14 stycznia 2017

32.

Całą sobotę spędziłam z Michałem. Ale po sobocie nadeszła niedziela i musiałam się pożegnać z moim prywatnym rajem, by wrócić do rzeczywistości, w której matura zbliżała się wielkimi krokami. Tak bardzo, jak byłam już zmęczona ciągłą nauką, wiedziałam, że muszę się uczyć, żeby dobrze zdać, żeby mieć jak najlepsze wyniki, by mnie przyjęli na uczelnie. Dlatego też już drugą godzinę siedziałam przy książkach, ucząc się na zapowiedzianą powtórkę z biologii oraz na sprawdzian z matematyki. Przerwy robiłam tylko po to, by pójść do kuchni zaparzyć kolejną herbatę.
Skoncentrowana na nauce, nie usłyszałam nawet zgrzytu otwieranego zamka. Dopiero gdy Damian wsadził głowę do mojego pokoju, prawdopodobnie spodziewając się, że mnie nie było, oderwałam się od książki. Nie widziałam brata od dwóch dni, co zazwyczaj zdarzało się tylko wtedy, gdy mieli mecze wyjazdowe. Teraz sytuacja była nieco inna, ale tęskniłam za nim tak samo mocno, więc podeszłam do niego i przytuliłam.
- Co ze Sławkiem? I jak się czuje Marta?
Damian uśmiechnął się lekko, mówiąc mi, że Sławek dochodzi do siebie, a Marta spędza z nim tyle czasu, ile tylko może. Wcale jej się nie dziwiłam. Widać miała ze swoim bratem tak samo zażyłe więzi jak ja z Damianem. Gdyby jemu coś się stało, również nie opuszczałabym go ani na krok.
Zabrałam ze stolika pusty kubek po herbacie i ruszyłam do kuchni.
- W lodówce są kanapki. Nie wiedziałam, kiedy wrócisz, ale wolałam mieć coś w zanadrzu – przerwałam, kiedy Damian rzucił się jak wygłodniały wilk na kanapki. – I miałam rację – zaśmiałam się.
- A co na obiad? – zapytał wiecznie głodny Damian.
- Już chcesz obiad jeść?
Chwilę później zostałam uświadomiona przez brata, którą dokładnie godzinę mamy. Załamałam się. Po raz kolejny siedziałam z nosem w książkach, nie czując w ogóle upływu czasu. Chyba powinnam się już do tego przyzwyczaić.
Wspólnymi siłami uwinęliśmy się z tym problemem dość sprawnie, przy okazji nadrabiając dwa dni bez prawie żadnego kontaktu. Damian opowiadał mi o rodzicach Marty, których spotkał po raz pierwszy i spędził z nimi trochę czasu. Opisał ich jako bardzo miłych ludzi; poważnych, z klasą, ale nie uważających się za lepszych od innych. Przyjęli go bardzo ciepło, wypytując o rodzinę i zawód. Dla nich była to odskocznia od wypadku syna i przebiegu jego operacji, a Damian z chęcią na to przystał. Podobno, gdy powiedział im, że jest siatkarzem, rodzice Marty spojrzeli na siebie znacząco i razem się zaśmiali. Później wytłumaczyli mu, że Marta, kiedy była małą dziewczynką, zawsze oglądała mecze w telewizji, kibicując na całe gardło i powtarzając, że jak będzie duża, to wyjdzie za siatkarza.
Śmiałam się bez skrępowania, próbując wyobrazić sobie minę Marty, kiedy te upokarzające fakty z dzieciństwa wypłynęły na światło dzienne. Damian pewnie będzie jej to jeszcze długo wypominał, ale ja też mam kilka historyjek w zanadrzu i na pewno nie zapomnę się nimi podzielić z Martą.
- A tobie jak minęła sobota? – zapytał w pewnym momencie Damian.
I teraz to ja zaczęłam gadać, jak to miałam dość wszystkich tych gratulacji, które spłynęły falą na moją pocztę czy to na emailu, czy na portalach społecznościowych, jak Konrad próbował mnie zamęczyć na śmierć na treningu, ale przejrzałam jego zamiary i specjalnie robiłam mu na złość. W końcu doszłam też do tej części, w której Michał zaserwował mi randkę niespodziankę na hali w jastrzębiu. Na moich ustach cały czas widniał szeroki uśmiech, kiedy o tym opowiadałam.
Damian natomiast oparł się o blat, założył ręce na piersi i przyglądał mi się bacznie, z tym swoim wszechwiedzącym uśmieszkiem na ustach.
- Co? – zapytałam, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Zakochałaś się – odpowiedział po prostu.
- Tajemnicy nie odkryłeś. Wiedziałeś o tym już dawno – zaśmiałam się.
Kto jak kto, ale Damian widział, co się ze mną działo po tych wszystkich spotkaniach z Michałem. Widział, jak moje serce kilka razy rozpadało się na kawałki przez ból, jakim było moje nieodwzajemnione (a przynajmniej tak myślałam) uczucie do Kubiaka.
- Wiedziałem. Ale dopiero teraz to do mnie dotarło, wiesz? Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego nie masz chłopaka. Tylko że taki układ mi pasował. Nie musiałem go pilnować na każdym kroku.
- Michała też nie pilnujesz – odparowałam. – Bo nie robisz tego?
- Nie. Akurat Miśkowi ufam – przerwał na chwilę. Zlustrował moją twarz wzrokiem, a potem z pełną czułością w głosie powiedział - Moja mała siostrzyczka dorasta.

Kilka godzin nauki później stwierdziłam, że naprawdę mam tego wszystkiego dość. Człowiek nie jest robotem, by siedzieć nad książkami cały dzień. Sięgnęłam po telefon, leżący na szafce nocnej. Wcześniej go wyciszyłam, by mnie nie dekoncentrował, dlatego nie zdziwiłam się widząc, że mam nową wiadomość. Odczytałam ją, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Ida zawsze wiedziała czego mi trzeba. Odpisałam twierdząco na jej propozycję wyjścia do kina. Nie wiedziałam, jakie aktualnie filmy grają, ale to nie było ważne. Liczyło się towarzystwo i oderwanie od nauki, której miałam po dziurki w nosie.
Dogadałam szczegóły z Idą. Umówiłyśmy się, że podjedzie po mnie za piętnaście minut i razem pojedziemy do kina. Zwlekłam się z łóżka, układając wszystkie książki z zeszyty na jednej stercie i poszłam do łazienki, by ogarnąć swój wygląd. Przeczesałam włosy palcami, zostawiając je rozpuszczone. Miały dzisiaj dobry dzień, więc nic więcej im nie było potrzebne. Umyłam zęby, poprawiłam rzęsy tuszem i byłam prawie gotowa. Przebrałam swoje dresy na jasne dżinsy, dobrałam do nich bordową koszulkę z długimi rękawami i wyszłam z pokoju, zarzucając torebkę na ramię. Wstąpiłam raz jeszcze do łazienki, gdzie spryskałam się perfumami.
- Damian? – zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. W końcu odezwał się po drugiej stronie, a ja oznajmiłam mu, że jadę z Idą do kina, żeby wiedział. Zdziwiła mnie natomiast jego odpowiedź.
- A więc wybierasz się z przyjacielem do klubu? Znam go chociaż? – zapytał, a ja zdezorientowana nie widziałam, co odpowiedzieć.
Jednak zaczęłam się zastanawiać, gdzie też Damian mógł się podziewać w niedzielne popołudnie. Odpowiedź była bardzo prosta. Prawdopodobnie mój brat próbował powkurzać Kubiaka, który siedzi zaraz obok niego i zastanawia się, dlaczego jego dziewczyna wychodzi do klubu nie z nim, a z jakimś przyjacielem.
- Jak ja cię nienawidzę… - jęknęłam. Damian zaśmiał się cicho, a potem słyszałam, jak powtarzał Michałowi, że idę do klubu z przyjacielem i zamierzam się spić, bo mam dość matury. Niezwykle elokwentne ‘Co?’ ze strony przyjmującego utwierdziło mnie w przekonaniu, że uwierzył mojemu głupiemu bratu.  – Daj mi go do telefonu – westchnęłam głęboko.
- Jaki przyjaciel? Jaki klub? – od razu padło ze strony Michała.
- Naprawdę mu uwierzyłeś? – zaśmiałam się. W tle usłyszałam jakiś trzask, a potem przeciągłe ‘Ała!’ Damiana. – Nie zabij go.
- Właśnie się zastanawiam, czy to nie byłoby najlepsze wyjście. Świat bez Damiana byłby piękniejszy – zaśmiał się, zapewne widząc minę libero, który coś tam wykrzykiwał do niego. Jak dzieci. – Przyjechać po ciebie?
- Nie, nie trzeba. Ida jedzie swoim samochodem, to podrzuci mnie pod sam blok.
Pożegnałam się z Michałem i zbiegłam na dół, gdzie czekała już na mnie Ida. Przywitałam się z nią, a mój humor od razu się poprawił. Siedzenie przez cały dzień w pokoju z nosem w książkach było co najmniej dołujące, a presja czasu zaczęła mnie dobijać. Niby zostało jeszcze parę miesięcy, ale dobrze wiedziałam, że to minie strasznie szybko. Ani się obejrzeć, a będzie maj. Ale teraz mnie to nie obchodziło. Skupiłam się tylko na fabule filmu, jakiegoś wyjątkowo śmiesznego dramatu, i na podbieraniu Idzie karmelowego popcornu.
Po kinie zdecydowałyśmy się na naszą ulubioną kawiarnię. Rozsiadłyśmy się przy naszym stoliku, który w jakiś bardzo tajemniczy sposób, zawsze zdawała się na nas czekać. Zamówiłyśmy sobie po kawie i cieście i zaczęłyśmy rozmowę, której sens jedynie my znałyśmy. Śmiałam się tak wiele, że zaczynał boleć mnie brzuch, ale było to tak przyjemne uczucie, że nie potrafiłam przestać. Jedynie przy Idzie tak potrafiłam tak bardzo się rozluźnić. No był jeszcze Michał, ale nie wyobrażałam sobie plotkującego i chichotającego Kubiaka.
- Jak wam się z Kubą układa? – zapytałam.
- Nieźle, muszę przyznać. Czasem trochę mnie wkurza, bo nie ma dla mnie zupełnie czasu. Tylko treningi, szkoła, mecze i tak w kółko. Ale rozumiem to. To właśnie jest jego życie, a jeśli ja chcę być jego częścią, to muszę się gdzieś tam wpasować.
Wiedziałam, co Ida przechodziła. Sama też tak miałam. I wcześniej z Damianem, z którym nie zawsze mogłam jeździć na mecze, i teraz z Michałem, z którym czasem mijałam się nawet kilka dni z rzędu. Takie już życie z siatkarzami jest.
Mój telefon przerwał ciszę, jaka przez chwilę między nami zapanowała. Obie myślałyśmy pewnie o tym samym, choć z dwóch zupełnie różnych perspektyw.
- Halo? – rzuciłam do słuchawki.
- Sabina, ogłaszam alarm. Krystyna właśnie zrobiła nam nalot na mieszkanie. Nie zostawiaj mnie z nią samego, proszę – wyraźnie zrozpaczony ton Damiana sprawił, że miałam ochotę się roześmiać, ale potem dotarły do mnie jego słowa i uśmiech zamarł mi na ustach. Co ciotka Krystyna robiła w Żorach?!
- Zaraz będę – powiedziałam krótko i rozłączyłam się.
Wybłaszczonymi oczami spojrzałam na Idę, która nie miała pojęcia, o co chodziło. Poprosiłam ją, żeby mnie podwiozła do domu, a ona bez słowa dopiła resztkę swojej kawy i zaczęła się zbierać. Poszłam w jej ślady, a chwilę później już pędziłyśmy drogami.
- Przepraszam cię, że tak wyszło, ale Krystyna – to imię wyplułam z wyraźną niechęcią – przyjechała. A w mieszkaniu mamy bałagan! Nie zdążyliśmy zrobić zakupów, więc lodówka świeci pustkami, a jak ciotka wejdzie do mnie do pokoju i zobaczy to niepościelone łóżko, to chyba padnie na zawał!
- To chyba problem z głowy, co? – zaśmiała się Ida, kręcąc głową nad moją paranoiczną reakcją.
- Nie znasz ciotki. Będzie mi prawić morały aż do śmierci. Mojej – podkreśliłam, patrząc na nią znacząco – bo złego licho nie bierze. Nie śmiej się!
Ida zignorowała mój rozkaz i wybuchnęła głośnym śmiechem.
Podziękowałam szybko przyjaciółce, jak najszybciej próbując wydostać się z samochodu, kiedy dojechałyśmy na miejsce.
- Nie daj się Krystynie! – zawołała jeszcze za mną dziewczyna, ale kiwnęłam jej tylko ręką, nie odwracają się nawet w jej stronę. Do mieszkania wpadłam jak burza, od razu słysząc nieprzyjemny, odrobinkę zgrzytliwy głos krewnej. Błagałam w myślach Boga, by dał mi anielską cierpliwość, bo każda wizyta ciotki to próba dla mnie i moich nerwów. Damian jest starszy, ciotka nie traktuje go już jak małego dzieciaka. Za to mnie tak. I chociaż paradoksalnie byłam bardziej dojrzała od jej dwudziestotrzyletniej córki, ona i tak widziała we mnie tę samą czternastolatkę, która po wypadku rodziców prawie do nikogo się nie odzywała.
Nie lubiłam wspominać tamtego okresu. Ból wtedy wypełniał każdą komórkę w moim ciele i czułam go nawet teraz, wyraźnie i zdecydowanie. Wtedy wydawało mi się, że życie nie ma dalszego sensu, że ten ból w końcu strawi moje ciało jak płomienie. A mimo to udało mi się nad nim zapanować. Zepchnąć go na drugi plan tak, aby zawsze pamiętać, ale żyć dalej.
Ciotka Krystyna miała prawdziwy dar do przypominania mi o tych wydarzeniach. Zresztą nie tylko mnie. Potrafiła wspominać o tym nawet przy obiedzie w czasie jakiegoś święta. Przyzwyczaiłam się do tego. Taka już była ciotka. Nie chciała świadomie nas ranić, po prostu chyba nigdy nie przyszło jej do głowy, by zatrzymać niektóre myśli dla siebie.
- Sabina! – wykrzyknęła kobieta, kiedy tylko weszłam do środka. Nie zdążyłam nawet szala ściągnąć, kiedy ciotka przytuliła mnie do siebie, zamykając w żelaznym uścisku. Jej wybuch czułości odrobinę mnie zaskoczył, ale objęłam ją również, postanawiając sobie, że będę dla niej miła. W końcu ta kobieta dużo dla mnie i dla Damiana zrobiła. Pomijając jej zrzędliwy charakter, była dobrym człowiekiem. Nieraz widziałam, jak siedziała na łóżku ze zdjęciem swojej siostry w dłoniach i zalewała się łzami. To obraz, który nigdy nie uleci, którego nigdy nie zapomnę, choć czasem przykrywa go warstwa niechęci i złości. Co mogę poradzić, skoro nie od dziś wiadomo, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach?
- Cześć, ciociu.
Damian stał w drzwiach i patrzył na mnie z nieukrywanym zdziwieniem. Gdybym mogła, wzruszyłabym ramionami, ale chwilowo unieruchomiła mnie ciotka. Chyba czas, by przestać zachowywać się jak dziecko i zacząć doceniać to wszystko, co dla nas zrobiła. Lepiej późno niż wcale.
- Dziecko, ale ty wyrosłaś! Jeszcze niedawno taka malutka byłaś, pamiętam jak dziś, a teraz to dorosła kobieta prawie! Chłopacy się pewnie za tobą uganiają! – potarmosiła moje policzki, czego szczerze nienawidziłam, ale westchnęłam tylko w duchu, mając nadzieję, że szybko skończą się jej napady czułości. – Nie prychaj mi tu, Damian! Twoja siostra jest taka podobna do mnie, gdy byłam w jej wieku! Mówię ci, kochanie, że wianuszek facetów będzie cię otaczał, tak jak to było ze mną. – Damian ponownie parsknął śmiechem, a potem głośno się roześmiał, najwyraźniej nie potrafiąc się powstrzymać.
- Wianuszek może i się ustawi, ale chyba zostanie spławiony przez takiego jednego… - mój brat perfidnie mnie wkopał przed ciotką. I już wiedziałam, że najgorsze dopiero się zacznie.
- Masz chłopaka? Dlaczego nic nie mówisz?! No opowiadaj! Kto to? Znam go chociaż? Wiesz, że musze go poznać i zaaprobować, bo inaczej nici z tego związku już na samym wstępie! Nie pozwolę ci się spotykać z byle kim! W tym roku masz maturę, moje dziecko! Mam nadzieję, że nie zarywasz dni i nocy na wymykanie się z nim do klubów. Że w ogóle nie widujesz się z nim w nocy! – oburzyła się. – Nauka jest teraz najważniejsza, więc daj sobie z nim spokój, kochanie. Chłopak oznacza tylko problemy.
-Ej! – krzyknął Damian z oburzeniem, a ja nie mogłam się nie zaśmiać.
- A wiedziałaś, ciociu, że nasz Damian, ten sam nieporadny, mały chłopczyk, znalazł sobie dziewczynę?
Nie bez satysfakcji zauważyłam, że zmrużył gniewnie oczy, wpatrując się we mnie wzrokiem, który obiecywał rychłą zemstę. Ale to ja się w tym momencie mściłam i dobrze o tym wiedział. Punkt za punkt.
- Damian?! Z dziewczyną?!
- Nie. Z chłopakiem – westchnął podirytowany.
Zaśmiałam się, kiedy ciotka zaczęła kolejny wywód, tym razem to jego próbując wyprowadzić na prostą. Pokręciłam głową ze śmiechem, ściągając w końcu z siebie płaszcz, w którym było mi zdecydowanie za gorąco. Skierowałam się do kuchni, by zaparzyć nam wszystkich po kubku herbaty. Szczególnie dla ciotki, żeby miała czym nawilżać gardło.





▪ ▪ ▪

Jeżeli są błędy, przepraszam. Jeżeli nie pojawią się akapity, też przepraszam. Dodaję z telefonu, więc może coś nie zadziałać. Zerknę na to jutro i poprawię w razie czego.
Na razie sielanka. Nie potrafię krzywdzić Sabiny i Michała, ale nic nie może wiecznie trwać.


6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział !! bardzo mi się podobało :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziwię się, że Damian ciężko trybi i nie do końca dochodzi do niego, że w życiu Sabiny zaszły takie poważne zmiany. Też tak miałam, gdy mój młodszy brat przyprowadził do domu dziewczynę. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ten czas tak zleciał… kiedy on tak dorósł i myślę, że Damiana spotkało to samo. Bo wydaje mi się, że człowiek tak naprawdę dojrzewa dopiero wtedy, gdy w jego życiu pojawia się druga osoba. Wtedy wszystko się zmienia – on się zmienia. I Damian zaczyna to dostrzegać. Sabina nie miała takich przemyśleń, bo ona jest młodsza i to, że brat niedługo się zakocha było jakieś prostsze do zrozumienia. A przynajmniej tak mi się wydaje ;D

    Imię Krystyna mnie rozwala :D Nie wiem dlaczego, ale gdy je słyszę, to od razu chce mi się śmiać. Więc uwierz, że gdy przeczytałam o Krystynie robiącej nalot to parsknęłam pod nosem. Już czuję, że polubię tę postać. Chociażby za reakcję, jaką we mnie wywołała :D

    Takie ciotki bywają naprawdę irytujące… naprawdę myślą, że ich gadanina kogokolwiek zainteresuje i „naprostuje”? Bo moim zdaniem ciotka może sobie gadać, a człowiek i tak zrobi po swojemu. Kogo interesuje zdanie ciotki i jej umoralnianie? :D Nie dziwię się, że Sabina i Damian nie są zbyt zadowoleni, gdy Krystyna przyjeżdża. W końcu ile można ją słuchać… A z drugiej strony, dobrze, że Sabina dostrzega, że ta kobieta im pomogła i stara się być za to wdzięczna. W końcu bez względu na to jak bardzo Kryśka jest upierdliwa, to jednak dużo dla nich zrobiła i na pewno starała się jakoś nimi zaopiekować. I chociażby za to należy jakoś zdzierżyć jej obecność i trudny charakter. Ciekawa jestem co przyniesie bohaterom jej przyjazd :D

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wpadać tutaj i poczytać o perypetiach Twoich bohaterów. ja akurat teraz mam sesję, więc doskonale rozumiem Sabinę. Nie psuj za wiele, bo nie przeżyję tego...
    buźka

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego bolą jest on numer 1. Za każdym razem nie nie się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze co rzuca mi się w oczy po przeczytaniu tego rozdziału to to, że wszyscy Twoi bohaterowie piją strasznie dużo herbaty :D Ale rozumiem, sama mam w domu szafkę, która się z nadmiaru różnych pudełek z herbatami nie domyka :'D
    W ogóle miałam wrażenie że ten rozdział był takiej dość porządnej długości, ale to może złudzenie, bo udało Ci się w nim całkiem sporo upchnąć. Było coś o Damianie, o Michale, nawet o Idzie. No i Krystyna; ciekawe, czy jej postać będzie tu w jakimś sensie istotna. Pisałaś o niej wcześniej, ale co innego wspominać, a co innego wprowadzać ją bezpośrednio w wydarzenia. Zwłaszcza, że na razie sprawia wrażenie raczej zatroskanej, niż przesadnie wścibskiej i irytującej. Nie mam pomysłu na to, co takiego może ją do Wojtaszków sprowadzać ;) A może to ja sobie znowu coś ubzdurałam i ona nie odegra żadnej znaczącej roli...
    W każdym razie cieszę się, że mimo tego szczęścia z Michałem, Sabina nadal wychodzi gdzieś z przyjaciółką. Że docenia wszystkich bliskich. Być może dlatego Sabina w żaden sposób nie irytuje mnie swoją osobą. Ale prawda jest taka, że u Ciebie nikt nie wzbudza we mnie jakichś negatywnych emocji ("przyjaciółka Michała" już dawno się nie pojawiła; coś czuję, że gdyby wpadła do niego z niezapowiedzianą wizytą, Sabina mogłaby zacząć zachowywać się trochę inaczej ^^).
    Dziewczyno! Czytając te akapity o nauce aż poczułam wyrzuty sumienia... z jednej strony podchodzę do tematu matury raczej na luzie, ale z drugiej coraz więcej rzeczy zaczyna mi ostatnio przypominać, że kończy się styczeń i wypadałoby zacząć intensywniej się przygotowywać. Nawet tutaj dostałam sygnał - ej, jeszcze tylko parę miesięcy ;_;
    Rozdziały i tak będę czytać, oczywiście. Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń