-Wracajmy – powiedziałam, zadzierając głowę w
górę, by móc spojrzeć w jego twarz.
Uśmiechnął się do mnie ciepło, po
czym chwycił moją dłoń i splótł ją ze swoją. Ten gest – tak mały, ale jakże
znaczący – uświadomił mi to, co było dotychczas jak piękny sen.
Nie byłam Michałowi obojętna.
Serce zabiło mocniej w piersi, a
na ustach wykwitł promienny uśmiech. Zacisnęłam mocniej palce na jego ręce,
ciesząc się, że w końcu mogę okazywać swoje uczucie bez żadnego wstydu czy
zmieszania. To było jak bajka. Piękne marzenie, które niespodziewanie stało się
równie piękną rzeczywistością. Jednak rzeczywistość miała to do siebie, że
zawsze wtrąci się w nią jakieś ale. Zastanawiałam się, jak co poniektórzy
zareagują na nowe wieści? Chyba że wszyscy zauważyli już, że coś się święci tak
samo jak Michał Łasko. Czy to naprawdę było aż tak widoczne?
Całą drogę pokonaliśmy w
milczeniu, nie potrzebując słów, by wyrazić swoje uczucia. Co jakiś czas
zerkaliśmy na siebie, na nowo tonąc w swoich oczach, nie mogąc nasycić się
swoim widokiem. Przynajmniej ja tak miałam. Mogłam wpatrywać się w michałową
twarz przez całe wieki tylko po to, by wyryć sobie w pamięci jak najwierniejszą
jej mapę i móc odkrywać każdą jej ścieżkę na nowo w każdym momencie. Zabrzmiało
to patetycznie, ale miłość ogłupia, robi z ciebie niepoprawnego romantyka, ale
to dlatego, że po prostu czujesz się szczęśliwy.
Weszliśmy na salę, gdzie nadal
trwała zabawa. Niektórzy już rozeszli się do domów, co można było stwierdzić po
pustych miejscach przy stolikach i dużo mniejszym ścisku na parkiecie.
Skierowaliśmy się do naszego stolika, przy którym zebrała się sama śmietanka
towarzyska, składająca się z siatkarzy i ich partnerek. Rozmowa toczyłaby się
swoim biegiem, gdyby nie mój kochany braciszek, który spojrzał na nasze
splecione dłonie, a potem sugestywnie uniósł brwi w górę, patrząc mi prosto w
oczy. Uśmiechnęłam się lekko.
- O! Kubiaki wróciły – rzucił ze
śmiechem, zwracając uwagę całego towarzystwa na nas.
Zarumieniłam się lekko, kiedy te
wszystkie spojrzenia spoczęły na nas, a ich właściciele od razu wychwytywali tę
małą zmianę. O dziwo większość skomentowała ją słowami ‘No nareszcie!’, co mnie nieco zaskoczyło. Naprawdę wszyscy
wiedzieli, co się święciło?
Zaczęły się niekończące się
pytania i głupie dogadywani, których nie brałam do siebie, ale mimo tego miałam
dość. Michał szybko wychwycił zmianę w moim nastroju. Wyciągnął dłoń w moją
stronę, uśmiechając się ze zrozumieniem, i pociągnął mnie wśród tańczące pary.
Ułożył dłonie w dole moich pleców, mocno obejmując mnie w talii, na co ja
ulokowałam swoje ramiona wokół jego szyi. Musiałam się nieco wyciągnąć, bo
nawet w szpilkach byłam niższa od niego, jednak zupełnie mi to nie
przeszkadzało. Szepnęłam ciche ‘Dziękuję’,
wtulając się w twarzą w jego ramię. Na chwilę zacieśnił uścisk na moich
plecach, a potem zaczęliśmy się kołysać w rytm spokojnej melodii, płynącej z
głośników.
I chociaż w objęciach Kubiaka
mogłabym spędzić całą wieczność, po kilku wspólnie przetańczonych piosenkach
musiałam wyplątać się z jego objęć i udać się do łazienki. Kątem oka zauważyłam
Idę, która razem z Kubą siedziała w zupełnie innej części sali. Z tego, co
widziałam, miejsca obok nich były już wolne, więc obiecałam sobie, że zaciągnę
tam Michała, byśmy mogły trochę porozmawiać, a przy tym uwolnić się na jeszcze
chwilę od ciekawskich spojrzeń i zawstydzających pytań. Wychodząc z toalety,
stanęłam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Zabrałam ze sobą
torebkę, by w razie czego móc poprawić makijaż, jednak nie było to potrzebne. Co
innego zwróciło moją uwagę. Oczy. Tak dobrze znane mi oczy, a jednak czaiło się
w nich coś, co było dla mnie zupełnie nowe. Odbicie szczęścia? Miłości?
Uczucia? Nie wiedziałam, jak to nazwać. Moje spojrzenie nabrało blasku, życia…
Uśmiechnęłam się do siebie,
opłukując ręce pod ciepłą wodą, a potem wyszłam, rozglądając się za moim…
Chłopakiem? Czy ja i Michał byliśmy już razem? Żadne obietnice nie padły ani z
moich, ani z jego ust, jednak wydawało mi się właściwie, nazywanie go w ten
sposób. Okazywanie tego, że nie był mi obojętny i że, w pewien sposób, należał
tylko do mnie.
Zauważyłam go na parkiecie, gdzie
tańczył z żoną prezesa. Zaśmiałam się pod nosem, pamiętając, że Michał niezbyt
za nią przepadał. Ale żonie prezesa się nie odmawia. Postanowiłam, że nie
zakończę jego cierpień, choć jego błagające spojrzenie spotkało się z moim.
Uśmiechnęłam się tylko promiennie i skierowałam się w stronę stolika Idy. Byłam
okropną dziewczyną.
- Gdzie ci chłopak uciekł? –
rzuciłam, siadając na krześle naprzeciw przyjaciółki.
Ida wyraźnie ucieszyła się, że
mnie widzi. Byłam jej sposobem na zabicie nudy. Na moje pytanie ponownie
sposępniała i wbiła zabójcze spojrzenie w tańczącą z Popiwczakiem dziewczynę
tak, jak psychopatyczny morderca wbiłby nóż w serce swojej ofiary. Przyjrzałam
się jej bliżej, próbując w końcu dostrzec jej twarz, a kiedy już mi się to udało,
parsknęłam śmiechem.
- No patrz. Jedna upolowała
Michała, a druga Kubę.
Popatrzyła na mnie spode łba, ale
koniec końców trochę się rozchmurzyła. A potem zmrużyła gniewnie oczy, tym
razem patrząc prosto na mnie. Wskazała na mnie palcem i byłam pewna, że gdyby
nie dzielący nas stół, wbiłaby go głęboko w moje żebra, czego najbardziej w
świecie nienawidziłam.
- A gdzie to się zniknęło zaraz
po północy? I dlaczego ja się wszystkiego muszę dowiadywać ostatnia? – spytała
z lekkim wyrzutem.
Uśmiechnęłam się do niej pięknie,
okazując w pełnej krasie, jak bardzo szczęśliwa byłam.
- I przechlapane – skwitowała,
kręcąc głową.
Zaśmiałam się głośno, patrząc na
nią z politowaniem.
- I kto to mówi, co? Zakochana
Idziu – dogryzałam jej.
- Okej, żałobę odbędziemy później.
Teraz gadaj – poruszyła znacząco brwiami, wpatrując się we mnie uważnie.
I powiedziałam, a Ida co chwilę
wzdychała z zachwytem, bo, jak mi później powiedziała, chciałaby usłyszeć tak
romantyczne słowa z ust Kuby. I kiedy tylko wspomniała jego imię, wlepiła wzrok
w tańczące pary, znajdując Kubę nadal tańczącego z córką prezesa. Kubiak wcale
nie był lepszy. Żonie prezesa się nie odmawia, ale znowu bez przesady.
- Czy mi się wydaje, czy oni o
nas zapomnieli? – prychnęłam pod nosem.
- Nie na długo – odpowiedziała i
z groźną miną zaczęła wpatrywać się nieustannie w plecy Kuby. Zrobiłam
dokładnie to samo. A panowie, wyczuwając nasz wzrok, spoglądnęli w naszą
stronę, po czym równie szybko podziękowali swoim partnerką i skierowali się ku
nam, wymieniając znaczące spojrzenia. Odwróciłam się tyłem do nich, nie
zwracając uwagi na nich nawet wtedy, kiedy klapnęli na krzesła obok nas.
- Nigdy więcej – sapnął Michał,
nalewając do czystej literatki wody.
- Zdecydowanie nigdy więcej –
zgodził się Kuba.
Oboje wyglądali na tak
zmarnowanych, że nie mogłam się nie zaśmiać.
- Takie żylety z tych kobiet
prezesa, nie sądzisz Ida? – zakpiłam, popijając sok pomarańczowy ze swojej
szklanki.
- Co prawda to prawda. Takie
władcze, stanowcze. Jak cię chwycą w swoje macki, to już się nie wyrwiesz –
podjęła wątek i dalej wymieniałyśmy zalety Grodeckich na złość chłopakom,
którzy po pewnym czasie zorientowali się, o co nam chodziło.
- Koniec tego – zarządził Michał,
wstając z miejsca. – Drogie panie, teraz czas pokazać, jakie to żylety są z was
– mrugnął najpierw do mnie, a potem do mojej przyjaciółki. Kuba podniósł się
także, wyciągając na parkiet Idę, która chyba wzięła sobie do serca słowa Michała,
bo każdy jej krok był czystą prowokacją.
Zaśmiałam się, patrząc na to małe
przedstawienie. Szczególnie zabawna była mina Kuby, który chyba nie do końca
wiedział, jak miał się zachować, więc po prostu pozwolił Idzie nim kierować,
samemu stojąc jak kołek i wpatrując się w nią płonącym wzrokiem.
Kubiak objął mnie od tyłu
ramionami, opierając brodę na moim ramieniu.
- Teraz twoja kolej, żeby pokazać
na co cię stać – szepnął mi do ucha, a ja w sekundzie cała się spięłam.
Nie potrafiłam ruszać się w taki
sposób, jaki zaprezentowała Ida. Nie potrafiłam. Nie. Bo to całkowicie nie w
moim stylu. Nigdy tego nie próbowałam, bo nigdy nie miałam dla kogo tak
tańczyć. Teraz miałam Michała, ale bałam się kompromitacji.
Siatkarz stanął przede mną,
chwycił moją twarz w swoje dłonie i uniósł ją w górę tak, bym na niego
spojrzała. Zatopiłam się błękitnych tęczówkach, w których było jedynie ciepło i
zrozumienie. Nie musiałam się do niczego zmuszać. Michał nie oczekiwał ode
mnie, bym zrobiła coś, czego nie chciałam. I to mnie ostatecznie przekonało.
Popchnęłam go lekko do tyłu, a on
posłusznie oddalił się na odległość kilku kroków. Ciągle patrząc mu prosto w
oczy, uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że choć w połowie był to tak
prowokacyjny gest, jak mi się wydawało i podeszłam do niego trzema mocnymi
krokami, kręcąc przy okazji biodrami. Nie odrywałam od niego wzroku tak samo,
jak Michał nie odrywał go ode mnie. Patrzył na mnie tak intensywnie, że
mimowolnie zagryzłam wargę. To jeszcze bardziej go podjudziło, bo wyciągnął ręce
i przyciągnął mnie mocno do siebie. DJ jakby specjalnie dla nas puścił jeden z
szybszych kawałków, który przyciągnął na parkiet wszystkich pozostałych gości.
Łatwo było się wtopić w tłum. Zdecydowanie trudniej było mi powstrzymać
przyjemny dreszcz, który przechodził mnie, kiedy Michał patrzył na mnie tak
znaczącym spojrzeniem.
Ale uśmiech na jego ustach i
właśnie ten wzrok, wędrujący po moim ciele, były moją nagrodą za podjęte
ryzyko. Cudownie przyjemną nagrodą.
A/n: Rozdział nie jest sprawdzony, więc za wszelkie błędy przepraszam i w wolnej chwili obiecuję poprawić. Wrzucam na szybko, bo czas mnie goni. Muszę ogarnąć biologię, angielski, polski, geografię... I to do 15, bo gra Resovia. Ciężkie życie maturzysty/kibica ;/
Mam nadzieję, że się podoba xx
Matura to bzdura, nie przjemuj się!
OdpowiedzUsuńRozdział super ♡♡♡
Awwwwwwwww ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńŚwinia ze mnie tak w ogóle. Nie skomentowałam ostatniego rozdziału, chociaż czekałam na niego tak długo. I wywołał we mnie tyle emocji, że teraz nawet trudno mi o nich mówić. Ale tego powyżej nie mogłam zbyć zwykłym "kurcze, skomentowałabym, ale przecież mam tyle do zrobienia...".
OdpowiedzUsuńTen rozdział był jednym z tych, przy których zachowuję się jak hotka. No przepraszam. Czytam całość z nienaturalnym wyszczerzem (jakbym reklamowała pastę do zębów), piszczę i wzdycham (jak publiczność w Shreku), a na końcu z satysfakcją mówię na głos "jessss". Taka sobie szurnięta bywam przy specjalnych okazjach.
A tu taka specjalna okazja zdarzyła się zdecydowanie - zacznijmy od wyznania Miśkowego z poprzedniego rozdziału. Śnieg jest w ogóle super (gdzieś nawet o tym wspominałam), a jak do tego dochodzą jakieś tam lampki i taka zimowa atmosfera to już w ogóle. W takiej scenerii aż trudno się nie zakochać. Ten moment tańca Michała i Sabiny był idealny w każdym sensie. W każdym.
A teraz właściwie historia zaczyna się na nowo. Przeszliśmy tylko do kolejnego etapu, w którym wszystko jest jeszcze świeże i piękne. I to zawsze czyta się wspaniale, zwłaszcza z tej pierwszoosobowej narracji. Bo tak właściwie sama czuję się jakbym była Sabiną, jakbym właśnie dowiadywała się tak wspaniałej rzeczy, jakbym była zakochana z wzajemnością. Ten rozdział wywołał we mnie tyle pozytywnych emocji, że nawet trudno mi się jakoś wysłowić. Po prostu – dziewczyno, dziękuję Ci za niego, bo nie dość że sam w sobie, w pakiecie z innymi, mówiącymi o balu, jest niesamowicie klimatyczny, to jeszcze jest po prostu porządnie napisany.
A ta ostatnia scena? Ten taniec? Taniec sam w sobie jest dość cielesny (może dlatego reagowałam idiotycznym EHHH na każdy taniec Sabiny i Miśka?), ale ten był dodatkowo po prostu uwodzący. A to jest w Sabinie dla mnie tak nowe, że już nie mogę się doczekać tego, co będzie się działo dalej.
Strach pomyśleć, jak zareaguję na rozdział z czymś więcej. Jakieś pocałunki czy coś. Często nowości czytam w autobusie, a komentuję dopiero później w domu, dlatego swoim współpasażerom współczuję już teraz :D
Jeszcze raz dziękuję za ten rozdział. I za poprzedni. I każdy inny, którego nie skomentowałam. Piszesz historię, do której chętnie się wraca, tak po prostu. Bez żadnego musu czytam.
A przy okazji łączę się w bólu maturalnym.
Weny życzę, buziaki!
Rany losu! Nie wiem co napisać. Po prostu Kubiaki nareszcie się zeszli. I to jest takie piękne, bo tak czekałam, tak chciałam, tak marzyłam i mam! A oni tak zwyczajnie jkaby byli po 40 latach małżeństwa i sobie arie operowe pierdzioszkowali wchodzą na salę i taniec,i spoko. M I Ł O Ś Ć !
OdpowiedzUsuńTyle w temacie bo się kurde nad nimi rozpływam. I ja wiem, że coś zpesujesz i będę Cię za to szczerze nienawidzić, dlatego teraz się pocieszę z tego co tu jest :)
„Mogłam wpatrywać się w michałową twarz przez całe wieki tylko po to, by wyryć sobie w pamięci jak najwierniejszą jej mapę i móc odkrywać każdą jej ścieżkę na nowo w każdym momencie” – jeju jakie to było piękne <3
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo spokojny i w sumie nie bardzo wiem, co o nim napisać. Mogłabym oczywiście po raz kolejny powtarzać jak bardzo uwielbiam tę historię i sposób w jaki przekazujesz emocje, ale mam wrażenie, że ciągle się na ten temat powtarzam :D
Śmiać mi się chciało, gdy chłopaki z takim totalnym brakiem zaskoczenia zareagowali na zmianę w relacji Michała i Sabiny. To naprawdę wyglądało tak, jakby wszyscy się tego spodziewali. Wszyscy oprócz Sabiny xD Najwidoczniej o wiele wcześniej zauważyli, że Michał coś do niej czuje. No i fajnie! ;D Ale ja w dalszym ciągu nie mogę się doczekać fragmentów z pocałunkami albo czymś więcej. Świetny był ten moment, gdy Michal tak obserwował Sabcię na parkiecie. Aj chciałabym wiedzieć, co mu wtedy w głowie siedziało! :D
Rozdział był świetny, zresztą jak zawsze, ale zaczęłam myśleć nad czymś innym… nie bardzo z nim związanym. Pisałaś kiedyś, że masz napisane ok 50 rozdziałów. To jeszcze drugie tyle. Podejrzewam, że to szczęście, radość i słodkość, jakie są między Michałem i Sabiną nie będą trwały wiecznie, a skoro przed nami jeszcze tyle tekstu, to mocno im potem namieszasz. Ej dobra jestem, nawet nie zaczęli być oficjalnie razem, a ja już myślę o problemach;D Ale cóż poradzę, że mi takie rzeczy do głowy przychodzą :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny! ;*
Baardzo się podoba ;D czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń