Kurs z Olszyńskim zaczynał się
dopiero w piątkowe popołudnie, a ja w czwartkowy wieczór byłam już spakowana na
kilka dni i gotowa do wyjazdu. Wzięłam dzień wolnego, mając zamiar urządzić
sobie z Idą noc zwierzeń przy winie i czekoladzie, bo właśnie u niej miałam
zatrzymać się na te kilka dni. Dobrze mieć przyjaciółkę studiującą i pracującą
w innym mieście, zakres możliwości od razu staje się większy. I ma się gdzie
uciec przed gęstniejącą atmosferą.
Coraz trudniej było mi
przebywać w obecności Michała, ale nie potrafiłam się zdobyć na szczerą
rozmowę. Sama postawiłam się pod ścianą i jedynym wyjściem zdawała się
ucieczka.
Więc uciekałam do Katowic, do
Idy, mając idealną a przy tym także szczerą wymówkę.
Czułam się trochę jak tchórz.
Ale każdy miał swoje momenty słabości. Moją słabością było moje uczucie do
Michała, które nie pozwalało mi czekać dłużej na jego krok. Dlatego robiłam
sobie małą przerwę, stawiałam dwa kroki w tył, by móc znowu nabrać oddech.
Jeżeli wychodziłam przy tym na nieczułą egoistkę… Trudno.
Czasem trzeba być egoistą, by
nie zwariować.
- Mam wszystko – powiedziałam
do Michała, biorąc do ręki torebkę i klucze od mieszkania.
Kubiak złapał moją sportową
torbę, do której spakowałam wszystkie swoje rzeczy i bez słowa skierował się do
wyjścia.
Jego milczenie było dla mnie
odrobinę niekomfortowe, bo nie wiedziałam, co oznaczało. Odkąd mu powiedziałam,
że jadę na weekend do Katowic, odzywał się jeszcze mnie niż wcześniej. Nie
powiedział ani słowa sprzeciwu, nie był na mnie zły, ale mogłam wyczuć, że z
czymś się zmaga. Nie próbowałam jednak dowiedzieć się, o co chodziło. Nie tym
razem.
Tym razem chciałam, żeby
zmierzył się z tym sam, tak jak ja mierzę się teraz z własnym ciężarem. Chyba
nie stanowiliśmy obrazu idealnej pary, ale tutaj należy wziąć poprawkę na to,
że właściwie nie byliśmy parą.
Nie wiedziałam, czym my
byliśmy.
A właśnie tego potrzebowałam.
Odrobiny stabilności.
Wrzuciłam torebkę na tylne
siedzenie mojego samochodu i zamknęłam drzwi, odwracając się w stronę Michała,
by się pożegnać.
I właśnie wtedy mnie zaskoczył.
- Dzwoniłem do Możdżonka –
zaczął. Mały uśmiech błąkał mu się na twarzy. – Miałem go zapytać o wejściówkę
dla ciebie, ale nie zdążyłem, bo zapytał mnie o twój numer.
Stałam i gapiłam się na niego z
otwartą buzią jak idiotka, nie do końca wiedząc, dokąd zmierza
- Masz takie znajomości w
siatkarskiej rodzince, że najwyraźniej już mnie nie potrzebujesz, bo Marcin
chce cię na swoim meczu w charakterze fizjoterapeuty.
„Najwyraźniej już mnie nie potrzebujesz.”
Michał powiedział to wszystko
lekkim tonem, uśmiechając się i patrząc na mnie z dumą, od której ciepło
ogarniało moje serce, ale te słowa…
- Zawsze będę cię potrzebować,
Michał.
Szukał czegoś w moich oczach.
Czy znalazł, nie wiedziałam. Za to mogłam poczuć, jak przyciągnął mnie do
siebie ściśle w następnej sekundzie. Tonęłam w sile jego ramion z twarzą
wtuloną w zgięcie jego szyi i chciałam już tak zostać na zawsze, bo nagle
wszelkie niepewności wyparowały z mojej głowy.
Widocznie to było to jedno
miejsce na świecie, gdzie cała reszta traciła na znaczeniu. I ja miałabym już
dłużej nie potrzebować Michała? Miałabym pozbawić się tego spokoju, tego
bezpieczeństwa?
Nigdy w życiu.
- Nie bardziej, niż ja ciebie,
Sabina.
Nie było to wyznanie miłości,
ale niewątpliwie były to słowa z gatunku tych, które ciężko przechodziły
Michałowi przez gardło. I absolutnie nie zamierzałam nimi pogardzić.
Odsunęłam się nieco od Michała,
obejmując jego twarz dłońmi i wspinając się na czubki palców, by dosięgnąć jego
ust. Pocałunek był subtelny, uczuciowy i zdecydowanie za krótki. Raz jeszcze
mocno uścisnęłam Michała, tęskniąc za nim już teraz mimo wszystko.
- Dam znać, jak tylko dojadę –
szepnęłam z twarzą wtuloną w jego ramię.
- Jedź bezpiecznie – odszepnął,
nadal mnie obejmując.
- Dobra – zgodziłam się. – Ale
musisz mnie puścić.
- Nie chcę.
I doskonale go rozumiałam, bo
jakoś sama straciłam ochotę na wyjazd.
Moment później zapięłam pas i
ruszyłam, by zdążyć dojechać do Katowic zanim się ściemni.
*
- Czuję się, jakbyśmy się rok
nie widziały – szepnęłam, przytulając Idę z całej siły.
- Tęskniłam – przyznała Ida.
Miałam ochotę się odsunąć i
posłać jej sceptyczne i zarazem niedowierzające spojrzenie, bo od kiedy Ida z
taką łatwością przyznawała się do własnych uczuć? Zazwyczaj trzeba było sporej
ilości alkoholu, żeby coś z niej wyciągnąć. Ale pasowała mi taka zmiana.
Mogłabym nawet przywyknąć do takiej otwartej Idy – było prawie jakbyśmy z
powrotem były w liceum.
Spędziłyśmy dobrą godzinę
rozmawiając o błahych sprawach, plotkując o głupotach. W tym czasie zauważyłam,
jak bardzo radosna Ida się wydawała. I było to dla mnie spore zaskoczenie.
Sądziłam, że po zakończeniu
ponad sześcioletniego związku z facetem, z którym była od czasów liceum i z
którym przeżyła tak wiele przełomowych momentów swojego życia, odbije się na
niej dużo bardziej. Sądziłam, że będzie potrzebowała dużo więcej czasu, by się
z tego otrząsnąć.
W swoich przypuszczeniach
opierałam się na swoich własnych przeżyciach. Ja potrzebowałam kilku ładnych
lat, by wrócić do normalnego funkcjonowania. A żeby na powrót stać się radosną
Sabiną, musiałam czekać jeszcze dłużej.
Tymczasem z Idą było zupełnie
inaczej. I wiedziałam na pewno, że jej radość nie była udawana. Ida naprawdę
odżyła po tym, jak zerwała z Kubą.
Co oznaczało, że ich związek
nie był tak udany, jak zawsze mi się wydawało.
Co z kolei oznaczało, że Ida
była w tym związku nieszczęśliwa, a ja, jako jej przyjaciółka, nic nie
zauważyłam…
- Przestań.
Otrząsnęłam się ze swoich
myśli, zauważając, że tym razem odpłynęłam naprawdę daleko. Spojrzałam na Idę z
niezrozumieniem.
- Ale co? – zapytałam głupio.
- Zawsze obwiniasz się o każdą
krzywdę, której ja doznałam. Znam tę minę, nie wmówisz mi, że nie myślałaś
właśnie o tym, jaką to niedobrą przyjaciółką jesteś. – Przyszpiliła mnie
spojrzeniem tak, że nie miałam odwagi zaprzeczyć. – Więc w tej chwili przestać
tak myśleć, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jesteś ze mną zawsze, kiedy
cię potrzebuję. Wspierasz mnie, motywujesz, potrafisz mi skopać dupsko, kiedy
trzeba. I jesteś najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem.
Ida prawie się roześmiała na
widok mojej zaskoczonej miny.
- I nigdy więcej nie myśl, że
mnie w czymś zawiodłaś. Nie ma takiej opcji, żebyś mogła kiedykolwiek
kogokolwiek zawieść, Sabina. Nie z twoim ogromnym sercem, z którym podchodzisz
do każdego.
Miałam dosłownie łzy w oczach.
Kochałam Idę.
- Boże, nie rycz, bo też będę
ryczeć – zawołała Ida ze śmiechem, przez który przebijało podobne wzruszenie,
jakie ściskało moje gardło.
Nie mogłam się powstrzymać.
Zarzuciłam jej ręce na szyję i przytuliłam mocno po raz drugi tego wieczora.
- Dziękuję, że jesteś –
szepnęłam, mając na myśli każde słowo.
Kim ja bym była bez Idy? Wolałam
się nawet nad tym nie zastanawiać.
*
- Planujesz zostać w Katowicach
na stałe? – powtórzyłam po Idzie, zaskoczona, na co ona tylko wzruszyła
ramionami.
- Początkowo miałam tylko
zrobić studia i wrócić do Żor, ale to było zanim rozstałam się z Kubą. Teraz
nie mam po co wracać. Tutaj mam mieszkanie, mam pracę, może nie mam wielu
znajomych, ale nad tym mogę popracować. A w Żorach czekają na mnie tylko
rodzice, żeby wytknąć mi, że zachciało mi się prawa.
- Nowy rozdział –
skomentowałam, zastanawiając się nad jej słowami i próbując je przełożyć na
własne życie.
Co mnie trzymało w Żorach?
Wróciłam z Wrocławia ze względu
na Damiana, ale on niedługo później ruszył w świat. To powinien być dla mnie
znak, by przestać trzymać się ręki brata i znaleźć swoją własną drogę. Ale
zamiast odkrywać, pozostałam w tym samym miejscu.
Teraz trzymała mnie praca. I
trzymał mnie Michał.
Chciałabym zacząć swój nowy
rozdział. Raz jeszcze stanąć na starcie i ruszyć, tym razem nie obawiając się
pójść dalej, przekroczyć granicę komfortu. Ale moja sytuacja różniła się od
sytuacji Idy. Ida uwiła sobie swój nowy świat od podstaw. Ja tkwiłam w swoim
starym świecie, mając zobowiązania, które trzymały mnie na miejscu.
Mój nowy rozdział będzie musiał
zaczekać.
- Chcę stanąć na nogi, chcę być
niezależna. Chcę prowadzić takie życie, jakie tylko mi się wymarzy, bez osób
trzecich, które będą mnie ciągnęły w tył albo mówiły, że czegoś nie mogę.
Właśnie teraz się czuję, jakbym mogła wszystko.
Ile bym dała, by też się tak
poczuć. Zazdrościłam Idzie, ale niezależnie od tego, kibicowałam jej z całego
serca, by jej nowy rozdział wywoływał uśmiech na twarzy każdego, kto go
przeczyta.
- Jesteś szczęśliwa –
stwierdziłam, patrząc na nią z uśmiechem.
- Jestem – potwierdziła. – Nie
wszystko jest idealnie, nie wszystko pójdzie dobrze, ale w tej chwili niczego
więcej nie potrzebuję.
Moje myśli znowu uciekły, przez
co między nami zaległa cisza. Ida przypatrywała mi się uważnie, co zauważyłam
dopiero po dłuższej chwili.
- Za to ciebie coś trapi.
Nie potwierdziłam ani nie
zaprzeczyłam. Jedynie westchnęłam, a Ida już wiedziała, że trafiła w dziesiątkę.
Zajęło to chwilę, ale koniec
końców wyciągnęła ze mnie wszystko. Każdą chwilę radości, każdy napotkany na
drodze problem i każdą czającą się za rogiem obawę. Aż w końcu zabrakło mi słów
i zamilkłam, czekając na wyrok.
- Sabina – Ida zaczęła miękko.
– nie sądzisz, że czekałaś na niego już wystarczająco długo?
Prawdopodobnie pobiłam rekord w
czekaniu na faceta. Tak samo rekord głupoty i naiwności. Tylko że to niczego
nie zmieniało.
Zwiesiłam głowę, mając mętlik w
głowie i nie znając odpowiedzi na pytanie Idy.
- Wiem, że Michał nie prosiłby
cię o to, gdyby faktycznie nie potrzebował czasu na poukładanie swoich spraw.
Mogę tego nie rozumieć, mogę nie wiedzieć przez co przeszedł i przez co jeszcze
przejść musi, żeby w pełni wrócić do siebie, ale znam go trochę. I wiem, że nie
jest facetem, który bawi się uczuciami.
Ja również nie wiedziałam, z
czym Michał się mierzy. Dlatego ta sytuacja była dla mnie tak ciężka.
- Znam też ciebie, Sabina.
Wiem, że chcesz dla niego jak najlepiej. Wiem, że nie chcesz go w żaden sposób
skrzywdzić. I wiem, że kiedy kogoś kochasz, jesteś gotowa poświęcić wszystko. I
właśnie to teraz robisz, Sabina. Poświęcasz się, by dać mu czas, którego
potrzebuje, chociaż sama potrzebujesz jego dużo bardziej, niż on potrzebuje
czasu.
Chciałabym zaprzeczyć, ale
ciężko było zaprzeczyć gorzkiej prawdzie.
- Chociaż może się mylę –
podjęła znowu, marszcząc czoło w zamyśleniu. – Może oboje potrzebujecie siebie
tak samo mocno. To by wyjaśniało, dlaczego Michał zachowuje się, jakbyście byli
razem. Może on po prostu zgubił się po drodze, Sabina. Może nie ma pojęcia,
dokąd ruszyć ze swoim życiem i dlatego podświadomie wrócił do tego, co zawsze
było dla niego najważniejsze. Do ciebie.
- Teraz już jestem kompletnie
zagubiona – przyznałam, wzdychając ciężko.
- Obiecałaś mu czas, tak? –
Kiwnęłam potwierdzająco głową. – Boisz się zacząć jakąkolwiek rozmowę, bo nie
chcesz tej obietnicy złamać, tak? – Ponownie skinęłam głową. Ida westchnęła. –
Sabina, dotrzymałaś swojej obietnicy. Dałaś mu już czas. Dałaś mu go więcej,
niż ktokolwiek inny byłby w stanie. I zaczynam myśleć, że to nie jest to, czego
Michał naprawdę potrzebuje.
- O czym teraz mówisz?
- Zgodzę się, że na początku
Michał na pewno potrzebował chwili, by przeanalizować swoje uczucia. Oboje
potrzebowaliście chwili, by uzupełnić pięcioletnią lukę, poznać się na nowo.
Mówię, że teraz oboje potrzebujecie swojego nowego rozdziału.
Milczałam, trawiąc wszystko, co
usłyszałam od Idy, próbując poukładać sobie to w głowie i zdecydować, co dalej.
Gdyby tylko to było takie
proste…
>< >< ><
Moje przerwy robią się coraz dłuższe i coraz bardziej nieregularne. Ale nic się nie martwcie, bo ja zawsze tutaj wracam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz