8 grudnia 2018

[II] 24.


Przeszła fazę gniewu, fazę rozpaczy, fazę absolutnego zobojętnienia, fazę pytania samej siebie czego Kubie w niej zabrakło, że musiał szukać tego czegoś u innej. Nie była książkowym przykładem zdradzonej dziewczyny. Łzy w końcu przestały płynąć, złość minęła, Idę ogarnęło zupełne zobojętnienie. Gdyby ktoś teraz zapytał ją o Popiwczaka, nawet nie zadrgałaby jej powieka. Wzruszyłaby ramionami i odesłała delikwenta do samego źródła, żeby zaczerpnął stamtąd informacji.
I chwilę to trwało, zanim sobie uświadomiła prawdę. A prawda była taka, że kiedy Kuba zniknął z jej życia, niewyczuwalny wcześniej ciężar zniknął też z jej serca.
Być może nie tylko Kubie ich związek przestał wystarczać. Jednak Ida miała na tyle przyzwoitości, że zamiast szukać szczęścia gdzie indziej, próbowała utrzymać to, co miała. Tylko miała za mało, by to mogło zadziałać.
Poczuła gorycz na samą myśl, że była tyle czasu z Kubą nie z miłości, ale z przyzwyczajenia. Oczywiście na początku było zupełnie inaczej, wtedy naprawdę się kochali. Ale jak wielkie szanse na przetrwanie ma licealna miłość?
W ich przypadku jak widać niewielkie.
Nie chciała myśleć o związku z Kubą jak o stracie czasu. Przecież była z nim naprawdę szczęśliwa, nawet jeśli spora część ich związku opierała się na jednym spotkaniu w tygodniu. Przeżyli razem naprawdę wiele. Żałowała tylko, że rozstali się w taki sposób. Że nie potrafili przyznać się sobie, że dłużej nie potrafią być ze sobą.
Ida pragnęła odciąć się od tego wszystkiego grubą kreską. I zrobiła to. Odcięła się. I właśnie wtedy okazało się, że nagle z pewnej siebie młodej kobiety, zrobiła się nieufna i niepewna. I to chyba bolało ją bardziej niż zdrada.
Bolało ją, że Kuba zabrał jej część niej samej. Że pozbawił ją tego pierwiastka, który wcześniej budował każdą jej komórkę.
Bała się zapytać, kim była bez niego. Bała się przyznać do słabości.
Rozstanie z Kubą odbiło się także na jej pracy. W tym wypadku pozytywnie. W końcu miała czas na nurkowanie nosem w dokumentach. W końcu nie rozpraszało jej myślenie o tym, jak bardzo Kuba będzie niezadowolony, gdy mu powie, że nie da rady przyjechać.
Szef mógł na niej całkowicie polegać. Ida miała więcej okazji do wykazania się. Wszyscy zadowoleni.
Tylko w niektóre dni, kiedy wracała do pustego mieszkania i nie miała do kogo zadzwonić, by powiedzieć dobranoc, ogarniało ją poczucie samotności. Ale trwało krótko i potem wszystko wracało do normy.
Z czasem Ida też zaczęła wracać do normy. Wydawać by się mogło, że w dwa tygodnie po zakończeniu ponad pięcioletniego związku nadal będzie miała zapuchnięte i podkrążone od płaczu oczy. Ale nie. Dwa tygodnie po zerwaniu z Kubą, Ida odkrywała na nowo świat pełen możliwości.
Odkryła, że nic jej już nie dusi i w końcu może odetchnąć pełną piersią. Że nic jej już nie trzyma na miejscu i w końcu może wyrwać się do przodu.
I ta nowo odzyskana wolność poniosła ją prosto do jednego z Katowickich klubów.Początkowo czuła się dziwnie. Sama w klubie. Bez pilnującego ją na każdym kroku chłopaka albo chichrającej się z wszystkiego koleżanki. Pewnie nikogo tu nie znała. Nie nawiązała zbyt wielu znajomości w Katowicach. Mając na głowie studia prawnicze, pracę i kontrolującego chłopaka, wolała nie ryzykować.
I wyszła kolejna wada Popiwczaka, z której niby zdawała sobie sprawę, ale jakoś nie wydawała się jej wcześniej zauważać, mimo że uprzykrzała jej życie.
Ile jeszcze takich niespodzianek pojawi się w najbliższym czasie, zanim Ida ujrzy związek z Kubą takim, jakim był naprawdę?
Nogi same poniosły ją w stronę baru. Ostatnie dwa tygodnie spędziła tylko w Katowicach, bez żadnej wycieczki do Jastrzębia lub Żor. Zaoszczędziła na paliwie. Teraz nie musiała sobie żałować alkoholu. A miała ochotę poczuć stan nieważkości.
Dwa drinki później Ida ruszyła na parkiet. Przestała się czuć dziwnie, mało obchodziło ją, że jest sama. Przebiła się na sam środek parkietu, gdzie już tańczyła cała chmara ludzi, ale właśnie o to jej chodziło. Zatopić się w nich i dać się porwać muzyce. DJ jakby czytał jej w myślach i nie zwalniał tempa. Puszczał hit za hitem, a ludzie krzyczeli i bawili się w najlepsze.
Ida przesunęła wzrokiem po zupełnie nieznajomych twarzach i poczuła, jak na jej ustach rozlewa się szeroki uśmiech.
Wcisnęła magiczny przycisk, który wyłączył całkowicie rozum i myślenie, pozwalając jej żyć chwilą, tym tańcem, ogłuszająco głośną muzyką, która wibrowała pod jej skórą.
Dłonie samoistnie wyznaczały kuszącą ścieżkę wzdłuż jej ciała. W tym momencie czuła się kobieco, seksownie i dawała temu wyraz. Dawno się tak dobrze nie czuła. I wcale nie chodziło o alkohol, który szumiał w jej głowie. Chodziło o to uczucie, kiedy wiesz, że możesz wszystko. Kiedy czujesz się sobą w pełni, nie musisz ukrywać ani kawałka z szaleństwa, które zwykle trzeba spychać głęboko.
Uśmiech na jej twarzy utrzymywał się bez sekundy przerwy. Łamał się jedynie, gdy wykrzykiwała słowa kolejnego imprezowego hitu, który jakimś cudem został w jej głowie. Czuła na sobie spojrzenia innych, ale nie poświęciła im żadnej uwagi. Przyszła tu tylko i wyłącznie dla siebie.
Poza tym... Nawet jeśli zerwała z Kubą, potrzebowała więcej czasu niż kilka tygodni, by pozbyć się go całkowicie z serca i rozumu. Nie tak łatwo tego dokonać, gdy spędziło się z kimś tyle czasu.
Cały alkohol szybko wyparował z jej żył, a godzina była jeszcze młoda, więc Ida skierowała kroki z powrotem do baru. Chwilę czekała nim młody barman z blond koczkiem na głowie dotarł do niej. Zamówiła drinka, uśmiechając się lekko do chłopaka, przez co zarobiła dodatkową cytrynę w swojej szklance. Niesamowite, że zapamiętał, skoro bar był stale oblegany przez klientów. Skinęła mu z uśmiechem i wycofała się ze szklanką w dłoni. Miała zamiar znaleźć jakieś ciche miejsce i w spokoju wypić drinka z dala od tłumu przy barze, ale nawet nie zdążyła się odsunąć. Jakaś dziewczyna miała dość czekania i wepchnęła się siłą ku ladzie.
Chociaż chciała, nie zdołała zachować równowagi. Trochę alkoholu, trochę zmęczenia i znaczna pomoc niecierpliwej zołzy i byłaby znalazła się na podłodze. A to nie byłoby przyjemne.
Zacisnęła z całej siły powieki, czekając na upadek. Tyle że do niego nie doszło. Zamiast tego wpadła na kogoś.
Najpierw usłyszała ciche przekleństwo zaraz przy swoim uchu, potem poczuła podtrzymujące ją dłonie, a na koniec dotarł do niej dźwięk tłuczonego szkła.
W momencie znieruchomiała. Zmusiła się do otwarcia oczu, ale zabrakło jej odwagi, by się odwrócić. Co i tak nie miało znaczenia, bo mężczyzna, na którego wpadła, wykorzystał swoje dłonie, by ją odwrócić.
Wszystko w porządku? zapytał, patrząc na nią z góry.
Był wysoki. Na tyle wysoki, że Ida musiała zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy. Wtedy też dostrzegła, że jest przystojny, ale to było tylko krótkie mignięcie, które zaraz wyrzuciła ze swojej głowy.
Tak, przepraszam, nie chciałam.
Jego własny drink rozlał się kałużą u ich stóp. Szkło rozprysło się na kawałki. Było jej tak głupio.
Oddam ci pieniądze zapewniła, unikając jego spojrzenia.
Czy właśnie czuła się onieśmielona? Ona? I dlaczego akurat przy facecie, który wyglądał tak, jak ten przed nią? Przecież to grzech nie patrzeć, a ona nie potrafiła podnieść na niego wzroku.
Ale przynajmniej miała okazję stwierdzić, że poza przystojną twarzą, miał też całkiem przyjemny dla oka brzuch, okryty białą koszulką, opinającą wszystkie mięśnie jak druga skóra.
Daj spokój, przecież to nic takiego. W dodatku nie twoja wina, że... Nie dokończył, bo po raz kolejny dostała cios, tym razem w plecy, co sprawiło, że z całym impetem wpadła na jego klatkę piersiową. Teraz mogła też poczuć te mięśnie. I swojego drinka, który teraz w połowie był na nim.
Słodki Jezu, co za bezmyślni kretyni podniósł głos, posyłając kilka groźnych spojrzeń ponad Idy głową. Nic ci nie jest?
Jej usta ledwo się otwierały, kiedy mu odpowiadała.
Nie zrozumiałem ani słowa roześmiał się. Chodź.
Złapał jej dłoń i pociągnął ją za sobą, a Ida nawet nie pomyślała o tym, by go zatrzymać. Myślała, że zamierza ją wciągnąć między szalejący na parkiecie tłum, więc była nieco zaskoczona, kiedy zatrzymał się przy stanowisku DJa.
Zaczekasz sekundkę? sztywno skinęła głową, na co uśmiechnął się szeroko.
Wskoczył na podwyższenie, założył ogromne słuchawki i zajął się muzyką. A Ida stała w miejscu, siłą powstrzymując szczękę od opadnięcia do samej podłogi.Uniosła szklankę do ust i pociągnęła spory łyk. Alkohol przyjemnie rozpalił jej przełyk.
Wcześniejsze słowa Idy utopiły się w cudownej muzyce, która popłynęła falą z głośników. Biodra same zaczęły się poruszać, a chwilę później Ida zorientowała się, że przeciska się na sam środek parkietu, jednak trochę bliżej stanowiska DJa. Spojrzała w tamtą stronę, przyłapując jego wzrok. Uśmiechnęła się przepraszająco i zakręciła biodrami, zatapiając się w muzyce.
W końcu przyszła tutaj dziś dla siebie, prawda? Nie szukała żadnego faceta. Prawda?
Niby prawda, ale jednak jej wzrok samoistnie kierował się na niego, a uśmiech cisnął się na jej usta, jak tylko ich spojrzenia się krzyżowały. Za każdym razem, kiedy z głośników leciała jedna z jej ulubionych piosenek, wyrzucała ręce w górę, zamykała oczy i bez skrępowania wprawiała całe swoje ciało w ruch. Mogła tego nie zauważyć, ale w tych momentach on nie potrafił oderwać od niej wzroku. Przyciągała jego spojrzenie jak magnes. I tak, była wyjątkowa. Mało która kobieta wystawiała go dla jego własnej muzyki.
Któraś musiała być pierwsza. Pokręcił głową z uśmiechem i skupił się na swojej playliście, którą na szybko modyfikował, sugerując się żywiołowymi reakcjami dziewczyny, kiedy trafił w jej gust. Fala satysfakcji przepływała przez niego, kiedy widział, jak jej twarz się rozjaśnia.
Dawno się tak dobrze nie bawił w pracy. Ale jak wszystkie dobre chwile, ta również musiała się skończyć. Impreza dobiegła końca, a chociaż bliżej było świtu niż północy, jego kopciuszek zniknął bez śladu. Nie zostawiła po sobie nawet pantofelka.
Przyjął gorzką rzeczywistość na klatę, chociaż podświadomie czuł, że drugiej takiej nie znajdzie. Ile spędzili razem? Pięć minut? Dziesięć? A zrobiła na nim takie wrażenie, szczególnie swoim uśmiechem, a potem również i tańcem, że nie potrafił przestać o niej myśleć.
Pozbierał swój sprzęt, zarzucił kurtkę na ramiona i był gotowy, by wrócić do domu.
Dzięki, stary menadżer klubu ścisnął go mocno, choć krótko i poklepał po plecach. Gdyby nie Ty, miałbym całą armię rozwścieczonych ludzi na głowie.
Bez przesady uniósł kąciki ust w ironicznym uśmiechu. Puściłem tylko swoją ulubioną playlistę.
Jednorazowe zlecenie. Kompletnie bez przygotowania. Cud, że ludzie nie rzucali w niego pomidorami.
Jak na amatora, całkiem porządnie rozruszałeś towarzystwo. Dzięki raz jeszcze. Wynagrodzenie prześlę ci na konto.
Dzięki rzucił tylko. Skinął mężczyźnie głową na pożegnanie, machnął ręką w kierunku barmanki, która próbowała doprowadzić ladę do czystości, i wyszedł na rześkie, zimne, październikowe powietrze.
Jego samochód nie stał daleko. Skierował się prosto w jego stronę, pozwalając sobie na pojedyncze ziewnięcie. To był cholernie długi i wyczerpujący dzień. Ale całkiem nienajgorszy. Uśmiechnął się sam do siebie, stawiając kolejny krok.
I wtedy to usłyszał. Ciche, ale pewne chrząknięcie. Zatrzymał się raptownie na środku ulicy. Jego serce zabiło w trzy razy szybszym rytmie. Zaczął się odwracać, mając wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Chciał zobaczyć tylko jedną osobą. Tylko ten jeden uśmiech.
Zignorowałeś mnie specjalnie, żeby wyszło na to, że na Ciebie lecę?
A lecisz?
Z mózgu miał papkę. Potrafił tylko na nią patrzeć.
Nie, chciałam tylko sprawdzić, czy mogę sobie odmrozić tyłek w październiku.
I jak Ci poszło?
Zdaje się, że będę potrzebowała kogoś, kto pomoże mi go rozmrozić.
Uśmiechnął się szeroko.
Chyba znam takiego kogoś.
Z drogi do swojego mieszkania nie pamiętał nic. Uwagę podzielił między uniknięcie wpakowania się komuś w zderzak, a upewnianie się co sekundę, że ona naprawdę siedziała obok niego.
Prowadził ją schodami w górę. Otworzył przed nią drzwi mieszkania. A potem...
Potem upewnił się, że jej tyłek otrzymał ogromną dawkę ciepła.

>< 
Dzień był pochmurny, po szybach spływał deszcz, wszystko wydawało się być szare i bez wyrazu. Typowy jesienny dzień, kiedy człowiek nie miał zupełnie na nic ochoty i tylko by siedział opatulony kocem, z kubkiem gorącej herbaty w ręku i śledził smugi deszczu palcem po szybie. Albo leżałby schowany pod ciepłem kołdry, oglądając kolejny odcinek serialu, jedynie od czasu do czasu dając jakikolwiek znak życia.
Typowe jesienne obrazki. Tego dnia każdy do nich pasował.
Każdy oprócz Idy.
Ida od samego rana kręciła się po mieszkaniu tanecznym krokiem, podśpiewując przypadkowe wersy radiowych przebojów pod nosem. Ogromny kubek z parującą zieloną herbatą, nawyk podchwycony od Sabiny, stał na stoliku, a obok niego rozrzucone leżały kolorowe zakreślacze. Sama Ida rozsiadła się na podłodze, opierając się plecami o brzeg kanapy. Całą swoją uwagę skupiała na dokumentach, którymi podzielił się z nią szef. Zaproponował jej czynny udział w sprawie, więc nie mogła odmówić. Czekała na to od pierwszego roku studiów i w końcu mogła się wykazać. Co oznaczało, że od kilku godzin studiowała akta, zapisy, dokumentację medyczną i wszelkie inne papiery dotyczące ich klienta, a ważne informacje zakreślała odpowiednim kolorem. Każdy miał swoje własne znaczenie, dlatego wszystkie były pozbawione zatyczek, które walały się gdzieś po podłodze, pod kanapą i w innych słabo dostępnych miejscach. Ida może i była skupiona na pracy, ale jej palce nieświadomie wybijały na udzie rytmy łudząco podobne do tych z ostatniej imprezy, a myśli zupełnie przypadkiem zakręcały ku jednej osobie. Której imienia nawet nie znała.
Skup się, kurwa warknęła do samej siebie, kiedy przyłapała się na bujaniu w obłokach. Wróciła do czytania tych samych stron po raz kolejny w nadziei, że znajdzie w nich coś nowego, coś co przeoczyła, coś co pozwoli jej złożyć tę układankę w jej głowie w spójną całość.
Odłożyła papiery na bok z krótkim westchnieniem. Sięgnęła po przestudzoną już herbatę i pociągnęła spory łyk. Naraz jednak widocznie zmarszczyła czoło i zastygła na sekundę w bezruchu. Odłożyła kubek, uniosła tę jedną kartkę raz jeszcze, przeczytała dwa ostatnie zdania, przez chwilę je analizowała, a potem zaczęła w pośpiechu kartkować resztę dokumentów. Wygrzebała kolejną kartkę, przeczytała kolejne zdania i aż sapnęła niekontrolowanie, kiedy układanka faktycznie się złożyła.
Mam to! zawołała i chwyciła za telefon.
Skrzywiła się, kiedy zobaczyła na wyświetlaczu powiadomienie o dwóch nieodebranych połączeniach od Sabiny. Na czas pracy wyciszyła kompletnie telefon, żeby nic jej nie przeszkadzało, ale nawet gdyby zauważyła w porę, Ida wątpiła, że odebrałaby połączenie. Sabina prawdopodobnie nie miała pojęcia, co się działo w jej życiu przez ostatnie tygodnie, a jeżeli coś wiedziała, to nie od Idy, bo ona trzymała język na wodzy.  Wątpiła też, by Popiwczak pochwalił się komukolwiek, jak ją potraktował. A że nie umiała okłamywać Sabiny, niejako jej unikała. Na razie miała spokój, ale znała Sabinę, wiedziała, że jej przyjaciółka prędzej czy później postawi ją przed ścianą.
Ale jeszcze nie dzisiaj.
Nie teraz, kiedy znalazła rozwiązanie sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz