15 lipca 2017

47.

Damian wyszedł na trening. Zostałam zupełnie sama w mieszkaniu. Kiedyś przyjęłabym ten fakt z radością, mogąc się bez obaw schować przed światem, zagłębić w książce czy muzyce i nie przejmować się zupełnie niczym. Teraz jednak byłam nieco inną osobą i samotność zaczęła mi ciążyć. Nie chciałam być sama. Nawet jeśli zamierzałam spędzić resztę tego dnia z książką do biologii, nie chciałam zostać sama. Dlatego chwyciłam podręcznik pod pachę i wspięłam się piętro wyżej, składając niezapowiedzianą wizytę pewnemu kontuzjowanemu siatkarzowi, który nie mógł się już doczekać powrotu na treningi. Ta chwila miała nadejść już niedługo, ale decyzja musiała zostać podjęta przez lekarza.
Weszłam do mieszkania Michała, rozglądając się za właścicielem. Kuchnia była pusta, tak samo salon. Zajrzałam więc do sypialni, uśmiechając się na widok Kubiaka stojącego przed szafą i wybierającego ciuchy jak typowa kobieta.
- Nie masz się w co ubrać?
Wyraźnie go zaskoczyłam. Obejrzał się na mnie z uśmiechem, prowokacyjnie unosząc brew.
- A może chcesz mi pomóc? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No nie wiem. Ja tam lubię widok twojej klaty – wyszczerzyłam się do niego, ale zaraz stanęłam obok, zaglądając do jego szafy. Zmarszczyłam czoło, przypominając sobie, jakie skarby zawierała ta narnia. W końcu wyciągnęłam czarny podkoszulek z nadrukiem, który powinien się nieźle komponować z jego jeansami. Rzuciłam koszulką prosto w jego twarz.
- Nie ma za co.
Zaśmiałam się, widząc jak przygląda się swojej własnej koszulce, jakby zastanawiał się, skąd on ją tak właściwie ma. Potem rozwinął materiał i zauważył wizerunek tenisisty przygotowującego się do serwu.
- Myślałem, że ją zgubiłem!
- Nie dziwię się. Mógłbyś czasem posprzątać w tej szafie.
- Jak sprzątam, to jest jeszcze większy bałagan – wzruszył ramionami, po czym założył koszulkę.
I dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać, po co Michał się stroi. Ale nawet nie musiałam pytać, a on już pospieszył z wyjaśnieniem.
- Jadę do Pawła z wynikami badań – powiedział.
- Byłeś na badaniach? Kiedy i dlaczego ja nic o tym nie wiem?
Wytłumaczenie było proste. Wizytę miał rano, kiedy ja byłam w szkole. Moje przesłuchanie było zupełnie nie na miejscu, ale Kubiak chyba nie miał mi tego za złe. Podszedł do mnie, pocałował czule moje czoło, biorąc moją twarz w dłonie.
- Jedziesz ze mną? – zapytał z wyraźną nadzieją.
Kiwnęłam głową, widząc jak bardzo mu na tym zależało. Coś się za tym kryło, ale nie chciałam tego roztrząsać. Dawno już nie widziałam Pawła, za chłopakami też się stęskniłam. Za to książek do biologii miałam zdecydowanie po dziurki w nosie.
Michał zabrał wszystkie papiery dla Pawła i zeszliśmy do mnie. Szybko wzięłam, co potrzebowałam i ruszyliśmy na parking, trzymając się za ręce. Taka drobnostka, a kiedy czułam palce Michała zaciśnięte na mojej dłoni, nie mogłam powstrzymać czułego uśmiechu na moich ustach.
- Nie uśmiechaj się tak – powiedział nagle Michał, zatrzymując się przed swoim samochodem.
- Dlaczego? – byłam nieco zdezorientowana.
- Bo mam ochotę wrócić się do mieszkania – jego ton był bardziej niż sugestywny.
Moje policzki z miejsca się zaróżowiły, czego nie mogłam zrzucić na panujący w koło mróz, bo takowego nie było. Michał uśmiechnął się, widząc, jak bardzo zareagowałam na jego słowa. Przybliżył się do mnie, właściwie przyciskając mnie do drzwi samochodu i naparł swoimi wargami na moje. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, byłam jeszcze bardziej zarumieniona.
- Boże, Sabina, nie rób tak. Błagam cię – jęknął.
- To twoja wina! – zarzuciłam mu ze śmiechem, przyklejając się do niego niczym rzep, czym całkowicie go zaskoczyłam. – Kocham cię, wiesz?
- Jak długo będziesz mnie tak miziać po karku, tak długo będę cię kochał miłością wieczną – zaśmiał się i zadrżał nieco, kiedy po raz kolejny przejechałam paznokciami po tyle jego szyi. Roześmiałam się, widząc wyraz jego twarzy.
Odsunęłam się od niego i podsiadłam go na miejscu kierowcy, nim mógł w ogóle zaprotestować. Spodobało mi się jeżdżenie samochodem Michała. Szczególnie dlatego, że wiedziałam, że nikomu innemu nigdy nie pozwolił chociażby usiąść na innym miejscu niż to dla pasażera.
Uśmiechnęłam się do niego, pięknie prezentując mu wszystkie swoje trzydzieści dwa zęby, więc pozostawił wszystko, co miał do powiedzenia, dla siebie i lekko zrezygnowany usiadł sobie po drugiej stronie.
Włączyłam radio i podśpiewywałam sobie cicho piosenki, jadąc w stronę hali. Michał siedział cicho. Kiedy na niego spojrzałam, nieco zaskoczona tym, że w ogóle się nie odzywa, zauważyłam jego nieobecne spojrzenie. Myślami musiał błądzić naprawdę daleko.
Zaparkowałam samochód i chwilę później, ramię w ramię, szliśmy opustoszałymi korytarzami do gabinetu Pawła. Michał trzymał w dłoni grubą kopertę z wynikami, a ja zaczęłam intensywnie myśleć nad tym, czy wszystkie z nich są prawidłowe. Przez jego dziwne zachowanie miałam zdecydowanie głupie myśli.
Ale to nie przez badania Michał był jakiś nieobecny. Uśmiech Pawła i zapewnienie siatkarza, że widzą się w poniedziałek na treningu, było zdecydowanie dobrą wiadomością. Dlaczego więc Michał nie wyglądał, jakby nie mógł się już tego dnia doczekać? Dlaczego ograniczył się jedynie do uśmiechu i przybicia piątki z fizjoterapeutą. To nie była reakcja, jakiej się po nim spodziewałam.
Ale wszystko stało się jasne, kiedy wyszliśmy na korytarz, niemal zostając staranowanymi przez wyrośniętą kupę mięsni, jaką okazał się być Bartman.
Wystarczyło, że siatkarze na siebie spojrzeli, a temperatura wokół nich skoczyła o kilka stopni. Michał przybrał chłodną maskę, patrząc na dawnego przyjaciela, jakby był nikim. Nigdy w życiu nie widziałam u niego takiego spojrzenia i teraz zdecydowanie żałowałam, że tego wątpliwego zaszczytu dostąpiłam. Jednak Bartman nie wydawał się tym przejmować. Odwzajemniał spojrzenie z równą Michałowi intensywnością, ale była w nim kpina i prowokacja. Oboje zdawali się mnie nie zauważać. Z jednej strony cieszyłam się, że ich uwaga nie skupia się na mnie, ale z drugiej bałam się, że za chwilę dojdzie do przykrego w skutkach incydentu i jeden drugiemu wpakuje pięść w szczękę. To wcale nie był coś, na co czekałam z utęsknieniem.
Ścisnęłam mocno dłoń Michała, jakbym chciała zakotwiczyć go przy sobie i nie pozwolić mu na zrobienie jakiegokolwiek głupiego ruchu. Poczułam jak odwzajemnia ten uścisk i w duchu odetchnęłam z ulgą. Teraz ściskaliśmy nawzajem swoje ręce, jak w imadle, ale ta gra spojrzeń między zawodnikami nadal trwała. W końcu to Michał odpuścił. Nie pokonany, raczej znużony. Spojrzał na mnie, jakby chciał mnie przeprosić. Ale za co?
- Sabina! Jak miło cię widzieć – jego wzrok zeskanował całą moją postać z góry na dół, a w końcu spoczął na złączonych dłoniach mojej i Michała. Wydawał się być zaskoczony? A może jedynie udawał. Z tego, co wiedziałam, niezły był z niego aktor.
- Jesteście razem? Widzę wiele się zmieniło od zeszłego sezonu – znowu spojrzał na Michała z kpiną, dodatkowo unosząc brwi do góry. – A jednak się odważyłeś.
Zaśmiał się krótko, jakby właśnie opowiedział wyjątkowo śmieszny żart. Michał mocniej zacisnął swoją rękę na mojej. Spojrzałam badawczo na jego twarz, a przez tę maskę obojętności dostrzegłam jak mocno zaciska szczęki, wyraźnie powstrzymując się, przed powiedzeniem słów, których potem mógłby żałować.
- Ciebie też bardzo miło widzieć, niestety musimy już lecieć – starałam się, żeby mój uśmiech wypadł szczerze, a w głosie nie dało się wyczuć fałszu, jednak dla kogoś, kto mnie dobrze znał, od razu było widoczne to, że kłamałam. Zbyt szeroki uśmiech i zbyt wysoki głos. Wyminęłam Bartmana, ciągnąc za sobą Michała. Miałam nadzieję, że już dzisiaj na niego nie wpadniemy, bo nerwy Kubiaka były całe w strzępach.
Teraz chyba wiedziałam, dlaczego tak źle zareagował na powrót Zbyszka. I wiedziałam, dlaczego nie cieszył się na powrót do gry. To oznaczało treningi z Bartmanem. To oznaczało znoszenie jego obecności znacznie dłużej niż przez pięć minut. A to mogło być niewykonalne.
- Michał – próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, widząc jak zaciska pięść z całej siły.
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Przypatrywałam się dokładnie jego twarzy, zdając sobie sprawę, że wewnętrznie toczy zaciętą walkę. Nie wiedziałam, czego konkretnie ona dotyczyła, ale to nie miało znaczenia.
W końcu siatkarz odetchnął głęboko i popatrzył na mnie. Skinął głową, chcąc dać mi znać, że już wszystko w porządku. Uśmiechnęłam się do niego lekko i pociągnęłam w kierunku hali. Musiał pogadać z trenerem, a ja nie miałam nic przeciwko pooglądaniu treningu. Kubiak zatrzymał mnie, kiedy ruszyłam w kierunku dolnego wejścia na halę. Zamiast tego wybraliśmy się na spacer prawie dookoła hali, by wejść od strony trybun. Byłam lekko zdezorientowana zachowaniem Michała, szczególnie, kiedy pociągnął mnie za sobą ku najbliższym siedzeniom na samej górze trybun. Z tego miejsca pozostawaliśmy praktycznie niewidoczni dla trenujących siatkarzy, którzy skupiali teraz swoją uwagę na piłce, a nie na tym, czy czasem ktoś nie wchodzi na halę.
- Muszę chwilę ochłonąć, zanim pójdę do Lorenzo. Od razu będzie wiedział, jeśli coś będzie ze mną nie tak – wyjaśnił mi przyjmujący, jednak nie spojrzał na mnie.
- Co w ogóle Bartman miał na myśli, mówiąc, że w końcu się odważyłeś? – zapytałam, choć nie wiedziałam, czy to dobry pomysł. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a mogłam trafić tam całkiem szybko, jeśli teraz wkurzę Michała.
Wyraźnie się spiął. I milczał.
- Okej, nie chcesz, nie mów – powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie. Wolałabym, żeby ze mną porozmawiał, zamiast tego on zamykał się w sobie.
- Miał na myśli naszą kłótnię – usłyszałam po chwili, jednak nic więcej nie dodał.
Spojrzałam na jego profil i przyglądałam mu się przez chwilę. Nadal zaciskał szczękę, ale już nie tak mocno. Martwiłam się o niego. Bałam się, jak będzie wyglądał jego powrót na treningi, skoro najwyraźniej już nie umie pracować razem ze Zbyszkiem. Otwarta wojna prowadzona między nimi była widoczna dla każdego, a mogła się skończyć naprawdę źle.
Przypomniałam sobie jego wcześniejsze słowa i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyciągnęłam rękę i przejechałam paznokciami po jego karku. Dreszcz przeszedł po jego ciele, co mogłam wyraźnie wyczuć. Z wielką satysfakcją obserwowałam, jak odwraca się do mnie z tym swoim lekko kpiącym uśmieszkiem, który obejmował tylko jeden kącik ust.
- Co ty robisz?
- Szukam tej twojej wiecznej miłości – odpowiedziałam po prostu, wzruszając ramionami. Wywołałam tym śmiech u Michała, który spowodował, że trenujący siatkarze zwrócili się w stronę trybun i przymrużonymi oczami starali się nas dostrzec.
Chciałam wstać i zejść na dół, by przywitać się z jastrzębiakami, skoro już wiedzieli o naszej obecności, ale Michał pociągnął mnie z powrotem ku sobie tak, że wylądowałam na jego kolanach. I miał w tym swój cel, bo chwilę później pocałował mnie, nie przejmując się publicznością na dole.
- Hej, Kubiaki! Ludzie patrzą!
To definitywnie był Damian. Jego udawany jęk rozpoznałabym wszędzie, skoro słyszę go przynajmniej raz na godzinę w domu.
- To niech zamkną oczy! – odkrzyknęłam, szczerząc się jak idiotka.
To zamknęło mu usta, ale patrzył na mnie spod byka, kiedy już zeszliśmy do nich. Podeszłam do brata i trąciłam go łokciem w żebra. Spojrzał na mnie naburmuszony i odwrócił się ode mnie. No to szturchnęłam go ponownie. Tym razem mi oddał. I tak szturchaliśmy się łokciami, jak głupki, siedząc na boisku i zabijając się nawzajem spojrzeniem. Dorosłość.
W pewnym momencie przykulała się do mnie niebiesko-żółta mikasa. Wybrała mnie spośród tłumu siatkarzy, więc to musiała być miłość. Wzięłam ją w dłonie i tak sobie przerzucałam z jednej ręki do drugiej.
- Sabina! – to Łasko wołał mnie z drugiego końca boiska. – Gramy – wskazał na piłkę w moich rękach.
Siatkówka nie była moją mocną stroną, ale bycie siostrą siatkarza zobowiązywało. No i bycie dziewczyną siatkarza również. Za dużo tych siatkarzy w moim otoczeniu, zdecydowanie za dużo.
Odbiłam piłkę palcami do Michała, a on przebił ją do mnie. Tak sobie odbijaliśmy, śmiejąc się przy tym, bo czasem piłka przelatywała dwa centymetry od moich wyciągniętych do odbicia dołem rąk.
Z czasem ta nasza zabawa przerodziła się w prawdziwą wojnę. Łasko nie oszczędzał siły, kiedy zagrywał na moją stronę, a ja nie oszczędzałam rąk, chcąc przyjąć każdą piłkę. Reszta Jastrzębików zeszła z pola bitwy, obawiając się, że dostaną rykoszetem. Damian stał zaraz za pomarańczowym polem i ciągle mnie instruował, jak mam się ustawić. Niezłą frajdę mu to sprawiało. W końcu mógł się porządzić.
- Popatrz na swoje ręce – rzucił ze śmiechem Kubiak, przystając obok Damiana.
Spojrzałam w dół i się przeraziłam. Całe przedramiona miałam zaczerwienione. W niektórych miejscach już pojawiały się sino-fioletowe krwiaki. Ale machnęłam na to ręką.
- Moja krew! – zawołał Damian, kiedy wzruszyłam ramionami obojętnie i ustawiłam się znowu do przyjęcia.
To była już ostatnia piłka. Spasowałam, kiedy upadłam na parkiet, mocno tłucząc sobie tyłek. Jęknęłam cicho i opadłam na plecy. Przyjemnie się tak leżało. Patrzyłam na oddalony ode mnie sufit hali i odpoczywałam, wmawiając sobie, że wcale nie byłam cała obolała. Łasko miał parę w rękach. Ale przynajmniej obroniłam swój honor i nie wycofałam się jak delikatna panienka. Mogłam godnie umierać.
- No i masz babo placek – powiedział ze śmiechem Kubiak, pochylając się nade mną. Roześmiałam się, ale śmiech przeszedł w jęk, kiedy podnosiłam się do pozycji siedzącej.
- Obiłam sobie tyłek – wyjaśniłam.
- Mam rozmasować? – zapytał z cwanym uśmieszkiem Kubiak.
Zaraz po całej hali rozniosły się gwizdy chłopaków. Wstałam, mrużąc oczy.
- Chciałbyś – prychnęłam.
W akompaniamencie śmiechu siatkarzy, wyszliśmy z hali i skierowaliśmy się na parking.


 

3 komentarze:

  1. Jakoś ta odpowiedź Michała na pytanie Sabiny ("Co w ogóle Bartman miał na myśli, mówiąc, że w końcu się odważyłeś?") jest dla mnie zupełnie bez sensu. Przy tym co powiedział Zbyszek automatycznie zrozumiałam to "Odważyłeś się" jako aluzję do zrobienia kroku w stronę Sabiny. Ale może błędnie to zinterpretowałam.
    Tak czy siak nadal nie wiemy o co panowie się pokłócili. Wiemy natomiast, że będzie im ciężko zapomnieć o tej ich wzajemnej wojnie. Mimo to wydaje się, że Zbyszek ma w sobie więcej swobody i luzu, to Michał sprawia wrażenie bardziej zestresowanego tą sytuacją. Tak jakby to on w tej parze zrobił coś głupiego, nieodpowiedniego i teraz stara się ukryć prawdę przed Sabiną. Dla mnie to jedyne sensowne wytłumaczenie dla jego dziwnego zachowania. Czekam na moment bezpośredniej konfrontacji Michała i Zbyszka na treningu, albo na meczu - wtedy emocje buzują i, mam nadzieję, będzie można powiedzieć coś więcej na temat ich sprzeczki. Na razie trudno powiedzieć mi coś więcej. Co do pozostałych wydarzeń tego rozdziału jest podobnie - kulminacyjny moment osiągnął przy spotkaniu Bartmana, ale potem dostajemy scenkę siatkarsko-romansową, której nie potrafię skomentować - ot, kolejny epizod z życia szczęśliwych Michała i Sabiny :)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej;* To znowu ja. Jak zwykle zniknęłam na jakiś czas i jak zwykle wracam ;-) Trochę się stęskniłam za Twoimi Kubiakami :D

    Dla mnie też ta odpowiedź Michała wydała się trochę... dziwna. Taka zupełnie od czapy ;D I powiem szczerze, że coraz mocniej zastanawiam się o co poszło Kubiakowi i Bartmanowi. Michał wydaje się być tym wszystkim mocno spięty, a Zbyszek aż nadmiernie wyluzowany. Martwi mnie to. Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń