24 marca 2019

[II] 30.


Kurs z Olszyńskim zaczynał się dopiero w piątkowe popołudnie, a ja w czwartkowy wieczór byłam już spakowana na kilka dni i gotowa do wyjazdu. Wzięłam dzień wolnego, mając zamiar urządzić sobie z Idą noc zwierzeń przy winie i czekoladzie, bo właśnie u niej miałam zatrzymać się na te kilka dni. Dobrze mieć przyjaciółkę studiującą i pracującą w innym mieście, zakres możliwości od razu staje się większy. I ma się gdzie uciec przed gęstniejącą atmosferą.
Coraz trudniej było mi przebywać w obecności Michała, ale nie potrafiłam się zdobyć na szczerą rozmowę. Sama postawiłam się pod ścianą i jedynym wyjściem zdawała się ucieczka.
Więc uciekałam do Katowic, do Idy, mając idealną a przy tym także szczerą wymówkę.
Czułam się trochę jak tchórz. Ale każdy miał swoje momenty słabości. Moją słabością było moje uczucie do Michała, które nie pozwalało mi czekać dłużej na jego krok. Dlatego robiłam sobie małą przerwę, stawiałam dwa kroki w tył, by móc znowu nabrać oddech. Jeżeli wychodziłam przy tym na nieczułą egoistkę… Trudno.
Czasem trzeba być egoistą, by nie zwariować.
- Mam wszystko – powiedziałam do Michała, biorąc do ręki torebkę i klucze od mieszkania.
Kubiak złapał moją sportową torbę, do której spakowałam wszystkie swoje rzeczy i bez słowa skierował się do wyjścia.
Jego milczenie było dla mnie odrobinę niekomfortowe, bo nie wiedziałam, co oznaczało. Odkąd mu powiedziałam, że jadę na weekend do Katowic, odzywał się jeszcze mnie niż wcześniej. Nie powiedział ani słowa sprzeciwu, nie był na mnie zły, ale mogłam wyczuć, że z czymś się zmaga. Nie próbowałam jednak dowiedzieć się, o co chodziło. Nie tym razem.
Tym razem chciałam, żeby zmierzył się z tym sam, tak jak ja mierzę się teraz z własnym ciężarem. Chyba nie stanowiliśmy obrazu idealnej pary, ale tutaj należy wziąć poprawkę na to, że właściwie nie byliśmy parą.
Nie wiedziałam, czym my byliśmy.
A właśnie tego potrzebowałam. Odrobiny stabilności.
Wrzuciłam torebkę na tylne siedzenie mojego samochodu i zamknęłam drzwi, odwracając się w stronę Michała, by się pożegnać.
I właśnie wtedy mnie zaskoczył.
- Dzwoniłem do Możdżonka – zaczął. Mały uśmiech błąkał mu się na twarzy. – Miałem go zapytać o wejściówkę dla ciebie, ale nie zdążyłem, bo zapytał mnie o twój numer.
Stałam i gapiłam się na niego z otwartą buzią jak idiotka, nie do końca wiedząc, dokąd zmierza
- Masz takie znajomości w siatkarskiej rodzince, że najwyraźniej już mnie nie potrzebujesz, bo Marcin chce cię na swoim meczu w charakterze fizjoterapeuty.
„Najwyraźniej już mnie nie potrzebujesz.”
Michał powiedział to wszystko lekkim tonem, uśmiechając się i patrząc na mnie z dumą, od której ciepło ogarniało moje serce, ale te słowa…
- Zawsze będę cię potrzebować, Michał.
Szukał czegoś w moich oczach. Czy znalazł, nie wiedziałam. Za to mogłam poczuć, jak przyciągnął mnie do siebie ściśle w następnej sekundzie. Tonęłam w sile jego ramion z twarzą wtuloną w zgięcie jego szyi i chciałam już tak zostać na zawsze, bo nagle wszelkie niepewności wyparowały z mojej głowy.
Widocznie to było to jedno miejsce na świecie, gdzie cała reszta traciła na znaczeniu. I ja miałabym już dłużej nie potrzebować Michała? Miałabym pozbawić się tego spokoju, tego bezpieczeństwa?
Nigdy w życiu.
- Nie bardziej, niż ja ciebie, Sabina.
Nie było to wyznanie miłości, ale niewątpliwie były to słowa z gatunku tych, które ciężko przechodziły Michałowi przez gardło. I absolutnie nie zamierzałam nimi pogardzić.
Odsunęłam się nieco od Michała, obejmując jego twarz dłońmi i wspinając się na czubki palców, by dosięgnąć jego ust. Pocałunek był subtelny, uczuciowy i zdecydowanie za krótki. Raz jeszcze mocno uścisnęłam Michała, tęskniąc za nim już teraz mimo wszystko.
- Dam znać, jak tylko dojadę – szepnęłam z twarzą wtuloną w jego ramię.
- Jedź bezpiecznie – odszepnął, nadal mnie obejmując.
- Dobra – zgodziłam się. – Ale musisz mnie puścić.
- Nie chcę.
I doskonale go rozumiałam, bo jakoś sama straciłam ochotę na wyjazd.
Moment później zapięłam pas i ruszyłam, by zdążyć dojechać do Katowic zanim się ściemni.

*

- Czuję się, jakbyśmy się rok nie widziały – szepnęłam, przytulając Idę z całej siły.
- Tęskniłam – przyznała Ida.
Miałam ochotę się odsunąć i posłać jej sceptyczne i zarazem niedowierzające spojrzenie, bo od kiedy Ida z taką łatwością przyznawała się do własnych uczuć? Zazwyczaj trzeba było sporej ilości alkoholu, żeby coś z niej wyciągnąć. Ale pasowała mi taka zmiana. Mogłabym nawet przywyknąć do takiej otwartej Idy – było prawie jakbyśmy z powrotem były w liceum.
Spędziłyśmy dobrą godzinę rozmawiając o błahych sprawach, plotkując o głupotach. W tym czasie zauważyłam, jak bardzo radosna Ida się wydawała. I było to dla mnie spore zaskoczenie.
Sądziłam, że po zakończeniu ponad sześcioletniego związku z facetem, z którym była od czasów liceum i z którym przeżyła tak wiele przełomowych momentów swojego życia, odbije się na niej dużo bardziej. Sądziłam, że będzie potrzebowała dużo więcej czasu, by się z tego otrząsnąć.
W swoich przypuszczeniach opierałam się na swoich własnych przeżyciach. Ja potrzebowałam kilku ładnych lat, by wrócić do normalnego funkcjonowania. A żeby na powrót stać się radosną Sabiną, musiałam czekać jeszcze dłużej.
Tymczasem z Idą było zupełnie inaczej. I wiedziałam na pewno, że jej radość nie była udawana. Ida naprawdę odżyła po tym, jak zerwała z Kubą.
Co oznaczało, że ich związek nie był tak udany, jak zawsze mi się wydawało.
Co z kolei oznaczało, że Ida była w tym związku nieszczęśliwa, a ja, jako jej przyjaciółka, nic nie zauważyłam…
- Przestań.
Otrząsnęłam się ze swoich myśli, zauważając, że tym razem odpłynęłam naprawdę daleko. Spojrzałam na Idę z niezrozumieniem.
- Ale co? – zapytałam głupio.
- Zawsze obwiniasz się o każdą krzywdę, której ja doznałam. Znam tę minę, nie wmówisz mi, że nie myślałaś właśnie o tym, jaką to niedobrą przyjaciółką jesteś. – Przyszpiliła mnie spojrzeniem tak, że nie miałam odwagi zaprzeczyć. – Więc w tej chwili przestać tak myśleć, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jesteś ze mną zawsze, kiedy cię potrzebuję. Wspierasz mnie, motywujesz, potrafisz mi skopać dupsko, kiedy trzeba. I jesteś najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem.
Ida prawie się roześmiała na widok mojej zaskoczonej miny.
- I nigdy więcej nie myśl, że mnie w czymś zawiodłaś. Nie ma takiej opcji, żebyś mogła kiedykolwiek kogokolwiek zawieść, Sabina. Nie z twoim ogromnym sercem, z którym podchodzisz do każdego.
Miałam dosłownie łzy w oczach.
Kochałam Idę.
- Boże, nie rycz, bo też będę ryczeć – zawołała Ida ze śmiechem, przez który przebijało podobne wzruszenie, jakie ściskało moje gardło.
Nie mogłam się powstrzymać. Zarzuciłam jej ręce na szyję i przytuliłam mocno po raz drugi tego wieczora.
- Dziękuję, że jesteś – szepnęłam, mając na myśli każde słowo.
Kim ja bym była bez Idy? Wolałam się nawet nad tym nie zastanawiać.

*

- Planujesz zostać w Katowicach na stałe? – powtórzyłam po Idzie, zaskoczona, na co ona tylko wzruszyła ramionami.
- Początkowo miałam tylko zrobić studia i wrócić do Żor, ale to było zanim rozstałam się z Kubą. Teraz nie mam po co wracać. Tutaj mam mieszkanie, mam pracę, może nie mam wielu znajomych, ale nad tym mogę popracować. A w Żorach czekają na mnie tylko rodzice, żeby wytknąć mi, że zachciało mi się prawa.
- Nowy rozdział – skomentowałam, zastanawiając się nad jej słowami i próbując je przełożyć na własne życie.
Co mnie trzymało w Żorach?
Wróciłam z Wrocławia ze względu na Damiana, ale on niedługo później ruszył w świat. To powinien być dla mnie znak, by przestać trzymać się ręki brata i znaleźć swoją własną drogę. Ale zamiast odkrywać, pozostałam w tym samym miejscu.
Teraz trzymała mnie praca. I trzymał mnie Michał.
Chciałabym zacząć swój nowy rozdział. Raz jeszcze stanąć na starcie i ruszyć, tym razem nie obawiając się pójść dalej, przekroczyć granicę komfortu. Ale moja sytuacja różniła się od sytuacji Idy. Ida uwiła sobie swój nowy świat od podstaw. Ja tkwiłam w swoim starym świecie, mając zobowiązania, które trzymały mnie na miejscu.
Mój nowy rozdział będzie musiał zaczekać.
- Chcę stanąć na nogi, chcę być niezależna. Chcę prowadzić takie życie, jakie tylko mi się wymarzy, bez osób trzecich, które będą mnie ciągnęły w tył albo mówiły, że czegoś nie mogę. Właśnie teraz się czuję, jakbym mogła wszystko.
Ile bym dała, by też się tak poczuć. Zazdrościłam Idzie, ale niezależnie od tego, kibicowałam jej z całego serca, by jej nowy rozdział wywoływał uśmiech na twarzy każdego, kto go przeczyta.
- Jesteś szczęśliwa – stwierdziłam, patrząc na nią z uśmiechem.
- Jestem – potwierdziła. – Nie wszystko jest idealnie, nie wszystko pójdzie dobrze, ale w tej chwili niczego więcej nie potrzebuję.
Moje myśli znowu uciekły, przez co między nami zaległa cisza. Ida przypatrywała mi się uważnie, co zauważyłam dopiero po dłuższej chwili.
- Za to ciebie coś trapi.
Nie potwierdziłam ani nie zaprzeczyłam. Jedynie westchnęłam, a Ida już wiedziała, że trafiła w dziesiątkę.
Zajęło to chwilę, ale koniec końców wyciągnęła ze mnie wszystko. Każdą chwilę radości, każdy napotkany na drodze problem i każdą czającą się za rogiem obawę. Aż w końcu zabrakło mi słów i zamilkłam, czekając na wyrok.
- Sabina – Ida zaczęła miękko. – nie sądzisz, że czekałaś na niego już wystarczająco długo?
Prawdopodobnie pobiłam rekord w czekaniu na faceta. Tak samo rekord głupoty i naiwności. Tylko że to niczego nie zmieniało.
Zwiesiłam głowę, mając mętlik w głowie i nie znając odpowiedzi na pytanie Idy.
- Wiem, że Michał nie prosiłby cię o to, gdyby faktycznie nie potrzebował czasu na poukładanie swoich spraw. Mogę tego nie rozumieć, mogę nie wiedzieć przez co przeszedł i przez co jeszcze przejść musi, żeby w pełni wrócić do siebie, ale znam go trochę. I wiem, że nie jest facetem, który bawi się uczuciami.
Ja również nie wiedziałam, z czym Michał się mierzy. Dlatego ta sytuacja była dla mnie tak ciężka.
- Znam też ciebie, Sabina. Wiem, że chcesz dla niego jak najlepiej. Wiem, że nie chcesz go w żaden sposób skrzywdzić. I wiem, że kiedy kogoś kochasz, jesteś gotowa poświęcić wszystko. I właśnie to teraz robisz, Sabina. Poświęcasz się, by dać mu czas, którego potrzebuje, chociaż sama potrzebujesz jego dużo bardziej, niż on potrzebuje czasu.
Chciałabym zaprzeczyć, ale ciężko było zaprzeczyć gorzkiej prawdzie.
- Chociaż może się mylę – podjęła znowu, marszcząc czoło w zamyśleniu. – Może oboje potrzebujecie siebie tak samo mocno. To by wyjaśniało, dlaczego Michał zachowuje się, jakbyście byli razem. Może on po prostu zgubił się po drodze, Sabina. Może nie ma pojęcia, dokąd ruszyć ze swoim życiem i dlatego podświadomie wrócił do tego, co zawsze było dla niego najważniejsze. Do ciebie.
- Teraz już jestem kompletnie zagubiona – przyznałam, wzdychając ciężko.
- Obiecałaś mu czas, tak? – Kiwnęłam potwierdzająco głową. – Boisz się zacząć jakąkolwiek rozmowę, bo nie chcesz tej obietnicy złamać, tak? – Ponownie skinęłam głową. Ida westchnęła. – Sabina, dotrzymałaś swojej obietnicy. Dałaś mu już czas. Dałaś mu go więcej, niż ktokolwiek inny byłby w stanie. I zaczynam myśleć, że to nie jest to, czego Michał naprawdę potrzebuje.
- O czym teraz mówisz?
- Zgodzę się, że na początku Michał na pewno potrzebował chwili, by przeanalizować swoje uczucia. Oboje potrzebowaliście chwili, by uzupełnić pięcioletnią lukę, poznać się na nowo. Mówię, że teraz oboje potrzebujecie swojego nowego rozdziału.
Milczałam, trawiąc wszystko, co usłyszałam od Idy, próbując poukładać sobie to w głowie i zdecydować, co dalej.
Gdyby tylko to było takie proste…





>< >< ><


Moje przerwy robią się coraz dłuższe i coraz bardziej nieregularne. Ale nic się nie martwcie, bo ja zawsze tutaj wracam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz