Byłam słaba. Nieuodporniona. A wydawało
mi się, że w ciągu ostatnich kilku lat wyrobiłam
sobie pancerz ochronny na wszelkie przejawy zainteresowania czy miłości. Ilu mężczyzn
odesłałam z kwitkiem, dając im jasno i wyraźnie do
zrozumienia, że na moje serce z kamienia nie było żadnej rady?
Odwracali się wtedy ode mnie z rozczarowaniem na twarzy, a ja absolutnie
nie czułam się z ich powodu źle. Co najwyżej czułam ulgę, że zrozumieli
znaczenie słowa nie.
Dlatego myślałam, że będę potrafiła
trzymać swoje uczucia na wodzy. Że ponownie schowam się za swoim murem, otoczę
pancerzem i bez żadnego
trudu przeczekam najgorsze. Już tak wcześniej robiłam i działało. Ale teraz wszystko szło
nie tak.
Nie potrafiłam ukryć swoich uczuć.
Wystarczyło, że znowu pojawił się Michał w moim
życiu, a wszelkie mury runęły i serce znowu zaczęło bić w dawnym rytmie. Naszym
wspólnym. Tylko jak na
razie biło samotnie. Przez to było nieco zagubione. I tęskniło.
Tęskniło tak bardzo, że ilekroć
Kubiak był w pobliżu, rwało się do niego mimo wszystkich przeszkód.
I co ja mogłam na to poradzić? Trzymać się z
daleka nie potrafiłam, a gdy znajdowałam się blisko, było jeszcze gorzej.
Jak nie rozum, to serce. Oba chciały
mieć Michała z powrotem. Oba pragnęły jego
miłości. I oba musiały
znosić smak goryczy, kiedy ich nadzieje pozostały niespełnione. Siedziałam
obok niego na tej przeklętej ławeczce, a w środku aż mnie skręcało. Miałam go na
wyciagnięcie ręki, a nie
moglibyśmy być od siebie bardziej oddaleni.
I już dłużej nie potrafiłam.
─ Wracam ─ odezwałam się, wstając. ─ Idziesz też?
Nie musiałam nawet kończyć. Michał podniósł się
chwilę po mnie, gotowy, by wracać. Ruszyliśmy
ramię w ramię. Wolno
stawialiśmy krok za krokiem, przeciągając ten krótki spacer jak
najbardziej. Oboje pogrążeni w swoich myślach, a mimo to jak najbardziej
świadomi obecności tej drugiej osoby. I mniej
świadomi reszty pieszych, poruszających się po tym samym chodniku.
─ Uważaj.
Zdążyłam tylko unieść wzrok
na twarz Michała, nie mając pojęcia, że w ten sposób jedynie bardziej się
narażałam na staranowanie przez niebywale śpieszącego się i bezmyślnego
rowerzystę. Wylądowałabym
na brukowych kostkach, gdyby nie refleks Kubiaka. Wyciągnął
ręce w moją stronę. Otoczył ramionami moją talię i mocno pociągnął w swoją
stronę, samemu robiąc dwa kroki w tył. Zupełnie się tego nie
spodziewając, straciłam równowagę i zachwiałam się, wpadając głębiej w objęcia
Michała. Skończyłam z dłońmi opartymi na jego
piersi i twarzą w odległości zdecydowanie zbyt
niewielkiej od twarzy Michała.
Zamarłam z oczami utkwionymi w jego. Wstrzymałam
oddech, jakby miało mi to pomóc zapanować nad naturalnymi
odruchami mojego ciała. A naturalnym odruchem na bliskość Michała było, poza
szybszym biciem serca, zmniejszenie
tej pozostałej odległości do minimum. Musiałam z
całych sił się powstrzymywać, by nie wspiąć się na palce i sięgnąć ustami jego
ust. Jeżeli cokolwiek z tej wewnętrznej
walki było widoczne na mojej twarzy, Michał nie
dał tego po sobie poznać. Ciągle trzymał mnie blisko siebie. Miałam wręcz wrażenie,
że jego ramiona napierają na
mnie, bym była jeszcze
bliżej.
Od tej bliskości wręcz kręciło mi się w
głowie. A kiedy parokrotnie zamrugałam
powiekami, by odzyskać ostrość wzroku i móc dalej podziwiać najczystszy błękit
oczu Michała, do mojej
świadomości przedarł się nagły promień bólu.
Syknęłam, nieświadomie zaciskając
dłonie na koszuli Kubiaka i opuszczając głowę. Zauważyłam strugę krwi
płynącą od mojej kostki w dół. Wyglądało to poważniej niż było w
rzeczywistości. Ból był znośny, jednak w pierwszej sekundzie mnie zaskoczył,
stąd moja reakcja. Ale Kubiak
przejął się tym bardziej niż bym się tego po nim spodziewała. Natychmiast
mnie puścił, a moje ciało przeszył
chłód. Zadrżałam.
─ Możesz iść? ─ zapytał, ale nie czekając na moją
odpowiedź, objął mnie ramieniem w talii, podtrzymując mnie. ─ Trzeba to szybko opatrzyć.
Prawie wytrzeszczyłam oczy ze
zdumienia. To więcej słów na raz niż skierował do mnie od wczorajszego
niespodziewanego spotkania w sumie. Byłam tym tak
zaskoczona, że zgubiłam krok lub dwa. Michał natychmiast zareagował,
przyciągając mnie mocniej do swojego boku, prawie opierając mnie na sobie.
I chociaż nic mi nie było, a moja noga
nadal sprawnie działała i mogłam spokojnie iść sama, nie protestowałam. Chłonęłam
jego ciepło, bezpieczeństwo, jakie nade mną
roztaczał. Całą siłą
woli powstrzymywałam się przed wtuleniem policzka w jego pierś. Gdybym
to zrobiła, mogłabym całkowicie zatonąć w Kubiaku. W
jego zapachu i cieple. A to nie
skończyłoby się dobrze. Ani dla niego, ani dla mnie.
─ Dasz radę
wejść po schodach? ─
zapytał
z żywą troską.
─
Tak ─ skinęłam głową, odsuwając się od niego
odrobinę. ─ Nie jest
zwichnięta ani skręcona.
I mimo, że dałam mu szansę, by w końcu mnie
puścić, Michał tego nie zrobił. Poprawił dłoń na mojej talii, która powodowała
sensacje w moim sercu, przyspieszając i zwalniając
jego rytm na przemian, a potem asekurował mnie przez całą drogę na górę.
Z każdym stopniem robiłam się
coraz bardziej smutna. Im bliżej było nam do mieszkania Damiana, tym bardziej
chciałam zatrzymać czas, bym mogła pobyć z
Michałem sam na sam jeszcze chwilę dłużej. W końcu
jednak weszliśmy do środka.
─ Zostań tutaj
─ mruknął
Kubiak, sadzając mnie na krześle w kuchni mojego brata.
Sam ruszył do salonu. W wypełnionym śmiechami i
rozmowami zapadła głęboka cisza, kiedy Michał zapytał o apteczkę. A sekundę
później mój brat wystrzelił jak z procy, by na własne oczy ocenić, czy
jeszcze żyję. Nadal był przewrażliwionym starszym bratem.
─ Coś ty znowu
zrobiła? ─ zawołał na
mój widok.
Chwilę po Damianie w kuchni pojawiła
się Marta. Zerknęła tylko na wielkość
moich obrażeń, by ocenić, co będzie potrzebne do załatania mnie, a potem
ruszyła po apteczkę. Nie zajęło jej to długo. Wróciła do kuchni z białym
pudełkiem w rękach i zatrzymała się niezdecydowana,
komu je powierzyć.
Michał zdecydował za nią. Uprzedził
Damiana i przejął pudełko od Marty. Pod znaczącym spojrzeniem
Damiana, zadowolonym Marty i zaskoczonym moim, Michał ujął moją
nogę i położył na krześle, po czym ostrożnie podwinął nogawkę moich czarnych
spodni. Jego dotyk na mojej skórze był
przeszywający. Prawie zadrżałam, kiedy przesunął
palcami po mojej łydce.
Byłam tak przejęta Michałem i tym, co
robił, że nawet nie zauważyłam, kiedy Marta zaciągnęła Damiana z powrotem do
salonu, zostawiając nas samych. Byłam jej za
to wdzięczna.
Kubiak najpierw zmył już częściowo
zaschniętą krew, a dopiero potem oczyścił ranę. Przecięcie było dość głębokie,
choć na pierwszy rzut oka tak nie wyglądało. Zdziwiłam
się, zauważając, że kostka zaczęła mi puchnąć.
Nawet nie wiedziałam, co tak właściwie
mnie zraniło. Początkowo
nawet nie czułam bólu.
Plaster na szczęście wystarczył, a
Kubiak zręcznie się z tym uwinął. Przez cały czas przyglądałam się jego
spokojnej twarzy. I właśnie to mnie uderzyło. Ten spokój.
Gdzie zniknęła jego żywiołowość?
Nie miałam dużo czasu, by się nad tym
zastanowić. Popiwczak pojawił się w
kuchni niespodziewanie, parskając śmiechem na mój widok.
─ Sabina,
przyrzekam, że większej ofiary losu to ja w życiu nie spotkałem.
Czy mi się wydawało, czy Kubiak na
dosłownie sekundę cały zesztywniał,
słysząc słowa Kuby? Zmarszczyłam
brwi, zastanawiając się nad tym, o co mogło
chodzić.
─ Nie dziwię
się wcale, że nigdy jej
nie spotkałeś. W końcu ciężko cię przebić, ofermo ─ uśmiechnęłam się do niego
radosna jak skowronek, a potem roześmiałam się już zupełnie szczerze, kiedy
mina mu stopniowo zaczęła rzednąć.
─
Chodźcie, czekają na
was ─ powiedział tylko,
mordując mnie wzrokiem.
To Damian czekał. Z szerokim
uśmiechem na twarzy i pilotem od DVD w dłoni. Spojrzałam na ekran telewizora i
momentalnie zrobiłam się
cała czerwona.
─ Nie puszczaj
tego! ─ zawołałam
desperacko, ale Damian jedynie się zaśmiał.
─ Wybacz,
Sabinka.
Jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach,
wiedząc, co za chwilę usłyszę i zobaczę.
Ledwo Damian wcisnął play, po pokoju
przetoczyła się fala śmiechu. Nie musiałam patrzeć, by wiedzieć, co zobaczyli. Około
ośmioletnią dziewczynkę ubraną w różowy, jednoczęściowy
strój kąpielowy, z rękawkami na ramionach, kołem ratunkowym podtrzymywanym w
talii, czerwonym czepkiem na
głowie i z okularami do nurkowania na oczach.
Mała Sabina Wojtaszek na pierwszej
lekcji pływania.
To był czas, kiedy tata chodził z
kamerą dosłownie wszędzie. Nagrywanie
rodzinnych scenek stało się jego pasją, a my wszyscy chętnie mu pomagaliśmy w
jej realizacji. Dlatego tak bardzo szczerzyłam się do kamery, mimo że brakowało
mi górnej jedynki, a okulary zasłaniały
prawie całą moją twarz.
─ Damian, wyłącz to ─ jęknęłam, czując jak moje policzki robią się czerwone z
zażenowania. ─ To twoje
urodziny, powinieneś puścić coś, co ciebie ośmiesza nie mnie.
─
Daj spokój, Sabinka i spójrz tylko, jaka urocza byłaś ─ zaśmiał się i już wiedziałam, że nie było
żadnych szans na przekonanie go.
─
Odegram się, zobaczysz.
W myślach już szukałam najbardziej
upokarzającego nagrania, ale nie sądziłam, że w swoim mieszkaniu takie znajdę.
Kiedy Damian się stamtąd wyprowadzał, na pewno zadbał, żeby takie skarby wziąć
ze sobą. Ale od czego ma się przyszłą bratową? Marta pewnie z miłą chęcią
zgodzi się odegrać specjalną rolę w moim przedstawieniu.
Tymczasem Damian ponownie wcisnął
play, a mała Sabina na ekranie zaczęła żywiołowo machać do kamery.
Przypomniałam sobie dzień, w
którym to nagranie powstało. Byłam przeszczęśliwa, że w końcu nauczę się
pływać. I okazywałam tę radość wszem i wobec, nie wstydząc się ani trochę,
kiedy tata wyciągnął kamerę i skierował ją na mnie. Byłam na tyle podekscytowana
pierwszą lekcją, która była ciągle przede mną, że zachowywałam się jak mała
katarynka gadałam cały czas bez przerwy na oddech.
Mała ja na ekranie właśnie wzięła
głęboki oddech, dlatego schowałam twarz w dłoniach, czując, że za chwilę każdy
spojrzy właśnie na mnie.
─
Dzisiaj nauczę się pływać! Mama i tata mówią, że na pewno sobie poradzę. Damian
mi powiedział, że on nie będzie się uczył pływać ze mną, bo w basenie pływają
siuśki innych… ─
towarzystwo gruchnęło śmiechem aż ściany zadrżały, a Damian tylko się szeroko
uśmiechnął. Pokręciłam głową z politowaniem i sama zaśmiałam się pod nosem,
nadal nie patrząc na ekran. ─
Ale ja mu nie wierzę, bo gdyby wszyscy siusiali do basenu, to nie byłoby takich
długich kolejek do ubikacji.
─
Czyli Sabina zawsze była mądrzejsza od ciebie, co Damian? ─ rzucił Łasko, puszczając mi
przy okazji oczko.
Miałam sprzymierzeńców na tym polu
bitwy, nie byłam sama.
Damian posłał mu mordercze
spojrzenie. Chyba nie spodziewał się, że puszczenie tego filmu obróci się
przeciwko niemu samemu.
Skończyłam gadać dopiero, gdy na
horyzoncie pojawił się mój instruktor. Wtedy ciężko przełknęłam ślinę i
posyłając ostatnie, tym razem spanikowane, spojrzenie rodzicom, ruszyłam w jego
stronę razem z resztą dzieciaków. Miałam w głowie bardzo naiwne wyobrażenie
tego, jak nauka pływania wygląda. Myślałam, że wystarczy nauczyć się ruchów rąk
i nóg i to wystarczy. Dlatego po godzinie wyglądałam jak kupka nieszczęścia.
Byłam zmęczona, mięśnie rąk i nóg bolały mnie jak nigdy, a w płucach miałam
chyba połowę wody z basenu. Razem z siuśkami. Ominęłam tatę z jego kamerą
zupełnie bez słowa, kierując się do szatni. Dopiero tam pozwoliłam sobie trochę
popłakać, bo czułam przeogromny zawód. Naiwnie myślałam, że ta jedna godzina
wystarczy, bym nauczyła się pływać. A tymczasem nie dość, że nadal tego nie
umiałam, to byłam jedną z najgorszych w grupie i nie radziłam sobie najlepiej.
Na szczęście tata nie ruszył z
kamerą za mną i tego momentu załamania nie było na nagraniu. Zamiast tego zobaczyłam
mamę i nie mogłam się nie uśmiechnąć. Czasami zapominałam jak piękna była.
Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc troskę w jej oczach, kiedy po raz ostatni
spojrzała na tatę, a potem ruszyła za mną. Pamiętałam naszą rozmowę. Mogłabym
przytoczyć słowo w słowo to, co mi wtedy powiedziała. Nie było tego wiele, ale
wystarczyło, by zasiać we mnie na nowo wolę walki. Łzy całkowicie wyschły na
moich policzkach, a z twarzy zniknął smutek. Pojawiała się za to zaciętość. I
nie opuściła mnie do momentu, kiedy nauczyłam się pływać. Była ze mną nawet
dłużej, czasem uśpiona na moment. Tak samo jak słowa mamy.
W życiu nie chodzi o to, żeby zawsze wygrywać. W życiu chodzi o to, by
zawsze walczyć z całych sił, by móc iść dalej z uniesioną głową i wiedzieć, że
dało się z siebie wszystko.
>< >< ><
Jesteście tu jeszcze, czy już ode mnie uciekliście? Gdyby nie ten jeden anonimowy komentarz pod każdym rozdziałem (dziękuję za niego!), zastanowiłabym się poważnie, czy publikowanie tutaj ma jeszcze jakiś sens. Ale dopóki chociaż jedna osoba czyta, nie ma mowy, żebym się stąd wyniosła.
Wkradła się retrospekcja, te bezcenne chwile z mamą i tatą. Takie rozdziały są potrzebne chociażby dlatego, żeby lepiej poznać bohaterów :)
OdpowiedzUsuńMichał- wyspokojniał. Inny, pewnie trudniejszy orzech do zgryzienia. Będę czekać na jego rozwój w tym opowiadaniu.
Sabina chyba szukała w tych wszystkich innych mężczyznach Michała, jego cech. Albo po prostu podświadomie była wierna.
Cieszę się, że rozwinęłaś pierwszą część. Inaczej bardzo by mi tego duetu brakowało.
Kurczę no ja tu uschne.. Kiedy wydarzy sie cos więcej na lini Michał-Sabina?
OdpowiedzUsuńWiem że nie komemtuje ale uwierz że czekam zniecierpliwiona na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńEj, ej, jaka jedna osoba. Nie zapominaj o mnie! Wiem, że nie wchodzę regularnie i potrafię zniknąć nawet na pół roku, ale potem zawsze wracam, więc chyba wiesz, że z Tobą jestem ;-)
OdpowiedzUsuńTo było słodkie jak Michał zaopiekował się Sabiną. Myślę, że on nadal ją kocha, tylko więzienie bardzo go zmieniło i dlatego nie potrafi wrócić do tego, co było. Z resztą to o wiele za wcześnie, by rzucić się sobie w ramiona i zacząć wyznawać miłość. W końcu ogrom ciężkich chwil za nimi. Kurde, powiem szczerze, że nie mam bladego pojęcia jak zamierzasz to wszystko rozwinąć i rozegrać. Dlatego bardzo się cieszę, że mam jeszcze dwa rozdziały przed sobą :D Szkoda, że nie dziesięć :( Pod tym względem lubię robić sobie zaległości.
Tekst o pływających siusiakach mnie zabił. Gdybym go usłyszała na żywo to na bank dostałabym głupawki ze śmiechu :D Uwielbiam!
Na tę chwilę się żegnam, bo muszę zająć się pracą xD Ale wpadnę niebawem na resztę ;)
Ściskam ;*