20 maja 2017

41.

Ze swojego miejsca na trybunach miałam naprawdę niezły widok na siatkarzy. Z przyjemnością patrzyłam na pracę ich mięśni, dopóki Damian nie podkablował mnie Kubiakowi. Miał szczęście, że Marta nie dała rady dzisiaj przyjechać, bo inaczej bym się odegrała. Michałowi wynagrodziłam wszystko pięknym uśmiechem, na co pokręcił głową z politowaniem i wrócił do rozgrzewki.
Gwizdek sędziego rozbrzmiał chwilę później. Siatkarze skupili się wokół trenera, a Ida dopiero wróciła na swoje miejsce. Zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem, ale widząc jej rozmarzoną twarz, zostawiłam wszelkie komentarze dla siebie. Skoro Ida była szczęśliwa, mogłam odetchnąć z ulgą i z powrotem zwrócić uwagę na boisko, gdzie już ustawiały się szóstki zespołów. Przewróciłam oczami, słysząc piski i krzyki, jakie rozległy się na hali, kiedy Michał wbiegał na parkiet. Nie uszło to jego uwadze. Złośliwy uśmieszek pojawił się na jego ustach, a potem puścił mi oczko. Nawet Ida roześmiała się, widząc moją minę, ale zignorowałam to i wyczekiwałam na pierwszy gwizdek tego meczu.
Po jednej i po drugiej stronie siatki była widoczna walka o każdą piłkę. Oba zespoły wiedziały, jaki mają cel i chciały zgarnąć całą pulę punktów. Po pierwszych dwóch setach to Jastrzębie było tego bliżej. Jednak atmosfera trzeciego seta była napięta od samego początku. Spięcia pod siatką, powłóczyste spojrzenia, prowokacje i to wszystko pod nosem sędziego, który nie reagował. Siatkarze zaczęli to wykorzystywać. W szczególności Michał, który zaczął się mocno denerwować, kiedy jego zespół nagle stracił rytm i został z tyłu, pozwalając wygrać seta Olsztynowi. Na przerwę zeszli niesamowicie zmęczeni i wkurzeni. To było widać w ich ruchach. Czwarty set był pokazem siły. Liderzy przejęli ciągnięcie gry na swoje barki, nadwyrężając przy tym własne siły. W pewnym momencie bardziej niż wynikiem meczu, zaczęłam się przejmować zdrowiem Michała, o którym on w tamtym zupełnie nie myślał. I miałam rację.
Dwa gramy za dużo agresji, trzy gramy za dużo lekkomyślności i skończyło się to tak, że Michała musieli znieść z boiska. On miał łzy wściekłości w oczach. A ja ze zmartwienia prawie wyszłam z siebie. Momentalnie znalazłam się na dole przy barierkach i nie przejmując się ochroniarzami, wbiegłam na płytę boiska, doskakując do lekarza i fizjoterapeuty, którzy zajmowali się kontuzjowanym Michałem.
- Co jest? – zapytałam na wydechu.
- Nie wygląda to dobrze – wymamrotał Paweł, patrząc najpierw na Michała, który przysłonił twarz ramieniem, a potem na mnie. – Opadł zbyt agresywnie na nogę, kolano nie wytrzymało…
Nie musiał mi więcej mówić, mogłam na własne oczy zobaczyć, jak poważnie wyglądała ta kontuzja. Przeniosłam wzrok na twarz Michała. Nadal zasłaniał się ramieniem. Miał szybki i urwany oddech. Podejrzewałam, że wcale nie było tak przez ból. Po prostu był wściekły. Na wszystkich w koło, bo nie chcieli mu dać spokoju, by mógł sam się wylizać ze swoich ran. No i nie pozwolili mu zostać na boisku, a byłam pewna, że gdyby sam o sobie decydował, to grałby dalej, nie przejmując się wcale kolanem. Postawił sobie za punkt honoru, by wygrać tę bitwę i nie dał rady. Czułam, że ciężko będzie mu się po tym pozbierać.
Doktor stwierdził, że nie ma na co czekać i najlepiej od razu zabrać Michała do szpitala. Przyjmujący nie odezwał się ani słowem odkąd zszedł z boiska, ciągle za to zasłaniał twarz. Nawet nie zareagował na moją obecność, choć przecież dobrze wiedział, że byłam obok niego. Nie powinnam się jednak dziwić. Zgarnęłam swoje rzeczy z trybun i zabrałam się razem z nimi. Michał może nie dał żadnego znaku, że chce, bym była przy nim, ale nie zamierzałam go teraz zostawiać samego. Jeśli on nie mógł być silny, to ktoś musiał być silny za niego, chociaż przez chwilę.
Ponad godzinę siedziałam na szpitalnym krześle, czekając aż zrobią siatkarzowi wszystkie potrzebne badania i będą mogli zdiagnozować, co dokładnie się stało. Damian zadzwonił, żeby mi przekazać, że wygrali ten mecz. Próbował też złapać Miśka, bo może w ten sposób by go choć trochę pocieszył. Wątpiłam w to. Słyszałam już o siatkarzach tak bardzo ambitnych, że nagła kontuzja całkowicie ich załamywała. Nie miałam pojęcia, czy Michał zaliczał się do tej grupy, ale jeśli tak, nie pozwolę mu się poddać, zrezygnować. Bo wiem, ile siatkówka dla niego znaczy, jak wiele dzięki niej osiągnął i nie chodzi mi tutaj o statuetki, medale czy inne tytuły mistrzowskie, bo to nie liczyło się aż tak bardzo. Siatkówka była jego latarnią, kiedy w całkowitej ciemności tracił obrany wcześniej kierunek. Dzięki niej jest sobą. I nie pozwolę mu się przekonać, kim będzie bez niej.
Paweł dołączył do mnie, najprawdopodobniej mając już dość depresyjnej atmosfery, jaką Michał roztaczał wokół siebie. Oparł łokcie na kolanach i przetarł oczy pięścią.
- To nie będzie łatwe – mruknął w końcu, wzdychając i opierając się o ścianę. – Przy dobrych wiatrach wyliże się przed końcem sezonu, ale nie mam pojęcia, co będzie z kadrą. Taka długa przerwa może go kosztować utratę formy. A w tym roku przecież są mistrzostwa…
- Nie pozwolę mu się poddać.
- On chyba już to zrobił.


Wtedy słowa Pawła przyjęłam z lekkim dystansem. Nie sądziłam, że Michał mógłby ot tak zrezygnować z walki o powrót na parkiet. Nie taki walczak jak on! Potrafił być liderem drużyny, wyciągał ją z najgłębszego bagna i pomagał wdrapać się na szczyt. A teraz sam zatapia się w błocie i nawet nie próbuje się ratować. Odpuścił sobie, choć myślałam, że to niemożliwe.
Życie z nim stało się naprawdę uciążliwe. Bez treningów nie widział celu w swoim życiu. Siatkówka wypełniała mu zwykle cały dzień, a teraz tego nie było. Siedział cały dzień na kanapie, wpatrując się bezmyślnym wzrokiem w telewizor i popijał jedno piwo za drugim. I na nic zdały się moje próby dotarcia do niego. Damian również nie pomógł. Swoich własnych rodziców wyrzucił za drzwi. Dla mnie zostawił ten przywilej, że mogłam przebywać w jego mieszkaniu. Ale czułam się tak, jakby jego tam nie było. Nie odzywał się do mnie, całkowicie ignorował moją obecność, wystawiał się na widok i milczał, nawet nie patrzył w moją stronę. To ja patrzyłam na niego. I nie mogłam uwierzyć, co się stało z tym człowiekiem, który jeszcze niedawno potrafił przygotować dla mnie randkę niespodziankę na jastrzębskiej hali, musząc się przy tym nieźle nagimnastykować. Gdzie ta siła, którą każdego dnia mogłam zobaczyć w jego oczach? Gdzie był mój Michał? Gdzie był siatkarz, którego kocham?
Właśnie. Nie mogłam już temu zaprzeczyć. Przez te kilka tygodni żyłam jak w bajce. Miałam momenty szczęścia, miałam też momenty załamania, ale zawsze mogłam liczyć na Kubiaka, który by mnie pocieszył, poklepał czule po plecach i zapewnił, że będzie lepiej. A teraz jego nie było, a ja naprawdę nie wiedziałam, co zrobić, by do mnie wrócił.
Wykorzystałam każdy pomysł. Próbowałam być wyrozumiała i ignorować jego ignorancję. Mówiłam sobie, że takie zachowanie jest normalne i na pewno mu wkrótce przejdzie. Ale mijał dzień za dniem, a on nadal gnił na kanapie, właściwie ciągle w tej samej pozycji. Gdybym raz nie została u niego na tyle długo, by się przekonać, że po dwudziestej drugiej poszedł się wykąpać do łazienki, a potem od razu do łóżka spać, to żyłabym w przekonaniu, że naprawdę się z tej przeklętej kanapy nie rusza. Byłam bezsilna, bo wszystkie moje słowa odbijały się od niego jak od ściany, miałam wrażenie, że w ogóle nie wysila się na tyle, by posłuchać, co mam mu do powiedzenia, a to bolało. Bolał mnie sam jego widok. Moje codzienne wizyty u niego były coraz krótsze. Wracałam do pustego domu, bo Damian w tym czasie miał trening, i płakałam z niemocy. Człowiek, którego kochałam, zniknął. Miałam tylko nadzieję, że nie na dobre.


- Płakałaś.
- Dzień dobry, Ida, ciebie również miło widzieć – sarknęłam, opadając na podłogę obok niej.
- Nie wiem, czy taki dobry – odpowiedziała, wpatrując się we mnie uważnie. – Nadal to samo? – zapytała łagodniej.
Nie odpowiedziałam, bo przez cały tydzień żaliłam się jej tyle razy, że w końcu zabrakło mi słów, by opisać to, jak się czuję. A Ida zrozumiała. Objęła mnie ramieniem w geście pocieszenia.
- Wizyta chłopaków też nic nie pomogła?
Wszyscy byli zaniepokojeni stanem Michała. Jego koledzy z drużyny bardzo dobrze wiedzieli, jak wygląda sytuacja i kryli Kubiaka przed trenerem, nie wspominając o tych pustych puszkach po piwie, które stawiał na podłodze. Byłam ciekawa, kto mu je kupował, skoro on był przykuty do kanapy przez cały dzień.
Nie było mnie przy tej rozmowie. Coraz rzadziej gościłam w mieszkaniu Michała, bo jeśli wcześniej miałam jeszcze jakąś nadzieję, że moje wizyty mu pomogą, tak teraz całkiem się jej wyzbyłam. Było tylko głębokie rozczarowanie i łzy.
- Nie wiem, jak mam cię pocieszyć, co ci doradzić. Obawiam się, że nie mogę nic zrobić.
Ja też się tego obawiałam.
- Ale nie możesz się poddać! Michał to najbardziej uparty człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałam, jeśli nie chciałby cię widzieć, to nie wpuściłby cię do mieszkania. Myślę, że on cię teraz potrzebuje bardziej niż możesz sobie to wyobrazić, ale nie potrafi tego okazać. Nie potrafi okazać niczego, bo świat zwalił mu się na głowę, a on próbuje się wydostać spod gruzów. Ale odgarnie kawałek i wszystko wali się po raz kolejny.
- I jak ja mam mu pomóc?
- Musisz pomóc mu odgarniać ten gruz. On od dołu, ty od góry. Wspólnymi siłami poradzicie sobie z tym.
- Chyba będę musiała użyć łopaty. Świat Michała był całkiem duży. Może trochę zająć, nim go spod niego wyciągnę – wymamrotałam.
- Ale zrobisz to. Nie ważne jak długo ci to zajmie. Bo ty to ty. A Michał to Michał.
- Dzięki, Ida – szepnęłam, kładąc głowę na jej ramieniu.
Co ja bym bez niej zrobiła?


Jeszcze tego samego dnia zebrałam całą pewność siebie i nadzieję, którą jakimś cudem obudziła we mnie Ida. Damian wyszedł na trening, a ja wyszłam chwilę później, kierując się do mieszkania Kubiaka. Nawet nie próbowałam pukać, bo i tak by to zignorował. Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka mieszkania. Michał znowu ślęczał przed telewizorem. Chwyciłam pilot i wyłączyłam go, czym zwróciłam na siebie jego uwagę. Po raz pierwszy od tygodnia na mnie spojrzał. To już i tak był sukces. Ale nie zamierzałam na tym poprzestać.
- Nie podoba mi się to, co ze sobą zrobiłeś. I nie zamierzam dłużej znosić twojego zachowania! Zamknąłeś się w sobie i nie robisz nic innego, jak tylko użalasz się nad sobą, zamiast walczyć o jak najszybsze odzyskanie pełnej sprawności! Myślisz, że te wszystkie piwa ci pomogą? Jesteś w wielkim błędzie, Michał. I jeśli szybko tego nie zrozumiesz, będziesz naprawdę żałował.
- Nie zamierzam niczego żałować.
Pierwsze słowa skierowane do mnie od tygodnia. Nie mogłam nie zauważyć chrypki w jego głosie. Brzmiał jak stary, schorowany człowiek, który bez nadziei spędza swoje ostatnie dni.
- A co w takim razie zamierzasz? Zestarzeć się na tej kanapie?! – uniosłam głos, pozwalając by przemawiał przeze mnie gniew, złość i cała bezradność.
- A co tobie do tego!? Jeśli będę chciał, to będę na niej siedział aż do śmierci. I nie musisz wcale znosić mojego zachowania. Nikt nie każe ci tego robić.
Po czym wziął pilot w dłonie, załączył telewizor i wymruczał pod nosem, że przecież wiem, gdzie są drzwi.
Coś w środku mnie zabolało tak bardzo, że zapomniałam, jak się oddycha. Powietrze nie chciało przejść przez moje ściśnięte gardło, a łzy zamazały mi pole widzenia. Ale nie chciałam rozkleić się przed nim, nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Choć i tak podejrzewałam, że wiedział, jak bardzo mnie zranił tym krótkim zdaniem. I chyba właśnie o to mu chodziło. Wolnym korkiem ruszyłam w stronę wyjścia. Nic tu po mnie. Nie potrafiłam pomóc Michałowi, tym bardziej, że on tej pomocy nie chciał.
Zatrzymałam się. Trzymałam już rękę na klamce, ale jeszcze raz odwróciłam się w stronę salonu. Siedział tam, wpatrzony w ekran. Nie wyglądał na zadowolonego, że w końcu się mnie pozbył. Nie wyglądał, jakby czuł cokolwiek oprócz swojej własnej straty. Nie przejmował się tym, co mówi, co robi, bo to kompletnie się dla niego nie liczyło. Ale liczyło się dla mnie, bo go kochałam.
Trzasnęłam drzwiami. I skierowałam się z powrotem ku Kubiakowi. Wyrwałam mu pilot z dłoni, ponownie wyłączając telewizor. Stanęłam przed nim, zacięcie patrząc w jego oczy.
- Nikt mi nie każe się tobą przejmować. Tak, masz rację! Nikt mi nie kazał, ale mimo wszystko właśnie to robię i robić będę! A wiesz dlaczego? Bo cię, durniu, kocham! I nie pozwolę ci się stoczyć na samo dno tylko i wyłącznie przez swoją głupotę! To koniec użalania się nad samym sobą. Jesteś siatkarzem, do cholery! Walcz o to, żeby wrócić na boisko. Walcz o samego siebie, bo bez siatkówki jesteś kimś kogo ja kompletnie nie znam. I chyba nie mam ochoty poznać – zakończyłam prawie szeptem, po czym nie patrząc na niego, odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam z mieszkania.

A jego wzrok na długo spoczął na drzwiach, za którymi zniknęła.


▪ ▪ ▪

Drama czas start? 
Świat po maturach wydaje się taki piękny. Mam nadzieję, że nadal taki będzie, jak dostanę wyniki. 

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się że Sabina się nie zraziła całkowicie zachowaniem Michała ;)
    Mam nadzieję , ze on też przejrzy na oczy ;D
    Super rozdział :)
    I trzymam kciuki żebyś była zadowolona z wyników ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No czo ten Michał robi? Mam nadzieję, że po tym co usłyszał, jakos się podniesie..
    Ooo tak, świat po maturach wydaje się być idealny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. totalne załamanie. mam nadzieje, że Misiek przeprosi Sabinę, albo sama przyjdzie do niego, mimo tego co powiedziała.
    to będą częściej rozdziały?
    buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spięłam tyłek do pisania. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak wena dopisze, to postaram się dodawać częściej ;*

      Usuń
  4. Jest! Wiem, że może jestem dziwna, ale bardzo mnie ucieszyło, że wreszcie mamy jakieś problemy. Sielanka jest super, ale do czasu albo w rzeczywistym życiu. W opowiadaniach coś musi się dziać i bardzo się cieszę, że wreszcie rzuciłaś bohaterom jakieś kłody pod nogi.
    Żałuję tylko, że to wszystko tak szybko się rozwija. Trochę brakowało mi rozwinięcia tego wątku z Michałem, który z dnia na dzień popada w coraz większą depresję. W jednym rozdziale mamy i wypadek, i jego kompletne załamanie. Brakuje mi troszkę tego przejścia między tymi dwoma wydarzeniami, żeby mocniej i wyraźniej poczuć to, co się w nim zmieniało.
    Ale bardzo zaciekawilaś mnie tym wątkiem. Zacieram już rączki na następne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra, jak już jebło to po całości xD Początek tego rozdziału nie wskazywał na takie jego zakończenie. Naprawdę nieźle się pozmieniało z powodu jednej kontuzji. Nigdy nie uprawiałam sportu i nie widziałam w nim jedynego sensu swojego życia, ale próbując wczuć się w sytuację takiej osoby chyba mogę powiedzieć że rozumiem, jak Michał się czuje. Nie będę oceniać jego apatii i zaniedbywania siebie, bo to raczej normalne zachowanie w takim wypadku. Każdy normalny człowiek przechodzi chwile załamania, najważniejsze jest to, żeby umieć się z nich wygrzebać. A od grzebania jest tu Sabina, między innymi. Ida w bardzo fajny, obrazowy sposób przedstawiła tą sytuację Sabinie. Ona powinna wzmacniać Miśka "od góry, od zewnątrz", a on sam znaleźć w sobie siłę, żeby zwalczać to bagienko "od dołu, od wewnątrz". Chciałabym, żeby Damian nie był w tym przypadku jednym z "kolegów z drużyny", tylko w jakiś inny sposób spróbował wpłynąć na Michała. Są sobie bliscy, a jeśli Sabina na razie nie potrafi nic zaradzić na problemy Michała, może Damian mógłby go sprowokować do podjęcia jakiś działań? Co jak co, ale o prowokacji siatkarze wiedzą całkiem sporo.
    Po połączeniu sił (której bohaterowie przecież mają naprawdę sporo) wszystko na pewno się ułoży, kontuzja może na dłuższą lub krótszą chwilę wykluczać gracza z meczu, ale nie z życia :)

    OdpowiedzUsuń