Ze swojego miejsca na trybunach
miałam naprawdę niezły widok na siatkarzy. Z przyjemnością patrzyłam na pracę
ich mięśni, dopóki Damian nie podkablował mnie Kubiakowi. Miał szczęście, że
Marta nie dała rady dzisiaj przyjechać, bo inaczej bym się odegrała. Michałowi
wynagrodziłam wszystko pięknym uśmiechem, na co pokręcił głową z politowaniem i
wrócił do rozgrzewki.
Gwizdek sędziego rozbrzmiał
chwilę później. Siatkarze skupili się wokół trenera, a Ida dopiero wróciła na
swoje miejsce. Zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem, ale widząc jej rozmarzoną
twarz, zostawiłam wszelkie komentarze dla siebie. Skoro Ida była szczęśliwa,
mogłam odetchnąć z ulgą i z powrotem zwrócić uwagę na boisko, gdzie już
ustawiały się szóstki zespołów. Przewróciłam oczami, słysząc piski i krzyki,
jakie rozległy się na hali, kiedy Michał wbiegał na parkiet. Nie uszło to jego
uwadze. Złośliwy uśmieszek pojawił się na jego ustach, a potem puścił mi oczko.
Nawet Ida roześmiała się, widząc moją minę, ale zignorowałam to i wyczekiwałam
na pierwszy gwizdek tego meczu.
Po jednej i po drugiej stronie
siatki była widoczna walka o każdą piłkę. Oba zespoły wiedziały, jaki mają cel
i chciały zgarnąć całą pulę punktów. Po pierwszych dwóch setach to Jastrzębie
było tego bliżej. Jednak atmosfera trzeciego seta była napięta od samego
początku. Spięcia pod siatką, powłóczyste spojrzenia, prowokacje i to wszystko
pod nosem sędziego, który nie reagował. Siatkarze zaczęli to wykorzystywać. W
szczególności Michał, który zaczął się mocno denerwować, kiedy jego zespół
nagle stracił rytm i został z tyłu, pozwalając wygrać seta Olsztynowi. Na
przerwę zeszli niesamowicie zmęczeni i wkurzeni. To było widać w ich ruchach.
Czwarty set był pokazem siły. Liderzy przejęli ciągnięcie gry na swoje barki,
nadwyrężając przy tym własne siły. W pewnym momencie bardziej niż wynikiem
meczu, zaczęłam się przejmować zdrowiem Michała, o którym on w tamtym zupełnie
nie myślał. I miałam rację.
Dwa gramy za dużo agresji, trzy
gramy za dużo lekkomyślności i skończyło się to tak, że Michała musieli znieść
z boiska. On miał łzy wściekłości w oczach. A ja ze zmartwienia prawie wyszłam
z siebie. Momentalnie znalazłam się na dole przy barierkach i nie przejmując
się ochroniarzami, wbiegłam na płytę boiska, doskakując do lekarza i
fizjoterapeuty, którzy zajmowali się kontuzjowanym Michałem.
- Co jest? – zapytałam na
wydechu.
- Nie wygląda to dobrze –
wymamrotał Paweł, patrząc najpierw na Michała, który przysłonił twarz
ramieniem, a potem na mnie. – Opadł zbyt agresywnie na nogę, kolano nie wytrzymało…
Nie musiał mi więcej mówić,
mogłam na własne oczy zobaczyć, jak poważnie wyglądała ta kontuzja. Przeniosłam
wzrok na twarz Michała. Nadal zasłaniał się ramieniem. Miał szybki i urwany
oddech. Podejrzewałam, że wcale nie było tak przez ból. Po prostu był wściekły.
Na wszystkich w koło, bo nie chcieli mu dać spokoju, by mógł sam się wylizać ze
swoich ran. No i nie pozwolili mu zostać na boisku, a byłam pewna, że gdyby sam
o sobie decydował, to grałby dalej, nie przejmując się wcale kolanem. Postawił
sobie za punkt honoru, by wygrać tę bitwę i nie dał rady. Czułam, że ciężko
będzie mu się po tym pozbierać.
Doktor stwierdził, że nie ma na
co czekać i najlepiej od razu zabrać Michała do szpitala. Przyjmujący nie
odezwał się ani słowem odkąd zszedł z boiska, ciągle za to zasłaniał twarz.
Nawet nie zareagował na moją obecność, choć przecież dobrze wiedział, że byłam
obok niego. Nie powinnam się jednak dziwić. Zgarnęłam swoje rzeczy z trybun i
zabrałam się razem z nimi. Michał może nie dał żadnego znaku, że chce, bym była
przy nim, ale nie zamierzałam go teraz zostawiać samego. Jeśli on nie mógł być
silny, to ktoś musiał być silny za niego, chociaż przez chwilę.
Ponad godzinę siedziałam na
szpitalnym krześle, czekając aż zrobią siatkarzowi wszystkie potrzebne badania
i będą mogli zdiagnozować, co dokładnie się stało. Damian zadzwonił, żeby mi
przekazać, że wygrali ten mecz. Próbował też złapać Miśka, bo może w ten sposób
by go choć trochę pocieszył. Wątpiłam w to. Słyszałam już o siatkarzach tak
bardzo ambitnych, że nagła kontuzja całkowicie ich załamywała. Nie miałam
pojęcia, czy Michał zaliczał się do tej grupy, ale jeśli tak, nie pozwolę mu
się poddać, zrezygnować. Bo wiem, ile siatkówka dla niego znaczy, jak wiele
dzięki niej osiągnął i nie chodzi mi tutaj o statuetki, medale czy inne tytuły
mistrzowskie, bo to nie liczyło się aż tak bardzo. Siatkówka była jego
latarnią, kiedy w całkowitej ciemności tracił obrany wcześniej kierunek. Dzięki
niej jest sobą. I nie pozwolę mu się przekonać, kim będzie bez niej.
Paweł dołączył do mnie,
najprawdopodobniej mając już dość depresyjnej atmosfery, jaką Michał roztaczał
wokół siebie. Oparł łokcie na kolanach i przetarł oczy pięścią.
- To nie będzie łatwe – mruknął w
końcu, wzdychając i opierając się o ścianę. – Przy dobrych wiatrach wyliże się
przed końcem sezonu, ale nie mam pojęcia, co będzie z kadrą. Taka długa przerwa
może go kosztować utratę formy. A w tym roku przecież są mistrzostwa…
- Nie pozwolę mu się poddać.
- On chyba już to zrobił.
▪
Wtedy słowa Pawła przyjęłam z
lekkim dystansem. Nie sądziłam, że Michał mógłby ot tak zrezygnować z walki o
powrót na parkiet. Nie taki walczak jak on! Potrafił być liderem drużyny,
wyciągał ją z najgłębszego bagna i pomagał wdrapać się na szczyt. A teraz sam
zatapia się w błocie i nawet nie próbuje się ratować. Odpuścił sobie, choć
myślałam, że to niemożliwe.
Życie z nim stało się naprawdę
uciążliwe. Bez treningów nie widział celu w swoim życiu. Siatkówka wypełniała
mu zwykle cały dzień, a teraz tego nie było. Siedział cały dzień na kanapie,
wpatrując się bezmyślnym wzrokiem w telewizor i popijał jedno piwo za drugim. I
na nic zdały się moje próby dotarcia do niego. Damian również nie pomógł.
Swoich własnych rodziców wyrzucił za drzwi. Dla mnie zostawił ten przywilej, że
mogłam przebywać w jego mieszkaniu. Ale czułam się tak, jakby jego tam nie
było. Nie odzywał się do mnie, całkowicie ignorował moją obecność, wystawiał
się na widok i milczał, nawet nie patrzył w moją stronę. To ja patrzyłam na
niego. I nie mogłam uwierzyć, co się stało z tym człowiekiem, który jeszcze
niedawno potrafił przygotować dla mnie randkę niespodziankę na jastrzębskiej
hali, musząc się przy tym nieźle nagimnastykować. Gdzie ta siła, którą każdego
dnia mogłam zobaczyć w jego oczach? Gdzie był mój Michał? Gdzie był siatkarz,
którego kocham?
