W sobotę, dzień studniówki,
wszystko toczyło się bardzo szybko. Właściwie nie miałam czasu na panikowanie,
jak to miałam w zwyczaju przed jakimiś imprezami. Damian już zadbał o to, bym
się nie nudziła. Od samego rana postawił mnie w stan gotowości, latając po
mieszkaniu i szukając brakujących części garderoby. A to mu ochraniacz porwało,
a tu mu spodenki wcięło… Typowy Damian przed meczem wyjazdowym. Ja jako dobra
siostra, sprawdzałam każdą wolną przestrzeń czy to pod fotelem, czy między
szafą a komodą. Wspólnymi siłami jakoś zdołaliśmy go zapakować, lepiej,
skompletować całą garderobę łącznie z pasującymi do siebie skarpetkami. I ani
się obejrzałam, jak nastało południe. Przygotowałam na szybko jakiś lekki
obiad, żeby libero zjadł coś przed wyjazdem, no i sama też nie zamierzałam iść
z burczącym brzuchem na studniówkę.
I to był moment, w którym dopiero
do mnie dotarło, że to już dziś.
Damian bardzo szybko wychwycił
zmianę na mojej twarzy i poprawnie ją zinterpretował. Wciągnął mnie w jakąś
bezsensowną rozmowę, ale jakoś się ona nie kleiła.
- Daj sobie siana, Sabina –
jęknął. – Kiedyś może faktycznie twoje przejmowanie się tego typu imprezami
było uzasadnione, ale teraz? Idziesz tam z Michałem. I już samo to powinno ci
wystarczyć. A nie zapominaj, że będzie tam też Ida razem z Kubą i wszystkie
osoby z twojej klasy, czyli same znajome twarze. Także przestań o tym myśleć,
zrób się na bóstwo i baw się.
Słowa brata przyjęłam z lekkim
uśmiechem na ustach. A to dlatego, że wcale nie panikowałam. To było dziwne dla
mnie samej, ale nie tym razem. Po prostu nie potrafiłam sobie wyobrazić tego
wieczoru. Nie widziałam Michała w roli mojego partnera na studniówce. Źle to
zabrzmiało. Ale siatkarz nie pasował mi do wyobrażeń o balu maturalnym. Bałam
się reakcji ludzi z klasy i szkoły. Niektórzy może i wiedzieli o moim związku,
bo w końcu się z nim nie ukrywałam, ale też nie robiłam z niego sensacji. A
zobaczenie dość sławnego siatkarza na własnej studniówce, szczególnie jeśli
interesujesz się siatkówką, a wiem, że jest parę takich osób wśród tegorocznych
maturzystów, to wielka sensacja. Nie chciałam, żeby Michał się poczuł jak jakiś
eksponat w muzeum. Nie chciałam, żebyśmy się znaleźli w świetle reflektorów.
Może i Kubiak był do tego przyzwyczajony, ale ja nie.
Swoją drogą to było zabawne, że
ja w każdej sytuacji potrafiłam znaleźć jakiś szczegół, którego się obawiałam i
który nie dawał mi spokoju.
Porzuciłam te myśli, bo i tak nie
miałam wpływu na to, co się stanie dzisiejszego wieczoru. Mogłam jednak
postarać się, by mimo wszystko był najlepszy w moim życiu i właśnie to
zamierzałam zrobić.
- Okej. Koniec z zamartwianiem
się. Na pewno wszystko masz?
- Już o to pytałaś. I odpowiedź
się nie zmieniła. Tak, mam wszystko.
- Rękawki spakowałeś?
- Osz ty… - I tyle go widziałam,
po tym jak wystrzelił z kuchni, spiesząc się, by je wcisnąć do walizki.
- Typowy Damian.
Zaśmiałam się pod nosem, bo co
innego mi pozostało?
Ubrałam na siebie płaszcz i
wyszłam z mieszkania, kierując się piętro wyżej. Damian zabrał swoje auto, a ja
musiałam jakoś dostać się do fryzjerki. Mogłabym pójść pieszo, ale chyba nie
chciałam ryzykować zniszczeniem fryzury przez ten lodowaty wiatr, który od
samego rana powodował zimne dreszcze na mojej skórze. Dlatego też postanowiłam
złożyć szybką wizytę Kubiakowi, prosząc go o pożyczenie samochodu, chociaż
wiedziałam, że rzadko kiedy pozwalał komuś innemu je prowadzić. Bądź co bądź ja
już siedziałam w nim na fotelu kierowcy i chyba miał do mnie jakieś zaufanie.
Zaskoczyłam go. To mało
powiedziane, ale po przekonywującym pocałunku i obietnicy zwrócenia samochodu w
jednym kawałku, zgodził się.
- Do czego to doszło, żeby baba
panoszyła się w moim samochodzie – westchnął teatralnie. Ale widziałam ten
lekko uniesiony lewy kącik ust, który był oznaką jego rozbawienia.
- Jeszcze będziesz chciał, żebym
cię gdzieś zawiozła – droczyłam się z nim przez chwilę, jednak w końcu musiałam
lecieć, bo Ida na pewno nie da mi żyć, jeśli bym się spóźniła.
Złożyłam na ustach Michała
jeszcze jeden, krótki pocałunek i pędem ruszyłam po schodach na sam dół. Tak
jak myślałam, Ida była już gotowa i czekała na mnie, starannie pilnując czasu.
- Masz szczęście. Minuta i byłoby
po tobie – mruknęła.
Nie odpowiedziałam nic, tylko z
uśmiechem na ustach skierowałam się do salonu fryzjerskiego.
Spędziłyśmy tam naprawdę sporo
czasu. Ida, jak to miała w zwyczaju, trajkotała wesoło z pracownicami,
zagadując je o najlepsze produkty do stylizacji włosów, a ja w tym czasie
walczyłam z fryzjerem, który namolnie sugerował mi podcięcie włosów.
- Zapewniam panią, że wyglądałaby
pani olśniewająco! Zmiany są dobre. Poza tym, to naprawdę byłoby tylko parę
centymetrów – usiłował mnie przekonać.
Przypatrywałam się swojemu
odbiciu w lustrze. Może i miał rację? W przypływie odwagi zgodziłam się na
podcięcie i wycieniowanie. Fryzjer proponował mi także farbowanie, ale o tym
nawet nie chciałam słyszeć. Podobał mi się kolor moich włosów i nie
potrzebowałam aż takich zmian. Facet chyba nie był pocieszony moją odmową, ale
musiałam przyznać, że spisał się na medal. Byłam zadowolona z efektu, a to
chyba najważniejsze.
Zrobienie nam makijażu nie zajęło
aż tak długo. I tym razem również pozwoliłam sobie na małe szaleństwo. Nawet
Ida była zaskoczona, ale kiedy ją o to zapytałam, wzruszyła tylko ramionami i
wróciła do rozmowy. A więc nie było o czym mówić.
Po wszystkim odwiozłam Idę pod
jej blok. Dziewczyna była naprawdę podekscytowana dzisiejszym wieczorem i chyba
trochę z jej nastroju udzieliło się również mnie. Teraz, kiedy miałam już
gotową fryzurę i pełen makijaż na twarzy, czułam tę atmosferę. I cieszyłam się.
Naprawdę byłam szczęśliwa, bo pójdę tam z Michałem. I co by się nie działo, on
będzie tam ze mną. I będzie ubrany w garnitur. To dopiero było ekscytujące!
Zaśmiałam się sama z siebie, ale to nie była moja wina, że miałam słabość do
mężczyzn w garniturach. Szczególnie do Kubiaka w garniturze, a na moje
nieszczęście, nie nosił go zbyt często.
Po powrocie do mieszkania
pozostało mi właściwie tylko ubrać sukienkę i czekać na przyjście Michała. I
tym się zajęłam. Wyciągnęłam z szafy sukienkę, a właściwie suknię, która nadal
podobała mi się równie bardzo jak wtedy, kiedy zobaczyłam ją na wystawie, a
nawet jeszcze bardziej. Stanęłam przed lustrem, przykładając wieszak do ciała i
zastanawiając się, czy Michałowi się ona spodoba. Miałam się o tym przekonać
już za chwilę. Położyłam suknię na łóżku, a chwilę później założyłam ją na
siebie. Czułam się w niej naprawdę dobrze. Nie ograniczała moich ruchów, nie
ściskała moich wnętrzności.
Włożyłam nawet kolczyki, a nie
jestem ich zwolenniczką. Ale małe, czarne perełki tylko dopełniały cały strój.
Przyjrzałam się sobie i naprawdę byłam zadowolona ze swojego wyglądu.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i skropiłam szyję perfumami. Teraz naprawdę
byłam gotowa.
Nie musiałam długo czekać. Dosłownie
minutę później rozległo się ciche pukanie do drzwi, a zaraz potem Michał wszedł
do środka. Stałam kilka metrów od niego, czekając na jego reakcję. A była ona
jak najbardziej prawidłowa, bo Kubiaka dosłownie zatkało z wrażenie. Stał przy
tych drzwiach i wpatrywał się we mnie, a ja zarumieniłam się od intensywności
tego spojrzenia. Spodobało mu się, to najważniejsze.
Podszedł do mnie, chwytając mój
płaszcz z wieszaka i rozkładając go dla mnie, by pomóc mi go założyć. Wsunęłam
ręce w rękawy i odrzuciłam włosy, które spływały delikatnymi falami na moje
plecy. Michał odwrócił się w moją stronę.
- Wyglądasz ślicznie –
powiedział, wpatrując się w moje oczy. – I nie masz nawet pojęcia, jak bardzo
chcę cię teraz pocałować, ale obawiam się, że zabiłabyś mnie, gdybym ci starł
szminkę z ust, zniszczył makijaż, rozwalił fryzurę, pogniótł sukienkę i co tam
jeszcze…
Parsknęłam pod nosem na jego
słowa, a potem pocałowałam go, kompletnie nie zawracając sobie głowy wszystkimi
tymi bzdetami. Fryzura nie była ważna. Tak samo szminka, makijaż i sukienka. Za
to on był ważny.
- Idziemy? – zapytałam.
- Tak, chodźmy.
Poruszanie się na szpilkach było
jak chodzenie na szczudłach. Ale Michał dzielnie wspierał mnie przy pokonywaniu
tego krótkiego dystansu, jaki dzielił nas od samochodu, a który dla mnie
wydawał się być torem przeszkód. W końcu jednak siedziałam wygodnie na fotelu
pasażera, pozwalając Michałowi pełnić dzisiejszego wieczoru rolę dżentelmena,
który wszystko za mnie będzie robił. To nawet było miłe. Ale gdyby na co dzień
miał mi otwierać i zamykać drzwi i zawsze puszczać przodem, to chyba bym
zwariowała od tej przesadnej kurtuazji. Nie potrzebowałam tego.
Na salę weszliśmy roześmiani i
zupełnie zrelaksowani. Nie czułam żadnego strachu ani niepewności. Właśnie tak
działał na mnie Kubiak. Koił moje wszystkie złe myśli, ochraniał i zapewniał
poczucie bezpieczeństwa. A ja mogłam się temu bez wahania poddać. Bo go
kochałam. Tak po prostu.
Wyłowienie w tłumie Idy nie było
wcale trudne. Dziewczyna wyróżniała się na tle innych. I to wcale nie była
zasługa sukienki, choć była ona naprawdę piękna. Ida po prostu promieniała
szczęściem, a komu to zawdzięczała, nie było wcale tajemnicą. Wystarczyło
podążać za jej spojrzeniem ku pewnemu młodemu libero, który trzymał jej dłoń w
swojej i szeptał jej coś na ucho, sprawiając, że dziewczyna chichotała.
Uśmiechnęłam się pod nosem i pociągnęłam Michała za rękę w ich stronę. Po
drodze witałam się ze znajomymi i przedstawiałam im Kubiaka, choć na początku
robiłam to nieco niepewnie. Powróciły moje lęki. Ale na szczęście nikt nie
wyskoczył z pytaniem o autograf. Odetchnęłam z ulgą, co nie uszło uwadze
siatkarza. Uniósł brew i lewy kącik ust. Bezgłośnie się ze mnie nabijał, więc
wpakowałam mu łokieć w żebra.
- Uh, zadziorna. Tak jak lubię –
szepnął mi do ucha i zaśmiał się na widok mojej miny.
Pokręciłam głową z politowaniem i
ruszyłam na swoje miejsce, zostawiając Kubiaka samego sobie, chociaż i tak
doskonale wiedziałam, że ruszył zaraz za mną. Spróbowałby nie.
- Widzę, że Michała już na smyczy
wyprowadzasz – zaśmiał się Kuba na nasz widok. Spojrzałam na twarz
przyjmującego, z której już zszedł kpiący wyraz. Postanowiłam go nie dręczyć.
Zbyt długo.
- Mój ty kundelku – pogłaskałam
go po policzku, uśmiechając się słodko.
- Kundelku? – oburzył się.
- Dobra. Będziesz pit bullem.
- Piana już mu się toczy z pyska
– wtrąciła ze śmiechem Ida, a reszta do niej dołączyła.
- To normalna reakcja na obecność
tylu samców w pobliżu – zaśmiał się sam z siebie Michał.
Pokręciłam głową z politowaniem.
Ten wieczór nie miał prawa się nie udać.
Tańczyłam, przytulona do Michała,
poruszając się delikatnie w takt spokojnej muzyki. Czułam jego dłoń na plecach,
którą ciaśniej przyciskał mnie do siebie. Czułam jego ciepły oddech na skroni,
który wywoływał na moich plecach dreszcze. Czułam wszystko, a zarazem nic.
Istnieliśmy na tym świecie tylko my. Nikogo innego nie było. Bo dlaczego
miałabym zwracać uwagę na innych, skoro całe szczęście miałam przy sobie?
- Kocham cię, Michał – szepnęłam
mu do ucha.
Przez chwilę obawiałam się, że
nie dosłyszał mnie wśród tego hałasu, ale wyprowadził mnie z błędu. Odsunął się
trochę ode mnie, by móc mi spojrzeć w oczy. Był chyba zaskoczony. Nie powinien.
Kochałam go i nie ukrywałam tego.
Pochylił się w moją stronę i
pocałował mnie. Delikatnie, z uczuciem. A potem znów spojrzał prosto w moje
oczy i powiedział trzy słowa, które sprawiły, że moje serce zabiło trzy razy
szybciej.
- Kocham cię, Sabina.
Było już późno. Sala powoli
pustoszała. My również postanowiliśmy już się zbierać. Czas spędziliśmy
naprawdę świetnie. Większość czasu kręciliśmy się wraz z innymi parami na
parkiecie, co w moim przypadku zaowocowało bólem stóp. Trochę martwiłam się o
kolano Michała, ale ilekroć o to pytałam, zawsze odpowiadał mi, że wszystko w
porządku. Jednak widziałam, że on również już był zmęczony. Pożegnaliśmy się z
pozostałymi i ruszyliśmy do wyjścia.
W samochodzie panowała przyjemna
cisza, którą przyjęłam z niesamowitą ulgą. Przez kilka naprawdę długich godzin
wysłuchiwałam muzyki tak głośnej, że aż drżały moje wnętrzności. Wtedy mi to
nie przeszkadzało, ale teraz błogosławiłam tę ciszę. Nie na długo. Włączyłam
radio, od razu natrafiając na jedną z moich ulubionych piosenek. Ciche granie
koiło zmysły. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy. Odruchowo zaczęłam
nucić i podśpiewywać utwór razem z wykonawcą. Michał spoglądał na mnie co
chwilę z uśmiechem, co wyłapałam kątem oka, ale nie wtrącał się w moje popisy
wokalne. Dopiero przy następnym utworze zdobył się na komentarz, kiedy zaczęłam
energicznie wywijać rękami i kręcić się w fotelu do szybszej piosenki.
- Jeszcze ci mało? – zaśmiał się.
- To dziwne, ale tak –
odpowiedziałam. – Gdybym nie była aż tak zmęczona, to jeszcze bym się pobawiła.
- No kto by pomyślał.
Zaśmiałam się, doskonale wiedząc,
że nieco zmieniłam się przez te ostatnie miesiące. Może nie były to wielkie
zmiany, ale chyba były mi potrzebne. Stałam się nieco bardziej towarzyska,
bardziej otwarta. Głównie na Michała. Bo to on mi to zrobił. On dał mi siłę i
odwagę, by wychylić się ze swojej skorupy. On przekonywał mnie za każdym razem,
że na zewnątrz nic mi nie grozi. I to było niezwykłe.
- Już nie jestem aniołkiem –
powiedziałam, kiedy zatrzymaliśmy się pod blokiem.
- Nie. Teraz bliżej ci do
diablicy.
Michał obszedł samochód, otworzył
dla mnie drzwi, wyciągnął rękę, pomagając mi wysiąść, a kiedy już zamknęłam za
sobą drzwi, przyparł mnie do nich i pocałował tak, że zabrakło mi tchu.
- Mówiłem, że diablica – mruknął,
przyciągając mnie do siebie.
- A ty jak szatan wystawiasz mnie
na pokuszenie – odparłam, kiedy wspinaliśmy się po schodach.
- Tylko dlaczego mam wrażenie, że
ci się to podoba?
- Bo ciężko ci się oprzeć, Kubiak
– powiedziałam, zatrzymując się przed swoimi drzwiami.
- Mówisz? – uśmiechnął się
cwaniacko i pocałował mnie tak, że zmiękły mi nogi. Gdyby nie jego ramiona,
którymi mnie podtrzymywał, upadłabym na podłogę. Co może byłoby dla mnie
lepsze, bo chłód uspokoiłby moje szalejące serce. Zamiast tego wplotłam ręce we
włosy Michała i przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. W końcu oderwaliśmy się
od siebie. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, którą wypełniały nasze przyspieszone
oddechy. To Michał przerwał ciszę.
- Chodź ze mną.
I w tych trzech słowach kryło się
wszystko. Kryło się tam uczucie, którym dzisiaj się ze mną podzielił. Kryła się
pasja, jakiej przed chwilą oboje doświadczyliśmy. Kryła się tam namiętność,
która zmieniła jego głos na bardziej ochrypły. Kryła się tam również obietnica.
Obietnica kochania i bycia kochaną.
Wiedziałam, że idąc za nim,
zgadzam się na coś, o czym do tej pory myślenia unikałam. Ale w tamtym
konkretnym momencie nie miałam wątpliwości, jaką decyzję podjąć.
Ja kochałam jego, on kochał mnie.
Nie potrzebowałam niczego więcej.
Kiwnęłam głową, a Michał
poprowadził mnie na górę. Poprowadził mnie znacznie dalej. Poprowadził mnie na
wyżyny miłości i przyjemności.
Oooo ;D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ! ;))
Czekam na kolejne rozdziały ;*
Jaciezpierdziele! Uwielbiam ten rozdział!
OdpowiedzUsuńCałuje
No wiedzialam ze cos sie swieci! 😀😀 czulam to podswiadomie kilka rozdzialow temu 😂😂 cudowny rozdzial, oby sielanka trwala jak najdłużej! 😘
OdpowiedzUsuńOh, co za zakończenie rozdziału. Wyobraźnia podpowiada mi co to się będzie działo w następnym! I nie mogę się doczekać. Swoją drogą mądra z tej Sabiny dziewczyna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twoja studniówka była równie udana :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na www.los-na-szczescie.blogspot.com
Rozegrałaś to idealnie. Po prostu idealnie. Aż sama nie wiem, co powiedzieć! Może tyle, że ogromnie żałuję, że tak szybko (powiedzmy) nadrobiłam rozdziały i nie mam już niczego do przodu. I to akurat w takim momencie! Eh... ciężko mi się nie uśmiechać, gdy czytam o takim szczęści i miłości dwóch osób. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale mimo to wprowadza mnie w doskonały nastrój. A ten rozdział... no cóż, był magiczny. A końcówką świetnie dopełniłaś całość <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i ściskam mocno! ;*
Heeeh, czyli dwa w jednym <3 Nie przeszkadza mi to absolutnie. Jest świetnie.
OdpowiedzUsuńTyle na to czekałam, no, a i tak największe "aww" zrobiłam przy malutkim fragmencie z Idą. No przepraszam, ale ciągle mi jej za mało, świetna jest! Fajnie, że zaznaczyłaś że Ida nie wyróżniała się z tłumu jakąś cudaczną stylizacją (bo tłum studniówkowy przeważnie wygląda bardzo w porządku; tak, mnie też kręcą garnitury), tylko szczęściem. I zawsze wyobrażam ją sobie jako taką trochę świruskę, ale nie taką na siłę "ale jestem wyjątkowa krejzi heheheh", tylko zupełnie naturalnie zakochaną po uszy nastolatkę :D I za to ogromny plus, bardzo nie lubię udziwniania na siłę swoich bohaterów, Ida jest fantastyczna, a już w parze z Kubą jest jeszcze fajniejsza :)
To głupie, ale chciałabym w związku z zaistniałą po studniówce sytuacją usłyszeć jakieś komentarze Konrada albo Damiana <3 Ten pierwszy ma tendencję do robienia aluzji i kąśliwych uwag, ale drugi to troskliwy (aż do przesady) braciszek. W normalnym życiu nie życzyłabym nikomu przerywania upojnych chwil (bo uprzejma jestem), ale opowiadanie rządzi się swoimi prawami i gdyby nagle w środku nocy wpadł im do mieszkania Damian - nie protestowałabym xD
To byłby zwrot w akcji. To znaczy wiem że Damian akceptuje związek Sabiny i zdecydowanie ją shippuje z Miśkiem, ale seksy podchodzą już pod kategorię takiej relacji zupełnie na serio, między dorosłymi ludźmi. A dobrze wiemy, że Damianek ma mały problem z akceptacją dorosłości swojej siostry.