16 lutego 2019

[II] 28.


- Powiesz mi, co przegapiłem?
Wpatrzona w ekran telewizora, na którym bracia Winchester rozprawiali się z kolejnymi stworzeniami nie z tego świata, niezbyt zagłębiłam się w pytanie Michała.
- Dean spędził miłe wakacje w piekle, Sam wywołał apokalipsę. Normalka – rzuciłam, nie odrywając policzka od jego klatki piersiowej, na której półleżałam.
- Nie o to pytałem.
Zmarszczyłam brwi, przez chwilę nie rozumiejąc. Podźwignęłam się, by móc spojrzeć na jego twarz. Jedyne, co z niej wyczytałam, to pełna smutku ciekawość. I zrozumiałam, że nie pytał o serial, tylko o mnie.
Pięć lat. Od osiemnastu lat do dwudziestu trzech. Od ledwo dorosłej dziewczyny do, decydującej o swoim życiu, kobiety.
Zmieniłam się, nie mogłam temu zaprzeczyć, bo każdy, kto znał mnie jako osiemnastolatkę, tę zmianę zauważył. Nie kryłam się dłużej w cieniu. Nie bałam się przyszłości, bo przetrwałam etap w moim życiu, kiedy tej przyszłości przed sobą wcale nie dostrzegałam. Skoro wtedy przetrwałam, jak mogłabym się bać teraz, kiedy miałam ją pod kontrolą?
I rozumiałam ciekawość Michała. Kiedyś to on znał mnie najlepiej. I chociaż moja zmiana nie była drastyczna, w pewnym stopniu teraźniejsza, dwudziestotrzyletnia Sabina, była dla niego częściowo nieznajomą.
- Poczekaj chwilę.
Z tymi słowami poderwałam się z kanapy, mimo jego próby zatrzymania mnie na miejscu. Uśmiechem próbowałam zapewnić go, że wszystko jest w porządku. Skierowałam się do swojego pokoju, by z szafki nocnej wyciągnąć nieco sfatygowany album. Na pierwszej stronie w miejscu dedykacji Ida napisała piękne słowa, które stały się moją mantrą. Powtarzałam je tyle razy, że nie musiałam nawet otwierać albumu, by je sobie przypomnieć.
„Następna minuta jest jedyną przyszłością, o jaką musisz się martwić.”
Na kilku pierwszych stronach znajdowały się już zdjęcia w momencie, w którym Ida podarowała mi album. Pierwsze otwarte wino w moim mieszkaniu we Wrocławiu. Mój pierwszy raz na uczelni. Nawet nie byłam świadoma, że Ida wtedy czaiła się z aparatem i robiła mi zdjęcia. Ale musiałam przyznać, że aparatem umiała się posługiwać. Następnie zdjęcie, które sama jej przysłałam – pierwsza sesja. Studenci wiedzą, jak się wygląda przed pierwszą sesją.
Początkowo nie byłam przekonana do tworzenia albumu o samej sobie, ale zaczęłam łapać się na tym, że często po niego sięgałam i patrzyłam na zdjęcia, skupiając się na emocjach, które wiedziałam, że za nimi stały.
Byłam przerażona, kiedy podpisywałam umowę o wynajem mieszkania we Wrocławiu. Chciałam mieć swoje miejsce, chciałam mieć święty spokój, uciec od Damiana, który zmienił się w nadopiekuńczego wielkiego brata. A z drugiej strony bałam się całkowitej samotności, momentów, kiedy mój nastrój ocierał się o brzegi depresji, bałam się, że całkowita samotność jeszcze bardziej mnie zdołuje. Dlatego w późniejszym czasie zaczęłam szukać współlokatora, ale to inna historia.
Patrzyłam na zdjęcie, przypominałam sobie własne emocje, a potem uświadamiałam sobie, jak wiele się zmieniło. Ile wytrwałam, jak silna się okazałam, jak daleko zaszłam.
Było w tym coś terapeutycznego. Budowałam własną pewność siebie. I w końcu sama zaczęłam uzupełniać kolejne strony.
Nie miałam fotografa, który by za mną biegał i strzelał piękne zdjęcia, ale też nie o to chodziło. Zdjęcie zapełnionej książkami półki, kiedy zaczęłam dorabiać w bibliotece, by mieć z czego opłacić rachunki. Wyjście ze znajomymi po zdanym ostatnim egzaminie w letniej sesji. Wakacje z Idą nad polskim morzem.
Zdjęć przybywało, a album stawał się coraz bardziej sfatygowany. Zagięte rogi. Strony wymiętolone od ciągłego ich przewracania. Gdzieniegdzie małe plamki z kawy czy czekolady.
Album był formą mojej terapii, dzięki niemu zrozumiałam, że nie mogę się zamknąć w czterech ścianach i płakać, że mam życie do przeżycia. A teraz był również sposobem, by Michał poznał mnie krok po kroku.
Wzięłam album ze sobą do salonu, gdzie zastałam odrobinę spiętego Michała. Wręczyłam mu całkiem pokaźnych rozmiarów książkę z uśmiechem.
- Zrobię nam herbaty.
Podłoga wydawała się być najwygodniejszym miejscem do siedzenia, chociaż po upływie kilkudziesięciu minut kark i plecy bolały mnie od pochylania się nad albumem. Michał nie zadawał wiele pytań, głównie dlatego, że do każdego zdjęcia dołączałam jego historię, opowiadając ją ze szczegółami. Michał był dobrym towarzyszem, umiał słuchać i naprawdę interesowało go to, co mówiłam. Chciał wiedzieć jak najwięcej o Sabinie, którą się stałam.
- Czuję się, jakbym przegapił najważniejszą część twojego życia – przyznał ze smutkiem w głosie, patrząc na moje zdjęcie z dyplomem w ręce.
To był dla mnie przełomowy czas. Wcześniej mogłam się ukryć za książkami w mieszkaniu we Wrocławiu i unikać wszystkich, jak ognia, ale w końcu nadszedł czas, by wrócić do życia. I znaleźć sobie pracę.
W zawodzie takim jak mój, gdzie stawką jest ludzkie zdrowie, zaraz po studiach, mając tylko dyplom w ręce, cholernie trudno jest zrozumieć, czego się właściwie chce, czego się od życia oczekuje. Stałam na progu nowego etapu swojego życia i rozglądałam się za jakąś znajomą twarzą, która by mi powiedziała, co dalej. Bo ja sama nie wiedziałam.
- Najważniejsza część mojego życia siedzi obok mnie – odpowiedziałam po chwili zamyślenia, zerkając na niego badawczo.
Grymas na jego twarzy jedynie się powiększył w odpowiedzi na moje słowa. Czekałam cierpliwie aż przyzna, co go dręczy.
- Odebrałem ci tak wiele z życia… - zaczął, a ja już wyrwałam się, by mu przerwać, ale impuls zmusił mnie, bym pozwoliła mu dokończyć. – Studia powinny być dla ciebie okresem szaleństwa, zabawy, a ja ci to zabrałem. Skrzywdziłem cię tak bardzo.
- Wiesz, że nigdy nie byłam osobą, która faktycznie by z tego szaleństwa skorzystała – zaczęłam miękko. – I nie ty mnie skrzywdziłeś, sam oberwałeś i to dużo gorzej. Różnica jest taka, że ja miałam osoby, które mnie wspierały przez cały czas, ty nie miałeś. Niektórych nie pozwoliłeś sobie mieć.
Mój głos cichł, aż ostatnie zdanie wypowiedziałam praktycznie szeptem. Ta jedna rana goiła się najdłużej. To, że Michał nie chciał się ze mną widzieć, kiedy był w więzieniu, to że odizolował mnie od siebie. Odrzucenie bolało, tak, nie mogłam zaprzeczyć. Z czasem jednak zrozumiałam. Zajęło to trochę czasu, ale naprawdę zrozumiałam.
Co bym zrobiła, gdybym mogła odwiedzać Michała? Odwiedzałabym go tak często, jak tylko bym mogła. I rzuciłabym wszystko, byleby tylko mieć możliwość spotkania z nim. Łącznie ze studiami. Nie wyjechałabym do Wrocławia, nawet jeśli miałabym możliwość spotkania z Michałem tylko raz na dwa tygodnie.
Michał to wiedział. I zmusił mnie, bym zrobiła to, co powinnam zrobić. Nawet jeśli jego sposób miał mnie skrzywdzić. Bolało, ale byłam mu wdzięczna.
Kubiak opuścił spojrzenie, jakby nie mógł znieść patrzenia na mnie.
- Nie, nie, nie – przysunęłam się bliżej i chwyciłam jego brodę, podciągając jego twarz ku górze. – Nie zamykaj się teraz na mnie.
- Nie żałuję, że to zrobiłem – przyznał szczerze, patrząc mi w oczy. – Ale za każdym razem, kiedy słyszałem jak bardzo się odcięłaś, jak bardzo cię skrzywdziłem, moje serce rozsypywało się na kawałki.
- Moje robiło dokładnie to samo, kiedy myślałam o tobie w tamtym miejscu.
Chwyciłam twarz Michała w dłonie, gładząc palcami jego skronie w delikatnej pieszczocie.
- Jesteśmy tu i teraz. Tylko to ma znaczenie.
Wyciągnął po mnie ręce, wciągając mnie na swoje kolana. Opuścił głowę, opierając czoło u podstawy mojej szyi i wtulając twarz w zagłębienie między piersiami.
Uśmiechnęłam się delikatnie, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. Moje dłonie automatycznie przesunęły się na tył jego głowy, przeczesując z uczuciem jego włosy.
Tym razem to ja trzymałam jego, kiedy czerpał moje ciepło, właśnie po to byłam.
Spojrzałam na album, który znalazł się na podłodze zapomniany. Być może na dziś starczy odgrzebywania historii. Mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by nadgonić przeszłość.
- Herbata nam ostygła – wymamrotał Michał z twarzą nadal zagłębioną między moimi piersiami.
Zaśmiałam się, bo jego nos odkrył miejsce, w którym nawet nie wiedziałam, że mam gilgotki.
Gdzieś na drugim planie rozdzwonił się telefon Michała, więc wypuściłam z uścisku jego głowę, którą sama przytrzymywałam na miejscu, i podniosłam się z jego kolan. Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki Michała i podałam mu, nie zwracając nawet uwagi na to, kto dzwonił.
Zostawiłam go samego w salonie, mając zamiar przygotować coś do zjedzenia, bo zdążyłam zgłodnieć.
Słyszałam głos Michała, chociaż nie potrafiłam rozróżnić słów. Nawet się na tym nie skupiałam, dając mu odrobinę prywatności w moim małym mieszkanku. Zrobiłam kilka witamionowych kanapek z sałatą, pomidorem i ogórkiem, i wróciłam do salonu.
Michał stał przy oknie nadal z telefonem przy uchu. Mogłam tylko zgadywać, kto dzwonił, ale napięta sylwetka Kubiaka powiedziała mi, że to było coś ważnego. Albo coś złego. Ciężko wyczuć, kiedy Michał milczał, słuchając osoby po drugiej stronie.
- Daj mi trochę czasu na podjęcie decyzji, dobra? Odezwę się do ciebie w ciągu kilku dni.
Zmarszczyłam brwi, siłą rzeczy zastanawiając się, o co chodzi.
- Jasne, na razie.
Kubiak rozłączył się i westchnął ciężko, odwracając się w moją stronę. Chyba nie udało mi się ukryć mojej ciekawości.
- Marcin Możdżonek – powiedział po prostu, wskazując na telefon.
Poklepałam miejsce obok siebie na kanapie. Nie musiałam długo czekać, aż usiadł obok.
- Zdecydował się, że kończy karierę reprezentacyjną i organizuje mecz charytatywny ze zbiórką pieniędzy na fundację. Chce, żebym zagrał.
- A ty nie chcesz?
- Chcę pożegnać przyjaciela i świetnego siatkarza tak, jak na to zasługuje. Tylko nie wiem, czy ja i boisko to dobry pomysł.
Miałam ochotę się roześmiać, co prawdopodobnie było doskonale widoczne na mojej twarzy.
- Wyśmiejesz mnie teraz? – zapytał, opadając ciężko na oparcie kanapy.
Pokręciłam głową, zaprzeczając.
- Nie ciebie. Wiem, że masz obawy i masz prawo je mieć. Ale boisko to twój drugi dom, nawet teraz spędzasz na nim połowę swojego czasu – powiedziałam, układając dłoń na jego kolanie.
- Dobra, przyznaję. Może bardziej obawiam się dziennikarskiego chłamu.
Punkt dla niego.
- Zawsze uważałam Marcina za mądrego gościa. I tym telefonem udowodnił, że właśnie taki jest. – Posłałam Michałowi uśmiech, kiedy zauważyłam zmarszczkę między jego brwiami. – Możdżonek nigdy nie był prasowym ignorantem. Wie, co się dzieje. I jeśli mimo to cię zaprosił, to zdaje sobie sprawę z tego, jak dziennikarze mogą zareagować. Tylko coś każe mi przypuszczać, że nie pozwoli sobie na to, by jego pożegnanie z reprezentacją zmieniło się w akt publicznego ostracyzmu.
Milczał przez dłuższy czas, analizując moje słowa. Ja w tym czasie zajęłam się jedzeniem, dając mu minutę na zebranie myśli.
- Sabina.
Odwróciłam się w jego stronę z małym uśmiechem na ustach i pytającym pomrukiem, który szybko zmienił się w zaskoczony okrzyk, zduszony przez pocałunek Michała.
Tego się nie spodziewałam, ale narzekać nie zamierzałam.  
To był raczej pocałunek z tych delikatnych, uczuciowych, które chwytają za serce, a jednocześnie zostaną w pamięci, by móc je sobie przypominać o każdej porze dnia czy nocy i poczuć ponownie to leniwe, zachwycające ciepło.
- Zabrakło mi słów – wytłumaczył się Michał z uśmiechem, kiedy spojrzałam na niego z pytaniem w oczach.
Roześmiałam się, rozbawiona. Pocałunek w końcu wyrażał więcej niż tysiąc słów, prawda?
- To kiedy ten mecz gwiazd? Muszę sobie wolne załatwić. Nie przegapię takiej imprezy! – podekscytowałam się. – I nie śmiej się ze mnie! Marcin Możdżonek był autorem mojego pierwszego siatkarskiego autografu!
- A co jak cię na tę imprezę nie wpuszczą? – zapytał rozbawiony Michał.
- Od czego się ma znajomości? – spojrzałam na niego znacząco.
- Och, mówisz o mnie? Ja jestem twoimi znajomościami? – dramatyzował teatralnie, na co wywróciłam oczami. Roześmiał się. – Zapytam.
Rzuciłam mu się z piskiem na szyję, zachwycona. Byłam wielką fanką Możdżonka i uważałam go za legendę wśród blokujących, ale tak naprawdę chciałam tam być dla Michała. Zobaczyć go ponownie w jego naturalnym środowisku. Wśród samych siatkarskich znajomych. Na boisku. Grającego. Bawiącego się siatkówką.
To będzie niesamowity widok. Nie mogę tego przegapić.
W ramach podziękowania zaskoczyłam Michała pocałunkiem, tak jak on zaskoczył mnie wcześniej.
W końcu pocałunek wyraża więcej niż tysiąc słów.



>< >< >< 

Jak zanudzam, to przepraszam, ale niektóre niewiadome między Sabiną a Miśkiem musiały zostać rozwiane. Może niedługo w końcu zacznie się coś dziać! 
<3

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie te rozdziały są za krótkie 😂😉 albo za bardzo wciągają? 😉 Masz wielki talent do pisania gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń