22 czerwca 2018

[II] 13.


>< >< ><

Wzburzona do granic możliwości zapukałam do drzwi Kubiaków, chociaż łomot był zdecydowanie zbyt duży jak na zwyczajne pukanie. Nie obchodziło mnie to w tamtym momencie, bo jedyne, o czym myślałam, to jak można być tak nieczułym i pozbawionym wszelkich ludzkich odruchów, wypisując takie bzdury o sportowcach.  
Drzwi otworzyły się, kiedy już unosiłam rękę, by ponownie w nie załomotać. Kubiak początkowo wyglądał na zaskoczonego moim widokiem. Lub moim stanem. Szybko mu jednak przeszło i wiedziałam, że doskonale wie, jaki jest cel mojej wizyty.  
Nie czekając na zaproszenie, przecisnęłam się obok niego do środka. Westchnął zrezygnowany i zamknął za mną drzwi, zanim się do mnie odwrócił. 
Miałem nadzieję, że tego nie zobaczysz. 
Miałeś nadzieję... sapnęłam ze złością.  Dlaczego muszę się dowiadywać o czymś takim z głupiej gazety?!  podniosłam głos. 
Bo to głupia gazeta i nie warto się nią przejmować. 
Nie warto? Tym, co pomyśli sobie środowisko, czytając te bzdury, też nie warto się przejmować?! 
Westchnął ciężko, przecierając twarz dłonią. Nagle jakby zrzucił maskę pewności i stanowczości. Teraz wyglądał na zmęczonego i rozdrażnionego. Jeden punkt dla mnie. Zaczęłam darzyć niepomierną niechęcią te jego maski. Bo to były maski, przez większą cześć czasu się nimi zasłaniał. I tylko chwilami był prawdziwy.  
O, Sabina.  
Zerknęłam za siebie, gdzie w progu salonu pojawił się Kubiak senior. Od razu poczułam zażenowanie swoim zachowaniem, bo w końcu wparowałam tu z przytupem i zaczęłam się ni z tego, ni z owego drzeć.  
Prze... 
Może ty przemówisz mu do rozumu dodał twardszym tonem, patrząc na Michała. A ja idę sprawdzić, czy nie ma mnie w sklepie. 
I chwilę później zamknęły się za nim drzwi. Patrzyłam na nie w osłupieniu przez moment, ale szybko mi przeszło. Niestety złość mi nie przeszła. 
To nie jest tylko głupia gazeta. Myślisz, że sprawa przejdzie bez echa? Jutro będziesz na językach każdego pseudodziennikarza, a po kolejnym meczu będą cię śledzić do samego samochodu, rzucając w ciebie oskarżeniami. Nie możesz machnąć ręką i powiedzieć, że nie warto! 
Mogę, Sabina. Mogę! Bo to jest moje życie i to ja będę decydował, co warto, a co nie warto!  
To nie jest kwestia decydowania! Chodzi o walczenie o swoje dobre imię! Pozwolisz na to, żeby każdy widział w tobie przestępcę, którego opisali w tym szmatławcu?! Dasz im wieszać na sobie psy, kiedy jesteś niewinny?! 
Wcale nie jestem niewinny! 
Uderzył pięścią w ścianę z taką siłą, że przez chwilę obawiałam się, że całkiem ją sobie złamał. Oddychał szybko i urwanie, jakby obiegł całe osiedle dziesięć razy, a szczękę miał tak mocno zaciśniętą, że obawiałam się również o jego zęby.  
Ale nie mogłam odpuścić. Nie w tej sprawie. I nie, kiedy wygadywał takie bzdury. 
Jesteś niewinny! I przestań obwiniać się za nieswoje błędy. Zamiast tkwić z głową w piasku, zawalcz w końcu o to, co twoje! 
A ty przestań wtrącać w końcu nos w nieswoje sprawy. 
Zabolałoby, gdyby nie to, że w tym momencie nie bardzo obchodziło mnie jego zdanie na mój temat. Teraz ważniejsze było jego zdanie na swój temat. 
Zaśmiałam się ironicznie pod nosem. 
To nigdy nie były moje sprawy, nieprawdaż?  zagadnęłam lekko, zaraz potem przechodząc na twardszy ton. Nawet wtedy, kiedy Bartman wpychał mi język do gardła. To przecież nie dotyczyło mnie. 
Przestań! warknął. 
To ty przestań robić z siebie męczennika polskiej siatkówki. Nie zasługujesz na publiczny ostracyzm, a do tego to właśnie zmierza! 
Ja zdecyduję, na co zasługuję, pozwolisz?  
Nie pozwolę. Nie, dopóki nie wykazujesz żadnych oznak zdrowego rozsądku! 
Zrobił jeden krok w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy z całą swoją złością. Było jej sporo. 
 Według ciebie to naprawdę jest takie proste? Walcz o swoje dobre imię! przedrzeźniał mnie.  Jakie dobre imię? To, które wisiało na kratach celi?! 
Postąpił kolejny krok w moją stronę, a ja odruchowo się cofnęłam o krok, bo w jego oczach było coś, co kazało mi przypuszczać, że jakaś tama puściła. Pytanie, ile szkód powstanie. 
To samo, którym parę miesięcy wcześniej okrzyknięto najlepszego siatkarza ligii 
I myślisz, że to ma jakiekolwiek znaczenie? Że ludzie pamiętają to, co było wcześniej? Jak bardzo naiwna jesteś, Sabina? 
Ja pamiętam. 
Dziwnie zabrzmiał mój głos. Dziwnie było nie krzyczeć. 
Michał uniósł ponownie swój wzrok. Nie mam pojęcia, co zobaczył w moich oczach, ale nie spodobało mu się to. Wcisnął mi gwałtownie w dłoń gazetę, którą gdzieś pomiędzy krzykami uderzałam w jego klatkę piersiową.  
Idź już. 
Nie pozwolę ci się pogrążyć. 
Idź. 
 Michał, nie możesz... 
Przestań w końcu mówić, czego nie mogę! To nie jest twoja sprawa!  
Odetchnął głęboko, przymykając oczy. 
Idź. 
I tym razem posłuchałam, bo zdałam sobie sprawę, że przegrałam tę walkę. I to wcale nie pod koniec. Od początku to była przegrana sprawa. Powinnam wiedzieć lepiej. 
Skinęłam więc głową, czy to na pożegnanie, czy też zgadzając się z jego wolą, bez znaczenia. Wyszłam. 
Zatrzymałam się na zewnątrz, gdzie przy drzwiach klatki stał pojemnik na śmieci. Raz jeszcze uniosłam gazetę do oczu. Wielkie, tłuste „Michał K. z powrotem na parkietach! Kogo pośle do szpitala tym razem?” wwiercało się w moje oczy.  
I jak poszło? 
Nie spojrzałam na trenera. Nie chciałam, żeby dostrzegł łzy w moich oczach. Zmięłam gazetę robiąc z niej kulkę i z całą swoją wściekłością wrzuciłam do pojemnika. Odwróciłam się i już robiłam krok w swoją własną stronę, ale zatrzymałam się gwałtownie.
Było coś, co chciałam dobitnie Michałowi oznajmić, tak, żeby zapamiętał raz na zawsze. I nie spodziewałam się, bym kiedykolwiek miała jeszcze taką szansę, by bez wyrzutów sumienia na niego nakrzyczeć.
Niech pan jeszcze zaczeka rzuciłam, z powrotem otwierając drzwi klatki i biegnąc po dwa schodki w górę, by dotrzeć do odpowiedniego mieszkania.
Otworzyłam drzwi, nie zawracając sobie głowy pukaniem. Zatrzasnęłam je za sobą i dopiero wtedy nieco mnie wcięło. Bo Michał siedział na półce w przedpokoju, chowając głowę w ramionach i wyglądając, jakby nie ruszył się stąd od mojego wyjścia. Teraz uniósł wzrok i spojrzał na mnie bez cienia złości. Tak właściwie wyglądał, jakby żałował tego, co stało się kilka minut temu, ale niepotrzebnie.
Jeszcze jedno zaczęłam, nie tracąc impetu, który kazał mi tu wrócić. Nigdy więcej nie mów, że jesteś winny temu, co spotkało Bartmana. Sam sobie zapracował na swój los i nie sądzę, by w tym czasie żałował tych trupów, które zostawiał za sobą. Spędziłeś te cholerne pięć lat w więzieniu, karmiąc się myślą, że na to zasłużyłeś. Gówno prawda! Nie zasłużyłeś! A mimo to przejąłeś całą winę na siebie. Nie sądzisz, że dość już karania samego siebie? Pięć lat to stanowczo za długo i nie pozwolę, by ktokolwiek chociaż pomyślał, że należy ci się więcej, zrozumiałeś?! Nie pozwolę na to! Z twoją zgodą czy bez, ta kobieta odpowie, za każdą bzdurę, którą wymyśliła. I możesz być pewny, że osobiście tego dopilnuję zakończyłam, oddychając ciężko po niemal w całości wykrzyczanej tyradzie.
Teraz mogę iść.
Odwróciłam się na pięcie i zamaszyście ruszyłam przed siebie. Zdążyłam odejść na dwa kroki, by zaraz potem poczuć silne pociągnięcie w tył. W mniej niż sekundę znalazłam się po drugiej stronie pokoju, przyparta do ściany przez ciało Michała. Sapnęłam, kiedy moje plecy zderzyły się ze ścianą, ale nie miałam czasu, by poskarżyć się na ból, bo Kubiak pochylił się i gwałtownie wpił się w moje wargi. Całkowicie zaskoczona znieruchomiałam na moment, by zaraz potem odpowiedzieć z równą jemu zachłannością, uwalniając wszystkie te emocje, które nagromadziły się we mnie odkąd zaczęła się ta kłótnia między nami.
Poczułam dłonie Michała na swoich plecach, a moment później przyciągnął mnie stanowczo do swojego ciała, ani na moment nie odrywając warg od moich ust. Nie stawiałam oporu, wręcz przeciwnie, zarzuciłam ręce na jego kark i objęłam go, jeszcze mocniej do niego przylegając. Jedną dłoń wplotłam w jego włosy, a paznokcie drugiej wbijałam mocno w jego kark. Michał jęknął w moje usta, kiedy zacisnęłam dłoń na jego przydługich włosach, sprawiając mu nieco bólu. W zamian przygryzł moją wargę, a dłonie zsunął w dół moich pleców i objął pośladki, ściskając je mocno, tym samym sprawiając, że mocniej naparłam swoimi biodrami na jego. Sapnęłam głucho, wyczuwając jego podniecenie, a kiedy otworzyłam usta, Michał wdarł się do środka ze swoim językiem.
Kompletnie oszalałam przez ten pocałunek. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a w głowie panowała kompletna pustka. Powinnam była przerwać go na samym początku, ale początkowo byłam zbyt zaskoczona, a później… Później wcale już nie chciałam się od niego odsunąć. Przeciwnie. Chciałam poczuć jego twarde ciało, jego ciepło, smak jego ust. I nic więcej się nie liczyło.
Chwila bliskości, której mniej lub bardziej świadomie pragnęłam odkąd tylko ponownie zobaczyłam Michała, skończyła się raptownie. Kubiak wypuścił mnie, a ja zachwiałam się nieco, tracąc oparcie. Patrzyłam na niego osłupiała, nie wiedząc, dlaczego przerwał, kiedy ja… Kiedy ja chciałam więcej. Chciałam jego.
Teraz możesz iść.
I zostawił mnie samą. Z urwanym oddechem. Ledwo stojącą na nogach. Z opuchniętymi ustami brakiem zdolności do złożenia myśli w całość. W pierwszym odruchu chciałam pobiec za nim, rzucić się na niego i upewnić, że skończy, co zaczął, bo moje ciało wręcz płonęło, domagając się jego dotyku. Ale po głębszym odetchnięciu do mózgu napłynęła orzeźwiająca dawka tlenu. I postąpiłam w jedyny możliwy sposób.
Wyszłam.




 >< >< ><

 Przepraszam, za gifa na górze, nie mogłam się oprzeć, żeby go wstawić. :D


4 komentarze:

  1. CO TU SIĘ ODWALIŁO?! Błagam powiedz że w następnym też się będzie dużo działo. Uwielbiam takie rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego jak czego, ale nie spodziewałam się, że tak to się "skończy". Już myślałam, że pójdą na całość hahahaha Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w totalnym szoku i kompletnie nie mogę zrozumieć Kubiaka. Jak on ją w ogóle potraktował? Najpierw całuje, rozpala, a potem wyrzuca. Jak rzecz. No i muszę lecieć do następnego, bo nie wytrzymam z ciekawości :D

    OdpowiedzUsuń