Właśnie. Nie mogłam już temu
zaprzeczyć. Przez te kilka tygodni żyłam jak w bajce. Miałam momenty szczęścia,
miałam też momenty załamania, ale zawsze mogłam liczyć na Kubiaka, który by
mnie pocieszył, poklepał czule po plecach i zapewnił, że będzie lepiej. A teraz
jego nie było, a ja naprawdę nie wiedziałam, co zrobić, by do mnie wrócił.
Wykorzystałam każdy pomysł.
Próbowałam być wyrozumiała i ignorować jego ignorancję. Mówiłam sobie, że takie
zachowanie jest normalne i na pewno mu wkrótce przejdzie. Ale mijał dzień za
dniem, a on nadal gnił na kanapie, właściwie ciągle w tej samej pozycji. Gdybym
raz nie została u niego na tyle długo, by się przekonać, że po dwudziestej
drugiej poszedł się wykąpać do łazienki, a potem od razu do łóżka spać, to
żyłabym w przekonaniu, że naprawdę się z tej przeklętej kanapy nie rusza. Byłam
bezsilna, bo wszystkie moje słowa odbijały się od niego jak od ściany, miałam
wrażenie, że w ogóle nie wysila się na tyle, by posłuchać, co mam mu do powiedzenia,
a to bolało. Bolał mnie sam jego widok. Moje codzienne wizyty u niego były
coraz krótsze. Wracałam do pustego domu, bo Damian w tym czasie miał trening, i
płakałam z niemocy. Człowiek, którego kochałam, zniknął. Miałam tylko nadzieję,
że nie na dobre.
▪
- Płakałaś.
- Dzień dobry, Ida, ciebie
również miło widzieć – sarknęłam, opadając na podłogę obok niej.
- Nie wiem, czy taki dobry –
odpowiedziała, wpatrując się we mnie uważnie. – Nadal to samo? – zapytała
łagodniej.
Nie odpowiedziałam, bo przez cały
tydzień żaliłam się jej tyle razy, że w końcu zabrakło mi słów, by opisać to,
jak się czuję. A Ida zrozumiała. Objęła mnie ramieniem w geście pocieszenia.
- Wizyta chłopaków też nic nie
pomogła?
Wszyscy byli zaniepokojeni stanem
Michała. Jego koledzy z drużyny bardzo dobrze wiedzieli, jak wygląda sytuacja i
kryli Kubiaka przed trenerem, nie wspominając o tych pustych puszkach po piwie,
które stawiał na podłodze. Byłam ciekawa, kto mu je kupował, skoro on był
przykuty do kanapy przez cały dzień.
Nie było mnie przy tej rozmowie.
Coraz rzadziej gościłam w mieszkaniu Michała, bo jeśli wcześniej miałam jeszcze
jakąś nadzieję, że moje wizyty mu pomogą, tak teraz całkiem się jej wyzbyłam.
Było tylko głębokie rozczarowanie i łzy.
- Nie wiem, jak mam cię pocieszyć,
co ci doradzić. Obawiam się, że nie mogę nic zrobić.
Ja też się tego obawiałam.
- Ale nie możesz się poddać! Michał
to najbardziej uparty człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałam, jeśli nie
chciałby cię widzieć, to nie wpuściłby cię do mieszkania. Myślę, że on cię
teraz potrzebuje bardziej niż możesz sobie to wyobrazić, ale nie potrafi tego
okazać. Nie potrafi okazać niczego, bo świat zwalił mu się na głowę, a on próbuje
się wydostać spod gruzów. Ale odgarnie kawałek i wszystko wali się po raz
kolejny.
- I jak ja mam mu pomóc?
- Musisz pomóc mu odgarniać ten
gruz. On od dołu, ty od góry. Wspólnymi siłami poradzicie sobie z tym.
- Chyba będę musiała użyć łopaty.
Świat Michała był całkiem duży. Może trochę zająć, nim go spod niego wyciągnę –
wymamrotałam.
- Ale zrobisz to. Nie ważne jak
długo ci to zajmie. Bo ty to ty. A Michał to Michał.
- Dzięki, Ida – szepnęłam, kładąc
głowę na jej ramieniu.
Co ja bym bez niej zrobiła?
▪
Jeszcze tego samego dnia zebrałam
całą pewność siebie i nadzieję, którą jakimś cudem obudziła we mnie Ida. Damian
wyszedł na trening, a ja wyszłam chwilę później, kierując się do mieszkania
Kubiaka. Nawet nie próbowałam pukać, bo i tak by to zignorował. Pociągnęłam za
klamkę i weszłam do środka mieszkania. Michał znowu ślęczał przed telewizorem.
Chwyciłam pilot i wyłączyłam go, czym zwróciłam na siebie jego uwagę. Po raz pierwszy
od tygodnia na mnie spojrzał. To już i tak był sukces. Ale nie zamierzałam na
tym poprzestać.
- Nie podoba mi się to, co ze
sobą zrobiłeś. I nie zamierzam dłużej znosić twojego zachowania! Zamknąłeś się
w sobie i nie robisz nic innego, jak tylko użalasz się nad sobą, zamiast
walczyć o jak najszybsze odzyskanie pełnej sprawności! Myślisz, że te wszystkie
piwa ci pomogą? Jesteś w wielkim błędzie, Michał. I jeśli szybko tego nie
zrozumiesz, będziesz naprawdę żałował.
- Nie zamierzam niczego żałować.
Pierwsze słowa skierowane do mnie
od tygodnia. Nie mogłam nie zauważyć chrypki w jego głosie. Brzmiał jak stary,
schorowany człowiek, który bez nadziei spędza swoje ostatnie dni.
- A co w takim razie zamierzasz?
Zestarzeć się na tej kanapie?! – uniosłam głos, pozwalając by przemawiał przeze
mnie gniew, złość i cała bezradność.
- A co tobie do tego!? Jeśli będę
chciał, to będę na niej siedział aż do śmierci. I nie musisz wcale znosić
mojego zachowania. Nikt nie każe ci tego robić.
Po czym wziął pilot w dłonie,
załączył telewizor i wymruczał pod nosem, że przecież wiem, gdzie są drzwi.
Coś w środku mnie zabolało tak
bardzo, że zapomniałam, jak się oddycha. Powietrze nie chciało przejść przez
moje ściśnięte gardło, a łzy zamazały mi pole widzenia. Ale nie chciałam
rozkleić się przed nim, nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Choć i tak
podejrzewałam, że wiedział, jak bardzo mnie zranił tym krótkim zdaniem. I chyba
właśnie o to mu chodziło. Wolnym korkiem ruszyłam w stronę wyjścia. Nic tu po
mnie. Nie potrafiłam pomóc Michałowi, tym bardziej, że on tej pomocy nie
chciał.
Zatrzymałam się. Trzymałam już
rękę na klamce, ale jeszcze raz odwróciłam się w stronę salonu. Siedział tam,
wpatrzony w ekran. Nie wyglądał na zadowolonego, że w końcu się mnie pozbył.
Nie wyglądał, jakby czuł cokolwiek oprócz swojej własnej straty. Nie przejmował
się tym, co mówi, co robi, bo to kompletnie się dla niego nie liczyło. Ale
liczyło się dla mnie, bo go kochałam.
Trzasnęłam drzwiami. I
skierowałam się z powrotem ku Kubiakowi. Wyrwałam mu pilot z dłoni, ponownie
wyłączając telewizor. Stanęłam przed nim, zacięcie patrząc w jego oczy.
- Nikt mi nie każe się tobą
przejmować. Tak, masz rację! Nikt mi nie kazał, ale mimo wszystko właśnie to
robię i robić będę! A wiesz dlaczego? Bo cię, durniu, kocham! I nie pozwolę ci
się stoczyć na samo dno tylko i wyłącznie przez swoją głupotę! To koniec
użalania się nad samym sobą. Jesteś siatkarzem, do cholery! Walcz o to, żeby
wrócić na boisko. Walcz o samego siebie, bo bez siatkówki jesteś kimś kogo ja
kompletnie nie znam. I chyba nie mam ochoty poznać – zakończyłam prawie
szeptem, po czym nie patrząc na niego, odwróciłam się na pięcie i szybko
wyszłam z mieszkania.
A jego wzrok na długo spoczął na drzwiach, za którymi zniknęła.
▪ ▪ ▪
Drama czas start?
Świat po maturach wydaje się taki piękny. Mam nadzieję, że nadal taki będzie, jak dostanę wyniki.
Podoba mi się że Sabina się nie zraziła całkowicie zachowaniem Michała ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , ze on też przejrzy na oczy ;D
Super rozdział :)
I trzymam kciuki żebyś była zadowolona z wyników ;*
No czo ten Michał robi? Mam nadzieję, że po tym co usłyszał, jakos się podniesie..
OdpowiedzUsuńOoo tak, świat po maturach wydaje się być idealny! :D
totalne załamanie. mam nadzieje, że Misiek przeprosi Sabinę, albo sama przyjdzie do niego, mimo tego co powiedziała.
OdpowiedzUsuńto będą częściej rozdziały?
buźka
Spięłam tyłek do pisania. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak wena dopisze, to postaram się dodawać częściej ;*
UsuńJest! Wiem, że może jestem dziwna, ale bardzo mnie ucieszyło, że wreszcie mamy jakieś problemy. Sielanka jest super, ale do czasu albo w rzeczywistym życiu. W opowiadaniach coś musi się dziać i bardzo się cieszę, że wreszcie rzuciłaś bohaterom jakieś kłody pod nogi.
OdpowiedzUsuńŻałuję tylko, że to wszystko tak szybko się rozwija. Trochę brakowało mi rozwinięcia tego wątku z Michałem, który z dnia na dzień popada w coraz większą depresję. W jednym rozdziale mamy i wypadek, i jego kompletne załamanie. Brakuje mi troszkę tego przejścia między tymi dwoma wydarzeniami, żeby mocniej i wyraźniej poczuć to, co się w nim zmieniało.
Ale bardzo zaciekawilaś mnie tym wątkiem. Zacieram już rączki na następne rozdziały <3
No dobra, jak już jebło to po całości xD Początek tego rozdziału nie wskazywał na takie jego zakończenie. Naprawdę nieźle się pozmieniało z powodu jednej kontuzji. Nigdy nie uprawiałam sportu i nie widziałam w nim jedynego sensu swojego życia, ale próbując wczuć się w sytuację takiej osoby chyba mogę powiedzieć że rozumiem, jak Michał się czuje. Nie będę oceniać jego apatii i zaniedbywania siebie, bo to raczej normalne zachowanie w takim wypadku. Każdy normalny człowiek przechodzi chwile załamania, najważniejsze jest to, żeby umieć się z nich wygrzebać. A od grzebania jest tu Sabina, między innymi. Ida w bardzo fajny, obrazowy sposób przedstawiła tą sytuację Sabinie. Ona powinna wzmacniać Miśka "od góry, od zewnątrz", a on sam znaleźć w sobie siłę, żeby zwalczać to bagienko "od dołu, od wewnątrz". Chciałabym, żeby Damian nie był w tym przypadku jednym z "kolegów z drużyny", tylko w jakiś inny sposób spróbował wpłynąć na Michała. Są sobie bliscy, a jeśli Sabina na razie nie potrafi nic zaradzić na problemy Michała, może Damian mógłby go sprowokować do podjęcia jakiś działań? Co jak co, ale o prowokacji siatkarze wiedzą całkiem sporo.
OdpowiedzUsuńPo połączeniu sił (której bohaterowie przecież mają naprawdę sporo) wszystko na pewno się ułoży, kontuzja może na dłuższą lub krótszą chwilę wykluczać gracza z meczu, ale nie z życia :)