17 czerwca 2017

43.

Cały dzień zastanawiałam się, co zrobić. Pójść do Michała, czy nie pójść? Chyba jednak pójść. Tylko co potem? Zachowywać się jak gdyby nigdy nic, być obojętną, czy może uświadomić mu, że boleśnie zgniótł moje serce i ono potrzebuje chwili, zanim wróci do pełnej sprawności?
Wszystko to było głupie. Ja byłam głupia. Bawiłam się w jakieś podchody, zamiast wygarnąć Miśkowi, co mi leży na sercu i mieć to z głowy. Co on z tym zrobi, to już jego problem. Nie oczekuję od niego niczego więcej ponad to, żeby wrócił mój Michał. Ten, w którym się zakochałam. Ten, który był dla mnie tak bardzo wyrozumiały, cierpliwy i kochany. To jego potrzebowałam. Jego kochałam, o czym zresztą został poinformowany, ale pewnie nawet to do niego nie dotarło. Uśmiechnęłam się krzywo, wstając w końcu z łóżka, na którym wylegiwałam się już stanowczo zbyt długo. Miałam jasny plan: pójdę do Michała, sprawdzę czy żyję, a potem wrócę i zajmę się stosem zeszytów, który niewiadomo kiedy wyrósł na moim biurku. Ostatnio nie miałam do tego głowy.
Ale jak to zwykle bywa;  z mojego planu nic nie wyszło.
Weszłam do mieszkania Michała, wcześniej oczywiście pukając i zastałam go zaraz przy drzwiach, kiedy wkładał kurtkę i siłował się z butem, którego nie potrafił założyć, mając usztywnioną nogę w kolanie i przez to ograniczone ruchy. Parsknęłam cichym śmiechem, nie potrafiąc się powstrzymać, bo wyglądał naprawdę komicznie.
- Cześć – powiedziałam nieco skrępowana jego wzrokiem, który ciągle badał moją twarz. Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić i jak się zachować, skoro Michał najwyraźniej gdzieś wychodził. – Pomogę ci – rzuciłam, widząc, że nadal nie radzi sobie z tym butem.
- Sabina…
Chciałabym umieć panować nad reakcjami swojego ciała. Ale to było niemożliwe, kiedy on zwracał się do mnie takim szorstkim od emocji tonem, dodatkowo wypowiadając moje imię. Nie potrafiłam powstrzymać widocznego drżenia rąk.
Poczułam jego dłonie na policzkach. Poczułam, jak unosi moją twarz ku górze, bym na niego spojrzała. Poczułam jego ciepło, które przepływało na mnie, kojącymi falami. Poczułam się jak w domu. W końcu.
Sama nie wiedziałam, kto pierwszy się ruszył. Czy to ja wstałam pierwsza, a on zaraz za mną, czy na odwrót. Ale sekundę później staliśmy naprzeciw siebie, wpatrując się w swoje oczy. Kolejną sekundę później, przytulałam się do niego ze wszystkich sił. I to naprawdę było jak powrót do domu. Tęskniłam za bezpieczeństwem, jakie roztaczały jego ramiona, zaciśnięte na mojej tali. Tęskniłam za biciem jego serca, które wyznaczało rytm również mojemu sercu. Teraz mogłam tylko chłonąć na zapas to wspaniałe uczucie bycia przy nim, razem z nim, choć wiedziałam, że szczęściem nie można się nasycić.
- Pojedziesz ze mną? – zapytał w pewnym momencie, ciągle trzymając mnie w ramionach.
- Gdzie?
- Mam sesję z Pawłem. Ma sprawdzić, jak się miewa moje kolano i zadać mi już jakieś ćwiczenia.
Zgodziłam się. Pomogłam Michałowi na klatce schodowej, bo potrzebował oparcia przy schodzeniu ze schodów. Zapakowałam go do samochodu, stukając się znacząco w czoło, kiedy chciał usiąść na miejscu kierowcy. Oddał mi kluczyki, choć zrobił to raczej niechętnie i pozwolił się zawieźć na miejsce.
Paweł uniósł brwi w geście zaskoczenia, kiedy zobaczył mnie wchodzącą do jego prywatnego gabinetu zaraz za Michałem. Wzruszyłam ramionami, przekazując mu tym samym, że sama nie wiedziałam, co tam robiłam. Bo nie wiedziałam. Michał nie powiedział mi, dlaczego chciałby, bym jechała z nim. Mogło mu chodzić tylko o pomoc w dotarciu na miejsce, bo wątpiłam, że dałby radę prowadzić samochód. A może chciał mojego wsparcia? Może potrzebował kogoś, kto w razie czegoś nie pozwoli mu się z powrotem zanurzyć w to bagno, z którego ledwo się wygrzebał?
Usiadłam sobie na krześle pod ścianą, starając się nie przeszkadzać. Nie przysłuchiwałam się rozmowie Pawła i Michała. Raczej zatopiłam się we własnych myślach, choć gdyby ktoś zapytał mnie, o czym tak w duchu rozprawiałam, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Po prostu odpłynęłam ku głębokim toniom, zagłuszając wszystkie bodźce i to tak skutecznie, że Paweł musiał mi dwa razy strzelić palcami przed oczami, bym się ocknęła z tego dziwnego letargu.
- Żyjesz? – zapytał dla pewności rozbawiony.
- Tak, ale jestem w stanie przedagonalnym – rzuciłam ze śmiechem, rozglądając się w poszukiwaniu Michała.
- Poszedł się przebrać – wyjaśnił, odgadując, o czym myślałam. – Stało się coś?
Przysiadł na krześle obok i przez chwilę mi się przyglądał, ale odpuścił i zawiesił wzrok na tej samej ścianie, co ja.
- Chyba nie.
- Chyba?
Wzruszyłam ramionami.
- Sama nie wiem. Myślę, że wszystko zaczyna wracać do normy.
- Wszystko może i wraca do normy, ale ty do niej nie wracasz. No więc, co jest?
- Chodzi o Michała – uśmiechnęłam się smutno. – Troszkę pokrzyczałam na niego, on troszkę pokrzyczał na mnie i został po tym jakiś niesmak.
- Bardziej u ciebie został niesmak. – Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc. – To widać. Michał daje ci dystans, którego potrzebujesz, nie chce cię naciskać, bo pewnie czuje się winny. Pytanie do czego ci ten dystans potrzebny.
- Zranił mnie. Pewnie niechcący, ale to zrobił. I nie potrafię wymazać tych słów ot tak, choć wiem, że powinnam przestać się tym w kółko zadręczać.
- Powinnaś, czy nie powinnaś, jak dla mnie jedynym wyjściem jest z nim pogadać. Niech chociaż chłop wie, za co ma przerąbane. Sam się przecież nie domyśli. Nie oczekuj od niego zbyt wiele – mrugnął do mnie, a potem zasiadł za swoim biurkiem, porządkując jakieś papiery.
- Jesteś pewny, że nie masz też tytułu psychologa? – zaśmiałam się.
- Nie. Ale pomyślę nad tym, bo ostatnio wszystkim rad udzielam – marszczył brwi, myśląc nad czymś. – Szewc bez butów chodzi? Tak to było?
- To teraz zmiana ról. Ja jestem psychologiem, a ty moim pacjentem. Spowiadaj się – rzuciłam lekko.
- Nie ma o czym gadać. Po prostu rozdaję wszystkim rady dotyczące miłości i związków, a jakoś sam w tej dziedzinie życia nie jestem zbyt aktywny – zamilkł na chwilę. – Powiedz mi gdzie znaleźć ideał?
- Szukasz ideału? Cóż, jego znalezienie może się okazać nieco czasochłonne lub niemożliwe, zależy jak na to spojrzysz – zaśmiałam się. – Ale rozglądaj się. Na kobietę swojego życia możesz się natknąć wszędzie. Przykładem jest Damian. Sam wiesz, że on skarpetki do pary znaleźć nie potrafi, a tu proszę! Przygruchał sobie Martę i są razem szczęśliwi.
- Muszę się zgłosić do Łasko. Może ma jeszcze jakieś znajome żony na stanie.
Michał pokazał się na horyzoncie, więc wstałam i zebrałam swoje rzeczy, gotowa do wyjścia.
- Szukaj, a znajdziesz. To niemożliwe, żeby wszystkie ideały już wyszły –puściłam mu oczko.
- Jedynym ideałem jesteś ty – zwrócił się do mnie Michał. – I sorry Pawcio, ale ona jest zajęta.
Paweł uniósł dłonie w geście poddania, patrząc przy tym na mnie znacząco. Zarumieniłam się lekko, nie wiedząc jak niby mam interpretować zachowanie Kubiaka. Chyba jeszcze nie znalazł się taki, który by go zrozumiał. Pokręciłam głową i ruszyłam do wyjścia. Zatrzymał mnie Kubiak, wołając moje imię. Zatrzymałam się, czekając aż zrówna ze mną krok.
- Przejdziemy się? – wskazał głową w stronę parku po drugiej stronie drogi.
Podeszłam do tego pomysłu sceptycznie, patrząc wymownie na jego nogę, ale machnął na to ręką, stwierdzając, że spacer go nie zabije. Wobec tego wzruszyłam jedynie ramionami i ruszyłam wolnym krokiem tak, by Michał mógł nadążyć.
Spacerowaliśmy w ciszy. Rozglądałam się w koło, chłonąc piękny, zimowy krajobraz. A Michał sprawiał wrażenie zamyślonego. Nie odzywaliśmy się do siebie, po prostu byliśmy obok. Cisza mimo wszystko nie była napięta, co przyjęłam z ulgą, bo gdyby tak nie było, to nie wytrzymałabym.
- Zawracamy? – zapytał Kubiak. Skinęłam głową.
I ruszyliśmy z powrotem. I znów między nami panowała cisza. W pewnym momencie Michał złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki. Nie opierałam się, nawet wtedy, kiedy nadal trzymał moją dłoń w swojej i odruchowo gładził jej wierzch kciukiem.
- Słyszałem twoją rozmowę z Pawłem – zaczął, nie zawracając sobie głowy jakimś wstępem. Może to i dobrze.
Nie zareagowałam na jego słowa. Czekałam na to, co jeszcze powie.
- Przepraszam cię. Nie tylko za te słowa, ale za całą tę sytuację, bo zachowywałem się jak wzorcowy dupek. Nie miałem prawa tak cię traktować tylko dlatego, że zostałem kontuzjowany. To cholernie marna wymówka. Ucierpiało moje kolano, a nie mózg, choć wydawać by się mogło inaczej.
Przerwał. Westchnął głęboko i zwrócił twarz w moją stronę.
- Te słowa… Chciałem cię zranić. W tamtym momencie po prostu chciałem zostać sam za wszelką cenę, bo nie mogłem znieść prawdy, którą podsuwałaś mi pod nos.
W ciszy analizowałam jego słowa, wpatrując się w śnieg rozdeptywany przez przechodniów. Moje serce, a raczej jego część, było takim właśnie płatkiem świeżego puchu, a obcasem buta były słowa Michała. Rozdeptanego płatka nie dało się już naprawić, ale po jakimś czasie zniknął po nim ślad, kiedy został przykryty przez kolejną białą warstwę. I tak było też ze mną. Nadal miałam przed oczami ten rozdeptany płat, ale wkrótce zniknie po nim ślad.
- Udało ci się. Ale tylko na chwilę. Bo to by mnie nie powstrzymało.
- I właśnie dzięki temu w końcu zobaczyłem, co tak usilnie starałaś mi się pokazać. Zobaczyłem jakim kretynem byłem. I nie mogłem uwierzyć, że ktokolwiek był w stanie ze mną wytrzymać, że i tak do mnie przychodziłaś.
- Ktoś musiał cię pilnować – zaśmiałam się lekko.
- I to znowu byłaś ty. Znowu to ty sprowadziłaś mnie na dobrą stronę, kiedy chwiałem się na krawędzi.
Patrzył mi prosto w oczy, wypowiadając te słowa. A ja poczułam, jak jakieś dotąd niewyczuwalne pęta w końcu się rozluźniają, a moje serce w końcu może normalnie pracować.

Atmosfera między nami się rozluźniła. Mogłam śmiało przyznać, że było dokładnie tak, jak wcześniej. Ale przyznawałam to z dość krzywym uśmiechem. Bo myślałam, że coś się zmieni.
- Sabina? – Michał zatrzymał mnie, kiedy miałam wchodzić do swojego mieszkania. Odwróciłam się w jego stronę.
- Twoja studniówka jest za tydzień, tak? – zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. – Jeśli nadal chcesz, z przyjemnością pójdę z tobą – uśmiechnął się do mnie tak uroczo, że nawet, gdybym już umówiła się z kimś innym, to odwołałabym to w cholerę dla tego uśmiechu.
Naprawdę się ucieszyłam. Gdybym tylko mogła, wskoczyłabym na niego, przytulając z całej siły, ale z uwagi na jego nogę musiałam zachować ostrożność. I tak się do niego przytuliłam, zapewniając, że to oczywiste, że nadal chcę, by poszedł ze mną. Pocałował mnie krótko i rozstaliśmy się.
Oboje w dobrych humorach. Oboje z uśmiechem na ustach. Oboje z wiarą, że wszystko zaczyna się na nowo układać i nadzieją, że już nigdy nie będziemy musieli przez nic podobnego przechodzić.

Żyłam w błogim spokoju. Ale tylko do piątkowego poranka, kiedy to w szkole Ida zaatakowała mnie informacjami na temat tego, na kiedy umówiła nas obie do kosmetyczki, na którą do fryzjera, a na którą do salonu piękności. Patrzyłam na nią wielkimi oczami, bo zwyczajnie nie myślałam o takich rzeczach. Po co mam iść do salonu piękności? Przecież ja tam w ogóle nie pasowałam. Ale moja przyjaciółka nie ustępowała.
- Michał został już powiadomiony, że dzisiaj dla niego czasu nie znajdziesz. No i obiecał nas odebrać. Mamy tylko zadzwonić, jak skończymy. Nie masz nic do gadania – uśmiechnęła się szeroko.
Miałam ochotę uderzyć głową w ścianę, ale akurat była cztery metry ode mnie. Westchnęłam więc jedynie i pozwoliłam Idzie przejąć całkowite dowodzenia nad naszymi przedstudniówkowymi planami. Gdyby to ode mnie zleżało, żadnych planów by nie było.
- No już, głowa do góry! Będzie cudownie!
 Ekscytacja Idy była wielka. Moja wręcz przeciwnie, no ale raz kozie śmierć, prawda?
Dlatego też zaraz po lekcjach zmierzałam do domu szybkim tempem, by zdążyć chociaż zjeść obiad, zanim rozświergotana przyjaciółka mnie wyrwie na te szaleńcze zabiegi upiększające. Musiałam mieć siły, by walczyć z terrorem.
W końcu nadeszła ta chwila. Choćby się zapierała rękami i nogami, Ida zrobiłaby wszystko, bym z nią poszła. A w gruncie rzeczy, może od czas do czasu warto by było zadbać o cerę, paznokcie, włosy? Na co dzień nie miałam na to czasu, a jak już miałam okazję, to wydziwiałam. Czasami nie potrafiłam dostrzec logiki w swoim zachowaniu.
Poddałam się delikatnym dłoniom pani od masażu, leżąc z maseczką na twarzy na stole. Ida była zaraz obok i słyszałam jak debatuje ze swoją masażystką. Ja leżałam w ciszy, relaksując się również przez wyłączenie umysłu.
- Sabina też będzie kiedyś tak masować. Niestety nie mnie, ale za to siatkarzy! Widzi pani, jaka ambitna mi się przyjaciółka trafiła! Ale ma fory. Już teraz ma zapewnione miejsce w Jastrzębskim – słuchania rozmów o mnie nigdy dość.
- Jastrzębskim Węglu? A czy tam czasem nie gra taki chłopak… Zapomniałam, jak się nazywa. Ale jak na niego patrzę, to słowo daję, dech zapiera!
I tak nawijała dalej o tym swoim ulubionym siatkarzu z Jastrzębskiego, a ja w myślach próbowałam dopasować twarz do opisu. Nie mogłam trafić. Ale w końcu chyba mi się to udało. Parsknęłam śmiechem.
- Nie mówi pani czasem o Kubiaku? – zapytałam ciekawie, a Ida spojrzała na mnie uważnie.
- Kubiak? Tak! Michał Kubiak! Właśnie o niego mi chodzi! – wykrzyknęła, dziękując mi za przypomnienie. – Mówię wam dziewczyny, mieć takiego męża… Ale przecież oni nie zwracają uwagi na takie szare myszki jak my, wierne fanki.
Spojrzałyśmy na siebie z Idą, po czym z trudem zapanowałyśmy nad wybuchem śmiechu. Naprawdę, chyba wolałam nie tłumaczyć masażystce Idy, że siatkarze to nie gwiazdy i nie patrzą na swoich kibiców, jak na jakiś gorszy gatunek. Nie miałam na to siły. Ale za to chciałabym zobaczyć minę Michała, kiedy powiem mu, że ma nową wielbicielkę. Zatarłam ręce, nie mogąc się tego doczekać. Oczywiście czysto metaforycznie, wolałam nie używać dłoni, odkąd przeszły całkowitą odnowę. Wiecie, bałam się, że je zepsuję, czy coś.
I chociaż nie byłam przekonana do całego tego babskiego wypadu w poszukiwaniu zgubionej piękności, tak wychodziłam stamtąd bogatsza o wiedzę, jak dbać o siebie.
Czasem niewiele trzeba, by coś zniszczyć. Ale czasem równie niewiele trzeba, by to naprawić.
Zadzwoniłyśmy po Michała, kiedy już pożegnałyśmy się z całym personelem. Ida potrafiła zjednać sobie ludzi, a że byłyśmy ostatnimi klientkami, to wszyscy skupili się wokół nas. Zapłaciłyśmy majątek, ale chyba warto było. Albo dopiero będzie to coś warte. Studniówka dopiero jutro.
Znajomy samochód zatrzymał się obok nas, więc załadowałyśmy się do środka razem z tymi wszystkimi torebeczkami z próbkami kosmetyków, pilingów, toników, maseczek i innych takich, którymi obdarowali nas na wyjściu.
- Puść babę samą gdziekolwiek, a wróci z torbami – skwitował to Michał.
Walnęłam go łokciem z głośnym ‘Ej!’, a on tylko zaśmiał się i ruszył w stronę osiedla Idy.
Byłam strasznie zmęczona. Ale również zrelaksowana. Czułam się jak nowo narodzona, ale potrzebowałam snu. Nawet nie wiedziałam, że zasnęłam, dopóki nie poczułam jakichś wstrząsów, które mnie obudziły. Nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem, ale chwilę później wszystko stało się jasne. Wystarczyło tylko odwrócić głowę w bok, by oderwać twarz od michałowej piersi. Niósł mnie do mieszkania. Razem z tymi wszystkimi tobołami. To się nazywa kochający mężczyzna! Oh…
Choć Kubiak zauważył, że już nie śpię, odstawił mnie dopiero w pokoju, dając surowy przykaz, że mam zaraz iść spać. Zasalutowałam, pocałowałam go na pożegnanie i wyrzuciłam za drzwi.




Już koniec dramy? Czuję się sobą zawiedziona. Dlaczego ja ich nie skłóciłam? 
 A już w następnym to, na co wszyscy czekacie od kilkunastu rozdziałów! XD

Czytacie? Dajcie znać, bo poza kilkoma stałymi czytelnikami (których z tego miejsca pragnę serdecznie pozdrowić i podziękować za komentowanie każdego rozdziału!) nie wiem, czy ktoś tu jeszcze jest. Zbytnio bym się nie zdziwiła. Rozwlec jedno opowiadanie na dwa lata to tylko ja potrafię.

9 komentarzy:

  1. Standardowo jest genialnie. Komentarz tu, gwiazdka na wattpadzie. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że czytamy. I czekamy na rozdziały. Super, że w końcu się pogodzili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że czytam! Czekam przez 14 dni aż pojawi się rozdział. U mnie już od niemal roku cisza, ale zbliża się przełom.

    Pozdrawiam, MegR

    OdpowiedzUsuń
  4. Och jak ja kocham twoje opowiadania! 💖 lecz równe mocno nienawidzę Cię za dodawanie jednego rozdziału na 2 tygodnie potrzebuje WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo super ! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Z rodzialu na rozdzial coraz lepszy jest ten blog<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super blog! Znalazłam go niedawno i bum! Przyczytałam i jest zarąbisty! Kooocham! <3 czekam z niecierpliwością na następny! :D Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogromnie podobał mi się ten tekst, że zmiana w zachowaniu Michała i powrót starego Michała, to dla Sabiny coś jak powrót do domu. Cudowne porównanie! <3

    "Gdybym tylko mogła, wskoczyłabym na niego" - wyjdę na zboczucha, jak powiem, że dwuznacznie mi się to skojarzyło? xD

    "Zasalutowałam, pocałowałam go na pożegnanie i wyrzuciłam za drzwi" - nie ma to jak zakończenie rozdziału z przytupem;D Bardzo podobało mi się to zdanie :D

    A odnośnie czytania, to chyba nie muszę mówić, że nadal z Tobą jestem;) Z różną częstotliwością czytania, ale jestem.
    A jeśli chodzi o dramę, to też trochę żałuję, że to wszystko tak szybko się rozwiązało. Ale z drugiej strony... to dopiero pierwsze spięcie w ich związku. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za jakiś czas zrobić następne :D Także ja osobiście trzymam jeszcze kciuki, żeby to był dopiero wstęp do prawdziwych miłosnych problemów xD Cóż poradzę, że lubię dramy. A jak mam dramy, to tęsknię za spokojem. Zrozum kobietę xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Fochy przeszły, studniówka przyjdzie, w końcu :D Fajnie że Michał wszystko Sabinie wyjaśnił, dobrze że ich pierwsze spięcie nie trwało jakoś wybitnie długo i niepotrzebnie tego nie rozwlekałaś.
    Zastanawia mnie tylko co konkretnie masz na myśli pisząc, że w następnym rozdziale nareszcie będzie coś, na co czekamy już od kilkunastu części tej historii. Każdy czeka na coś innego... ;) Ale może jakoś to połączysz i wyjdzie dużo nowych, wynikających z tego wątków :D Tym bardziej nie skupię się na tym tu rozdziale (wybacz, no) tylko popędzę do następnego :D

    OdpowiedzUsuń