Myślałam, że w ciągu ostatnich
lat pokonałam swoją nastoletnią
nieśmiałość. Chyba jednak się myliłam. Bo kiedy wzrok wszystkich skierował się na
mnie, moim pierwszym odruchem było opuszczenie głowy w dół tak,
by włosy opadły mi na twarz, zasłaniając ją. Tylko, że ta mała sztuczka nie
działała już tak samo jak kiedyś, bo moje
włosy były zdecydowanie krótsze niż
wtedy. Westchnęłam, komentując w ten
sposób swoją własną głupotę.
Miałam zachowywać
się naturalnie wobec Michała. Unikanie go nie
było naturalne. Tym bardziej, że wszyscy nam się przyglądali i zapewne czuli
napięcie między nami. Ciężko go było nie czuć.
Odwróciłam się za siebie i uśmiechnęłam
do niego i do Kuby, który stał zaraz za nim. Zdziwiła mnie obecność Popiwczaka,
myślałam, że Lebedew nie pozwolił
mu na wyjazd.
─ Cześć ─ powiedziałam do
obu, zastanawiając się, ile czasu minie, nim któryś z chłopaków mnie wsypie
przed Kubą i chłopak
się na mnie odegra.
Ale jego uwaga skierowała się na
Idę. Dziewczyna siedziała obok mnie z założonymi rękami i uniesionymi
brwiami, czekając aż jej chłopak ją zauważy. Teraz
wszyscy patrzyli na tę dwójkę, a w szczególności na Kubę, który nagle stał się
mniej pewny siebie. Ida wiedziała, jak go
sobie wytresować.
Popiwczak podszedł
do niej i pochylił się, by ją pocałować w policzek, przy okazji wypinając
się w moją stronę. Odsunęłam
się w bok, próbując uniknąć bliższego kontaktu z jego tyłkiem.
Chłopak robił to specjalnie.
─ Kuba,
idioto! ─
zawołałam już prawie leżąc na tym krześle. ─ Zabieraj ten
kuper sprzed mojej twarzy!
Wszyscy chichotali jak
nienormalni, a ja naprawdę zaczynałam się czuć głupio. W
końcu uratował mnie Damian, który się nie patyczkował, tylko wyciągnął rękę
przed siebie i ścisnął
z uczuciem pośladek Popiwczaka.
Boże, co jeden to gorszy.
Kuba pisnął jak mała
dziewczynka, patrząc z wyrzutem na Damiana, reszta gruchnęła śmiechem, a ja w
końcu mogłam normalnie usiąść. Nie na
długo. Bo jak się okazało, dla jednej osoby miejsca zabrakło. Kuba wziął
Idę na kolana, ale został jeszcze Michał.
─ Siadaj
─
zwróciłam się do niego, podnosząc się.
Dopiero, gdy wszyscy na mnie
zerknęli zdziwieni, zorientowałam się, że to trochę jakbym mu proponowała, by
wziął mnie na kolana. Nie to miałam na myśli.
─ Suń
tyłek, Damian.
Przesunął się trochę na kanapie
i tyle mi wystarczyło, by przysiąść na jej brzegu. Michał
widząc, że znalazłam dla siebie miejsce, zajął zwolnione przeze mnie krzesło.
Wydawało mi się, że mruknął coś pod nosem, ale w tym samym czasie towarzystwo
znowu się rozgadało i nie dosłyszałam. Moje
nowe miejsce nie było wcale takie wygodne. Siedzenie na jednym pośladku
szybko dało mi się we znaki.
─ Może
jednak chcesz usiąść
na moich kolanach, Sabina?
Włodarczyk naprawdę nie miał za
grosz wyczucia. Jego pełen zadowolenia uśmieszek sprawił, że zacisnęłam
usta w cienką linię, nie
chcą znowu dać mu się wyprowadzić z równowagi. Zamiast tego zerknęłam na brata.
─ Naprawdę,
Damian, znalazłbyś sobie normalnych
znajomych.
─ Wydawał
się być rozgarnięty, ale widocznie pierwsze wrażenie było mylące ─ podjął
mój brat, biorąc moją stronę.
Włodarczykowi ponownie zrzedła
mina. Ile jeszcze razy będę
musiała mu dogadać, żeby dał sobie z tym spokój? Widziałam go może trzeci raz
na oczy i nie
znałam go właściwie wcale. A on zachowywał się jakbyśmy
byli przyjaciółmi z piaskownicy. I
nie pasowało mi to ani trochę.
─ To
teraz powiesz nam, skąd się wzięła ta twoja złośliwość? ─
zwrócił się do mnie Malinowski.
─ Nie
jestem złośliwa ─ mruknęłam pod nosem. Damian i
Kuba spojrzeli na mnie znacząco dokładnie w tym samym czasie. Parsknęłam
śmiechem, widząc to i
wzruszyłam ramionami. ─ Ja
tylko zaczęłam odpłacać się ludziom
tym samym, co oni wciskają
mi. Dla przykładu, Kuba codziennie rozładowuje na mnie swoją frustrację, więc,
żeby nie było, że tylko moja strona jest
pokrzywdzona, zaczęłam go wkurzać.
─ Jakie
frustracje, Kubuś? Seksualne?
W pomieszczeniu pełnym dorosłych
facetów w końcu musiał pojawić się ten temat. Wywróciłam oczami, ale już nikt
nie zwracał na mnie uwagi. Skupili się na biednym Popiwczaku, który usiłował
wytłumaczyć im, jakie frustracje miałam
na myśli, ale marnie mu to szło, bo nie chcieli go nawet do słowa dopuścić. Zrobił
się czerwony na twarzy i próbował schować się za
Idą, która śmiała się z niego w najlepsze.
─ To ty
z frustracjami do mojej najlepszej przyjaciółki się zwracasz?
Wycofałam się nieco z tematu, obserwując
towarzystwo. Wszyscy świetnie się bawili. Oprócz jednej osoby, która w ogóle
się nie odzywała.
Ukradkiem przypatrywałam się
Michałowi. Zmienił
się. Jego rysy twarzy
znacznie się wyostrzyły, przez co jego twarz wydawała się bardziej pociągła.
Miałam też wrażenie, że schudł.
Nadal był dobrze umięśniony, ale koszula
i tak zwisała na nim luźno.
I jego
oczy... Zauważyłam to już
wczoraj. Były jakby głębsze, ciemniejsze.
Sama nie wiedziałam, jak to określić. Po prostu coś się w nich zmieniło. Tak
jak i w samym Michale.
Pięć lat, szczególnie spędzonych
w zakładzie karnym, nie może pozostawić człowieka bez
szwanku. Ale Michał, mimo że na
pozór wydawał się jedynie wydorośleć przez te lata, zdecydowanie stał się
bardziej milczący. I zdystansowany. Trochę
nieobecny.
W końcu porzuciłam pozory i
przestałam udawać, że na niego nie patrzę, ale on i tak nie zdawał sobie z tego
sprawy. Skanowałam jego twarz, podczas
gdy on trwał w całkowitym bezruchu. Wyłapałam
bliznę na lewym policzku, tuż pod okiem. Nie była duża, właściwie ledwo dało
się ją zauważyć, ale kiedy zdałam sobie sprawę z jej istnienia, coś zakuło mnie
w klatce piersiowej. Tej blizny nie było tam wcześniej.
Nagle salon Damiana wydał mi się
zbyt ciasny. Zaczęło mi brakować oddechu, kiedy uderzyła we mnie fala ciepła. Ledwo
kontrolowałam swoją rękę, którą wyciągnęłam po swoją szklankę. Chciałam
zachować pozory, dlatego udawałam,
że po prostu odnoszę pustą szklankę, a nie uciekam.
W kuchni odłożyłam szklankę do
zlewu i złapałam za blat szafki, oddychając głęboko. Nie wiedziałam, co się ze
mną dzieje. Czy to był swego rodzaju atak paniki? Nigdy wcześniej nie zdarzyło
mi się nic podobnego. Otworzyłam
okno na oścież i stałam tak chwilę. Chociaż dzień był upalny, kiedy
słońce już zaszło, zaczęło robić się chłodno. Ale w
ogóle tego nie odczuwałam.
─ Czemu
uciekłaś?
Już chciałam się kłócić, że
wcale nie uciekłam, ale to był Damian. On i tak wiedział swoje i znał mnie jak
nikt inny. Westchnęłam tylko, bo nie wiedziałam, co powiedzieć.
─
Przepraszam, że cię nie uprzedziłem – zaczął mój brat, opierając się o blat
obok mnie. Spojrzałam na niego z niezrozumieniem. ─ Że
Michał będzie...
Fakt, nie uprzedzał, ale to było
logiczne, że zaprosi swojego najlepszego przyjaciela. Mogłam się tego
spodziewać, chociaż z jakiegoś powodu nawet o tym nie pomyślałam.
─ Daj
spokój ─
mruknęłam pod
nosem.
Przez chwilę panowała między
nami cisza, a Damian spoglądał na mnie wcale
się z tym nie kryjąc.
─
Wiedziałaś, że już wyszedł, prawda? ─ drążył
temat dalej. ─ Nie wydawałaś się wcale
zaskoczona jego obecnością.
Damian powinien zrezygnować z
obijania się o siatkarskie parkiety i założyć agencję detektywistyczną. Z tym
swoim wścibskim nosem miałby pewność, że zawsze dojdzie do prawdy.
─ Widziałam
go wczoraj ─ powiedziałam, zniżając głos do
szeptu. Nie chciałam, by ktokolwiek inny zauważył, jak bardzo drżał mi głos
przy tych słowach.
─ I?
─ I
nic.
─ Jak
to nic?
─ A
spodziewałeś się, że rzucę się na niego albo on na mnie i będzie
jak dawniej?
─ Nie ─ pokiwał
przecząco głową, patrząc na mnie z troską. ─ Ale
pogadaliście?
Tym razem to ja zaprzeczyłam
ruchem głowy.
─ W
ogóle się do mnie nie odezwał. Stał i patrzył na mnie, a ja nie potrafiłam tego
wytrzymać. Tej ciszy. Chyba uciekłam.
─ Sabina... ─ w jego
głosie słyszałam współczucie, dlatego nie pozwoliłam mu mówić dalej.
─ Nie,
Damian ─ przerwałam
mu. ─ Ja
wiem, że życie to nie bajka i nie zawsze jest kolorowo. Po prostu nadal potrzebuję
sobie to wszystko ułożyć w głowie.
─
Jak do niego dzwoniłem wczoraj, powiedział, że raczej nie przyjedzie. Sam
jestem zdziwiony, że jednak się pojawił.
Zaczęłam się zastanawiać, czy jego
decyzja miała coś wspólnego ze mną. Może nie chciał mi się pokazywać na oczy, a
z pewnością wiedział, że tu będę. Ale potem pokrzyżowałam mu plany, pojawiając
się w mieszkaniu jego ojca.
A może po prostu znowu za dużo
sobie wyobrażałam.
Jedno tylko nie dawało mi spokoju.
─
Kiedy Michał wyszedł z aresztu?
Ciągle miałam wrażenie, że wszyscy
wiedzieli o tym, że Michał wyszedł. Że tylko ja żyłam w nieświadomości i
właśnie dlatego bali się, jak zareaguję.
─
Ponad tydzień temu ─
mruknął niechętnie Damian.
Uniosłam brwi ze zdziwienia,
patrząc na niego z wyrzutem. Dlaczego mi nie powiedział? Jakoś bym się na to
przygotowała. A tak? Mam w głowie całkowity chaos.
─
Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć. Przez telefon nie wypadało, a nie mieliśmy
się jak spotkać. Myślałem, że spotkacie się tutaj, ale on miał się nie pojawić,
więc pomyślałem, że dzisiaj ci to jakoś przekażę…
─
No już, nie tłumacz się. Nie jestem zła.
Byłam tylko oszołomiona.
Najprawdopodobniej przez tydzień kursowałam między Żorami i Jastrzębiem, nie
zdając sobie sprawy, że Michał był tak niedaleko ode mnie. I nie dał znaku
życia. Nie próbował się ze mną skontaktować w żaden sposób. Sama świadomość
spowodowała, że coś mnie zakuło w sercu.
Damian objął mnie ramieniem i
przyciągnął do siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu, czując się
odrobinę lepiej, bo wiedziałam, że mam jego wsparcie.
─ A co
to za przytulanie? ─ Marta weszła
do kuchni i spojrzała na nas z uśmiechem. ─ Mogę
też?
Damian wyciągnął drugie ramię w
jej stronę, a ona zwinnie się pod nie wsunęła.
─ Teraz
mam dwie kobiety przy
swoim boku i żadna
nie chce mi obić twarzy ─ zażartował,
a my z Martą spojrzałyśmy po sobie znacząco i
jednocześnie przerzuciłyśmy wzrok na Damiana. ─ Dlaczego
macie taki szatański wzrok? I to obie? Chyba
czas się ewakuować. Żegnam panie ─ powiedział
i puścił nas, kierując się do
salonu.
─
Pomożesz mi z sałatkami?
─
zapytała Marta, nadal rozbawiona zachowaniem swojego narzeczonego.
─ Jasne ─
odpowiedziałam i wzięłyśmy się do roboty.
Wszyscy panowie przywitali
jedzenie pomrukiem zadowolenia, od razu nakładając sobie solidne porcje na
talerze. Dobrze, że Marta zdążyła się przyzwyczaić do tych ich wielokomorowych
żołądków i przygotowała naprawdę sporo tych sałatek i przekąsek. Jak na wesele…
A w temacie wesela, zanotowałam
sobie w pamięci, by zapytać mojego brata, jak długo zamierza jeszcze targać
Martę po całej Polsce z pierścionkiem zaręczynowym zamiast obrączki na palcu.
Ma już prawie trzydzieści lat na karku, więc chyba najwyższy czas się
ustatkować. Miałam pewność, że Damian kocha Martę, a ona kocha jego. Nie
wiedziałam tylko, na co czekają. Sześć lat to całkiem przyzwoity staż. Na ich
miejscu nie potrzebowałabym ani chwili dłużej, by bliżej poznać swoją drugą
połówkę. Po sześciu latach znałabym ją już wystarczająco dobrze, by zdecydować,
czy chcę z nią spędzić resztę życia.
No chyba, że większość z tego
czasu bylibyśmy odseparowani od siebie…
Czas mijał nieubłaganie. Ale
chociaż się starałam, nie potrafiłam zbyt długo
wytrzymać w obecności Michała. Mimo, że przez większość czasu siedział cicho i
tylko śledził rozmowy, nie dodając nic od siebie, byłam aż nadto świadoma jego
obecności. Nie potrafiłam powstrzymać swoich oczu, które co chwilę kierowały
się w jego stronę zupełnie bez udziału świadomości. Miałam trzymać wspomnienia
na wodzy, przestać żyć tym, co było kiedyś, a tymczasem za każdym razem, gdy na
niego patrzyłam, dostrzegałam zmianę w nim, a ona z kolei powodowała, że
lawinowo nawiedzały mnie wspomnienia tego, co było kiedyś.
Rozpamiętywanie naszych czułych
pocałunków i momentów uniesień, kiedy otaczał mnie tłum ludzi, nie było
najlepszym pomysłem. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłam się
powstrzymać. Dlatego w końcu wstałam z miejsca, trącając łokciem Damiana. Zrozumiał
przekaz i wyszedł za mną z salonu.
─ Gdzieś
się wybierasz? ─ zapytał ze zdziwieniem, kiedy
sięgnęłam po swoją dżinsową kurtkę.
─ Idę
się przewietrzyć.
─ Zbyt
duszno tu?
Pytanie brata miało drugie dno.
I doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Pytał o konkretną osobę. Skinęłam
tylko głową, a on o więcej nie pytał.
─ Tylko
nie przepadnij znowu jak kamień w wodę ─
rzucił jeszcze zanim wyszłam. Roześmiałam się pod nosem. Taka już była moja
przypadłość, że zwykle, gdy potrzebowałam przewietrzyć głowę, miałam zbyt wiele
myśli do ułożenia i w efekcie znikałam na długie godziny.
Tym razem potrzebowałam po
prostu chwili samotności, żeby znowu jak mantrę powtarzać sobie, że za nic nie
mogę naciskać Michała. Że nie mogę mieć do niego pretensji. Że on potrzebuje
czasu. Ale naprawdę coraz trudniej było mi przekonać samą siebie, że tylko o to
chodziło. O czas.
Nie odeszłam zbyt daleko od
bloku Damiana. W pobliżu był park, a mi do szczęścia wystarczyła ławka i
względna cisza, by odciąć się od świata rzeczywistego i przenieść do swojego
własnego.
Nie na długo. Do rzeczywistości
sprowadził mnie cichy głos, który od razu rozpoznałam.
─
Mogę?
I dopiero wtedy zdałam sobie
sprawę z tego, jak bardzo odpłynęłam. Nieświadomie nawet zamknęłam oczy i
odchyliłam głowę w tył. Pewnie dla przechodniów stanowiłam dość dziwny widok.
Ale to Warszawa.
Starałam się ukryć swoje
zaskoczenie, kiedy Michał nie czekając na moją odpowiedź, usiadł obok mnie.
I milczał. Znowu.
A mnie do głowy przyszła pewna
myśl. Nie przy każdym ma się odwagę milczeć. Tylko przy tych, którzy tę ciszę
potrafią zrozumieć.
Dlatego tym razem ja również
milczałam.
Nie no! Teraz to musisz dodać następny bo długo nie wytrzymam..
OdpowiedzUsuń"Nie przy każdym ma się odwagę milczeć. Tylko przy tych, którzy tę ciszę potrafią zrozumieć" - za to zdanie dałabym Ci literacką nagrodę Nobla, serio :D To jest tak mądre, życiowe, że aż kilka razy to przeczytałam, żeby dobrze zapamiętać. W sumie to pomyślałam sobie, że Ty nie raz wtrącasz w rozdziały takie różne mądre sentencje i że to też tworzy siłę Twojego opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńA wracając do treści, trochę dziwi mnie zachowanie chłopaków. Nikt nic nie gada do Michała, nikt o nic nie pyta. Udają trochę, że wszystko jest po staremu, ale przecież nie jest. Chyba, że oni już wcześniej przeprowadzili z nim jakąś rozmowę, okazali radość, że wrócił, a teraz po prostu nie roztrząsają starych ran i nie wracają do tematu. No nie wiem, może...
W każdym razie nie będę oryginalna, ale powiem, że szalenie ciekawi mnie, co będzie potem i jak się to wszystko rozwinie z n i Michałem ;D
Lecę dalej!
Z Sabiną i Michałem *
Usuń