24 grudnia 2016

30.

Przebudziłam się, czując się wyjątkowo wyspana. Moja poduszka lekko się unosiła, a ja po chwili zastanawiania się, co jest nie tak, parsknęłam cicho śmiechem. Wtuliłam twarz mocniej w nagi tors siatkarza, a rękę oparłam na jego brzuchu. Nie wiedziałam, czy jeszcze śpi, czy już nie, ale nie chciałam sprawdzać. Sama miałam ochotę jeszcze trochę poleniuchować i nacieszyć się tą chwilą spokoju. Nie wiedziałam nawet kiedy powieki ponownie opadły, a oddech się wyrównał.
- Arielka nie śpi. Arielka wstaje. Arielka ma zaraz trening.
Ostatnie słowo przywołało moją nie do końca rozbudzoną świadomość. Dzisiaj sobota, co faktycznie oznaczało trening z Konradem. Jęknęłam przeciągle, nie mając ochoty na wychodzenie spod ciepłej kołdry Michała.
- Śniadanie zrobiłem – powiedział Michał, całując mój policzek. – I herbatę – pocałował drugi policzek.
Roześmiałam się, kiedy przejechał nieogoloną jeszcze brodą po mojej skórze. Podniosłam się na łokciach i pocałowałam go. Tak dobrze zaczęty dzień nie mógł być zły. Wciągnęłam na siebie szlafrok, który w nocy niedbale zrzuciłam z siebie i podreptałam za Michałem do kuchni. Siedziałam naprzeciw niego, ze smakiem zjadając cały talerz przygotowanej przez niego jajecznicy. Niebo w gębie. Sprawdziłam godzinę, a widząc, że nie mam zbyt wiele czasu do treningu, szybko wypiłam herbatę.
- Muszę się już zbierać. Konrad mnie zabije, jeśli się spóźnię – wyrzuciłam z siebie, choć tak bardzo nie chciałam teraz rozstawać się z Michałem. To był taki nasz dzień. Od samego rana. Ale niestety, obowiązki wzywały.
Pożegnałam się z siatkarzem i wyszłam na korytarz. Miałam nadzieję, że nie spotkam nikogo, kto potem mógłby rozpuścić parszywe plotki na całe osiedle. Ale miałam szczęście i niezauważona dotarłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i tyle musiało wystarczyć, bo nie miałam czasu na nic innego. Zabrałam torbę, którą szczęśliwie wczoraj sobie przygotowałam i w biegu opuściłam mieszkanie. Do szkoły daleko nie było, ale i tak pokonałam ten dystans biegiem, żeby tylko zdążyć na czas. Okazało się, że niepotrzebnie tak gnałam. Ledwo weszłam do szatni, Konrad poinformował mnie, że nie muszę się przebierać, ale chce mnie widzieć za chwilę przy basenie. No więc zostawiłam torbę i poszłam, zastanawiając się, o co mu chodzi. Siedział na trybunach, wpatrując się w nieruchomą taflę wody. Trochę niepewna usiadłam obok niego.
- Wczoraj dałaś ładny popis – zaczął z uśmiechem, nie odwracając wzroku od basenu, ale w jego głosie wyczułam coś na kształt dumy. – Zniszczyłaś rywalki, one przy tobie w ogóle nie istniały. Cały dystans płynęłaś jednym, niesamowicie szybkim tempem. Nie wiem, czy powinienem być tym zaskoczony. Przecież na każdym treningu pokazywałaś mi na nowo, że bliżej ci do syreny niż człowieka – zaśmiał się ze swoich słów, po czym spojrzał na mnie. – Wczoraj na trybunach byli goście specjalni. Wśród nich były dość znane osobistości z klubów pływackich. Posypały się propozycje. Co najmniej trzy kluby chciałyby, byś zasiliła ich szeregi. I to jest wielka szansa dla ciebie. Umiejętności już masz, od strony technicznej również, ale dzięki nim mogłabyś się przebić dalej.
Podał mi trzy ulotki klubów, o których przed chwilą wspominał. Wzięłam je od niego, przeglądając pobieżnie. Kraków. Katowice. Jastrzębie. Wszystkie te kluby mogły poszczycić się wychowaniem osoby, która odnosiła teraz sukcesy na arenie międzynarodowej. I to faktycznie mogła być dla mnie wielka szansa. Tylko, czy ja chciałam z niej skorzystać?
Miałam na głowie maturę, do której przecież trzeba podejść poważnie. Zostały mi zaledwie cztery miesiące, by powtórzyć sobie wiadomości ze wszystkich lat mojej edukacji. A do tego dochodził jeszcze bieżący materiał w szkole, powtórki i wszystkie inne próbne testy, którymi nauczyciele chcieli nas przygotować. Trenowanie w klubie miałoby zupełnie inny charakter niż moje obecne treningi z Konradem. Byłyby dużo dłuższe i bardziej wymagające, a do tego dochodziły jeszcze dojazdy. Czy naprawdę dało się to z sobą pogodzić? Nie miałabym czasu na nic innego. Tylko pływanie i nauka. Ucierpiałaby na tym szkoła. Ucierpiałby Damian. Ale najbardziej ucierpiałby Michał, dla którego nie miałabym w ogóle czasu.
I Konrad. On też by na tym ucierpiał, tak samo zresztą jak ja. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt. Wspólnie doszliśmy do sukcesu. I miałam z tego zrezygnować? Poświęcić tyle lat ciężkiej pracy, dla chwili sławy, której w ogóle nie chciałam? To nie miało sensu.
- Nie interesuje mnie to – powiedziałam pewnie, obserwując jak na twarzy Konrada pojawia się zdumienie. Jakby nie spodziewał się, bym mogła zignorować propozycje tych klubów. Jakby nie wiedział, że sława mnie nie interesuje. Jakby nie mógł sobie wyobrazić, że wybiorę jego, a nie klub.
- Zastanów się nad tym. Marnujesz taką szansę…
- Niczego nie marnuję i naprawdę nie mam się nad czym zastanawiać. Nie chcę tego. Nie chcę szumu, nie chcę sławy. Chcę nadal trenować z tobą na tym szkolnym basenie. Nic więcej.
Patrzył na mnie zdumiony. A na jego twarzy stopniowo rozchodził się szeroki uśmiech.
- Czyli jednak czekasz aż pobijesz rekord świata na szkolnym basenie? – zaśmiał się wesoło, a ja razem z nim.
I wszystko wróciło do normy. Ja poszłam się przebrać, a Konrad już planował, jak uprzyjemnić mi te dwie godziny treningu.
- Masz już dość? – zapytał Konrad półtorej godziny później, będąc wyjątkowo zadowolonym z siebie.
- Wiesz, te ulotki jeszcze gdzieś leżą. Zawsze mogę zrobić z nich użytek – wypaliłam, podpływając do brzegu basenu.
- Nie, już je zniszczyłem. Trzeba być zapobiegawczym – zaśmiał się.
Parsknęłam cicho pod nosem, a potem odbiłam się raz jeszcze od brzegu, przepływając kolejne długości tego dnia. Konrad chyba planował mnie niesamowicie zmęczyć, ale aktualnie pływanie było dla mnie samą przyjemnością. I chociaż po wyjściu z basenu pewnie nie będę miała siły, by ruszyć palcem, teraz miałam jej nieskończone pokłady i ucierałam nosa trenerowi, stale płynąc jednym tempem.
Po kolejnych dwudziestu minutach, Konrad zrezygnował z męczenia mnie i zakończył trening. Zaśmiałam się, widząc jego posępną minę, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Przepłynęłam jeszcze jedną długość, tym razem grzbietem, po czym wyszłam z wody.
- Dzisiaj nie będziesz się taplać? – zapytał ze zdziwieniem.
- Taplałam się przez dwie godziny, to wystarczy – odparowałam, wiedząc, że nazywając trening ‘taplaniem się’ jedynie go wkurzę.
- To w takim razie przepraszam, że kazałem siatkarzykowi przyjść za pół godziny – uśmiechnął się szatańsko i zniknął w kantorku.
Michał? Nie mówił, że po mnie przyjedzie. Cieszyłam się jednak, że o tym pomyślał. Z uśmiechem na ustach ruszyłam do szatni, by się przebrać i wysuszyć. Zajęło mi to niecałe dziesięć minut. Pożegnałam się z Konradem, który porzucił żarty i wcisnął mi do ręki ulotki.
- Pomyśl nad tym jeszcze – powiedział tylko, po czym odwrócił się i zniknął mi z oczu.
Zabrałam je, ale nie miałam już nad czym myśleć. Podjęłam swoją decyzję i nie zamierzałam jej zmieniać. Może i była podjęta nagle, ale na pewno nie będę jej żałować.
Wyszłam ze szkoły, od razu zauważając Michała, który czekał na mnie, opierając się o samochód. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego.
- Porywam cię – powiedział bez zbędnego wstępu.
- Co?
- Jesteśmy razem, tak? – zgodziłam się. – A nigdy nie byliśmy na randce. Dlatego cię porywam – dodał z pewnym siebie uśmiechem, który sprawił, że nogi mi zmiękły. Trochę mnie zaskoczył. A nawet bardzo. Ale jedyne o czym mogłam myśleć, poza tym, jak bardzo go kocham, było to, że pewnie wyglądałam jak potwór.
- Ale najpierw do domu. – Jego uniesione brwi, zmusiły mnie do rozwinięcia wypowiedzi. – Chcę wyglądać ładnie, a nie jak zmokła kura.
Uśmiechnął się, jednocześnie podchodząc bliżej mnie.
- Ty zawsze wyglądasz ładnie – szepnął wprost do mojego ucha niskim głosem, a mnie aż ciarki przeszły po kręgosłupie. Jeśli Michał planował więcej takich ekscesów dzisiejszego dnia, to chyba będę musiała wziąć coś na uspokojenie, bo moje serce tego nie wytrzyma.
Rumieniec wykwitł na moich policzkach. Jednak bardziej był wynikiem gorąca, jakie zalało moje ciało niż zawstydzenia.
- Właśnie na taką odpowiedź liczyłam – uśmiechnęłam się zadziornie, widząc jak bardzo zaskoczyłam go swoją odpowiedzią. Wsiadłam do samochodu zanim zdążył zareagować w inny sposób. Chwilę później zajął miejsce kierowcy, odwrócił się w moją stronę i zaśmiał się głośno i radośnie.
- Pokazujesz pazurki, moja droga. Podoba mi się to – mruknął z aprobatą.
Dwie minuty później byliśmy pod blokiem. Rozstałam się z Michałem pod drzwiami mojego mieszkania po tym, jak oznajmił mi, że mam godzinę na przygotowanie się. Kiwnęłam głową, mając nadzieję, że to wystarczy. W głowie już skanowałam zawartość mojej szafy, próbując wybrać odpowiedni strój. Jednak Michał nie był w tej sprawie zbyt pomocny; nie chciał mi powiedzieć, gdzie mnie zabiera, a ja nie miałam pojęcia, czy ubrać się bardzo elegancko, średnio elegancko, czy w ogóle nie elegancko. Nie miałam doświadczenia, jeśli chodzi o randki. Nie miałam pojęcia, co Kubiak mógł wymyślić.
Telefon do Idy był koniecznością. Ledwo weszłam do mieszkania, już wybierałam jej numer. Błagałam ją, żeby mi pomogła, a ona perfidnie się ze mnie śmiała. Jednak zgodziła się przybiec do mnie co sił w nogach i mi pomóc. Dziękowałam Bogu za to, że miałam taką Idę. Sama chyba bym się załamała. Czekając na nią, zdążyłam wziąć prysznic i umyć włosy, które oklapły pod wpływem chloru. Nałożyłam na nie odżywkę i wysuszyłam. Nie sprawiały większych problemów, spływając ładnie po moich ramionach. Ida wpadła do mieszkania w momencie, kiedy ja wyszłam z łazienki. Popatrzyłyśmy na siebie. Ida wskazała ręką na mój pokój, więc właśnie tam się skierowałam. Chwilę później zawartość mojej szafy była przerzucona co najmniej trzy razy. Ida westchnęła głośno.
- Zdajesz sobie sprawę, że twoja garderoba zdecydowanie potrzebuje odświeżenia? – chwyciła w dłonie różową koszulkę i rozłożyła ją przede mną. – Róż? Prosiaczek? Serio?
Zmieszałam się odrobinę. Moja szafa kryła więcej takich skarbów, które zdecydowanie nie nadawały się do założenia.
- Swetry są fajne, zdecydowanie. Ale nie na randkę! – zezłościła się, kiedy chciałam sięgnąć po jeden z wielu. – Zlituj się kobieto. Musisz pokazać Michałowi, co masz najlepszego do zaoferowania, a nie ukrywać to przed nim.
W moją stronę poleciała para czarnych rurek, które odruchowo złapałam. Ida przyglądała mi się krytycznie, kiedy je założyłam na siebie.
- Okej. Na pewno założysz te czarne kozaki na obcasie. Będą się genialnie komponować. Pozostaje kwestia bluzki… - ponownie zagłębiła się w moją szafę, z które raz po raz wyciągała jakieś koszule. – Tragedia –skomentowała moją garderobę.
Chwyciła w dłonie swoją torebkę i wyciągnęła z niej pare rzeczy. Z lekkim szokiem wzięłam od niej granatową koszulę, którą mi podawała.
- No co tak patrzysz? Przecież bardzo dobrze wiem, że twoja garderoba to tragedia. Przymierz.
Założyłam koszulę na siebie. Czułam się w niej dość swobodnie i w duchu dziękowałam, że mamy z Idą ten sam rozmiar. Co ja bym bez niej zrobiła? Odwróciłam się w jej stronę, prezentując strój. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Załóż jeszcze buty, muszę mieć kompletny obraz.
Wyciągnęłam je z pudełka i włożyłam w nie stopy. Nie lubiłam obcasów. I chociaż te nie były zbyt wielkie i tak czułam, że moje stopy będą cierpieć. Ale kobieta jest zdolna do poświęceń, kiedy chce ładnie wyglądać. Spojrzałam w lustro i sama musiałam przyznać, że wyglądałam nieźle. Ida również zaaprobowała. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, dziękując za uratowanie mi tyłka. Zaśmiała się tylko, mówiąc, że ratowanie mojego tyłka to czysta przyjemność, po czym pomogła mi jeszcze przy makijażu. Włosy naturalnie się pofalowały, a ja nie zamierzałam ich już ruszać. Byłam gotowa.
Przytuliłam Idę na pożegnanie, raz jeszcze jej dziękując.
- Przygotuj się na zakupowy maraton. Coś mi się wydaje, że czas wymienić garderobę.
- Też mi się tak wydaje – zaśmiała się i wyszła.
Zostałam sama. I dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie kontaktowałam się w ogóle z Damianem. On tam wspiera swoją dziewczynę, która przeżywa ciężkie chwile po wypadku brata, a ja beztrosko i radośnie szykuję się na randkę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Rozmowa nie była długa, ale pozwoliła ukoić moje sumienie, które wytykało mi, że jestem straszną egoistką. Dowiedziałam się, że Sławek miał się dobrze. Operacja zakończyła się powodzeniem, a chłopak już się wybudził. Teraz pozostaje mu ty wracać do pełni sił.
- Wyciągnij gdzieś Michała – powiedział niespodziewanie Damian.
- Co? – zbyt mnie zaskoczył, bym od razu zrozumiała, o co mu chodziło.
- Lorenzo odwołał dzisiejszy trening. Nawet nie wiem, dlaczego, ale mamy wolne popołudnie. Ja zostaje na razie z Martą, a nie chcę żebyś siedziała sama.
- O to nie musisz się martwić. Michał zaprosił mnie na randkę – przyznałam.
- Jak te dzieci szybko dorastają – zironizował Damian, śmiejąc się cicho. – Baw się dobrze.

Mogłabym przysiąc, że w tej chwili uśmiechał się znacząco. Ale wolałam o tym nie myśleć. Pożegnałam się z nim i weszłam jeszcze na chwilę do łazienki. Stanęłam przed lustrem, chwile przyglądając się swojemu odbiciu. Wzięłam do ręki flakon perfum i spryskałam nimi szyję oraz dekolt. Słysząc dzwonek do drzwi, uśmiechnęłam się do swojego odbicia i poszłam otworzyć.




A/n: WESOŁYCH ŚWIĄT! Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń, ale żyjcie, uśmiechajcie się, spełniajcie marzenia i bądźcie szczęśliwi! ;) 
Kubiak już spala świąteczne kalorie, chyba wezmę z niego przykład XD
A następny być może prędzej niż później ;D

5 komentarzy:

  1. Świetnie czytać jak Sabina się rozwija, ale nadal pozostaje naturalna, "normalna".
    Jak na razie mogą rywalizować w konkursie na najbardziej uroczą parę czy coś. Nie jebnie to wszystko, prawda?
    Generalnie jest świetnie jak zawsze :)
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  2. No mam nadzieję że prędzej niż później!��

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Imperfectą ;) To świetne, że Sabina pozostaje normalna i chwilowy sukces nie uderzył jej do głowy. Nie miałabym do niej pretensji - i myślę, że Konrad też by nie miał - gdyby zgodziła się iść do któregoś z tych klubów. Ma prawo się rozwijać, tym bardziej, że jest młoda i mogłaby związać swoje życie z tym sportem. Matura to jedno, a to, co naprawdę człowiek chce robić w życiu - drugie. Oczywiście dobrze jest tę maturę mieć. Ale jeśli się nie uda, to też się świat nie zawali. Pod warunkiem, że człowiek będzie dążył do marzeń i robił to, co zawsze chciał robić. Ale wracając do tematu! Cieszę się, że mimo wszystko Sabina nie przyjęła tych ofert. Bo chcąc iść do klubu do innego miasta, jakaś część jej życia z pewnością by ucierpiała. W końcu jej doba się wcale nie wydłuży, gdy przyjdą jej nowe zajęcia. Albo ucierpiałaby relacja z Damianem, albo z Idą, Konradem, Michałem... Może nie miałaby czasu, żeby się uczyć i dostać do wymarzonej pracy. Coś na pewno by się zmieniło i jeśli nie jest jej ten klub do szczęścia potrzebny, to może dobrze, że z niego zrezygnowała? Mądra dziewczyna z niej. Wydaje mi się, że ma bardzo dojrzała podejście do życia. Nie chce wszystkiego "na już" tylko rozważa za i przeciw. To też jeden z powodów z których ją tak lubię;D
    Ida jest wspaniałą przyjaciółką. Takiej to naprawdę można pozazdrościć <3

    Czekam niecierpliwie na tę pierwszą randkę. Nie wiem jak to robisz, ale chociaż opowiadanie zrobiło się teraz mocno cukierkowe, to ja wcale nie odczuwam żadnego "rzygania tęczą". Wręcz przeciwnie - coraz bardziej się wciągam;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam już na tę randkę mam nadzieje że coś sie zadzieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę zmartwiłam się tymi ofertami z klubów pływackich dla Sabiny. To znaczy no, to świetnie i w ogóle, bo to zdecydowanie szansa na rozwój jej pływackiej kariery. Tylko to chyba nie jest to, co Sabina chciałaby robić w przyszłości. Dobrze, że jej decyzja jest jasna i dziewczyna nie ma wątpliwości. Być może rozmowa z Damianem albo Michałem na ten temat sprawi, że Sabina zacznie się jednak zastanawiać nad tymi ofertami? Chociaż sama nie wiem, wydawała się bardzo pewna swojej decyzji, a jak wiadomo - jak kobieta się na coś uprze to zazwyczaj nie da się jej przekonać ;)
    Ida to świetna przyjaciółka - widać, że dziewczyny zawsze mogą na siebie liczyć i nawet na nagły telefon potrafią odpowiedzieć. A randka z Kubiakiem to naprawdę sytuacja wyjątkowa, ja na miejscu Sabiny chyba też potrzebowałabym jakiegoś psychicznego choćby wsparcia :D No i w końcu to nie byle co - Michał ma rację, są już razem a nawet na randce nie byli. Ciekawa jestem co takiego wymyślił - sądząc po tym jak poważnie traktuje Sabinę, będzie to coś wyjątkowego.
    Jedynym plusem takich zaległości jakie sobie zrobiłam, jest to, że nie muszę czekać na jakiś bardzo wyczekiwany rozdział, jeśli oczywiście nie skończę czytać na ostatnim. Jeżeli nie odwlekłaś tego w czasie (jak już kilka razy ćwiczyłaś moją cierpliwość w ten sposób :P) to już nie mogę się doczekać, aż przeczytam co takiego wymyślił Kubiak <3 Lecę do 31.

    OdpowiedzUsuń