16 grudnia 2017

[II] Prolog

Pięć lat później…

Sabina, mam dla ciebie misję specjalną!
Paweł nie kwapił się pukaniem, zanim wpadł do mojego pokoju. Rzucił białą teczkę na biurko, a ta wylądowała centralnie przede mną. Uniosłam na niego wzrok, zastanawiając się, co to za misja. Mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale ja pierwszy stopień miałam już dawno za sobą.
Co to za sprawa niecierpiąca zwłoki? zapytałam, odkładając długopis, którym chwilę wcześniej wypełniałam metryki zawodników. Odchyliłam się na krześle i przyjrzałam Pawłowi.
Chyba nie stało się nic strasznego. Jego twarz nie wskazywała na to, że hala się pali, a cały budynek wali. Był zaskakująco spokojny jak na specjalną misję. Dzięki temu wiedziałam, że powinnam się przygotować na coś, czego nikt inny nie chciał zrobić, a jako że jestem tu najmłodsza stażem i doświadczeniem też, spadło to na mnie.
Nic strasznego odezwał się. Tak właściwie to same przyjemności. Wyjdziesz sobie z pracy odrobinę wcześniej, nacieszysz oczy wiosną za oknem i przy okazji dostarczysz tę teczuszkę trenerowi. Nic strasznego.
Przewróciłam oczami na jego słowa i uśmiech, jakim mnie obdarował.
Faktycznie nic strasznego potwierdziłam, układając usta w mały uśmiech. Paweł już uznał swoją wygraną, a jego uśmiech poszerzył się znacznie, kiedy uwierzył, że tak łatwo udało mu się mnie przekonać. Szybko wyprowadziłam go z błędu. Więc skoro to nic takiego, proponuję, żebyś sam się tym zajął.
Przesunęłam teczkę w jego stronę. Skrzywił się i westchnął głęboko.
Problem w tym, że nie bardzo mogę. Za dziesięć minut jestem umówiony i naprawdę nie chciałbym przekładać tego spotkania.
Paweł umówiony? No to było coś nowego.
Randka? zapytałam, a on przytaknął z lekkim wahaniem. Zmrużyłam oczy, czujnie mu się przypatrując. Jak mnie wkręcasz, to naprawdę mnie popamiętasz.
Nie wkręcam cię, Sabina. Zresztą wiesz, jaki jest Kubiak. Dobry dziadzio na co dzień, ale spróbuj zawracać mu cztery litery po pracy, to pokaże ci dlaczego Bazyliszka trzymali w lochach.
No właśnie. A ty chcesz mnie wysłać prosto w jego legowisko.
Bo ty masz u niego fory uniosłam brwi w górę. No nie patrz tak, przecież to prawda. Zawsze cię lubił, a to że teraz z nim pracujesz, niczego nie zmieniło.
Jeśli się mylisz, to jutro zobaczysz moją głowę w gablocie z trofeami przy wejściu.
Paweł zaśmiał się.
Dramatyzujesz. Uśmiechniesz się do niego, powiesz, że zapomniał teczki, przeprosisz za najście i tyle cię tam widzieli. Zajmie ci to może pięć minut, a uratujesz dupska nam wszystkim tu pracującym.
I co mi pozostało? Zgodziłam się. Paweł uśmiechnął się szeroko, pocałował mnie z wdzięcznością w policzek i tyle go widziałam. Prawdopodobnie bał się, że zaraz zmienię zdanie, więc ulotnił się, zanim do tego doszło. Chwyciłam teczkę w dłonie i westchnęłam głęboko. Chyba czekała mnie wyprawa do paszczy Bazyliszka.





Wyszłam z siedziby Jastrzębskiego na parking. Otworzyłam swój samochód i rzuciłam torebkę na siedzenie pasażera, zanim sama do niego wsiadłam. Spojrzałam przez przednią szybę na wielki obiekt przede mną i uśmiechnęłam się, bo jakby nie było, spełniłam swoje marzenie. Miałam pracę, jaką zawsze chciałam i to w miejscu, które nazywałam domem od dawna. Jak wiele kosztowało mnie dotarcie do tego miejsca, wiedzą tylko nieliczni. Tylko ci, którzy wysłuchiwali moich głośnych szlochów po nocach. Tylko ci, którzy pocieszali, kiedy po ukończeniu wymarzonych studiów zostałam z kilkoma papierkami na bruku. Dosłownie na bruku, bo razem ze studiami, skończyło się pomieszkiwanie u ludzi, oferujących pojedyncze pokoje studentom. Z dnia na dzień musiałam zacząć radzić sobie całkiem sama.
Zaczęłam oczywiście od szukania pracy. I szukałam jej tak długo, że w końcu straciłam nadzieję. Nikt nie chciał żółtodzioba. A teraz wydawało mi się to zabawne, bo ciekawe czy ci, którzy odesłali mnie z kwitkiem, znaleźli już do pracy kogoś młodego z trzydziestoletnim stażem.
W końcu się poddałam. Wróciłam do Żor, żeby wypłakać się bratu w rękaw, a zastałam go pakującego się w kartony. Wybrał nowy kierunek. Poniosło go do Rzeszowa. Ale zanim się gdziekolwiek ruszył, użyczył mi rękawa, który niezawodnie wpijał moje łzy. Jedyna korzyść, jaka z tego wynikła, już nie byłam bezdomna. Chociaż nadal bezrobotna.
Damian dał mi jedną radę, zanim wziął kartony pod pachę i zostawił mnie samą z dwoma kompletami kluczy w ręku. Powiedział mi, żebym zajęła jego miejsce parkingowe pod jastrzębską halą. I tak zrobiłam. Zupełnie przypadkowo trafiłam na rozmowę kwalifikacyjną. Do samego końca zastanawiałam się, czy to dobry pomysł. Nie chciałam, żeby ktokolwiek pomyślał, że wykorzystałam swoje kontakty, żeby dostać pracę. Nie chciałam tego, mimo że w dzisiejszej rzeczywistości, jeśli nie masz kontaktów, jesteś nikim. Wierzyłam, że dostałam tę pracę dlatego, że ktoś postanowił dać mi szansę, że ktoś dostrzegł we mnie materiał na dobrą fizjoterapeutkę, która będzie potrafiła pomóc siatkarzom grać, grać i nie zwariować.
Otrząsnęłam się z tych myśli. Jeśli nie dostarczę tej teczki Kubiakowi, może się okazać, że znowu będę bezrobotna.
Jarosław Kubiak trener chłopaków z Akademii Talentów. Mój szef. Człowiek, którego jeszcze parę lat temu nazywałam przybranym ojcem. Mój niedoszły teść… Tak, mieliśmy długą wspólną historię. Chociaż przez ostatnie pięć lat nie było nam po drodze. Powiedzmy, że nie bywałam zbyt często w Żorach. Na jastrzębskiej hali nie pojawiałam się wcale. Myślałam, że po tym wszystkim, co się stało, będzie między nami jakiś dystans. Szczerze obawiałam się współpracy z nim. Ale do tej pory zachowywał się wobec mnie jak każdy inny szef. Może tylko częściej wychodził z propozycją, bym w końcu zawitała u pani Kubiakowej na obiedzie, choć zapierałam się przed tym rękami i nogami, nie starając się nawet tego ukryć za wymówkami. A on rozumiał, chociaż za każdym razem nalegał.
Jedyne, czego się obawiałam, jadąc do mieszkania trenera, to że wciągnie mnie do środka mimo protestów i każe patrzeć w oczy jego żonie, której coś obiecałam. I obietnicy nie dotrzymałam. Dlatego jedyne, co czułam, stojąc przed drzwiami mieszkania Kubiaków i pukając, była głęboko we mnie zakorzeniona panika, która rozwijała się we mnie całe pięć lat.
Słyszałam kroki wewnątrz mieszkania. Zacisnęłam mocno palce na białej biurowej teczce, a kiedy klucz w zamku przekręcił się i klamka drgnęła w dół, wstrzymałam oddech. I prędko go nie wypuściłam.
Serce zadudniło w mojej piersi, całkowicie gubiąc rytm, kiedy drzwi zostały szeroko otwarte, a ja stanęłam twarzą w twarz z…
Michałem.
Nie miałam pojęcia, jak określić to, co poczułam. Ból w piersi był naprawdę dotkliwy. Przez moment myślałam, że będę jedną z tych osób, które zwiększają statystyki przypadków ataku serca w wieku poniżej dwudziestu pięciu lat. Choć ledwie się do tej grupy kwalifikowałam. Nie potrafiłam oderwać wzroku od jego oczu. Nie potrafiłam nic powiedzieć, czy chociażby się uśmiechnąć. Byłam kompletnie nieprzygotowana na to spotkanie. Michał chyba miał to samo, więc staliśmy jak dwa słupy soli, nie odrywając od siebie wzroku, chłonąc nawzajem swój widok i przeżywając wewnętrzny armagedon uczuć.
Wszystko, czego w tamtym momencie pragnęłam, to utonąć w jego błękitnych oczach, a potem przycisnąć ucho do jego szerokiej klatki piersiowej. Po lewej stronie, gdzie mocno biło jego serce. Kiedyś tylko dla mnie.
Kiedyś zrobiłabym to bez wahania. A teraz nie potrafiłam zmusić się do jakiegokolwiek ruchu. Jego widok mnie sparaliżował. Dosłownie. Czułam się odcięta od swoich własnych kończyn. Czułam, a właściwie to nie czułam, połączenia z mózgiem. Impulsy, które do niego wysyłałam, ginęły gdzieś po drodze niezauważone. Tak samo jak wszystkie moje wyobrażenia momentu, w którym ponownie stanę naprzeciwko Michała.
Kto przyszedł?
Ojciec Kubiaka stanął z uśmiechem obok syna, ale potem zobaczył mnie i jego też na sekundę zamurowało. Ale tylko na sekundę.
Cześć, Sabina. Co tutaj robisz?
Przełknęłam nerwowo ślinę, mając nadzieję, że mój głos nie zdradzi, jak bardzo rozbita wewnątrz byłam. Ledwo panowałam nad drżącymi dłońmi. Ledwo stałam na galaretowatych nogach. Dziwne, że nadal trzymałam się w pionie, bo ciężar egzystencji zdecydowanie mnie przytłaczał.
Mam dla pana dokumenty, trenerze. Paweł mówił, że to dość pilne, a sam nie mógł przyjechać, więc wysłał mnie… Nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć, więc zamilkłam i wyciągnęłam przed siebie teczkę. Kubiak senior wziął ją ode mnie marszcząc brwi i zajrzał do środka.
Cholera, na śmierć o tym zapomniałem odezwał się po przejrzeniu dokumentów. Dziękuję, ratujesz mój stary, sklerotyczny tyłek.
Zawsze do usług posłałam trenerowi lekki uśmiech, dziwiąc się, że stać mnie na takie gesty.
Przez to, że oddałam Kubiakowi teczkę, nie wiedziałam, co zrobić z dłońmi, które jeszcze chwilę wcześniej kurczowo na niej zaciskałam. Opuściłam je wzdłuż ciała, czując się jak pierwszoklasistka przy pierwszym przepytywaniu.
Skoro już tu jesteś, to może w końcu dasz się zaprosić na obiad? Alicja będzie przeszczęśliwa.
Bałam się spojrzeć na Michała, by przekonać się, co o tym myśli. W dalszym ciągu się nie odezwał i nadal stał bez ruchu, co mnie onieśmielało. I odrobinę wkurzało, ale tylko odrobinę. Pokręciłam przecząco głową, błagając, by Kubiak senior dostrzegł w moich oczach panikę i nie skazywał mnie na przeżywanie katuszy. Bo nie mogłabym tak po prostu siedzieć i jeść, kiedy obok byłby Michał.
Dziękuję, ale muszę już wracać.
W takim razie nie będę nalegał.
Skinął mi głową i zostawił mnie z Michałem sam na sam, za co miałam ochotę go zamordować. Ale na odchodnym niby przypadkiem zahaczył barkiem o ramię syna, wyrywając go z bezruchu. Kubiak senior mruknął pod nosem słowa przeprosin, chociaż spojrzenie jakie posłał Michałowi, nie miało w sobie ani trochę skruchy.
Spojrzałam w dół na swoje buty, licząc w duchu do pięciu. Przy piątce podniosłam spojrzenie na Michała, dostrzegając, że również na mnie patrzył. To błękitne spojrzenie, którego wspomnienie doprowadzało mnie do rozpaczy przez pięć długich lat. Teraz w końcu mogłam w nim ponownie zatonąć.
Tylko coś mnie przed tym powstrzymywało. Jakaś niewidzialna bariera, która sprawiała, że chociaż miałam Michała na wyciągnięcie ręki, czułam, jakby był ode mnie oddalony na setki kilometrów.
Czy w obecnej sytuacji mogłam się czegoś spodziewać? Bo tak właściwie spodziewałam się wszystkiego, ale nie tej przedłużającej się ciszy. Chyba lepiej zniosłabym, gdyby zamknął mi już drzwi przed nosem. Przynajmniej wtedy miałabym jasność, co do tego, czy chce mnie widzieć, czy nadal nie.
Nadal…
W ciągu tych pięciu lat tylko raz postawiłam nogę w zakładzie karnym, w którym przetrzymywany był Michał. Poszłam tam z sercem na dłoni, a wróciłam bez niego. Liczyłam, że go zobaczę, że zdołam go jakoś pocieszyć, zapewnić, że zawsze będę, chociaż nie zawsze w pobliżu. Miałam nadzieję, że on pocieszy mnie. Że powie jakiś banał, którego będę mogła się uczepić i powtarzać w razie zwątpienia. Nic więcej. Ale do spotkania w ogóle nie doszło. Na miejscu dowiedziałam się, że Michał nie chce mnie widzieć. Że przyszłam na darmo.
W pierwszym odruchu się zaśmiałam. Stałam na środku korytarza w zakładzie karnym i się śmiałam. Z perspektywy czasu się zastanawiam, jakim cudem nie trafiłam do innego zakładu. Takiego bez klamek. Kiedy dotarło do mnie, że w takim miejscu raczej niewiele osób jest skorych do żartów, zaśmiałam się ponownie, a śmiech bardzo szybko przeszedł w jęk rozpaczy. Długo nie mogłam się uspokoić, bo kiedy raz pozwoliłam łzom popłynąć, nie potrafiłam ich zatrzymać. Długo to trwało, zanim ponownie stanęłam na nogi. Znów musiało minąć parę miesięcy, zanim zrozumiałam, dlaczego tak postąpił.
Michał zawsze starał się trzymać mnie z daleka od problemu. Jednak za każdym razem zapominał, że to nie była dobra taktyka.
Zaczęłam ponownie odliczać w głowie do pięciu. Przy piątce otworzyłam usta.
Miło cię widzieć powiedziałam słabo, unosząc odrobinę kąciki ust.
I nie było w tym ani grama ironii. Ani grama.

To była moja granica wytrzymałości. Ledwo słowa opuściły moje usta, odwróciłam się na pięcie i odeszłam, a łzy zamazywały mi widok. 




6 komentarzy:

  1. Kurczę, zapowiada się świetnie.Pierwszą część przeczytałam na jednym wdechu i chyba przy drugiej będzie to samo. Świetnie opisałaś to spotkanie z Michałem, ciekawi mnie, jak chłopak teraz zareaguje, no i oczywiście jak dalej rozwinie się ich znajomość.
    Czekam na kolejny rozdział <3
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej :D
    Mam nadzieję, że może mnie jeszcze pamiętasz chociaż minęło ponad dwa lata. Mam zamiar powrócić z blogiem o Fabianie oraz Dominice i zakończyć tę historię oraz może zacząć coś nowego :)
    Jeszcze w tym tygodniu przed świątecznym ukaże się tam nowy rozdział więc serdecznie zapraszam.
    Niestety pierwszej części tej historii nie czytałam, ale prolog tej drugiej teraz mnie zaintrygował więc mam zamiar przeczytać w święta :*
    Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam ponownie po reaktywacji na 20 rozdział o Dominice i Fabianie http://mas-vale-tarde-que-nunca.blogspot.com/2017/12/rozdzia-20.html
      Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt <3
      PS. W jeden dzień przeczytałam całą 1 część i to co tutaj się wydarzyło to brak mi po prostu słów. To opowiadanie jest świetne. Miałam dłuższą przerwę od bloggera, nie tylko jako "pisarka", ale także jako czytelniczka. Twoje opowiadanie jest świetne i czekam na kolejną część. Nie rozumiem też z jednej strony Michała i tego dlaczego podczas odsiadki w więzieniu nie chciał spotykać się z Sabiną. To zrozumiałe, że chciał dla niej jak najlepiej, oszczędzić to cierpienie, ten ból podczas wizyt u niego, ale takim zachowaniem zranił ją jeszcze bardziej. Nie można odsuwać od siebie w takich sytuacjach osób, którym na nas zależy.

      Usuń
  3. CHOLERA! Przez weekend, całkowicie zapomniałam!
    Żeś mnie zaskoczyła. Siedzę i się trzęsę. Z emocji.
    Czekam na więcej. Całuje, A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam Twoje opowiadanie na celowniku już od bardzo dawna, ale dopiero półtora tygodnia temu zmobilizowałam się i postanowiłam je przeczytać. I chyba nawet nie sądziłam, że okaże się tak dobre. Przede wszystkim jestem zaskoczona kreacją Michała, który jest chyba najspokojniejszym Kubiakiem w blogosferze i piszę to z pełną świadomością, bo przeczytałam już sporo fanficków z tym siatkarzem w roli głównej i jeszcze się z takim nie spotkałam. ;) Zwykle cechami dominującymi są u niego gwałtowność, porywczość i upór, a tutaj przez jakieś 90% opowiadania mamy do czynienia z uosobieniem łagodności. Nie oznacza to jednak, że Twój Kubiak jest pozbawiony charakteru, co to, to nie! Michał jest tutaj silną osobowością przede wszystkim na boisku, dzięki czemu staje się naturalnym liderem drużyny i to właśnie od jego postawy bardzo często zależy wynik meczu. Można więc powiedzieć, że swoją energię czy czasem też i złość pożytkuje we właściwy sposób. A właściwie pożytkował... Ale o tym później.
    Sabina. Bardzo umiejętnie pokazałaś sposób, w jaki nastolatka staje się kobietą. Odkrywa własne atuty, otwiera się na ludzi, wychodzi ze swojego hermetycznego świata, zaczyna żyć pełnią życia. Niebagatelny wpływ miała na to miłość Michała. Co prawda Sabina na samym początku przeżywa swoje pierwsze prawdziwe uczucie "po nastolatkowemu" - mamy troszkę naiwności, idealizowania, efekt "wow", bo w końcu wszystko jest takie pierwsze, nieznane i fascynujące, ale tak powinno być i to ogromnie pasuje do tej nieco nieśmiałej i wycofanej bohaterki. Można powiedzieć, że rozkwitła nam tutaj jak kwiat. :)
    Podoba mi się też coś, co w fanfickach jest dość niestandardowe - nie starałaś się tutaj na siłę mieszać szyków głównym bohaterom tylko po to, żeby się coś działo, nie było byłych, niedoszłych i obecnych wyskakujących niczym królik z kapelusza itd. Wiadomo, o co chodzi. ;) Właściwie przez większość historii relacja Sabiny i Michała jest zgodna i dość mocno ugruntowana. A później pojawia się zły, bardzo zły Bartman, który wszystko psuje. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Michał w więzieniu - totalna abstrakcja, ale plusik dla Ciebie, bo zdaje się, że zaglądałaś do ustawodawstwa i faktycznie, za podobny czyn grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności, chyba że nastąpiła jakaś nowelizacja, o której jeszcze nie wiem. ^^ Tak czy owak, jeżeli jest tu ktokolwiek, kto narzekał wcześniej na nudę, to teraz zapewniłaś aż za wiele emocji! ;) Jestem ciekawa, co wydarzy się w części II i jak poskładasz do kupy rozsypany świat naszych bohaterów. Trudno uwierzyć, że Kubiak po pięciu latach odsiadki mógłby wrócić jeszcze do siatkówki jako czynny zawodnik - po pierwsze, zła sława będzie ciągnąć się za nim jeszcze długo, a po drugie, jakby nie patrzeć, spędził za kratkami teoretycznie najlepsze lata swojej kariery, więc trudno będzie mu przeskoczyć pewne rzeczy i dorównać poziomowi sportowemu kolegom po fachu. Jednak z drugiej strony jak on ma funkcjonować bez siatkówki, skoro to jedna z największych miłości w jego życiu? Tą najważniejszą miłością jest oczywiście Sabina. Kubiak starał się chronić ukochaną za wszelką cenę, nawet jeśli w ten sposób musiałby ją od siebie odsunąć i z niej zrezygnować. Po kilku latach jest między nimi pewien dystans, mnóstwo niewypowiedzianych słów, które aż wiszą w powietrzu... Zmieniło się bardzo wiele. Ale na pewno nie zmieniło się wszystko.
    Strasznie się rozpisałam, a godzina już niemłoda, więc będę dobijać do brzegu. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu i mam nadzieję, że nie każesz nam zbyt długo na niego czekać. :)
    Pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc przerzuciłaś nas już na wydarzenia dziejące się 5 lat po epilogu... W sumie trochę mi szkoda. Masz (moim zdaniem) wielki dar do ukazywania ludzkich uczuć i emocji i żałuję, że nie napisałaś kilku albo kilkunastu rozdziałów o tym jak Sabina stara się ułożyć sobie życie po odejściu Michała. Musiało jej być strasznie ciężko, jemu też, ale nie mogę tego stwierdzić na pewno, bo przeskoczyłaś ten czas. Troszkę mi szkoda z tego powodu. Chciałabym się móc bardziej wczuć w tę jej tęsknotę, trudności ze znalezieniem pracy i tak dalej. Pewnie wtedy mocniej odczułabym ten nagły powrót Michała.
    A właśnie! Jeśli chodzi o Michała, to mam żal do Sabiny, że nie poszła do niego jeszcze raz, że nie walczyła. Rozumiem, że byłoby jej ciężko przez 5 lat czekać aż wróci, ale podobno go kochała. Poddała się, bo raz ją od siebie odrzucił. Myślałam, że większa z niej wojowniczka. Na pewno bardzo jej potrzebował...
    Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się teraz ich losy ;-)
    Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny ;*

    Ściskam! ;*

    OdpowiedzUsuń