24 czerwca 2017

44.

W sobotę, dzień studniówki, wszystko toczyło się bardzo szybko. Właściwie nie miałam czasu na panikowanie, jak to miałam w zwyczaju przed jakimiś imprezami. Damian już zadbał o to, bym się nie nudziła. Od samego rana postawił mnie w stan gotowości, latając po mieszkaniu i szukając brakujących części garderoby. A to mu ochraniacz porwało, a tu mu spodenki wcięło… Typowy Damian przed meczem wyjazdowym. Ja jako dobra siostra, sprawdzałam każdą wolną przestrzeń czy to pod fotelem, czy między szafą a komodą. Wspólnymi siłami jakoś zdołaliśmy go zapakować, lepiej, skompletować całą garderobę łącznie z pasującymi do siebie skarpetkami. I ani się obejrzałam, jak nastało południe. Przygotowałam na szybko jakiś lekki obiad, żeby libero zjadł coś przed wyjazdem, no i sama też nie zamierzałam iść z burczącym brzuchem na studniówkę.
I to był moment, w którym dopiero do mnie dotarło, że to już dziś.
Damian bardzo szybko wychwycił zmianę na mojej twarzy i poprawnie ją zinterpretował. Wciągnął mnie w jakąś bezsensowną rozmowę, ale jakoś się ona nie kleiła.
- Daj sobie siana, Sabina – jęknął. – Kiedyś może faktycznie twoje przejmowanie się tego typu imprezami było uzasadnione, ale teraz? Idziesz tam z Michałem. I już samo to powinno ci wystarczyć. A nie zapominaj, że będzie tam też Ida razem z Kubą i wszystkie osoby z twojej klasy, czyli same znajome twarze. Także przestań o tym myśleć, zrób się na bóstwo i baw się.
Słowa brata przyjęłam z lekkim uśmiechem na ustach. A to dlatego, że wcale nie panikowałam. To było dziwne dla mnie samej, ale nie tym razem. Po prostu nie potrafiłam sobie wyobrazić tego wieczoru. Nie widziałam Michała w roli mojego partnera na studniówce. Źle to zabrzmiało. Ale siatkarz nie pasował mi do wyobrażeń o balu maturalnym. Bałam się reakcji ludzi z klasy i szkoły. Niektórzy może i wiedzieli o moim związku, bo w końcu się z nim nie ukrywałam, ale też nie robiłam z niego sensacji. A zobaczenie dość sławnego siatkarza na własnej studniówce, szczególnie jeśli interesujesz się siatkówką, a wiem, że jest parę takich osób wśród tegorocznych maturzystów, to wielka sensacja. Nie chciałam, żeby Michał się poczuł jak jakiś eksponat w muzeum. Nie chciałam, żebyśmy się znaleźli w świetle reflektorów. Może i Kubiak był do tego przyzwyczajony, ale ja nie.
Swoją drogą to było zabawne, że ja w każdej sytuacji potrafiłam znaleźć jakiś szczegół, którego się obawiałam i który nie dawał mi spokoju.
Porzuciłam te myśli, bo i tak nie miałam wpływu na to, co się stanie dzisiejszego wieczoru. Mogłam jednak postarać się, by mimo wszystko był najlepszy w moim życiu i właśnie to zamierzałam zrobić.
- Okej. Koniec z zamartwianiem się. Na pewno wszystko masz?
- Już o to pytałaś. I odpowiedź się nie zmieniła. Tak, mam wszystko.
- Rękawki spakowałeś?
- Osz ty… - I tyle go widziałam, po tym jak wystrzelił z kuchni, spiesząc się, by je wcisnąć do walizki.
- Typowy Damian.
Zaśmiałam się pod nosem, bo co innego mi pozostało?


Ubrałam na siebie płaszcz i wyszłam z mieszkania, kierując się piętro wyżej. Damian zabrał swoje auto, a ja musiałam jakoś dostać się do fryzjerki. Mogłabym pójść pieszo, ale chyba nie chciałam ryzykować zniszczeniem fryzury przez ten lodowaty wiatr, który od samego rana powodował zimne dreszcze na mojej skórze. Dlatego też postanowiłam złożyć szybką wizytę Kubiakowi, prosząc go o pożyczenie samochodu, chociaż wiedziałam, że rzadko kiedy pozwalał komuś innemu je prowadzić. Bądź co bądź ja już siedziałam w nim na fotelu kierowcy i chyba miał do mnie jakieś zaufanie.
Zaskoczyłam go. To mało powiedziane, ale po przekonywującym pocałunku i obietnicy zwrócenia samochodu w jednym kawałku, zgodził się.
- Do czego to doszło, żeby baba panoszyła się w moim samochodzie – westchnął teatralnie. Ale widziałam ten lekko uniesiony lewy kącik ust, który był oznaką jego rozbawienia.
- Jeszcze będziesz chciał, żebym cię gdzieś zawiozła – droczyłam się z nim przez chwilę, jednak w końcu musiałam lecieć, bo Ida na pewno nie da mi żyć, jeśli bym się spóźniła.
Złożyłam na ustach Michała jeszcze jeden, krótki pocałunek i pędem ruszyłam po schodach na sam dół. Tak jak myślałam, Ida była już gotowa i czekała na mnie, starannie pilnując czasu.
- Masz szczęście. Minuta i byłoby po tobie – mruknęła.
Nie odpowiedziałam nic, tylko z uśmiechem na ustach skierowałam się do salonu fryzjerskiego.
Spędziłyśmy tam naprawdę sporo czasu. Ida, jak to miała w zwyczaju, trajkotała wesoło z pracownicami, zagadując je o najlepsze produkty do stylizacji włosów, a ja w tym czasie walczyłam z fryzjerem, który namolnie sugerował mi podcięcie włosów.
- Zapewniam panią, że wyglądałaby pani olśniewająco! Zmiany są dobre. Poza tym, to naprawdę byłoby tylko parę centymetrów – usiłował mnie przekonać.
Przypatrywałam się swojemu odbiciu w lustrze. Może i miał rację? W przypływie odwagi zgodziłam się na podcięcie i wycieniowanie. Fryzjer proponował mi także farbowanie, ale o tym nawet nie chciałam słyszeć. Podobał mi się kolor moich włosów i nie potrzebowałam aż takich zmian. Facet chyba nie był pocieszony moją odmową, ale musiałam przyznać, że spisał się na medal. Byłam zadowolona z efektu, a to chyba najważniejsze.
Zrobienie nam makijażu nie zajęło aż tak długo. I tym razem również pozwoliłam sobie na małe szaleństwo. Nawet Ida była zaskoczona, ale kiedy ją o to zapytałam, wzruszyła tylko ramionami i wróciła do rozmowy. A więc nie było o czym mówić.
Po wszystkim odwiozłam Idę pod jej blok. Dziewczyna była naprawdę podekscytowana dzisiejszym wieczorem i chyba trochę z jej nastroju udzieliło się również mnie. Teraz, kiedy miałam już gotową fryzurę i pełen makijaż na twarzy, czułam tę atmosferę. I cieszyłam się. Naprawdę byłam szczęśliwa, bo pójdę tam z Michałem. I co by się nie działo, on będzie tam ze mną. I będzie ubrany w garnitur. To dopiero było ekscytujące! Zaśmiałam się sama z siebie, ale to nie była moja wina, że miałam słabość do mężczyzn w garniturach. Szczególnie do Kubiaka w garniturze, a na moje nieszczęście, nie nosił go zbyt często.
Po powrocie do mieszkania pozostało mi właściwie tylko ubrać sukienkę i czekać na przyjście Michała. I tym się zajęłam. Wyciągnęłam z szafy sukienkę, a właściwie suknię, która nadal podobała mi się równie bardzo jak wtedy, kiedy zobaczyłam ją na wystawie, a nawet jeszcze bardziej. Stanęłam przed lustrem, przykładając wieszak do ciała i zastanawiając się, czy Michałowi się ona spodoba. Miałam się o tym przekonać już za chwilę. Położyłam suknię na łóżku, a chwilę później założyłam ją na siebie. Czułam się w niej naprawdę dobrze. Nie ograniczała moich ruchów, nie ściskała moich wnętrzności.
Włożyłam nawet kolczyki, a nie jestem ich zwolenniczką. Ale małe, czarne perełki tylko dopełniały cały strój. Przyjrzałam się sobie i naprawdę byłam zadowolona ze swojego wyglądu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i skropiłam szyję perfumami. Teraz naprawdę byłam gotowa.
Nie musiałam długo czekać. Dosłownie minutę później rozległo się ciche pukanie do drzwi, a zaraz potem Michał wszedł do środka. Stałam kilka metrów od niego, czekając na jego reakcję. A była ona jak najbardziej prawidłowa, bo Kubiaka dosłownie zatkało z wrażenie. Stał przy tych drzwiach i wpatrywał się we mnie, a ja zarumieniłam się od intensywności tego spojrzenia. Spodobało mu się, to najważniejsze.
Podszedł do mnie, chwytając mój płaszcz z wieszaka i rozkładając go dla mnie, by pomóc mi go założyć. Wsunęłam ręce w rękawy i odrzuciłam włosy, które spływały delikatnymi falami na moje plecy. Michał odwrócił się w moją stronę.
- Wyglądasz ślicznie – powiedział, wpatrując się w moje oczy. – I nie masz nawet pojęcia, jak bardzo chcę cię teraz pocałować, ale obawiam się, że zabiłabyś mnie, gdybym ci starł szminkę z ust, zniszczył makijaż, rozwalił fryzurę, pogniótł sukienkę i co tam jeszcze…
Parsknęłam pod nosem na jego słowa, a potem pocałowałam go, kompletnie nie zawracając sobie głowy wszystkimi tymi bzdetami. Fryzura nie była ważna. Tak samo szminka, makijaż i sukienka. Za to on był ważny.
- Idziemy? – zapytałam.
- Tak, chodźmy.
Poruszanie się na szpilkach było jak chodzenie na szczudłach. Ale Michał dzielnie wspierał mnie przy pokonywaniu tego krótkiego dystansu, jaki dzielił nas od samochodu, a który dla mnie wydawał się być torem przeszkód. W końcu jednak siedziałam wygodnie na fotelu pasażera, pozwalając Michałowi pełnić dzisiejszego wieczoru rolę dżentelmena, który wszystko za mnie będzie robił. To nawet było miłe. Ale gdyby na co dzień miał mi otwierać i zamykać drzwi i zawsze puszczać przodem, to chyba bym zwariowała od tej przesadnej kurtuazji. Nie potrzebowałam tego.
Na salę weszliśmy roześmiani i zupełnie zrelaksowani. Nie czułam żadnego strachu ani niepewności. Właśnie tak działał na mnie Kubiak. Koił moje wszystkie złe myśli, ochraniał i zapewniał poczucie bezpieczeństwa. A ja mogłam się temu bez wahania poddać. Bo go kochałam. Tak po prostu.
Wyłowienie w tłumie Idy nie było wcale trudne. Dziewczyna wyróżniała się na tle innych. I to wcale nie była zasługa sukienki, choć była ona naprawdę piękna. Ida po prostu promieniała szczęściem, a komu to zawdzięczała, nie było wcale tajemnicą. Wystarczyło podążać za jej spojrzeniem ku pewnemu młodemu libero, który trzymał jej dłoń w swojej i szeptał jej coś na ucho, sprawiając, że dziewczyna chichotała. Uśmiechnęłam się pod nosem i pociągnęłam Michała za rękę w ich stronę. Po drodze witałam się ze znajomymi i przedstawiałam im Kubiaka, choć na początku robiłam to nieco niepewnie. Powróciły moje lęki. Ale na szczęście nikt nie wyskoczył z pytaniem o autograf. Odetchnęłam z ulgą, co nie uszło uwadze siatkarza. Uniósł brew i lewy kącik ust. Bezgłośnie się ze mnie nabijał, więc wpakowałam mu łokieć w żebra.
- Uh, zadziorna. Tak jak lubię – szepnął mi do ucha i zaśmiał się na widok mojej miny.
Pokręciłam głową z politowaniem i ruszyłam na swoje miejsce, zostawiając Kubiaka samego sobie, chociaż i tak doskonale wiedziałam, że ruszył zaraz za mną. Spróbowałby nie.
- Widzę, że Michała już na smyczy wyprowadzasz – zaśmiał się Kuba na nasz widok. Spojrzałam na twarz przyjmującego, z której już zszedł kpiący wyraz. Postanowiłam go nie dręczyć. Zbyt długo.
- Mój ty kundelku – pogłaskałam go po policzku, uśmiechając się słodko.
- Kundelku? – oburzył się.
- Dobra. Będziesz pit bullem.
- Piana już mu się toczy z pyska – wtrąciła ze śmiechem Ida, a reszta do niej dołączyła.
- To normalna reakcja na obecność tylu samców w pobliżu – zaśmiał się sam z siebie Michał.
Pokręciłam głową z politowaniem. Ten wieczór nie miał prawa się nie udać.


Tańczyłam, przytulona do Michała, poruszając się delikatnie w takt spokojnej muzyki. Czułam jego dłoń na plecach, którą ciaśniej przyciskał mnie do siebie. Czułam jego ciepły oddech na skroni, który wywoływał na moich plecach dreszcze. Czułam wszystko, a zarazem nic. Istnieliśmy na tym świecie tylko my. Nikogo innego nie było. Bo dlaczego miałabym zwracać uwagę na innych, skoro całe szczęście miałam przy sobie?
- Kocham cię, Michał – szepnęłam mu do ucha.
Przez chwilę obawiałam się, że nie dosłyszał mnie wśród tego hałasu, ale wyprowadził mnie z błędu. Odsunął się trochę ode mnie, by móc mi spojrzeć w oczy. Był chyba zaskoczony. Nie powinien. Kochałam go i nie ukrywałam tego.
Pochylił się w moją stronę i pocałował mnie. Delikatnie, z uczuciem. A potem znów spojrzał prosto w moje oczy i powiedział trzy słowa, które sprawiły, że moje serce zabiło trzy razy szybciej.
- Kocham cię, Sabina.


Było już późno. Sala powoli pustoszała. My również postanowiliśmy już się zbierać. Czas spędziliśmy naprawdę świetnie. Większość czasu kręciliśmy się wraz z innymi parami na parkiecie, co w moim przypadku zaowocowało bólem stóp. Trochę martwiłam się o kolano Michała, ale ilekroć o to pytałam, zawsze odpowiadał mi, że wszystko w porządku. Jednak widziałam, że on również już był zmęczony. Pożegnaliśmy się z pozostałymi i ruszyliśmy do wyjścia.
W samochodzie panowała przyjemna cisza, którą przyjęłam z niesamowitą ulgą. Przez kilka naprawdę długich godzin wysłuchiwałam muzyki tak głośnej, że aż drżały moje wnętrzności. Wtedy mi to nie przeszkadzało, ale teraz błogosławiłam tę ciszę. Nie na długo. Włączyłam radio, od razu natrafiając na jedną z moich ulubionych piosenek. Ciche granie koiło zmysły. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy. Odruchowo zaczęłam nucić i podśpiewywać utwór razem z wykonawcą. Michał spoglądał na mnie co chwilę z uśmiechem, co wyłapałam kątem oka, ale nie wtrącał się w moje popisy wokalne. Dopiero przy następnym utworze zdobył się na komentarz, kiedy zaczęłam energicznie wywijać rękami i kręcić się w fotelu do szybszej piosenki.
- Jeszcze ci mało? – zaśmiał się.
- To dziwne, ale tak – odpowiedziałam. – Gdybym nie była aż tak zmęczona, to jeszcze bym się pobawiła.
- No kto by pomyślał.
Zaśmiałam się, doskonale wiedząc, że nieco zmieniłam się przez te ostatnie miesiące. Może nie były to wielkie zmiany, ale chyba były mi potrzebne. Stałam się nieco bardziej towarzyska, bardziej otwarta. Głównie na Michała. Bo to on mi to zrobił. On dał mi siłę i odwagę, by wychylić się ze swojej skorupy. On przekonywał mnie za każdym razem, że na zewnątrz nic mi nie grozi. I to było niezwykłe.
- Już nie jestem aniołkiem – powiedziałam, kiedy zatrzymaliśmy się pod blokiem.
- Nie. Teraz bliżej ci do diablicy.
Michał obszedł samochód, otworzył dla mnie drzwi, wyciągnął rękę, pomagając mi wysiąść, a kiedy już zamknęłam za sobą drzwi, przyparł mnie do nich i pocałował tak, że zabrakło mi tchu.
- Mówiłem, że diablica – mruknął, przyciągając mnie do siebie.
- A ty jak szatan wystawiasz mnie na pokuszenie – odparłam, kiedy wspinaliśmy się po schodach.
- Tylko dlaczego mam wrażenie, że ci się to podoba?
- Bo ciężko ci się oprzeć, Kubiak – powiedziałam, zatrzymując się przed swoimi drzwiami.
- Mówisz? – uśmiechnął się cwaniacko i pocałował mnie tak, że zmiękły mi nogi. Gdyby nie jego ramiona, którymi mnie podtrzymywał, upadłabym na podłogę. Co może byłoby dla mnie lepsze, bo chłód uspokoiłby moje szalejące serce. Zamiast tego wplotłam ręce we włosy Michała i przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, którą wypełniały nasze przyspieszone oddechy. To Michał przerwał ciszę.
- Chodź ze mną.
I w tych trzech słowach kryło się wszystko. Kryło się tam uczucie, którym dzisiaj się ze mną podzielił. Kryła się pasja, jakiej przed chwilą oboje doświadczyliśmy. Kryła się tam namiętność, która zmieniła jego głos na bardziej ochrypły. Kryła się tam również obietnica. Obietnica kochania i bycia kochaną.
Wiedziałam, że idąc za nim, zgadzam się na coś, o czym do tej pory myślenia unikałam. Ale w tamtym konkretnym momencie nie miałam wątpliwości, jaką decyzję podjąć.
Ja kochałam jego, on kochał mnie. Nie potrzebowałam niczego więcej.
Kiwnęłam głową, a Michał poprowadził mnie na górę. Poprowadził mnie znacznie dalej. Poprowadził mnie na wyżyny miłości i przyjemności.





< <> >

Ktoś się spodziewał? 

Rozdział szybciej z jednego, konkretnego powodu. Potrzebuję motywacji do dalszego pisania, a wy chcecie rozdziały częściej. Dlatego, za każdym razem jak uda mi się w tydzień napisać nowy rozdział, będziecie dostawać nowość szybciej. Fajnie, nie? Tylko się nie przyzwyczajajcie, bo wena ma to kapryśna s<pip>ucz. 

Dziękuję za komentarze. Teraz przynajmniej wiem, do kogo się zwracam w tych notkach pod rozdziałami ;)

6 komentarzy:

  1. Oooo ;D
    Genialny rozdział ! ;))
    Czekam na kolejne rozdziały ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaciezpierdziele! Uwielbiam ten rozdział!
    Całuje

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiedzialam ze cos sie swieci! 😀😀 czulam to podswiadomie kilka rozdzialow temu 😂😂 cudowny rozdzial, oby sielanka trwala jak najdłużej! 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, co za zakończenie rozdziału. Wyobraźnia podpowiada mi co to się będzie działo w następnym! I nie mogę się doczekać. Swoją drogą mądra z tej Sabiny dziewczyna.
    Mam nadzieję, że Twoja studniówka była równie udana :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na www.los-na-szczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozegrałaś to idealnie. Po prostu idealnie. Aż sama nie wiem, co powiedzieć! Może tyle, że ogromnie żałuję, że tak szybko (powiedzmy) nadrobiłam rozdziały i nie mam już niczego do przodu. I to akurat w takim momencie! Eh... ciężko mi się nie uśmiechać, gdy czytam o takim szczęści i miłości dwóch osób. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale mimo to wprowadza mnie w doskonały nastrój. A ten rozdział... no cóż, był magiczny. A końcówką świetnie dopełniłaś całość <3

    Czekam na kolejny i ściskam mocno! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Heeeh, czyli dwa w jednym <3 Nie przeszkadza mi to absolutnie. Jest świetnie.
    Tyle na to czekałam, no, a i tak największe "aww" zrobiłam przy malutkim fragmencie z Idą. No przepraszam, ale ciągle mi jej za mało, świetna jest! Fajnie, że zaznaczyłaś że Ida nie wyróżniała się z tłumu jakąś cudaczną stylizacją (bo tłum studniówkowy przeważnie wygląda bardzo w porządku; tak, mnie też kręcą garnitury), tylko szczęściem. I zawsze wyobrażam ją sobie jako taką trochę świruskę, ale nie taką na siłę "ale jestem wyjątkowa krejzi heheheh", tylko zupełnie naturalnie zakochaną po uszy nastolatkę :D I za to ogromny plus, bardzo nie lubię udziwniania na siłę swoich bohaterów, Ida jest fantastyczna, a już w parze z Kubą jest jeszcze fajniejsza :)
    To głupie, ale chciałabym w związku z zaistniałą po studniówce sytuacją usłyszeć jakieś komentarze Konrada albo Damiana <3 Ten pierwszy ma tendencję do robienia aluzji i kąśliwych uwag, ale drugi to troskliwy (aż do przesady) braciszek. W normalnym życiu nie życzyłabym nikomu przerywania upojnych chwil (bo uprzejma jestem), ale opowiadanie rządzi się swoimi prawami i gdyby nagle w środku nocy wpadł im do mieszkania Damian - nie protestowałabym xD
    To byłby zwrot w akcji. To znaczy wiem że Damian akceptuje związek Sabiny i zdecydowanie ją shippuje z Miśkiem, ale seksy podchodzą już pod kategorię takiej relacji zupełnie na serio, między dorosłymi ludźmi. A dobrze wiemy, że Damianek ma mały problem z akceptacją dorosłości swojej siostry.

    OdpowiedzUsuń