W sobotę po treningu skorzystałam
z tego, że Damian zaprosił do nas Martę i właśnie siedział z nią u siebie, i
postanowiłam pojechać na zakupy bez niego, wiszącego mi nad głową i jęczącego,
że chce do domu. Samochód stał zupełnie nieużywany, więc postanowiłam go
pożyczyć. Oczywiście najpierw zapytałam się brata, czy nie mają z Martą żadnych
planów. Głupio byłoby zepsuć im randkę. Dostałam do ręki dokumenty, kluczyki i
pieniądze i zostałam wręcz wypchnięta za drzwi. No, nie dosłownie, ale
odniosłam wrażenie, że Damian chce się mnie jak najszybciej pozbyć.
Przechadzanie się między
sklepowymi półkami dziwnie mnie relaksowało. Samotne zakupy to chyba najlepsza
rzecz pod słońcem. Żadnych rąk ciągnących cię w zupełnie inną stronę niż sama
byś chciała, żadnego jęczenia, żadnych ograniczeń. Po prostu spacerowałam z
wózkiem między regałami i wrzucałam do niego wszystko, co potrzebowałam. Nie
zwracałam uwagi na innych ludzi. Jednak nie raz mijałam się z matką z dziećmi,
która denerwowała się ilekroć któraś z jej pociech sięgała po coś do półki.
Samotne zakupy to jednak wybawienie.
- Cześć, Sabina.
No i po mojej ciszy i spokoju.
Odwróciłam się, nie od razu
rozpoznając, do kogo należy głos. Zbigniew Bartman stał za mną, uśmiechając się
miło, jakbyśmy co najmniej byli przyjaciółmi. Jego sklepowy wózek był prawie
pełny, więc miałam nadzieję, że tylko się przywita i pójdzie do kasy.
- Cześć, Zbyszek – próbowałam
odwzajemnić uśmiech, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo zirytowała mnie
sama jego obecność, ale chyba wyszedł mi bardziej grymas. Nie skomentował tego.
Ruszyłam dalej, spodziewając się, że teraz rozejdziemy się w dwie różne strony.
Pomyliłam się. Zbyszek zrównał swój krok z moim i najwyraźniej nie miał zamiaru
mnie opuszczać.
- Co przygnało cię tutaj w ten
sobotni wieczór? – zapytał z udawanym zainteresowaniem. Udawanym, bo naprawdę
nie sądziłam, by chciał słuchać wywodów na temat lodówki, w której pozostało
już tylko światło.
- Wierz mi lub nie, ale
przyjechałam tutaj z własnej woli – odpowiedziałam. Nie siliłam się na miły
ton.
- Nie widzę nikogo, kto miałby
cię tu siłą zaciągnąć, więc chyba ci wierzę – zaśmiał się, jakby było w tym
cokolwiek śmiesznego.
Milczałam. Nie znałam tematu,
jaki mogłabym poruszyć w rozmowie z siatkarzem. Tym bardziej, że nie potrafiłam
rozmawiać z nim na błahe tematy, wiedząc, że jest osobą numer jeden na
zaktualizowanej liście czarnych charakterów Michała. W ogóle nie potrafiłam z
nim rozmawiać. Jego uśmiech był zbyt szeroki, by można go uznać za miły. Jego
śmiech zbyt ochrypły. A poczucie humoru pozostawało dla mnie kompletnie
zakodowane. Nie umiałam rozszyfrować jego intencji, więc dałam sobie spokój z
byciem miłą. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać i nic nie obchodziło mnie, że
okazywałam to w bardzo ostentacyjny sposób.
- Jak ci się układa z Michałem?
Takiego pytania się nie
spodziewałam. Aż zatrzymałam się, by spojrzeć prosto w oczy Bartmana z widoczną
niechęcią. Nie zrobiło to na nim wrażenia.
- To nie jest twoja sprawa –
rzuciłam ostro.
Uniósł dłonie do góry na znak
kapitulacji. Nie podobało mi się to niespodziewane spotkanie. Nie podobała mi
się ciekawość Bartmana i nagłe zainteresowanie moją osobą. W zeszłym sezonie,
kiedy jeszcze grał w jastrzębskim, nie mieliśmy dobrych kontaktów. Właściwie w
ogóle ich nie mieliśmy. Mijaliśmy się od czasu do czasu, czasem się witając
skinieniem głowy, czasem w ogóle się nie zauważając. A teraz wraca, skłócony z
Kubiakiem, i interesuje się tym, co nie powinno go obchodzić.
- Nie wkurzaj się, chcę po prostu
pogadać – powiedział z pobłażliwym uśmieszkiem na ustach.
- Ale ja nie mam ochoty z tobą
rozmawiać.
Wyłożyłam kawę na ławę, nie mając
zamiaru dalej przeciągać tej błazenady. Jeśli Bartman myślał, że dam się nabrać
na jego gierki, to grubo się pomylił. A byłam pewna, że właśnie tym była ta rozmowa
– jego gierką.
- Wiesz, nie spodziewałem , że
będziesz do mnie aż tak uprzedzona. Wydawało mi się, że akurat ty nie poddajesz
się tak ławo osądom innych.
Chciał mnie wkurzyć? Udało mu się
to.
- Posłuchaj, Bartman. Mam w nosie
to, co o mnie teraz myślisz. Nie chcę z tobą rozmawiać, więc nie będę. I to nie
ma nic wspólnego z opiniami innych na twój temat, po prostu nie mamy o czym ze
sobą rozmawiać.
Zirytowana do granic możliwości
ruszyłam dalej. Naprawdę miałam nadzieję, że Bartman zostawi mnie w spokoju.
Ale on chyba nie wiedział, kiedy odpuścić. Znowu za mną podążył. Znowu szedł
obok mnie, jak gdyby nigdy nic.
- Sabina, daj spokój. Tobie
niczym się nie naraziłem. Masz rację, nie za bardzo mamy o czym rozmawiać, ale
właśnie chcę to naprawić.
- Dlaczego?
Naprawdę chciałabym znać jego
motywy, ale nie łudziłam się, że odpowie prawdą na moje pytanie.
- Po prostu chcę oczyścić
atmosferę. Nie szukam kłopotów, jestem tutaj, bo jastrzębski mnie wypożyczył.
Jestem tutaj, żeby pomóc drużynie, do której mam wielki sentyment. A czuję się
zupełnie niepotrzebny, wręcz odrzucony na samym starcie. Rozumiem wrogość
Michała – nie spodziewałem się niczego innego, kiedy tutaj wróciłem, ale
reszta? Traktują mnie jak wroga, choć nim nie jestem.
I miałam uwierzyć, że Bartmanowi
po prostu brakowało przyjaciół? Że czuł się samotny i chciał znaleźć we mnie
przyjaciela? To wszystko było grubymi nićmi szyte. Nigdy nie sądziłam, że
Bartman przejmował się tym, jak widzą go inni. On był prowokatorem. On ciągle
szukał kłopotów, nawet jeśli teraz twierdził inaczej. Jednak z drugiej strony,
ta wrażliwa na ludzkie cierpienie część mnie, potrafiła go zrozumieć. Kiedy
wyjeżdżał, był skłócony tylko z Michałem. Wrócił po niecałym nawet sezonie i
okazało się, że jest skłócony z całą drużyną. Został obarczony winą za cały
konflikt z Kubiakiem. Każdy sądził, że to z jego winy ta wielka kłótnia.
Tymczasem to nie było takie jasne. Ja nie wiedziałam, co się wydarzyło między
tą dwójką. Nie wiedziałam, kto zawinił ani czym. W tym momencie, tak jak powiedział,
oceniałam go po tym, co mówili o nim inni. Sama nie wiedziałam o nim nic.
Mogłam wyciągnąć jakieś wnioski z obserwacji jego zachowania, ale one nie
musiały być poprawne. Musiałabym go poznać, by móc oceniać.
Westchnęłam i Bartman jakiś
sposób już wiedział, że spuściłam zdecydowanie z tonu.
- To jak ci się układa z
Michałem?
Chyba się przesłyszałam?
- Słuchaj, Bartman, to, że dałam
ci szansę, nie znaczy wcale, że nagle jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Moje
życie prywatne niech cię nie obchodzi.
- Charakterna – uśmiechnął się
szeroko, patrząc na mnie. – To lubię.
Ponownie się zirytowałam.
Ruszyłam przed siebie, stawiając sobie za cel ukończenie jak najszybciej tych
zakupów i uwolnienie się od siatkarza, który miał niezwykły dar do wkurzania
ludzi.
Wniosłam zakupy do mieszkania,
chociaż nie bez trudu. Zapewne wyglądałam śmiesznie, uginając się pod ciężarem
tych wszystkich reklamówek. Jednak udało mi się wspiąć na górę i żądnej po
drodze nie upuścić, więc mogłam mówić o małym sukcesie. Powykładałam rzeczy do
półek, szufladek, lodówki i innych wolnych przestrzeni i stwierdziłam, że nie
będę siedzieć tutaj sama. Już wcześniej zauważyłam, że Damian i Marta gdzieś
wyszli. Brakowało drugiego kompletu kluczy. Mogłabym znowu poświęcić trochę
czasu na naukę, ale im bliżej do matury, tym bardziej nie chciało mi się uczyć.
Weszłam piętro wyżej. Michał
uśmiechnął się na mój widok, robiąc sobie kolację. Odwzajemniłam gest i
usiadłam na blacie półki, przyglądając się jego pracy.
- Chcesz też? – zapytał.
- Jeszcze pytasz? – Ślinka ciekła
mi przez sam zapach.
- Dzwoniłem do ciebie, kochanie – przyjrzał mi się
podejrzliwie.
- Byłam na zakupach i miałam
wyciszony telefon. Przyznaję, że nie sprawdziłam go, jak już wróciłam. Od razu
przybiegłam do ciebie – zaczęłam mu się przymilać.
Na ogół nie cierpiałam słodkich
związków typu ‘żabciu’ i ‘koteczku’. Ale nie gardziłam zwykłym ‘kochanie’, tym
bardziej, kiedy wychodziło z ust Michała.
Podszedł do mnie, zostawiając na
chwilę gotującą się w garnku kolację bez opieki, i pocałował mnie czule w
czoło. Lubiłam to. Taki mały i niewymagający wysiłku gest, a dzięki niemu
wiedziałam, że jemu na mnie zależy. Że się o mnie troszczy. Że się o mnie
martwi. Przymknęłam powieki, a leniwy uśmiech sam wpłynął na moje usta.
- Kolacja – upomniałam go, kiedy
zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami moje skronie.
- Racja – odsunął się, a ja,
wstyd się przyznać, natychmiast zatęskniłam za jego dotykiem.
To już był rodzaj uzależnienia.
Zbyt duża dawka przyjemności sprawiła, że nie potrafiłam być z daleka od
Kubiaka. Albo inaczej – miłość była wytłumaczeniem wszystkiego.
Zjedliśmy wspólnie kolację i
przenieśliśmy się do salonu razem z dwoma kubkami gorącej herbaty. Umościłam się
wygodnie na piersi Michała i oglądałam film, co jakiś czas śmiejąc się głośno.
- Uwielbiam twój śmiech, wiesz? –
wyszeptał mi do ucha, przeplatając w palcach kosmyk moich włosów i ciągnąc za
niego od czasu do czasu.
- Nie wiem – parsknęłam. – Nigdy
mi tego nie mówiłeś.
- To dlatego, że nie śmiejesz się
zbyt często i rzadko go słyszę – powiedział, ciągnąc za kosmyk i zmuszając mnie
tym samym, bym odwróciła głowę w jego stronę. -
Śmiej się częściej.
Pochylił się i pocałował moje
lekko rozchylone usta, a ja nic nie mogłam poradzić na to ciepło, które objęło
ściśle moje serce, zagnieżdżając się tam na dłużej.
- Pojedziesz ze mną jutro do
rodziców?
Tak właściwie, to nie miałam
żadnego wyboru. Michał nie chciał słyszeć żadnych wykrętów, więc tak jakby
postawił mnie w sytuacji, w której mogłam się tylko zgodzić. Zrobiłam to, choć
na samą myśl o oficjalnym rodzinnym obiedzie u Kubiaków, mój żołądek wykonywał
mistrzowskie akrobacje, przyprawiając mnie o nudności. I nie miało znaczenia,
że znałam rodziców Michała i widziałam się z nimi nie tak dawno. Wcześniej
byłam tylko cichą i nieśmiałą siostrą jego dobrego przyjaciela z drużyny. Teraz
byłam jego dziewczyną. I najzwyczajniej w świecie bałam się, że popełnię jakąś
gafę.
Tylko że już nie mogłam się
wycofać.
Kubiak prowadził pewnie samochód,
na pamięć znając drogę w stronę rodzinnego domu w Wałczu. To było niesamowite.
Gdziekolwiek by człowiek nie pojechał, gruba nić zawsze łączyła go z domem.
Wskazywała drogę, nie pozwalając się zagubić. Była fundamentalną częścią
naszego istnienia. Była zawsze.
Wpatrywałam się w krajobraz za
oknem i w końcu przestałam się martwić tym, co będzie. Pan Jarosław wydawał się
aprobować ten związek, kiedy wpadliśmy na niego po naszej randce na hali. A
pani Alicja zawsze była dla mnie bardzo miła i wręcz mi matkowała, kiedy
dawniej wpadała z wizytą do Michała. Nie mogło być źle, nie jeśli oni byli tak
wspaniałymi ludźmi.
I miałam rację. Przywitały mnie
szerokie uśmiechy mamy i taty Michała. Oboje mnie przytulili i wyrazili jak
bardzo się cieszą, że w końcu ich odwiedziłam. I nie mogłam nic poradzić na łzy
wzruszenia, jakie pojawiły się w moich oczach. Może kiedyś zostaną moimi
rodzicami. Może kiedyś będę się zwracać do nich mamo i tato. Może kiedyś
zostanę ich synową, doszywaną córką. Ale już teraz czułam, że są moją rodziną.
I to było niesamowite. Jak powrót do domu, po latach rozłąki.
- Chciałam cię o coś zapytać –
powiedziała pani Alicja, kładąc swój nóż na blacie i patrząc na mnie uważnie.
Razem przygotowywałyśmy sałatkę,
rozmawiając przy tym na błahe tematy, ale teraz zanosiło się na coś znacznie
poważniejszego. Uśmiechnęłam się lekko, dając jej znać, że słucham.
- Jak Michał radzi sobie teraz? –
spojrzałam na nią, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. – Po tym jak Zbyszek
wrócił – zniżyła głos prawie do szeptu, zapewne nie chcąc, by ktokolwiek inny
usłyszał naszą rozmowę. Po głośnych śmiechach dochodzących z salonu, nie
sądziłam, by cokolwiek dotarło do uszu Kubiaków dwóch, ale rozumiałam obawy
pani Alicji. Michał nie bardzo lubił, kiedy ktoś ingerował w jego życie. Ale
ona była matką. Chciała po prostu wiedzieć, co się dzieje w życiu jej młodszego
syna.
- Obaj prowadzą jakąś chorą
wojnę, ale Michał stara się opanować za każdym razem, jak go widzi. Teraz jest
mu łatwiej, bo nie spotykali się tak często, ale od jutra zaczyna treningi i
mogę tylko mieć nadzieję, że obaj dadzą sobie spokój.
- Powiedział ci, o co się pokłócili?
– zapytała.
Zaprzeczyłam, na co pani Alicja
westchnęła.
- Nam też niczego nie wyjawił.
Powiedział, że to sprawa tylko i wyłącznie między nimi i sami ją rozwiążą, ale
z tego, co widzę, nie zanosi się na to. Tego się właśnie obawiałam – przerwała
na chwilę, po czym wzięła ponownie nóż do ręki i zaczęła kroić pomidory.
Poszłam w jej ślady, spodziewając się, że to już koniec rozmowy, ale myliłam
się. – Znają się od dziecka. Wspólne obozy sportowe ich połączyły, a kiedy
stało się jasne, że oboje kochają siatkówkę, zaczęła się wielka przyjaźń. Grali
razem, trenowali razem, spędzali razem wolny czas. W pewnym momencie byli
całkowicie nierozłączni. Najpierw osiągali sukcesy w siatkówce plażowej, potem
obaj zdecydowali się spróbować siatkówki halowej. Wtedy ich ścieżki trochę się
rozbiegły. Grali w innych klubach, ale dalej się przyjaźnili. Zawsze myślałam,
że nic ich nie może rozdzielić. Ale najwyraźniej się myliłam. To wielki cios
dla Michała. Widzę to po nim nawet teraz, kiedy się uśmiecha. Jedynie kiedy patrzy
na ciebie, jego twarz całkowicie się rozluźnia – uśmiechnęła się do mnie
ciepło.
- Dorósł. Inaczej patrzy na
świat. Jest bardziej uważny w tym, co robi. I skoncentrował się w stu
procentach na siatkówce. Kiedyś tak nie było. Zawsze coś go rozpraszało. Zawsze
coś było ważniejsze niż punktualne stawienie się na trening i dawanie z siebie
wszystkiego. Teraz Jarek pęka z dumy, bo nic tylko go chwalą – zaśmiała się,
ale w jej oczach też widziałam tę dumę.
- Chociaż to może też i twoja
zasługa. Jest szczęśliwy.
- Ja też jestem szczęśliwa –
odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
- To widać – puściła mi oczko, po
czym zagoniła z powrotem do salonu, mówiąc, że zraz pojawi się tam z jedzeniem.
Czas leciał niebywale szybko.
Wieczór zastał nas nadal siedzących u rodziców Michała. Było tak przyjemnie!
Rozmowa ciągnęła się tak naturalnie, że nie chciało się jej przerywać, ale
niestety trzeba było. Michał miał jutro pierwszy trening od kilku tygodni, a ja
sama miałam szkołę.
Państwo Kubiak odprowadzili nas
do drzwi.
- Opiekuj się nim – powiedziała
szeptem pani Alicja, przytulając mnie na pożegnanie.
- Będę – zapewniłam.
Bo miłość to nie tylko uczucie.
To także zaufanie, przyjaźń i troska.
Kurczę no ale mnie ciekawość zzera co do powodu konfliktu chłopaków. Mam nadzieję,że niedługo się dowiemy. Jeśli chodzi o zachowanie Sabiny w stosunku Zbyszka to trochę słabe,przeciez jej nic złego nie zrobił.. Czekam na kolejny liczę,że pojawi się troszke szybciej niż ten. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie kiedy dowiemy się o co się pokłócili? Bo dowiemy się prawda? Czekam na następny ;)
UsuńPrzyznam, że po tej rozmowie z Sabiną, w której żalił się, że dziewczyna ocenia go po pozorach i po tym, co usłyszała od innych było mi go nawet żal. No bo to rzeczywiście trochę smutne, że pokłócił się z Michałem, a nagle każdy ma do niego jakieś 'ale'. Tylko, że to moje współczucie i żal bardzo szybko uleciały. Jakoś nie umiem na dłuższą metę uwierzyć w jego czyste intencje...
OdpowiedzUsuńLecę dalej! ;*