17 września 2016

23.

- Już koniec szaleństw! Za chwilę mi nogi odpadną – jęknęłam, kiedy DJ puścił kolejny szybki kawałek. Damian tylko się zaśmiał, ale zwolnił tempo wbrew muzyce, kołysząc się ze mną delikatnie. Oparłam głowę na ramieniu brata i przez chwilę starałam się unormować oddech. – Nie wiem, kto go wybierał, ale to szatan a nie DJ.
Nie odpowiedział mi, a kiedy uniosłam twarz i spojrzałam na niego, wpatrywał się gdzieś ponad moim ramieniem. Nie dociekałam. Może szukał Marty. W końcu niedługo miała wybić północ i w tym czasie na pewno chciałby być ze swoją dziewczyną. Postanowiłam, że za chwilę zniknę z parkietu pod pretekstem napicia się czegoś. Choć kłamstwem to nie było. W gardle miałam prawdziwą pustynię.
Z rozmyślań wyrwał mnie cichy śmiech Damiana. Nie wiedziałam, co go tak rozbawiło, ale chwilę później zaproponował kilka minut odpoczynku, na co z chęcią przystałam. Zdziwiłam się jednak, kiedy Damian zabrał z oparcia swojego krzesła marynarkę.
- Weź płaszcz, wyjdziemy na chwilę na zewnątrz. Muszę się dotlenić.
Pokręciłam głową rozbawiona, ale perspektywa odetchnięcia mroźnym, zimowym powietrzem była bardzo kusząca. Założyłam płaszcz i ruszyłam za bratem ku wyjściu. Damian zaczął się rozglądać, kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi, jakby kogoś wypatrywał. Chwilę później pociągnął mnie w stronę małego ogrodu, który był oświetlony latarniami. Dostrzegłam Martę rozmawiającą z jakimś mężczyzną, stojącym poza światłem lamp, i to w tamtą stronę się skierowaliśmy. Brat od razu przytulił do siebie dziewczynę.
- Nareszcie cię znalazłem – mruknął, po czym pocałował ją w policzek.
Powoli zbliżałam się do reszty, ostrożnie balansując w szpilkach po śliskim chodniku. Mało przyjemne byłoby skręcenie w tym momencie kostki. Kiedy już byłam przy nich, Marta zerknęła znacząco na Damiana, po czym zaciągnęła go do środka, mówiąc, że jest jej już zimno. Zdziwiłam się lekko, ale chwilę później wszystko nabrało sensu.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, a ja nawet nie byłam zaskoczona, że okazał się być Michałem. Po prostu stałam i patrzyłam na niego w ciszy, nie potrzebując słów, by wyrazić swoje uczucia, bo one były wiadome. Tętno nieznacznie przyspieszyło, a serce znów zacisnęło się radośnie. Reakcje mojego organizmu mnie przerażały, ale czy to właśnie nie tak wyglądała miłość? Kiedy sama obecność drugiej osoby poprawia nastrój, sprawia, że wszystko inne przestaje się liczyć? Miłości nie odczuwa się jedynie jako uczucia. Ale to oznaczałoby, że naprawdę kochałam Michała. Nie, że darzyłam go uczuciem, którego łatwo się pozbyć, ale kochałam prawdziwie. Całą sobą.
- Zatańczymy? – wyciągnął dłoń w moim kierunku. Pytanie to słyszałam dzisiejszego wieczoru tyle razy, że prawie automatycznie się zgodziłam. Ale to nie była ta sceneria. Brakowało tłumu tancerzy na parkiecie. Brakowało samego parkietu. Muzyki… Chociaż dochodziła do moich uszu przytłumiona melodia.
- Tutaj? – zapytałam zaskoczona, rozglądając się wokół.
Byliśmy sami, a ja byłam przerażona. Nie dlatego, że nikogo wokół nie było, ale dlatego, że tańczenie na oblodzonym chodniczku w butach na wysokim obcasie, nie mogło skończyć się dobrze. Michał jednak się tym nie przejął. Chwycił pewnie moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie. Niepewnie spojrzałam w jego oczy, wpatrujące się w moje, ale prawie natychmiast się rozluźniłam, kiedy uśmiechnął się lekko i mocniej zacisnął rękę na moich plecach.
To był magiczny taniec. Tak inny od wszystkich, których doświadczyłam dzisiejszego wieczoru, że byłam pewna, że zapamiętam go na długo. Dłoń Michała, spoczywającą na moich plecach, czułam nawet przez materiał grubego płaszcza. Jego oddech uderzał mnie w szyję, powodując dreszcze, przechodzące przez całe ciało. Nie patrzyłam na niego, bo bałam się, że pod wpływem jego niebieskich, jak najczystsze morze, oczu, stracę resztki swojej kontroli i zrobię coś, czego robić nie powinnam. Zamiast tego oparłam policzek na jego ramieniu, wpatrując się w nasze złączone dłonie i wsłuchując się w bicie jego serca. To była melodia, do której tańczyłam. Żadna inna nie była tak piękna i tak stała.
Przymknęłam powieki, kiedy poczułam na nich coś mokrego. Chwilę później spojrzałam w górę, a widząc spadające z nieba bielusieńkie śnieżynki, uśmiechnęłam się delikatnie. Mój wzrok samoistnie spoczął na Michale, który wpatrywał się w moją twarz płonącym wzrokiem. Zatonęłam w tych tęczówkach, kompletnie tracąc poczucie czasu. Dopiero głośne odliczanie, wykrzykiwane przez wszystkich bawiących się na sali, wyrwało mnie z zawieszenia. Michała też. Przerwaliśmy nasz taniec, który od pewnego czasu również zamarł, odwracając się w stronę, z której dochodziły podekscytowane krzyki z życzeniami szczęśliwego nowego roku. Chwilę później niebo rozbłysło tysiącami kolorów, których światło zabarwiało na kilka sekund spadający śnieg. To był najpiękniejszy widok na świecie.
- Szczęśliwego nowego roku – usłyszałam cichy szept zaraz obok swojego ucha.
Uśmiechnęłam się radośnie, chcąc odwrócić się w jego stronę, by móc życzyć mu również szczęśliwego roku, ale lód wybrał sobie właśnie ten moment, by sobie ze mnie zakpić. Poślizgnęłam się i już prawie czułam nadchodzący ból, kiedy objęły mnie silne ramiona i ustawiły bezpiecznie w pionie, podtrzymując jednak dla pewności. Otworzyłam oczy, nie wiedząc nawet, kiedy je zamknęłam. Mój urwany oddech tworzył obłoczki pary, zalegające między nami, jako jedyna bariera. Oczy wpatrzone w siebie. Dłonie trzymające tę drugą osobę, jakby była jedynym ratunkiem. Mieszające się oddechy. I te przeklęte fajerwerki, które tworzyły za cudowne tło do tego obrazka.
- Szczęśliwego nowego roku – wyszeptałam wreszcie, nadal oszołomiona tym wszystkim, co zdarzyło się w przeciągu jednej chwili.
Zadrżałam na myśl o tym, co mogłoby się stać, gdyby nie szybka reakcja Michała. Jakieś zwichnięcie, złamanie, skręcenia. Przerwa w treningach. Rezygnacja z zawodów. Rozżalenie Konrada. Moja rezygnacja nie tylko związana z zawodami, ale również całą ideą mojego trenowania. I cały szereg innych następstw. Zdecydowanie nie była to przyjemna perspektywa. Smutek zagościł na mojej twarzy, a przez ciało przebiegł zimny dreszcz.
Przez chwilę zapomniałam, że przyjmujący stał ciągle przede mną, podtrzymując mnie dla pewności w talii. Ale przypomniał mi o sobie, kiedy jego ręce zaczęły wędrować po moich plecach. Zbyt szybko, bym mogła to uznać za czuły gest.
- Zimno ci? – zapytał, ciągle pocierając dłońmi moje plecy, jak się domyśliłam, próbując mnie tym odrobinę ogrzać. Uśmiechnęłam się na myśl, że tak się o mnie troszczy, ale pokręciłam przecząco głową. Może sprawiły to godziny szaleństwa na parkiecie, a może dzisiejsza noc wcale nie była taka mroźna. Zimna jednak nie czułam.
- Przejdziemy się? – zaproponował po kolejnej chwili wpatrywania się w siebie nawzajem. Kiwnęłam głową, zgadzając się, po czym chwyciłam jego wyciągnięte w moją stronę ramię, by znów nie stracić równowagi.
Spacerowaliśmy po ulicach Żor, raz po raz zwracając głowę w stronę nieba, by spojrzeć na strzelające fajerwerki lub mijając inne lokale, w których zabawa trwała w najlepsze. Nie zwracałam uwagi na to, gdzie się kierujemy. Szłam przed siebie, pozwalając Michałowi nami kierować. Zauroczyły mnie płatki śniegu, które nadal kładły się puszystą warstwą na ziemi. Śledziłam wzrokiem ich drogę, a kiedy jakiś wylądował na mojej wyciągniętej w przód i odzianą w czarną, skórzaną rękawiczkę, przyglądałam im się, dopóki nie zmieniły się w kropelkę wody.
W pewnym momencie Kubiak chwycił mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Było dość ciemno, a do tego przykryty białym puchem świat wyglądał inaczej niż zwykle. Dałam się poprowadzić, nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Stawiałam kroki ostrożnie. Wpadłam na siatkarza, kiedy niespodziewanie się zatrzymał. Podtrzymał mnie za ramiona, po obrócił w odpowiednim kierunku, bym dostrzegła to, co chciał mi pokazać. Westchnęłam zdumiona, kiedy pomiędzy koronami drzew dostrzegłam piękną panoramę miasta leżącego poniżej nas. Staliśmy na krańcu lekkiego wzgórza, a w oddali mogliśmy podziwiać światła miasta, świąteczne dekoracje domów oraz ulic. Nawet wielka choinka, stojąca zapewne na rynku, była doskonale widoczna, a jej złota gwiazda migotała jak te prawdziwe. Gdzieniegdzie pojawiały się jeszcze kolorowe fajerwerki ludzi, którzy Nowy Rok zamierzali świętować do białego rana.
Poczułam ramiona Michała, oplatające mnie w pasie. Wtuliłam się w jego okryty zimową kurtką tors, czując przyjemne ciepło, promieniujące z jego ciała.
- Pięknie – szepnęłam cicho, nie chcąc zepsuć magicznej atmosfery tej chwili.
- Tak, ładny widok, ale ja w tej chwili patrzę na coś jeszcze piękniejszego.
Odwróciłam się w jego stronę, zdziwiona jego słowami. Znów spojrzałam w błękitne oczy, których każdą plamkę znałam już na pamięć. Ciepło rozlało się w moim sercu, a rozum już nie miał siły, by po raz kolejny ostrzegać mnie przed zbyt wielkimi oczekiwaniami. W tym momencie nie walczyłam ze swoimi uczuciami. Cały dzisiejszy wieczór byłam inną Sabiną. Taką, która nie chowa się przed ludźmi. Która pokazuje, że jednak umie się bawić. I to było wspaniałe uczucie. Ale teraz, kiedy pozwoliłam sobie podryfować na fali uczucia do Kubiaka, czułam się niesamowicie. Pragnęłam, by przygarnął mnie znów w te szerokie ramiona i już nigdy nie puścił. Marzyłam, by znów przykrył swoją dłonią mój policzek, bym mogła wtulić się już bez żadnych oporów w jego dotyk. Chciałam, móc powiedzieć, że był tylko mój. Ale nie mogłam, bo nadal nie wiedziałam, na czym stałam. I to lekko mnie otrzeźwiło. Bo po co miałam snuć marzenia, kiedy nadal nie widziałam szans na ich spełnienie?
Marzenia powinny być marzeniami, ale kiedy były nierealne, na zawsze pozostawały niespełnione.
Spuściłam wzrok, patrząc na otaczającą nas biel. Kolor niewinności. I taka też byłam. Niewinna. Tak samo, jak nasza relacja. Niewinna. Tak, jak dotyk jego skóry na moim ciele. To wszystko było niewinne. Z mojej strony, bo nie miałam żadnych zobowiązań. A czy Michał ich nie miał? Nie wiedziałam, czy coś nadal łączyło go z Moniką. I nie byłam w tym momencie zazdrosna czy złośliwa. Po prostu nie zamierzałam być tą trzecią. Nie zamierzałam tracić niewinności uczucia, jakim darzyłam Kubiaka.
- Co z Moniką? – zapytałam niszcząc tę atmosferę, której tak bardzo strzegłam.
- Nie rozumiem, co ma z nią być? – Wydawał się lekko zdezorientowany moim pytaniem.
- Jeśli coś was łączy, to ja nie…
- To ty schowasz się w cień i będziesz cierpieć w samotności? – przerwał mi, niedowierzająco unosząc brwi. Ton jego głosu pozostał spokojny, jakby nadal próbował przywrócić magię między nami.
- Jeśli byłbyś szczęśliwy, to tak – odpowiedziałam pewnie, podnosząc wzrok i napotykając jego zaskoczone spojrzenie.
- Ale nie musisz się nigdzie chować, bo to ty jesteś moim szczęściem – odpowiedział, czule się do mnie uśmiechając i przygarniając mnie bliżej do siebie, kładąc swoją dłoń, w której spoczywała moja, na swoim sercu. – Czujesz? To serce od pewnego czasu bije tylko dla ciebie.
Wtuliłam się w niego, czując niesamowitą woń jego perfum, ciepły oddech na swojej szyi oraz jego uczucie, które zdawało się wypełniać każdą wolną cząstkę mnie. I byłam szczęśliwa. Nadzwyczaj zwyczajnie szczęśliwa.


KUBIAK SO ADORABLE! *.*

Udało się! Cieszcie się, że z przezorności zapisywałam rozdziały na chmurze, bo inaczej byłyby nici z dzisiejszego rozdziału. Ja osobiście cieszę się również, że komputer brata jednak zaczął współpracować, bo inaczej bym się chyba załamała.

Ale zostawmy to! Jak wrażenia po rozdziale? Poziom glukozy przez ten cały cukier pewnie wam nieźle podskoczył, ale uprzedzałam, więc za wszelkie wypadki nie biorę odpowiedzialności! :D

A tak na serio, podoba się?

PS WordPad na braciszkowym komputerze chyba jednak nie do końca współpracuje. Jeśli akapity mi się nie pojawią (a na razie ich tutaj nie widzę) to zajmę się tym później, już u siebie. ;)

8 komentarzy:

  1. Doczekałam się! Kochani ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Najcudowniejszy rozdział, fenomenalny. Nic więcej nie napiszę w komentarzu. Po prostu brak mi słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, piękny rodział! Fenomenalne są opisane wszystkie emocje Sabiny. Ahh rozpływam się <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jejku, jejku!!!!!! Słodycz jak się patrzy! Ostatnie słowa Miśka najlepsze 💕

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak zasłużyłam na kopa w tyłek, za poślizg w komentowaniu.
    Ale do rzeczy - miałam ochotę kopnać Miśka za to, ze nawet nie zaprosił jej ani razu do tańca, nie porzmawiał ani nic. No naprawdę byłam na niego wściekła. A tu.. kurde aż się popłakałam ze wzruszenia :) Co jest dziwne, bo normalnie uznałabym, ze to za słodkie. Ale jak sobie to wyobraziłam.. Czy Kubiak może być za słodki? Nie.
    Od razu wiedziałam, że Damian coś knuje. Czułam, że chodzi o Kubiaka. Ale.. rany to było takie magiczne, takie piękne i takie wspaniałe. Doczekałam się! I naprawdę uwielbiam to jak piszesz. Jak ja się cieszę, ze to będzie dłuższe opowiadanie :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    Zapłakana ze szczęścia Kamila.

    OdpowiedzUsuń
  6. oooh matko, jak ja na to czekałam od początku tego bloga! :) :) tak się cieszę, że Kubiak w końcu powiedział Sabinie, że jest dla niego ważna i jak myślę, nie jest mu obojętna. Mega po prostu. :P Liczę teraz tylko na sielankę, nie może być inaczej! I chce już kolejny rozdział ;P i zapraszam do siebie :P https://milosc-na-nowo.blogspot.com/2016/09/stary-ja-czuje-ze-to-jest-kobieta.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ileż ja na to czekałam! Chociaż nie było na razie żadnych wyznań, poważnej rozmowy i w sumie nadal nie wiem, jak potoczy się ich przyszłość, to jestem w pewnym stopniu usatysfakcjonowana:D
    Bardzo dobrze, że Marta i Damian trochę wtrącili się w tę sprawę. Nie wiem, czy Michał prosił, by Damian przyprowadził tam Sabinę, czy wyszło to z inicjatywy Damiana, a może tu nie było żadnego podstępu tylko czysty przypadek, ale… dobrze, że tak się stało. W końcu ile można żyć z taką niezałatwioną sprawą i niedokończoną rozmową?
    Pomysł z tańcem bez muzyki skojarzył mi się z komediami romantycznymi. Ten sam klimat. Wyobraziłam to sobie i… ach, nadawałoby się na film. Bardzo podobało mi się to porównanie, że tańczyła dziś mnóstwo razy, a mimo to taniec z Michałem był kompletnie inny od wszystkich. I już wiem, po co były te wstawki, że Sabina bez przerwy z kimś tańczy :D
    W ogóle to jak zwykle jestem pod wrażeniem opisów uczuć Sabiny. W wielu opowiadaniach męczy mnie jak autor opisuje emocje bohaterki, które tak naprawdę cały czas dotyczą tego samego wątku, tego samego bohatera, tych samych wydarzeń. Tutaj też ciągle kręcimy się tylko wokół Michala, a mimo to nie odczuwam żadnego przesytu. Wręcz przeciwnie, ciągle chcę więcej. Znakomicie się z nią wczułaś i piszesz tak, że ja również jestem w stanie to zrobić. I za to szacun!

    Rozdział skończył się bajkowo, bo cały był bajkowy. Ale właśnie na coś takiego liczyłam! Michał w totalnie słodki sposób odpowiedział na wyznanie Sabiny <3 I jestem ogromnie ciekawa, jak potoczy się dalej ich rozmowa, czy to będzie początek związku i ja to wszystko się ułoży. A, bym zapomniała! Pierwszy pocałunek :D Czekam z niecierpliwością ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam na nowo, od pierwszego rozdziału. I nie mogę doczekać się, aż będzie nowy rozdział. Aż ten poziom glukozy wzrośnie do szczytu granic. I będzie tak pięknie, aż będzie szczyt uczuć między Sabiną i Michałem. Aż dotrze to do niej, że ta ucieczka nie była konieczna! Ale teraz Kubiak powinien pokazać jej co czuje raz jeszcze. Na spokojnie. Ale wcale nie gardzę taką oprawą wyznania uczuć! Pięknie! Czekam na ciąg dalszy! :)

    OdpowiedzUsuń