7 kwietnia 2018

[II] 08.

Mam spotkanie z zarządem. Zajmij się nimi. Tak brzmiał SMS od trenera, który dostałam, gdy pojawiłam się na hali. W środku było jeszcze ciemno, dlatego sięgnęłam ku włącznikom, by oświetlić boisko. Nieco zdezorientowana zeszłam trybunami w dół i usiadłam na jednym z siedzeń.  
Jak ja niby miałam się zająć bandą młodocianych siatkarzy? Jak miałam dotrzeć do roztrzepanych nastolatków, nie mając w ogóle autorytetu, jakim odznaczał się Kubiak senior? Byłam pewna, że skończy się na tym, że kiedy zagwiżdżę na rozpoczęcie rozgrzewki, oni zaczną się kpiąco śmiać, patrząc mi prosto w oczy, a potem wyjdą kolejno z hali, nadal chichocząc pod nosem. A jak trener wróci i zobaczy puste boisko bez śladów niedawnego użytkowania, wpadnie we wściekłość i najbliższą osobą, na której będzie mógł ją wyładować, będę ja. 
Takie scenariusze krążyły po mojej głowie, całkowicie pochłaniając moją uwagę. Dlatego dopiero po głośnym trzaśnięciu drzwi wróciłam do żywych, widząc przed sobą chłopaków. 
Stali na środku boiska w równym szeregu, czekając na trenera, który zacząłby się przyczepiać o wystające za linię buta sznurówki. Ale kiedy trener się nie pojawiał, co było do niego zupełnie niepodobne, zwrócili swoją uwagę na mnie. 
Przełknęłam ślinę i wstałam, próbując ukryć swoje obawy.  
Byłam na każdym treningu od początku mojej kariery jako fizjoterapeuty. Nie bujałam w tym czasie w obłokach i wiedziałam, jak trening powinien wyglądać. Mogłam to zrobić, musiałam tylko uwierzyć w siebie. I Kubiaka, który powierzył mi to zadanie, licząc, że je wykonam najlepiej, jak tylko potrafię. 
Trener Kubiak ma ważne spotkanie z zarządem, dlatego się spóźni. 
Tak naprawdę nie miałam pojęcia, czy w ogóle się zjawi, ale wolałam, by mieli świadomość tego, że drzwi mogą się otworzyć w każdym momencie. Mnie też dodawało to otuchy. Chciałam, żeby drzwi otworzyły się w tej chwili. I każdej następnej. 
Prosił mnie, bym rozpoczęła trening bez niego. 
A co, jeśli pod zajmij się nimi Kubiak miał na myśli zabierz ich na kręgle, a nie poprowadź za mnie trening? 
Byli zadziwiająco spokojni. Do czasu. 
To zaczniemy od pajacyków? 
Reszta parsknęła śmiechem, który ucichł równie szybko, jak się pojawił, kiedy kierowana adrenaliną uśmiechnęłam się lekko kpiąco. 
Ty zaczniesz od trzydziestu pompek. Reszta od biegu rzuciłam, patrząc po znajomych twarzach z dziwną pewnością siebie.  
O dziwo, posłuchali mnie. Wojtek przewrócił oczami, ale opadł na podłogę i zaczął pompować z zaciekłością. Myślałam, że ta kara zajmie mu więcej. Ale grupa kończyła właśnie drugie okrążenie, kiedy do nich dołączył. Pomęczyłam ich jeszcze trochę, chociaż na nich nie robiło to wielkiego wrażenia. Ich nogi były bardziej wytrzymałe niż moje, które po godzinie basenu się pode mną uginały.  
Byłam trenerem od dziesięciu minut i już miałam dość. Już wolałam te wszystkie spięte mięśnie i narzekania pod adresem moich, wcale nie tak cudownych, rąk, które dostarczały im więcej bólu niż ulgi. 
Rozgrzewka poszła sprawnie. Siatkarze sami wiedzieli, co mają robić. Do mnie należało tylko pilnowanie, by prawidłowo rozciągali mięśnie i nie nabawili się przez głupotę kontuzji. Na tym się chociaż znałam. Gwizdałam w gwizdek, kończąc i rozpoczynając kolejne serie ćwiczeń. Chłopcy w końcu się zorientowali, że przeciągam rozgrzewkę w nieskończoność, by w ten sposób poczekać na trenera i przekazać ich, bardzo dobrze rozgrzanych, pod jego skrzydła. Chyba nie przypadł im ten pomysł do gustu. 
Czuję się już wystarczająco rozgrzany  Wojtek przerwał ćwiczenie i patrzył na mnie raczej wyzywająco. Próbował mnie? 
To przez te dodatkowe pompki. Zaraz skarzesz kolegów na podobny los. 
Sabina, serio mamy już dość rozgrzewania  odezwał się Jasiek.  
Skapitulowałam, unosząc ręce na boki. Faktycznie przesadzałam i niepotrzebnie się przy tym wyżywałam na Wojtku. Nie żeby nie miał w tym swojej winy. Od zawsze to z nim miałam najgorszy kontakt. Z resztą potrafiłam się dogadać, ale z nim było inaczej. Był, według mnie, zbyt pewny siebie i stawiał bardziej na indywidualność niż zespołowość. Było to widać na boisku i w jego relacjach z ludźmi. Koledzy z drużyny go lubili, ale raczej nie wchodzili z nim w bliższe relacje. 
 Okej  powiedziałam.  Rafał, Kuba i Artur wybieracie sobie po trzy osoby do drużyny.  
Wizja rozegrania kilku meczów zdecydowanie ich ożywiła, więc bez problemu podzielili się na drużyny. Kapitanowie rozegrali ze sobą kilka serii papier kamień nożyce, żeby zdecydować, które zespoły pozostają na boisku i który z nich rozpocznie od zagrywki.  
Ja tam przestałam być potrzebna, bo kiedy dostali piłkę do rąk, sami doskonale wiedzieli, co z nią zrobić. Ograniczyłam się znowu do gwizdania i prób naśladowania gestów sędziego. Nie wychodziło mi to aż tak dobrze, jakbym chciała, więc czasem w odpowiedzi ze strony zespołów otrzymywałam parsknięcia śmiechu. Trening nagle zmienił się z ciężkiej pracy nad techniką w dobrą zabawę siatkówką i nawiązywanie pozytywnych relacji. I byłam z siebie dumna. 
Ale nie wszyscy byli chyba zadowoleni z takiego obrotu spraw. Wojtek trzaskał łapą w piłkę, jakby mu czymś zawiniła. Za każdym razem, kiedy po hali roznosił się ten charakterystyczny odgłos uderzania z dużą siłą w piłkę, krzywiłam się, jakbym to ja oberwała. Ale nie umknęło mojej uwadze, że chłopak zbyt często wstrząsa barkiem i strzepuje rękę. To świadczyło o jednym. 
Gwizdnęłam przeciągle po kolejnej takiej akcji, zatrzymując grę. 
Wojtek, to mecz dla przyjemności, nie walka na śmierć i życie odezwałam się, próbując powstrzymać go przed nienaumyślnym skrzywdzeniem kolegów lub samego siebie. 
To jest trening, a nie lekcja wuefu w podstawówce, dlatego będę dawał z siebie sto procent. 
Skupiona na Wojtku nawet nie zauważyłam, że drzwi za moimi plecami się otworzyły, a do środka weszły dwie osoby. 
Dawałbyś z siebie sto procent, gdybyś wykonywał swoje ataki poprawnie od strony technicznej. 
A jakie ty masz niby pojęcie o technice? 
Żadnego – przyznałam bez cienia zawahania. Znam się za to na pracy mięśni i umiem rozpoznać, kiedy ktoś bezmyślnie ich używa. 
Nie chciałam zabrzmieć aż tak ostro. Gdy tylko te słowa opuściły moje usta, zaczęłam sobie wyrzucać, że w porę nie ugryzłam się w język. 
 Widzę jak się krzywisz z każdym kolejnym uderzeniem w piłkę. W najlepszym przypadku jedynie naciągnąłeś mięsień. W najgorszym go naderwałeś. A gdybyś nadal tak tłukł w piłkę, ignorując ból, mógłbyś go całkiem zerwać. Nie wkurzaj się na mnie, gdy próbuję cię powstrzymać od szkodzenia samemu sobie.  
Nie powiedział nic więcej, choć byłam świadoma, że się przed tym mocno powstrzymywał. A kiedy usłyszałam za sobą kroki i się odwróciłam, wiedziałam już dlaczego. Jednocześnie mocno się zdziwiłam widząc za Kubiakiem seniorem Kubiaka juniora. Spojrzałam na niego pytająco, ale udawał, że tego nie zauważa.  
Sabina, dzięki, że mnie zastąpiłaś. 
Skinęłam głową i z wielką przyjemnością wycofałam się na swoje miejsce, skąd zwykle obserwowałam treningi, nie biorąc w nich czynnego udziału. Od teraz będę bardziej doceniać to miejsce.  
Trener zebrał do siebie zespół, wyjaśniając im przyczyny spóźnienia, a potem wydał kolejne instrukcje. Polecił im, by bardziej skupili się na zagrywce, bo za ilość piłek lądujących w siatce, powinni pompować przez resztę treningu.  
Potem przyszła kolej na mnie. Trener przysiadł obok, a ja poczułam się jak na przesłuchaniu. Bawiłam się swoimi palcami, unikając patrzenia na Kubiaka, ale nie mogłam nie odpowiedzieć na jego pytania. 
Miałaś z nimi jakieś problemy? 
Oprócz tych, których był pan świadkiem? Raczej nie. Co nie zmienia faktu, że na zastępcę trenera się nie nadaję i wolałabym już więcej nie używać tego gwizdka roześmiałam się, próbując obrócić wszystko w żart. 
Nie martw się tą sytuacją z Maczyńskim. Ostatnio coś w niego wstąpiło i sam próbuję jakoś ogarnąć chłopaka. 
Trener przerzucił spojrzenie na wspomnianego chłopaka, który niby stał z resztą drużyny, ale trzymał się na dystans. A przecież niedawno to on był duszą towarzystwa. Co się zmieniło? 
O drugiego trenera też się nie martw.  Już bez zmieszania uniosłam wzrok na Kubiaka, zaciekawiona jego słowami. Chyba już go znalazłem.  
Podążyłam za jego spojrzeniem, trafiając na Michała, który siedział na trybunach obok i obracał piłkę w dłoniach, patrząc uważnie w jeden punkt.  
Michał? To wspaniale uśmiechnęłam się szeroko. 
Jeszcze się nie ciesz, bo ten osioł nie chce się zgodzić. Silą go zaciągnąłem na to spotkanie zarządu. Ci ludzie już i tak sceptycznie podchodzili do tego pomysłu, a on wcale mi nie pomagał, siedząc tam z ponurą miną, jakby go krzesło w dupę kłuło mrugnął ze dwa razy, po czym zrozumiał, co powiedział. Wybacz słownictwo. 
Wzruszyłam ramionami, bo w ogóle mnie to nie obeszło. Bardziej byłam rozbawiona swoim wyobrażeniem Michała siedzącego na takim kolczastym krześle. 
Gorsze rzeczy w życiu słyszałam, trenerze – spojrzałam na niego znacząco, dając mu do zrozumienia, że te gorsze rzeczy wychodziły z jego ust podczas niektórych treningów.  Ale dlaczego on nie chce tej roboty? 
Mnie nie pytaj. Ja tego chłopaka ni chuja nie rozumiem. 
Tym razem nie przejął się tym, że byłam w zasięgu rażenia jego przekleństw. Też się tym nie przejęłam, bo bardziej byłam zajęta próbą zrozumienia rozumowania Michała. Przecież to była dla niego wielka szansa. Odkąd nie mógł tak z marszu wrócić do gry. 
Pogadasz z nim?  Kubiak zwrócił się znowu w moją stronę, a ja słyszałam w jego słowach nadzieję. Może ty go przekonasz. 
I zostawił mnie z tymi słowami, wstając i tym samym kończąc chwilową przerwę w treningu.  
No, młodzieży, dwadzieścia pompeczek na rozgrzanie i gramy dalej.  Chłopaki ochoczo wzięli się do pracy. Chyba mieli dzisiaj za dużo luzów jak na jeden trening.  Maczyński, ty nie. Usiądziesz sobie z boku i będziesz obserwował kolegów, dopóki nie zmądrzejesz i nie powiesz, co się stało z twoim ramieniem. 
Wojtek usiadł z dala ode mnie i trenera, wyglądając przy tym na wściekłego. Cóż, Kubiak nie zamierzał bawić się z nim w kotka i myszkę. 
Patrzyłam bezmyślnie w boisko, mając lekką pustkę w głowie. Tak właśnie kończyła się próba zrozumienia Michała. Który niezauważenie przeszedł przez pół hali i stanął obok mnie, czego kompletnie nie zauważyłam. 
Mogę? 
Wyrwał mnie z zamyślenia, ale od razu skinęłam głową.  
Jasne, siadaj. 
I to była cała nasza rozmowa. Do czasu aż Michał głośno westchnął. 
Ojciec ci powiedział, prawda?  W jego głosie irytacja mieszała się ze znudzeniem. Jakby miał już dość tego tematu, choć to wcale nie ja go zaczęłam.  
 Musiał. Popatrzył na mnie ze zwątpieniem. Bo ktoś musi ci powiedzieć, że zachowujesz się jak dureń, odrzucając taką ofertę. 
Uniósł brwi i patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, zanim uniósł kąciki ust w górę. Tylko odrobinę, ale przynajmniej przestałam się obawiać, że go uraziłam tym durniem. 
I to musiałaś być ty, co? 
Mam w tym spore doświadczenie. Możesz zapytać Damiana. 
Uśmiechnęłam się do niego, a on ten gest odwzajemnił. I to był drugi raz od pięciu lat, kiedy mogłam patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Nadal widać było na niej spory dystans do świata i kamienny spokój, którym odgradzał się od wszystkiego, ale te drobne gesty były dla mnie bardzo ważne. 
Zdawały się mówić, że wszystko zmierza ku lepszemu. A ja naprawdę potrzebowałam w to wierzyć. 





>< >< ><

2 komentarze: