28 stycznia 2017

33.

Niezapowiedziana wizyta ciotki przeciągnęła się aż do wieczora. Ja sama zaczynałam być głodna, a tymczasem na stoliku przed nami stał nadal półmisek ze znalezionymi cudem ciastkami, które należały do Damiana. Ciotka oczywiście nie mogła nie zaszczycić nas jednym ze swoich cennych komentarzy. ‘Taki z ciebie sportowiec, a ciastkami się po kątach opychasz?’ – tym pięknym zdaniem uraczyła mojego brata, który chyba się odrobinę speszył. Ale przecież siatkarz też człowiek! A wracając do tematu. Chciałam poczęstować gościa czymś więcej niż tylko sklepowymi ciastkami, dlatego skierowałam się do kuchni. Stanęłam przed lodówką, ale zanim ją otworzyłam, wyszeptałam słowa modlitwy, żeby się okazało, że Damian nie zjadł całego sera. Szczęście mi sprzyjało.
- Tak wygląda wasza lodówka?
Ciotka Krystyna stała za mną i ze zmarszczonym czołem, wpatrywała się w prawie puste półki.
- Gdybym wiedziała, że tak to wygląda, przywiozłabym wam trochę przetworów – powiedziała, a ja odebrałam to trochę jak cios. Jakby mi zarzuciła, że nie dbam o siebie i brata.
Stałam tak, milcząc i wpatrując się w ten ser. Ciotka bez słowa wyszła z kuchni, a ja odetchnęłam z ulgą. Jej obecność była przytłaczająca. Wieczne komentarze i uwagi zawsze wyprowadzały mnie z równowagi, choć naprawdę starałam się nad tym panować. Krystyna nigdy nie chciała mnie nimi poniżyć, ale też nie zwracała uwagi, że mogą one człowieka dotknąć. Zajęłam się krojeniem chleba, dopiero po chwili zauważając kobietę, która stała przede mną, grzebiąc w torebce. Już miałam pytać, co się stało, kiedy w końcu znalazła to, czego szukała. Portfel. Wpatrywałam się zszokowana, jak przelicza banknoty.
- Co ty robisz?! – powiedziałam na wdechu, próbując przekonać samą siebie, że to pewnie wcale nie było to, o czym myślałam.
- Ile wam potrzeba? Dwieście, trzysta?
Nie mogłam w to uwierzyć. Ciotka wyjęła trzysta złotych z portfela i wyciągnęła je w moją stronę. Spojrzałam na nią, jakbym się spodziewała, że to jedynie kiepski żart, ale ona miała całkiem poważną minę.
- Schowaj to. Nie potrzeba nam żadnych pieniędzy – warknęłam, tracąc panowanie nad sobą.
- To ty schowaj, swoją dumę do kieszeni. Chcę wam tylko pomóc – powiedziała twardo.
- Nie potrzeba nam żadnej pomocy! Po prostu zapomnieliśmy o zakupach! – Krzyki zwabiły do kuchni również Damiana, który stanął jak wryty, kiedy zauważył, co się dzieje. Wpatrywał się w wyciągniętą w moją stronę rękę ciotki, w której nadal znajdowały się pieniądze.
- Nie rób wymówek! Przecież sama widzę, że nawet nie macie co jeść! Weź te pieniądze i mnie nie denerwuj!
Damian zmarszczył brwi, spojrzał na mnie, potem znowu na ciotkę i już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale go uprzedziłam.
- To ty mnie nie denerwuj! I zabierz ode mnie te pieniądze. Nie wzięłabym ich od ciebie, nawet gdybym głodowała od tygodnia. Tymczasem mam się świetnie, Damian także, jak widzisz. Jedyne czego nam potrzeba to chwili czasu, żeby pojechać do sklepu na zakupy! – krzyknęłam.
Sama nie wiedziałam, dlaczego zareagowałam w taki sposób. Jakby nie było, ciotka tylko źle zrozumiała sytuację, wyciągnęła błędne wnioski, a potem próbowała nam pomóc, nie wiedząc, że wcale tej pomocy nie potrzebowaliśmy. Nerwy trochę już opadły. Spojrzałam na ciotkę, której mina była dość niewyraźna. Nie potrafiłam stwierdzić, czy jest zła, czy czuje się głupio, czy zrozumiała, czy nadal upierała się przy swoim.
- Nie będziesz się tak do mnie odzywać! Wychowałam cię, dałam dach nad głową! A ty tak się odwdzięczasz? Odrzucając wyciągniętą w twoim kierunku pomocną dłoń?
Pogubiłam się w tej całej sytuacji. Spojrzałam na Damiana, szukając u niego pomocy, ale on sam tak właściwie nie wiedział, co za scena odgrywała się właśnie w naszej kuchni i z którego serialu została wycięta.
- Ciociu… - spróbowałam załagodzić jednak sytuacje, bo miałam się nie kłócić z Krystyną. Nie dzisiaj.
- Nie ciociu mi tutaj! Zawiodłam się na tobie! Myślałam, że masz więcej oleju w głowie, a ty nie dość, że tak traktujesz swoją rodzinę, to pewnie jeszcze szlajasz się z tym swoim chłoptasiem po klubach jak jakaś lafirynda! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna, bo twoi rodzice pewnie się w grobie przewracają, kiedy na ciebie teraz patrzą!
Zagotowało się we mnie. A jednocześnie zmroziło mnie totalnie. Stałam jak słup soli na środku kuchni, wpatrując się w ciotkę jak w największego wroga, próbując nie słuchać słów, które odbijały się echem w mojej głowie. Jak mogła to powiedzieć? Jak śmiała? Zupełnie nic nie wiedziała ani o mnie, ani o Michale, ani o moim życiu. Zjawiała się raz na kilka miesięcy i wtrącała przydługi nochal w nie swoje sprawy, a my przymykaliśmy oko na jej zgryźliwy charakter. Zbyt długo.
- Krystyna! – zawołał Damian, który odzyskał rezon znacznie szybciej niż ja. – Wyjdź z tego mieszkania.
Stanął po mojej stronie. W mojej obronie. Kochany Damian.
- Spójrz na nią! Takie jak ona kończą na ulicy! – wrzasnęła jeszcze, wymachując rękami w moją stronę.
I miarka się przebrała. W moich oczach zebrały się łzy, których za żadne skarby nie potrafiłam powstrzymać. Gdy tylko pierwsza z nich znalazła drogę w dół mojego policzka, odwróciłam wzrok od twarzy ciotki i oderwałam stopy od podłoża. Szybko wyszłam z kuchni, kierując do Damiana jedynie ‘Wiesz, gdzie będę.’, po czym zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi i zrobiłam krok w przód, wpadając na kogoś. Na Michała, jak od razu potrafiłam to poznać. Tylko jego dłonie na moim ciele powodowały to niesamowite ciepło.
- Co się dzieje? Słyszałem krzyki… - Kurczowo złapałam się jego koszulki, przyciskając się do niego ze wszystkich sił w poszukiwaniu ich nowego źródła. Przylgnęłam do niego, instynktownie czując, że obroni mnie przed każdym złem. – Sabina?
Usłyszałam kroki za sobą i wiedziałam już, że ciotka przygląda się tej małej scenie. W myślach robiłam małe odliczanie, którego finałem był kolejny krzyk z jej strony.
- I to jest ten twój chłopak? Siatkarz? – to słowo wypluła z ust, jakby było nasączone jadem. – To najgorsze ścierwo?
Nigdy nie było tajemnicą, że ciotka nienawidzi sportowców. Przy każdej możliwej okazji napadała na nich, mówiąc, że dostają grubą kasę, za nic nie robienie. Nawet to, że jej siostrzeniec był sportowcem, nie przeszkadzało w głoszeniu swoich herezji. Nigdy nie powiedziała Damianowi prosto w twarz, że ma go za nic, ale każde słowo z jej ust, raniło go prosto w serce. Wiedziałam o tym bardzo dobrze.
Zebrałam resztki sił, odsuwając się od Kubiaka. Odwróciłam się w stronę kobiety, którą jeszcze kilka godzin temu mogłam nazwać szczerze rodziną.
- Tak właśnie. Jest siatkarzem. Tak samo, jak twój siostrzeniec, ciociu – zaakcentowałam ostanie słowo. – Mogę ci jednak zagwarantować, że jest wspaniałym człowiekiem, dużo lepszym niż ty.
- O nie, kochanieńka – pokręciła głową ze śmiechem, jakby moje słowa nic dla niej nie znaczyły. I właśnie tak zapewne było. – On pociągnie cię na samo dno. A kiedy już się tam znajdziesz, nie waż się nawet do mnie przychodzić.
Złapała swoje rzeczy do ręki i szybkim krokiem minęła nas wszystkich, wychodząc na korytarz. Patrzyłam za nią długo, dopóki nie zniknęła na schodach. Miałam chęć pobiegnąć za nią i powiedzieć , że nigdy z własnej woli, nie szukałabym u niej pomocy, ale powstrzymałam się. Powstrzymał mnie również Kubiak, który jakby telepatycznie wiedział, o czym myślałam i przytrzymał mnie za rękę.
Ostanie słowo musiało należeć do ciotki Krystyny. Jak zwykle.
Kubiak był zdezorientowany, ale zachował milczenie. Miałam wrażenie, że wszystkie te opowieści o ciotce Krystynie, których się nasłuchał przez te wszystkie lata, nie robiły na nim wrażenia. Ale też nigdy nie mówiliśmy mu o takich kłótniach, bo przed tą, która miała miejsce przed chwilą, żadnej takiej nie było. Jednak to nie Michałem się przejmowałam, choć z nim też będę musiała o tym wszystkim pogadać i wytłumaczyć co nieco. Spojrzałam na Damiana, który opierał się o ścianę w przedpokoju. Ręce założył na piersi, próbując pokazać, że wcale nie ruszyły go słowa ciotki, ale zdradziły go oczy, którymi wpatrywał się w podłogę. Ja też wiedziałam swoje. Mógł udawać, ale mnie nie oszuka.
- Damian… - zaczęłam, ale nie wiedziałam, co mogłabym mu powiedzieć. Marne ‘nie przejmuj się’ nie załatwiłoby sprawy. Dlatego po prostu przytuliłam go do siebie, a on objął mnie szczelnie swoimi ramionami, przypominając trochę mnie, kiedy wczepiłam się w Michała. Spojrzałam na przyjmującego ponad ramieniem brata. Patrzył w naszą stronę, rozumiejąc, że oboje przeżywamy dość ciężkie chwile. Wskazał na drzwi, a ja kiwnęłam głową. Potrzebowałam z Damianem chwili samotności, by upewnić się, że wszystko jest dobrze. Zanim Michał wyszedł, bezgłośnie poinformowałam go, że przyjdę do niego. Kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, próbując dodać mi sił. I udało mu się. Sama jego obecność, świadomość, że miałam w nim oparcie, dodawała mi ich.
- To ja powinienem pocieszać ciebie, nie na odwrót – szepnął Damian.
- Nie trzeba mnie pocieszać. Zabolało, fakt. Ale są w życiu dużo gorsze sprawy niż fałszywe oskarżenia ciotki. Nie będę jej ulegać.
- Trzeba być tobą, żeby podchodzić do tego z takim spokojem – zaśmiał się lekko.
- Wcześniej się wykrzyczałam – mruknęłam pod nosem.
Dziesięć minut później i na jego i na mojej twarzy był uśmiech. Niewymuszony. Prawdziwy. Bo wiedzieliśmy oboje, że mając siebie, mamy wszystko, czego nam trzeba.
- Leć już do niego – uśmiechnął się w moją stronę, kiedy zauważył, jak bardzo mnie zaskoczył. – Proszę cię, myślałaś, że nie wiedziałem, że potajemnie umawiasz się na randkę za moimi plecami?
- No już, panie wszechwiedzący. Wrócę za chwilę! – krzyknęłam już prawie wychodząc.
Damian nie mógł mnie jednak okłamać. Bardzo dobrze wiedziałam, że pozbył się mnie z mieszkania, bo chciał być sama. I nie miałam mu tego za złe. Miałam tylko nadzieję, że jak wrócę z powrotem, na jego twarzy nadal będzie uśmiech. Choćby malutki.
Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam się zastanawiać, co mam powiedzieć Michałowi. Trochę nerwowo zapukałam do jego drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Chwilę się kłóciłam ze sobą, czy wejść, czy nie, ale ostatecznie pociągnęłam za klamkę, a drzwi się otworzyły. Wsunęłam się do środka, dziwiąc się, że w mieszkaniu panuje taki spokój. Może go nie ma?
Chwilę później usłyszałam szum wody z łazienki. Odrobinę spokojniejsza usiadłam na kanapie w salonie, próbując ułożyć sobie w głowie jakieś słowa. Ale i tak nie potrafiłam się na tym skupić. Ciągle miałam twarz ciotki Krystyny przed oczami, a jej słowa ‘twoi rodzice pewnie się w grobie przewracają, kiedy na ciebie teraz patrzą’ wirowały mi w głowie, odbijając się i wracając echem. Będąc całkowicie pochłonięta myślami, nie zauważyłam, kiedy Michał wyszedł z łazienki, a widząc mnie, podszedł bliżej. Patrzyłam przed siebie, tak naprawdę nie widząc nic, nawet kiedy siatkarz stanął centralnie przede mną. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że łzy wylewały się znów spod moich powiek, dopóki Michał nie starł ich kciukiem, chwytając moją twarz w swoje wielkie dłonie. Czując jego delikatny dotyk, otworzyłam oczy. Nie wiedziałam, że były zamknięte.
Był tutaj. Zaraz przede mną był mężczyzna, którego zdążyłam pokochać całym sercem. Widziałam zmartwienie w jego oczach, troskę o mnie. Ale przede wszystkim było tam zrozumienie. Tego właśnie potrzebowałam. Nie głupich pytań, nie banalnych rad. Zrozumienie, tylko ono. Tak długo go w życiu szukałam u innych osób. A teraz wreszcie je znalazłam. I nawet nie musiałam o nie prosić.
Michał kucał na podłodze przede mną, ale nie chciałam go mieć aż tak daleko. Opadłam na kolana przy nim, obejmując jego szyję ramionami i przylegając całym swoim ciałem do jego ciała, które pachniało zniewalająco po niedawnym prysznicu. Zaciągałam się jego zapachem, przestając myśleć o rzeczach, na które wpływu nie miałam, o słowach, których cofnąć nie można było, o osobach, które na miejsce w moich myślach nie zasługiwały.
Tyle właśnie potrzebowałam do odzyskania spokoju.
Tylko Michała.



* * *

Krystyna chciała tylko pomóc, a wyszło jak zawsze. Ale chociaż Michał znalazł się w dobrym miejscu i o dobrym czasie. ;)

I chciałam przeprosić, za te masakryczne zaległości na Waszych blogach. Chciałabym powiedzieć, że niedługo je nadrobię, ale musiałabym skłamać. Chyba dopiero po maturze :/


4 komentarze:

  1. Dziewczyno przestań przepraszać za wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachowanie Krystyny bardzo mnie zaskoczyło. Wyobrażałam ją sobie jako taką nieco zrzędliwą ciotkę, która wszystko musi wiedzieć i z która czasami cięzko wytrzymać, ale w zyciu nie pomyślałam, że może być tak... wredna. Wydała mi się w tym rozdziale taka trochę hm... nie do końca naturalna. Albo inaczej - to jej zachowanie nie było naturalne. Odebrałam to tak, jakby chciała na siłę wywołać awanturę, a pusta lodówka i zachowanie Sabiny było do tego cudownym pretekstem. Skoro nigdy wcześniej nie doszło do takiej kłótni, to skąd nagle w Krystynie tyle jadu? Skąd nagle ten tekst o rodzicach? Ciekawa jestem, co spowodowało takie zachowanie, bo to nie jest normalne, że nagle się do kogoś przychodzi i wyzywa wszystkich dookoła. Coś musi za tym stać, nie wierzę, że nie xD

    A tak poza tym to podobało mi się to, że Sabina tak wybuchnęła. Uważam, że przesadziła z tymi nerwami, bo Kryśka na początku chciała tylko pomóc, ale cieszę się, że tak się stało. Dzięk temu zobaczyłam, że Sabina też czasem zachowuje się źle i też czasem bez potrzeby wrzeszczy. To miła odmiana, bo zazwyczaj zachowuje się poprawnie ;-)
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabina nie musiała od razu tak wyskakiwać na ciotkę, kurczę no. Być może właśnie jej oburzenie wywołało kłótnię i lawinę przykrych słów. Nie usprawiedliwiam ciotki Krystyny, bo te jej teksty były nieprawdopodobnie, za przeproszeniem, z dupy wyjęte xD ale wydaje mi się, że znając jej ostry charakterek i chcąc uniknąć nic nie wnoszącej awantury (która tylko sprawiła Wojtaszkom przykrość), Sabina mogła spróbować zacisnąć zęby. Nikt nie lubi wysłuchiwać że nie potrafi o siebie zadbać (sama reaguję na podobne oskarżenia fochem albo furią), ale jeśli słyszy się takie bujdy od kogoś kto widzi cię raz na jakiś czas… no, może zmęczenie Sabiny dało o sobie znać ;)
    Gdzieś w pewnym momencie czytamy, że Sabina pogubiła się w całej sytuacji. Mniej więcej od tego momentu mam podobne odczucia, podobnie jak powinna je mieć Krystyna. Jej pouczenia i zawodzenie przestaje się dla mnie kleić - niby wiem że wysuwa oskarżenie że Sabina jest niewdzięczna i tak dalej, ale co ma do tego „szlajanie się po klubach z chłoptasiem”, do którego przechodzi zaraz potem? Potem ten dramatyczny tekst że „Takie jak ona kończą na ulicy”. Może zareagowałam niewłaściwie, ale autentycznie parsknęłam śmiechem xD Jakaś strasznie absurdalna jest ta ciotka Krystyna, karykaturalna. Udało Ci się chyba zebrać wszystkie te stereotypowe cechy zrzędliwych pań w średnim wieku, może efekt tego podziałał na mnie w ten sposób że śmiechłam :D W sytuacji Sabiny pewnie bym tego nie zrobiła, ale na trzeźwo patrząc pusta lodówka (z marnym kawałkiem sera w środku) prowadzi do życia na ulicy XD Taki ciąg przyczynowo-skutkowy oczami Krystyna :D
    Mam dwie opcje w tej sytuacji – albo ciotka przygotowała sobie jakiś standardowy zestaw oskarżeń wobec Sabiny (niewdzięczna dziewczyna, lafirynda, chłoptaś w klubie i te sprawy) i randomowo spotkanego siatkarza (leniwe, najgorsze ścierwo XD) i po prostu chciała wykorzystać te wyszukane epitety (chyba nigdy nie słyszałam na żywo żeby ktoś kogoś zupełnie poważnie nazwał lafiryndą), albo poszła na żywioł bez przygotowania i gadała co jej tam ślina na język przyniosła. Ewentualnie Krystyna jest zdrowo szurnięta, ale to chyba niesłuszna ocena – MIMO WSZYSTKO zajęła się Wojtaszkami po śmierci ich rodziców.
    No nie wiem, rozdział przecież żywiołowy i, dla bohaterów, dramatyczny, ale dla mnie zdominowała go przerysowana Krystyna, przepraszam :’D Rozpisałam się na jej temat, a obiecałam sobie że skomentuję każdy zaległy rozdział.
    Ale za to jest dobry i kochany Michał (choć chyba jak dotąd nie był inny) <3
    Lecę dalej, mam nadzieję że osobą Krystyny uraczyłaś nas tylko w ten epizodyczny sposób i ona się tu już nie pojawi :P

    OdpowiedzUsuń