Pierwszy raz przebierałam się tak
długo. Zazwyczaj zajmowało mi to ledwie dziesięć minut. A dziś tyle samo zajęło
mi samo siedzenie na ławce i wpatrywanie się w ścianę, szczerząc się jak głupi
do sera. W końcu przemogłam się i przebrałam w suche rzeczy, wrzucając szkolny
strój kąpielowy do kosza na pranie. Nie miałam pojęcia, czy sprzątaczka już
dziś go opróżniała. Miałam nadzieję, że nie.
- Sabina? – usłyszałam zza drzwi
głos Michała.
Momentalnie spięłam się, jakby
przyłapał mnie na ciągłym rozpamiętywaniu pocałunków, jakimi mnie dzisiaj
obdarzył. Ale był na zewnątrz, nie mógł wiedzieć. Odpowiedziałam mu, że może
wejść. Nie chciałam, żeby tkwił na korytarzu sam, kiedy musiałam jeszcze
wysuszyć włosy. Wszedł do niezbyt wielkiego pomieszczenie i od razu uśmiechnął
się na mój widok.
- Nie wysuszyłeś włosów –
upomniałam go. W rzeczywistości wyglądały, jakby dwa razy przetarł je
ręcznikiem; były nadal mokre i każdy układał się na inną stronę. W odpowiedzi
wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się rozbrajająco. – Nie wyjdziesz stąd
z mokrymi włosami. Lorenzo by mnie zabił.
- A Damian zabiłby mnie. – Wziął
do ręki kosmyk moich, również mokrych, włosów i połaskotał mnie nim po twarzy.
Zmarszczyłam nas, czując drapanie na policzku, ale chwilę później zaśmiałam się
radośnie.
Michał pociągnął mnie za rękę w
stronę najbliższej suszarki do włosów. Wziął wężyk do ręki i zabrał się za
suszenie moich włosów. Zdziwiłam się lekko, ale kiedy przeczesał moje włosy
palcami, poczułam dreszcz, przechodzący po całym ciele. Miałam nadzieję, że
tego nie zauważył. Odwróciłam się plecami do niego, odchylając głowę do tyłu.
Czułam się niezwykle odprężona. Nawet nie wiedziałam, kiedy zamknęłam oczy.
Gdybym była kotem, zaczęłabym mruczeć z przyjemności.
- Tylko nie zasypiaj – zaśmiał
się Kubiak, dmuchając mi ciepłym powietrzem w twarz.
Walnęłam go za to łokciem w
brzuch, a przynajmniej tak sądziłam, bo uderzyłam na oślep. Roześmiał się raz
jeszcze, a kiedy nie reagowałam, odwrócił mnie przodem do siebie. Zmusił mnie,
bym popatrzyła w jego oczy, kładąc dłonie na moich policzkach, a potem
pocałował mnie. Z początku powolny i lekki pocałunek, zmienił się w mocny,
gwałtowny. Zatraciłam się w nim. Do czasu aż usłyszeliśmy chrząknięcie
dochodzące z niewielkiej odległości.
- Ja się o ciebie zamartwiałem, a
tu się takie rzeczy wyrabiają. No ładnie. – W jego głosie brzmiała nutka
śmiechu. I chociaż wiedziałam, że akurat Konrad nie będzie mi prawił morałów,
tak liczyłam się z tym, że swoimi głupimi aluzjami i żarcikami nie da mi żyć
przez najbliższy miesiąc.
Jęknęłam przeciągle i oparłam się
czołem o michałową pierś, chowając się skutecznie przed wzrokiem trenera.
- Dobra, dobra, dziewczyno. Bo
się ze wstydu spalisz. Już mnie nie ma. Nic nie widziałem – zaczął się
wycofywać z korytarza w stronę wyjścia. – Możecie wrócić do tej jakże
przyjemnej czynności, którą wam przerwałem. – chwycił już za klamkę drzwi, ale
jeszcze odwrócił się w naszą stronę. – Mam tylko nadzieję, że w basenie nie
zalegają żadne żyjątka, co?
Jęknęłam, zupełnie zażenowana tym,
co Konrad zasugerował. Natomiast trener wybuchnął śmiechem, zanikając za
drzwiami. Nie miałam odwagi podnieść głowy i spojrzeć na Michała. On natomiast
rozumiał mnie lepiej niż przypuszczałam. Objął mnie ramionami i dał mi chwilę,
bym się trochę uspokoiła. Odsunęłam się od niego z lekkim śmiechem, którym
próbowałam zamaskować wstyd. Odwróciłam się tyłem do niego, kontynuując
suszenie włosów, a w rzeczywistości unikając jego wzroku, który czułam na sobie
tak czy siak. Ale Michał to Michał. Ułożył swoje dłonie na moich, zatrzymując
je w miejscu. Chwycił suszarkę i odłożył ją na miejsce, po czym raz jeszcze
odwrócił mnie w swoją stronę. Wgapiałam się w podłogę, licząc pęknięcia na kafelkach.
Ale na to również mi nie pozwolił.
- Popatrz na mnie, Sabina.
Moje imię w jego ustach brzmiało
tak łagodnie, tak delikatnie, ale nie potrafiłam na niego spojrzeć. Ani się mu
oprzeć. Popatrzyłam na niego. A on wpatrywał się w moje oczy z takim uczuciem,
że zaparło mi dech. Rozszerzonymi źrenicami wpatrywałam się w jego piękne oczy
i czułam się tak, jakby nic innego się nie liczyło. I być może właśnie tak
było. Bo dlaczego niby miałaby mnie obchodzić jakaś głupia aluzja Konrada?
Dlaczego miałabym się przejmować jego gadaniem, skoro miałam przy sobie
Michała, który patrzył na mnie w ten sposób? A innym guzik do naszego uczucia.
Wspięłam się na palce i musnęłam
jego usta.
I tyle. Nie musiał nawet nic
mówić. Jego oczy powiedziały mi wszystko.
Do mojego mieszkania wpadliśmy
wśród głośnego śmiechu. Zdezorientowany Damian aż wyjrzał z kuchni, by pokazać
nam, jak bardzo się nas nie spodziewał. Tym bardziej w dobrych humorach.
Podeszłam do brata i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam za ranek. Nie
chciałam być aż tak opryskliwa, ale miałam straszny humor – powiedziałam
szczerze.
- I już go nie masz? – zapytał
ostrożnie.
- Nie. Możesz spać spokojnie. Na
pewno nie napadnę cię z nożem w ręce.
Zaparzyłam nam herbatę i chwilę
posiedzieliśmy, tak zwyczajnie rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ale wszystko
kiedyś się kończy.
- Zbieramy się na trening,
szwagier – rzucił Damian ze śmiechem. Uniosłam brew, patrząc na niego, ale
zupełnie się tym nie przejął. Wyszedł do swojego pokoju, by wziąć torbę z
rzeczami.
- Ma rację. Musimy już lecieć.
Nie chciałam zostać w mieszkaniu
sama. Prawdopodobnie mogłabym się zająć nauką, ale chwilowo miałam jej dość.
Wolałabym zabrać się razem z nimi. I tak też postanowiłam zrobić. Paweł na
pewno ucieszy się z niezapowiedzianej wizyty, a ja mimo wszystko czegoś się
nauczę. Uśmiechnęłam się szeroko , powiedziałam Michałowi by poczekał na mnie
przed blokiem i zniknęłam w swoim pokoju, jak chwilę wcześniej mój brat.
Zabrałam jedynie torebkę z
telefonem i dokumentami. Nic więcej nie było mi potrzebne. Ale przypadkowe
spojrzenie w lustro przekonało mnie, by poćwiczyć trochę cierpliwość Michała i
doprowadzić swoją twarz do stanu względnej używalności. Szybko, ale nadal
precyzyjnie, wytuszowałam rzęsy, zakryłam zaczerwienienia podkładem, a usta
posmarowałam pomadką ochroną, która połyskiwała delikatnie. Zadowolona z efektu
uśmiechnęłam się do siebie i skierowałam do pokoju Damiana, by powiadomić go o
moich planach.
- Damian? – zaglądnęłam do
pokoju, szukając wzrokiem brata. Znalazłam. Akurat wyczołgiwał się spod łóżka,
gdzie pewnie szukał swoich ochraniaczy. Parsknęłam pod nosem. – Stwierdziłam,
że wstąpię dzisiaj do Pawła.
- Okej, poczekaj chwilę. Znajdę
tylko ten przeklęty ochraniacz i możemy jechać – powiedział, nie podnosząc na
mnie wzroku.
- Nie musisz się spieszyć. Pojadę
z Michałem.
Damian jakoś dziwnie spiął się na
moje słowa. Przez chwilę zastygł w bezruchu, a potem spojrzał na mnie mętnym
wzrokiem. Ale nic nie powiedział. Wzruszył jedynie ramionami i wrócił do
przerwanej czynności, zostawiając mnie zdezorientowaną.
Wyszłam z pokoju libero, a chwilę
później również z domu, zostawiając zamknięcie mieszkania na głowie Damiana.
Byłam nieco roztargniona, schodząc po stopniach na dół, więc nie dziwiłam się
zbytnio, kiedy postawiłam stopę zbyt daleko, tak, że w rezultacie ześlizgnęła
się na kolejny schodek, wyrywając mnie z głębokiego zamyślenia. Nie straciłam
na szczęście równowagi, ale zwróciłam na siebie uwagę Michała, który bardzo
szybko mnie przejrzał.
- Co się stało? – zapytał,
podchodząc bliżej i biorąc mnie pod rękę.
Zastanowiłam się nad odpowiedzią.
Bo tak właściwie to nie wiedziałam, co się stało. O co chodziło Damianowi?
Przecież nigdy nie reagował tak, kiedy mówiłam mu, że jadę na moje niepisane
praktyki z Pawłem.
Ale tu wcale nie chodzi o Pawła. Podpowiedział mi mój rozum. I miał
racje. Chodziło o Michała. Chodziło o to, że to z Damianem zawsze jeździłam na
praktyki. To on był moim osobistym szoferem, moim przyjacielem, moim
przewodnikiem po życiu. A teraz miałam od tego Michała. On zastąpił Damiana,
dla którego nie miałam już tyle czasu, co wcześniej.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie,
że mógł się poczuć trochę odrzucony. Tak bardzo mi pomagał, kiedy męczyłam się
ze swoim uczuciem. Starał się mnie wspierać, był ramieniem, na którym mogłam
się wypłakać. Podsuwał mi też dobre rady, na których całkiem nieźle wyszłam. I
może teraz żałuje, że był taki pomocny, bo ma mnie mniej dla siebie.
Ale ja też miałam go mniej.
Chociaż nie czułam się o to zazdrosna. Nie miałam czasu, bo wypełniał go
Michał. A Damian z Martą nie mógł się tak często spotykać. Dziewczyna mieszkała
poza Żorami i nie zawsze miała czas na dojazd. Poza tym studiowała. Ciężko
pogodzić miłość z nauką i odległością. Marta coś o tym wiedziała. A ja miałam
się dopiero przekonać, jak to jest. I wcale mnie to nie napawało optymizmem.
- Nie, nic. Damian czuje się
trochę przeze mnie niedopieszczony. Muszę mu jakąś dobrą kolację ugotować –
obróciłam wszystko w żart, ale nie zamierzałam tak tej sprawy zostawić.
- Jedziemy? – popatrzył na mnie
ciepło, a ja uśmiechnęłam się w odpowiedzi, kiwając potakująco głową.
Przy nim wszystko było takie
łatwe.
Po wejściu na halę musieliśmy się
rozdzielić. Michał pocałował mnie krótko, ale z uczuciem, wzbudzając wiwatujące
okrzyki u swoich kolegów z drużyny, którzy akurat przechodzili korytarzem. Zbył
to milczeniem, ale uśmiechnął się do mnie pięknie i puścił mi oczko. Zaśmiałam
się, kręcąc głową nad jego zachowaniem, po czym skierowałam się do gabinetu
Pawła.
Fizjoterapeuta była zaskoczony
moim widokiem. Najwyraźniej nie spodziewał się mojej wizyty w najbliższym
czasie.
- A co z maturą? Nie zaniedbuj
nauki! Musisz mieć jak najlepszy wynik, żeby cię z pierwszego miejsca przyjęli
na AWF! – zaśmiał się głośno, a ja mu zawtórowałam.
- Na AWF, tak? A więc decyzja już
została podjęta i to bez mojej zgody? – odparowałam, unosząc brwi.
- Rozważ wszystkie plusy i minusy
i wyjdzie na to samo. Tutaj czekają na ciebie powabne męskie ciałka, spragnione
twojego dotyku! No gdzie będzie ci lepiej?
Uwielbiałam żartować z Pawłem.
Dzięki niemu jeszcze nie zwariowałam i wciąż miałam dystans do sytuacji.
Inaczej już dawno rzuciłabym swoje plany i zdecydowała się na coś całkowicie
innego, bylebym tylko nie musiała podejmować tej decyzji.
- To chyba jeden z minusów, nie
sądzisz? Michał byłby gotów pilnować mnie przez dwadzieścia cztery godziny na
dobę.
- Nie pomyślałem o tym. Z resztą
co tam Michał! Miałabyś do dyspozycji całą drużynę. To plus – puścił mi oczko,
a ja zaśmiałam się głośno.
Nareszcie zabraliśmy się za
papierkową robotę. Parę kartek do uzupełnienia, kilka pieczątek do przybicia,
kila dokumentów do podpisania. Ja oczywiście swojego podpisu złożyć tam nie
mogłam, ale zajęłam się segregowaniem tych wszystkich papierów z biurka Pawła.
Byłam pewna, że jeszcze parę dni, a samoistnie zaczęłyby spadać na podłogę,
tworząc piękny, śnieżnobiały dywan.
- Po co ci tutaj metryki
zawodników? – zapytałam, zauważając szczegółowe notatki na temat każdego z
siatkarzy. Wzrost, waga, zasięg, a nawet hobby. Zwykle takie papiery leżały w
jednej z teczek, gdzieś na półce, niepotrzebne nikomu.
- Przeprowadzaliśmy ostatnio
bilans. Musiałem porównać wyniki. – przerwał na chwilę, skupiając się na
wypełnianiu jakiejś tabeli. – Przy okazji utuczyłaś Damiana, wiedziałaś o tym?-
zaśmiał się.
- Co? – uśmiechnęłam się szeroko.
– Przecież ja mu do jedzenia same marchewki daję. Razem z brokułem.
- Wierzę – mrugnął do mnie. – W
takim razie chyba sporo przypakował. W końcu będzie miał kaloryfer na brzuchu –
zaśmiał się.
Pokręciłam głową rozbawiona, ale
w duchu faktycznie zanotowałam sobie, żeby przestać zapychać się jakimiś
pieczonymi kurczaczkami. Szykował się powrót do gotowanych warzywek, bo potem
będę musiała wysłuchiwać, jak to pilnuję brata.
- Leć na trening. Ja tak nie mam
teraz nic ciekawego do zrobienia, oprócz tych zupełnie nieciekawych papierzysk.
Powspieraj trochę Kubiaka, to może znowu go trener pochwali za dobrą grę.
- Kubiak zbiera pochwały?
Niemożliwe.
- A jednak. Lorenzo ostatnio
bacznie mu się przypatruje. I chyba bardzo go cieszy to, co widzi – Paweł
spojrzał na mnie znacząco, a ja zarumieniłam się lekko i wyszłam, zamykając za
sobą drzwi.
Skierowałam się na halę, gdzie po
cichutku wślizgnęłam się na trybuny. Niby miałam pozwolenie od trenera, no ale
nie chciałam rozpraszać siatkarzy swoją obecnością. Planowałam usiąść gdzieś na
samej górze i spokojnie się przypatrywać, ale zauważyłam znajomą postać
siedzącą zaraz przy płycie boiska. Z wrażenia aż się zatrzymałam. Miałam
wrażenie, że jednak mi się przywidziało, ale nie. To była Ida. Ta sama, która
odmawiała za każdym, kiedy próbowałam zaciągnąć ją na trening Jastrzębiaków.
Zeszłam na sam dół i przysiadłam obok niej, nie spuszczając wzroku z jej
twarzy. Musiała to wyczuć, bo odwróciła się w moją stronę, przez chwilę
mierzyłyśmy się wzrokiem, a potem odpowiedziała na moje niezadane pytanie
wzruszeniem ramion. Telepatia.
Nie skomentowałam tego, po prostu
uśmiechnęłam się, widząc, jak wzrok mojej przyjaciółki raz po raz ucieka w
stronę pewnego młodego libero, który z niezwykłym poświęceniem wyłapywał każdą
piłkę. Zakochani.
Mój wzrok również ciągle uciekał w
stronę jednej osoby. Pewnego wysokiego bruneta z trzynastką na plecach, który
właśnie wbił imponującego gwoździa. Przypomniały mi się słowa Pawła, że Lolo
obserwuje Michała i chciałam sprawdzić, czy to rzeczywiście prawda. Spojrzałam
w stronę trenera, który akurat rozmawiał ze swoim zastępcą, zerkając co chwilę
w stronę boiska. Nie mogłam zbyt wiele z tego wywnioskować. Jednak minutę
później Kubiak zszedł na zmianę, ustępując miejsca innemu przyjmującemu. Wtedy
nie mogłam nie zauważyć, jakim dumnym wzrokiem Bernardi odprowadził
nieświadomego Michała aż do samej ławki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Czyżby Michał w końcu miał zostać
zauważony?
Czy to w klubie, czy na kadrze, w
głównej mierze pełnił funkcję rezerwowego gracza. A ja wiedziałam, że jego
ambicje są zdecydowanie wyższe. Ze swoim zaciętym charakterem mógłby prowadzić
drużynę, stać się dla niej prawdziwym liderem. Gdyby tylko dostał szansę, by
pokazać na co go stać. Wykorzystałby ją w stu procentach. Jestem tego pewna.
Na gifie Kubiak i Kuba. Ten pierwszy wybznął do Japonii i ciężko śledzić, jak sobie tam radzi, skoro ledwo ogarniam plusligę, ale za to Popiwczak... Ostatni mecz JW - Skra był jego! Też zasłużył na dumę w oczach Bernardiego, chociaż Lolo też wybznął w świat. Eh, czy możemy się cofnąć do mojego starego JW, proszę?
Uśmiałam się z tym tekstem o nowych żyjątkach w basenie :D zdecydowanie ten fragment ukradł cały rozdział. Trener wygrał xD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, świetny.
Michał rozpieszcza Sabinę a to dobrze wróży. ;)
Oby Damian dał się udobruchać dobrą, zdrową i niskokaloryczną kolacją ;)
Do następnego- buźka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJestem, czytam i znalazłam chwilę by skomentować. Eh, miłość Sabiny i Michała kwitnie, że aż miło. Nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze sie czyta takie pozytywne momenty po naprawdę ciężkim i złym tygodniu.
OdpowiedzUsuńDamian? Eh, poniekąd go rozumiem. Ona ma Miśka niemal na wyciągniecie ręki. Ale jestem pewna, że i tak bardzo cieszy się jej szczęściem, chociaż czuje się troszeczkę odrzucony. I jestem pewna, ze nie będzie na nią długo złościł :) Pozdrawiam, do następnego rozdziału! :)
Jak przyjemnie się czyta się te rozdziały mmm ;D super :)
OdpowiedzUsuńŻyjątka w basenie 😂
OdpowiedzUsuńTo Sabina ma w szkole kosz na brudne pranie? ;O Czy coś pokręciłam? :D
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo sielankowy, ale nie dało się nie dostrzec tej zmiany w zachowaniu Damiana. Dobrze, że Sabina tak szybko zrozumiała, że brat może się poczuć trochę odrzucony. Niby są dorosłymi ludźmi, powinni być przygotowani na to, że prędzej czy później ich relacja się zmieni, ale to na pewno jest trudne. Do tej pory mieli tylko siebie. Wiedzieli o wszystkim, zwierzali się sobie, a teraz wszystko się odwraca. I te zmiany zachodzą bardzo szybko, więc nie dziwią mnie te dziwne humorki Damiana. Jego ukochana siostrzyczka dorasta, nie jest już dzieckiem, którym trzeba się zająć. Już nie brat jest najważniejszym facetem w jej życiu tylko Michał. A mężczyźni to zazdrosne istotki :D Mam tylko nadzieję, że Sabina zdoła mu jakoś przetłumaczyć albo pokazać, że w dalszym ciągu jest dla niej ważny, a związek z Michałem wcale nie oznacza, że ich braterska nić stanie się słabsza.
W taki bardzo delikatny sposób wkroczyłaś teraz w temat kariery Michała. I zaczęłam się zastanawiać czy nie szykujesz w tej kwestii jakiegoś przewrotu za jakiś czas. Może Michał dostanie propozycję z innego klubu i będzie musiał wyjechać? A może będzie miał coraz mniej czasu dla Sabci przez treningi? Wiem, że bardzo wybiegam w przyszłość, ale czuję, że tu nie będzie zawsze pięknie i kolorowo :D
Lecę dalej ;*
Też tęsknię do starego składu JW sprzed kilku sezonów. Tego z Bernardim, jego akcentowanym angielskim, miło wspominam Tischera (ktoś pamięta jeszcze jego leworęczne ataki z drugiej piłki przy siatce? <3), tęsknię za Kubiakiem, nawet za nieogarniętym Bontje, potem za Miśkinem <3, Wojtaszkiem ;_; no i za nieśmiałymi początkami Popiwczaka... Nawet za Matteo Martino, który co prawda odwalał różne akcje ale przynajmniej było kolorowo :D
OdpowiedzUsuńEhh. To mi uświadamia ile sezonów ja już przeżyłam świadomie. Teraz też ledwo co ogarniam plusligę, ale nadal cieszy mnie rosnąca forma Jastrzębiaków. Właśnie czaję się na bilety na mecz, najwyższa pora obejrzeć sobie na żywo nowy skład :) Jeszcze ten stary jak świat gif... Awww, chyba się wzruszam!
Wracając do rozdziału (bo trochę mnie jakaś taka melancholia ogarnęła aż z tych wspominek) - czyli jednak Damian ma małego focha. Co prawda nie na tyle poważnego, żeby aż obrażać się na Sabinę, ale jednak czuje się trochę odrzucony, tak jak podejrzewałam. Ale to da się przeskoczyć, Sabina sobie poradzi :)
Sukcesy Michała pewnie napędza też w jakimś stopniu Sabina. Zresztą tamte sezony to faktycznie wybuch fantastycznej formy Michała, zresztą z tamtego okresu jest też jeden z najpiękniejszych meczów jakie kiedykolwiek widziałam - chyba z Maceratą (?) o pierwsze miejsce w grupie do wejścia do Final Four, grany w Jastrzębiu. Pamiętam że skończył się błędem sędziów w tie-breaku granym na przewagi, ale nie zmienia to faktu że mecz był piękny. Dość, znowu wspominam ;_;
Halo, fajnie też ma się Iga, nie zapominajmy o tym. Super, kiedy obu przyjaciółkom tak się układa. Naprawdę świetnie się to czyta :)