Cokolwiek bym nie zrobiła, moje myśli ciągle uciekały do
Michała. Do pocałunku. Do momentu, w którym odnalazłam swoje niebo na
ziemi. W sumie odnalazłam je po raz drugi, ale po tym jak już raz je
straciłam, nie sądziłam, że uda mi się je ponownie znaleźć. Tymczasem
czułam się, jakby to moje niebo odnalazło mnie.
Michał tak bardzo zaskoczył mnie tym ruchem... Tak bardzo
wybił mnie z rytmu, że po powrocie do domu, z którego kompletnie nic nie
pamiętałam, usiadłam na kanapie w swoim salonie, opierając łokcie na kolanach i
tak pozostałam, jakbym skamieniała. W rzeczywistości po tym wszystkim
zapomniałam, jak normalnie oddychać, a co dopiero jak wprawić mięśnie w
ruch.
Marty nie było, kiedy wróciłam do mieszkania.
Nie poświęciłam ani sekundy, by pomyśleć, gdzie w takim razie była i kiedy
wróci. Nie miałam do tego głowy.
Mój telefon dzwonił w kieszeni kurtki, którą nadal miałam
zarzuconą na ramiona. Słyszałam go jakby zza ściany i w żaden sposób nie
zareagowałam.
To, że czyjaś dłoń pojawiła się przed moją twarzą i
zaczęła machać, by zwrócić moją uwagę, zauważyłam z pewnym opóźnieniem. Chyba
dość sporym, wnioskując po zmartwionych twarzach Marty i Idy.
Zaraz. Ida...?
Potrząsnęłam głową, by przegonić z niej żywe
obrazy z wizyty u Kubiaków. Skupiłam wzrok na twarzy przyjaciółki, a potem
przerzuciłam go na twarz Marty. Obie przyglądały mi się, jakbym nagle
dorobiła się koziej bródki.
─
Co?
Wymieniły między sobą spojrzenia.
─
Stoimy tu już jakieś pięć minut, a ty ledwo, co oddychałaś.
Chyba wspominałam, że czułam się, jakbym zapomniała, jak to
robić, prawda?
─
Dzwoniłam do ciebie ─
zaczęła Ida. ─
Właściwie wydzwaniam do ciebie od dwóch godzin, odkąd tylko wyjechałam z
Katowic.
─ Właśnie,
co ty tutaj robisz?
─
Mało istotne jest, co ja tu robię. Wolałabym się najpierw dowiedzieć, dlaczego
zamieniłaś się w cholerny kamień. I dlaczego ani razu nie
odebrałaś telefonu? Zapchałam ci całą skrzynkę wiadomościami.
Brzmiała na wkurzoną. Ale tylko odrobinę wkurzoną. Bo w końcu
to Ida, moja najlepsza przyjaciółka, która znała mnie jak nikt inny na świecie
i doskonale wiedziała, że musiało stać się coś wielkiego.
W końcu dla zabawy bym nie siedziała przez bite dwie godziny
w tej samej pozycji. Bo to żadna zabawa, kiedy tyłek zdrętwieje ci tak bardzo,
że już go nie czujesz, a łokciami niemal robisz sobie dziury w
nogach.
─
Przepraszam ─
powiedziałam, krzywiąc się, kiedy próbowałam wstać. ─ Ze mną wszystko w
porządku, po prostu się zamyśliłam.
Wolałam nie mówić, o czym tak myślałam. Na samą myśl się
zarumieniłam. Odwróciłam się od dziewczyn, by tego nie zauważyły.
─ Herbaty?
─ zapytałam,
ruszając do kuchni.
Jeszcze zanim się określiły, wyciągnęłam trzy kubki i do
każdego wrzuciłam piramidkę o smaku imbirowym. Skupiłam się na swoim
zadaniu, więc do czasu aż dziewczyny wkroczyły do kuchni, czerwień zniknęła z
moich policzków.
Boże, zachowywałam się jak nieskalana dziewica na myśl o
seksie. A to był do cholery tylko pocałunek!
Ale za to jaki...
Własne serce mnie zdradzało, rozum zresztą też.
Kiedy wszystkie trzy zajęłyśmy miejsca przy stole,
wyglądałyśmy niemal jak sabat czarownic. Zaległa cisza, przerywana jedynie
stukotem łyżeczek obijających się od wnętrz kubków. Ukradkiem
zerkałam na dziewczyny. Obie widocznie pogrążone w swoich myślach, obie
widocznie przygnębione. Piękny obrazek sobą reprezentowałyśmy, nie ma co.
Gdzieś w salonie odezwał się dzwonek mojego
telefonu. Tym razem na pewno nie była to Ida, która akurat spojrzała i
otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je z powrotem
zamknęła, zagryzając wargę. Rzuciłam jej szybkie, badawcze spojrzenie. Telefon
nadal dzwonił, więc wstałam i ruszyłam do salonu.
Odebrałam bez patrzenia na wyświetlacz.
─ Cześć,
Sabina. Rozmawiałaś może dzisiaj z Idą?
Popiwczak nie cackał się z przejściem do rzeczy. Zmarszczyłam
brwi, wyczuwając, że trafiłam na jakąś wyjątkowo śmierdzącą sprawę między
tą dwójką. Chwilę zastanawiałam się, o co chodzi i czy mam być z nim szczera,
czy chronić plecy przyjaciółki. Gorzej, że nie wiedziałam, przed czym właściwie
miałabym ją chronić.
─ Czy
gadałam z Idą? ─
graniem głupiej próbowałam kupić trochę czasu. Wróciłam do kuchni, gdzie
wspomniana dziewczyna patrzyła na mnie wielkimi, proszącymi oczami i gwałtownie
kręciła głową na nie.
Czego się nie robi dla przyjaciółki.
─
Nie, nie dzwoniłam dzisiaj do niej. Ona z resztą też się nie odzywała. Stało
się coś?
─
Nic się nie stało ─
brzmiał, jakby na siłę próbował brzmieć nonszalancko. Tylko mu nie
wychodziło, bo od razu wyczułam jego nerwowość. ─
Miała do mnie zadzwonić po zajęciach i nadal się nie odezwała. Ale to nic,
pewnie jej telefon padł. Albo coś jej wypadło. No nic, spróbuję ją
złapać później. Dzięki za pomoc, cześć.
I rozłączył się. Odsunęłam telefon od ucha i
spojrzałam na niego, jakby mógł mi przekazać, co się przed sekundą
zdarzyło, bo nie potrafiłam tego sama zrozumieć.
─
Ida? ─ spojrzałam
na nią, czekając na jakieś wyjaśnienia, ale ona unikała mojego spojrzenia
i najwyraźniej nie zamierzała nic mówić.
Ale łzy błyszczące w jej oczach powiedziały mi, że
coś było nie tak. Bardzo nie tak.
I znowu zaległa cisza, która oparła się na naszych
barkach, przyginając je w dół.
Wzięłam łyk jeszcze gorącej herbaty i odłożyłam kubek na blat
ze stłumionym łoskotem.
─ A
więc otwieram to babskie posiedzenie ─
rzuciłam. ─ Nie słyszę
protestów, więc która spowiada się najpierw?
Równocześnie z Martą spojrzałyśmy na Idę, której problem już
niejako wypłynął. Dziewczyna początkowo się zapierała, ale potem dała
sobie spokój.
─
Nie wiem, czy na trzeźwo to wytrzymam ─
mruknęła jeszcze.
Wino i trzy napełnione po brzegi kieliszki później Ida
zaczęła mówić.
─
Podejrzewam, że Kuba mnie zdradza.
Kiedy spuściła na nas tę bombę, zakrztusiłam się
herbatą, którą akurat przełykałam. Chwilę trwało zanim odkaszlałam całą ciecz z
dróg oddechowych.
─ Co?! ─ krzyknęłam z
nieskrywanym niedowierzaniem.
─
Ech... Nie jestem pewna, nie przyłapałam go na gorącym uczynku ani nic z
tych rzeczy. Po prostu ─
zawiesiła się na chwilę, po czym kontynuowała. ─
Od jakiegoś czasu między nami się psuje. Kiedyś każdy weekend spędzaliśmy
razem. Raz ja tutaj przyjeżdżałam, raz on przyjeżdżał do Katowic i nie
było żadnego problemu, jeśli któremuś z nas coś wypadło. A teraz... Mam
wrażenie, że za każdym razem, kiedy proponuję, żeby przyjechał, on szuka coraz
to lepszych wymówek. Wpycha mi kit, że trening ma dodatkowy, że auto
mu się zepsuło, że choróbsko go rozłożyło, a po jakimś czasie wychodzi, że nie
mógł mieć treningu, skoro Oliva wrzucił na
swojego instagrama zdjęcie, a w opisie dodał, że mają wolny
weekend. I tak zawsze coś wychodzi. I ja już nie mam siły słuchać tych
durnych wymówek, bo nie potrafię w nie wierzyć. W ogóle przestaję mu wierzyć.
On coś mówi, a ja się zastanawiam, ile z tego jest prawdą. Czy w ogóle jest w
tym choć trochę prawdy.
Zaśmiała się gorzko, a potężna łza spłynęła po jej
policzku.
─ A
potem mi zarzuca, że w ogóle nie mam dla niego czasu, jak mi coś wypadnie i nie
mogę rozmawiać.
Słuchałam jej i nie mogłam uwierzyć, że w jej związku z Kubą
pojawiły się jakieś zgrzyty. Zawsze miałam ich za wzór! I kompletnie
niczego nie zauważyłam! A przecież przyjaźnię się z i z Idą, i z Kubą! Jak
okropną jestem wobec tego przyjaciółką?
─
Może to jakieś chwilowe nieporozumienia? ─
zaczęła Marta. ─
Wiesz jak to jest, jesteście ze sobą już długo i...
─
Chcesz powiedzieć, że się mną znudził?
─ Nie znudził.
Po prostu nie można być ciągle tak samo zaangażowanym w związek. Po
jakimś czasie to męczy, szczególnie w tym przypadku, bo od kilku lat
prowadzicie związek na odległość.
─
Więc co mam robić? ─
jęknęła Ida.
─ Na
początek ─ nie
unikaj go! Warto porozmawiać, dowiedzieć się, jak czuje się ta druga
osoba. I nie wysuwaj pochopnych wniosków. Te jego małe kłamstewka mogą
równie dobrze wynikać z tego, że znalazł sobie hobby i wstydzi się przyznać, co
to takiego.
Pewna myśl zawitała w mojej głowie i nie mogłam powstrzymać
chichotu. Obie spojrzały na mnie pytająco.
─
Właśnie wyobraziłam sobie, że Kuba w wolnym czasie... ─ ponownie wybuchłam śmiechem, nie potrafiąc
dokończyć. ─ W
wolnym czasie gra w bierki!
Skończyłam jakimś cudem i aż złożyłam się ze śmiechu, a
dziewczyny szybko poszły w moje ślady.
Kiedy się uspokoiłyśmy, musiałyśmy wziąć kilka głębokich
oddechów na uspokojenie. Wzięłam łyk wina z kieliszka i spojrzałam na
ekran telefonu, sprawdzając powiadomienia. Żadnych nowych
wiadomości.
Ukłucie żalu podpowiedziało mi coś, o czym jeszcze przed
chwilą nie miałam pojęcia ─ liczyłam
na to, że Michał się do mnie odezwie.
To odkrycie trochę wbiło mnie w krzesło. A sytuacji nie
poprawiał wcale fakt, że Marta i Ida patrzyły na mnie wyczekująco.
─
Że teraz ja?
Pokiwały głowami zgodnie. Westchnęłam i przygryzłam wargę.
Kiedy zdałam sobie sprawę, co robię, natychmiast przestałam.
─ To
będzie coś wielkiego. Czuję to w kościach ─
rzuciła Ida z tym swoim uśmieszkiem na ustach.
─
Chodzi o Michała? ─
odezwała się Marta.
─
Jakby kiedykolwiek chodziło o kogokolwiek innego ─
przewróciłam oczami.
Moje towarzyszki spojrzały po sobie i uśmiechnęły
się wyczekująco.
─
No to słuchamy, słuchamy, co też Kubiak przeskrobał.
Westchnęłam. Upiłam łyk wina. I zrzuciłam własną
bombę.
─
Pocałował mnie.
Ich reakcje były śmieszne. Najpierw patrzyły na mnie,
jakby czekając aż się zaśmieję i powiem, że żartowałam. A kiedy się
zorientowały, że wcale ich nie nabieram...
─
Pocałował cię?!
─ Wróciliście
do siebie?!
Idealnie zgrały się w czasie.
─
Tak. I nie.
─
Ale które tak, a które nie?
─
To chyba jasne ─
przewróciłam oczami zirytowana i trochę rozbawiona. ─ Tak, pocałował mnie.
Nie, nie wróciliśmy do siebie. Przynajmniej mi nic o tym nie
wiadomo.
Musiałam zacząć od początku, by wyjaśnić im całą sytuację i
dlaczego nie mam pojęcia, czy się cieszyć, czy nie.
─
Ja tam bym się cieszyła ─
rzuciła Ida. ─ Bo
co się masz martwić pocałunkiem. Jak całuje, to wiadomo, o co mu chodzi.
─
No właśnie nie wiadomo ─
stwierdziłam smętnie. ─ Po
powrocie nawet się do mnie nie odezwał. Potem ledwo mógł zamienić ze mną
kilka słów, a teraz nagle mnie całuje? Ja tego nie rozumiem. I nie wiem, czego
mam się spodziewać z jego strony.
─
Możesz się spodziewać, że prędzej czy później się na ciebie rzuci ─ zaśmiała się Ida, a
Marta jej zawtórowała.
─
Nie pomagacie ─
powiedziałam.
─
Ale podobało ci się.
Przypomniałam sobie siłę, z jaką Michał przycisnął mnie do
ściany. Jego ciało przylegające ściśle do mojego. Jego wargi gwałtownie
zabierające to, czego chciały. Jego dłonie na...
Moje czerwone policzki były jedyną odpowiedzią na
jej pytanie.
─
Przejmujesz się głupotą. Nie analizuj tego tak bardzo. Michał to
jeden, wielki, emocjonalny bałagan. Nie będzie działał rozważnie
i przewidywalnie. Wręcz przeciwnie, pewnie kieruje się impulsem.
Chciał cię pocałować i to zrobił. Koniec i kropka.
─
I co, mam mu pozwolić ot tak się całować, a potem patrzeć, jak się do mnie
odwraca plecami? To tak jakby zabolało. Nawet jeśli niczego mi nie
obiecywał.
─ To
walnij go w twarz. Zagraj na jego zasadach ─
rzuciła Ida, wzruszając ramionami.
Jakby to było takie łatwe.
Wypiłam całą zawartość swojego kieliszka i sięgnęłam po
butelkę, napełniając wszystkie raz jeszcze.
─
Twoja kolej, Marta ─
rzuciłam. ─ Może
dowiem się, co ci się nie podobało w Warszawie.
Cisza się przedłużała, kiedy obie z Idą patrzyłyśmy w jej
stronę. Obracała kieliszek w dłoni, patrząc w jego czerwoną, połyskującą w
świetle zawartość. Nie spodziewałam się odpowiedzi na moje pytanie. Zbyt
wiele razy pozostało bez echa.
Ale teraz Marta wzięła nas z zaskoczenia.
─ To
nie Warszawa, to ja ─
powiedziała, doskonale rozumiejąc znaczenie moich poprzednich słów.
Kolejna minuta ciszy. Marta zacisnęła mocno powieki,
jakby powstrzymywała łzy. I kiedy podniosła głowę, patrząc prosto w moje oczy
mogłam stwierdzić, że właśnie to robiła.
─
Ja... ─ zatrzymała się na
moment. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. ─ Jestem bezpłodna.
I się wyjaśniło, o co Marcie chodziło. Ktoś się spodziewał?
Powiem Ci, że jak czytałam o tych wypiekach na policzkach Sabiny, to chyba sama takie miałam. Świetnie oddałaś klimat tego pocałunku, tych emocji i wg. Ach... uwielbiam takie sceny jak ten pocałunek i uwielbiam potem czytać o wspomnieniach osób, które brały w tym udział :D
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie mamy rozwiązanie sytuacji z Martą. Myślałam, że jest śmiertelnie chora, więc niepłodność przy tym to "tylko" niepłodność. Ale i tak jestem ciekawa, co Damian na to.