, musieli dawać z siebie jeszcze więcej.
A to z kolei sprawiało, że sztab musiał czuwać nad ich fizyką, psychiką i całą
drużyną również.
Paweł zaoferował, że zostawi
gabinet do mojej dyspozycji, ale nie zgodziłam się na to. Nie wiedziałam, jak
długo Damianowi zajmie prysznic, a nie chciałabym zostawiać małego, pawłowego
królestwa bez opieki. Wyszłam na korytarz i usiadłam sobie na krzesełku,
opierając głowę o ścianę i zamykając oczy. Pozwoliłam sobie na chwilę oddechu,
ale to dosłownie była tylko chwila.
Bartman naprawdę nie umiał
uszanować czyjejś prywatności.
- Cześć, Sabina – uśmiechnął się
do mnie miło, ale nie dałam się zwieźć pozorom. Bartman był łajzą, najgorszą z
możliwych. I nadal byłam zszokowana, jak łatwo było mu kłamać na mój temat. Nie
zapomniałam, co o mnie nagadał Michałowi. I nie zamierzałam zapominać. Miałam
teraz idealny powód do bycia dla niego niemiłą i zamierzałam to wykorzystać.
Uniosłam brwi, mierząc go
wzrokiem i nie odpowiedziałam na jego powitanie.
- Znowu wracamy do punktu
wyjścia? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Z miejsca przypomniałam sobie
jego wykład na temat nieoceniania książki po okładce, czy też inaczej
nieodrzucania książki z powodu paru złych recenzji. Ale teraz nie ufałam na
ślepo recenzentom, teraz wiedziałam z własnego doświadczenia i sama mu tę złą
opinię wystawiłam. To zmieniało postać rzeczy. I nie dawało mu żadnego prawa do
krytykowania mnie.
- Nie wiem, jak mogliśmy do niego
wrócić, skoro nigdy z niego nie wyszliśmy.
Wbijając swoje rozeźlone
spojrzenie z całą intensywnością w Bartmana nie zauważyłam, że już nie byliśmy
sami na korytarzu. Siatkarze zaczęli grupkami wychodzić z szatni, na co
zwróciłam uwagę dopiero wtedy, kiedy usłyszałam nagłe parsknięcie, później
zamaskowane udawanym atakiem kaszlu. Pochodziło ono od Michała Masnego, za
którym z miernym skutkiem chował się Kubiak. Wpatrywałam się w tego drugiego,
ale nie na tyle uważnie, by nie dostrzec uniesionego przez Masnego kciuka.
Ledwo zauważalnie skinęłam głową. Nie chciałam dać po sobie poznać, że
dowalenie Bartmanowi, i to publiczne, dało mi niezłą radochę i satysfakcję.
Nie, Bartman nie musiał o tym wiedzieć.
- A co z tą drugą szansą, którą
mi dałaś? – zapytał zdecydowanie za głośno, bym mogła uznać, że rozmawia tylko
ze mną. Chciał, żeby każdy nas słyszał. No więc niech usłyszą także mnie.
- Zmarnowałeś ją na samym
starcie, Bartman. Byłam jedyną osobą, której osobiście niczym nie zawiniłeś,
ale nie na długo. Myślę, że możesz to uznać za swój sukces – w każdym zrobiłeś
sobie wroga.
- Taka jesteś mądra?
Jego arogancka, ale całkowicie
nieszkodliwa postawa, zmieniła się w ciągu paru sekund na pełną tłumionej
agresji i złości. Przełknęłam ślinę, ale nie opuściłam wzroku. Wszystko, co
powiedziałam, było prawdą. Jeśli pokuła go moja szczerość, miał problem.
- Ty też bądź mądry, chociaż raz,
i daj sobie spokój.
Damian pojawił się przy nas.
Bartman górował nad nim wzrostem, ale mój brat nie wyglądał, jakby mu to
szczególnie imponowało. Wręcz przeciwnie, nic go to nie ruszało. Pokręcił głową
nad Bartmanem, po czym przerzucił swoją uwagę na mnie. Do tej pory siedziałam
sobie spokojnie na krzesełku, ale teraz chwyciłam torebkę, płaszcz i wstałam.
- Gotowa?
- Jasne – rzuciłam spokojnie i
ramię w ramię z bratem ruszyłam ku wyjściu.
*
Moja osobista wojna z Bartmanem
rozpoczęła się na dobre. Już nie udawał mojego przyjaciela, by dowalić
Michałowi. Teraz starał się mnie obrażać tak często, jak tylko mógł i
najgłośniej jak się tylko dało. Oczywiście zawsze w obecności Kubiaka. I nie
mogłam się dziwić, że Michał zaciskał dłonie w pięści na sam widok byłego
przyjaciela, skoro mnie samej nóż otwierał się w kieszeni. Miałam nadzieję, że
Bartman w końcu da sobie spokój, widząc, że nikt nie wierzy w to, co mówił, ale
wcale tak nie było.
Koszmar całej drużyny się
rozpoczął i nie chciał skończyć. Trener uparł się, by nie dostrzegać problemu,
a Bartman czuł się zupełnie bezkarny i zaczął wymyślać coraz bardziej
nieprawdopodobne bajki. Jego działania miały uderzyć tylko w Kubiaka i
ewentualnie we mnie, a odbiły się na całej drużynie.
Nie chciałam być odpowiedzialna
za złą passę drużyny, a zbliżały się kolejne ważne mecze. Oni stracili lidera,
który nie tylko prowadził ich na boisku, ale również pokrzepiał poza nim.
Stracili całą swoją radość z gry i nie mogłam patrzeć, jak się z tym męczą.
Potrzebują swojego lidera. Potrzebowali Michała. A ja mogłam do niego dotrzeć.
Potrzebowałam tylko czasu i dużo cierpliwości.
* * *
Skargi i zażalenia przyjmuję poniżej, o, właśnie tam, gdzie Zibi pokazuje. Cóż za złoty chłopak.
Czemu Zibi musi być tym złym ;/ pogódź szybko Sabine i Miska proszę
OdpowiedzUsuńZlituj się nad nami dziewczyno! Chcemy poznać w końcu powód tego konfliktu między chłopakami..
OdpowiedzUsuńCzy naprawdę nie da rady dodawać rozdziałów częściej? Prosimy ;)
OdpowiedzUsuńChryste panie.. Kiedy cos zacznie się dziać?! :) czyt. Kiedy dowiemy się o co chodzi
OdpowiedzUsuńZa ile rozdziałów się czegoś więcej dowiemy? Hahaha bo tu umrę z niecierpliwości
OdpowiedzUsuńGdzieś tam z boku jest informacja, że SD ma 56 rozdziałów + epilog ;)
UsuńO jaaa.. Co ja poczne jak skończysz? ;)
UsuńJak skończę, to wszyscy będą chcieli mnie zabić, dlatego przewiduję drugą część ;)
UsuńDzięki ci panie ;) czyli pierwsza część nie skończy się dobrze dla związku sabiny i miśka?
UsuńTylko 56 rozdziałów? ;O Boże, to się wydaje tak dużo, a jak się już jest przy 50-tym, to nie wiadomo nawet kiedy to wszystko zleciało! Chwała Ci za to, że zamierzasz opublikować II część <3
OdpowiedzUsuńAle wróćmy do rozdziału. Podoba mi się wprowadzenie postaci tego Igora. Super, że pokazujesz tło w tej historii, a nie tylko Sabinę i jej problemy z Michałem. Poza tym polubiłam tego chłopaka. Pojawia się zawsze w odpowiednim momencie i zawsze wnosi coś do treści.
Teraz to już zupełnie się nie dziwię niechęci Sabiny do Bartmana. Ten chłopak jest po prostu niemożliwy. I podziwiam (albo wręcz przeciwnie) Sabinę za jej spokój. ja chyba już dawno wykrzyczałabym w twarz temu facetowi, że jest totalnym skurwysynem. Przecież on tak podle kłamał na jej temat! A przychodzi jakby nigdy nic! Ależ mi ciśnienie podniósł...
Lecę dalej! ;*