Kolejne dwa świąteczne dni minęły
bardzo szybko. Dwudziestego piątego pojechaliśmy razem z Damianem do ciotki
Krystyny, która na pewno obraziłaby się na śmierć, gdybyśmy w czasie świąt nie
zawitali do Milicza nawet na chwilę. Nie posiedzieliśmy zbyt długo, bo żadne z
nas nie miało ochoty słuchać tych wszystkich kazań, najlepszych rad od serca,
czy narzekań. Zbywaliśmy to wszystko, wyuczonymi już, sztucznymi uśmiechami i
nic nieznaczącym potakiwaniem. Dwudziesty szósty był dniem odpoczynku po dwóch
wyczerpujących fizycznie i psychicznie dniach. Leniuchowaliśmy we dójkę na
kanapie w salonie, obijając się jak tylko było można. Marta wyjechała na te dwa
dni do rodziców, a Michał… Tak właściwie to nie miałam pojęcia, co robił
siatkarz. Nie widziałam się z nim od wigilijnego wieczora. Możliwe, że pojechał
do Wałacza. Nie wnikałam.
Następnego dnia zaraz z rana
zadzwoniła do mnie wyraźnie podekscytowana Ida, która koniecznie musiała ze mną
porozmawiać. Umówiłyśmy się w naszej ulubionej kawiarni na spotkanie. Chociaż
nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, stwierdziłam, że spacer bardzo dobrze mi
zrobi. Nie tylko pozwoli spalić część kalorii – świątecznej spuściźnie, ale
również pozwoli ukoić rozszalałe emocje, które ani myślały dać mi spokój po
tym, jak otworzyłam się przed Kubiakiem. Teraz dopiero zrozumiałam, jak bardzo
mi na nim zależy. Teraz, kiedy od dwóch dni nie mamy żadnego kontaktu. Byłam
zła i rozgoryczona, bo mimo wszystko inaczej to sobie wyobrażałam. Miałam
wrażenie, że choć usilnie starałam się temu zapobiec, to jednak zniszczyłam
naszą przyjaźń.
Szłam ośnieżonymi uliczkami Żor,
podziwiając biały krajobraz i próbując nie myśleć. Chciałam się na moment zająć
czymkolwiek innym niż analizowanie tego feralnego wieczoru. Mocniej zacisnęłam
szal wokół szyi, kiedy zimny wiatr uderzył mnie prosto w twarz, a zamarznięte
kryształki śniegu wpadały za kołnierz kurtki, pozostawiając po sobie zimne i
nieprzyjemne dreszcze. Uwielbiałam zimę, jej urok i charakter, ale zimna
nienawidziłam.
Otworzyłam drzwi lokalu i zaraz
je za sobą zamknęłam, czując jak przyjemne ciepło otacza moje ciało.
Westchnęłam z przyjemności i rozejrzałam się po pomieszczeniu, poszukując mojej
przyjaciółki. Nie dostrzegłam jej jeszcze, a patrząc na zegarek przestałam się
dziwić. Jako że zrezygnowałam z podwózki, proponowanej mi przez brata na rzecz
spaceru, wyszłam z mieszkania dość wcześnie, by mieć pewność, że zdążę.
Zdążyłam, a nawet byłam piętnaście minut przed czasem. O Idzie mogłam
powiedzieć, że na pewno była punktualna i nigdy nie kazała na siebie czekać,
ale nawet ona nie przychodziła na miejsce tak grubo przed czasem.
Rozłożyłam się przy naszym
ulubionym stoliku w samym rogu sali zaraz obok okna. Był stamtąd bardzo ładny
widok na ulicę, szczególnie po zmroku, kiedy zapalały się uliczne latarnie i
wszystko było skąpane w słabym świetle. Zapatrzyłam się na spadające ciągle z
nieba śnieżne gwiazdki, które mieniły się kolorami tęczy. Siedziałam bez ruchu,
zapatrzona w dal, wyłączając całkowicie myślenie. Po prostu byłam, trwałam. Aż
do chwili, w której ktoś nie dźgnął mnie palcem w ramię. Wtedy moja kryjówka
przed stadem rozszalałych myśli się wydała i dopadły mnie na nowo, biorąc we
władanie również emocje.
- Żyjesz? – zaśmiała się Ida,
siadając naprzeciwko mnie. – Bo przez chwilę wydawało mi się, że jednak nie –
dodała chwilę później, patrząc na mnie uważnie. A wesoły uśmiech zniknął z jej
twarzy. – Co się stało?
Ida mnie znała jak nikt inny. Jej
nie mogłam zbyć półsłówkami, nie mogłam oszukać sztucznym uśmiechem. I choćby
nie wiem, jak bardzo chciała się ze mną podzielić jakąś wspaniałą wiadomością i
tak najpierw zapyta mnie o to, co ja wolałam przemilczeć. Prawdziwa
przyjaciółka.
- Nie chcę o tym gadać. Ale i tak
mi nie odpuścisz, co? – zapytałam, patrząc na nią zmrużonymi oczami.
- Nie ma szans. Tylko najpierw
coś zamówmy, okej? Potrzebuję cieplutkiego cappuccino, żeby się rozgrzać.
Kilka minut później na stoliku
pomiędzy nami stały dwie, dość spore, filiżanki z ciepłym, parującym napojem
bogów. Upiłam maleńki łyczek, próbując nie oparzyć sobie zanadto języka, a
potem opowiedziałam Idzie, co leżało mi na sercu. I chyba tego bardzo
potrzebowałam, bo nagle natłok myśli zelżał, a ja odetchnęłam spokojniej niż
jeszcze dziesięć minut wcześniej.
- To jeszcze nic nie znaczy. Może
po prostu wjechał na święta i nie ma czasu, by napisać? A może też potrzebuje
przemyśleć parę rzeczy. W końcu chyba nie spodziewał się tego, co? Zaskoczyłaś
go. To zrozumiałe, że potrzebuje trochę czasu – pocieszała mnie, dając mi
racjonale wytłumaczenia sytuacji. I faktycznie. Nie pomyślałam, że przez moje
wyznanie, mogłam lekko namieszać Kubiakowi w głowie. Chyba faktycznie
potrzebował czasu. A jeśli go potrzebował, to ja mogłam mu go dać. W końcu mi
na nim zależy. Nawet jeśli odrzuci moje uczucia, ja nie będę potrafiła go znienawidzić.
Zawsze będę pragnęła jego szczęścia. Choćby miał go doświadczyć przy boku
Moniki.
Westchnęłam przeciągle,
przywołując na twarz uśmiech, który na szczęście ze sztucznością nie miał już
ani trochę wspólnego. Czas skupić się na Idzie, w końcu z jakiegoś powodu
chciała się spotkać.
- To teraz ty opowiadaj. Co
takiego ważnego kazało ci mnie wyciągnąć na ten mróz? – zaśmiałam się, widząc,
jak na jej twarz w momencie wypłynął promienny uśmiech, obejmujący całą jej
twarz, a zwłaszcza oczy, w których błyszczały iskierki.
- Cóż… Tak jakby spotkałam się z
Kubą – zagaiła dość nieśmiało jak na nią, a mnie prawie oczy wyszły na wierzch.
Nie spodziewałam się tego. Nie po mojej przyjaciółce, które przecież tyle czasu
czekała na jego pierwszy krok!
Chyba zauważyła, jak bardzo byłam
zdziwiona, bo zaraz zaczęła mi szczegółowo wyjaśniać, jakie to spotkanie miała
na myśli i co działo się dalej.
- Pamiętasz to charytatywne
przedstawienie, podczas którego wolontariusze mieli zbierać pieniądze na
operację dla małego Kamila? Matematyczka mnie zaciągnęła jako jedną z
wolontariuszek, bo jej się tam ktoś rozmyślił. Odmówić nie miałam jak, więc w
wigilię zwinęłam się zaraz po obiedzie do szkoły – mówiła, żywo przy tym
gestykulując, co zdarzało jej się zawsze wtedy, kiedy była czymś naprawdę
przejęta. Widać Kuba mocno zawrócił jej w głowie.
Dowiedziałam się, że Popiwczak
był również wolontariuszem i razem mieli przeprowadzić zbiórkę, która polegała
na staniu przy wejściu z puszeczką w dłoniach i zbieraniu datków od ludzi,
którzy przyszli zobaczyć jasełka w wykonaniu pierwszaków. Godziny spędzone na
trzymaniu w dłoniach metalowej puszki zbliżają do siebie ludzi. Zaśmiałam się w
duchu, z przyjemnością patrząc na rozemocjonowaną Idę, streszczającą mi właśnie
ich pierwszą, prawdziwą rozmowę. Oczywiście to Kuba pierwszy się do niej
odezwał. Przewróciłam oczami, kwitując tym tę jej zasadę, której sensu pojąć
nie potrafiłam. Gdybym to ja czekała na pierwszy krok ze strony Michała, to
dawno bym już zwariowała. Wychodziło jednak na to, że metoda Idy była o wiele
skuteczniejsza, bo Kuba zaprosił ją na spotkanie. Wprawdzie to tylko zwykła
kawa wypita w innym niż zwykle towarzystwie, jak zarzekała się dziewczyna, ale
ja tam swoje wiedziałam. Kuba nie był typem chłopaka, który swój wolny od treningów
czas poświęcał na jakieś bezsensowne spotkania. A skoro umówił się z Idą,
oznaczało to, że wcale nie uważał jej za stratę czasu. Mogłam się jedynie
cieszyć jej szczęściem i trzymać kciuki, by wszystko szło po jej myśli.
Rozstałyśmy się po kolejnych dwóch
godzinach, podczas których zdążyłyśmy jeszcze dwa razy zamówić sobie po
herbacie bądź kolejnej filiżance cappuccino oraz porozmawiać na dużo bardziej
wdzięczne tematy niż miłość. Pożegnałyśmy się mocnym uściskiem i buziakiem w
policzek, po czym rozeszłyśmy się każda w swoją stronę.
Przemierzałam te same uliczki, co
wcześniej, a zdawało mi się, jakby były jakieś inne. Może po prostu w końcu
zaczęłam widzieć to, na co patrzyłam? Teraz, kiedy byłam w znacznej mierze
wolna od niemądrych podejrzeń. Uśmiechałam się sama do siebie. Uśmiechałam się
również do innych przechodniów. Było mi lżej. Czułam się wolna. Byłam tak
lekka, jakbym zaraz miała się unieść nad ziemię. A to tylko dlatego, że przestałam
się zadręczać sprawami, na które już nie miałam wpływu. Pozwoliłam im obrać ich
własny bieg, by na koniec mogły mnie zaskoczyć swoim rozwiązaniem.
Byłam już pod blokiem, kiedy
zauważyłam znajome auto, zatrzymujące się na parkingu. Chwilę później mogłam
obserwować uśmiechniętego Michała, który razem z Moniką zniknął w budynku,
śmiejąc się i radośnie rozmawiając. Poczułam ukłucie zazdrości, ale
uśmiechnęłam się smutno.
Jak to było? Pozwolę mu być
szczęśliwym, nawet jeśli oznacza to Monikę?
Chyba właśnie tak będę musiała
zrobić. Pogodzić się z tym, że Michał nigdy do mnie nie należał i nie będzie.
Nie zamierzałam się załamywać. Nie zamierzałam ich prześladować. Nie
zamierzałam walczyć. Może wyglądało to tak, jakbym tchórzyła, ale ja po prostu
nie chciałam wpychać się tam, gdzie byłam zbędna.
Usiadłam jeszcze na chwilę na
ławce, przyglądając się niebu i rozmyślając. Miłość była bardzo wymagająca.
Oczekiwała ode mnie rzeczy, których nie byłam w stanie dokonać. Pragnęła
namieszać w moim poukładanym życiu bez mojej zgody, a nawet wiedzy. Próbowała
mnie zmienić, choć doskonale wiedziała, że zmiana potrzebna mi nie była. Samej
było mi dobrze. Nie miałam problemów, które pochłaniałyby moje myśli i nie
pozwalały się skupić. Koncentrowałam się na treningach i nauce, czyli na dwóch
najważniejszych rzeczach w moim życiu. I tak było dobrze, bo wiedziałam, że
dzięki temu moja przyszłość będzie lepsza, bo dzięki temu żyłam w zgodzie ze
swoją naturą.
Ale przede wszystkim, będąc sama,
nie czułam tej przerażającej mnie tęsknoty za tym, czego nigdy nie
doświadczyłam. Bo teraz moje serce raz rozbudzone, nie potrafiło przestać bić
mocniej na jego widok. I nie słuchało mnie. W końcu serce nie sługa. I nie
wyrocznia. Też może się pomylić.
Jedna, samotna łza wypłynęła spod
powieki, jako symbol mojej żałoby. Żałoby po miłości, jakiej nie dane było mi
doświadczyć. I tyle. Więcej nie chciałam się tym zadręczać. Dla mnie wszystko
było jasne. Pozwoliłam sprawom przybrać własny bieg, prawda? Jeśli właśnie
takie było ich zakończenie, to nie pozostawało mi nic innego, jak tylko się z
nim pogodzić.
Do mieszkania wróciłam po
siedemnastej, kiedy na dworze było już prawie ciemno. Damian czekał na mnie, bo
zamierzał zrobić maraton filmowy z serią ‘Szybcy i wściekli’, ale nie miał mu
kto popcornu zrobić. Ponabijałam się z niego przez chwilę, że nie potrafi sobie
nawet popcornu przygotować, ale w końcu się nad nim zlitowałam. W zamian musiał
się nim ze mną podzielić. Ulokowałam się na kanapie zaraz obok niego i w
skupieniu oglądałam pierwszą część pełną szybkich, ścigających się samochodów,
co skutecznie oderwało moje myśli od uśmiechniętej twarzy Kubiaka, o której
musiałam jak najszybciej zapomnieć.
Co do gifa(ów)... Udawajmy, że Nico to Monika, ale zamiast się odwracać, idzie razem z Michałem. Użyjcie wyobraźni ;D
Ojej. Ja rozumiem i nawet nie spodziewałam się, że teraz będą żyć długo i szczęśliwie, love forever i te sprawy. Chyba za stara jestem, żeby w to wierzyć :D Ale jednak lubię Sabinę i kibicuję im bardzo, część mnie się buntuje :D Ale "nie śpieszmy się, by znaleźć szczęście", tego się trzymajmy :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie powinna tracić nadziei, nie po pochopnych osądach. I kolejny plus za dojrzałe podejście.
Do następnego, pozdrawiam!
Podoba mi się ten rozdział pomimo tego, że akcja toczy się powoli. Nie liczyłam na wielkie fajerwerki, jednak mam nadzieję że w następnej odsłonie nastąpi jakiś przełom między Kubiakiem a Sabina. Chociażby zwykła rozmowa. Wierzę w to, że w końcu odnajdą się w tej sytuacji. Czekam na kolejny i Pozdrawiam :) :)
OdpowiedzUsuńMichał potrzebuje czasu, wierzę, że kiedy przemyśli wszystko, to pogada z Sabiną :)
OdpowiedzUsuńMłoda i niedoświadczona w relacjach z mężczyznami dziewczyna i niesamowicie zagubiona w swoim świecie :) Sabina jest cierpliwa i to jej się opłaci. A Michał będzie głupi jak pusci ją bez walki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Współczuję Sabinie widoku jaki zastała .. tego się chyba nie spodziewała . Ale myślę że to wszystko tak tylko wygląda i Michał nie jest zainteresowany tą swoją ' koleżanką ' tylko Sabiną ;D
OdpowiedzUsuńMłoda i niedoświadczona w relacjach z mężczyznami dziewczyna i niesamowicie zagubiona w swoim świecie :) Sabina jest cierpliwa i to jej się opłaci. A Michał będzie głupi jak pusci ją bez walki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Trudno mi przeobrazić Marechala w kobietę, naprawdę się staram, ale średnio mi to wychodzi :'D
OdpowiedzUsuńChyba się powtórzę, ale chyba się nie pogniewasz - Sabina podchodzi do sprawy z Michałem naprawdę dojrzale. Nie napala się niepotrzebnie, bo wie, że mogłaby się poparzyć, gdyby coś poszło nie tak. Chociaż właściwie nie ma pewności co do NICZEGO - uciekła z mieszkania Michała więc tak na dobrą sprawę nie jest skreślona, nie powiedział jej tego (bo nie zdążył xD)
Tutaj jeszcze wszystko się może wydarzyć.
Monika jest tu tylko po to, żeby Sabina troszkę się posmuciła. Tak naprawdę wierzę, że Michał jest po prostu uprzejmym kolegą, który spędza z nią czas, bo ona tak go lubi :D
Chociaż Ida jest szczęśliwa :') Naprawdę rzadko się zdarza, żeby obie przyjaciółki jednocześnie były tak zadowolone jak Ida teraz.
Czekam oczywiście ma dalszy rozwój akcji :)
pozdrawiam :3
Jestem zaskoczona, bo myślałam, że Michał jakoś zareaguje na słowa Sabiny. A tu się okazuje, że przez ileś dni nawet nie raczył się do niej odezwać. Rozumiem, że mógł czuć się skrępowany, może ma mętlik w głowie, ale... przecież ona czeka! Na pewno czeka! I powiem Ci szczerze, że ja na miejscu Sabiny wpadłabym chyba w jakiś szał widząc go takiego roześmianego z Moniką. Sabina naprawdę jest słotą kobietą, skoro nie odczuła po tym jakiejś złości, nienawiści do Moniki, a zamiast tego przyjęła wszystko tak spokojnie. To dorosłe zachowanie, ale... bardzo rzadkie. Bo gdy w grę wchodzą uczucia, rzadko kiedy chce się grać fair. A ona jest bardzo fair. I to w niej lubię.
OdpowiedzUsuńNatomiast w ogóle nie spodziewałam się takiej nowinki w związku z Kubą i Idą! :D A więc jednak jej taktyka okazała się skuteczna. Tylko zastanawiam się, czy gdyby wcześniej nie postarała się zbliżyć jakoś do Kuby, to czy już od dawna nie byliby razem? Ale gdybac to ja sobie mogę xD
Żałuję tylko, że nie przedstawiłaś tych informacji w formie rozmowy. Byłoby fajnie "usłyszeć" jak Ida opowiada o wszystkim, jak się cieszy i nie potrafi powstrzymać radości. Ale i tak mega podobał mi się ten rozdział ;)
Lecę do następnego! ;)