11 marca 2017

36.

Ida nie odstępowała mnie na krok, ciągle patrząc na mnie w znaczący sposób, który sprawiał, że miałam ochotę się schować. Wiedziałam, że chce mnie zmusić, bym porozmawiała z Michałem, ale naprawdę nie było okazji. Nie chciałam poruszać tego tematu zaraz po meczu na oczach jego kolegów z boiska i wielu fanów. Dlatego też czekałam aż Michał wyjdzie z szatni. Kuba zrobił to dużo wcześniej od niego, a Ida, będąc z nim umówiona na randkę, była zmuszona zostawić mnie samą.
- Pogadaj z nim. Nie odkładaj tego na później – poprosiła mnie na odchodnym.
- Zrobię to – odpowiedziałam jej z lekkim uśmiechem i patrzyłam jak znikają z Kubą za drzwiami.
Jeszcze chwilę poczekałam na Michała. A kiedy już wyszedł, okazało się, że spieszył się bardzo do mieszkania. Nie powiedział mi w jakim celu. Powiedział tylko, bym wróciła jego samochodem z powrotem, a on potem wpadnie do mnie po kluczyki. Zgodziłam się, choć troszkę było mi przykro, że nie wrócimy razem i nie spędzimy tego dnia razem. Ostatnio naprawdę sporo się mijaliśmy, a mnie brakowało czasu spędzonego jedynie z nim. Ale mimo to zgodziłam się, wiedząc, że będziemy mieć jeszcze sporo okazji, by to narobić. Michał pocałował mnie w czoło i już go nie było. A ja odrobinę zwlekałam nim w końcu opuściłam halę.
Nie czekałam na Damiana, bo on przyjechał swoim samochodem. Dopiero teraz zadałam sobie pytanie, jak Michał miał zamiar wrócić do domu? Ale nie było go nigdzie widać, więc pewnie miał swój sposób. Westchnęłam, wypuszczając ze swoich ust obłoczek pary. Mroźne powietrze paliło mi policzki, a dłonie, na które nie założyłam rękawiczek, bardzo szybko zaczęły drętwieć z zimna. Spojrzałam w stronę auta, które osamotnione stało na parkingu, pokryte dość sporą warstwą śniegu. Nie chciałam wracać do domu. Tam czekała na mnie szara rzeczywistość. Kolejny wieczór spędzony na siedzeniu przed telewizorem. Albo nauką, jako alternatywą. Nie ciągnęło mnie do tego. Miałam ochotę odrobinę pomarzyć. Wyciągnęłam z torebki rękawiczki. I tyle potrzebowałam. Torebkę wrzuciłam na tylne siedzenie samochodu, po czym zamknęłam go i ruszyłam przed siebie, chowając kluczyki do wewnętrznej kieszeni kurtki. Tam były bezpieczniejsze i znacznie mniej podatne na zgubienie.
Z nieba spadały duże płaty śniegu, tworząc kolejną warstwę świeżego puchu. Miasto pięknie wyglądało. Dachy pokrywał śnieg. Ulice pokrywał śnieg. Samochody pokrywał śnieg. Nawet gałęzie drzew nie zdążyły go jeszcze z siebie zrzucić. Na tle ciemnej nocy to wszystko wyglądało bajecznie. Aż chciało się zatrzymać czas i już dalej nie brać udziału w życiu.
Bo po co? Co takiego ma dla mnie życie, skoro musze tyle przeszkód pokonać, by do tego dotrzeć? Powinnam założyć, że skoro droga jest tak trudna, to na jej końcu musi czekać coś wspaniałego. Ale co jeśli się rozczaruję? Co jeśli dojdę do końca mojej ścieżki i nie zobaczę tam nic? Będzie mnie otaczała tylko pustka, w której sama się pogrążyłam, bo tak bardzo było mi śpieszno do celu. Jaki sens miał ten ludzki wyścig szczurów? Bo ludzie wiecznie ze sobą rywalizowali. Z naprawdę błahych powodów, takich jak zajęcie łazienki jako pierwszy, po te naprawdę poważne, jak praca. I miłość. W miłości ludzie też ze sobą konkurowali.
Spuściłam głowę w dół, wzdychając głęboko. Czasem nie miałam już siły. Starałam się z całych sił, by coś w życiu osiągnąć, by stać się kimś. Nie chodziło mi o sławę, czy zapamiętanie. Ja chciałam mieć świadomość, że dałam sto procent siebie innym. A tymczasem nadal starałam się dogonić życie, które sporo mnie wyprzedziło w tym najważniejszym wyścigu.
Rozmyślanie o przyszłości było dla mnie trudne. Dotychczas studia jawiły mi się jako kolejny etap mojej podróży kształcenia, jako nowa przygoda, która da mi wiele cennych doświadczeń. Ale teraz wcale tego nie chciałam. Gdybym mogła, zostałabym tutaj, pragnąć tylko kochać i być kochaną.
Nawet moje pragnienia były sprzeczne.
Sytuacja była beznadziejna w moim odczuciu. Coś będę musiała stracić, żeby zyskać coś innego. Na tej zasadzie opiera się cały świat. Bo nigdy nie dostaje się nic za darmo.
Trochę wbrew sobie, zaczęłam rozmyślać nad studniówką. Widziałam oczami wyobraźni te wirujące pary na parkiecie, błogie uśmiechy na twarzach dziewczyn, które były adorowane przez swoich chłopaków. Chciałabym tego doświadczyć. Chciałabym pójść na swoją studniówkę z Michałem. Tylko że było to niemożliwe. Po moim ciele rozlała się fala rozczarowania. Nie wiem tylko, czy to było rozczarowanie samą sobą, bo nie potrafiłam porozmawiać o tym z Michałem, czy jego odpowiedzią, która  była z góry przesądzona.
Jak nie z Michałem, to z kim? Chyba nie było nikogo, kto mógłby go zastąpić. Nie chciałam iść z przypadkowym chłopakiem, bo nie potrafiłabym się w jego obecności bawić. Nie potrafiłabym być przy nim sobą, nie denerwować się. I całą zabawę przesiedziałabym przy stoliku, czując się jak ostatnia ofiara. Albo pójdę sama, albo w ogóle zrezygnuję.
Ale najpierw musze porozmawiać z Michałem.
Rozejrzałam się po okolicy, zauważając, że nieświadomie oddaliłam się dość znacznie od hali. Myśli pochłonęły mnie na tyle mocno, że nawet nie wiedziałam, gdzie idę. A trafiłam w miejsce, gdzie to wszystko się zaczęło. To samo wzniesienie w parku, na którym Michał powiedział mi, że jestem jego szczęściem. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień, chwilę patrząc na niesamowity widok, rozciągający się przede mną.
Nie miałam jednak czasu na podziwianie. Śnieg nadal spadał z nieba grubymi płatami, a wiatr, który zerwał się nagle, uderzał nimi prosto w moją twarz. Przenikliwe zimno dało o siebie znać. Przeszły mnie dreszcze, co jednoznacznie oznaczało, że powinnam już wracać. Ruszyłam przed siebie żwawym krokiem, a po chwili zaczęłam biec, by się przy tym trochę rozgrzać. Trochę minęło, nim dotarłam do samochodu. Pospiesznie próbowałam go otworzyć zdrętwiałymi z zimna dłońmi, co niezbyt dobrze mi wychodziło. W końcu jednak wsiadłam do środka i pierwsze co zrobiłam, to odpaliłam silnik i włączyłam ogrzewanie. Po chwili otoczyło mnie znacznie cieplejsze powietrze, a ja westchnęłam z ulgą. Naprawdę było mi zimno. Sama nie wiem, co mi wpadło do głowy, by w taki mróz wybierać się na długi spacer. I to jeszcze w samotności. Pokręciłam głową nad swoją głupotą.
Wyjechałam na opustoszałe ulice, mając się na baczności, bo warunki drogowe nie były zbyt dobre. Byłam już w połowie drogi, kiedy mój telefon, znajdujący się gdzieś w torebce, zaczął dzwonić. Zignorowałam to, bo naprawdę nie chciałam spowodować jakiegoś wypadku. Ale kiedy telefon nadal nie przestawał dzwonić, westchnęłam przeciągle i zjechałam na pobocze. Miałam szczęście, że akurat tędy zdążył już przejechać pług i zrobił to naprawdę solidnie. Sięgnęłam na tylne siedzenie, próbując jak najszybciej wyciągnąć telefon. Oczywiście zanim mi się udało, ktoś już przestał się do mnie dobijać. Ale skoro już się zatrzymałam, to miałam zamiar sprawdzić, kto to taki.
Odblokowałam ekran i zamarłam. Damian wydzwaniał do mnie jak szalony. Miałam już kilkadziesiąt nieodebranych połączeń. Zostawienie telefonu w samochodzie to chyba jednak nie był zbyt dobry pomysł. Wybrałam pospiesznie numer brata, który odezwał się po pierwszym sygnale, brzmiąc na zupełnie przerażonego.
- Nic mi nie jest! – zapewniłam go na samym początku.
Przynajmniej sto razy powtórzyłam mu, że naprawdę mam się dobrze i już jadę do domu, podczas gdy on wyrzucał mi, że powinnam go uprzedzić, że nie wrócę od razu po meczu, bo on odchodził od zmysłów.
Dosłownie parę minut później parkowałam przed blokiem. Szybko wspięłam się po schodach do mieszkania, bo na całej klatce było strasznie zimno, a ja nadal się dobrze nie rozgrzałam. Ledwo przekroczyłam próg mieszkania, kiedy Damian się na mnie rzucił. Dosłownie się rzucił. Przytulił mnie mocno do siebie, a ja nie bardzo wiedziałam, o co mu chodzi. Miał czasem przejawy czułości dla młodszej siostry, ale nigdy aż takie.
- Nie strasz mnie tak. Wiesz, że nadal się o ciebie boję, kiedy prowadzisz.
Uśmiechnęłam się, mimo jego słów i przytuliłam się do niego. Fajnie było mieć takiego kochającego i martwiącego się brata.

*

Było już dość późno, a Michał nadal nie zjawił się po swoje kluczyki do samochodu. Przypuszczałam, że zapomniał, więc zebrałam się z kanapy, na której z Damianem rozłożyliśmy się, oglądając film.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał Damian, ziewając przy tym przeciągle.
- Do Michała na sekundę, oddam mu kluczyki – pomachałam pękiem w górze, po czym wyszłam, nie czekając na odpowiedź brata, który jednak ewidentnie chciał coś powiedzieć. Nie chciałam, żeby mi odradził tę nieoczekiwaną wizytę, bo naprawdę chciałam choć na minutę zobaczyć się z Michałem, szepnąć mu życzenia dobrej nocy i pocałować na pożegnanie.
Wspięłam się piętro wyżej i zapukałam do kubikowych drzwi. Otworzył mi chwilę później. Nieco zdziwił się moim widokiem, ale zaraz na jego twarz wpełznął radosny uśmiech. Wzięłam to za dobry znak.
- A co ty tutaj robisz?
- Miałeś przyjść po klucze, pamiętasz? – uśmiechnęłam się, wyciągając kluczyki przed siebie.
- Zapomniałem – odebrał swoją własność, chwytając mnie przy okazji za rękę i wciągając do mieszkania. – Tylko uprzedzam, że…
- Michał, kto to? – usłyszałam głos, dobiegający prawdopodobnie z salonu.
Zdziwiłam się nieco, nie spodziewając się, że przyjmujący będzie akurat miał gości.
- Moi rodzice przyjechali – dokończył, a ja momentalnie stanęłam w miejscu jak wryta. Normalnie od razu bym się wycofała za drzwi, nieprzygotowana na to spotkanie, ale Michał mnie powstrzymał.  Sekundę później jego mama wyszła z salonu i mnie dostrzegła.
Było za późno na ucieczkę.
- Sabinka, kochanie! Jak ja cię dawno nie widziałam! – Pani Alicja podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Zawsze tak robiła. Ilekroć się spotkałyśmy chociażby na meczu jastrzębskiego, zawsze poświęcała choć pięć minut na rozmowę ze mną. To może dziwne, że tak bardzo stresowałam się spotkaniem z rodzicami Michała, kiedy już ich znałam i miałam wrażenie, że mnie lubią, ale nadal pozostawał fakt, że teraz byłam dziewczyną ich syna. Pan Jarosław, jak już zdążyłam się przekonać po naszej nietypowej randce na hali, nie miał nic przeciwko. Ale matka to matka i zawsze może mieć jakieś zastrzeżenia.
Po tym przywitaniu zaczęłam się zastanawiać, czy wieści dotarły do mamy Michała. Zachowywała się wobec mnie jak zawsze, a może nawet była bardziej wylewna ze swoimi uczuciami. Co to mogło oznaczać?
Odwzajemniłam jej powitanie i dałam się pociągnąć do salonu, gdzie przywitałam się również z panem Jarosławem. Michał stał za mną i śmiał się cicho, zapewne dostrzegając, jak bardzo spięta byłam. W pewnym momencie odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu znaczące spojrzenie, pod którego wpływem, uśmieszek zszedł mu z twarzy.
- Bardzo dobrze. Facetów trzeba trzymać krótko – zaśmiała się pani Alicja, a ja się malowniczo zarumieniłam.
Mimo to miałam już odpowiedź na swoje pytanie. Mama Michała wiedziała o naszym związku i najwyraźniej, podobnie jak jej mąż, nie miała nic przeciwko. Rozluźniłam się trochę, kiedy rozmowa potoczyła się dalej zupełnie naturalnie i swobodnie.
W pewnym momencie przeszedł mnie zimny dreszcz. Nadal nie zdążyłam się rozgrzać, a wyszłam z mieszkania w cienkiej bluzce z rękawami trzy czwarte. Na moją skórę wstąpiła gęsia skórka i nie mogłam nic na to poradzić. Michał spojrzał na mnie, dziwiąc się, czemu się tak skuliłam na kanapie.
- Zaczekaj, przyniosę ci jakąś bluzę – powiedział, zwracając uwagę rodziców, którzy teraz wpatrywali się w nas.
Pani Alicja uśmiechała się łagodnie, a pan Jarek zaśmiał się pod nosem. Spojrzałam na niego ciekawie.
- Przyznaj się po prostu, że chcesz jej dać swój ciuch i w ten sposób oznaczyć teren – rzucił ze śmiechem.
- Jarek! – zawołała oburzona pani Alicja, patrząc morderczym wzrokiem na swojego męża.
Michał głośno się zaśmiał, a potem przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- To też.
- Hej! – zawołałam tym razem ja i nie szczędząc siły, walnęłam go w ramię.
Chwilę później siedziałam otulona jego klubową bluzą, która była o wiele na mnie za duża. Ale nie narzekałam, bo była ciepła. I pachniała Michałem, przez co co chwilę chowałam połowę twarzy, by móc się tym zapachem zaciągnąć.
Państwo Kubiak nie zabawili długo. Było już późno, więc zebrali się, żegnając się z synem i strofując go za to, że tak rzadko odwiedzał swój rodzinny dom w Wałczu.
Tata Michała na pożegnanie uścisnął moją dłoń z subtelnym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go od razu. Za to jego mama przytuliła mnie do siebie ponownie i cicho szepnęła na ucho słowa, które nieco mnie zdziwiły.
- Cieszę się, że w końcu się zeszliście.
W końcu?
Postanowiłam się w to nie zagłębiać. Chciałam wyjść razem z rodzicami Michała, bo naprawdę było późno, a ja ponownie tego dnia przepadłam jak kamień w wodę.
Tyle tylko, że miałam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.



×××



Jestem ;) Tak po prawdzie to prawie zapomniałam, że mam dodać dzisiaj rozdział. 'Już minęły dwa tygodnie? Kiedy?!' Tak to jest, jak się całe dnie ślęczy nad książkami, a czasu nie starcza na nic. 

Błogosławię swoje paranoiczne pisanie rozdziałów na zapas. Bo gdybym pisała na bieżąco, od paru miesięcy nie mielibyście rozdziału... :)



9 komentarzy:

  1. świetny. szkoda, że jeszcze nie porozmaiwała na temat studniówki z Kubim, ale mam nadzieję, że się uda i będą tego wieczoru śmigać w swoich objęciach.
    buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy, do samej studniowki sabinowej jeszcze trochę zostało i wiele się może w tym czasie zdarzyć. Więcej nie zdradzę ;*

      Usuń
  2. Halo, Halo Koleżanko! Ja tu prawie zawału dostałam! Już myślałam, że on w mieszkaniu z Moniką, albo jakąś inną panienką sobie siedzi, a Ty z rodzicami wyskakujesz :D I w zasadzie to masz szczęście, bo gdybyś ich teraz skłóciła, a ja nie miałabym następnych, sielankowych rozdziałów do przeczytania, to gwarantuję Ci, że nie mogłabym zasnąć. I to nie tylko dzisiaj,ale do momentu, kiedy by się nasza kochana Sabinka nie pogodziła z Kubiaczkiem :D Fakt faktem, zastanawiam się, czy nie będzie jakiejś spiny odnośnie tej studniówki.. W sumie Michał może mieć problem z opuszczeniem meczu.. Mam nadzieję, że znalazłaś jakieś logiczne rozwiązanie co do tego dnia, bo w innym wypadku będę zmuszona wyrazić swoje oburzenie w bardziej drastyczny sposób :D
    Tak odskakując od treści bloga..
    Czytałam już inne Twoje blogi, ale szczerze powiedziawszy na tego trafiłam dopiero dzisiaj. Jakim cudem? Jesteś genialna Dziewczyno! Niby zwykła historia, ale przeczytałam wszystko w jeden wieczór i powiem Ci szczerze, że nie było chyba rozdziału, przy którym nie uśmiechnęłabym się przynajmniej kilka razy! ;) Zakochałam się w Twoim Kubiaku. Serio. Chwilami mam wrażenie, że to ja jestem Sabiną, bo jest cholernie podobna do mnie w niektórych sytuacjach..
    Nie będę Cię już zanudzać. ;)
    Buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię podwyższać wam ciśnienie XD Z mojej perspektywy to czysta radość. Jeszcze będą sielankowe rozdziały, ale nie powiem jak długo. Bliżej nam do końca niż do początku, więc siłą rzeczy coś musi się w końcu tutaj podziać. Taki tam mały rollercoaster na końcu ;D
      Nie zanudzasz, miło wiedzieć, że nadal ktoś trafia na ten blog. :*

      Usuń
    2. Rollercoaster ale z happy endem, prawda? :D bo chyba nie będziesz się bawić w "oszukać przeznaczenie" czy cos XD ale wróć.. Jak to koniec? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że krótko po tym jak zaczęłam wracać do blogowego świata i znalazłam w końcu jakiegoś sensownego bloga, Ty chcesz go za chwile kończyć... Mam nadzieję, że mi tego nie zrobisz ;3

      Usuń
  3. Hmmm myślałam że będzie temat studniówki .. ale mam nadzieję że sprawa szybciutko się wyjaśni ;)) czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba nic nowego tutaj, że jeden wątek się wlecze przez kilka rozdziałów XD Ale doczeka się finału, bez obaw ;*

      Usuń
  4. Chyba jestem straszną pesymistką, bo byłam przekonana, że z tego tajemniczego "muszę szybko iść do domu" wynikną jakieś problemy. Ruda jak zwykle szuka dziury w całym xD I w sumie z jednej strony się cieszę, że chodziło jedynie o przyjazd rodziców (którzy zaakceptowali Sabinę jako dziewczynę syna, więc już totalnie super), a z drugiej zacieram rączki na jakieś komplikacje, które podgrzeją atmosferę i nie mogę się doczekać, kiedy takie nadejdą :D
    Nadal jednak nie wyjaśnila nam się sprawa ze studniówką, więc lecę dalej! ;-)

    PS Śmiać mi się chciało jak Damian tak naskoczył na Sabinę za to, że nie odebrała telefonu. Ona go bije, jak chłopak wyjdzie na moment z mieszkania, a on wydzwania do niej po tysiąc razy, gdy jedzie samochodem. Oboje są tak samo przewrażliwieni na punkcie drugiej osoby, ale jest to dla mnie zrozumiałe i nawet mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też nie podejrzewałam tak zwyczajnej wizyty jak odwiedzin rodziców. Również spodziewałam się Moniki albo kogoś w tym stylu, chyba za bardzo pragnę jakiejś dramy, sorki :'D
    Ale w sumie urocza była ta krótka scenka rodzinna, nie wiem dlaczego Sabina obawiała się że rodzice Kubiaka będą mieli z nią jakiś problem.
    Chyba mam coś wspólnego z Twoją bohaterką - samotne spacery (zwłaszcza zimą, kocham śnieżek, chyba działa melancholijnie) sprzyjają rozmyślaniom. Nie do końca rozumiem skąd właściwie aż takie przemyślenia u Sabiny dotyczące przyszłości (bo dotąd raczej nie zdradzała żeby męczyły ją jakieś egzystencjalne problemy). Ale zawsze fajnie pomyśleć i poczytać nad czym głowi się bohaterka :)
    Ona tu takie wątpliwości przeżywa, a wszystkie i tak czekamy (czekałyśmy, jestem do tyłu jak zwykle) na studniówkę. No typowe xD może w końcu w następnym rozdziale doczekam się tej rozmowy :D

    OdpowiedzUsuń