Przebudziłam się, czując się
wyjątkowo wyspana. Moja poduszka lekko się unosiła, a ja po chwili
zastanawiania się, co jest nie tak, parsknęłam cicho śmiechem. Wtuliłam twarz
mocniej w nagi tors siatkarza, a rękę oparłam na jego brzuchu. Nie wiedziałam,
czy jeszcze śpi, czy już nie, ale nie chciałam sprawdzać. Sama miałam ochotę
jeszcze trochę poleniuchować i nacieszyć się tą chwilą spokoju. Nie wiedziałam
nawet kiedy powieki ponownie opadły, a oddech się wyrównał.
- Arielka nie śpi. Arielka
wstaje. Arielka ma zaraz trening.
Ostatnie słowo przywołało moją
nie do końca rozbudzoną świadomość. Dzisiaj sobota, co faktycznie oznaczało
trening z Konradem. Jęknęłam przeciągle, nie mając ochoty na wychodzenie spod
ciepłej kołdry Michała.
- Śniadanie zrobiłem – powiedział
Michał, całując mój policzek. – I herbatę – pocałował drugi policzek.
Roześmiałam się, kiedy przejechał
nieogoloną jeszcze brodą po mojej skórze. Podniosłam się na łokciach i
pocałowałam go. Tak dobrze zaczęty dzień nie mógł być zły. Wciągnęłam na siebie
szlafrok, który w nocy niedbale zrzuciłam z siebie i podreptałam za Michałem do
kuchni. Siedziałam naprzeciw niego, ze smakiem zjadając cały talerz
przygotowanej przez niego jajecznicy. Niebo w gębie. Sprawdziłam godzinę, a
widząc, że nie mam zbyt wiele czasu do treningu, szybko wypiłam herbatę.
- Muszę się już zbierać. Konrad
mnie zabije, jeśli się spóźnię – wyrzuciłam z siebie, choć tak bardzo nie
chciałam teraz rozstawać się z Michałem. To był taki nasz dzień. Od samego
rana. Ale niestety, obowiązki wzywały.
Pożegnałam się z siatkarzem i
wyszłam na korytarz. Miałam nadzieję, że nie spotkam nikogo, kto potem mógłby
rozpuścić parszywe plotki na całe osiedle. Ale miałam szczęście i niezauważona
dotarłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i tyle musiało
wystarczyć, bo nie miałam czasu na nic innego. Zabrałam torbę, którą
szczęśliwie wczoraj sobie przygotowałam i w biegu opuściłam mieszkanie. Do
szkoły daleko nie było, ale i tak pokonałam ten dystans biegiem, żeby tylko
zdążyć na czas. Okazało się, że niepotrzebnie tak gnałam. Ledwo weszłam do
szatni, Konrad poinformował mnie, że nie muszę się przebierać, ale chce mnie
widzieć za chwilę przy basenie. No więc zostawiłam torbę i poszłam,
zastanawiając się, o co mu chodzi. Siedział na trybunach, wpatrując się w
nieruchomą taflę wody. Trochę niepewna usiadłam obok niego.
- Wczoraj dałaś ładny popis –
zaczął z uśmiechem, nie odwracając wzroku od basenu, ale w jego głosie wyczułam
coś na kształt dumy. – Zniszczyłaś rywalki, one przy tobie w ogóle nie
istniały. Cały dystans płynęłaś jednym, niesamowicie szybkim tempem. Nie wiem,
czy powinienem być tym zaskoczony. Przecież na każdym treningu pokazywałaś mi
na nowo, że bliżej ci do syreny niż człowieka – zaśmiał się ze swoich słów, po
czym spojrzał na mnie. – Wczoraj na trybunach byli goście specjalni. Wśród nich
były dość znane osobistości z klubów pływackich. Posypały się propozycje. Co
najmniej trzy kluby chciałyby, byś zasiliła ich szeregi. I to jest wielka
szansa dla ciebie. Umiejętności już masz, od strony technicznej również, ale
dzięki nim mogłabyś się przebić dalej.
Podał mi trzy ulotki klubów, o
których przed chwilą wspominał. Wzięłam je od niego, przeglądając pobieżnie.
Kraków. Katowice. Jastrzębie. Wszystkie te kluby mogły poszczycić się
wychowaniem osoby, która odnosiła teraz sukcesy na arenie międzynarodowej. I to
faktycznie mogła być dla mnie wielka szansa. Tylko, czy ja chciałam z niej
skorzystać?
Miałam na głowie maturę, do
której przecież trzeba podejść poważnie. Zostały mi zaledwie cztery miesiące,
by powtórzyć sobie wiadomości ze wszystkich lat mojej edukacji. A do tego
dochodził jeszcze bieżący materiał w szkole, powtórki i wszystkie inne próbne
testy, którymi nauczyciele chcieli nas przygotować. Trenowanie w klubie miałoby
zupełnie inny charakter niż moje obecne treningi z Konradem. Byłyby dużo
dłuższe i bardziej wymagające, a do tego dochodziły jeszcze dojazdy. Czy
naprawdę dało się to z sobą pogodzić? Nie miałabym czasu na nic innego. Tylko
pływanie i nauka. Ucierpiałaby na tym szkoła. Ucierpiałby Damian. Ale
najbardziej ucierpiałby Michał, dla którego nie miałabym w ogóle czasu.
I Konrad. On też by na tym
ucierpiał, tak samo zresztą jak ja. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt. Wspólnie
doszliśmy do sukcesu. I miałam z tego zrezygnować? Poświęcić tyle lat ciężkiej
pracy, dla chwili sławy, której w ogóle nie chciałam? To nie miało sensu.
- Nie interesuje mnie to –
powiedziałam pewnie, obserwując jak na twarzy Konrada pojawia się zdumienie.
Jakby nie spodziewał się, bym mogła zignorować propozycje tych klubów. Jakby
nie wiedział, że sława mnie nie interesuje. Jakby nie mógł sobie wyobrazić, że
wybiorę jego, a nie klub.
- Zastanów się nad tym. Marnujesz
taką szansę…
- Niczego nie marnuję i naprawdę
nie mam się nad czym zastanawiać. Nie chcę tego. Nie chcę szumu, nie chcę
sławy. Chcę nadal trenować z tobą na tym szkolnym basenie. Nic więcej.
Patrzył na mnie zdumiony. A na
jego twarzy stopniowo rozchodził się szeroki uśmiech.
- Czyli jednak czekasz aż
pobijesz rekord świata na szkolnym basenie? – zaśmiał się wesoło, a ja razem z
nim.
I wszystko wróciło do normy. Ja
poszłam się przebrać, a Konrad już planował, jak uprzyjemnić mi te dwie godziny
treningu.
- Masz już dość? – zapytał Konrad
półtorej godziny później, będąc wyjątkowo zadowolonym z siebie.
- Wiesz, te ulotki jeszcze gdzieś
leżą. Zawsze mogę zrobić z nich użytek – wypaliłam, podpływając do brzegu
basenu.
- Nie, już je zniszczyłem. Trzeba
być zapobiegawczym – zaśmiał się.
Parsknęłam cicho pod nosem, a
potem odbiłam się raz jeszcze od brzegu, przepływając kolejne długości tego
dnia. Konrad chyba planował mnie niesamowicie zmęczyć, ale aktualnie pływanie
było dla mnie samą przyjemnością. I chociaż po wyjściu z basenu pewnie nie będę
miała siły, by ruszyć palcem, teraz miałam jej nieskończone pokłady i ucierałam
nosa trenerowi, stale płynąc jednym tempem.
Po kolejnych dwudziestu minutach,
Konrad zrezygnował z męczenia mnie i zakończył trening. Zaśmiałam się, widząc
jego posępną minę, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Przepłynęłam
jeszcze jedną długość, tym razem grzbietem, po czym wyszłam z wody.
- Dzisiaj nie będziesz się
taplać? – zapytał ze zdziwieniem.
- Taplałam się przez dwie
godziny, to wystarczy – odparowałam, wiedząc, że nazywając trening ‘taplaniem
się’ jedynie go wkurzę.
- To w takim razie przepraszam,
że kazałem siatkarzykowi przyjść za pół godziny – uśmiechnął się szatańsko i
zniknął w kantorku.
Michał? Nie mówił, że po mnie
przyjedzie. Cieszyłam się jednak, że o tym pomyślał. Z uśmiechem na ustach
ruszyłam do szatni, by się przebrać i wysuszyć. Zajęło mi to niecałe dziesięć
minut. Pożegnałam się z Konradem, który porzucił żarty i wcisnął mi do ręki
ulotki.
- Pomyśl nad tym jeszcze –
powiedział tylko, po czym odwrócił się i zniknął mi z oczu.
Zabrałam je, ale nie miałam już
nad czym myśleć. Podjęłam swoją decyzję i nie zamierzałam jej zmieniać. Może i
była podjęta nagle, ale na pewno nie będę jej żałować.
Wyszłam ze szkoły, od razu
zauważając Michała, który czekał na mnie, opierając się o samochód.
Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego.
- Porywam cię – powiedział bez
zbędnego wstępu.
- Co?
- Jesteśmy razem, tak? –
zgodziłam się. – A nigdy nie byliśmy na randce. Dlatego cię porywam – dodał z
pewnym siebie uśmiechem, który sprawił, że nogi mi zmiękły. Trochę mnie
zaskoczył. A nawet bardzo. Ale jedyne o czym mogłam myśleć, poza tym, jak
bardzo go kocham, było to, że pewnie wyglądałam jak potwór.
- Ale najpierw do domu. – Jego
uniesione brwi, zmusiły mnie do rozwinięcia wypowiedzi. – Chcę wyglądać ładnie,
a nie jak zmokła kura.
Uśmiechnął się, jednocześnie
podchodząc bliżej mnie.
- Ty zawsze wyglądasz ładnie –
szepnął wprost do mojego ucha niskim głosem, a mnie aż ciarki przeszły po
kręgosłupie. Jeśli Michał planował więcej takich ekscesów dzisiejszego dnia, to
chyba będę musiała wziąć coś na uspokojenie, bo moje serce tego nie wytrzyma.
Rumieniec wykwitł na moich
policzkach. Jednak bardziej był wynikiem gorąca, jakie zalało moje ciało niż
zawstydzenia.
- Właśnie na taką odpowiedź
liczyłam – uśmiechnęłam się zadziornie, widząc jak bardzo zaskoczyłam go swoją
odpowiedzią. Wsiadłam do samochodu zanim zdążył zareagować w inny sposób.
Chwilę później zajął miejsce kierowcy, odwrócił się w moją stronę i zaśmiał się
głośno i radośnie.
- Pokazujesz pazurki, moja droga.
Podoba mi się to – mruknął z aprobatą.
Dwie minuty później byliśmy pod
blokiem. Rozstałam się z Michałem pod drzwiami mojego mieszkania po tym, jak
oznajmił mi, że mam godzinę na przygotowanie się. Kiwnęłam głową, mając
nadzieję, że to wystarczy. W głowie już skanowałam zawartość mojej szafy,
próbując wybrać odpowiedni strój. Jednak Michał nie był w tej sprawie zbyt
pomocny; nie chciał mi powiedzieć, gdzie mnie zabiera, a ja nie miałam pojęcia,
czy ubrać się bardzo elegancko, średnio elegancko, czy w ogóle nie elegancko.
Nie miałam doświadczenia, jeśli chodzi o randki. Nie miałam pojęcia, co Kubiak
mógł wymyślić.
Telefon do Idy był koniecznością.
Ledwo weszłam do mieszkania, już wybierałam jej numer. Błagałam ją, żeby mi
pomogła, a ona perfidnie się ze mnie śmiała. Jednak zgodziła się przybiec do
mnie co sił w nogach i mi pomóc. Dziękowałam Bogu za to, że miałam taką Idę.
Sama chyba bym się załamała. Czekając na nią, zdążyłam wziąć prysznic i umyć
włosy, które oklapły pod wpływem chloru. Nałożyłam na nie odżywkę i wysuszyłam.
Nie sprawiały większych problemów, spływając ładnie po moich ramionach. Ida
wpadła do mieszkania w momencie, kiedy ja wyszłam z łazienki. Popatrzyłyśmy na
siebie. Ida wskazała ręką na mój pokój, więc właśnie tam się skierowałam.
Chwilę później zawartość mojej szafy była przerzucona co najmniej trzy razy.
Ida westchnęła głośno.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoja
garderoba zdecydowanie potrzebuje odświeżenia? – chwyciła w dłonie różową
koszulkę i rozłożyła ją przede mną. – Róż? Prosiaczek? Serio?
Zmieszałam się odrobinę. Moja
szafa kryła więcej takich skarbów, które zdecydowanie nie nadawały się do
założenia.
- Swetry są fajne, zdecydowanie.
Ale nie na randkę! – zezłościła się, kiedy chciałam sięgnąć po jeden z wielu. –
Zlituj się kobieto. Musisz pokazać Michałowi, co masz najlepszego do
zaoferowania, a nie ukrywać to przed nim.
W moją stronę poleciała para
czarnych rurek, które odruchowo złapałam. Ida przyglądała mi się krytycznie,
kiedy je założyłam na siebie.
- Okej. Na pewno założysz te czarne
kozaki na obcasie. Będą się genialnie komponować. Pozostaje kwestia bluzki… -
ponownie zagłębiła się w moją szafę, z które raz po raz wyciągała jakieś
koszule. – Tragedia –skomentowała moją garderobę.
Chwyciła w dłonie swoją torebkę i
wyciągnęła z niej pare rzeczy. Z lekkim szokiem wzięłam od niej granatową
koszulę, którą mi podawała.
- No co tak patrzysz? Przecież
bardzo dobrze wiem, że twoja garderoba to tragedia. Przymierz.
Założyłam koszulę na siebie.
Czułam się w niej dość swobodnie i w duchu dziękowałam, że mamy z Idą ten sam
rozmiar. Co ja bym bez niej zrobiła? Odwróciłam się w jej stronę, prezentując
strój. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Załóż jeszcze buty, muszę mieć
kompletny obraz.
Wyciągnęłam je z pudełka i
włożyłam w nie stopy. Nie lubiłam obcasów. I chociaż te nie były zbyt wielkie i
tak czułam, że moje stopy będą cierpieć. Ale kobieta jest zdolna do poświęceń,
kiedy chce ładnie wyglądać. Spojrzałam w lustro i sama musiałam przyznać, że
wyglądałam nieźle. Ida również zaaprobowała. Uśmiechnęłam się do niej z
wdzięcznością, dziękując za uratowanie mi tyłka. Zaśmiała się tylko, mówiąc, że
ratowanie mojego tyłka to czysta przyjemność, po czym pomogła mi jeszcze przy
makijażu. Włosy naturalnie się pofalowały, a ja nie zamierzałam ich już ruszać.
Byłam gotowa.
Przytuliłam Idę na pożegnanie,
raz jeszcze jej dziękując.
- Przygotuj się na zakupowy
maraton. Coś mi się wydaje, że czas wymienić garderobę.
- Też mi się tak wydaje –
zaśmiała się i wyszła.
Zostałam sama. I dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę, że nie kontaktowałam się w ogóle z Damianem. On tam
wspiera swoją dziewczynę, która przeżywa ciężkie chwile po wypadku brata, a ja
beztrosko i radośnie szykuję się na randkę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego
numer. Rozmowa nie była długa, ale pozwoliła ukoić moje sumienie, które
wytykało mi, że jestem straszną egoistką. Dowiedziałam się, że Sławek miał się
dobrze. Operacja zakończyła się powodzeniem, a chłopak już się wybudził. Teraz
pozostaje mu ty wracać do pełni sił.
- Wyciągnij gdzieś Michała –
powiedział niespodziewanie Damian.
- Co? – zbyt mnie zaskoczył, bym
od razu zrozumiała, o co mu chodziło.
- Lorenzo odwołał dzisiejszy
trening. Nawet nie wiem, dlaczego, ale mamy wolne popołudnie. Ja zostaje na
razie z Martą, a nie chcę żebyś siedziała sama.
- O to nie musisz się martwić.
Michał zaprosił mnie na randkę – przyznałam.
- Jak te dzieci szybko dorastają
– zironizował Damian, śmiejąc się cicho. – Baw się dobrze.
Mogłabym przysiąc, że w tej
chwili uśmiechał się znacząco. Ale wolałam o tym nie myśleć. Pożegnałam się z
nim i weszłam jeszcze na chwilę do łazienki. Stanęłam przed lustrem, chwile
przyglądając się swojemu odbiciu. Wzięłam do ręki flakon perfum i spryskałam
nimi szyję oraz dekolt. Słysząc dzwonek do drzwi, uśmiechnęłam się do swojego
odbicia i poszłam otworzyć.
A/n: WESOŁYCH ŚWIĄT! Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń, ale żyjcie, uśmiechajcie się, spełniajcie marzenia i bądźcie szczęśliwi! ;)
Kubiak już spala świąteczne kalorie, chyba wezmę z niego przykład XD
A następny być może prędzej niż później ;D
Świetnie czytać jak Sabina się rozwija, ale nadal pozostaje naturalna, "normalna".
OdpowiedzUsuńJak na razie mogą rywalizować w konkursie na najbardziej uroczą parę czy coś. Nie jebnie to wszystko, prawda?
Generalnie jest świetnie jak zawsze :)
Wesołych Świąt!
No mam nadzieję że prędzej niż później!��
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Imperfectą ;) To świetne, że Sabina pozostaje normalna i chwilowy sukces nie uderzył jej do głowy. Nie miałabym do niej pretensji - i myślę, że Konrad też by nie miał - gdyby zgodziła się iść do któregoś z tych klubów. Ma prawo się rozwijać, tym bardziej, że jest młoda i mogłaby związać swoje życie z tym sportem. Matura to jedno, a to, co naprawdę człowiek chce robić w życiu - drugie. Oczywiście dobrze jest tę maturę mieć. Ale jeśli się nie uda, to też się świat nie zawali. Pod warunkiem, że człowiek będzie dążył do marzeń i robił to, co zawsze chciał robić. Ale wracając do tematu! Cieszę się, że mimo wszystko Sabina nie przyjęła tych ofert. Bo chcąc iść do klubu do innego miasta, jakaś część jej życia z pewnością by ucierpiała. W końcu jej doba się wcale nie wydłuży, gdy przyjdą jej nowe zajęcia. Albo ucierpiałaby relacja z Damianem, albo z Idą, Konradem, Michałem... Może nie miałaby czasu, żeby się uczyć i dostać do wymarzonej pracy. Coś na pewno by się zmieniło i jeśli nie jest jej ten klub do szczęścia potrzebny, to może dobrze, że z niego zrezygnowała? Mądra dziewczyna z niej. Wydaje mi się, że ma bardzo dojrzała podejście do życia. Nie chce wszystkiego "na już" tylko rozważa za i przeciw. To też jeden z powodów z których ją tak lubię;D
OdpowiedzUsuńIda jest wspaniałą przyjaciółką. Takiej to naprawdę można pozazdrościć <3
Czekam niecierpliwie na tę pierwszą randkę. Nie wiem jak to robisz, ale chociaż opowiadanie zrobiło się teraz mocno cukierkowe, to ja wcale nie odczuwam żadnego "rzygania tęczą". Wręcz przeciwnie - coraz bardziej się wciągam;)
Pozdrawiam!
Czekam już na tę randkę mam nadzieje że coś sie zadzieje ;)
OdpowiedzUsuńTrochę zmartwiłam się tymi ofertami z klubów pływackich dla Sabiny. To znaczy no, to świetnie i w ogóle, bo to zdecydowanie szansa na rozwój jej pływackiej kariery. Tylko to chyba nie jest to, co Sabina chciałaby robić w przyszłości. Dobrze, że jej decyzja jest jasna i dziewczyna nie ma wątpliwości. Być może rozmowa z Damianem albo Michałem na ten temat sprawi, że Sabina zacznie się jednak zastanawiać nad tymi ofertami? Chociaż sama nie wiem, wydawała się bardzo pewna swojej decyzji, a jak wiadomo - jak kobieta się na coś uprze to zazwyczaj nie da się jej przekonać ;)
OdpowiedzUsuńIda to świetna przyjaciółka - widać, że dziewczyny zawsze mogą na siebie liczyć i nawet na nagły telefon potrafią odpowiedzieć. A randka z Kubiakiem to naprawdę sytuacja wyjątkowa, ja na miejscu Sabiny chyba też potrzebowałabym jakiegoś psychicznego choćby wsparcia :D No i w końcu to nie byle co - Michał ma rację, są już razem a nawet na randce nie byli. Ciekawa jestem co takiego wymyślił - sądząc po tym jak poważnie traktuje Sabinę, będzie to coś wyjątkowego.
Jedynym plusem takich zaległości jakie sobie zrobiłam, jest to, że nie muszę czekać na jakiś bardzo wyczekiwany rozdział, jeśli oczywiście nie skończę czytać na ostatnim. Jeżeli nie odwlekłaś tego w czasie (jak już kilka razy ćwiczyłaś moją cierpliwość w ten sposób :P) to już nie mogę się doczekać, aż przeczytam co takiego wymyślił Kubiak <3 Lecę do 31.