Otworzyłam drzwi i zamarłam z
szeroko otwartymi ustami, bo słowa, jakie chciałam wypowiedzieć, utknęły w moim
zaciśniętym gardle. Kubiak wpatrywał się prosto w moje oczy, ale ja nie
potrafiłam skupić się na jego oczach, kiedy stał przede mną, ubrany w koszulę
koloru niebieskiego, idealnie opinającą jego wyrzeźbiony tors i dodatkowo
podkreślającą błękit jego tęczówek. Ale opanowałam się, kiedy zduszony chichot
dotarł do moich uszu. To nie ja się śmiałam, to ze mnie się śmiano. Zmrużyłam
gniewnie oczy i z premedytacją zamknęłam drzwi prosto przed nosem siatkarza.
Patrząc przez judasza mogłam się w duchu pośmiać z jego zdezorientowania.
Punkt za punkt, kotku.
Chwilę później ponownie
otworzyłam drzwi. Tym razem już ubrana w płaszcz, owinięta szalem i z torebką
na ramieniu. Zamknęłam je za sobą na klucz, w ogóle się nie spiesząc i nie
przejmując obecnością Michała, który starał się zwrócić moją uwagę. Na darmo.
Przez chwilę miałam tą kobiecą pewność siebie, która kazała mi wodzić go za nos
najdłużej jak się dało. Nigdy nie sądziłam, że będę się w ten sposób
zachowywać. Ale nigdy też nie sądziłam, że moim chłopakiem będzie wzięty
siatkarz, Michał Kubiak. O randce z nim już nie wspominając. Ruszyłam
korytarzem w stronę schodów. Obcasy butów stukały na posadzce sprawiając, że
czułam się kobieco. To na swój sposób było odświeżające i pokrzepiające.
Jednak potrafiłam być kobieca.
Po stukocie Michałowach
eleganckich butów domyśliłam się, że szedł za mną. Jak posłuszny piesek. Na
moich ustach wykwitł szeroki uśmiech. Na długo tam jednak nie pozostał. Ostatni
schodek okazał się dla mnie przeszkodą nie do pokonania. Potknęłam się i tylko
mocny uścisk na moim ramieniu, pozwolił mi uniknąć bliskiego spotkania z
podłogą. Ramiona Kubiaka otoczyły mnie w pasie, a chwilę później zostałam
zniesiona z tego jednego przeklętego schodka. Zaśmiałam się głośno, bo
absurdalność tej sytuacji była jak dla mnie zbyt wielka. Odwróciłam się twarzą
do siatkarza.
- Dziękuję za uratowanie, mój
bohaterze.
Pocałowałam jego rozciągnięte w
uśmiechu wargi, za co zgarnęłam pomruk aprobaty. Zachichotałam pod nosem. Tego
również nie miałam w zwyczaju. Sama byłam zdezorientowana swoim zachowaniem.
Ręka Michała wylądowała na moim policzku, gładząc go lekko.
- Jeśli to oznacza, że będę w ten
sposób nagradzany, to możesz potykać się częściej.
Pokręciłam ze śmiechem głową.
Michał chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce. W ten sposób doszliśmy do
jego samochodu. Otworzył przede mną drzwi, zachowując się jak na prawdziwego
dżentelmena przystało, a ja uśmiechnęłam się szeroko, patrząc mu prosto w oczy.
Te małe gesty były dla mnie ważniejsze niż banalne słowa.
Mój wzrok powędrował za ręką
Michała, która zniknęła w kieszeni spodni na krótką chwilę, a kiedy pojawiła
się z powrotem, trzymała czarną chustę.
- Mogę? – zapytał siatkarz,
uśmiechając się tajemniczo. Skinęłam głową, zgadzając się, choć nie miałam
pojęcia na co.
Jak widać dość poważnie traktuje
słowo ‘niespodzianka’. Chwilę później moje oczy zasłoniła chusta, a ja starałam
się nie mrugać, by nie zepsuć sobie makijażu. Tylko od kiedy obchodzi mnie mój
makijaż? Michał pomógł mi wsiąść do samochodu tak, by się nie uszkodziła przez
przypadek, po czym zamknął drzwi i chwilę później pojawił się na miejscu
pasażera. Siatkarz cały czas do mnie mówił. Poruszał lekkie tematy,
podtrzymując atmosferę tajemniczości. Miałam przeczucie, że chce tym odwrócić
moją uwagę od domyślania się, gdzie jedziemy. A skoro brał pod uwagę możliwość,
że mogę się domyśleć, musiało to być miejsce, które dobrze znałam. Koniec
końców i tak moja mała szpiegowska misja zakończyła się niepowodzeniem i nie
miałam zielonego pojęcia, gdzie się znajdowaliśmy.
Samochód zatrzymał się. Michał
wysiadł. A ja zaczęłam się lekko denerwować.
Michał Kubiak nie był typem faceta,
który weźmie swoją dziewczynę na banalną randkę do kina. Było to zbyt oklepane,
zbyt przewidywalne. A on wystrzega się tego, co robią wszyscy. Nie jest jak
‘każdy’ i podkreśla to na każdym kroku. Mogłam być pewna, że cokolwiek
wymyślił, będzie to niezapomniany wieczór.
- Daj mi rękę – poprosił, a kiedy spełniłam
jego prośbę, pociągnął mnie za sobą.
Nie miałam pojęcia, gdzie idę.
Moje oczy nadal pozostawały zakryte, a ja byłam nieprzyzwyczajona do chodzenia
po omacku, co sprawiało, że każdy krok stawiałam niepewnie. Michał zatrzymał
się, choć byłam pewna, że jeszcze nie doszliśmy na miejsce. Głośno westchnął.
Poczułam jego ramię, otaczające moją talię oraz drugie, podcinające moje
kolana, a chwile później tkwiłam już w jego ramionach. Jak to dobrze, że nie
założyłam sukienki.
- Tak lepiej – uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do budynku, a przyjemne
ciepło zaraz ogrzało moje zmarznięte ciało. Ktoś zaśmiał się na nasz widok,
jakby nie spodziewał się takiego widoku, ale nie potrafiłam rozpoznać głosu.
Prawdopodobnie nie znałam tego człowieka.
Przeszliśmy przez kolejne drzwi,
które Michał otworzył łokciem, a zamknął kopniakiem. Potem zaczęły się schody,
dosłownie. Kubiak pewnie schodził po stopniach, a ja lekko niepewna, mocniej
objęłam jego szyję. Nic dziwnego. Moje relacje ze schodami nie były wcale takie
dobre.
W koło panowała cisza. Nie zabrał
mnie do restauracji. Nie zabrał mnie do miejsca, w którym są inni ludzie.
Jesteśmy sami… w jastrzębskiej
hali sportowej, jak się okazało chwilę później, kiedy Michał zsunął z moich
oczu chustę. Tyle, że teraz hala wcale nie przypominała miejsca, na którym
siatkarze wylewali siódme poty. Światła były przygaszone w taki sposób, że
jedynie środek został oświetlony. Reszta hali skąpana była w ciemności,
rozświetlanej przez zapalone gdzieniegdzie lampy. Na samym środku boiska, w
miejscu, gdzie zazwyczaj biegnie siatka, stał pojedynczy stolik okryty białym
obrusem. Dwie świeczki jarzyły się małymi płomieniami, a talerze jedynie
czekały na zapełnienie ich pięknie pachnącymi potrawami.
Patrzyłam na to wszystko z
szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć, że Michał aż tak się postarał.
Zaczęłam się zastanawiać, kto mu pomagał. Trener Bernardi znalazł się na samym
szczycie listy. W tym czasie chłopaki powinni mieć trening, który został
odwołany bez podania przyczyny, a przynajmniej tak mówił Damian.
- Zapraszam panią – Kubiak
skłonił się w moją stronę, a ja poczułam się jak w prawdziwej bajce. Tyle tylko,
że książę zazwyczaj nie jest siatkarzem i nie urządza romantycznej kolacji na
hali sportowej.
Kolacja była niesamowita. Przez
dwie godziny byliśmy tylko dla siebie. Jedliśmy, rozmawialiśmy, poznawaliśmy
się raz jeszcze. To wszystko było jak sen. Piękny sen, z którego nie chciało
się budzić. Ale nadszedł ten moment. Stanowczo za wcześnie, jak dla mnie.
W jednej chwili siedzieliśmy
naprzeciw siebie, wpatrzeni w swoje oczy z wielkimi uśmiechami na ustach i
zaróżowionymi z ekscytacji policzkami, a w następnej wpatrywaliśmy się
zdezorientowani w grupę roześmianych chłopaków, którzy niczego nieświadomi
wpadli na halę, dopiero po chwili orientując się, że coś jest nie tak.
Spojrzeli na nas wielkimi oczami. Ich policzki zaczerwieniły się ze wstydu, a
po chwili, zmieszani, pośpiesznie wycofali się za drzwi. Spojrzałam na Michała,
który ledwo powstrzymywał głośny wybuch śmiechu. Sama nie potrafiłam się
powstrzymać. Chwilę później w całej hali odbijało się echo naszych śmiechów,
byłam pewna, że młodzież z akademii talentów również go usłyszała.
- Zbieramy się – rzucił Michał ze
śmiechem, wstając. Poszedł w kierunku trybun, skąd zabrał plastikowy koszyk.
Zrozumiałam dopiero, kiedy zaczął wstawiać do niego naczynia. Pomogłam mu i
wspólnymi siłami po pięciu minutach uprzątnęliśmy wszystko. Michał odniósł
stolik i krzesła do pomieszczenia gospodarczego, od którego miał klucze. Zabrał
kosz z podłogi i ramię w ramię wyszliśmy z hali, ciągle śmiejąc się z całej tej
sytuacji.
Przed wejściem zebrała się
całkiem spora grupa młodych siatkarzy na czele z ich trenerem, który, całkiem
przypadkiem, był ojcem mojego chłopaka. Spojrzałam w oczy pana Jarosława,
którego przecież znałam i nie raz z nim rozmawiałam, ale to było zanim zaczęłam
się spotykać z Michałem. Teraz było jakby bardziej niezręcznie, przynajmniej z
mojej strony, bo pan Jarosław miał szeroki uśmiech na twarzy, a w oczach były
jakieś takie radosne ogniki.
- I jak tam, dzieciaki? Randka
się udała? – zapytał bez cienia zaskoczenia, co kazało mi przypuszczać, że już
wcześniej wiedział o planach Michała. Być może nawet wiedział wcześniej, że się
ze sobą spotykamy. Jakby nie było plotki szybko się rozchodzą, a po Sylwestrze
na nasz temat było ich całe mnóstwo.
- Nawet bardzo – zaśmiałam się i
pociągnęłam Michała za sobą, szybko znikając z zasięgu ciekawskich spojrzeń.
Siatkarz po drodze opowiadał mi,
kogo zaangażował w akcję ‘randka na hali’. Byłam zdziwiona, kiedy kazało się,
że muszę podziękować całej drużynie. Nie powinnam być zaskoczona. Chłopaki byli
jedną zgraną rodziną i zawsze sobie pomogą, kiedy trzeba. Do wszystkiego
włączył się nawet pan Jarosław, który razem z żoną zapewnił nam prowiant.
Musiałam przyznać, że pieczeń była wyborna i nie uwierzyłabym, nawet gdyby
Michał przysięgał, że zrobił ją któryś z chłopaków.
Wylądowaliśmy w mieszkaniu
Kubiaka. Pomiędzy nami było jedynie szczęście, kiedy leżeliśmy w salonie na
kanapie, przytuleni do siebie. Trochę rozmawialiśmy, ale w większości
napawaliśmy się swoją bliskością, która była wręcz odurzająca. Jednak w pewnym
momencie zaczęłam się zastanawiać, co z nami będzie. Ja chciałam iść na fizjoterapię,
co oznaczało przeprowadzkę do innego miasta. Michał był siatkarzem, więc też
nie oczekiwałam, że będzie ciągle grał w jednym i tym samym klubie. Był młody,
cała kariera jeszcze była przed nim. A jeśli ja będę mieszkać na jednym, a
Michał na drugim końcu Polski? Jeśli żadne z nas nie będzie miało czasu na
spotkania? Związki na odległość to sprawdzian nawet dla najprawdziwszej
miłości. Nie każda go przechodzi.
Przez takie myśli wyraźnie
posmutniałam, a Michał szybko to wyłapał. Przyciągnął mnie mocniej do siebie,
pytając, co się dzieje. Przed nim nie musiałam udawać. Podzieliłam się więc
swoimi obawami. Michał westchnął ciężko.
- Nie możemy sobie obiecać, że
zawsze będziemy razem. Chociaż teraz mamy swoje szczęśliwe dni, pewnie
przyjdzie czas tych gorszych. Czas pokaże, co z nami będzie. Ja na razie nie
planuję przenosin. Nie wiem, czy dostanę powołanie do kadry. Wszystko dopiero
przed nami.
- Ty miałbyś nie dostać
powołania? – zdziwiłam się tak bardzo, że aż musiałam podnieść się na łokciach,
by spojrzeć na jego twarz. – Nie widzisz tych wszystkich dumnych spojrzeń
trenera, kiedy schodzisz z boiska?
Popatrzył na mnie jak na widmo.
On naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wysoko się wspiął przez te
wszystkie godziny treningów i wylewania potu.
- Dumne spojrzenia? Nie żartuj
sobie ze mnie – zaśmiał się, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Wiem, co widziałam, Michał.
Koperta z powołaniem nie zgubi drogi do ciebie – powiedziałam z pewnością.
- Cieszysz się z tego? Bo to
oznacza, że przez całe miesiące będę w rozjazdach.
- Powołanie oznacza szansę dla
ciebie. A jeśli musimy przy tym się trochę poświęcić, to nie mam nic przeciwko
– uśmiechnęłam się lekko do niego.
Pamiętam te czasy, kiedy to
Damian znikał na zgrupowania reprezentacji. Przez ten czas, najczęściej na
wakacje, podrzucał mnie do ciotki Krystyny. Byłam niepełnoletnia, nie mogłam
zostać sama w domu, choć Bóg mi świadkiem, że wolałabym to dużo bardziej niż
swoją własną rodzinę. Tęskniłam wtedy za Damianem, nawet bardzo. Ale oglądając
jego mecze, widząc pełen szczęścia uśmiech na jego twarzy, kiedy wbiegał na
boisko w pierwszej szóstce… To było coś. Czułam się wtedy taka dumna. Byłam
szczęśliwa, że się spełnia. I chociaż Damian to nie Michał, z którym łączą mnie
zupełnie inne relacje, byłam pewna, że jego widok na parkiecie, rekompensowałby
mi tygodnie tęsknoty.
Kubiak spojrzał na mnie uważnie,
pewnie spodziewając się dostrzec na mojej twarzy jakieś oznaki fałszu, ale nie
było ich tam. Byłam z nim całkowicie szczera. Wiedziałam, z kim się związałam.
Byłam gotowa jeździć za nim po całym świecie, byle spotkać się na pięć minut po
meczu. Zdawałam sobie sprawę, że związki z siatkarzami są niezwykle trudne, ale
to mnie nie odstraszało.
- Poczekaj kilka lat, a wbiję się
na miejsce obok Bieleckiego do kadry – zaśmiałam się. – Paweł już o to zadba.
- I miałabyś niby masować
wszystkich moich kolegów z drużyny? Włączenie z tymi najmłodszymi, którzy
zapewne zasilą nasze szeregi? Po moim trupie – stwierdził i pocałował mnie
mocno, przyciągając mnie do siebie. Oddałam pocałunek z taką samą pasją i
zachłannością, ciesząc się w duchu z jego zazdrości. Kiedy odsunął się ode
mnie, miałam urwany oddech i wypieki na policzkach. Patrzyłam intensywnie w
jego oczy, pragnąc w nich ujrzeć odbicie wszystkich swoich uczuć. I zobaczyłam.
- Zdecydowałaś się już na
uczelnię? –zapytał, z powrotem kładąc się obok mnie.
- Mogłabym powiedzieć, że nie, bo
jeszcze nic nie postanowiłam. Ale gdzieś podświadomie już wyobrażam sobie
siebie na AWF-ie we Wrocławiu – uśmiechnęłam się smutno.
Kolejna przeszkoda. Moje studia
oznaczają przeprowadzkę do Wrocławia. Nie dało się tego rozwiązać inaczej. Albo
zajmę miejsce w akademiku, albo wynajmę u kogoś pokój.
- Cieszę się – powiedział Michał.
Popatrzyłam na niego uważnie. Wpatrywał
się w nasze złączone dłonie, spoczywające na jego klatce piersiowej. Jego oczy
były odrobinę zasmucone, ale zupełnie szczere. Kiedy przeniósł wzrok na mnie,
wiedziałam, że i z tym sobie poradzimy.
Poradzą sobie, co nie? Chyba muszą ;) Miłego Sylwestra Wam wszystkim życzę! A sobie na nowy rok dodaję postanowienie, że wreszcie nadrobię te okropne zaległości na waszych blogach! Bo to aż wstyd...
Śliczny rozdział :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńHmmm... cóż. Jestem osobą, która uwielbia wszystkie romantyczności, jeśli nie ocierają się o jakąś taką, sama nie wiem, niezręczność? Jeśli coś jest strasznie wymyślne i nienaturalne jakoś ulatuje ze mnie cały "romantyczny" nastrój, mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się co prawda że Michał weźmie Sabinę do kina (bo, jak napisałaś, byłoby to zbyt zwyczajne jak na niego), ale nie pomyślałabym że będzie się aż tak gimnastykował. Żeby urządzać kolację na hali sportowej.
Wszystko zależy od człowieka, ja poczułabym się mega dziwnie i chyba jednak trochę niezręcznie na miejscu Sabiny - bo chociaż hala sportowe to miejsce, w którym zazwyczaj czuję się swobodnie i w którym mogłabym przebywać bez żadnego zażenowania, to w takiej sytuacji byłoby mi naprawdę DZIWNIE. Może po prostu dlatego, że hala kojarzy mi się z miejscem, gdzie jest pełno ludzi. Niby była pusta, ale ten pojedynczy stolik, w dodatku oświetlony... naprawdę czułabym się jak na świeczniku :D Absolutnie doceniam gest, w dodatku jeśli Sabina była zachwycona to tym bardziej <3 Osobiście ucieszyłoby mnie pewnie coś z mniejszą pompą, ale nie o mnie przecież tutaj chodzi :) Oczywiście nie zrozum tego jako jakiejś krytyki, absolutnie! Czasem po prostu stawiam się na miejscu bohaterki żeby bardziej "poczuć" wszystkie wydarzenia. A że to nie w moim stylu a tak się bawię... cóż, mój problem :D
Michał bardzo wspiera Sabinę, zresztą nie mniej niż ona jego. Myślę że ta para nie powinna na razie zajmować się tym, co będzie za pół roku, rok czy dwa. Na ten moment powinni cieszyć się tym, co mają. Tym, że mają siebie. Niech czerpią jak najwięcej z ich aktualnej relacji, to ich wzmocni. Jeśli przyjdą jakieś przeszkody (a studia Sabiny czy sukcesy sportowe Michała nie powinny się do nich kwalifikować) - poradzą sobie. Ale niech teraz o tym nie myślą, bo przegapią wszystkie te chwile, które jeszcze są beztroskie.
Od kilku rozdziałów mamy sielankę - a przynajmniej od tych kilku, które udało mi się dziś w końcu nadrobić :) Z jednej strony naprawdę nie chcę, żeby się kończyła (bo długo czekałam na to, aż między Sabiną a Kubiakiem dojdzie do decydującego momentu w ich relacji), ale z drugiej... nie pogardziłabym jakimś zwrotem akcji. Niekoniecznie złym, ale jakaś mała drama zawsze dobrze robi :D
Mam nadzieję że nie masz mi za złe mojej nieobecności; mimo że często nie przeczytam bieżącego rozdziału na czas albo po prostu go nie skomentuję wiedz, że prędzej czy później się pojawię. Gdybym postanowiła usunąć się z bloggera poinformowałabym wszystkie dziewczyny, których opowiadania czytam. Ale na razie nie zamierzam znikać. Po prostu czasem mam takie przestoje, za które Cię bardzo przepraszam (bo to może zdeprymować - mniej wyświetleń, zero komentarza od czytelniczki...).
Także tego - buziaki i do następnego! :*
Uwielbiam, gdy chłopak wystrzega się tego, co robią inni, dlatego charakter Kubiaka bardzo przypadł mi do gustu. Bo prawda jest taka, że do kina można iść z każdym. A nie dla każdego przygotuje się niespodzianki, nie każdemu zawiązuje się oczy i nie każdemu szykuje się kolację na środku boiska. A takie randki, jaką przygotował Michał, pamięta się na całe życie. Film w kinie niekoniecznie ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich razem<3 I zastanawiam się czy będę mieć kiedyś dość xD Raczej wątpliwe! Ale obawiam się, że za jakiś czas czekają nas problemy… Teraz jest pięknie, ale widmo rozstanie kroczy za nimi, nie odpuszcza i pewnie niedługo ich dopadnie. A wtedy niełatwo jest przewidzieć, co się stanie. Tym bardziej, że ich los leży w Twoich rękach, a Ty możesz wszystko :D Aż się tego boję!
Lecę dalej ;)