- Ciotka Krystyna dzwoniła –
poinformował mnie mój brat, kiedy po powrocie usiadłam obok niego w kuchni.
Westchnęłam w duchu, bo tylko
ciotki mi do szczęścia brakowało. Nadal pamiętam jej słowa, które tak bardzo
mnie zabolały. I nadal bolą, choć teraz wiem, że nie były prawdziwe.
- Pytała o ciebie, ale jak
powiedziałem, że cię nie ma, to odpuściła. To była drętwa rozmowa.
Wyobrażałam to sobie. W końcu
duma ciotce nie pozwoli przeprosić, chociaż ona bardzo dobrze wie, że powinna
to zrobić. Ale nie ona jedna zawiniła. Po prostu zebrało się między nami zbyt
wiele niedomówień i skrywanych żali. Miarka się przebrała i to wszystko
wybuchło. Nie był to najlepszy sposób na rozładowanie emocji, ale mimo wszystko
pomogło. Tylko teraz jak wyprostować sytuację? Nie chciałam do końca życia być
skłócona z moją jedyną rodziną. Znałam ciotkę na tyle dobrze, że widziałam, że
ona nie skreśli nas od tak, ale też będzie zachowywać dystans. Czekając na to,
aż ją przeprosimy. My ją, nie na odwrót.
- Chyba powinnam oddzwonić.
- Żartujesz? – Damian spojrzał na
mnie zdziwiony. – Zresztą rób jak chcesz, ja cię do niczego nie namawiam. Ale
ja na twoim miejscu bym się nie dał złapać na te udawane przejawy
zainteresowania. Wiesz dobrze, czego ona oczekuje. Zależy jej tylko na tym, byśmy
znowu się jej płaszczyli do stóp. A ja mam tego cholernie dość, wiesz.
Ja też miałam tego dość.
- Obrażają się tylko ludzie bez
wyobraźni, pamiętasz? Właśnie tak mawiała mama. Nie zamierzam się z ciotką
kłócić przez kolejne trzydzieści lat, a wiem, że ona byłaby do tego zdolna,
byleby tylko wyjść na swoje. Po co mi to?
Damian pokiwał głową, jakby
przyznawał mi rację, ale chyba nie w smak mu to było.
- Ja jej nie przeproszę. Mowy nie
ma – powiedział prosto z mostu.
- Tak, tak, wysługuj się młodszą
siostrą dalej – zaśmiałam się, biorąc w ręce telefon. Miałam zamiar załatwić to
od razu.
Rozmowa była dość krótka i
faktycznie sztywna. Przynajmniej do czasu, kiedy wypowiedziałam to jedno,
magiczne słowo, po którym ciotka jakby znów zaczęła pałać do mnie miłością. W
tym momencie cieszyłam się, że nie mieszkaliśmy blisko siebie. Chyba bym nie
zniosła, gdybym musiała się z nimi spotykać na rodzinnych obiadkach częściej,
niż to absolutnie konieczne.
- Dobranoc, ciociu – mruknęłam
odrobinę ironicznie, wywołując na twarzy przysłuchującego się tej rozmowie
Damiana uśmiech. – Załatwione. Znowu nas kocha. Przyjęła nas do rodziny z
powrotem – parsknęłam.
Naprawdę nie rozumiałam, jak
ciotka Krystyna i mama mogły być siostrami. Przecież to całkowite
przeciwieństwa! Nie żebym ja była dokładną kopią Damiana.
Podniosłam się z krzesła, żeby
zrobić sobie herbatę. Tak na dobry koniec dnia.
- Zrób mi też – poprosił Damian,
kładąc twarz na blacie stołu.
- A ciebie kto tak wymęczył, co?
– uśmiechnęłam się.
- W domu mam taką jedną małpę,
która ciągle się nade mną pastwi – zażartował. – A tak na serio, to trener
ostatnio się na nas wyżywa. Ja nie wiem, co w niego wstąpiło, ale wyciska z nas
siódme poty. Atmosfera w zespole trochę się sypie, bo kontuzja Łasko jednak
wyklucza go na miesiąc lub nawet dwa, inni też narzekają to na plecy, to na
kolana, a ten palca znowu wybił, a ten kostkę podkręcił. Mówię ci, istny cyrk.
Lorenzo szlag trafia, bo w końcu niedługo kończymy rozgrywki i teraz trzeba dać
z siebie naprawdę wszystko. A tu niedługo nie będzie miał kto na boisko wyjść!
Dobrze, że chociaż Kubiak nie spada z formą i nas ratuje. Bez niego chyba by
już było po nas.
Podniósł głowę z blatu, kiedy
kładłam przed nim kubek z herbatą.
- Zieloną mi zrobiłaś? A fuj… -
mruknął.
- Pij, pij. Wyjdzie ci na
zdrowie.
- A wracając do Kubiaka… Nie waż
się z nim kłócić przed najbliższymi meczami, bo inaczej nasz okręt pójdzie na
dno.
Zaśmiałam się z tego porównania,
ale obiecałam, że bez żadnego poważnego powodu nie będę mu wchodzić w drogę.
Uniósł brwi, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Nigdy nie wiadomo, czy nie będę
musiała go za coś ochrzanić. Lepiej zostawić sobie taką możliwość.
- A co Lorenzo zamierza zrobić?
Jeszcze jedna kontuzja i naprawdę nie będzie miał kto grać. Młodzież na boisku
sobie nie poradzi, jak nagle spadnie na nich taka presja.
- Mówił coś o wypożyczeniu kogoś
na parę miesięcy, a być może nawet do końca sezonu. To nie taki zły pomysł, ale
znowu nie będzie zgrania. I tak źle, i tak niedobrze – westchnął.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Chcę
widzieć medale na szyjach, jasne? – uśmiechnęłam się i poklepałam brata po
ramieniu. – Bez medalu masz zakaz wstępu do mieszkania – zażartowałam, po czym
chwyciłam w dłonie swój kubek i ruszyłam do swojego pokoju.
Jutro poniedziałek. Jutro
biologia. Jutro sprawdzian. Trzeba powtórzyć lekcje.
▪
- Hej – mruknęłam, siadając obok
Idy w ławce.
Nie miałam kompletnie siły. Rano
prawie zaspałam, latałam po mieszkaniu jak potłuczona, żeby zdążyć, ale jak na
złość nic mi nie wychodziło. Miałam jakiś gorszy dzień.
- Hej – tak samo zmęczonym tonem
odpowiedziała moja przyjaciółka, co sprawiło, że przyjrzałam się jej uważnie.
Wpatrywała się we własne
paznokcie, głowę miała spuszczoną w dół, a rozpuszczone włosy zasłaniały połowę
twarzy, co, doskonale o tym wiedziałam, robiła specjalnie. Coś ewidentnie było
nie tak.
- Co jest? – nie odpowiedziała,
nawet na mnie nie spojrzała. – No powiedz mi –zachęciłam ją łagodnie.
Wkrótce dowiedziałam się
wszystkiego, a Ida wpatrywała się w ścianę, za wszelką cenę próbując
powstrzymać łzy napływające do oczu. Pokłóciła się z Kubą. Odmówiła, kiedy on
zaprosił ją na obiad do rodziców. Miała swoje powody, by podjąć taką a nie inną
decyzję, ale chłopak ich nie zrozumiał.
Zarzucił jej, że nie traktuje ich
związku poważnie, a skoro tak, to on w ogóle nie ma sensu. Nie wiedziałam, co
to oznaczało, sama Ida także tego nie wiedziała, ale od soboty nie miała z nim
żadnego kontaktu. Nie zadzwonił, nie napisał, a Ida przez to wylała o wiele za
dużo łez, do czego oczywiście nie chciała się przyznać. Jednak to było widać.
Jej przekrwione oczy mówiły wszystko.
Ochrzaniłam ją na samym początku,
że dopiero teraz mi o tym mówi. Męczyła się sama przez cały weekend. Nawet nie
chciałam myśleć, jak bardzo ciężko jej było.
- Masz swoje życie. Nie chciałam
ci sprawiać kłopotu – stwierdziła, wzruszając ramionami.
- Tak, mam swoje życie. W którym
zawsze znajdzie się miejsce dla ciebie. I następnym razem, jak coś się stanie,
masz wykonać natychmiastowy telefon do mnie, a ja będę pięć minut później z
butelką wina i paczką ciastek – przytuliłam ją do siebie, próbując w
jakikolwiek sposób ją pocieszyć. Nie byłam w tym najlepsza.
- Przecież nie pijesz wina –
parsknęła cicho.
- To może czas zacząć, co? –
puściłam jej oczko, po czym skupiłam się na słowach nauczycielki, która już od
jakiegoś czasu spoglądała na nas z coraz większym rozdrażnieniem.
Po lekcjach przygarnęłam Idę do
siebie. Ostatnimi czasy spędzałyśmy razem o wiele mniej czasu, a ja tęskniłam
trochę za naszymi rozmowami. W salonie natknęłyśmy się na Damiana, który po
jednym spojrzeniu zorientował się w sytuacji i przez tę chwilę, którą z nim
spędziłyśmy, starał się nas rozbawić. W tym czasie ja zrobiłam nam po herbacie,
więc przeniosłyśmy się do mnie. Siedziałyśmy na łóżku, opierając się plecami o
ścianę i stykając się ramionami. I tak po prostu spędzałyśmy razem czas. Raz
rozmawiałyśmy na poważne tematy, potem nagle schodziłyśmy na temat Kuby i
przyszłości ich związku, w której istnienie Ida wątpiła, potem znowu
chichotałyśmy jak idiotki. Typowe zachowanie jak na nas.
- Myślisz, że się pogodzimy? –
zapytała w pewnym momencie, skubiąc rąbek koszulki, jaką miała na sobie.
- Jestem tego pewna. Kubie
zależy, to widać. Potrzebujecie tylko trochę czasu, aż emocje z was zejdą –
odparłam.
- Naprawdę go zraniłam tą odmową.
- To dlaczego tak bardzo się
upierałaś, żeby nie jechać? – zapytałam. Bardzo dobrze znałam ten strach przed
poznaniem rodziców chłopaka, ale to normalne. Każdy musi przez to przejść.
- Nasłuchałam się trochę na temat
jego rodziców. Sam Kuba mi trochę o nich opowiadał i, uwierz mi na słowo, nie
robią zbyt dobrego pierwszego wrażenia. Całe życie zapewniali Kubie wszystko,
co najlepsze. I pewnie oczekują od swojego syna, że jego dziewczyna będzie
doskonała pod każdym względem. A ja.. No cóż. Ideałem nie jestem.
W tym momencie naprawdę chciałam
wyciągnąć wino, ale jak na złość okazało się, że żadnego nie miałam. Wróciłam
do pokoju z pustymi rękami, ale zapowiedziałam Idzie, że odbijemy to sobie
następnym razem. Dziewczyna jedynie się zaśmiała, a ja uśmiechnęłam się,
widząc, że jej humor wrócił choć w jednej dziesiątej części.
- Pójdę już – powiedziała,
wstając z łóżka, na którym leżałyśmy i zbierając swoje rzeczy. – Dziękuję ci za
wszystko – szepnęła, przytulając się mocno do mnie.
- Pamiętaj, że mój telefon jest
dostępny dwadzieścia cztery godziny przez siedem dni w tygodniu – przypomniałam
jej, kiedy wychodziła.
W drzwiach minęła się z Damianem,
który akurat wrócił z treningu.
- Kryzys? – zapytał ściszonym
głosem, patrząc za moją przyjaciółką. Pokiwałam twierdząco głową, a on
uśmiechnął się lekko. – Wiesz, Kuba też dziś nie był w specjalnie dobrym
humorze. Powiedziałbym nawet, że co chwilę patrzył na trybuny z nadzieją, że
kogoś tam zobaczy.
- Teraz się będą bawić w kotka i
myszkę, kto ma zrobić pierwszy krok, kto ma przeprosić i takie tam –
westchnęłam, zamykając w końcu drzwi. Ale zanim to zrobiłam, zauważyłam
Kubiaka, który akurat wspinał się po schodach. Przystanęłam w drzwiach, spoglądając
na niego i czekając aż mnie zauważy. W końcu podniósł głowę, a jego oczy
spoczęły na mnie. Uśmiechnął się szeroko, po czym przywitał w typowy dla siebie
sposób.
- Co tym tam jeszcze robi… -
urwał, kiedy wyjrzał z kuchni i zobaczył mnie i Michała. – Mogłem się tego
domyślić – wywrócił oczami.
Uśmiechnęłam się, nie odrywając
ust od warg Michała. Chwilę później wyczułam, że on także się uśmiecha.
- Hej – powiedział Kubiak, kiedy
już się od siebie oderwaliśmy, patrząc w dół na moją twarz.
- Hej – odpowiedziałam, opierając
się o futrynę drzwi.
- Zamknijcie w końcu te drzwi, bo
mi wieje po skarpetach! – krzyknął Damian z kuchni, a my spojrzeliśmy na siebie
i parsknęliśmy śmiechem w tym samym momencie.
- Przyjdziesz do mnie? – zapytał
przyjmujący, podchodząc bliżej mnie, choć nie sądziłam, że to w ogóle możliwe.
Teraz nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały, a ja mogłam z całą pewnością
przyznać, że to przyjemne.
Kiwnęłam twierdząco głową, po
czym wspięłam się na palce i dosięgłam jego ust, całując je lekko. W akcie
odwagi przygryzłam nieco jego dolną wargę, po czym przejechałam po niej zębami.
Zdecydowanie to był tylko akt odwagi, bo chwilę później kolorem przypominałam
piwonię. Michał uśmiechnął się słodko, kiedy w odpowiedzi na jego pstryczek w nos,
zmarszczyłam twarz.
I doprawdy byliśmy dorośli?
W końcu Kubiak ruszył na górę, a
ja zamknęłam drzwi, żeby mi się brat nie przeziębił. Ruszyłam do swojego
pokoju, gdzie przygotowałam na jutro plecak. Nie miałam nic więcej do
zrobienia. Wzięłam do ręki telefon, żeby nie odcinać się całkiem od świata, po
czym wyszłam z pokoju, zapowiadając Damianowi, że idę do Michała.
- Weź sobie klucze, bo możliwe,
że pojadę do Marty. No chyba, że zajmiesz dzisiaj zaszczytne miejsce obok Miśka
w jego łóżku – sugestywnie uniósł brwi.
- Ty za to na pewno zajmiesz
zaszczytne miejsce w łóżku Marty, więc chyba nie mamy o czym mówić, prawda? –
odparowałam z kpiącym uśmieszkiem.
- No, Młoda, zaczynasz się
wyrabiać – zaśmiał się, a ja tylko przewróciłam oczami. – Miłej nocy! – zawołał
jeszcze za mną, kiedy już zamykałam za sobą drzwi. Szybko wspięłam się piętro
wyżej i chwilę później zapukałam do mieszkania Kubiaka. Otworzył mi chwilę później,
uśmiechając się do mnie.
- Nie musisz pukać, kiedy tutaj
przychodzisz –powiedział.
- Czułabym się, jakbym naruszała
twoją prywatność, gdybym ot tak sobie weszła.
- Raczej nie paraduje nago po
mieszkaniu – zaśmiał się.
- Raczej?
- Raczej.
- Aha – odpowiedziałam.
Tak, wiem, że powalam elokwencją.
Przełknęłam ślinę, bo atmosfera
między nami napięła się w jednej chwili. Miałam nadzieję, że tego nie usłyszał,
bo byłoby to co najmniej żenujące.
- Damian prawdopodobnie jedzie do
Marty wieczorem – powiedziałam sama nie wiem, po co. Było to pierwsze zdanie,
jakie przyszło mi na myśl, a musiałam coś powiedzieć, bo już nie potrafiłam
dłużej wpatrywać się w czysty błękit oczu Michała. Bałam się, że zacznę się
ślinić.
- Chcesz zostać na noc? –
zapytał, a w jego głosie było coś więcej niż tylko radość. Jakby nadzieja? Albo
oczekiwanie? To było absurdalne.
- Jeśli nie masz nic przeciwko –
uśmiechnęłam się promiennie, chcąc go odrobinę przekupić, bo nie chciałam
wracać do pustego, ciemnego i zimnego mieszkania. – Ale nie wzięłam żadnych
swoich rzecz, więc będziesz musiał mi coś pożyczyć.
- O to się nie martw, koszulek mi
nie zabraknie – zaśmiał się, kierując się w stronę salonu. I dzięki Bogu, że
się ode mnie odwrócił, bo przynajmniej nie mógł dostrzec mojej twarzy, na
której właśnie gościła dość nietypowa mina.
Tylko koszulek?
Poszłam za nim i usiadłam obok
niego na kanapie. Oglądał właśnie Supernatural. Uśmiechnęłam się, bo jak widać
zaraziłam go uwielbieniem do tego serialu. Tak właściwie to Michał nie
wyglądał, jakby wzdychał do Jensena Acklesa, tak jak ja to niekiedy robiłam,
ale oglądał z zaciekawieniem, co już i tak było sporym sukcesem.
- Co się tak uśmiechasz? –
zapytał, oplatając moje ciało ramieniem i przyciągając mnie do siebie bliżej.
- Odruch bezwarunkowy na widok
Deana – wskazałam głową na ekran, gdzie właśnie pojawił się wspomniany bohater.
- Na mój widok też masz taki
odruch? – dopytywał dalej, rysując różne wzroki na moim ramieniu.
- Nie zauważyłam – droczyłam się
z nim, mając nadzieję, że wyczuje moje intencje.
W końcu po co komu normalna
rozmowa, skoro można się podroczyć? To zdecydowanie zabawniejsze.
- Chyba będę musiał nad tym
popracować – mruknął i odwrócił moją twarz w swoją stronę, przerywając mi
podziwianie Deana, po czym pocałował mnie z nieskrywaną namiętnością.
- Dziwne – stwierdziłam, kiedy
już się ode mnie odsunął.
- Co? – wydawał się być
zdezorientowany.
- Deanowi nigdy nie był potrzebny
pocałunek… - załapał o co chodzi. Doskonale mogłam to zauważyć, bo w jego oczy
przybrały złośliwy wyraz. Mogłam się spodziewać riposty za trzy, dwa, jeden…
- Dziwnie by było, gdybyś się
przyssała do telewizora – powiedział po prostu.
I na tym skończyło się nasze
droczenie, bo wpadłam w niekontrolowany śmiech, którego nie potrafiłam
powstrzymać przez długi czas. A ilekroć spojrzałam na Michała, ponownie
zaczynałam się śmiać. W końcu się
zmęczyłam. Bolał mnie brzuch, a łzy zdobiły policzki. Mimo to uśmiech na mojej
twarzy pozostał.
- Już ci przeszło? – zapytał
Kubiak, bardzo rozbawiony moją reakcją.
Pokiwałam tylko głową, opadając
głową na jego ramię. Śmiech mnie wykończył. Już nawet nie miałam siły patrzeć
na ekran, zresztą wolałam nie patrzeć, żeby znów nie parsknąć pod nosem.
Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- Nie zasypiasz jeszcze, co?
- Może troszkę – odpowiedziałam.
- Chodź, trzeba cię wykąpać –
rzucił lekko, a moje serce zabiło odrobinę szybciej.
Oczywiście Michał nie miał
niczego konkretnego na myśli. Po prostu pociągnął mnie w stronę sypialni, gdzie
z szafy wyciągnął dla mnie koszulkę na przebranie. Podał mi ją, a ja z ulgą
zauważyłam, że będzie sięgać mi przynajmniej do połowy uda. Mimo to zapytałam,
czy nie miałby jeszcze jakichś spodenek. Przyglądał mi się przez chwilę, a
potem wyciągnął z półki swoje treningowe spodenki.
- Mają sznurek w środku, więc nie
powinny ci spadać – zaśmiał się, kiedy przymierzyłam je do swojego ciała i
patrząc na niego, uniosłam brwi.
Weszłam do łazienki i ułożyłam
wszystkie te rzeczy na półce, już śmiejąc się z tego, jak będę w nich wyglądać.
Odwróciłam się w stronę umywalki, gdzie przemyłam twarz wodą, zmywając te
śladowe ilości tuszu do rzęs i korektora. Umyłam jeszcze zęby, przy czym czule
się uśmiechnęłam, bo zauważyłam zapasową szczoteczkę, która jakby tylko na mnie
czekała, a potem ściągnęłam z siebie koszulkę.
- Przypomniałem sobie, że… -
Michał urwał, kiedy mnie zobaczył. Chwilę wpatrywał się w moją twarz, potem uniósł jeden kącik ust w górę ledwie
zauważalnie. – Przyniosłem ci ręcznik – położył go obok kabiny prysznicowej,
bym łatwo mogła go dosięgnąć, a potem podszedł do mnie i patrząc mi prosto w
oczy, wyszeptał:
- Jesteś piękna.
Musnął moje wargi w pocałunku, a
potem wyszedł z łazienki, zostawiając mnie samą i zastanawiającą się, dlaczego
nawet nie próbowałam się zakryć? Ale to nie było ważne. Nie kiedy wszystko o
czym mogłam myśleć to te dwa słowa, które przed chwilą wypowiedział.
Weszłam do kabiny i puściłam wodę.
Chwilę tak stałam, pozwalając jej po mnie spływać, a potem chwyciłam gąbkę
Michała i jego żel pod prysznic. Co jakiś czas przystawiałam gąbkę do twarzy,
zaciągając się mocno zapachem jego żelu. To było zdecydowanie dziwne, ale ten
zapach kojarzył mi się bezpośrednio z nim. Z jego ciepłem i bezpieczeństwem,
jakie przy nim czułam. Użyłam również jego szamponu, by umyć włosy, a chwilę
później wyszłam z kabiny i otuliłam się puszystym, białym ręcznikiem, który dla
mnie przygotował.
Jego ubrania naprawdę śmiesznie
na mnie wyglądały. Roześmiałam się głośno, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w
lustrze. Poskładałam szybko swoje ubrania i zwolniłam łazienkę w razie, gdyby
Michał chciał się teraz umyć. Ruszyłam do sypialni, gdzie zastałam również
przyjmującego. Spojrzał na mnie i widziałam, że bardzo starał się powstrzymać
śmiech.
- Nie krępuj się – sama się
roześmiałam. – Wiem, że wyglądam jak strach na wróble.
- Wyglądasz uroczo – podszedł do
mnie i pocałował moje czoło. – Zaraz wracam.
Odłożyłam swoje ubrania na
krzesło, po czym ruszyłam do salonu, gdzie został mój telefon. Zabrałam go ze
sobą, bo musiałam rano wstać do szkoły.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i
przy zgaszonym świetle czekałam, aż Michał położy się obok mnie. Byłam zmęczona,
ale nie chciałam zasypiać, dopóki jego nie będzie obok. Wkrótce później pojawił
się w pokoju. Uśmiechnął się, widząc, że jeszcze nie śpię. Położył się po
drugiej stronie łóżka i wyciągnął rękę w moim kierunku, przyciągając mnie do
siebie. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej, nie przejmując się
zbytnio, że nie miał na sobie koszulki. Rękę przerzuciłam przez jego brzuch, a
resztą ciała wtuliłam się w niego. Nakrył nas oboje kołdrą.
- Mogłabym się do tego
przyzwyczaić – mruknęłam sennie.
- Do spania ze mną czy na mnie?
Parsknęłam cicho, ale nie
odpowiedziałam. Podniosłam głowę, składając na jego ustach całusa.
- Dobranoc – mruknęłam.
- Dobranoc, kochanie – usłyszałam
jeszcze zanim zasnęłam.
▪ ▪ ▪
To jeden z moich ulubionych rozdziałów SD.
💙
Uwielbiam to zawstydzanie się <3
OdpowiedzUsuńKurcze noo :D Długo będziesz nas trzymać w takim napięciu? :D Ja tu z ciekawości umieram! 😢😢
OdpowiedzUsuńPiękny !! ;* ;))
OdpowiedzUsuńWitam! Po pierwsze zostałaś nominowana na moim blogu http://siatkowka-laczy-serca.blogspot.com/ do Liebster Award xD A po drugie już bardzo od siebie: Czytam Twojego bloga od bardzo dawna i jest naprawdę genialny! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo ten jest po prostu genialny!!! <3 Gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietny! Nadrabiam wszystkie rozdziały i nie mogę się doczekać następnego! A tak przy okazji to zapraszam na mojego pierwszego bloga o Kacprze i Oli! http://milosne-rozterki-siatkowka.blogspot.com/?m=1 Czekam na kolejny! 😘😍❤
OdpowiedzUsuńKochana, chciałam Cię poinformować że nadrobię wszystkie rozdziały już niedługo! Nie myśl sobie że tak sobie zapomniałam historię Sabiny i Miśka, o nie!
OdpowiedzUsuńMyślę że sama doskonale rozumiesz jak maj w tym roku potrafi być szalony :D
Poczułam się zobowiązana napisać, tak żebyś nie pomyślała że tracisz czytelników, czy coś. Buziaki, niedługo tu wrócę!
*strasznie dużo "myśleć" mi się tu wkradło...
No nie dziwię się że to jeden z Twoich ulubionych rozdziałów. Bardzo przyjemny. Fajne słowne żarciki, fajne aktorskie krasze (Jensen hyyyhhyhy), fajni Sabina i Michał <3 Fajne przyjaciółki, sposoby na poprawę humoru (Sabina zdecydowanie powinna zacząć pić wino, polecam z całego serca), akcje w mieszkaniu Michała...
UsuńNie mam bladego pojęcia w jaki sposób Sabina, która jest przecież narratorką opowiadania, opisze chwile zbliżeń z Michałem. To będzie jedna z najdziwaczniejszych części, na pewno! :D Więc już teraz czekam na nią nie mniej niż Sabina czeka na momenty z Kubiakiem B)
Na razie są parą niedługo, więc bardzo często czytamy gdzieś o jakichś pocałunkach, chwilach uniesień i innych niepodobnych do Sabiny zachowań. Bardziej pasuje mi do obrazka dziewczyny będącej w długoletnim związku, z przyzwyczajeniem (ale nie znudzeniem!), zrozumieniem i prozaicznymi czynnościami wykonywanymi razem. Dlatego tym bardziej podoba mi się, jak stawiasz ją w sytuacjach, w których ona nie ma pojęcia jak powinna się zachować, bo znajduje się w nich po raz pierwszy, albo wszystko nadal jest dla niej świeże i takie fascynujące.
Oczywiście szkoda mi Idy, ale przecież taka sprzeczka to w zasadzie nic. Szybko im przejdzie :D
Zastanawiam się, kiedy w końcu Sabina zdecyduje się na kolejny krok. Może już niedługo, skoro ich związek cały czas zmierza do przodu? Nie to, że brakuje mi ostrzejszych scen - nie, nie - ale ciekawa jestem w jaki sposób to rozegrasz i co spowoduje, że Sabina się na to odważy.
OdpowiedzUsuńCo do Idy i Kuby, to cieszę się, że chociaż u nich są jakieś zgrzyty. Wiem, że to strasznie brzmi, ale nie może być przecież ciągle sielankowo. Skoro Sabina i Michał są tacy idealni, to chociaż u Idy coś mogłoby się zepsuć. No i zepsuło;D ale i tak myślę, że ci dwoje szybko się pogodzą.
Niebawem wrócę na więcej! ;*