Michał musiał czekać jeszcze
dwadzieścia minut, zanim wyszłam z basenu i kolejne piętnaście, zanim się
przebrałam i dokładnie wysuszyłam włosy. Musiał się trochę pomęczyć, ale sam
chciał zostać na całym treningu. Jednak w końcu wyszłam z szatni, przed którą
czekał siatkarz. Dzięki tej chwili sam na sam z wodą zdołałam się trochę
ogarnąć i już nie robiłam się czerwona za każdym razem, kiedy patrzyłam na
Michała.
Sama nie wiedziałam, dlaczego
Konrad zasugerował, że moglibyśmy być parą. Nie zachowywaliśmy się tak, a już
na pewno nie wyglądaliśmy, jakbyśmy byli razem. Michał był dla mnie
przyjacielem. I nigdy nie wyobrażałam sobie, by mógł być kimś więcej.
- Co tak milczysz? – zapytał,
kiedy wychodziliśmy ze szkoły.
- Zawsze tak mam po treningu.
Fizycznie jestem wyczerpana, ale za to psychika ma naładowane akumulatory.
Jestem wtedy spokojniejsza i cichsza – wyjaśniłam, uśmiechając się lekko.
- A myślałem, że po prostu cierpisz
po wyjściu z wody, Arielko – zażartował, spoglądając na mnie czujnie, gdybym
miała w planach go uderzyć, czy wepchnąć w zaspę śniegu.
Odrzuciłam ten pomysł, maskując
to śmiechem, a kiedy Kubiak się niczego z mojej strony nie spodziewał,
wsadziłam mu łokieć w brzuch. Jęknął przeciągle. Widocznie włożyłam w to więcej
siły niż było potrzeba. Roześmiałam się głośno i popędziłam w stronę auta,
chcąc uniknąć ewentualnego odwetu siatkarza.
- Masz cios, to trzeba ci
przyznać – powiedział od razu po tym, jak wsiadł do samochodu. Wyszczerzyłam
się i włączyłam radio, chcąc wypełnić czymś czas. Przypomniałam sobie, że
miałam napisać do Damiana.
- Nie wiesz czasem, na którą
Damian umówił się z Martą? – zapytałam go. Myślałam, że może uda mi się jeszcze
na szybko wpaść do domu i zgarnąć książki. W końcu zadanie trzeba zrobić i
zacząć się uczyć na te wszystkie testy, jakie nauczyciele pozapowiadali na
ostatnie tygodnie nauki przed przerwą świąteczną.
- Mówił, że na osiemnastą –
odpowiedział, nie odrywając wzroku od jezdni. Bardzo się z tego cieszyłam. W
końcu było ciemno, zimno, a warunki pogodowe nie sprzyjały. Wolałabym się nie
rozwalić o najbliższe drzewo, ale mogłam być spokojna. Michał prowadził nad
zwyczaj ostrożnie.
Napisałam do Damiana, przy okazji
ochrzaniając go, że tak wykorzystuje Michała, po czy zawiadomiłam go, że wpadnę
na chwilę po kilka rzeczy. Odpisał mi, że mogę się przestać pieklić, bo to nie
on wpadł na ten pomysł. Zdziwiłam się i to bardzo. Michał sam chciał po mnie
przyjechać? Tak bardzo mu się w domu nudzi? Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie
odezwałam się ani słowem. Chciałam nacieszyć się tym w ciszy.
Zaraz, jakie nacieszyć?
Po głębszym przeanalizowaniu
swoich odczuć, doszłam do wniosku, że zrobiło mi się bardzo miło, gdy
dowiedziałam się, że Michał chciał spędzić ze mną ten wieczór. Bo na pewno
zdawał sobie sprawę, gdy to Damianowi proponował, że będzie musiał mnie zabrać
do siebie. I skoro jemu to nie przeszkadzało, to mi również nie powinno.
Siatkarz zatrzymał się przed
blokiem i ruszyliśmy na górę. Zatrzymałam się pod swoim mieszkaniem, informując
Michała, że wezmę tylko kilka rzeczy i przyjdę do niego. Skinął głową na zgodę
i ruszył dalej, a ja weszłam do mieszkania, gdzie zdumiona wpatrywałam się w
brata. Warto wspomnieć, że Damian odstrzelił się jak na jakąś galę, choć w tym
momencie miał na sobie zaburzający ten outfit fartuszek w kwiatuszki. Nadal
stałam zdumiona, kiedy mnie zauważył i jakby odetchnął z ulgą.
- Musisz mi pomóc! Coś zawaliłem
przy tej zupie, proszę, ratuj! – Panikował w najlepsze.
Kręcąc głową z politowaniem,
podeszłam do kuchenki i spróbowałam odrobinę jego dzieła. Cóż, spieprzył
sprawę. I do wcale nie w sensie metaforycznym.
- Ile ty tam pieprzu nasypałeś?!
Trzy opakowania? – Nie mogłam wyjść z podziwu nad niezdarnością mojego brata,
ale zostawiłam sobie nabijanie się z niego na inny czas, bo musiałam ratować
losy jego randki. Zrobiłam, co mogłam. Zupa nie była idealna, ale przynajmniej
człowiek nie zionął ogniem po jej spróbowaniu.
Zostawiłam Damiana z surowym
przykazem, by za pięć minut ściągnął zupę z palnika, a za piętnaście wyciągnął
pieczeń z piekarnika i poszłam do siebie. Spakowałam plecak na jutro, wzięłam
te książki, które potrzebowałam i już miałam wychodzić do Michała, kiedy
zatrzymał mnie libero.
- Wiesz, bo jest taka sprawa… -
podrapał się z tyłu po karku, a ja już wiedziałam, że coś się szykuje. Robił
tak wtedy, kiedy się czymś denerwował. – Bo nie wiem, o której skończymy z
Martą i…
- I chcesz mieć wolną chatę,
kapuję – wyszczerzyłam się, kiedy policzki Damiana pokryły się czerwienią. –
Nie ma sprawy, ale mam jeden warunek.
- Jaki? – zapytał zmieszany braciszek.
Jaki to był piękny widok!
- Chcę poznać tą twoją lubą. Nie
oddam braciszka w ręce pierwszej lepszej! – zaśmiałam się i cmoknęłam go w
policzek, zostawiając w lekkim osłupieniu. Chyba wolałam nie wiedzieć, jakiego
warunku z mojej strony oczekiwał. Wpadłam raz jeszcze do pokoju, zabierając
jakieś ubrania na jutro i kilka kosmetyków. Spieszyłam się, bo dochodziła już
osiemnasta, a nie chciałam dzisiaj przeszkadzać Damianowi i Marcie. Chciałam ją
poznać, ale nie teraz.
- Uciekam! – zawołałam jeszcze, a
potem zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się na górę.
Trochę się denerwowałam, bo
przecież wpychałam się Michałowi do mieszkania na całą noc bez uprzedzenia.
Miałam nadzieję, że nie będzie zły. Stojąc już pod jego drzwiami, nie wiedziałam,
czy zapukać, czy wejść ot tak. W końcu zdecydowałam się zapukać, bo nie lubiłam
wpadać do czyjegoś mieszkania jak do siebie. Nawet Kubiak ma prawo do
prywatności. Uśmiechnęłam się pod nosem i zapukałam. Już po chwili otworzył mi
siatkarz, który o dziwo nie zdziwił się, kiedy zobaczył mnie z wypchanym po
brzegi plecaku. Miałam w nim książki i swoje rzecz, więc to normalne, że ledwo
się dopinał.
- Wchodź – przepuścił mnie. –
Herbata już na stole, a na kolację musisz jeszcze trochę poczekać- uśmiechnął
się wesoło.
Weszłam dalej, odstawiając swój
plecak gdzieś po drodze, ale zamiast do salonu, skierowałam się do kuchni,
gdzie urzędował Michał. Oparłam się o farmugę drzwi, przyglądając się
siatkarzowi.
- Co tam pichcisz? – zapytałam,
bo na kanapki to mi to nie wyglądało.
- Spaghetti. – Obejrzał się przez
ramię, wzruszając ramionami. – Zrobiłbym coś bardziej wymagającego, ale tak
trochę nie miałem czasu – zaśmiał się.
- Spaghetti brzmi dobrze. Pomóc
ci z czymś? – zapytałam, nie chcąc stać jak kołek. – W końcu jedną kolację już
dzisiaj ratowałam.
Popatrzył na mnie pytająco, nie
rozumiejąc, o czym tak właściwie mówiłam. Zabrałam się więc za tłumaczenie,
przy okazji podchodząc do pieca i próbując sosu.
- Ledwo weszłam do mieszkania, przeżyłam
szok, bo Damian odstawa wił się jak szczur na otwarcie kanału. Wiesz, najlepsza
koszula, najładniejsze spodnie i muchę miał! To mnie dopiero zdziwiło. Stałam
jak zamurowana, a on do mnie spanikowany, że coś mu zupa nie wyszła. I co ja
miałam biedna zrobić? No przecież go tak nie zostawię, skoro ode mnie zależał
los jego miłości. Spróbowałam tej zupy i o mało nie zeszłam. Przepieprzył ją. I
to dosłownie przepieprzył. Ja nie mam pojęcia, w kogo on się wdał z tym gotowaniem,
ale wielkiej kariery szefa kuchni, to ja mu nie wróżę.
Pokręciłam głową rozbawiona, a
Michał śmiał się bez skrępowania z mojego biednego braciszka. I nadszedł ten
moment, w którym powinnam powiedzieć Michałowi, że będzie musiał mnie niańczyć
odrobinę dłużej niż było w planach. Nie chciałam, żeby potem wyszło jakoś
głupio, czy coś. Wolałam mieć to za sobą.
- A potem już miałam wychodzić,
kiedy podszedł do mnie czerwony jak dorodna piwonia, drapiący się po karku i
zapytał, czy mogę się ulotnić również na noc. I w sumie zgodziłam się, bo co
miałam zrobić? Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać. Bo jakby coś, to ja
mogę się ulotnić. Bez problemu. Powiedz tylko słowo, a ja…
Przerwał mój bezsensowny monolog,
kładąc mi dłonie na ramionach. Momentalnie spojrzałam w jego niesamowicie
błękitne oczy i strach się przyznać, ale utonęłam w ich bezkresie. Bo były jak
najczystsze morze na świecie. Patrząc w nie widziałam raj na ziemi. Otrząsnęłam
się dopiero, kiedy usłyszałam jego śmiech.
- Nie przeszkadzasz mi. Nigdzie
stąd nie pójdziesz. Nie mam zamiaru cię wyrzucać. – Uśmiech pozostał na jego
ustach, przez co na jego policzkach pojawiły się mimiczne zmarszczki.
Dopiero w tym momencie spojrzałam
na niego nie przez pryzmat tego, że jest kumplem mojego brata, ale raczej jak
na mojego kumpla, jak na faceta. I to było jak nagłe olśnienie.
Nie wiedziałam, jak mam się
zachować, więc starannie ukryłam swoje emocje, by nie skompromitować się
jeszcze bardziej niż do tej pory. Nie chciałam dać po sobie poznać, że cokolwiek
jest nie tak, dlatego uśmiechnęłam się do niego, ale jakoś tak niemrawo. Ten
uśmiech przyszedł mi z trudem, był zabarwiony sztucznością. Ale jak miałam się
zachowywać normalnie, kiedy odkryłam coś, co sprawiło, że już nic nie wydawało
się normalne?
Delikatnie wykręciłam się spod
ciężaru jego rąk na moich ramionach i odwróciłam się w kierunku gotującego się
sosu. Skosztowałam odrobinkę, by zająć się czymkolwiek, co wyrzuciłoby z mojego
umysłu natrętne myśli.
- Podasz mi sól? – zwróciłam się
do siatkarza.
- Kolejna kolacja, którą musisz
ratować? – zaśmiał się, ale chwilę później poczułam, jak wciska mi w dłoń
solniczkę.
- Panoszę się na nie swoim
terenie – roześmiałam się. – Dziwię się, że jeszcze mnie za drzwi nie wywaliłeś
– zażartowałam, dodając jednocześnie soli do sosu.
- Od czasu do czasu musi się ktoś
na moim terenie rozpanoszyć, bo inaczej nudno. – Wzruszył ramionami, a do mnie
dotarła absurdalność tej rozmowy.
Czy tylko mi się wydawało, czy
naprawdę wyczuwałam podtekst? Wolałam nie wnikać i zostawić to bez komentarza.
Nie miałam w tej chwili siły, by jeszcze roztrząsać jakieś moje durne
wyobrażenia. Mentalnie spoliczkowałam się, by otrzeźwić myśli i skupiłam się na
sosie. Tylko gotowanie ratowało mnie przed przybraniem buraczkowego odcienia na
policzkach. Ale w końcu sos był do odstawienia, makaron ociekał z wody na
durszlaku, a stół był zastawiony. Brakowało mi czegoś, na czym mogłabym skupić
myśli, by nie błądziły wokół jednego siatkarza, który pałętał się niedaleko,
sprawiając, że zapach jego żelu pod prysznic, drażnił mnie swoim ostrym
zapachem.
Boże, pozwól mi przetrwać tę kolację. Potem skupię się na nauce i jakoś
przetrwam do rana. A jutro przymusowo pójdę na basen, żeby się w końcu uspokoić
i opanować emocje – postanowiłam, kiedy już usiadłam na przeciwko Michała
przy stole w jego salonie.
To będzie w cholerę trudny wieczór – stwierdziłam, patrząc na
cudownie roześmianą twarz siatkarza.
A na gifie Kubi&Wojtaszek Company :D Pamiętcie ten MHJW, kiedy Damian dostał tortem w twarz? No to potem się pięknie wytarł do Miśka. ;D
Dodaję dzisiaj, bo nie chciałam czekać kolejnych pięciu dni. To jednak za długo. Więc rozdziały będą 5 i 20 dnia miesiąca. Jak na razie. Coraz częściej myślę, żeby zacząć publikować już regularnie co dwa tygodnie. ;)
EDIT: zapomniałam przeprosić Was za kolosalne zaległości na Waszych blogach. Przepraszam. W najbliższym czasie postaram się ponadrabiać ;)
EDIT: zapomniałam przeprosić Was za kolosalne zaległości na Waszych blogach. Przepraszam. W najbliższym czasie postaram się ponadrabiać ;)
No i jestem pierwsza... Cóż, love is in the air! Sabina ma niejasne uczucia, choć gdzieś w głębi duszy widzi, że relacja z Michałem zmierza już w zupełnie innym kierunku. Czekam na rozwój wydarzeń i trzymam kciuki za uczucia S. i M. :)
OdpowiedzUsuńTrzymanie kciuków na pewno im się przyda. W końcu samo przyznanie się do uczucia to jeszcze nie związek. ;D
UsuńUwielbiam Cię za to! Stworzyć coś tak...prostego (w jak najlepszym znaczeniu!) i realnego, żeby jednocześnie wciągało i wzbudzało emocje. Wow.
OdpowiedzUsuńNieźle się dzieje, ale widać też, że nie ma pośpiechu. Stają się sobie coraz bliżsi, a co z tego wyniknie...pozostaje poczekać.
Jest świetnie!
Pozdrawiam
I właśnie to chciałam osiągnąć. ;) Bo miałam dość pisania o idealnych osobach, którym wszystko wychodzi i które dostają szczęście w prezencie na gwiazdkę.
UsuńW końcu na wszystko trzeba poczekać. Na miłość również. ;)
Pozdrawiam! ;*
Sabina chyba czuje coś więcej do Michała, ale nie chce przyjąć tego do wiadomości. Wydaje mi się, że Kubiak chce się zbliżyć do niej, ale sam jeszcze nie wie jak :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Kubi to fighter, łatwo się nie podda i na pewno jakiś sposób znajdzie. ;D
UsuńCałuję! ;*
Super ! Jest dużo Michała i Sabiny ;D I najważniejsze że Sabina zaczyna inaczej postrzegać osobę Miśka ;) Bardzo mi się podoba :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńSabiny zawsze jest dużo. Z Michałem już gorzej. :D Można to ująć tak, że coś zaczyna między nimi kiełkować, ale czy to kwiat, czy chwast przekonamy się jak już wyrośnie. ;)
UsuńDziękuję! ;*
Rozdział przeczytany, jednak dopiero jutro znajdę trochę więcej czasu na dłuższy komentarz ;)
OdpowiedzUsuńTaa. Jutro.
UsuńWybacz za poślizg, ale nie umiałam znaleźć czasu żeby napisać coś sensownego.
Michał nie ma kompletnie nic przeciwko kręcącej się mu po mieszkaniu Sabinie. A to już chyba oznacza coś poważnego :D Na miejscu dziewczyny też czułabym się trochę niezręcznie w takiej sytuacji, ale mus to mus. Do tego będzie faktycznie trudno, skoro Sabina doznała "nagłego olśnienia". Coś mi się wydaje że jeśli nie od tego momentu, to przynajmniej od następnego rozdziału bohaterka zacznie patrzeć na Kubiaka pod innym kątem... A Michał? Tak chętnie i gorliwie zajmuje się Sabiną, że co do jego podejścia, a przynajmniej zainteresowania, chyba nikt nie ma już wątpliwości.
Szkoda, że rozdział taki krótki. już nastawiłam się na całą noc z Miśkiem (jakkolwiek to nie brzmi!) a tu brutalny koniec dziewiątki :(
Tak się nie robi po prostu, to okrutne jest ;_;
Pozostaje czekać. Kurcze, zastanawiam się jak potoczy się akcja, 10. rozdział może sugerować jakąś wyjątkowość :>
Do następnego! :*
... a właściwie to nie :D
UsuńJeśli to nie tutaj to przepraszam, wtedy śmiało usuń ten komentarz. Jeśli bawisz się w coś takiego, to informuję że nominowałam Cię do Liebster Award :3
Wiem, że jestem okrutna, ale to był idealny moment na zakończenie tego rozdziału, jeśli nie chciałabym z niego zrobić jakiegoś rozmemłanego czegoś, czego nikt nie będzie chciał czytać. A tak to przynajmniej ciekawość czytelników wzrośnie. :D
UsuńPrzełom, czy nie przełom.. Oto jest pytanie! ;D
Dziękuję bardzo za nominację! ;**
Dlaczego skończyłaś w takim momencie ?! Jak mogłas?!
OdpowiedzUsuńWybacz, musiałam to napisać. To jedyny zarzut jaki mogę mieć, gdyż rozdział bardzo mi się podoba. :)
Pozdrawiam,
http://wzburzone-fale.blogspot.com/
Taka już moja wstrętna natura, że kończę w najbardziej nieodpowiednim momencie. ;D
UsuńCieszę się, że ci się podoba! ;*
Coś czuję, że zaczyna się dziać! :D I jestem w tym momencie ogromnie wdzięczna Damianowi, że postanowił zaprosić dziewczynę na randkę do domu. Dlaczego? Bo dzięki temu Sabina ma szansę trochę zbliżyć się do Michała. W sumie nie wiem czemu ona tak nagle zaczęła myśleć o nim trochę inaczej... Może dlatego, że nigdy (z tego co wywnioskowałam) nie zostawała u niego na noc? A może nigdy u żadnego faceta nie zostawała na noc i to jest dla niej troszkę dziwne, peszące. Poza tym to w dużym stopniu ich do siebie zbliża. Do tej pory tylko rozmawiali, a tu proszę - cały wieczór tylko we dwoje, wspólne spanie itp. Nawet jeśli nie na jednym łóżku to jednak... w pewnym sensie razem. Mam ogromną nadzieję (i może też prosbę?), że opiszesz jakoś ten wieczór, że pojawi się jeszcze troszkę takich dwuznaczności miedzy nimi, bo to uwielbiam<3 I byłam zła, że rozdział się tak szybko skończył :< No bo co by nie mówić, takie początki, niepewności, zawstydzenia między postaciami są zawsze najciekawsze, najfajniejsze... Swietnie mi się czytało te przemyślenia Sabi! I już się nie mogę doczekać, co z tego wszystkiego wyniknie. Wiem, że do tego trzeba cierpliwości, ze oni wcale nie muszą być razem no ale... oj no wiesz! :D
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze brawa dla Damiana, że wreszcie odważył się coś zrobić! Ale śmiać mi się chciało, gdy się tak speszył i powiedział, że "nie wiem o której skończymy". Haha to było boskie;D
"Chciałam nacieszyć się tym w ciszy.
Zaraz, jakie nacieszyć?" - no to sobie wyobraź jak mi się to zdanie podobało! <33
Dobra kończę mój emocjonalny wywód. Czekam niecierpliwie na kolejny! ;** I zapraszam na nowy do siebie, w wolnej chwili ;*
Ano wiem. Ja też zawsze czekam na jakieś romanse ;D
UsuńNa pewno masz rację z tym, że Sabina nigdy nie była w takiej sytuacji, by spędzać z jakimś chłopakiem (czy tam mężczyzną) tak dużo czasu. Damian to jej brat, więc się nie liczy. A z Michałem do tej pory miała taki szczątkowy kontakt. Znali się, lubili, ale jakichś głębszych relacji między nimi dotychczas nie było. Co wcale nie oznacza, że się nie zauważali. ;D Bo być może to robili całkiem nieświadomie?
Niepewności? Zawstydzenia? Ze strony Sabiny będzie tego dużo. ;D
Całuję! ;*
Przepraszam, że tak późno. Ja komentować będę. Tylko czasem z poślizgiem. Ale wiedz, ze jestem.
OdpowiedzUsuńNie bardzo wiem, co napisać, bo ten sernik obok skutecznie mnie rozprasza, ale rozdział wow. Dla mnie jesteś geniuszem. Piszesz niesamowicie dobrze. Bo pisać tak, b czytający czuł wszystko to co bohaterowie to trzeba umieć. Kurcze, może nie powinnam ale panika Damiana mnie tak rozbawiła, że się pozbierać nie mogłam. Ale kochana siostra pomogła bratu. I on ogólnie taki uroczy, aż się szczerzę do monitora.
I bach! Jest! Wyczekiwana przeze mnie akcja! Ktoś tu coś zaczyna powoli dostrzegać. Tk, wiemy, że Michał ma boski uśmiech, ale żeby wcześniej go nie zauważyć? No nie. To wstyd jak stąd do USA. No ale dobra, rozumiem. Kolega brata, ona młoda, znają sie trochę, nie patrzła na niego w tej kategorii. Ale teraz zobaczyła w nim jednak tego (dzikiego) mężczyznę. I ogólnie wszyscy się tym zachwycają a ja się zastanawiam czy Michałek to tak z dobrego serca jej pomaga, czy w tej Arielce już dawno kobietę zobaczył. Okej, bez sensu. Wybacz.
Pozdrawiam. Życze udanego końca świąt, by jedzenie jeszcze weszło (bo nie chcemy by się marnowało ) i czekam na kolejny. :)
Uśmiech, oczy, dość intymna sytuacja... I w końcu nawet Sabina się ugięła pod jego czarem. ;D Ja nie wiem, jak Michał to robi, ale zdecydowanie każdą ma na skinienie ręki haha ;D
UsuńTym dzikim mężczyzną to mnie załatwiłaś! hahah ;D
Dziękuję za komentarz! ;*
Umknal mi ten rozdział. Ale jest świetny. Cholernie buzia mi sie smiala, gdy go czytałam i ludzie w tramwaju dziwnie sie na mnie patrzyli :)
OdpowiedzUsuńDobrze ze juz jutro następny rozdział. Mam nadzieje, ze miedzy ta dwójka cos sie wydarzy.
PS. Dziekuje za komentarz u mnie pod epilogiem, który jest w punkt trafny.
Proszę Cie o info o nowych rozdziałach.
Ah, chyba lubię rozśmieszać ludzi przez rozdziały. ;D Cieszę się, że ci się podoba i oczywiście będę informować. ;)
UsuńPozdrawiam! ;*