29 października 2016

26.

Wychodząc rano z mieszkania, przytrzasnęłam sobie szalik drzwiami.
Wspinając się trzema, oblodzonymi schodkami, prowadzącymi do szkoły, niemal zginęłam rozbijając sobie głowę o skuty lodem beton.
Z szafki zapomniałam wyjąć książki na pierwszą lekcję.
Idzie o mało co nie roztrzaskałam ekranu w telefonie, kiedy wypadł mi z ręki i tylko cudem upadł na sweter, a nie na twarde kafelki.
Nauczycielom nie potrafiłam odpowiedzieć na najprostsze pytanie, chociaż całą resztę wczorajszego wieczoru spędziłam z nosem w podręcznikach, mechanicznie powtarzając lekcje.
Kuba miał niezły ze mnie ubaw, kiedy na wychowaniu fizycznym ani razu nie udało mi się dobrze przebić piłki nad siatką, choć nigdy nie miałam z tym najmniejszego problemu.
Ledwo przebrałam się po wuefie, kiedy zadzwonił do mnie Damian z pretensjami, że zjadłam mu jego specjalnie odłożone pomidory. Odwarknęłam mu, żeby ruszył tłustą dupę do sklepu i sobie kupił, jeśli tak bardzo mu się pomidorów chce ani trochę nie przejmując się tym, że byłam niegrzeczna i niesprawiedliwa.
A to wszystko przez Michała.
Od wczorajszego wieczoru zachowywałam się jak nawiedzona. Nie potrafiłam się skupić na niczym. Przerastało mnie nawet przejście dwóch kroków bez potknięcia się. Dwukrotnego. Nie miałam już siły, by po raz kolejny coś upuścić, przypadkowo o coś zahaczyć, zatrzasnąć się w ubikacji, czy wywalić się na środku korytarza, zbierając w nagrodę głośne śmiechy pozostałych uczniów.
Do końca lekcji starałam się dosłownie siedzieć bez ruchu. Ida wpatrywała się we mnie zmartwiona. Choć na początku moje dzisiejsze gapiostwo bardzo ją śmieszyło, szybko zauważyła, że byłam na skraju załamania. Nie odezwałam się ani słowem do nikogo od więcej niż trzech godzin. Z każdym ‘wypadkiem’ jedynie mocniej zaciskałam usta. A wszelkie pytania, dotyczące mojego dzisiejszego ‘roztargnienia’, zbywałam z niebywałą wprawą. Wszyscy jakby zrozumieli, że miałam gorszy dzień i nawet nie próbowali się do mnie zbliżać.
Ostatni dzwonek. Zerwałam się z miejsca szybkim i, o dziwo, pewnym krokiem, zmierzając w stronę basenu. To nie był dzień treningu. Ale potrzebowałam go dziś o wiele bardziej niż można by się tego spodziewać.
Cały dzisiejszy dzień dał mi w kość. Emocje kotłowały się we mnie.
Rozdrażnienie. Irytacja. Złość. Gniew. Wstyd. Zmieszanie. Niezrozumienie. Frustracja. Strach. Niepewność.
To wszystko siedziało we mnie. I czułam, że jeśli cokolwiek z tym nie zrobię, to za minutę, dziesięć albo za dwie sekundy wybuchnę.
Konrad szykował się do wyjścia, kiedy wpadłam jak huragan do jego kantorka. Zdziwiony moim widokiem, ale jeszcze bardziej zdziwiony moją wojowniczą miną, stał osłupiały. A ja walczyłam o jeszcze pięć minut. Pięć minut pozornego spokoju. Szybko wrzuciłam z siebie prośbę o przełożenie jutrzejszego treningu na dziś. Tonem nieznoszącym sprzeciwu poprosiłam go, by dał mi klucz do szatni. Sięgnął po niego, ale zanim położył go na mojej wyciągniętej dłoni, powiedział mi, że nie może dzisiaj zostać dłużej. Moja pewność siebie lekko się skruszyła. Konrad chyba rozumiał, dlaczego tak bardzo potrzebuję w tym momencie zanurzyć się w wodzie. Poczuć jej spokój. Ale nie mógł zostać. Nie mógł dać mi tego, czego w tej chwili potrzebowałam. Wiedział, że jeśli zostawi mnie samą, mogę przesadzić. Widział, że to ryzyko. Wiedział, że w tej chwili nie myślałam racjonalnie. A mimo to położył kluczyk na mojej ręce.
- Proszę cię, nie rób niczego głupiego.
Odwróciłam się na pięcie, nie czekając dłużej. Ten jeden raz skorzystałam ze szkolnego stroju kąpielowego, nie będąc przygotowana na taki zwrot akcji. Ten jeden raz wcale nie miało to znaczenia.
Kiedy ponownie weszłam na basen, kantorek był zamknięty na cztery spusty, a po Konradzie nie było nawet śladu. Cisnęłam czepek na ziemię, nie mając zamiaru tracić czasu na upychanie włosów pod nim. Wskoczyłam do wody, nie rozgrzewając się ani odrobinę. Od razu na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Od razu poczułam otaczające mnie zimno. I spokój. Znów zadziałała magia wody. Ale to nigdy nie jest takie proste. Wszystkie te emocje nadal we mnie były i chociaż umysł nieco się uspokoił, one ciągnęły mnie w dół.
Ciągle płynęłam pod wodą, raz po raz odbijając się od ściany. Moje ruchy były agresywne i wkładałam w nie dużo więcej wysiłku niż było to potrzebne. Próbowałam się wyładować. Próbowałam, ale to nadal nie działało. Bliska rozpaczy wynurzyłam się, nabierając wielki haust powietrza. Płuca paliły mnie od długiego wstrzymywania oddechu, a niezwiązane włosy lepiły się do twarzy. Oparłam ramiona o brzeg basenu, chowając głowę między nie. Ogarnęła mnie tak wielka słabość, że cieszyłam się, że byłam w wodzie. Gdybym stała, z pewnością bym upadła.
O co mi tak właściwie chodziło?
Czułam się upokorzona przed całą szkołą?
Byłam zła na siebie, bo straciłam kontrolę nad sobą?
Nie.
Wszystko sprowadzało się do Michała.
Bo od czasu naszego niedoszłego pocałunku, ciągle przeżywałam tę chwilę na nowo. Ciągle myślałam o tym, do czego by doszło, gdyby Damian nam nie przeszkodził. Ciągle czułam ciepło oddechu Michała na policzku. Ciągle zastanawiałam się, jakie to uczucie, gdy całuje się ukochaną osobę. Ciągle się bałam. Swojej reakcji. Swojego niedoświadczenia. Swoich uczuć także.
Kochałam po raz pierwszy. Po raz pierwszy byłam w związku. Wszystko było dla mnie zupełnie nowe, obce, przerażające. Nie miałam doświadczenia i wydawało mi się, że przez to byłam gorsza. Czułam się gorsza przez to, że nigdy nikogo nie kochałam.
Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy byłam normalna.
Wzięłam głęboki oddech. Tym razem zamiast próbować zablokować wszelkie myśli, pozwoliłam im swobodnie się przewijać. Z zamkniętymi oczami, patrzyłam wewnątrz siebie. Wszystkie moje obawy stały się wyraźne i żywe. To samo stało się z moimi pragnieniami.
I doszło między nimi do wielkiej bitwy, bo były sprzecznościami.
Równocześnie przerażona byłam pocałunkiem z Michałem, ale oczekiwałam go i pragnęłam.
Zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdybym mogła cofnąć czas.
Pocałowałabym go, nie zwracając uwagi na pojawienie się Damiana? Czy ponownie uciekłabym, chowając się przed swoimi pragnieniami?
Jęknęłam przeciągle, zanurzając się w wodzie. Schowałam się pod nią, kurczowo próbując zostać na dnie dłużej. Tam wszystko było łatwe. Jedynym pragnieniem był kolejny wdech. Jedyną obawą, że nigdy nie nadejdzie.
Znów sprzeczność.
Czy całe życie się z nich składa? A może to ja? Ja byłam sprzecznością? Tak wielką i skomplikowaną, że sama zaczynałam się w sobie gubić?
Zamknęłam oczy, wypuszczając z ust banieczki powietrza.
Ręką przegarniałam raz po raz wodę, czując na skórze jej delikatny dotyk, marząc, by stać się nią. Wolną. Spokojną.
Serce zamarło na chwilę, gdy spokojna tafla została zburzona. Poczułam, jak ktoś chwyta moje ramię. Otworzyłam oczy. I zobaczyłam niebieskie, jak najbłękitniejsze niebo, oczy Michała, wpatrujące się w moje ze strachem i niezrozumieniem. Chciałam mu przekazać, że wszystko jest w porządku. Chciałam sprawić, by zrozumiał, jak spokojnie było tutaj na dole. Ale jedyne, co mogłam zrobić, to bezdźwięcznie wyszeptać jego imię.
Przygarnął mnie do siebie, jakby chciał mnie przytulić, po czym odepchnął się ku powierzchni. Nie opierałam się, będąc zbyt zaskoczona jego obecnością, by jakakolwiek racjonalna myśl mogła przejść przez mój umysł.
- Sabina - wyszeptał drżąco, swoimi wielkimi dłońmi przejeżdżając po każdym skrawku mojej twarzy.
I wtedy zrozumiałam, skąd wziął się strach w jego oczach. Ale czy naprawdę pomyślał, że mogłabym zrobić takie głupstwo? Skąd się tutaj wziął? I dlaczego przytulał mnie do siebie tak mocno, że nie mogłam oddychać?
- Michał… - wychrypiałam słabo.
Nie usłyszał mnie, nie rozluźnił ramion. Spróbowałam raz jeszcze i tym razem przyniosło to skutek. Widząc moją bladą twarz, zaraz się zreflektował.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz! – zawołał drżącym od emocji głosem.
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Byłam zbyt zaskoczona. Zbyt przerażona tym, co Michał myślał, że chciałam zrobić.
- Ale ja… - chciałam jakoś mu wytłumaczyć, że to nie tak.
- Nigdy więcej tego nie rób! – krzyknął, przerywając mi i przytulając mocno do siebie.
- Zwariowałeś?
- Co robiłaś pod wodą tak długo?! Wpadłem tutaj i widziałem tylko bąbelki powietrza na powierzchni. Serce mi stanęło. Myślałem, że…
Nie dokończył. Nie musiał.
- Michał…
Położyłam swoje ręce na jego policzkach i zwróciłam jego twarz w swoją stronę. Patrzyłam mu prosto w oczy, wkładając w to spojrzenie całe uczucie do niego. Zrozumiał. Wtulił twarz w moje mokre włosy, ale za chwilę jego twarz znów pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Patrzył w moje oczy, ale jego wzrok zjechał niżej na moje usta.
Przełknęłam ślinę, nagle obawiając się tego, co przyniesie kolejna sekunda. Pragnęłam, by to się stało. Tak bardzo, że to aż bolało.
Jego oczy znów spotkały moje, jakby pytając o pozwolenie. Zarumieniłam się lekko i spuściłam wzrok zmieszana. Nie pozwolił mi jednak uciec. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze, sprawiając, że zadrżałam, porażona ciepłem jakie rozlało się w moim sercu. Skinęłam głową, mając nadzieję, że zrozumie.
Zrozumiał.
Poczułam jego wargi na swoich. Tak delikatne i miękkie. Ledwie mnie musnął, a ja już miałam wrażenie, że wszystkie moje mięśnie zmieniły się w watę. Odsunął się na dwa centymetry, spoglądając na moją twarz. Trwało to dosłownie sekundę. W kolejnej jego usta znów zawładnęły moimi, tym razem mocniej, bardziej stanowczo i zdecydowanie dłużej.
I oddawałam te pocałunki, za każdym razem nabierając coraz więcej odwagi. Wiedziona jakimś zupełnie niezrozumiałym impulsem, przygryzłam delikatnie jego wargę, sprawiając, że Michał jęknął w moje usta.
Zaskoczona oderwałam się od niego, natomiast oblewając się czerwienią. Wygłupiłam się. Tak właśnie sądziłam, dopóki nie usłyszałam szeptu Michała.
- Zrób to jeszcze raz – poprosił.
Zdziwiona spojrzałam na niego, nie zauważając na jego twarzy ani śladu pretensji, kpiny czy śmiechu. Wyglądał na zafascynowanego. Wpatrywał się we mnie wielkimi oczami, czekając na mój ruch. I doczekał się go. Tym razem to ja pocałowałam jego, zaskakując nas oboje moją żarliwością.
Zgodnie z prośbą Michała, raz jeszcze przygryzłam jego wargę. Znów usłyszałam jego chrapliwy jęk, ale tym razem nie odsunęłam się. Przeciwnie. Michał przyciągnął mnie ciaśniej do siebie, a ja nie pozostając mu dłużna, mocniej objęłam jego kark.
Dopiero kiedy nam obojgu zabrakło w płucach powietrza, odsunęliśmy się od siebie. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i to, jak uciekłam. Wstydziłam się swojej reakcji, nie mogąc uwierzyć, że tak głupio bałam się pocałunku Michała. Okazało się, że to najwspanialsze uczucie na świecie i nic nie mogło dać więcej przyjemności.
- Skąd ty się tu tak właściwie wziąłeś? -zapytałam, próbując odwrócić jego uwagę od moich zaczerwienionych policzków.
- Ida do mnie zadzwoniła. Mówiła, że nie jesteś dziś sobą, że nie może do ciebie dotrzeć. Zaraz wskoczyłem w samochód i przyjechałem.
Dopiero teraz zauważyłam porozrzucane na brzegu ubrania. A skoro ubrania Michała leżały tam, to on…? Spojrzałam w dół. I zawstydziłam się, widząc swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Nagiej klatce piersiowej. Widziałam go wiele razy bez koszulki. Czy to na treningu, czy na masażu. Ale nigdy nie byłam tak blisko niego, nigdy nie dotykałam go w ten sposób.
- Weź głęboki oddech – rzucił niespodziewanie.
Od razu spełniłam jego polecenie, a po chwili oboje znaleźliśmy się pod wodą. Byłam mu wdzięczna, że uratował mnie przed kolejną falą zawstydzenia. Ale ono minęło, gdy tylko znalazłam się pod wodą. Poczułam się znów pewna siebie. I może właśnie dlatego dałam Michałowi kuksańca w żebra, po czym zaczęłam przed nim jak dziecko uciekać? On wcale nie był doroślejszy. Zaczął mnie gonić, raz po raz wynurzając się, by móc wykrzyczeć, co mi zrobi, gdy już mnie złapie.
Bycie tutaj, dzielenie kawałka mojego świata z Michałem, było naprawdę cudowne. Chyba nigdy tak bardzo nie pragnęłam, żeby świat się zatrzymał na moment i dał mi się nacieszyć chwilą. Bo była naprawdę niesamowita. Ja czułam się niesamowicie. Dzięki Michałowi. Bo on był niesamowity. Był wszystkim, o czym mogłam marzyć. Był Michałem. Moim Michałem.





Tak się cieszy Michał, że pocałował Sabinę! 
Rozdział po remoncie. Jeden fragment wyjątkowo nie trzymał się kupy, więc go wymieniłam na lepszy model XD 
Wiecie, co wam powiem? Powiem wam, że klasa maturalna to jakaś masakra. Nie mam życia poza nauką i zaczyna mnie to cholernie irytować i dołować też. Bo nie mam czasu pisać, nie mam czasu się wyspać, nie mam czasu na nic. ;( 
Musiałam się wyżalić, przepraszam. 
xx

6 komentarzy:

  1. MATURA TO BZDURA!!
    Rozdział petarda, a matura serio się nie przejmuj. Szkoda nerwów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale pamiętam ten zapierdziel w maturalnej... Współczuję, chociaż też zazdroszczę, bo wtedy byłam najbardziej poukładana w całym swoim życiu. A teraz czas przez palce ucieka...
    Rozdział świetny. Nigdy nie pomyślałabym, że Sabina może być taka rozbita, choć teraz wierzę, że takie dni dopiero pojawią się w Jej życiu dopiero, jak się pokłócą
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaaaaaaaaaa! Ale się cieszę, że to wkońcu się stało! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeeej jak cudnie się zrobiło. Domyślam się, że to nie jest początek typowej sielanki i jak to w życiu - czekają na nich jeszcze dołki. Ale póki co mam zamiar cieszyć się jak to świetnie razem "wyglądają".
    Matura.. podziwiam ambicje i silną wolę.
    Czasami aż chętnie bym się do tych czasów cofnęła :D
    Nie zapominaj tylko o czasie dla siebie i odpoczynku. Nauka to jedno, ale zdrowie fizyczne i psychiczne jest najważniejsze :)
    Rozdział świetny (i wszystkie poprzednie, które dopiero nadrobiłam, też), ale to oczywiste :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo realistycznie wyszło Ci opisanie stanu Sabiny po tej ucieczce. Wcale się nie dziwię, że tak bardzo to wszystko przeżywała. W jej życiu mógł nastąpić jakiś przełom, coś się mogło zmienić, pójść do przodu, a tak się nie stało. Nie dość, że odczuwała wstyd - bo uciekła jak tchórz - to jeszcze musiało być jej bardzo głupio, myśląc o kolejnym spotkaniu i rozmowie z Michałem. Trudno po takim pierwszym (nieudanym!) zbliżeniu stanąć twarzą w twarz z facetem i zacząć o tym rozmawiać :D Dlatego nie dziwię się Sabinie, że wszystko leciało jej z rąk. I tutaj super wplotłaś ten fragment z basenem. Pokazałaś co jest jej odskocznią, jak to na nią działa, jak woda potrafi ją uspokoić i unormować myśli. Nie załatwi za nią problemów - wiadomo - ale przynajmniej pozwoli w jakimś stopniu odreagować.
    Z Idy jest cudowna przyjaciółka <3 Od razu wiedziała, co zrobić :D
    A scena z Michałem... Totalny romantyzm! Ten pocałunek, ta woda skapująca im z włosów, to że od razu za nią wskoczył i jak się martwił... No i na koniec skrępowanie Sabiny, gdy uświadomiła sobie, że stoi przed nią półnagi :D Idealnie! Bardzo podobał mi się ten rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojeeej <3 Nie musiałam długo czekać, Sabina zresztą też nie.
    Chyba podpisuję się pod komentarzem Red Criminal rękami i nogami - napisała wszystko, co miałam w głowie po tym rozdziale :)
    Teraz w sumie pójdzie im już z górki - Sabina nie musi się przejmować swoim, jak mówiła "niedoświadczeniem", bo Michał wcale nie traktuje ją przez to gorzej. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że facet ma w sobie jednak coś takiego, że uwielbia być "pierwszym" w życiu dziewczyny :D A że on jest przy tym wszystkim bardzo czuły i delikatny - dokładnie taki, jakiego potrzebuje Sabina - tym przyjemniej się to wszystko czyta <3 Ja nie wiem co takiego musiałoby się tutaj przytrafić, żeby ta dwójka się o coś pokłóciła. Są jak na razie idealni!

    OdpowiedzUsuń