25 lutego 2017

35.

- A ty już masz partnera na studniówkę?
Przez ostatnie kilka dni, Ida nie gadała o niczym innym. Ciągle słyszałam tylko studniówka to, studniówka tamto. A żeby było jeszcze weselej, moja przyjaciółka cały czas próbowała wciągnąć mnie w tę rozmowę, nawet jeśli z kilometra widać było, że ten temat mało mnie interesuje. Najczęściej lubiła mnie pytać, czy mam już partnera, chociaż doskonale wiedziała, że jeśli już z kimś pójdę, to będzie to tylko Michał. No właśnie. Tyle, że jeszcze go nie zaprosiłam. Ida doskonale o tym wiedziała. Nie chciała słuchać moich wymówek, że nie było kiedy, bo się ciągle mijamy ani tego, że mam lekkie obawy. Kto by nie miał? Michał jest siatkarzem. Studniówka będzie w sobotę. Sobota to dzień meczowy. Nie ma mowy, żeby udało mu się wyrwać. Specjalnie sprawdziłam terminy rozgrywek. Nie chciałam zaczynać tematu, skoro z góry już wiedziałam, jaka będzie odpowiedź. I to wprawiało mnie w zły humor. Szczególnie, gdy Ida zachwycała się balem przy mnie.
Ona miała to szczęście, że Kuba sam ją zaprosił. Jako że nadal się uczył, miał większe luzy w klubie niż inni. Lorenzo nie chciał, żeby Popiwczaka ominęły tak ważne wydarzenia z życia nastolatka, dlatego już wcześniej dał mu dyspensę na ten dzień. Ida była w siódmym niebie, kiedy chłopak ją zaprosił. Sama musiałam przyznać, że pomysł miał niebanalny, robiąc to podczas ich randki na lodowisku. Warto wspomnieć, że mieli taflę tylko dla siebie, bo Kuba przekupił właściciela. Nie wiedziałam, jak to zrobił, ale liczy się efekt. Podobno po zadaniu tego najważniejszego pytania, Ida rzuciła się na niego i oboje polecieli na lód. Libero zamortyzował upadek. Jak to moja przyjaciółka pięknie skomentowała: Podczas meczów sam się rzuca na parkiet, powinien być przyzwyczajony do twardego lądowania. Cała Ida.
- Sabina, wiesz, że cię kocham. Ale chyba cię zamorduję, jeśli nie pogadasz o studniówce z Michałem! – zawołała, kiedy przemierzałyśmy te kilkaset metrów jakie dzieliło mój blok od szkoły.
- Przecież znam już odpowiedź. Nie chcę jej usłyszeć, patrząc mu prosto w oczy, robiąc sobie nadzieję, że jednak powie co innego – westchnęłam przeciągle, chowając twarz w otaczającym moją szyję szalu.
- Zawsze nastawiasz się na najgorsze. A może cię zaskoczy? Może już sam o tym pomyślał, załatwił wolne u trenera i tylko czeka, aż go zaprosisz? Może umiera z niepewności, zastanawiając się, czy czasem się go nie wstydzisz i nie chcesz iść z nim?
Ida – wieczna optymistka. Tylko ona mogła popłynąć aż tak daleko na fali wyobraźni.
- Michał umierający z niepewności? Nie ma mowy. Ja wstydząca się go? Tym bardziej. To on z naszej dwójki mógłby się wstydzić, nie ja – odpowiedziałam.
Ida aż sapnęła z wrażenia.
- Żartujesz sobie, prawda? Michał miałby się ciebie wstydzić? Ty chyba nie widzisz z jakim uwielbieniem na ciebie patrzy. Jakie szczęście odbija się w jego oczach, kiedy na meczu widzi cię na trybunach.
Wzruszyłam ramionami. W rzeczywistości nie sądziłam, by Michał się mnie wstydził. Nigdy przy nim czegoś takiego nie odczułam, ale fakt faktem, że jestem tylko młodszą siostrą jego przyjaciela, która nic wybitnego jeszcze nie osiągnęła. Ludzie to wiedzą i gadają.
- Skończmy ten temat –powiedziałam, wchodząc do klatki. – Mamy tylko półtorej godziny do meczu.
- Pogadasz z nim dzisiaj. Po meczu. Ja już tego dopilnuję.
I chyba nie miałam innego wyjścia, niż ulec jej. Obgadam z Michałem temat i będzie po problemie. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Teraz pozostawało tylko coś zjeść i przygotować się na długotrwałe zdzieranie gardła podczas kibicowania najlepszej drużynie z Jastrzębia. Chłopaki mieli dzisiaj grać z Zaksą, więc spodziewano się naprawdę zażartej walki i wielu emocji. Ja jednak byłam dość spokojna. Kubiak ostatnimi czasy grał na niezwykle wysokim poziomie, a reszcie drużyny udzielał się jego spokój i chęć gry. Siatkarze naprawdę grali wspaniale, dlatego spodziewałam się wygranej z ich strony.
Nie zawsze obstawiałam najgorsze.
Dosłownie czterdzieści pięć minut później wychodziłyśmy z Idą z mieszkania, ubrane w koszulki naszych siatkarzy. Dzisiaj nie musiałyśmy liczyć na autobus, by dostać się na halę. Michał zostawił mi kluczyki do swojego auta, czego się nie spodziewałam. Ucieszyłam się jednak, bo podróż zatłoczonym autobusem nie należała do przyjemnych, szczególnie kiedy musiało się wysłuchiwać paplaniny ‘fanek’ o tym, do którego siatkarza polecą po autograf, a który to ma najpiękniejsze oczy i tym podobnych. Zawsze w takiej sytuacji ledwo co powstrzymywałam śmiech, ale z drugiej strony wkurzało mnie takie gadanie. Siatkarze to też ludzie, a niektórzy widzieli w nich jedynie sławę i wygląd. A już w szczególności irytowało mnie, kiedy takie osoby brały na tapetę Damiana. Lub co gorsze – Michała.
Wsiadłyśmy do samochodu Kubiaka. Musiałam oczywiście przysunąć sobie fotel i ustawić lusterka, zanim gdziekolwiek pojechałyśmy, ale byłam zadowolona, że powierzył mi swoje ukochane autko. W końcu ruszyłam powoli, uważając na drodze, bo zima nadal nie odpuszczała. Po piętnastu minutach parkowałam na zapełniającym się parkingu przed halą. Wysiadłyśmy i z uśmiechami na ustach ruszyłyśmy przed siebie. Każdy mecz był dla mnie wyjątkowy, odkąd kibicowałam z całych sił nie tylko Damianowi, ale również Michałowi, który za każdym razem wypatrywał mnie pośród tłumów. To była już nasza tradycja, że po ostatnim gwizdku schodziłam na dół, by mu pogratulować, a on przyciągał mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku, ciesząc się po wygranej bądź rozpamiętując porażkę. A ja byłam przy nim, gotowa by razem z nim się cieszyć lub płakać.
Usiadłyśmy na swoich miejscach, które leżały dość blisko klubu kibica Jastrzębskiego. Dzięki temu wydzierałyśmy się naprawdę z całych sił przez cały mecz, wspierając naszą drużynę. Rozgrzewka trwała w najlepsze. Siatkarze jeszcze wygłupiali się pod siatką, witali z kolegami z reprezentacji lub po prostu rozmawiali, odbijając piłką między sobą. A kibice już szaleli. Niektórzy schodzili jak najniżej i próbowali bawić się w fotografów, niektórzy wpatrywali w graczy jak w obrazek, skanując każdy ich ruch i razem z przyjaciółmi oceniając szanse obu zespołów. To był ten czas, kiedy wszyscy tworzyli jedną, wielką, wspaniałą rodzinę,
Złapałam kontakt wzrokowy z Michałem, który dumnie patrzył na mnie, prezentującą jego meczową koszulkę. Moja wielka trzynastka na plecach nie wyróżniała się spoza innych właściwie niczym. Jedynie fakt, że Michał grał w niej jeszcze w zeszłym tygodniu, pozwalał dostrzec jej wyższość nad tymi wiernymi kopiami ze sklepiku jastrzębskiego.
Posłałam mu wielki uśmiech, a on, nie kłopocząc się informowaniem trenera, przeskoczył bandę i zaraz znalazł się przy mnie, wyciskając buziaka na moim policzku.
- Musiałem – uśmiechnął się do mnie uroczo, doskonale wiedząc, że nie lubię okazywać zbytnich poufałości wśród tylu kibiców, a zwłaszcza kibicek, którzy potem szepczą między sobą. Nie przejęłam się tym zbytnio w tej chwili. Miałam w nosie, co inni pomyślą, dlatego tylko się zaśmiałam.
- A więc nie przyszedłeś tutaj, aby szczegółowo wypytać mnie o aktualny stan techniczny twojego samochodu? – uniosłam brew.
- Skąd – spojrzał na mnie podejrzliwie. – Ale nic mu nie jest, prawda?
- Cały i zdrowy, Ida może zaświadczyć – odpowiedziałam, a Ida wychyliła się za mnie i z wielkim bananem na twarzy pomachała siatkarzowi.
- Potwierdzam. Przy okazji, mógłbyś przekazać temu młodemu podlotkowi z trójką na koszulce, że ma sprężyć dupsko na zmianach i wyciągać piłki nawet zza band? – uśmiechnęła się promiennie, odrobinę przerażająco.
- Razem z tym uśmiechem? Nie wiem, czy w moim wykonaniu będzie miał ten sam przekaz – zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Postaraj się – odparowała.
Nie wątpiłam, że Michał zostałby z nami dłużej, gdyby Bernardi nie odkrył jego nieobecności na rozgrzewce. Pokręciłam głową z politowaniem, kiedy, pocałowawszy mnie przelotnie w czoło, pobiegł po stopniach na złamanie karku na parkiet, nie kłopocząc się zatrzymywaniem przed bandami. Po prostu sobie podskoczył. I o mało co nie wylądowałby z nosem rozpłaszczonym na boisku. Wszyscy, którzy przyglądali się jego biegom przełajowym, ledwo hamowali śmiech. Ale on nic sobie z tego nie robił. Podbiegł do trenera, trochę go ugłaskał i zajął się tym, co w tym momencie robić powinien. W którymś momencie odciągnął na bok Kubę, niewątpliwie przekazując mu wiadomość od Idy, bo libero spojrzał w naszym kierunku, przełykając ślinę. Uśmiech Kubiaka musiał być równie przerażający jak Idy.
W końcu wszystkie wolne miejsca na trybunach się zapełniły, a sędzia ostrym gwizdem zakończył rozgrzewkę. Siatkarze zebrali się przy swoich trenerach, omawiając ostatnie szczegóły, po czym spiker zaczął prezentację.
Pierwszy gwizdek. Piłka poszybowała w powietrze i zaczęła się walka o jak największą liczbę punktów w tym spotkaniu. Tak jak to było zapowiedziane, obie drużyny walczyły do upadłego. Każda piłka była dla nich ważna, o każdą walczyli, dlatego wynik w pierwszym secie 31:29 dla Jastrzębian nikogo nie dziwił. Nawet kibice Zaksy, którzy również dotarli, zdawali się być zadowoleni z wyniku. Bo jedynie szczęście miało na niego wpływ.
Drugi set był jeszcze bardziej intensywny. Siatkarze po obu stronach siatki wyciągali niemożliwe piłki do obrony i wbijali gwoździe w parkiet na kontrach. To było widowisko. Wszyscy kibice powstawali z miejsc, jeszcze głośniej dopingując. Gdyby ktoś nie znał sytuacji, pomyślałby, że to mecz co najmniej o Mistrzostwo Europy, jeśli nie świata. Nawet Ida wstrzymywała oddech, kiedy Kuba rzucał się praktycznie na bandy w obronie. Poświęcenia nikt nie mógł mu odmówić, bo naprawdę biegał po boisku jak natchniony, raz po raz odbijając piłkę. Masny w rozegraniu miał niesamowity komfort, bo przyjęcie stało na bardzo wysokim poziomie. Bawił się z przeciwnikami, myląc ich blok i czyszcząc siatkę pod następny atak Kubiaka. Tak, zdecydowanie było na co popatrzeć. Kawał świetnej siatkówki w wykonaniu naszych siatkarzy. Drugi set również padł łupem Jastrzębian.
Następną partię zaczęliśmy od zagrywki w siatkę. A potem było coraz gorzej. Statystyki pospadały nagle na łeb, na szyję i nikt nie potrafił nic z tym zrobić. Lorenzo wypluwał płuca na przerwach, ale niewiele to skutkowało. Dopiero w końcówce seta się obudziliśmy, ale wtedy Zaksa miała zbyt dużą przewagę, by dało się jeszcze coś z tym zrobić. Jednak w Jastrzębian wstąpiła wola walki, tym bardziej, że to oni prowadzili w całym meczu 2:1. Nie mogłam ukryć dumnego uśmiechu, kiedy widziałam, jak Michał krzyczy do kolegów, próbując poskładać ich ponownie w tę drużynę, którą byli w poprzednim secie.
I udało mu się to. Czwarty, ostatni set, był wisienką na torcie. Kubiak brylował w ataku i przyjęciu. Wszędzie było go pełno. A to rozgrywał za Masnego, a to poszedł na krótką za Czarnowskiego. Bawił się grą, uśmiechał po każdym punkcie, skakał za każdym razem tak samo wysoko, jakby był robotem, a nie człowiekiem, który ma ograniczony zapas sił. Pokazywał na boisku, co to niezłomność. Ale byłoby zbyt pięknie, gdyby wygrali na takim gazie. Łasko dopadła kontuzja. Zszedł, a raczej został zniesiony, z boiska ze łzami bólu w oczach, trzymając się za kolano. Entuzjazm Jastrzębian nieco opadł, ale zagryźli zęby i dokończyli seta, wygrywając z Zaksą 3:1.
Te trzy punkty były dla nich bardzo ważne, bo dzięki temu umocnili swoją pozycję na trzecim miejscu. Jednak kontuzja Michała była ciosem dla zespołu. Łasko był ich asem w ataku. Nabijał bardzo dużo punktów również blokiem i zagrywką. Poważna kontuzja w tym momencie była sporym osłabieniem.
Statuetkę MVP zgarnął Kubiak. Byłam tak samo szczęśliwa jak on. Koledzy klepali go po plecach w geście uznania, bo wiedzieli, że ten mecz należał do niego. Kto wie, jaki byłby wynik, gdyby nie poderwał ich w tym czwartym secie.
Kibice zaczęli powoli opuszczać halę. Ja zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam na dół. Ida poszła w moje ślady. Stanęłyśmy przy barierce, odsuwając się trochę od krzyczących i piszczących osób, które czekały z zeszytami w dłoniach na autografy. Ochroniarz przepuścił nas dalej, doskonale wiedząc, że i tak byśmy przeszły, kiedy zjawiliby się Michał i Kuba. Dobrze już nas znał. Uśmiechnęłam się do niego, dziękując mu, a potem nie wiadomo skąd pojawił się Kubiak i przytulił mnie mocno do siebie, kręcąc się po boisku, jak nienormalny. Zaśmiałam się razem z nim, a potem trzepnęłam go ręką po plecach, żeby mnie już postawił. Spełnił moją niemą prośbę, ale za chwilę zrobił coś, czego się absolutnie nie spodziewałam. Pocałował mnie.
Jeszcze dwa tygodnie temu odepchnęłabym go od razu, rumieniąc się z zakłopotania i rozglądając ukradkiem po hali, by zauważyć te wszystkie spojrzenia. Ale dzisiaj naprawdę miałam to w nosie. Przylgnęłam do niego, objęłam ramionami za kark i całowałam tak, jakby jutro miało nie nadejść.
W końcu się od siebie oderwaliśmy. Michał oparł swoje czoło o moje, głęboko łapiąc powietrze.
- Dla ciebie – wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał statuetkę za dzisiejszy mecz.
- Co? – nie mogłam uwierzyć, że chciał mi ją oddać.
- Tylko dzięki tobie dzisiaj wygraliśmy. Przynosisz mi szczęście, trzynastko – zaśmiał się, po czym ponownie mnie pocałował.
Szczęśliwa trzynastka? Brzmi dobrze.


. . . . . 

Tak bardzo tęsknię za tym czasami z Kubiakiem, Masnym, Łasko i Lolo w Jastrzębiu. To była prawdziwa ekipa wpier... No.
Ktoś tu miał urodziny dwa dni temu! Kubiak, wracaj już do plusligii, co? Ja tu czekam ;/

4 komentarze:

  1. Ej! Myślałam, że jeszcze w tym rozdziale będzie rozmowa o studniówce, ale lubisz budować napięcie, co? :)
    Z chęcią zaczekam na następny rozdział, by wyobrazić sobie nienormalne szczerzenie się Kubiego mówiącego, że OCZYWIŚCIE, PÓJDĘ Z TOBĄ ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale śliczny rozdział :)) :* jestem baardzo ciekawa jak się rozwinie akcja STUDNIÓWKA ;D już się nie mogę doczekać następnego !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanką siatkówki, więc opis meczu nie wywołał we mnie takich emocji, jak w fanach tego sportu, ale czytało mi się świetnie ;) Ciekawa jestem jak Michał zareaguje na zaproszenie na studniówkę... To zupełnie naturalne, że Sabina chce iść właśnie z nim, ale pojawia się problem związany z wzięciem wolnego, więc sprawa wcale nie wygląda na prostą ;/
    Ida mnie rozwala :D I chyba żałuję, że tak rzadko dajesz nam szansę, by o niej poczytać ;-(

    Lecę dalej, choć nie wiem czy uda mi się jeszcze dziś coś skomentować. Jeśli nie, to wpadnę niebawem ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fragmenty z przerażająco szczerzącą się Idą mnie rozwaliły xD Spróbowałam to sobie wyobrazić i faktycznie wyszło dość niepokojąco. Podoba mi się jej naturalność i humor, dobrze że męczy Sabinę tą studniówką :D
    Z jednej strony studniówka to jedna z wielu imprez (i, co dość prawdopodobne, nawet nie najlepsza na jakiej człowiek był lub będzie), a mecz jest ważny. Z drugiej ta sama impreza jest tylko raz w życiu i zawsze warto tego doświadczyć. Mecz ligowy w fazie zasadniczej, choćby nie wiadomo jak niepowtarzalny w tej sytuacji jednak wydaje się nie tak ważny jak studniówka, no przepraszam :D Michał to normalny człowiek więc zapewne ma ochotę pobawić się z Sabiną, pochwalić się nią (choć skoro to studniówka Sabiny to raczej ona chwaliłaby się nim :D). Nie wiem czy bawiłoby go picie z licealistami, ale takiego doświadczenia też może chciałby nabrać. On będzie chętny na studniówkę na pewno. Obawy Sabiny są uzasadnione, ale świat się nie zawali od rozmowy z Kubiakiem na ten temat.
    A emocje meczowe zawsze się fajnie czyta, lubię porównywać w jaki sposób opisują mecze różni ludzie :D
    I romantyczny Kubiak. No kurcze. I ta trzynastka.
    <3

    OdpowiedzUsuń