Przeszła fazę gniewu, fazę
rozpaczy, fazę absolutnego zobojętnienia, fazę pytania samej siebie czego Kubie
w niej zabrakło, że musiał szukać tego czegoś u innej. Nie była książkowym
przykładem zdradzonej dziewczyny. Łzy w końcu przestały płynąć, złość minęła,
Idę ogarnęło zupełne zobojętnienie. Gdyby ktoś teraz zapytał ją o Popiwczaka,
nawet nie zadrgałaby jej powieka. Wzruszyłaby ramionami i odesłała delikwenta
do samego źródła, żeby zaczerpnął stamtąd informacji.
I chwilę to trwało, zanim
sobie uświadomiła prawdę. A prawda była taka, że kiedy Kuba zniknął z jej
życia, niewyczuwalny wcześniej ciężar zniknął też z jej serca.
Być może nie tylko Kubie ich
związek przestał wystarczać. Jednak Ida miała na tyle przyzwoitości, że zamiast
szukać szczęścia gdzie indziej, próbowała utrzymać to, co miała. Tylko miała za
mało, by to mogło zadziałać.
Poczuła gorycz na samą myśl,
że była tyle czasu z Kubą nie z miłości, ale z przyzwyczajenia. Oczywiście na
początku było zupełnie inaczej, wtedy naprawdę się kochali. Ale jak wielkie
szanse na przetrwanie ma licealna miłość?
W ich przypadku jak widać
niewielkie.
Nie chciała myśleć o związku z
Kubą jak o stracie czasu. Przecież była z nim naprawdę szczęśliwa, nawet jeśli spora
część ich związku opierała się na jednym spotkaniu w tygodniu. Przeżyli razem naprawdę
wiele. Żałowała tylko, że rozstali się w taki sposób. Że nie potrafili przyznać
się sobie, że dłużej nie potrafią być ze sobą.
Ida pragnęła odciąć się od
tego wszystkiego grubą kreską. I zrobiła to. Odcięła się. I właśnie wtedy
okazało się, że nagle z pewnej siebie młodej kobiety, zrobiła się nieufna i
niepewna. I to chyba bolało ją bardziej niż zdrada.
Bolało ją, że Kuba zabrał jej
część niej samej. Że pozbawił ją tego pierwiastka, który wcześniej budował
każdą jej komórkę.
Bała się zapytać, kim była bez
niego. Bała się przyznać do słabości.
Rozstanie z Kubą odbiło się
także na jej pracy. W tym wypadku pozytywnie. W końcu miała czas na nurkowanie
nosem w dokumentach. W końcu nie rozpraszało jej myślenie o tym, jak bardzo
Kuba będzie niezadowolony, gdy mu powie, że nie da rady przyjechać.
Szef mógł na niej całkowicie
polegać. Ida miała więcej okazji do wykazania się. Wszyscy zadowoleni.
Tylko w niektóre dni, kiedy
wracała do pustego mieszkania i nie miała do kogo zadzwonić, by powiedzieć
dobranoc, ogarniało ją poczucie samotności. Ale trwało krótko i potem wszystko
wracało do normy.
Z czasem Ida też zaczęła
wracać do normy. Wydawać by się mogło, że w dwa tygodnie po zakończeniu ponad pięcioletniego
związku nadal będzie miała zapuchnięte i podkrążone od płaczu oczy. Ale nie.
Dwa tygodnie po zerwaniu z Kubą, Ida odkrywała na nowo świat pełen możliwości.
Odkryła, że nic jej już nie
dusi i w końcu może odetchnąć pełną piersią. Że nic jej już nie trzyma na
miejscu i w końcu może wyrwać się do przodu.
I ta nowo odzyskana wolność poniosła
ją prosto do jednego z Katowickich klubów.Początkowo czuła się dziwnie. Sama w
klubie. Bez pilnującego ją na każdym kroku chłopaka albo chichrającej się z
wszystkiego koleżanki. Pewnie nikogo tu nie znała. Nie nawiązała zbyt wielu
znajomości w Katowicach. Mając na głowie studia prawnicze, pracę i
kontrolującego chłopaka, wolała nie ryzykować.
I wyszła kolejna wada
Popiwczaka, z której niby zdawała sobie sprawę, ale jakoś nie wydawała się jej wcześniej
zauważać, mimo że uprzykrzała jej życie.
Ile jeszcze takich
niespodzianek pojawi się w najbliższym czasie, zanim Ida ujrzy związek z Kubą
takim, jakim był naprawdę?
Nogi same poniosły ją w stronę
baru. Ostatnie dwa tygodnie spędziła tylko w Katowicach, bez żadnej wycieczki
do Jastrzębia lub Żor. Zaoszczędziła na paliwie. Teraz nie musiała sobie
żałować alkoholu. A miała ochotę poczuć stan nieważkości.
Dwa drinki później Ida ruszyła
na parkiet. Przestała się czuć dziwnie, mało obchodziło ją, że jest sama.
Przebiła się na sam środek parkietu, gdzie już tańczyła cała chmara ludzi, ale
właśnie o to jej chodziło. Zatopić się w nich i dać się porwać muzyce. DJ jakby
czytał jej w myślach i nie zwalniał tempa. Puszczał hit za hitem, a ludzie
krzyczeli i bawili się w najlepsze.
Ida przesunęła wzrokiem po
zupełnie nieznajomych twarzach i poczuła, jak na jej ustach rozlewa się szeroki
uśmiech.
Wcisnęła magiczny przycisk,
który wyłączył całkowicie rozum i myślenie, pozwalając jej żyć chwilą, tym
tańcem, ogłuszająco głośną muzyką, która wibrowała pod jej skórą.
Dłonie samoistnie wyznaczały
kuszącą ścieżkę wzdłuż jej ciała. W tym momencie czuła się kobieco, seksownie i
dawała temu wyraz. Dawno się tak dobrze nie czuła. I wcale nie chodziło o
alkohol, który szumiał w jej głowie. Chodziło o to uczucie, kiedy wiesz, że
możesz wszystko. Kiedy czujesz się sobą w pełni, nie musisz ukrywać ani kawałka
z szaleństwa, które zwykle trzeba spychać głęboko.
Uśmiech na jej twarzy utrzymywał
się bez sekundy przerwy. Łamał się jedynie, gdy wykrzykiwała słowa kolejnego
imprezowego hitu, który jakimś cudem został w jej głowie. Czuła na sobie
spojrzenia innych, ale nie poświęciła im żadnej uwagi. Przyszła tu tylko i
wyłącznie dla siebie.
Poza tym... Nawet jeśli
zerwała z Kubą, potrzebowała więcej czasu niż kilka tygodni, by pozbyć się go
całkowicie z serca i rozumu. Nie tak łatwo tego dokonać, gdy spędziło się z
kimś tyle czasu.
Cały alkohol szybko wyparował
z jej żył, a godzina była jeszcze młoda, więc Ida skierowała kroki z powrotem
do baru. Chwilę czekała nim młody barman z blond koczkiem na głowie dotarł do
niej. Zamówiła drinka, uśmiechając się lekko do chłopaka, przez co zarobiła
dodatkową cytrynę w swojej szklance. Niesamowite, że zapamiętał, skoro bar był
stale oblegany przez klientów. Skinęła mu z uśmiechem i wycofała się ze
szklanką w dłoni. Miała zamiar znaleźć jakieś ciche miejsce i w spokoju wypić
drinka z dala od tłumu przy barze, ale nawet nie zdążyła się odsunąć. Jakaś
dziewczyna miała dość czekania i wepchnęła się siłą ku ladzie.
Chociaż chciała, nie zdołała
zachować równowagi. Trochę alkoholu, trochę zmęczenia i znaczna pomoc
niecierpliwej zołzy i byłaby znalazła się na podłodze. A to nie byłoby
przyjemne.
Zacisnęła z całej siły
powieki, czekając na upadek. Tyle że do niego nie doszło. Zamiast tego wpadła
na kogoś.
Najpierw usłyszała ciche
przekleństwo zaraz przy swoim uchu, potem poczuła podtrzymujące ją dłonie, a na
koniec dotarł do niej dźwięk tłuczonego szkła.
W momencie znieruchomiała. Zmusiła
się do otwarcia oczu, ale zabrakło jej odwagi, by się odwrócić. Co i tak nie
miało znaczenia, bo mężczyzna, na którego wpadła, wykorzystał swoje dłonie, by
ją odwrócić.
― Wszystko w porządku? ―
zapytał, patrząc na nią z góry.
Był wysoki. Na tyle wysoki, że
Ida musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy. Wtedy też dostrzegła, że jest
przystojny, ale to było tylko krótkie mignięcie, które zaraz wyrzuciła ze
swojej głowy.
― Tak, przepraszam, nie
chciałam.
Jego własny drink rozlał się kałużą
u ich stóp. Szkło rozprysło się na kawałki. Było jej tak głupio.
― Oddam ci pieniądze ―
zapewniła, unikając jego spojrzenia.
Czy właśnie czuła się
onieśmielona? Ona? I dlaczego akurat przy facecie, który wyglądał tak, jak ten
przed nią? Przecież to grzech nie patrzeć, a ona nie potrafiła podnieść na
niego wzroku.
Ale przynajmniej miała okazję
stwierdzić, że poza przystojną twarzą, miał też całkiem przyjemny dla oka
brzuch, okryty białą koszulką, opinającą wszystkie mięśnie jak druga skóra.
― Daj spokój, przecież to nic
takiego. W dodatku nie twoja wina, że... ― Nie dokończył, bo po raz
kolejny dostała cios, tym razem w plecy, co sprawiło, że z całym impetem wpadła
na jego klatkę piersiową. Teraz mogła też poczuć te mięśnie. I swojego drinka,
który teraz w połowie był na nim.
― Słodki Jezu, co za bezmyślni
kretyni ―
podniósł głos, posyłając kilka groźnych spojrzeń ponad Idy głową. ―
Nic ci nie jest?
Jej usta ledwo się otwierały,
kiedy mu odpowiadała.
― Nie zrozumiałem ani słowa ―
roześmiał się. ― Chodź.
Złapał jej dłoń i pociągnął ją
za sobą, a Ida nawet nie pomyślała o tym, by go zatrzymać. Myślała, że zamierza
ją wciągnąć między szalejący na parkiecie tłum, więc była nieco zaskoczona,
kiedy zatrzymał się przy stanowisku DJa.
― Zaczekasz sekundkę? ―
sztywno skinęła głową, na co uśmiechnął się szeroko.
Wskoczył na podwyższenie,
założył ogromne słuchawki i zajął się muzyką. A Ida stała w miejscu, siłą
powstrzymując szczękę od opadnięcia do samej podłogi.Uniosła szklankę do ust i
pociągnęła spory łyk. Alkohol przyjemnie rozpalił jej przełyk.
Wcześniejsze słowa Idy utopiły
się w cudownej muzyce, która popłynęła falą z głośników. Biodra same zaczęły
się poruszać, a chwilę później Ida zorientowała się, że przeciska się na sam
środek parkietu, jednak trochę bliżej stanowiska DJa. Spojrzała w tamtą stronę,
przyłapując jego wzrok. Uśmiechnęła się przepraszająco i zakręciła biodrami,
zatapiając się w muzyce.
W końcu przyszła tutaj dziś
dla siebie, prawda? Nie szukała żadnego faceta. Prawda?
Niby prawda, ale jednak jej
wzrok samoistnie kierował się na niego, a uśmiech cisnął się na jej usta, jak
tylko ich spojrzenia się krzyżowały. Za każdym razem, kiedy z głośników leciała
jedna z jej ulubionych piosenek, wyrzucała ręce w górę, zamykała oczy i bez skrępowania
wprawiała całe swoje ciało w ruch. Mogła tego nie zauważyć, ale w tych
momentach on nie potrafił oderwać od niej wzroku. Przyciągała jego spojrzenie
jak magnes. I tak, była wyjątkowa. Mało która kobieta wystawiała go dla jego
własnej muzyki.
Któraś musiała być pierwsza.
Pokręcił głową z uśmiechem i skupił się na swojej playliście, którą na szybko
modyfikował, sugerując się żywiołowymi reakcjami dziewczyny, kiedy trafił w jej
gust. Fala satysfakcji przepływała przez niego, kiedy widział, jak jej twarz
się rozjaśnia.
Dawno się tak dobrze nie bawił
w pracy. Ale jak wszystkie dobre chwile, ta również musiała się skończyć.
Impreza dobiegła końca, a chociaż bliżej było świtu niż północy, jego
kopciuszek zniknął bez śladu. Nie zostawiła po sobie nawet pantofelka.
Przyjął gorzką rzeczywistość
na klatę, chociaż podświadomie czuł, że drugiej takiej nie znajdzie. Ile
spędzili razem? Pięć minut? Dziesięć? A zrobiła na nim takie wrażenie,
szczególnie swoim uśmiechem, a potem również i tańcem, że nie potrafił przestać
o niej myśleć.
Pozbierał swój sprzęt,
zarzucił kurtkę na ramiona i był gotowy, by wrócić do domu.
― Dzięki, stary ― menadżer
klubu ścisnął go mocno, choć krótko i poklepał po plecach. ―
Gdyby nie Ty, miałbym całą armię rozwścieczonych ludzi na głowie.
― Bez przesady ―
uniósł kąciki ust w ironicznym uśmiechu. ― Puściłem tylko swoją ulubioną
playlistę.
Jednorazowe zlecenie.
Kompletnie bez przygotowania. Cud, że ludzie nie rzucali w niego pomidorami.
― Jak na amatora, całkiem
porządnie rozruszałeś towarzystwo. Dzięki raz jeszcze. Wynagrodzenie prześlę ci
na konto.
― Dzięki ―
rzucił tylko. Skinął mężczyźnie głową na pożegnanie, machnął ręką w kierunku barmanki,
która próbowała doprowadzić ladę do czystości, i wyszedł na rześkie, zimne,
październikowe powietrze.
Jego samochód nie stał daleko.
Skierował się prosto w jego stronę, pozwalając sobie na pojedyncze ziewnięcie.
To był cholernie długi i wyczerpujący dzień. Ale całkiem nienajgorszy. Uśmiechnął
się sam do siebie, stawiając kolejny krok.
I wtedy to usłyszał. Ciche,
ale pewne chrząknięcie. Zatrzymał się raptownie na środku ulicy. Jego serce
zabiło w trzy razy szybszym rytmie. Zaczął się odwracać, mając wrażenie, że
wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Chciał zobaczyć tylko jedną osobą.
Tylko ten jeden uśmiech.
― Zignorowałeś mnie specjalnie,
żeby wyszło na to, że na Ciebie lecę?
― A lecisz?
Z mózgu miał papkę. Potrafił
tylko na nią patrzeć.
― Nie, chciałam tylko
sprawdzić, czy mogę sobie odmrozić tyłek w październiku.
― I jak Ci poszło?
― Zdaje się, że będę
potrzebowała kogoś, kto pomoże mi go rozmrozić.
Uśmiechnął się szeroko.
― Chyba znam takiego kogoś.
Z drogi do swojego mieszkania
nie pamiętał nic. Uwagę podzielił między uniknięcie wpakowania się komuś w zderzak,
a upewnianie się co sekundę, że ona naprawdę siedziała obok niego.
Prowadził ją schodami w górę.
Otworzył przed nią drzwi mieszkania. A potem...
Potem upewnił się, że jej
tyłek otrzymał ogromną dawkę ciepła.
Dzień był pochmurny, po
szybach spływał deszcz, wszystko wydawało się być szare i bez wyrazu. Typowy
jesienny dzień, kiedy człowiek nie miał zupełnie na nic ochoty i tylko by
siedział opatulony kocem, z kubkiem gorącej herbaty w ręku i śledził smugi
deszczu palcem po szybie. Albo leżałby schowany pod ciepłem kołdry, oglądając
kolejny odcinek serialu, jedynie od czasu do czasu dając jakikolwiek znak
życia.
Typowe jesienne obrazki. Tego
dnia każdy do nich pasował.
Każdy oprócz Idy.
Ida od samego rana kręciła się
po mieszkaniu tanecznym krokiem, podśpiewując przypadkowe wersy radiowych
przebojów pod nosem. Ogromny kubek z parującą zieloną herbatą, nawyk
podchwycony od Sabiny, stał na stoliku, a obok niego rozrzucone leżały kolorowe
zakreślacze. Sama Ida rozsiadła się na podłodze, opierając się plecami o brzeg
kanapy. Całą swoją uwagę skupiała na dokumentach, którymi podzielił się z nią
szef. Zaproponował jej czynny udział w sprawie, więc nie mogła odmówić. Czekała
na to od pierwszego roku studiów i w końcu mogła się wykazać. Co oznaczało, że
od kilku godzin studiowała akta, zapisy, dokumentację medyczną i wszelkie inne
papiery dotyczące ich klienta, a ważne informacje zakreślała odpowiednim
kolorem. Każdy miał swoje własne znaczenie, dlatego wszystkie były pozbawione
zatyczek, które walały się gdzieś po podłodze, pod kanapą i w innych słabo
dostępnych miejscach. Ida może i była skupiona na pracy, ale jej palce
nieświadomie wybijały na udzie rytmy łudząco podobne do tych z ostatniej
imprezy, a myśli zupełnie przypadkiem zakręcały ku jednej osobie. Której
imienia nawet nie znała.
― Skup się, kurwa ―
warknęła do samej siebie, kiedy przyłapała się na bujaniu w obłokach. Wróciła
do czytania tych samych stron po raz kolejny w nadziei, że znajdzie w nich coś
nowego, coś co przeoczyła, coś co pozwoli jej złożyć tę układankę w jej głowie
w spójną całość.
Odłożyła papiery na bok z
krótkim westchnieniem. Sięgnęła po przestudzoną już herbatę i pociągnęła spory
łyk. Naraz jednak widocznie zmarszczyła czoło i zastygła na sekundę w bezruchu.
Odłożyła kubek, uniosła tę jedną kartkę raz jeszcze, przeczytała dwa ostatnie
zdania, przez chwilę je analizowała, a potem zaczęła w pośpiechu kartkować
resztę dokumentów. Wygrzebała kolejną kartkę, przeczytała kolejne zdania i aż
sapnęła niekontrolowanie, kiedy układanka faktycznie się złożyła.
― Mam to! ― zawołała
i chwyciła za telefon.
Skrzywiła się, kiedy zobaczyła
na wyświetlaczu powiadomienie o dwóch nieodebranych połączeniach od Sabiny. Na
czas pracy wyciszyła kompletnie telefon, żeby nic jej nie przeszkadzało, ale
nawet gdyby zauważyła w porę, Ida wątpiła, że odebrałaby połączenie. Sabina
prawdopodobnie nie miała pojęcia, co się działo w jej życiu przez ostatnie
tygodnie, a jeżeli coś wiedziała, to nie od Idy, bo ona trzymała język na
wodzy. Wątpiła też, by Popiwczak
pochwalił się komukolwiek, jak ją potraktował. A że nie umiała okłamywać
Sabiny, niejako jej unikała. Na razie miała spokój, ale znała Sabinę,
wiedziała, że jej przyjaciółka prędzej czy później postawi ją przed ścianą.
Ale jeszcze nie dzisiaj.
Nie teraz, kiedy znalazła
rozwiązanie sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz