Życie nie było łatwe.
Czasem sprowadzało cię na samo
dno, byś mógł się od niego odbić i sięgnąć znacznie wyżej, niż byłeś w stanie
sięgnąć wcześniej. Ale tylko nieliczni widzieli je w taki sposób, bo tylko
nieliczni dotrwali do tego momentu, kiedy mogli odwrócić się za siebie i z
uśmiechem spojrzeć na drogę usłaną cierniami, myśląc przy tym: „Udało mi się. Zrobiłem to. Przetrwałem.”
Właśnie tego uczy nas życie,
gdy stawia na naszej drodze przeszkody większe, niż sądziliśmy, że moglibyśmy
znieść.
Myślałam o tym, jak wiele
takich momentów przetrwania czekało
na każdego z nas. Każdy decydował o naszym być albo nie być, a raczej to my
byliśmy odpowiedzialni za to, czy przetrwamy i ruszymy ku następnemu, czy się
poddamy w drodze do celu, mając do wyboru jedynie pozostanie w miejscu albo
zejście w dół.
Myślałam o tym, jak długą
drogę na dno musiał pokonać Michał. Upadek był szybki i bolesny, a podjęcie
decyzji o powrocie na tę samą drogę, wymagało od niego ogromnej motywacji i zawziętości.
I właśnie na nie teraz
patrzyłam. Patrzyłam na zawziętość i motywację Michała w pełnej krasie, gdy pod
okiem trenera przygotowania fizycznego seniorskiej drużyny jastrzębskiego
węgla, wylewał z siebie siódme poty na siłowni.
Od przeszło dwóch tygodni
trenowali razem, próbując odbudować siłę Michała i postawić go na siatkarskich
nogach. Michał mógł dbać o sylwetkę przez te pięć lat, ale nie miał możliwości,
by ćwiczyć te partie mięśni, które na siatkarskich parkietach były niezbędne.
Michał musiał je wypracować na nowo.
I to właśnie robił. Odbudowywał
się na nowo. Odradzał się jak feniks z popiołu.
Może zbyt wiele razy oglądałam
Harry’ego Pottera. Może odrobinę przesadzałam. Ale patrząc na Michała, kiedy
bez mrugnięcia okiem, bez jednego słowa protestu, bez żadnego narzekania
wykonywał jedno ćwiczenie po drugim, nie mogłam go nie podziwiać za wewnętrzną
siłę.
Byłam na większości jego
treningów, bo sama musiałam dbać o swoją siłę, która niezbędna była do mojej
pracy. Chociaż przy jego wysiłku, miałam wrażenie, jakbym się jedynie obijała.
Nie mieliśmy ostatnio zbyt dużo czasu na spotkania. Niby widywaliśmy się
codziennie, ale jak to w pracy, oboje mieliśmy swoje obowiązki, na których
musieliśmy się skoncentrować. Sezon szedł naprzód, mecz gonił mecz, siatkarze
powoli zaczynali odczuwać tego skutki, a więc i ja je odczuwałam, kiedy
przychodziło mi stawiać ich na nogi. Nie narzekałam, stwierdzałam fakt. Ale
moje życie ostatnio nabrało tempa i przychodziły chwile, kiedy byłam po prostu
zmęczona i marzyłam, by chociaż na chwilę wyrwać się z tej pętli.
I tak niepostrzeżenie z
początku grudnia zrobił się środek grudnia, a ja przypomniałam sobie, patrząc
pustym wzrokiem w kalendarz, że nadchodziły święta. Wielkimi krokami, szybciej
niżbym tego chciała.
Tak więc byłam na siłowni,
patrzyłam na trenującego Michała, rozmyślałam o życiu, marzyłam o wakacjach i
stresowałam się nadchodzącymi świętami. To chyba jednak nie było tylko
wrażenie, naprawdę się obijałam.
<>
Razem wróciliśmy do mojego
mieszkania. Michał czasem przesiadywał u mnie do późna, kiedy atmosfera między
nim a jego ojcem była nie do zniesienia i potrzebował chwili, by od niego
odpocząć. Nie zamierzałam narzekać, gdy miałam go w swoim mieszkaniu, na wyciągnięcie
ręki, ale przykro mi było, że nie potrafią się dogadać.
Choć to raczej kwestia różnicy
w postrzeganiu niektórych spraw.
Ja sama się między tę dwójkę
nie wtrącałam, mimo że miałam swoje własne zdanie w całym ich sporze,
zatrzymałam je dla siebie. Michał był dorosły, sam podejmował swoje decyzje. I
tego właśnie nie rozumiał Kubiak senior, traktując syna, jakby znowu był
nastolatkiem.
Ale jak wcześniej wspomniałam,
nie wtrącałam się. Byłam Szwajcarią, która miała zbyt wiele na swojej głowie,
by przejmować się jeszcze całą resztą.
Ledwo weszliśmy do mieszkania,
rzuciłam się jak kłoda na kanapę w salonie, wciskając twarz w miękki i
przyjemny materiał poduszki. Byłam zmęczona. Zarówno fizycznie, jak i
psychicznie. I to właśnie był jeden z tych momentów, kiedy mogłam myśleć
jedynie o tym, jak bardzo potrzebowałam wakacji.
Słońce, plaża, morze, cisza,
spokój, brak jakichkolwiek obowiązków, zero problemów i Michał dla towarzystwa.
To był mój osobisty raj.
Michał zaśmiał się pod nosem,
kiedy wszedł do salonu chwilę później i zauważył moją pozycję. Zrobiłam mu
miejsce, kiedy usłyszałam jego zbliżające się kroki. Chwilę później leżałam z
głową na jego udzie, wzdychając w duchu z zachwytu, kiedy palce Michała
wczepiły się w moje włosy, masując delikatnie moją głowę.
Cofam wszystko. Mój osobisty
raj składał się jedynie z Michała, miejsce nie miało już znaczenia.
- Zmęczona?
Kiwnęłabym głową z czystego
lenistwa, gdyby nie to, że nie chciałam przerywać tej sesji znakomitego masażu.
- Całkowicie wypompowana z sił
życiowych.
- To nie brzmi jak Sabina,
którą znam.
- Jesteśmy dwie, ta druga
rzadko mnie wypuszcza na wolność – zażartowałam.
- Nie wiem, czy się teraz nie
pogrążę, ale ja tam lubię was obie.
Roześmiałam się, czując się
odrobinę lżej niż jeszcze minutę temu. Taki właśnie wpływ miał na mnie Michał i
chyba powtarzałam to już tysiąc razy.
Zapadła między nami komfortowa
cisza. Michał nadal mnie masował, a ja relaksowałam się, starając się nie
myśleć o niczym. I przez chwilę naprawdę mi się to udało. Nie spałam, ale nie
byłam też do końca świadoma niczego oprócz dotyku Michała na moich plecach i
przyjemnego uczucia odprężenia, rozlewającego się po moim ciele falami.
- Myślałaś kiedyś o
wyprowadzce?
Pytanie było nagłe i
potrzebowałam chwili, by w ogóle je zarejestrować, a potem kolejnej by się
odpowiednio zdziwić, spanikować, a potem odpowiedzieć.
Czemu Michał zadawał mi takie
pytanie? Zamierzał się wyprowadzić od ojca? Wtedy nie pytałby mnie, co sądzę o
wyprowadzeniu się. Zamierzał wyjechać z Żor? I pojechać gdzie?
Niechciane myśli zaczęły
kłębić się w mojej głowie i nie potrafiłam odsunąć ich na bok, by w ogóle
zastanowić się nad tym, co sądziłam o wyprowadzce. A Michał czekał na swoją
odpowiedź.
Z westchnięciem zrezygnowałam
ze swojego komfortu i podniosłam się do pozycji siedzącej, by móc spojrzeć
Michałowi w twarz i być może coś z niej odczytać. Jakąś wskazówkę, dlaczego pyta
o wyprowadzkę, podpowiedź, o czym myślał i co zamierzał.
Ale jego wyraz twarzy był
nieprzenikliwy. Patrzył mi wyczekująco w oczy, nie ponaglając, nie
niecierpliwiąc się. Po prostu czekał.
- Chodzi ci o przeniesienie
się do innego mieszkania, czy przeniesienie się do innego miasta?
- Inne miasto. Nowy początek i
te sprawy.
To nie było łatwe pytanie. Nie
miałam nic przeciwko nowemu miejscu, wręcz przeciwnie, lubiłam zwiedzać,
poznawać nowych ludzi. Kiedy zamieszkałam we Wrocławiu na czas studiów, mimo
mojego ówczesnego raczej żałosnego stanu ducha, szybko przywykłam do nowego
otoczenia i nowego życia. Ale wtedy nic mnie tutaj nie trzymało, wręcz wszystko
krzyczało, bym zostawiła Żory za sobą, uciekła stąd, zanim wpadnę w pułapkę
wspomnień i już im nie ucieknę.
A potem wróciłam na stare
śmieci. Właściwie chyba jedynie przez wzgląd na Damiana, bo był najważniejszą
osobą w moim życiu, domem, za którym się tęskni.
To nie budynek, nie cztery
ściany. Dom to osoba, która sprawia, że nie chcesz odejść, a jeśli musisz,
tęsknisz całym sercem.
Tak było wtedy. Teraz? Teraz
ja mieszkałam w Żorach, a Damian rozpoczął nowe życie w Warszawie. Ma dom, ma
narzeczoną, chciałby mieć dziecko. Ustatkował się. Rozpoczął nowy etap.
Zamienił jeden dom na inny, teraz jego domem była Marta.
I, niepostrzeżenie, ja również
zmieniłam swój dom.
Teraz był nim Michał.
Czy miałam coś przeciwko
wyprowadzce choćby na drugi koniec Polski?
Nie. Dopóki Michał nie
przeniósłby się tam razem ze mną.
- Wiele spraw trzyma mnie
tutaj, w Żorach – zaczęłam ostrożnie. Byłam ostrożna, bo nie znałam powodu, dla
którego Michał pytał. Nie wiedziałam, jakiej odpowiedzi ode mnie oczekuje, poza
szczerą. Dodatkowo rozmawialiśmy na bardzo ważny temat, taki, którego nie można
zamieść pod dywan i udawać, że nie było rozmowy. Nie chciałam wdepnąć na minę,
która wybuchałby mi pod stopą.
- Musiałabyś spalić za sobą
wiele mostów – przyznał Michał. – Rozumiem – skinął głową, odwracając ode mnie
wzrok.
- Tak, musiałabym rzucić
pracę, zostawić przyjaciół i zapomnieć o połowie swojego życia, którą tutaj
spędziłam. To trudne. Ale nie nowe dla mnie.
Michał wyglądał, jakby znał
już moją odpowiedź i nie była ona taka, o jakiej marzył, ale mimo to słuchał,
co miałam do powiedzenia. I całe szczęście, bo czekała go niespodzianka.
- Odkąd Damian zaczął grać na
poważnie, pod skrzydłami trenerów, przy których się siatkarsko rozwijał,
przeprowadzki stały się częścią mojego życia. Co sezon w innym klubie, częste
wyjazdy na mecze, podczas których mu towarzyszyłam, bo przecież nie mógł mnie
zostawić samej sobie. Zanim oboje zapuściliśmy korzenie w Żorach, żyliśmy przez
długi czas na walizkach. Nauczyłam się dzięki temu, że wszystkim, co tak
naprawdę potrzebowałam, był Damian. Był rodziną, był moim domem. Miejsce jest
nieważne, jeśli masz przy sobie osobę, którą kochasz.
Patrzyłam na niego, czekając
aż zrozumie. Ale tym razem nie załapał w lot, o czym dokładnie mówiłam.
Uśmiechnęłam się, kiwając lekko głową.
- Mówię, że mogłabym spakować
walizki i wsiąść do samochodu choćby dzisiaj, jeśli ty pojechałbyś razem ze
mną. Bo cię kocham. Bo ty jesteś moim domem i reszta się nie liczy.
Patrzyłam, jak dochodzi do
niego to, co powiedziałam, jak oczy rozszerzają mu się w zdumieniu, jak emocje
pojawiają się w jego oczach i jak na jego ustach rozlewa się najprawdziwszy
uśmiech szczęścia.
- Sabino Wojtaszek, jesteś
najcudowniejszą kobietą, jaką znam – powiedział lekko drżącym głosem.
- Słyszałam to już, ale mów
dalej – drażniłam się. – Przyjemnie się tego słucha.
- Kocham cię – powiedział pewnym
głosem, patrząc mi prosto w oczy.
- Ja ciebie też kocham. A
teraz mi powiedź, dlaczego pytasz.
Wzruszył ramionami, ciągle się
uśmiechając.
- Pytam, bo to całkiem
możliwe, że w pewnym momencie w przyszłości będę się musiał przenieść. Wybrałem
powrót do siatkówki, ale szczerze mówiąc nie przemyślałem wszystkich za i
przeciw. Nie pomyślałem o tym, jak to wpłynie na ciebie i twoje życie. Nie
zapytałem, czy jesteś gotowa na wszystko, co się może zdarzyć.
- Jestem, Michał – wtrąciłam
szybko, zanim nabrał powietrza, by kontynuować. – Ty może nie przemyślałeś
wszystkiego, ale ja wiem, jakie jest życie siatkarza. I wiem, jakie przeszkody
nas czekają. Nie mówię, że będzie łatwo i kolorowo, że wszystko będzie nam się
idealnie układać, że nie będziemy musieli niczego poświęcać, by to wszystko
pogodzić. Mówię, że jestem na to gotowa, bo nie wyobrażam sobie swojego życia
bez ciebie. I nie wyobrażam sobie twojego życia bez siatkówki.
Milczał przez chwilę. Jego
wzrok na moich oczach, ale wiedziałam, że myślami był daleko. Dałam mu chwilę
na dojście do siebie, poukładanie myśli.
- Ja umiem sobie wyobrazić
swoje życie bez siatkówki. Byłoby mniej ciekawe i z całą pewnością bardziej stabilne.
Natomiast życie bez ciebie byłoby jedynie pasmem cierpienia.
Nie ważne, ile razy Michał już
powiedział podobne słowa, moje serca zawsze reagowało tak samo. Kurczyło się
boleśnie, by potem z ogromną siłą wypompować całe moje szczęście na zewnątrz.
I co miałam mu na to
odpowiedzieć? Zamiast szukać słów, które i tak nie oddałyby mojego stanu
emocjonalnego, zbliżyłam się, by złożyć na jego ustach krótki, ale pełen
miłości i czułości pocałunek. A potem wtuliłam się w jego klatkę piersiową, by
móc posłuchać jak jego serce gubi rytm jedynie dla mnie, naśladując w tym moje własne.
- Jeśli jesteśmy już w temacie
przeprowadzek… - zaczęłam, nie odrywając się od jego wygodnej piersi. – Może
zostaniesz dzisiaj u mnie?
>< >< ><
Jestem w końcu z nową częścią. Pisanie idzie mi ostatnimi czasy jak krew z nosa, więc pozostaje mi tylko przeprosić, że tak rzadko dodaję.
Nie mogłam sie doczekać nowego rozdzialu. Od dluzszego czasu codziennie sprawdzałam, czy cos wrzuciłaś, nie zrobiłam tego tylko w niedzielę i proszę jaka niespodzianka 😊😊 Oj wyczuwam tutaj spore zmiany 😁 liczę na to, ze niedlugo ze sobą zamieszkają 😁😁 a to jest chyba bardziej niz pewne 😂 przynajmniej wnioskuje tak po rozmowie, którą przeprowadzili 😁😁 czekam z niecierpliwością na następny rozdział! 😊😊😊
OdpowiedzUsuńUbóstwiam to opowiadanie! Arcydzieło ❤
OdpowiedzUsuńTo jest jedno z najlepszych, jak nie najlepsze opowiadanie jakie czytałam, naprawdę! Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń