Byłam niezdrowo podekscytowana,
co każdy mógł zauważyć na pierwszy rzut oka. Mój uśmiech był przeogromny i nie
zmniejszał się, chociaż minuty mijały, a z każdą jedną mięśnie twarzy bolały
mnie coraz bardziej. Michał zerkał na mnie co chwilę, kręcąc głową nad moją
niemal dziecięcą radością.
Dzisiaj był wielki dzień.
Dzień, w którym miałam
osobiście poznać Marcina Możdżonka. Znałam większość chłopaków z kadry, znałam
również parę zagranicznych siatkarskich asów, ale żaden z nich nie robił na
mnie aż takiego wrażenia jak Możdżonek. Szanowałam tego faceta bezgranicznie,
był moim autorytetem i legendą siatkarskich parkietów. I, z całym moim
pokojowym nastawieniem do świata, kłóciłabym się z każdym, kto uważa inaczej.
Mogłam zachowywać się jak
psychofanka, a Michał mógł żartować, że nie wpuszczą mnie na halę, jak będę się
zachowywać jak hotka, ale nadal byłam spostrzegawcza. Widziałam znaki niepokoju
u Michała od samego rana. Próbował je przede mną ukryć albo myślał, że jestem
na tyle rozproszona własnymi emocjami, by nie zauważyć jego.
Cóż, zauważyłam. Zauważyłam
też, że Michał próbuje sobie z nimi poradzić na własną rękę i zamierzałam mu na
to pozwolić. Przy okazji moje hotkowanie zamiast rozproszyć mnie, rozpraszało
jego. Do tego stopnia, że uśmiechał się i żartował przez całą drogę na
rzeszowską halę.
- Gotowy? – zapytałam, kiedy zgasił silnik
samochodu.
- Chyba bardziej już nie będę –
odpowiedział, wzruszając ramionami i posyłając mi mały uśmiech.
Mogłam w nim czytać, jak w
otwartej książce. Znaliśmy siebie na tyle dobrze, by dogadywać się bez słów. I
kiedy uśmiechał się do mnie tym uśmiechem,
wiedziałam, że Michał wie, co robiłam przez cały dzień. Wie i jest wdzięczny.
Ja za to uśmiechałam się tak,
by wiedział, że byłam przy nim teraz i będę zawsze.
- W takim razie chodźmy już!
Mam kogoś do poznania!
Michał śmiał się, kiedy
wychodził z samochodu. Nie spieszył się, mimo że przebierałam z
niecierpliwością nogami, czekając aż do mnie dołączy.
- Byłbym zazdrosny, gdybym nie
wiedział, że Możdżon ma żonę, którą bardzo kocha – droczył się ze mną,
zatrzymując mnie w miejscu, gdy chciałam ruszyć już w kierunku wejścia.
- Czyli nie urządzisz sceny,
kiedy rzucę mu się na szyję?
Zmrużył gniewnie oczy, patrząc
na mnie badawczo i pewnie zastanawiając się, czy mówiłam poważnie, czy tylko
próbowałam go podrażnić. Oczywiście, że tylko go drażniłam. Ale byłam przy tym
tak przekonująco poważna, że powinnam z miejsca dostać rolę w jakimś filmie.
- Zaczynam się zastanawiać, czy
nie lepiej byłoby zabrać cię z powrotem do hotelu i zamknąć w łazience.
Rozgryzł mnie, cholerka. Koniec
zabawy.
Przewróciłam oczami, porzucając
poważny wyraz twarzy. Zarzuciłam Michałowi ręce na szyję i uśmiechnęłam się
najładniej, jak tylko umiałam.
- Przecież dobrze wiesz, że
kocham tylko ciebie.
Wspięłam się na palce i
pocałowałam go. Mocno, namiętnie, ale zdecydowanie za krótko.
- A teraz chodź, bo nie będą na
nas czekać w nieskończoność.
Pociągnęłam go za rękę w
kierunku wejścia, przy okazji próbując zapanować nad własnym, szaleńczo bijącym
w piersi sercem.
W korytarzu czekała na nas
dziewczyna. Sprawdziła, czy nasze nazwiska są na liście, wręczyła nam
przepustki i skierowała dalej do następnego „stoiska”, gdzie młody chłopak
zaopatrzył nas w specjalne koszulki. Starałam się nie śmiać, kiedy chłopak
przeglądał każdy karton po kolei, mrucząc pod nosem nasze nazwiska. Kubiak
trącił mnie łokciem, kiedy zauważył, że ledwo nad sobą panuję, ale gdy na niego
spojrzałam, sam miał uśmiech na ustach.
W końcu dostaliśmy odpowiednie
koszulki i zostaliśmy skierowani do szatni. Im bliżej niej byliśmy, tym rozmowy
stawały się głośniejsze.
- Proszę, proszę, kogóż to moje
piękne oczy widzą…
Ignaczak szedł w naszą stronę,
uśmiechając się przyjaźnie. Tyle tylko, że patrzył jedynie na mnie i to do mnie
podszedł, by mnie przytulić na powitanie.
- Sabinka, tyle czasu cię nie
widziałem! Musisz mi wszystko opowiedzieć!
Krzysiek zwyczajnie zignorował
Michała. Zarzucił ramię na moje barki i poprowadził mnie w stronę szatni.
Obejrzałam się, by spojrzeć na Michała. Wyglądał, jakby ktoś go kopnął w
brzuch. Grymas na jego twarzy jasno dawał do zrozumienia, że zachowanie Krzyśka
go nie zadowalało, ale szybko to ukrył. Sztywnym krokiem ruszył za mną i
Ignaczakiem.
A Krzysiek doskonale wiedział,
na kogo się oglądałam. Nie był głupi.
- Możesz powiedzieć temu
zidiociałemu gamoniowi, co idzie za nami, że właśnie tak się czułem, kiedy
nawet słowem się do mnie nie odezwał. A miałem go za przyjaciela!
Ignaczak miał skłonność do
dramatyzowania, ale w tym jednym miał rację. Michał odciął się od wszystkich
przyjaciół i znajomych. I chociaż metoda Krzyśka nie bardzo mi się podobała,
cieszyłam się, że ktoś w końcu pokazał Kubiakowi, jak to jest. Nie słuchał
mnie, kiedy próbowałam go przekonać, żeby zadzwonił do kilku osób, więc niech
teraz ma za swoje.
- Sam możesz mi to powiedzieć.
Prosto w twarz.
I wtedy zaczęłam się martwić.
Wcześniej zbywałam cały niepokój, myśląc, że Michał doskonale sobie poradzi.
Nie wzięłam jednak pod uwagę, że to nie Michał może mieć problem z obecną
sytuacją. Że może znaleźć się ktoś, kto będzie miał jakiś pięcioletni żal. Bo
kto mógłby mieć większy żal do Michała, niż on sam miał do siebie?
Krzysiek zatrzymał się i zabrał
rękę z moich barków. Powoli odwrócił się w stronę Michała i patrzył na niego.
Tylko patrzył, przeciągając napięcie do tego stopnia, że już chciałam wkroczyć
między nich i… I nie wiedziałam, co bym zrobiła, ale na pewno przerwałabym tę
walkę na spojrzenia, bo sprawiała, że ze zdenerwowania przestępowałam z nogi na
nogę.
- Jesteś zidiociałym gamoniem,
Kubiak – powtórzył Ignaczak. – Ale dobrze znowu cię widzieć, Misiek.
W jednej sekundzie wymieniali
wrogie spojrzenia, a w następnej Ignaczak ściskał Michała z całej siły.
Pogubiłam się w tym wszystkim na tyle, że po prostu stałam i się na nich
gapiłam, nie wiedząc jak zareagować.
Kątem oka zauważyłam same
znajome twarze wokoło. Kiedy Ignaczak w końcu odkleił się od Michała, każdy z
nich podchodził, żeby się przywitać, wymienić uścisk dłoni, czy chociaż
zamienić parę słów.
- Cześć, siostra.
Damian pojawił się znikąd i
przytulił mnie mocno do siebie. Dopiero wtedy się zorientowałam, że ledwo widzę
na oczy przez zbierające się w nich łzy wzruszenia. Robiłam się strasznie
emocjonalna w ostatnim czasie.
- Ogarnij się, bo chłopaki chcą
się przywitać, ale boją się, że zaraz się rozkleisz – zażartował Damian, ale
jego głos był pełen wyrozumiałości i ciepła, bo wiedział, co się teraz dzieje w
moim wnętrzu. A działo się naprawdę sporo.
- Mięczaki – skomentowałam. –
Prawdziwi faceci nie boją się, że kobieta im zmoczy koszulkę.
Damian roześmiał się głośno.
- Dzięki, siostra. Podbudowałaś
moje ego.
Przewróciłam oczami, odsuwając
się od Damiana. Już otwierałam usta, żeby mu powiedzieć, że jego, jako mojego
brata, ta zasada nie dotyczy, ale ktoś mi przerwał, przytulając się do moich
pleców i obejmując mnie ramionami w pasie.
- Zawsze możesz wypłakać się na
moim ramieniu. Służę pomocą.
Natychmiast zesztywniałam. Ten
głos poznałabym wszędzie.
- Natychmiast mnie puść,
Włodarczyk.
Mój ton nie pozostawiał żadnej
szansy na sprzeciw. Chłopak chyba to wyczuł, bo faktycznie mnie puścił. Nie
podejrzewałam go o tę odrobinę zdrowego rozsądku, nie żeby kiedykolwiek dał mi
powód, bym uwierzyła, że go ma.
- Pięknie wyglądasz – błysnął
uśmiechem w moją stronę. – Wręcz promieniejesz. O czymś nie wiem?
Moje życie osobiste nie było w
najmniejszym stopniu jego sprawą, dlatego nie zamierzałam nawet komentować jego
słów. Chciałam się po prostu odwrócić, sprawdzić, jak radzi sobie Michał i
przywitać się z resztą znajomych siatkarzy. Ale zatrzymał mnie wyraz twarzy Damiana,
który chyba potraktował słowa Wojtka zbyt dosłownie.
- Właściwie, jak tak na ciebie
patrzę, to muszę przyznać Włodarczykowi rację. A robię to z wielkim trudem –
dodał szybko. – A więc?
Miałam teraz dwóch sępów
krążących nad moją głową i nie bardzo wiedziałam, jak od nich uciec. Damian
chyba zaczynał się domyślać, co jest na rzeczy, bo jego wzrok uciekał za moje
plecy, w kierunku Michała. Za to Włodarczyk nie miał bladego pojęcia o moich
prywatnych sprawach i wolałabym, by właśnie tak zostało.
- Cieszę się, że znowu was
wszystkich widzę. Po prostu – wzruszyłam ramionami.
Wiedziałam, że Damiana nie
przekonam, ale chciałam po prostu dać mu do zrozumienia, że nie zamierzałam o
tym teraz rozmawiać.
- Wiedziałem, że ucieszysz się
na mój widok. Możesz sobie zgrywać niedostępną, ale nie przekonasz mnie, że ci
się nie podobam – Wojtek mrugnął do mnie sugestywnie i odszedł, uciekając przed
moim groźnym wyrazem twarzy.
- Coś przegapiłem? – odezwał
się nagle Michał, stając tuż za mną.
- A czy ja coś przegapiłem? –
dodał Damian, przerzucając spojrzenie między mną a Michałem.
Uratował mnie nikt inny, jak
Marcin Możdżonek.
- Mały! Misiek! – zawołał,
podchodząc ku nam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Chyba nigdy nie widziałam, żeby
uśmiechał się tak szeroko. Poklepał Damiana i Michała po plecach, ale swoją
uwagę zwrócił na mnie.
- Czy to jest właśnie ta
niesamowita pani fizjoterapeutka, którą zdaje się, że znają wszyscy z
siatkarskiego zaplecza, oprócz mnie? Może wyglądam groźnie, ale naprawdę nie
gryzę, nie wiem, dlaczego cię przede mną chowali tyle czasu.
- Mam pewną teorię – spojrzałam
przy tym znacząco na Kubiaka, przypominając mu o naszej małej scenie przed
wejściem na Podpromie. – Sabina Wojtaszek, miło cię w końcu poznać.
Do żadnego z kolegów Damiana
nigdy nie mówiłam przez „pan”. W tym
przypadku również sobie odpuściłam formalności, chociaż bardziej z
przyzwyczajenia. Dopiero po fakcie się zorientowałam, że jednak do własnego
autorytetu, mogłabym się odzywać z większym szacunkiem.
Oczywiście sama tworzyłam
własne problemy, bo Możdżonek nie zdawał się mieć z tym najmniejszego problemu.
- Cała przyjemność po mojej
stronie – zgarnął mnie do przyjacielskiego uścisku.
Miałam ochotę spojrzeć ponad
ramieniem Możdżonka na Kubiaka kolejnym znaczącym spojrzeniem. Zrobiłabym to,
gdybym tylko dosięgała linią wzroku wyżej niż do połowy klatki piersiowej
siatkarza. Zabawne. Wcale nie musiałam się rzucać Możdżonkowi na siłę, sam mnie
przytulił. Tylko Michał wcześniej nie zdecydował, co z tą sceną zazdrości, więc
nie wiedziałam, czego się spodziewać.
- Tyle się o tobie nasłuchałem,
że czuję się, jakbyś była moją własną siostrą – powiedział Możdżonek, kiedy
mnie wypuścił ze swoich ramion.
- Możesz sobie ją wziąć, zna
twoje statystki lepiej niż moje – odpowiedział za mnie Damian, nieco
zgryźliwie.
- Przynajmniej jest co śledzić
– odparowałam.
Widziałam kątem oka, że
Możdżonek wymienił spojrzenia z Kubiakiem.
- Oni tak zawsze – uspokoił
środkowego Michał. – Nie zwracaj na nich uwagi, to przestaną.
- Hej! – zawołaliśmy z Damianem
w tym samym czasie.
Bezczelnie się z nas śmiali.
- Muszę już lecieć. Bawcie się
dobrze!
Przywitałam się z resztą
siatkarzy, poznałam tych, których do tej pory nie miałam okazji spotkać. Byłam
coraz bardziej podekscytowana tym wszystkim. Nie mogłam się doczekać samego
meczu. Zwłaszcza kiedy zerkałam na Michała, który bez żadnych oporów włączył
się w rozmowę.
Jego oczy błyszczały tym dawnym
blaskiem, za którym tak tęskniłam. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że on też
nie może się doczekać, by wejść na boisko. Wcześniej zbyt bardzo martwił się
spotkaniem z chłopakami, by choćby o tym pomyśleć. Ale teraz…
Teraz widziałam jego radość z
powrotu. I cieszyłam się niesamowicie, że dotarliśmy do tego momentu. Kto by
się spodziewał jeszcze kilka tygodni temu? Ja na pewno nie, mimo że wierzyłam w
niego każdą komórką swojego ciała.
Nasze spojrzenia spotkały się
ponad głowami innych. I jak zwykle, zrozumieliśmy się bez słów.
>< >< ><
Właśnie tak działają na mnie wasze komentarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz