5 sierpnia 2016

19.

Kolejne dwa świąteczne dni minęły bardzo szybko. Dwudziestego piątego pojechaliśmy razem z Damianem do ciotki Krystyny, która na pewno obraziłaby się na śmierć, gdybyśmy w czasie świąt nie zawitali do Milicza nawet na chwilę. Nie posiedzieliśmy zbyt długo, bo żadne z nas nie miało ochoty słuchać tych wszystkich kazań, najlepszych rad od serca, czy narzekań. Zbywaliśmy to wszystko, wyuczonymi już, sztucznymi uśmiechami i nic nieznaczącym potakiwaniem. Dwudziesty szósty był dniem odpoczynku po dwóch wyczerpujących fizycznie i psychicznie dniach. Leniuchowaliśmy we dójkę na kanapie w salonie, obijając się jak tylko było można. Marta wyjechała na te dwa dni do rodziców, a Michał… Tak właściwie to nie miałam pojęcia, co robił siatkarz. Nie widziałam się z nim od wigilijnego wieczora. Możliwe, że pojechał do Wałacza. Nie wnikałam.
Następnego dnia zaraz z rana zadzwoniła do mnie wyraźnie podekscytowana Ida, która koniecznie musiała ze mną porozmawiać. Umówiłyśmy się w naszej ulubionej kawiarni na spotkanie. Chociaż nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, stwierdziłam, że spacer bardzo dobrze mi zrobi. Nie tylko pozwoli spalić część kalorii – świątecznej spuściźnie, ale również pozwoli ukoić rozszalałe emocje, które ani myślały dać mi spokój po tym, jak otworzyłam się przed Kubiakiem. Teraz dopiero zrozumiałam, jak bardzo mi na nim zależy. Teraz, kiedy od dwóch dni nie mamy żadnego kontaktu. Byłam zła i rozgoryczona, bo mimo wszystko inaczej to sobie wyobrażałam. Miałam wrażenie, że choć usilnie starałam się temu zapobiec, to jednak zniszczyłam naszą przyjaźń.
Szłam ośnieżonymi uliczkami Żor, podziwiając biały krajobraz i próbując nie myśleć. Chciałam się na moment zająć czymkolwiek innym niż analizowanie tego feralnego wieczoru. Mocniej zacisnęłam szal wokół szyi, kiedy zimny wiatr uderzył mnie prosto w twarz, a zamarznięte kryształki śniegu wpadały za kołnierz kurtki, pozostawiając po sobie zimne i nieprzyjemne dreszcze. Uwielbiałam zimę, jej urok i charakter, ale zimna nienawidziłam.
Otworzyłam drzwi lokalu i zaraz je za sobą zamknęłam, czując jak przyjemne ciepło otacza moje ciało. Westchnęłam z przyjemności i rozejrzałam się po pomieszczeniu, poszukując mojej przyjaciółki. Nie dostrzegłam jej jeszcze, a patrząc na zegarek przestałam się dziwić. Jako że zrezygnowałam z podwózki, proponowanej mi przez brata na rzecz spaceru, wyszłam z mieszkania dość wcześnie, by mieć pewność, że zdążę. Zdążyłam, a nawet byłam piętnaście minut przed czasem. O Idzie mogłam powiedzieć, że na pewno była punktualna i nigdy nie kazała na siebie czekać, ale nawet ona nie przychodziła na miejsce tak grubo przed czasem.
Rozłożyłam się przy naszym ulubionym stoliku w samym rogu sali zaraz obok okna. Był stamtąd bardzo ładny widok na ulicę, szczególnie po zmroku, kiedy zapalały się uliczne latarnie i wszystko było skąpane w słabym świetle. Zapatrzyłam się na spadające ciągle z nieba śnieżne gwiazdki, które mieniły się kolorami tęczy. Siedziałam bez ruchu, zapatrzona w dal, wyłączając całkowicie myślenie. Po prostu byłam, trwałam. Aż do chwili, w której ktoś nie dźgnął mnie palcem w ramię. Wtedy moja kryjówka przed stadem rozszalałych myśli się wydała i dopadły mnie na nowo, biorąc we władanie również emocje.
- Żyjesz? – zaśmiała się Ida, siadając naprzeciwko mnie. – Bo przez chwilę wydawało mi się, że jednak nie – dodała chwilę później, patrząc na mnie uważnie. A wesoły uśmiech zniknął z jej twarzy. – Co się stało?
Ida mnie znała jak nikt inny. Jej nie mogłam zbyć półsłówkami, nie mogłam oszukać sztucznym uśmiechem. I choćby nie wiem, jak bardzo chciała się ze mną podzielić jakąś wspaniałą wiadomością i tak najpierw zapyta mnie o to, co ja wolałam przemilczeć. Prawdziwa przyjaciółka.
- Nie chcę o tym gadać. Ale i tak mi nie odpuścisz, co? – zapytałam, patrząc na nią zmrużonymi oczami.
- Nie ma szans. Tylko najpierw coś zamówmy, okej? Potrzebuję cieplutkiego cappuccino, żeby się rozgrzać.
Kilka minut później na stoliku pomiędzy nami stały dwie, dość spore, filiżanki z ciepłym, parującym napojem bogów. Upiłam maleńki łyczek, próbując nie oparzyć sobie zanadto języka, a potem opowiedziałam Idzie, co leżało mi na sercu. I chyba tego bardzo potrzebowałam, bo nagle natłok myśli zelżał, a ja odetchnęłam spokojniej niż jeszcze dziesięć minut wcześniej.
- To jeszcze nic nie znaczy. Może po prostu wjechał na święta i nie ma czasu, by napisać? A może też potrzebuje przemyśleć parę rzeczy. W końcu chyba nie spodziewał się tego, co? Zaskoczyłaś go. To zrozumiałe, że potrzebuje trochę czasu – pocieszała mnie, dając mi racjonale wytłumaczenia sytuacji. I faktycznie. Nie pomyślałam, że przez moje wyznanie, mogłam lekko namieszać Kubiakowi w głowie. Chyba faktycznie potrzebował czasu. A jeśli go potrzebował, to ja mogłam mu go dać. W końcu mi na nim zależy. Nawet jeśli odrzuci moje uczucia, ja nie będę potrafiła go znienawidzić. Zawsze będę pragnęła jego szczęścia. Choćby miał go doświadczyć przy boku Moniki.
Westchnęłam przeciągle, przywołując na twarz uśmiech, który na szczęście ze sztucznością nie miał już ani trochę wspólnego. Czas skupić się na Idzie, w końcu z jakiegoś powodu chciała się spotkać.
- To teraz ty opowiadaj. Co takiego ważnego kazało ci mnie wyciągnąć na ten mróz? – zaśmiałam się, widząc, jak na jej twarz w momencie wypłynął promienny uśmiech, obejmujący całą jej twarz, a zwłaszcza oczy, w których błyszczały iskierki.
- Cóż… Tak jakby spotkałam się z Kubą – zagaiła dość nieśmiało jak na nią, a mnie prawie oczy wyszły na wierzch. Nie spodziewałam się tego. Nie po mojej przyjaciółce, które przecież tyle czasu czekała na jego pierwszy krok!
Chyba zauważyła, jak bardzo byłam zdziwiona, bo zaraz zaczęła mi szczegółowo wyjaśniać, jakie to spotkanie miała na myśli i co działo się dalej.
- Pamiętasz to charytatywne przedstawienie, podczas którego wolontariusze mieli zbierać pieniądze na operację dla małego Kamila? Matematyczka mnie zaciągnęła jako jedną z wolontariuszek, bo jej się tam ktoś rozmyślił. Odmówić nie miałam jak, więc w wigilię zwinęłam się zaraz po obiedzie do szkoły – mówiła, żywo przy tym gestykulując, co zdarzało jej się zawsze wtedy, kiedy była czymś naprawdę przejęta. Widać Kuba mocno zawrócił jej w głowie.
Dowiedziałam się, że Popiwczak był również wolontariuszem i razem mieli przeprowadzić zbiórkę, która polegała na staniu przy wejściu z puszeczką w dłoniach i zbieraniu datków od ludzi, którzy przyszli zobaczyć jasełka w wykonaniu pierwszaków. Godziny spędzone na trzymaniu w dłoniach metalowej puszki zbliżają do siebie ludzi. Zaśmiałam się w duchu, z przyjemnością patrząc na rozemocjonowaną Idę, streszczającą mi właśnie ich pierwszą, prawdziwą rozmowę. Oczywiście to Kuba pierwszy się do niej odezwał. Przewróciłam oczami, kwitując tym tę jej zasadę, której sensu pojąć nie potrafiłam. Gdybym to ja czekała na pierwszy krok ze strony Michała, to dawno bym już zwariowała. Wychodziło jednak na to, że metoda Idy była o wiele skuteczniejsza, bo Kuba zaprosił ją na spotkanie. Wprawdzie to tylko zwykła kawa wypita w innym niż zwykle towarzystwie, jak zarzekała się dziewczyna, ale ja tam swoje wiedziałam. Kuba nie był typem chłopaka, który swój wolny od treningów czas poświęcał na jakieś bezsensowne spotkania. A skoro umówił się z Idą, oznaczało to, że wcale nie uważał jej za stratę czasu. Mogłam się jedynie cieszyć jej szczęściem i trzymać kciuki, by wszystko szło po jej myśli.
Rozstałyśmy się po kolejnych dwóch godzinach, podczas których zdążyłyśmy jeszcze dwa razy zamówić sobie po herbacie bądź kolejnej filiżance cappuccino oraz porozmawiać na dużo bardziej wdzięczne tematy niż miłość. Pożegnałyśmy się mocnym uściskiem i buziakiem w policzek, po czym rozeszłyśmy się każda w swoją stronę.
Przemierzałam te same uliczki, co wcześniej, a zdawało mi się, jakby były jakieś inne. Może po prostu w końcu zaczęłam widzieć to, na co patrzyłam? Teraz, kiedy byłam w znacznej mierze wolna od niemądrych podejrzeń. Uśmiechałam się sama do siebie. Uśmiechałam się również do innych przechodniów. Było mi lżej. Czułam się wolna. Byłam tak lekka, jakbym zaraz miała się unieść nad ziemię. A to tylko dlatego, że przestałam się zadręczać sprawami, na które już nie miałam wpływu. Pozwoliłam im obrać ich własny bieg, by na koniec mogły mnie zaskoczyć swoim rozwiązaniem.
Byłam już pod blokiem, kiedy zauważyłam znajome auto, zatrzymujące się na parkingu. Chwilę później mogłam obserwować uśmiechniętego Michała, który razem z Moniką zniknął w budynku, śmiejąc się i radośnie rozmawiając. Poczułam ukłucie zazdrości, ale uśmiechnęłam się smutno.
Jak to było? Pozwolę mu być szczęśliwym, nawet jeśli oznacza to Monikę?
Chyba właśnie tak będę musiała zrobić. Pogodzić się z tym, że Michał nigdy do mnie nie należał i nie będzie. Nie zamierzałam się załamywać. Nie zamierzałam ich prześladować. Nie zamierzałam walczyć. Może wyglądało to tak, jakbym tchórzyła, ale ja po prostu nie chciałam wpychać się tam, gdzie byłam zbędna.
Usiadłam jeszcze na chwilę na ławce, przyglądając się niebu i rozmyślając. Miłość była bardzo wymagająca. Oczekiwała ode mnie rzeczy, których nie byłam w stanie dokonać. Pragnęła namieszać w moim poukładanym życiu bez mojej zgody, a nawet wiedzy. Próbowała mnie zmienić, choć doskonale wiedziała, że zmiana potrzebna mi nie była. Samej było mi dobrze. Nie miałam problemów, które pochłaniałyby moje myśli i nie pozwalały się skupić. Koncentrowałam się na treningach i nauce, czyli na dwóch najważniejszych rzeczach w moim życiu. I tak było dobrze, bo wiedziałam, że dzięki temu moja przyszłość będzie lepsza, bo dzięki temu żyłam w zgodzie ze swoją naturą.
Ale przede wszystkim, będąc sama, nie czułam tej przerażającej mnie tęsknoty za tym, czego nigdy nie doświadczyłam. Bo teraz moje serce raz rozbudzone, nie potrafiło przestać bić mocniej na jego widok. I nie słuchało mnie. W końcu serce nie sługa. I nie wyrocznia. Też może się pomylić.
Jedna, samotna łza wypłynęła spod powieki, jako symbol mojej żałoby. Żałoby po miłości, jakiej nie dane było mi doświadczyć. I tyle. Więcej nie chciałam się tym zadręczać. Dla mnie wszystko było jasne. Pozwoliłam sprawom przybrać własny bieg, prawda? Jeśli właśnie takie było ich zakończenie, to nie pozostawało mi nic innego, jak tylko się z nim pogodzić.
Do mieszkania wróciłam po siedemnastej, kiedy na dworze było już prawie ciemno. Damian czekał na mnie, bo zamierzał zrobić maraton filmowy z serią ‘Szybcy i wściekli’, ale nie miał mu kto popcornu zrobić. Ponabijałam się z niego przez chwilę, że nie potrafi sobie nawet popcornu przygotować, ale w końcu się nad nim zlitowałam. W zamian musiał się nim ze mną podzielić. Ulokowałam się na kanapie zaraz obok niego i w skupieniu oglądałam pierwszą część pełną szybkich, ścigających się samochodów, co skutecznie oderwało moje myśli od uśmiechniętej twarzy Kubiaka, o której musiałam jak najszybciej zapomnieć.






A/n: I zwalniamy tempo. Znowu XD 

Co do gifa(ów)... Udawajmy, że Nico to Monika, ale zamiast się odwracać, idzie razem z Michałem. Użyjcie wyobraźni ;D


8 komentarzy:

  1. Ojej. Ja rozumiem i nawet nie spodziewałam się, że teraz będą żyć długo i szczęśliwie, love forever i te sprawy. Chyba za stara jestem, żeby w to wierzyć :D Ale jednak lubię Sabinę i kibicuję im bardzo, część mnie się buntuje :D Ale "nie śpieszmy się, by znaleźć szczęście", tego się trzymajmy :)
    Mimo wszystko nie powinna tracić nadziei, nie po pochopnych osądach. I kolejny plus za dojrzałe podejście.
    Do następnego, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ten rozdział pomimo tego, że akcja toczy się powoli. Nie liczyłam na wielkie fajerwerki, jednak mam nadzieję że w następnej odsłonie nastąpi jakiś przełom między Kubiakiem a Sabina. Chociażby zwykła rozmowa. Wierzę w to, że w końcu odnajdą się w tej sytuacji. Czekam na kolejny i Pozdrawiam :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał potrzebuje czasu, wierzę, że kiedy przemyśli wszystko, to pogada z Sabiną :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Młoda i niedoświadczona w relacjach z mężczyznami dziewczyna i niesamowicie zagubiona w swoim świecie :) Sabina jest cierpliwa i to jej się opłaci. A Michał będzie głupi jak pusci ją bez walki!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Sabinie widoku jaki zastała .. tego się chyba nie spodziewała . Ale myślę że to wszystko tak tylko wygląda i Michał nie jest zainteresowany tą swoją ' koleżanką ' tylko Sabiną ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Młoda i niedoświadczona w relacjach z mężczyznami dziewczyna i niesamowicie zagubiona w swoim świecie :) Sabina jest cierpliwa i to jej się opłaci. A Michał będzie głupi jak pusci ją bez walki!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trudno mi przeobrazić Marechala w kobietę, naprawdę się staram, ale średnio mi to wychodzi :'D
    Chyba się powtórzę, ale chyba się nie pogniewasz - Sabina podchodzi do sprawy z Michałem naprawdę dojrzale. Nie napala się niepotrzebnie, bo wie, że mogłaby się poparzyć, gdyby coś poszło nie tak. Chociaż właściwie nie ma pewności co do NICZEGO - uciekła z mieszkania Michała więc tak na dobrą sprawę nie jest skreślona, nie powiedział jej tego (bo nie zdążył xD)
    Tutaj jeszcze wszystko się może wydarzyć.
    Monika jest tu tylko po to, żeby Sabina troszkę się posmuciła. Tak naprawdę wierzę, że Michał jest po prostu uprzejmym kolegą, który spędza z nią czas, bo ona tak go lubi :D

    Chociaż Ida jest szczęśliwa :') Naprawdę rzadko się zdarza, żeby obie przyjaciółki jednocześnie były tak zadowolone jak Ida teraz.

    Czekam oczywiście ma dalszy rozwój akcji :)
    pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zaskoczona, bo myślałam, że Michał jakoś zareaguje na słowa Sabiny. A tu się okazuje, że przez ileś dni nawet nie raczył się do niej odezwać. Rozumiem, że mógł czuć się skrępowany, może ma mętlik w głowie, ale... przecież ona czeka! Na pewno czeka! I powiem Ci szczerze, że ja na miejscu Sabiny wpadłabym chyba w jakiś szał widząc go takiego roześmianego z Moniką. Sabina naprawdę jest słotą kobietą, skoro nie odczuła po tym jakiejś złości, nienawiści do Moniki, a zamiast tego przyjęła wszystko tak spokojnie. To dorosłe zachowanie, ale... bardzo rzadkie. Bo gdy w grę wchodzą uczucia, rzadko kiedy chce się grać fair. A ona jest bardzo fair. I to w niej lubię.

    Natomiast w ogóle nie spodziewałam się takiej nowinki w związku z Kubą i Idą! :D A więc jednak jej taktyka okazała się skuteczna. Tylko zastanawiam się, czy gdyby wcześniej nie postarała się zbliżyć jakoś do Kuby, to czy już od dawna nie byliby razem? Ale gdybac to ja sobie mogę xD
    Żałuję tylko, że nie przedstawiłaś tych informacji w formie rozmowy. Byłoby fajnie "usłyszeć" jak Ida opowiada o wszystkim, jak się cieszy i nie potrafi powstrzymać radości. Ale i tak mega podobał mi się ten rozdział ;)

    Lecę do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń