Ida nie odstępowała mnie na krok,
ciągle patrząc na mnie w znaczący sposób, który sprawiał, że miałam ochotę się
schować. Wiedziałam, że chce mnie zmusić, bym porozmawiała z Michałem, ale
naprawdę nie było okazji. Nie chciałam poruszać tego tematu zaraz po meczu na
oczach jego kolegów z boiska i wielu fanów. Dlatego też czekałam aż Michał
wyjdzie z szatni. Kuba zrobił to dużo wcześniej od niego, a Ida, będąc z nim
umówiona na randkę, była zmuszona zostawić mnie samą.
- Pogadaj z nim. Nie odkładaj
tego na później – poprosiła mnie na odchodnym.
- Zrobię to – odpowiedziałam jej
z lekkim uśmiechem i patrzyłam jak znikają z Kubą za drzwiami.
Jeszcze chwilę poczekałam na
Michała. A kiedy już wyszedł, okazało się, że spieszył się bardzo do
mieszkania. Nie powiedział mi w jakim celu. Powiedział tylko, bym wróciła jego
samochodem z powrotem, a on potem wpadnie do mnie po kluczyki. Zgodziłam się,
choć troszkę było mi przykro, że nie wrócimy razem i nie spędzimy tego dnia
razem. Ostatnio naprawdę sporo się mijaliśmy, a mnie brakowało czasu spędzonego
jedynie z nim. Ale mimo to zgodziłam się, wiedząc, że będziemy mieć jeszcze
sporo okazji, by to narobić. Michał pocałował mnie w czoło i już go nie było. A
ja odrobinę zwlekałam nim w końcu opuściłam halę.
Nie czekałam na Damiana, bo on
przyjechał swoim samochodem. Dopiero teraz zadałam sobie pytanie, jak Michał
miał zamiar wrócić do domu? Ale nie było go nigdzie widać, więc pewnie miał
swój sposób. Westchnęłam, wypuszczając ze swoich ust obłoczek pary. Mroźne
powietrze paliło mi policzki, a dłonie, na które nie założyłam rękawiczek,
bardzo szybko zaczęły drętwieć z zimna. Spojrzałam w stronę auta, które
osamotnione stało na parkingu, pokryte dość sporą warstwą śniegu. Nie chciałam
wracać do domu. Tam czekała na mnie szara rzeczywistość. Kolejny wieczór
spędzony na siedzeniu przed telewizorem. Albo nauką, jako alternatywą. Nie
ciągnęło mnie do tego. Miałam ochotę odrobinę pomarzyć. Wyciągnęłam z torebki
rękawiczki. I tyle potrzebowałam. Torebkę wrzuciłam na tylne siedzenie
samochodu, po czym zamknęłam go i ruszyłam przed siebie, chowając kluczyki do
wewnętrznej kieszeni kurtki. Tam były bezpieczniejsze i znacznie mniej podatne na
zgubienie.
Z nieba spadały duże płaty
śniegu, tworząc kolejną warstwę świeżego puchu. Miasto pięknie wyglądało. Dachy
pokrywał śnieg. Ulice pokrywał śnieg. Samochody pokrywał śnieg. Nawet gałęzie
drzew nie zdążyły go jeszcze z siebie zrzucić. Na tle ciemnej nocy to wszystko
wyglądało bajecznie. Aż chciało się zatrzymać czas i już dalej nie brać udziału
w życiu.
Bo po co? Co takiego ma dla mnie
życie, skoro musze tyle przeszkód pokonać, by do tego dotrzeć? Powinnam
założyć, że skoro droga jest tak trudna, to na jej końcu musi czekać coś
wspaniałego. Ale co jeśli się rozczaruję? Co jeśli dojdę do końca mojej ścieżki
i nie zobaczę tam nic? Będzie mnie otaczała tylko pustka, w której sama się
pogrążyłam, bo tak bardzo było mi śpieszno do celu. Jaki sens miał ten ludzki
wyścig szczurów? Bo ludzie wiecznie ze sobą rywalizowali. Z naprawdę błahych
powodów, takich jak zajęcie łazienki jako pierwszy, po te naprawdę poważne, jak
praca. I miłość. W miłości ludzie też ze sobą konkurowali.
Spuściłam głowę w dół, wzdychając
głęboko. Czasem nie miałam już siły. Starałam się z całych sił, by coś w życiu
osiągnąć, by stać się kimś. Nie chodziło mi o sławę, czy zapamiętanie. Ja
chciałam mieć świadomość, że dałam sto procent siebie innym. A tymczasem nadal
starałam się dogonić życie, które sporo mnie wyprzedziło w tym najważniejszym
wyścigu.
Rozmyślanie o przyszłości było
dla mnie trudne. Dotychczas studia jawiły mi się jako kolejny etap mojej
podróży kształcenia, jako nowa przygoda, która da mi wiele cennych doświadczeń.
Ale teraz wcale tego nie chciałam. Gdybym mogła, zostałabym tutaj, pragnąć
tylko kochać i być kochaną.
Nawet moje pragnienia były
sprzeczne.
Sytuacja była beznadziejna w moim
odczuciu. Coś będę musiała stracić, żeby zyskać coś innego. Na tej zasadzie
opiera się cały świat. Bo nigdy nie dostaje się nic za darmo.
Trochę wbrew sobie, zaczęłam
rozmyślać nad studniówką. Widziałam oczami wyobraźni te wirujące pary na
parkiecie, błogie uśmiechy na twarzach dziewczyn, które były adorowane przez
swoich chłopaków. Chciałabym tego doświadczyć. Chciałabym pójść na swoją
studniówkę z Michałem. Tylko że było to niemożliwe. Po moim ciele rozlała się
fala rozczarowania. Nie wiem tylko, czy to było rozczarowanie samą sobą, bo nie
potrafiłam porozmawiać o tym z Michałem, czy jego odpowiedzią, która była
z góry przesądzona.
Jak nie z Michałem, to z kim?
Chyba nie było nikogo, kto mógłby go zastąpić. Nie chciałam iść z przypadkowym
chłopakiem, bo nie potrafiłabym się w jego obecności bawić. Nie potrafiłabym
być przy nim sobą, nie denerwować się. I całą zabawę przesiedziałabym przy
stoliku, czując się jak ostatnia ofiara. Albo pójdę sama, albo w ogóle
zrezygnuję.
Ale najpierw musze porozmawiać z
Michałem.
Rozejrzałam się po okolicy,
zauważając, że nieświadomie oddaliłam się dość znacznie od hali. Myśli
pochłonęły mnie na tyle mocno, że nawet nie wiedziałam, gdzie idę. A trafiłam w
miejsce, gdzie to wszystko się zaczęło. To samo wzniesienie w parku, na którym
Michał powiedział mi, że jestem jego szczęściem. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień,
chwilę patrząc na niesamowity widok, rozciągający się przede mną.
Nie miałam jednak czasu na
podziwianie. Śnieg nadal spadał z nieba grubymi płatami, a wiatr, który zerwał
się nagle, uderzał nimi prosto w moją twarz. Przenikliwe zimno dało o siebie
znać. Przeszły mnie dreszcze, co jednoznacznie oznaczało, że powinnam już
wracać. Ruszyłam przed siebie żwawym krokiem, a po chwili zaczęłam biec, by się
przy tym trochę rozgrzać. Trochę minęło, nim dotarłam do samochodu. Pospiesznie
próbowałam go otworzyć zdrętwiałymi z zimna dłońmi, co niezbyt dobrze mi
wychodziło. W końcu jednak wsiadłam do środka i pierwsze co zrobiłam, to
odpaliłam silnik i włączyłam ogrzewanie. Po chwili otoczyło mnie znacznie
cieplejsze powietrze, a ja westchnęłam z ulgą. Naprawdę było mi zimno. Sama nie
wiem, co mi wpadło do głowy, by w taki mróz wybierać się na długi spacer. I to
jeszcze w samotności. Pokręciłam głową nad swoją głupotą.
Wyjechałam na opustoszałe ulice,
mając się na baczności, bo warunki drogowe nie były zbyt dobre. Byłam już w
połowie drogi, kiedy mój telefon, znajdujący się gdzieś w torebce, zaczął
dzwonić. Zignorowałam to, bo naprawdę nie chciałam spowodować jakiegoś wypadku.
Ale kiedy telefon nadal nie przestawał dzwonić, westchnęłam przeciągle i
zjechałam na pobocze. Miałam szczęście, że akurat tędy zdążył już przejechać
pług i zrobił to naprawdę solidnie. Sięgnęłam na tylne siedzenie, próbując jak
najszybciej wyciągnąć telefon. Oczywiście zanim mi się udało, ktoś już przestał
się do mnie dobijać. Ale skoro już się zatrzymałam, to miałam zamiar sprawdzić,
kto to taki.
Odblokowałam ekran i zamarłam.
Damian wydzwaniał do mnie jak szalony. Miałam już kilkadziesiąt nieodebranych
połączeń. Zostawienie telefonu w samochodzie to chyba jednak nie był zbyt dobry
pomysł. Wybrałam pospiesznie numer brata, który odezwał się po pierwszym
sygnale, brzmiąc na zupełnie przerażonego.
- Nic mi nie jest! – zapewniłam
go na samym początku.
Przynajmniej sto razy powtórzyłam
mu, że naprawdę mam się dobrze i już jadę do domu, podczas gdy on wyrzucał mi,
że powinnam go uprzedzić, że nie wrócę od razu po meczu, bo on odchodził od
zmysłów.
Dosłownie parę minut później
parkowałam przed blokiem. Szybko wspięłam się po schodach do mieszkania, bo na
całej klatce było strasznie zimno, a ja nadal się dobrze nie rozgrzałam. Ledwo
przekroczyłam próg mieszkania, kiedy Damian się na mnie rzucił. Dosłownie się
rzucił. Przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie bardzo wiedziałam, o co mu
chodzi. Miał czasem przejawy czułości dla młodszej siostry, ale nigdy aż takie.
- Nie strasz mnie tak. Wiesz, że
nadal się o ciebie boję, kiedy prowadzisz.
Uśmiechnęłam się, mimo jego słów
i przytuliłam się do niego. Fajnie było mieć takiego kochającego i martwiącego
się brata.
*
Było już dość późno, a Michał
nadal nie zjawił się po swoje kluczyki do samochodu. Przypuszczałam, że
zapomniał, więc zebrałam się z kanapy, na której z Damianem rozłożyliśmy się,
oglądając film.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał
Damian, ziewając przy tym przeciągle.
- Do Michała na sekundę, oddam mu
kluczyki – pomachałam pękiem w górze, po czym wyszłam, nie czekając na
odpowiedź brata, który jednak ewidentnie chciał coś powiedzieć. Nie chciałam,
żeby mi odradził tę nieoczekiwaną wizytę, bo naprawdę chciałam choć na minutę
zobaczyć się z Michałem, szepnąć mu życzenia dobrej nocy i pocałować na
pożegnanie.
Wspięłam się piętro wyżej i
zapukałam do kubikowych drzwi. Otworzył mi chwilę później. Nieco zdziwił się
moim widokiem, ale zaraz na jego twarz wpełznął radosny uśmiech. Wzięłam to za
dobry znak.
- A co ty tutaj robisz?
- Miałeś przyjść po klucze,
pamiętasz? – uśmiechnęłam się, wyciągając kluczyki przed siebie.
- Zapomniałem – odebrał swoją
własność, chwytając mnie przy okazji za rękę i wciągając do mieszkania. – Tylko
uprzedzam, że…
- Michał, kto to? – usłyszałam
głos, dobiegający prawdopodobnie z salonu.
Zdziwiłam się nieco, nie
spodziewając się, że przyjmujący będzie akurat miał gości.
- Moi rodzice przyjechali –
dokończył, a ja momentalnie stanęłam w miejscu jak wryta. Normalnie od razu bym
się wycofała za drzwi, nieprzygotowana na to spotkanie, ale Michał mnie
powstrzymał. Sekundę później jego mama wyszła z salonu i mnie dostrzegła.
Było za późno na ucieczkę.
- Sabinka, kochanie! Jak ja cię
dawno nie widziałam! – Pani Alicja podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
Zawsze tak robiła. Ilekroć się spotkałyśmy chociażby na meczu jastrzębskiego,
zawsze poświęcała choć pięć minut na rozmowę ze mną. To może dziwne, że tak
bardzo stresowałam się spotkaniem z rodzicami Michała, kiedy już ich znałam i
miałam wrażenie, że mnie lubią, ale nadal pozostawał fakt, że teraz byłam
dziewczyną ich syna. Pan Jarosław, jak już zdążyłam się przekonać po naszej
nietypowej randce na hali, nie miał nic przeciwko. Ale matka to matka i zawsze
może mieć jakieś zastrzeżenia.
Po tym przywitaniu zaczęłam się
zastanawiać, czy wieści dotarły do mamy Michała. Zachowywała się wobec mnie jak
zawsze, a może nawet była bardziej wylewna ze swoimi uczuciami. Co to mogło
oznaczać?
Odwzajemniłam jej powitanie i
dałam się pociągnąć do salonu, gdzie przywitałam się również z panem
Jarosławem. Michał stał za mną i śmiał się cicho, zapewne dostrzegając, jak
bardzo spięta byłam. W pewnym momencie odwróciłam się w jego stronę i posłałam
mu znaczące spojrzenie, pod którego wpływem, uśmieszek zszedł mu z twarzy.
- Bardzo dobrze. Facetów trzeba
trzymać krótko – zaśmiała się pani Alicja, a ja się malowniczo zarumieniłam.
Mimo to miałam już odpowiedź na swoje
pytanie. Mama Michała wiedziała o naszym związku i najwyraźniej, podobnie jak
jej mąż, nie miała nic przeciwko. Rozluźniłam się trochę, kiedy rozmowa
potoczyła się dalej zupełnie naturalnie i swobodnie.
W pewnym momencie przeszedł mnie
zimny dreszcz. Nadal nie zdążyłam się rozgrzać, a wyszłam z mieszkania w
cienkiej bluzce z rękawami trzy czwarte. Na moją skórę wstąpiła gęsia skórka i
nie mogłam nic na to poradzić. Michał spojrzał na mnie, dziwiąc się, czemu się
tak skuliłam na kanapie.
- Zaczekaj, przyniosę ci jakąś
bluzę – powiedział, zwracając uwagę rodziców, którzy teraz wpatrywali się w
nas.
Pani Alicja uśmiechała się
łagodnie, a pan Jarek zaśmiał się pod nosem. Spojrzałam na niego ciekawie.
- Przyznaj się po prostu, że
chcesz jej dać swój ciuch i w ten sposób oznaczyć teren – rzucił ze śmiechem.
- Jarek! – zawołała oburzona pani
Alicja, patrząc morderczym wzrokiem na swojego męża.
Michał głośno się zaśmiał, a
potem przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- To też.
- Hej! – zawołałam tym razem ja i
nie szczędząc siły, walnęłam go w ramię.
Chwilę później siedziałam otulona
jego klubową bluzą, która była o wiele na mnie za duża. Ale nie narzekałam, bo
była ciepła. I pachniała Michałem, przez co co chwilę chowałam połowę twarzy,
by móc się tym zapachem zaciągnąć.
Państwo Kubiak nie zabawili
długo. Było już późno, więc zebrali się, żegnając się z synem i strofując go za
to, że tak rzadko odwiedzał swój rodzinny dom w Wałczu.
Tata Michała na pożegnanie
uścisnął moją dłoń z subtelnym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go od razu.
Za to jego mama przytuliła mnie do siebie ponownie i cicho szepnęła na ucho
słowa, które nieco mnie zdziwiły.
- Cieszę się, że w końcu się
zeszliście.
W końcu?
Postanowiłam się w to nie
zagłębiać. Chciałam wyjść razem z rodzicami Michała, bo naprawdę było późno, a
ja ponownie tego dnia przepadłam jak kamień w wodę.
Tyle tylko, że miałam jeszcze
jedną sprawę do załatwienia.
×××
Jestem ;) Tak po prawdzie to prawie zapomniałam, że mam dodać dzisiaj rozdział. 'Już minęły dwa tygodnie? Kiedy?!' Tak to jest, jak się całe dnie ślęczy nad książkami, a czasu nie starcza na nic.
Błogosławię swoje paranoiczne pisanie rozdziałów na zapas. Bo gdybym pisała na bieżąco, od paru miesięcy nie mielibyście rozdziału... :)
świetny. szkoda, że jeszcze nie porozmaiwała na temat studniówki z Kubim, ale mam nadzieję, że się uda i będą tego wieczoru śmigać w swoich objęciach.
OdpowiedzUsuńbuźka
Zobaczymy, zobaczymy, do samej studniowki sabinowej jeszcze trochę zostało i wiele się może w tym czasie zdarzyć. Więcej nie zdradzę ;*
UsuńHalo, Halo Koleżanko! Ja tu prawie zawału dostałam! Już myślałam, że on w mieszkaniu z Moniką, albo jakąś inną panienką sobie siedzi, a Ty z rodzicami wyskakujesz :D I w zasadzie to masz szczęście, bo gdybyś ich teraz skłóciła, a ja nie miałabym następnych, sielankowych rozdziałów do przeczytania, to gwarantuję Ci, że nie mogłabym zasnąć. I to nie tylko dzisiaj,ale do momentu, kiedy by się nasza kochana Sabinka nie pogodziła z Kubiaczkiem :D Fakt faktem, zastanawiam się, czy nie będzie jakiejś spiny odnośnie tej studniówki.. W sumie Michał może mieć problem z opuszczeniem meczu.. Mam nadzieję, że znalazłaś jakieś logiczne rozwiązanie co do tego dnia, bo w innym wypadku będę zmuszona wyrazić swoje oburzenie w bardziej drastyczny sposób :D
OdpowiedzUsuńTak odskakując od treści bloga..
Czytałam już inne Twoje blogi, ale szczerze powiedziawszy na tego trafiłam dopiero dzisiaj. Jakim cudem? Jesteś genialna Dziewczyno! Niby zwykła historia, ale przeczytałam wszystko w jeden wieczór i powiem Ci szczerze, że nie było chyba rozdziału, przy którym nie uśmiechnęłabym się przynajmniej kilka razy! ;) Zakochałam się w Twoim Kubiaku. Serio. Chwilami mam wrażenie, że to ja jestem Sabiną, bo jest cholernie podobna do mnie w niektórych sytuacjach..
Nie będę Cię już zanudzać. ;)
Buziaczki! :*
Lubię podwyższać wam ciśnienie XD Z mojej perspektywy to czysta radość. Jeszcze będą sielankowe rozdziały, ale nie powiem jak długo. Bliżej nam do końca niż do początku, więc siłą rzeczy coś musi się w końcu tutaj podziać. Taki tam mały rollercoaster na końcu ;D
UsuńNie zanudzasz, miło wiedzieć, że nadal ktoś trafia na ten blog. :*
Rollercoaster ale z happy endem, prawda? :D bo chyba nie będziesz się bawić w "oszukać przeznaczenie" czy cos XD ale wróć.. Jak to koniec? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że krótko po tym jak zaczęłam wracać do blogowego świata i znalazłam w końcu jakiegoś sensownego bloga, Ty chcesz go za chwile kończyć... Mam nadzieję, że mi tego nie zrobisz ;3
UsuńHmmm myślałam że będzie temat studniówki .. ale mam nadzieję że sprawa szybciutko się wyjaśni ;)) czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńTo chyba nic nowego tutaj, że jeden wątek się wlecze przez kilka rozdziałów XD Ale doczeka się finału, bez obaw ;*
UsuńChyba jestem straszną pesymistką, bo byłam przekonana, że z tego tajemniczego "muszę szybko iść do domu" wynikną jakieś problemy. Ruda jak zwykle szuka dziury w całym xD I w sumie z jednej strony się cieszę, że chodziło jedynie o przyjazd rodziców (którzy zaakceptowali Sabinę jako dziewczynę syna, więc już totalnie super), a z drugiej zacieram rączki na jakieś komplikacje, które podgrzeją atmosferę i nie mogę się doczekać, kiedy takie nadejdą :D
OdpowiedzUsuńNadal jednak nie wyjaśnila nam się sprawa ze studniówką, więc lecę dalej! ;-)
PS Śmiać mi się chciało jak Damian tak naskoczył na Sabinę za to, że nie odebrała telefonu. Ona go bije, jak chłopak wyjdzie na moment z mieszkania, a on wydzwania do niej po tysiąc razy, gdy jedzie samochodem. Oboje są tak samo przewrażliwieni na punkcie drugiej osoby, ale jest to dla mnie zrozumiałe i nawet mi się podoba :D
Ja też nie podejrzewałam tak zwyczajnej wizyty jak odwiedzin rodziców. Również spodziewałam się Moniki albo kogoś w tym stylu, chyba za bardzo pragnę jakiejś dramy, sorki :'D
OdpowiedzUsuńAle w sumie urocza była ta krótka scenka rodzinna, nie wiem dlaczego Sabina obawiała się że rodzice Kubiaka będą mieli z nią jakiś problem.
Chyba mam coś wspólnego z Twoją bohaterką - samotne spacery (zwłaszcza zimą, kocham śnieżek, chyba działa melancholijnie) sprzyjają rozmyślaniom. Nie do końca rozumiem skąd właściwie aż takie przemyślenia u Sabiny dotyczące przyszłości (bo dotąd raczej nie zdradzała żeby męczyły ją jakieś egzystencjalne problemy). Ale zawsze fajnie pomyśleć i poczytać nad czym głowi się bohaterka :)
Ona tu takie wątpliwości przeżywa, a wszystkie i tak czekamy (czekałyśmy, jestem do tyłu jak zwykle) na studniówkę. No typowe xD może w końcu w następnym rozdziale doczekam się tej rozmowy :D