- To będą pierwsze święta, które
spędzimy osobno – powiedziałam głosem, przez który przebijała się nuta smutku.
Damian zadzwonił do mnie, oznajmiając
mi, że święta zamierza spędzić z Martą u jej rodziny. A przynajmniej tam
zamierza spędzić wigilię i pewnie pierwszy dzień świąt. Nie miałam ani grama
pretensji, od paru lat powtarzałam mu, że nie powinni z Martą odmawiać
zaproszeniom od jej rodziny na świąteczną kolację. Jasne, miło było spędzić ten
czas razem z nimi, nawet jeśli nasza kolacja wigilijna nigdy nie była bardzo
bogata, ale czułam się źle z tym, że odmawiali z mojego powodu.
Tym razem nie odmówili. A ja wcale nie
będę sama. Mama Michała zmusiła mnie do obietnicy, że pojawimy się z Michałem u
nich na kolacji. Nie przyjmowała odmowy, za ja nie miałam serca odmówić jej
spędzenia tych świąt z Michałem, który po raz pierwszy od długiego czasu mógł
być z nimi przy stole. Mimo że skrycie miałam nadzieję na święta tylko we
dwoje.
Moglibyśmy zjeść kolację, wręczyć
sobie prezenty, obejrzeć jakiś przereklamowany, świąteczny film popijając
wytrawne wino, a potem przejść się na spacer w zimowej scenerii, może nawet
pójść na pasterkę.
Brzmiało cudownie, ale nie tym razem.
- Dziwnie będzie nie mieć Cię przy sobie
– zgodził się Damian.
- Przez ostatnie lata nie mieszkaliśmy
w jednym mieście dłużej niż tydzień w tym samym czasie, a Ty mówisz, że nadal
się nie przyzwyczaiłeś?
- To nie to samo – skwitował Damian. –
To są święta. Powinno się je spędzać z rodziną.
- I spędzisz je z rodziną. Ja też
spędzę je z rodziną. A razem możemy spędzić drugi dzień, jeśli nie macie
żadnych planów. Możemy zebrać się większą grupą. Może Ida wpadnie?
W głowie widziałam już same przyjazne
i uśmiechnięte twarze zebrane w jednym miejscu i poczułam odrobinę ekscytacji
na samą myśl. Spotkanie starego składu, jak bardzo chciałabym, żeby do niego
doszło!
- Jeśli szykujesz imprezkę, to możesz
mnie od razu wpisać na listę gości!
Uśmiechnęłam się ciepło, wiedząc, że
Damian mógł grać już któryś z kolei sezon w innych barwach, ale jego serce
zawsze już będzie pomarańczowe. Stara ekipa Jastrzębskiego mogła się rozjechać
we wszystkie strony świata, ale zdecydowanie nadal wspominali tamte czasy.
- Zobaczymy, co da się zrobić. Jak nie
w święta, to w sylwestra. Wszystkim nam się przyda odrobina rozrywki.
- Sylwester z Wojtaszkami! To jest
pomysł!
Entuzjazm Damiana był zaraźliwy.
Chociaż to był mój pomysł, czułam się, jakby brat mnie do niego ostatecznie
przekonał. Będę potrzebowała jego pomocy, więc tym lepiej dla mnie.
Drzwi mojego gabinetu otworzyły się
nieoczekiwanie, a do środka wszedł Michał. Wyraz jego twarzy mnie nieco
zaalarmował, wystarczyło jedno spojrzenie, bym wiedziała, że coś mu siedzi na
wątrobie.
- Później pogadamy o szczegółach. Teraz
muszę już kończyć.
Pożegnałam się z Damianem, nie
spuszczając oczu z Michała, który cierpliwie czekał, aż skończę rozmawiać. Nie
ponaglał mnie, może dlatego, że próbował coś odwlec.
- O co chodzi? – zapytałam, gdy Michał
ciągle milczał, mimo że odłożyłam telefon chwilę temu.
Michał ewidentnie nie wiedział, jak
ubrać w słowa to, co mu chodziło po głowie. Parę razy otwierał usta, ale żadne
słowa nie padły. Potrząsnął głową zrezygnowany.
- Mama chciała, żebym się upewnił, czy
przyjdziesz na świąteczną kolację.
- Albo to, albo spędzę święta sama w
mieszkaniu – wzruszyłam ramionami. – Chyba zdołam przetrwać jedną kolację.
- Kolacja tylko jedna, ale potraw
dwanaście. I matka wpisze cię na swoją czarną listę, jeśli nie skosztujesz
wszystkiego – uprzedził mnie.
Teraz był w zdecydowanie lepszym
nastroju i nie chciałam go niszczyć, ale nie mogłam przestać się zastanawiać, o
co chodziło wcześniej. Już miałam o to zapytać, ale moje drzwi ponownie się
otworzyły, a do środka zajrzał Wojtek, oddychając ciężko.
- Trener kazał was zawołać na trening.
I błagam, chodźcie, bo inaczej będę miał przerypane jeszcze bardziej, a już
teraz nie jest kolorowo.
Spojrzałam na Michała, który zaklął
pod nosem. Wiedział, co wprawiło jego ojca w podły nastrój. Zdaje się, że znowu
dowiaduję się o czymś jako ostatnia, ale teraz już nie mogłam nic na to
poradzić. Westchnęłam głęboko i ruszyłam za Wojtkiem na halę, z której
dobiegały donośne wrzaski.
Nie miałam ochoty na kolejny kubiakowy
dramat.
Trener posłał tylko ostre spojrzenie w
stronę swojego syna, gdy ten pojawił się na boisku. Nie padło żadne słowo, ale
nie musiało, bo i bez niego było widać, że Michał i jego ojciec są raczej wrogo
do siebie nastawieni.
Wojtek bez sekundy zwłoki zajął swoje
miejsce między chłopakami, nie chcąc podpaść, gdy trener jest w trybie zabójcy.
I niewiele można było z tym zrobić, bo starszy z Kubiaków w tym stanie był
głuchy na wszelkie argumenty. Dlatego moim głównym zadaniem podczas tego
treningu było pilnowanie, by trener nie przeciągnął struny. Całe szczęście na
krzykach i raczej mocnych, ale nie wycieńczających ćwiczeniach się kończyło. Przynajmniej
trening się na tym kończył. Bo do prawdziwego wybuchu dopiero miało dojść później.
Ale jednak się pomyliłam.
- Wystarczy, pięć minut przerwy, a
potem skupimy się na przyjęciu – powiedział Michał,nie przejmując się wściekłością,
która wykrzywiała twarz jego ojca.
Była jedna, niepisana zasada, która
głosiła, że drugi trener, to tylko drugi trener i nie wcina się pierwszemu w
przebieg treningu. Michał właśnie ją złamał. I to źle wróżyło.
- Nie ty prowadzisz tę drużynę –
odpowiedział Kubiak senior z lodowatą wściekłością.
- Ty też ich nie prowadzisz. W tym
momencie ich katujesz.
Z obawą w oczach przyglądałam się im
obu, mając naprawdę złe przeczucia. Jarosław Kubiak miał ciężki charakter, a
Michał go po ojcu odziedziczył. Żaden z nich nie zamierzał odpuścić. I tylko
chłopaków było mi szkoda.
- Koniec treningu, idźcie pod
prysznic. Jeśli ktoś potrzebuje masażu, najpierw idźcie do Pawła, dam wam znać,
gdy wrócę.
Być może właśnie podpisałam swój wyrok
śmierci, ale uchroniłam tym samym chłopaków przed traumą, a Kubiaków przed
plotkami, które pewnie i tak pójdą w świat, ale może chociaż nie będą tak
tragiczne, jak mogłyby być, gdybym pozwoliła im się kłócić na oczach drużyny.
Hala opustoszała w szybkim tempie.
Wytrzymałam spojrzenie Kubiaka seniora. Pewnie tylko dlatego, że nie było to
najgorsze spojrzenie w jego arsenale.
- Teraz powiecie mi, o co wam chodzi?
Żaden z nich nie wydawał się chętny,
by wtajemniczyć mnie w sprawę. Z natury byłam cierpliwą osobą, ale przy tych
dwóch facetach moja cierpliwość była stale wystawiana na próbę i już mi jej
zaczęło brakować.
Jeśli zamierzali mieć sekrety, to
niech się kłócą. Nie zamierzam się wtrącać.
- Okej, kłóćcie się dalej. Nie będę
wam przeszkadzać – dodałam sarkastycznie, kierując się do wyjścia.
- Sabina, zaczekaj – Michał podbiegł
do mnie, zatrzymując mnie w miejscu. – Obiecałem ci, że jeśli pojawi się jakaś
propozycja grania, dowiesz się jako pierwsza. Ale...
Zawsze było jakieś ale. Ale w tym
wypadku akurat nie miało znaczenia. Michał dostał propozycję grania w klubie.
Nie musiałam dowiedzieć się jako pierwsza, by cieszyć się razem z nim!
- To wspaniale! – przerwałam mu,
uśmiechając się radośnie.
Oddał mój uśmiech, ale nie podzielił
mojego entuzjazmu.
- Zadzwonili do mnie kilka dni temu,
ale potrzebowałem trochę czasu, by się nad tą propozycją zastanowić, dlatego
nie powiedziałem ci od razu. A teraz zdaje się, że wiedzą wszyscy, bo ktoś się
wygadał o całej sprawie. Gazety plotkują, portale siatkarskie plotkują, ludzie
gadają...
- I teraz nie masz wyboru.
Gdyby odmówił, reakcje prawdopodobnie
byłyby nieprzyjazne. Bo przecież Michał nie jest w dogodnej sytuacji, by
przebierać w ofertach.
Co mi przypomniało, że nie wiedziałam,
skąd ta propozycja.
- Nadal mam wybór. Wracam do siatkówki
dla siebie, opinia innych nie ma dla mnie znaczenia i na pewno nie będę się nią
kierował.
- Więc o co chodzi? Czemu się
kłócicie?
- Bielsko – prychnął ojciec Michała
pod nosem. –Dostał propozycję z Bielska.
Przynajmniej jedno się wyjaśniło.
Ale starszy Kubiak nie brzmiał na
szczęśliwego, że jego syn znowu wróci na boisko. Był niezadowolony, jakby
granie Michała dla klubu z Bielska było hańbą dla jego nazwiska. A tego nie
byłam w stanie pojąć.
- Wolałbyś, żebym gnił i twojego boku,
nic nie robiąc, udając, że to spełnienie moich marzeń? – Michał powoli traci
swoje opanowanie, z każdym słowem miał go coraz mniej, aż ostatnie słowa niemal
wykrzyczał. – Trenowanie to twoja działka. A twój cień nie jest wystarczająco
duży, bym się w nim zmieścił.
Słowa Michała, może z pozoru
niegroźne, do głębi ugodziły jego ojca. Widziałam to w wyrazie jego twarzy,
która nagle stała się niemożliwa do odczytania, jakby trener całkowicie otoczył
się niemożliwym do przejścia murem.
- Tyle pozostało z wdzięczności za
troskę o dobro swojego dziecka – skomentował z goryczą.
- To nie jest troska! Przestała nią
być, kiedy zacząłeś ingerować w każdą moją decyzję, nie pozwalając mi podjąć
samodzielnie nawet jednej! Mówisz, że kierujesz się jedynie moim dobrem, ale co
mi dobrego przychodzi z bycia drugim trenerem, który nie ma prawa ingerencji w
trening?! Jak niby mam stanąć na nogi, skoro wiecznie podkładasz mi kłody?! Mam
tego dość! Mam dość ciebie i twojej, tak zwanej, troski!
Michał już nie panował nad sobą. A
przynajmniej nie panował nad słowami, które falami wylewały się z jego ust. Każdy
żal, każda pretensja do ojca z ostatnich tygodni znalazła w końcu swoje ujście.
- Tyle z tego masz, że nie gnijesz na
kanapie przed telewizorem z piwem w ręce! Już zapomniałeś jak trzeba cię było
zaciągać w pobliże hali?! Myślisz, że co byś teraz robił, gdyby nie ja i ta
bezwartościowa dla ciebie posada drugiego trenera?! Sądzisz, że wtedy byś
myślał o powrocie do siatkówki?!
I jeden, i drugi mieli swoją rację, co
nie ułatwiało mi sprawy. Nie chciałam, by sprawy wymknęły się spod kontroli,
ale chyba właśnie w tę stronę wszystko zmierzało.
- Nie jestem już dzieckiem, które boi
się świata i chowa się za plecami ojca! Może lepiej było dać mi trochę czasu i
przekonać się, że poradzę sobie sam, zamiast narzucać mi ciągle swoje zdanie i swoje
decyzje! Nie zamierzam zmarnować reszty kariery na grzaniu stołka drugiego
trenera! Mam wyższe ambicje, chcę grać!
- Więc graj, na litość boską! –
wybuchł starszy Kubiak. –Ale stać cię na coś więcej niż Bielsko.
Tutaj moje brwi poszybowały w górę w
szoku. O to była cała ta złość?
- O, tak! Najlepsze kluby polskie i
zagraniczne właśnie w tej chwili biją się o mnie –wyrzucił z siebie
sarkastycznie Michał. – Dla twojej wiadomości, nie grałem przez pięć lat, potrzebuję
klubu, w którym będę mógł się odbudować, a nie takiego, które złamie mnie w pół
presją tytułu!
- I czyja to wina?!
Zapadła cisza.
Oboje oddychali ciężko, zmęczeni
ciągłym krzyczeniem na siebie nawzajem. Michał z niedowierzaniem wpatrywał się
w ojca, jakby czekał, aż ten cofnie swoje słowa. Ale tego nie zrobił.
- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy,
uprzejmie cię informuję, tatusiu, że podpiszę kontrakt z Bielskiem, a z
twojego mieszkania wyniosę się jeszcze dzisiaj. Masz problem z głowy.
I z tymi słowami nadal odbijającymi
się echem po hali, odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Przez długą chwilę
panowała całkowita cisza, nie umiałam nawet ruszyć palcem.
- On wyjedzie. Postawi wszystko na
jedną kartę i przegra, bo to nie jest droga, która zaprowadzi go na szczyt. –
Trener zwrócił się w moją stronę, nie tracąc nic ze swojej hardości.
- Jeśli pan w to wierzy, kompletnie
nie zna pan swojego syna – odpowiedziałam, potrząsając głową w niedowierzaniu. –Michał
bardzo dobrze wie, co robi. I wcale nie zmierza na szczyt.
- Michał zawsze chciał być najlepszy.
- I będzie najlepszy, w to nie wątpię
– odparowałam. –To właśnie panu umknęło. Michał nie jest tą samą osobą co
wcześniej. Nie obchodzi go ilość medali, pucharów i tytułów. Nie wraca do
siatkówki, by cokolwiek komukolwiek udowadniać. Wraca, bo bez siatkówki nigdy
nie będzie w pełni szczęśliwy. Wraca, bo to całe jego życie. I zawdzięcza to
swojemu ojcu, który zupełnie tego nie rozumie.
Zawsze będę stała po stronie Michała.
Choćby nikt inny nie rozumiał, ja
zrozumiem.
Bo zdaje się, że tylko ja dotychczas
poznałam Michała takiego, jakim się stał. I dopóki inni nie zadadzą sobie tego
trudu, będę się codziennie upewniać, że Michał wie, jak bardzo go kocham i jak
bardzo podziwiam.
Michał Kubiak.
To nazwisko będzie kiedyś wymawiane z niemal
boskim namaszczeniem.
Tak czułam. A moje przeczucia
zazwyczaj się sprawdzały.
Jak zawsze super :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe, kocham, życzę dużo weny ❤
OdpowiedzUsuńObiecałam, więc jestem! Z obszerniejszym i sensowniejszym komentarzem.
OdpowiedzUsuńNa samym początku chciałabym najpierw skomentować całego bloga od pierwszej części. Znalazłam Twojego bloga nie dawno, pochłonęłam go w kilka dni, bo nie mogłam się od niego oderwać. Tak mnie zaciekawił na maksa, pochłonął mnie totalnie, że potrafiłam swoje kilka godzin wolnych w ciągu dnia przeznaczyć na jego przeczytanie.
Jednak zacznijmy od początku, samiuśkiego początku.
Bardzo podoba mi się sposób pisania, kiedy przeczytałam pierwsze rozdziały już wiedziałam, że nawet jeśli fabuła będzie nudna, jak flaki z olejem ( nie jest nudna, nawet tak mnie myśl, tylko mówię jakby tak już było), to i tak zostałabym i czytała do końca. Zawsze chciałam pisać takim sposobem i cały czas próbuje, pozbywam się suchych dialogów, ale czytając to co jest u Ciebie wiem, ze jeszcze przede mną daleka droga. Jest tak lekkie do czytania, zaciekawia, że się chce więcej i więcej. Szacunek! Naprawdę!
Fabuła mną wstrząsnęła. Wyróżnia się spośród innych blogów. Mega ciekawa, z różnymi problemami głównych bohaterów, są też poboczne wątki innych bohaterów. Co sprawia, że wszystko się idealnie skleja.
Uwielbiam Twojego Michała. Nie jest takim typowym Dzikiem gdzie w każdym blogu wygląda tak samo, ten jest taki... Hmmm... Nawet nie wiem jak mam go określić.
Z Sabiną mega się utożsamiłam. Może uznasz, ze to dziwne, ale gdy czytałam o tym, ze jest szczęśliwa, ja miałam na buzi wielki uśmiech i na odwrót jak była smutna, wkurzona itp. Wciągnęłam się w jej historię na maksa i nawet jeśli kiedyś tam ten blog się skończy to będę do niego wracać i to nie są puste słowa. Wywołuje u mnie te opowiadanie tyle emocji, że nie da się tak o nim zapomnieć.
Kłótnia z Bartmanem i późniejsze więzienie Michała. Byłam taka zszokowana, wkurzona, smutna tym wątkiem, ze nie masz nawet pojęcia jakie emocje mną targały po przeczytaniu. Jak można tak postąpić!
Fajnie opisałam powrót po tych pięciu latach. Nie ma rzucania się w ramiona. Są małe kroczki, poznawanie się tak jakby od nowa, bo przecież przez te pięć lat ile się pozmieniało, jestem na maksa zadowolona i ciekawa dalszych losów!
Interesuje mnie jak poradzi sobie Michał z powrotem do siatkówki, do grania. Jak dadzą sobie rade razem. Ciekawi mnie Ida i jej chłopak z klubu (chyba to jest brat Marty). Może za niedługo się spotkają.
Mogłabym jeszcze tak pisać i pisać, ale nie chcę przekroczyć limitu liter w komentarzu i nie chce cię zanudzać moją paplaniną Haha.
Nie myśl, ze jestem znawcą jakimś, bo mój komentarz może takim się zdawać lub nie. Napisałam to co myślę i uważam.
Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam i weny życzę.
Black.
A jeszcze chciałam poruszyć kwestie komentarzy. Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że w pewnym momencie pod rozdziałami zrobiło się cicho. To co tu piszesz zasługuje na więcej i ciesze się, pomimo że tych komentarzy pod rozdziałami są znikome lub ich wgl nie ma, dalej piszesz i kontynuujesz to co robisz.
To tyle ode mnie!