29 lipca 2017

48.

W sobotę po treningu skorzystałam z tego, że Damian zaprosił do nas Martę i właśnie siedział z nią u siebie, i postanowiłam pojechać na zakupy bez niego, wiszącego mi nad głową i jęczącego, że chce do domu. Samochód stał zupełnie nieużywany, więc postanowiłam go pożyczyć. Oczywiście najpierw zapytałam się brata, czy nie mają z Martą żadnych planów. Głupio byłoby zepsuć im randkę. Dostałam do ręki dokumenty, kluczyki i pieniądze i zostałam wręcz wypchnięta za drzwi. No, nie dosłownie, ale odniosłam wrażenie, że Damian chce się mnie jak najszybciej pozbyć.
Przechadzanie się między sklepowymi półkami dziwnie mnie relaksowało. Samotne zakupy to chyba najlepsza rzecz pod słońcem. Żadnych rąk ciągnących cię w zupełnie inną stronę niż sama byś chciała, żadnego jęczenia, żadnych ograniczeń. Po prostu spacerowałam z wózkiem między regałami i wrzucałam do niego wszystko, co potrzebowałam. Nie zwracałam uwagi na innych ludzi. Jednak nie raz mijałam się z matką z dziećmi, która denerwowała się ilekroć któraś z jej pociech sięgała po coś do półki. Samotne zakupy to jednak wybawienie.
- Cześć, Sabina.
No i po mojej ciszy i spokoju.
Odwróciłam się, nie od razu rozpoznając, do kogo należy głos. Zbigniew Bartman stał za mną, uśmiechając się miło, jakbyśmy co najmniej byli przyjaciółmi. Jego sklepowy wózek był prawie pełny, więc miałam nadzieję, że tylko się przywita i pójdzie do kasy.
- Cześć, Zbyszek – próbowałam odwzajemnić uśmiech, żeby nie dać po sobie poznać, jak bardzo zirytowała mnie sama jego obecność, ale chyba wyszedł mi bardziej grymas. Nie skomentował tego. Ruszyłam dalej, spodziewając się, że teraz rozejdziemy się w dwie różne strony. Pomyliłam się. Zbyszek zrównał swój krok z moim i najwyraźniej nie miał zamiaru mnie opuszczać.
- Co przygnało cię tutaj w ten sobotni wieczór? – zapytał z udawanym zainteresowaniem. Udawanym, bo naprawdę nie sądziłam, by chciał słuchać wywodów na temat lodówki, w której pozostało już tylko światło.
- Wierz mi lub nie, ale przyjechałam tutaj z własnej woli – odpowiedziałam. Nie siliłam się na miły ton.
- Nie widzę nikogo, kto miałby cię tu siłą zaciągnąć, więc chyba ci wierzę – zaśmiał się, jakby było w tym cokolwiek śmiesznego.
Milczałam. Nie znałam tematu, jaki mogłabym poruszyć w rozmowie z siatkarzem. Tym bardziej, że nie potrafiłam rozmawiać z nim na błahe tematy, wiedząc, że jest osobą numer jeden na zaktualizowanej liście czarnych charakterów Michała. W ogóle nie potrafiłam z nim rozmawiać. Jego uśmiech był zbyt szeroki, by można go uznać za miły. Jego śmiech zbyt ochrypły. A poczucie humoru pozostawało dla mnie kompletnie zakodowane. Nie umiałam rozszyfrować jego intencji, więc dałam sobie spokój z byciem miłą. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać i nic nie obchodziło mnie, że okazywałam to w bardzo ostentacyjny sposób.
- Jak ci się układa z Michałem?
Takiego pytania się nie spodziewałam. Aż zatrzymałam się, by spojrzeć prosto w oczy Bartmana z widoczną niechęcią. Nie zrobiło to na nim wrażenia.
- To nie jest twoja sprawa – rzuciłam ostro.
Uniósł dłonie do góry na znak kapitulacji. Nie podobało mi się to niespodziewane spotkanie. Nie podobała mi się ciekawość Bartmana i nagłe zainteresowanie moją osobą. W zeszłym sezonie, kiedy jeszcze grał w jastrzębskim, nie mieliśmy dobrych kontaktów. Właściwie w ogóle ich nie mieliśmy. Mijaliśmy się od czasu do czasu, czasem się witając skinieniem głowy, czasem w ogóle się nie zauważając. A teraz wraca, skłócony z Kubiakiem, i interesuje się tym, co nie powinno go obchodzić.
- Nie wkurzaj się, chcę po prostu pogadać – powiedział z pobłażliwym uśmieszkiem na ustach.
- Ale ja nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
Wyłożyłam kawę na ławę, nie mając zamiaru dalej przeciągać tej błazenady. Jeśli Bartman myślał, że dam się nabrać na jego gierki, to grubo się pomylił. A byłam pewna, że właśnie tym była ta rozmowa – jego gierką.
- Wiesz, nie spodziewałem , że będziesz do mnie aż tak uprzedzona. Wydawało mi się, że akurat ty nie poddajesz się tak ławo osądom innych.
Chciał mnie wkurzyć? Udało mu się to.
- Posłuchaj, Bartman. Mam w nosie to, co o mnie teraz myślisz. Nie chcę z tobą rozmawiać, więc nie będę. I to nie ma nic wspólnego z opiniami innych na twój temat, po prostu nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
Zirytowana do granic możliwości ruszyłam dalej. Naprawdę miałam nadzieję, że Bartman zostawi mnie w spokoju. Ale on chyba nie wiedział, kiedy odpuścić. Znowu za mną podążył. Znowu szedł obok mnie, jak gdyby nigdy nic.
- Sabina, daj spokój. Tobie niczym się nie naraziłem. Masz rację, nie za bardzo mamy o czym rozmawiać, ale właśnie chcę to naprawić.
- Dlaczego?
Naprawdę chciałabym znać jego motywy, ale nie łudziłam się, że odpowie prawdą na moje pytanie.
- Po prostu chcę oczyścić atmosferę. Nie szukam kłopotów, jestem tutaj, bo jastrzębski mnie wypożyczył. Jestem tutaj, żeby pomóc drużynie, do której mam wielki sentyment. A czuję się zupełnie niepotrzebny, wręcz odrzucony na samym starcie. Rozumiem wrogość Michała – nie spodziewałem się niczego innego, kiedy tutaj wróciłem, ale reszta? Traktują mnie jak wroga, choć nim nie jestem.
I miałam uwierzyć, że Bartmanowi po prostu brakowało przyjaciół? Że czuł się samotny i chciał znaleźć we mnie przyjaciela? To wszystko było grubymi nićmi szyte. Nigdy nie sądziłam, że Bartman przejmował się tym, jak widzą go inni. On był prowokatorem. On ciągle szukał kłopotów, nawet jeśli teraz twierdził inaczej. Jednak z drugiej strony, ta wrażliwa na ludzkie cierpienie część mnie, potrafiła go zrozumieć. Kiedy wyjeżdżał, był skłócony tylko z Michałem. Wrócił po niecałym nawet sezonie i okazało się, że jest skłócony z całą drużyną. Został obarczony winą za cały konflikt z Kubiakiem. Każdy sądził, że to z jego winy ta wielka kłótnia. Tymczasem to nie było takie jasne. Ja nie wiedziałam, co się wydarzyło między tą dwójką. Nie wiedziałam, kto zawinił ani czym. W tym momencie, tak jak powiedział, oceniałam go po tym, co mówili o nim inni. Sama nie wiedziałam o nim nic. Mogłam wyciągnąć jakieś wnioski z obserwacji jego zachowania, ale one nie musiały być poprawne. Musiałabym go poznać, by móc oceniać.
Westchnęłam i Bartman jakiś sposób już wiedział, że spuściłam zdecydowanie z tonu.
- To jak ci się układa z Michałem?
Chyba się przesłyszałam?
- Słuchaj, Bartman, to, że dałam ci szansę, nie znaczy wcale, że nagle jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Moje życie prywatne niech cię nie obchodzi.
- Charakterna – uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie. – To lubię.
Ponownie się zirytowałam. Ruszyłam przed siebie, stawiając sobie za cel ukończenie jak najszybciej tych zakupów i uwolnienie się od siatkarza, który miał niezwykły dar do wkurzania ludzi.

Wniosłam zakupy do mieszkania, chociaż nie bez trudu. Zapewne wyglądałam śmiesznie, uginając się pod ciężarem tych wszystkich reklamówek. Jednak udało mi się wspiąć na górę i żądnej po drodze nie upuścić, więc mogłam mówić o małym sukcesie. Powykładałam rzeczy do półek, szufladek, lodówki i innych wolnych przestrzeni i stwierdziłam, że nie będę siedzieć tutaj sama. Już wcześniej zauważyłam, że Damian i Marta gdzieś wyszli. Brakowało drugiego kompletu kluczy. Mogłabym znowu poświęcić trochę czasu na naukę, ale im bliżej do matury, tym bardziej nie chciało mi się uczyć.
Weszłam piętro wyżej. Michał uśmiechnął się na mój widok, robiąc sobie kolację. Odwzajemniłam gest i usiadłam na blacie półki, przyglądając się jego pracy.
- Chcesz też? – zapytał.
- Jeszcze pytasz? – Ślinka ciekła mi przez sam zapach.
- Dzwoniłem do ciebie, kochanie – przyjrzał mi się podejrzliwie.
- Byłam na zakupach i miałam wyciszony telefon. Przyznaję, że nie sprawdziłam go, jak już wróciłam. Od razu przybiegłam do ciebie – zaczęłam mu się przymilać.
Na ogół nie cierpiałam słodkich związków typu ‘żabciu’ i ‘koteczku’. Ale nie gardziłam zwykłym ‘kochanie’, tym bardziej, kiedy wychodziło z ust Michała.
Podszedł do mnie, zostawiając na chwilę gotującą się w garnku kolację bez opieki, i pocałował mnie czule w czoło. Lubiłam to. Taki mały i niewymagający wysiłku gest, a dzięki niemu wiedziałam, że jemu na mnie zależy. Że się o mnie troszczy. Że się o mnie martwi. Przymknęłam powieki, a leniwy uśmiech sam wpłynął na moje usta.
- Kolacja – upomniałam go, kiedy zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami moje skronie.
- Racja – odsunął się, a ja, wstyd się przyznać, natychmiast zatęskniłam za jego dotykiem.
To już był rodzaj uzależnienia. Zbyt duża dawka przyjemności sprawiła, że nie potrafiłam być z daleka od Kubiaka. Albo inaczej – miłość była wytłumaczeniem wszystkiego.
Zjedliśmy wspólnie kolację i przenieśliśmy się do salonu razem z dwoma kubkami gorącej herbaty. Umościłam się wygodnie na piersi Michała i oglądałam film, co jakiś czas śmiejąc się głośno.
- Uwielbiam twój śmiech, wiesz? – wyszeptał mi do ucha, przeplatając w palcach kosmyk moich włosów i ciągnąc za niego od czasu do czasu.
- Nie wiem – parsknęłam. – Nigdy mi tego nie mówiłeś.
- To dlatego, że nie śmiejesz się zbyt często i rzadko go słyszę – powiedział, ciągnąc za kosmyk i zmuszając mnie tym samym, bym odwróciła głowę w jego stronę. -
Śmiej się częściej.
Pochylił się i pocałował moje lekko rozchylone usta, a ja nic nie mogłam poradzić na to ciepło, które objęło ściśle moje serce, zagnieżdżając się tam na dłużej.
- Pojedziesz ze mną jutro do rodziców?

Tak właściwie, to nie miałam żadnego wyboru. Michał nie chciał słyszeć żadnych wykrętów, więc tak jakby postawił mnie w sytuacji, w której mogłam się tylko zgodzić. Zrobiłam to, choć na samą myśl o oficjalnym rodzinnym obiedzie u Kubiaków, mój żołądek wykonywał mistrzowskie akrobacje, przyprawiając mnie o nudności. I nie miało znaczenia, że znałam rodziców Michała i widziałam się z nimi nie tak dawno. Wcześniej byłam tylko cichą i nieśmiałą siostrą jego dobrego przyjaciela z drużyny. Teraz byłam jego dziewczyną. I najzwyczajniej w świecie bałam się, że popełnię jakąś gafę.
Tylko że już nie mogłam się wycofać.
Kubiak prowadził pewnie samochód, na pamięć znając drogę w stronę rodzinnego domu w Wałczu. To było niesamowite. Gdziekolwiek by człowiek nie pojechał, gruba nić zawsze łączyła go z domem. Wskazywała drogę, nie pozwalając się zagubić. Była fundamentalną częścią naszego istnienia. Była zawsze.
Wpatrywałam się w krajobraz za oknem i w końcu przestałam się martwić tym, co będzie. Pan Jarosław wydawał się aprobować ten związek, kiedy wpadliśmy na niego po naszej randce na hali. A pani Alicja zawsze była dla mnie bardzo miła i wręcz mi matkowała, kiedy dawniej wpadała z wizytą do Michała. Nie mogło być źle, nie jeśli oni byli tak wspaniałymi ludźmi.
I miałam rację. Przywitały mnie szerokie uśmiechy mamy i taty Michała. Oboje mnie przytulili i wyrazili jak bardzo się cieszą, że w końcu ich odwiedziłam. I nie mogłam nic poradzić na łzy wzruszenia, jakie pojawiły się w moich oczach. Może kiedyś zostaną moimi rodzicami. Może kiedyś będę się zwracać do nich mamo i tato. Może kiedyś zostanę ich synową, doszywaną córką. Ale już teraz czułam, że są moją rodziną. I to było niesamowite. Jak powrót do domu, po latach rozłąki.
- Chciałam cię o coś zapytać – powiedziała pani Alicja, kładąc swój nóż na blacie i patrząc na mnie uważnie. Razem przygotowywałyśmy  sałatkę, rozmawiając przy tym na błahe tematy, ale teraz zanosiło się na coś znacznie poważniejszego. Uśmiechnęłam się lekko, dając jej znać, że słucham.
- Jak Michał radzi sobie teraz? – spojrzałam na nią, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. – Po tym jak Zbyszek wrócił – zniżyła głos prawie do szeptu, zapewne nie chcąc, by ktokolwiek inny usłyszał naszą rozmowę. Po głośnych śmiechach dochodzących z salonu, nie sądziłam, by cokolwiek dotarło do uszu Kubiaków dwóch, ale rozumiałam obawy pani Alicji. Michał nie bardzo lubił, kiedy ktoś ingerował w jego życie. Ale ona była matką. Chciała po prostu wiedzieć, co się dzieje w życiu jej młodszego syna.
- Obaj prowadzą jakąś chorą wojnę, ale Michał stara się opanować za każdym razem, jak go widzi. Teraz jest mu łatwiej, bo nie spotykali się tak często, ale od jutra zaczyna treningi i mogę tylko mieć nadzieję, że obaj dadzą sobie spokój.
- Powiedział ci, o co się pokłócili? – zapytała.
Zaprzeczyłam, na co pani Alicja westchnęła.
- Nam też niczego nie wyjawił. Powiedział, że to sprawa tylko i wyłącznie między nimi i sami ją rozwiążą, ale z tego, co widzę, nie zanosi się na to. Tego się właśnie obawiałam – przerwała na chwilę, po czym wzięła ponownie nóż do ręki i zaczęła kroić pomidory. Poszłam w jej ślady, spodziewając się, że to już koniec rozmowy, ale myliłam się. – Znają się od dziecka. Wspólne obozy sportowe ich połączyły, a kiedy stało się jasne, że oboje kochają siatkówkę, zaczęła się wielka przyjaźń. Grali razem, trenowali razem, spędzali razem wolny czas. W pewnym momencie byli całkowicie nierozłączni. Najpierw osiągali sukcesy w siatkówce plażowej, potem obaj zdecydowali się spróbować siatkówki halowej. Wtedy ich ścieżki trochę się rozbiegły. Grali w innych klubach, ale dalej się przyjaźnili. Zawsze myślałam, że nic ich nie może rozdzielić. Ale najwyraźniej się myliłam. To wielki cios dla Michała. Widzę to po nim nawet teraz, kiedy się uśmiecha. Jedynie kiedy patrzy na ciebie, jego twarz całkowicie się rozluźnia – uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Dorósł. Inaczej patrzy na świat. Jest bardziej uważny w tym, co robi. I skoncentrował się w stu procentach na siatkówce. Kiedyś tak nie było. Zawsze coś go rozpraszało. Zawsze coś było ważniejsze niż punktualne stawienie się na trening i dawanie z siebie wszystkiego. Teraz Jarek pęka z dumy, bo nic tylko go chwalą – zaśmiała się, ale w jej oczach też widziałam tę dumę.
- Chociaż to może też i twoja zasługa. Jest szczęśliwy.
- Ja też jestem szczęśliwa – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
- To widać – puściła mi oczko, po czym zagoniła z powrotem do salonu, mówiąc, że zraz pojawi się tam z jedzeniem.
Czas leciał niebywale szybko. Wieczór zastał nas nadal siedzących u rodziców Michała. Było tak przyjemnie! Rozmowa ciągnęła się tak naturalnie, że nie chciało się jej przerywać, ale niestety trzeba było. Michał miał jutro pierwszy trening od kilku tygodni, a ja sama miałam szkołę.
Państwo Kubiak odprowadzili nas do drzwi.
- Opiekuj się nim – powiedziała szeptem pani Alicja, przytulając mnie na pożegnanie.
- Będę – zapewniłam.
Bo miłość to nie tylko uczucie. To także zaufanie, przyjaźń i troska.





3 komentarze:

  1. Kurczę no ale mnie ciekawość zzera co do powodu konfliktu chłopaków. Mam nadzieję,że niedługo się dowiemy. Jeśli chodzi o zachowanie Sabiny w stosunku Zbyszka to trochę słabe,przeciez jej nic złego nie zrobił.. Czekam na kolejny liczę,że pojawi się troszke szybciej niż ten. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie kiedy dowiemy się o co się pokłócili? Bo dowiemy się prawda? Czekam na następny ;)

      Usuń
  2. Przyznam, że po tej rozmowie z Sabiną, w której żalił się, że dziewczyna ocenia go po pozorach i po tym, co usłyszała od innych było mi go nawet żal. No bo to rzeczywiście trochę smutne, że pokłócił się z Michałem, a nagle każdy ma do niego jakieś 'ale'. Tylko, że to moje współczucie i żal bardzo szybko uleciały. Jakoś nie umiem na dłuższą metę uwierzyć w jego czyste intencje...
    Lecę dalej! ;*

    OdpowiedzUsuń