4 maja 2019

[II] 33.


Byłam niezdrowo podekscytowana, co każdy mógł zauważyć na pierwszy rzut oka. Mój uśmiech był przeogromny i nie zmniejszał się, chociaż minuty mijały, a z każdą jedną mięśnie twarzy bolały mnie coraz bardziej. Michał zerkał na mnie co chwilę, kręcąc głową nad moją niemal dziecięcą radością.
Dzisiaj był wielki dzień.
Dzień, w którym miałam osobiście poznać Marcina Możdżonka. Znałam większość chłopaków z kadry, znałam również parę zagranicznych siatkarskich asów, ale żaden z nich nie robił na mnie aż takiego wrażenia jak Możdżonek. Szanowałam tego faceta bezgranicznie, był moim autorytetem i legendą siatkarskich parkietów. I, z całym moim pokojowym nastawieniem do świata, kłóciłabym się z każdym, kto uważa inaczej.
Mogłam zachowywać się jak psychofanka, a Michał mógł żartować, że nie wpuszczą mnie na halę, jak będę się zachowywać jak hotka, ale nadal byłam spostrzegawcza. Widziałam znaki niepokoju u Michała od samego rana. Próbował je przede mną ukryć albo myślał, że jestem na tyle rozproszona własnymi emocjami, by nie zauważyć jego.
Cóż, zauważyłam. Zauważyłam też, że Michał próbuje sobie z nimi poradzić na własną rękę i zamierzałam mu na to pozwolić. Przy okazji moje hotkowanie zamiast rozproszyć mnie, rozpraszało jego. Do tego stopnia, że uśmiechał się i żartował przez całą drogę na rzeszowską halę.
 - Gotowy? – zapytałam, kiedy zgasił silnik samochodu.
- Chyba bardziej już nie będę – odpowiedział, wzruszając ramionami i posyłając mi mały uśmiech.
Mogłam w nim czytać, jak w otwartej książce. Znaliśmy siebie na tyle dobrze, by dogadywać się bez słów. I kiedy uśmiechał się do mnie tym uśmiechem, wiedziałam, że Michał wie, co robiłam przez cały dzień. Wie i jest wdzięczny.
Ja za to uśmiechałam się tak, by wiedział, że byłam przy nim teraz i będę zawsze.
- W takim razie chodźmy już! Mam kogoś do poznania!
Michał śmiał się, kiedy wychodził z samochodu. Nie spieszył się, mimo że przebierałam z niecierpliwością nogami, czekając aż do mnie dołączy.
- Byłbym zazdrosny, gdybym nie wiedział, że Możdżon ma żonę, którą bardzo kocha – droczył się ze mną, zatrzymując mnie w miejscu, gdy chciałam ruszyć już w kierunku wejścia.
- Czyli nie urządzisz sceny, kiedy rzucę mu się na szyję?
Zmrużył gniewnie oczy, patrząc na mnie badawczo i pewnie zastanawiając się, czy mówiłam poważnie, czy tylko próbowałam go podrażnić. Oczywiście, że tylko go drażniłam. Ale byłam przy tym tak przekonująco poważna, że powinnam z miejsca dostać rolę w jakimś filmie.
- Zaczynam się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby zabrać cię z powrotem do hotelu i zamknąć w łazience.
Rozgryzł mnie, cholerka. Koniec zabawy.
Przewróciłam oczami, porzucając poważny wyraz twarzy. Zarzuciłam Michałowi ręce na szyję i uśmiechnęłam się najładniej, jak tylko umiałam.
- Przecież dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie.
Wspięłam się na palce i pocałowałam go. Mocno, namiętnie, ale zdecydowanie za krótko.
- A teraz chodź, bo nie będą na nas czekać w nieskończoność.
Pociągnęłam go za rękę w kierunku wejścia, przy okazji próbując zapanować nad własnym, szaleńczo bijącym w piersi sercem.
W korytarzu czekała na nas dziewczyna. Sprawdziła, czy nasze nazwiska są na liście, wręczyła nam przepustki i skierowała dalej do następnego „stoiska”, gdzie młody chłopak zaopatrzył nas w specjalne koszulki. Starałam się nie śmiać, kiedy chłopak przeglądał każdy karton po kolei, mrucząc pod nosem nasze nazwiska. Kubiak trącił mnie łokciem, kiedy zauważył, że ledwo nad sobą panuję, ale gdy na niego spojrzałam, sam miał uśmiech na ustach.
W końcu dostaliśmy odpowiednie koszulki i zostaliśmy skierowani do szatni. Im bliżej niej byliśmy, tym rozmowy stawały się głośniejsze.
- Proszę, proszę, kogóż to moje piękne oczy widzą…
Ignaczak szedł w naszą stronę, uśmiechając się przyjaźnie. Tyle tylko, że patrzył jedynie na mnie i to do mnie podszedł, by mnie przytulić na powitanie.
- Sabinka, tyle czasu cię nie widziałem! Musisz mi wszystko opowiedzieć!
Krzysiek zwyczajnie zignorował Michała. Zarzucił ramię na moje barki i poprowadził mnie w stronę szatni. Obejrzałam się, by spojrzeć na Michała. Wyglądał, jakby ktoś go kopnął w brzuch. Grymas na jego twarzy jasno dawał do zrozumienia, że zachowanie Krzyśka go nie zadowalało, ale szybko to ukrył. Sztywnym krokiem ruszył za mną i Ignaczakiem.
A Krzysiek doskonale wiedział, na kogo się oglądałam. Nie był głupi.
- Możesz powiedzieć temu zidiociałemu gamoniowi, co idzie za nami, że właśnie tak się czułem, kiedy nawet słowem się do mnie nie odezwał. A miałem go za przyjaciela!
Ignaczak miał skłonność do dramatyzowania, ale w tym jednym miał rację. Michał odciął się od wszystkich przyjaciół i znajomych. I chociaż metoda Krzyśka nie bardzo mi się podobała, cieszyłam się, że ktoś w końcu pokazał Kubiakowi, jak to jest. Nie słuchał mnie, kiedy próbowałam go przekonać, żeby zadzwonił do kilku osób, więc niech teraz ma za swoje.
- Sam możesz mi to powiedzieć. Prosto w twarz.
I wtedy zaczęłam się martwić. Wcześniej zbywałam cały niepokój, myśląc, że Michał doskonale sobie poradzi. Nie wzięłam jednak pod uwagę, że to nie Michał może mieć problem z obecną sytuacją. Że może znaleźć się ktoś, kto będzie miał jakiś pięcioletni żal. Bo kto mógłby mieć większy żal do Michała, niż on sam miał do siebie?
Krzysiek zatrzymał się i zabrał rękę z moich barków. Powoli odwrócił się w stronę Michała i patrzył na niego. Tylko patrzył, przeciągając napięcie do tego stopnia, że już chciałam wkroczyć między nich i… I nie wiedziałam, co bym zrobiła, ale na pewno przerwałabym tę walkę na spojrzenia, bo sprawiała, że ze zdenerwowania przestępowałam z nogi na nogę.
- Jesteś zidiociałym gamoniem, Kubiak – powtórzył Ignaczak. – Ale dobrze znowu cię widzieć, Misiek.
W jednej sekundzie wymieniali wrogie spojrzenia, a w następnej Ignaczak ściskał Michała z całej siły. Pogubiłam się w tym wszystkim na tyle, że po prostu stałam i się na nich gapiłam, nie wiedząc jak zareagować.
Kątem oka zauważyłam same znajome twarze wokoło. Kiedy Ignaczak w końcu odkleił się od Michała, każdy z nich podchodził, żeby się przywitać, wymienić uścisk dłoni, czy chociaż zamienić parę słów.
- Cześć, siostra.
Damian pojawił się znikąd i przytulił mnie mocno do siebie. Dopiero wtedy się zorientowałam, że ledwo widzę na oczy przez zbierające się w nich łzy wzruszenia. Robiłam się strasznie emocjonalna w ostatnim czasie.
- Ogarnij się, bo chłopaki chcą się przywitać, ale boją się, że zaraz się rozkleisz – zażartował Damian, ale jego głos był pełen wyrozumiałości i ciepła, bo wiedział, co się teraz dzieje w moim wnętrzu. A działo się naprawdę sporo.
- Mięczaki – skomentowałam. – Prawdziwi faceci nie boją się, że kobieta im zmoczy koszulkę.
Damian roześmiał się głośno.
- Dzięki, siostra. Podbudowałaś moje ego.
Przewróciłam oczami, odsuwając się od Damiana. Już otwierałam usta, żeby mu powiedzieć, że jego, jako mojego brata, ta zasada nie dotyczy, ale ktoś mi przerwał, przytulając się do moich pleców i obejmując mnie ramionami w pasie.
- Zawsze możesz wypłakać się na moim ramieniu. Służę pomocą.
Natychmiast zesztywniałam. Ten głos poznałabym wszędzie.
- Natychmiast mnie puść, Włodarczyk.
Mój ton nie pozostawiał żadnej szansy na sprzeciw. Chłopak chyba to wyczuł, bo faktycznie mnie puścił. Nie podejrzewałam go o tę odrobinę zdrowego rozsądku, nie żeby kiedykolwiek dał mi powód, bym uwierzyła, że go ma.
- Pięknie wyglądasz – błysnął uśmiechem w moją stronę. – Wręcz promieniejesz. O czymś nie wiem?
Moje życie osobiste nie było w najmniejszym stopniu jego sprawą, dlatego nie zamierzałam nawet komentować jego słów. Chciałam się po prostu odwrócić, sprawdzić, jak radzi sobie Michał i przywitać się z resztą znajomych siatkarzy. Ale zatrzymał mnie wyraz twarzy Damiana, który chyba potraktował słowa Wojtka zbyt dosłownie.
- Właściwie, jak tak na ciebie patrzę, to muszę przyznać Włodarczykowi rację. A robię to z wielkim trudem – dodał szybko. – A więc?
Miałam teraz dwóch sępów krążących nad moją głową i nie bardzo wiedziałam, jak od nich uciec. Damian chyba zaczynał się domyślać, co jest na rzeczy, bo jego wzrok uciekał za moje plecy, w kierunku Michała. Za to Włodarczyk nie miał bladego pojęcia o moich prywatnych sprawach i wolałabym, by właśnie tak zostało.
- Cieszę się, że znowu was wszystkich widzę. Po prostu – wzruszyłam ramionami.
Wiedziałam, że Damiana nie przekonam, ale chciałam po prostu dać mu do zrozumienia, że nie zamierzałam o tym teraz rozmawiać.
- Wiedziałem, że ucieszysz się na mój widok. Możesz sobie zgrywać niedostępną, ale nie przekonasz mnie, że ci się nie podobam – Wojtek mrugnął do mnie sugestywnie i odszedł, uciekając przed moim groźnym wyrazem twarzy.
- Coś przegapiłem? – odezwał się nagle Michał, stając tuż za mną.
- A czy ja coś przegapiłem? – dodał Damian, przerzucając spojrzenie między mną a Michałem.
Uratował mnie nikt inny, jak Marcin Możdżonek.
- Mały! Misiek! – zawołał, podchodząc ku nam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Chyba nigdy nie widziałam, żeby uśmiechał się tak szeroko. Poklepał Damiana i Michała po plecach, ale swoją uwagę zwrócił na mnie.
- Czy to jest właśnie ta niesamowita pani fizjoterapeutka, którą zdaje się, że znają wszyscy z siatkarskiego zaplecza, oprócz mnie? Może wyglądam groźnie, ale naprawdę nie gryzę, nie wiem, dlaczego cię przede mną chowali tyle czasu.
- Mam pewną teorię – spojrzałam przy tym znacząco na Kubiaka, przypominając mu o naszej małej scenie przed wejściem na Podpromie. – Sabina Wojtaszek, miło cię w końcu poznać.
Do żadnego z kolegów Damiana nigdy nie mówiłam przez „pan”. W tym przypadku również sobie odpuściłam formalności, chociaż bardziej z przyzwyczajenia. Dopiero po fakcie się zorientowałam, że jednak do własnego autorytetu, mogłabym się odzywać z większym szacunkiem.
Oczywiście sama tworzyłam własne problemy, bo Możdżonek nie zdawał się mieć z tym najmniejszego problemu.
- Cała przyjemność po mojej stronie – zgarnął mnie do przyjacielskiego uścisku.
Miałam ochotę spojrzeć ponad ramieniem Możdżonka na Kubiaka kolejnym znaczącym spojrzeniem. Zrobiłabym to, gdybym tylko dosięgała linią wzroku wyżej niż do połowy klatki piersiowej siatkarza. Zabawne. Wcale nie musiałam się rzucać Możdżonkowi na siłę, sam mnie przytulił. Tylko Michał wcześniej nie zdecydował, co z tą sceną zazdrości, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać.
- Tyle się o tobie nasłuchałem, że czuję się, jakbyś była moją własną siostrą – powiedział Możdżonek, kiedy mnie wypuścił ze swoich ramion.
- Możesz sobie ją wziąć, zna twoje statystki lepiej niż moje – odpowiedział za mnie Damian, nieco zgryźliwie.
- Przynajmniej jest co śledzić – odparowałam.
Widziałam kątem oka, że Możdżonek wymienił spojrzenia z Kubiakiem.
- Oni tak zawsze – uspokoił środkowego Michał. – Nie zwracaj na nich uwagi, to przestaną.
- Hej! – zawołaliśmy z Damianem w tym samym czasie.
Bezczelnie się z nas śmiali.
- Muszę już lecieć. Bawcie się dobrze!
Przywitałam się z resztą siatkarzy, poznałam tych, których do tej pory nie miałam okazji spotkać. Byłam coraz bardziej podekscytowana tym wszystkim. Nie mogłam się doczekać samego meczu. Zwłaszcza kiedy zerkałam na Michała, który bez żadnych oporów włączył się w rozmowę.
Jego oczy błyszczały tym dawnym blaskiem, za którym tak tęskniłam. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że on też nie może się doczekać, by wejść na boisko. Wcześniej zbyt bardzo martwił się spotkaniem z chłopakami, by choćby o tym pomyśleć. Ale teraz…
Teraz widziałam jego radość z powrotu. I cieszyłam się niesamowicie, że dotarliśmy do tego momentu. Kto by się spodziewał jeszcze kilka tygodni temu? Ja na pewno nie, mimo że wierzyłam w niego każdą komórką swojego ciała.
Nasze spojrzenia spotkały się ponad głowami innych. I jak zwykle, zrozumieliśmy się bez słów.



>< >< ><

Właśnie tak działają na mnie wasze komentarze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz