6 maja 2017

40.

Obudziłam się, kiedy dotarł do mnie dźwięk budzika. Sięgnęłam po telefon i wyłączyłam go, zauważając, że Michała już nie było obok mnie. Może to i lepiej. Zabrałam swoje ubrania do łazienki, gdzie się przebrałam i opłukałam twarz wodą. Miałam zamiar wrócić do siebie i tam wziąć prysznic, dlatego odłożyłam ubrania Michała na łóżko, które wcześniej pościeliłam i wyszłam z sypialni. Od razu do mojego nosa dotarł zapach kawy i naleśników. Zdziwiona ruszyłam do kuchni, widząc tam Michała, który odwracał naleśniki na patelni, stojąc do mnie tyłem. Oparłam się o drzwi i przyglądałam mu się z uśmiechem, dopóki mnie nie zauważył.
Podszedł do mnie, bez słowa atakując moje usta swoimi. Uśmiechnęłam się krótko, a potem oddałam pocałunek. To było idealne rozpoczęcie dnia. Do tego również mogłabym się przyzwyczaić.


- Masz już sukienkę? – zapytała Ida zaraz, jak tylko mnie zauważyła. Przyjrzałam się jej badawczo, ale wyglądała zupełnie normalnie. Ale nie miała na twarzy tego szczęśliwego uśmiechu, który umiał wywołać jedynie Kuba, a to oznaczało, że nadal się nie pogodzili. Westchnęłam w duchu i powstrzymałam się od jakichkolwiek komentarzy.
- Nie.
I ponownie westchnęłam w duchu. Podczas ostatnich zakupów żadna sukienka nie wpadła mi w oko, ale byłam spokojna, bo było jeszcze dużo czasu do studniówki. Teraz było go znacznie mniej, a ja nadal nie wiedziałam, w czym pójdę. Oczywiście w razie czego mogłam ubrać sukienkę, w której byłam na zabawie sylwestrowej, ale Michał mnie już w niej widział. I chociaż nadal nie wiedziałam, czy uda mu się wyrwać tego dnia, to wolałam być przygotowana na każdą ewentualność.
- A wiesz w ogóle, jak ona ma wyglądać?
- Zaskoczę cię, ale tak. Chciałabym, żeby to była długa sukienka. Może odsłaniać nogi przez rozcięcie. I nie chcę, żeby była jakoś bardzo rozkloszowana na dole. Wolę, żeby delikatnie spływała.
- To całkiem dużo, jak na ciebie – zaśmiała się.
I miała rację, bo moja zwykła odpowiedź na podobne pytanie brzmiałaby ‘nie wiem’. Ale wszystko się zmienia. Ja sama chyba również. Mój gust i styl także. Chyba powinnam się z tego cieszyć.
- Ale wątpię, że znajdziemy tutaj taką.
- Co proponujesz? – zapytałam, patrząc na nią z uniesionymi brwiami.
- Szalony zakupowy wypad do Katowic! – czułam, że za tym kryje się coś jeszcze. – No i może przy okazji pomogłabyś mi rozeznać się na Uniwersytecie? Miałam jechać z Kubą – jej humor pogorszył się znacznie, kiedy wypowiedziała jego imię – ale to już chyba nieaktualne.
I to był taki moment, w którym zdałam sobie sprawę, że to już ostatnia prosta do egzaminów. Szkoła skończy się za około dwa miesiące, potem matura i… witaj dorosłe życie. Szybko zleci. A ja w dalszym ciągu nie czułam się na to przygotowana.
- To może być ciekawe – powiedziałam z uśmiechem, bo nie byłam w stanie jej teraz odmówić. Nie puściłabym jej samej do obcego miasta, a faktycznie szanse znalezienia sukienki w Katowicach były dużo większe.
Ida z wielkim uśmiechem na ustach rzuciła się, by mnie przytulić.
Wypad do Katowic zaplanowałyśmy na sobotę. Wtedy też odbywał się jeden z wielu dni otwartych na Uniwersytecie Śląskim, gdzie Ida chciałaby studiować. Wydział prawa i administracji. Moim skromnym zdaniem naprawdę się tam nadawała. Już wyobrażałam sobie ją w przyszłości w sali sądowej, gdzie walczy o sprawiedliwość. To było jej miejsce.
Damian zgodził się mi pożyczyć samochód, choć dość sceptycznie podchodził do naszego pomysłu. Ciągle powtarzał, że jestem niedoświadczonym kierowcą i nie powinnam się zapuszczać w takie wycieczki. Sama się obawiałam, że pogubię drogę, ale w razie czego miałam Idę, która zobowiązała się być wspaniałym pilotem i doprowadzić nas na miejsce najkrótszą drogą. Wkrótce przyzwyczaił się do tego pomysłu, a w sobotę rano powiedział mi tylko, bym uważała na drogach, bo różni idioci się nimi przemieszczają, a potem pocałował mnie w czoło i wyszedł na trening. Michał też nie stwarzał problemów, ale stwierdził, że skoro całą sobotę nie będzie mnie widział, to powinnam zostać u niego w piątek na noc, by mógł się mną nacieszyć, co było dość urocze. Podejrzewałam, że przyjmujący przyzwyczaja się do tego w równie wielkim stopniu, co ja. Tym razem zabrałam ze sobą ubrania na zmianę oraz wszystkie rzeczy potrzebne do wyjazdu. Nie chciało mi się rano kursować miedzy mieszkaniami. Ale i tak wpadłam do siebie rano, żeby pożegnać się z bratem.
Droga minęła dość szybko. Miałyśmy szczęście, że wyjechałyśmy wcześniej, bo chwilę później zaczęły się tworzyć korki. Najpierw wstąpiłyśmy do Uniwersytetu, gdzie spędziłyśmy kilka godzin poznając historię tego miejsca, zwiedzając sale wykładowe i słuchając o kierunkach, proponowanych studentom. Podobało mi się. A Ida była zachwycona, widziałam to po sposobie, w jaki dopytywała o najmniejsze szczegóły. Ja trzymałam się trochę z tyłu, nie przeszkadzając pozostałym.
Po wyjściu z uczelni Ida żywo komentowała to, co najbardziej zwróciło jej uwagę. A ja słuchałam jej z uwagę, kierując się w stronę galerii. Mentalnie przygotowywałam się na wielkie rozczarowanie, które zapewne mnie czekało. Wątpiłam, by udało mi się coś znaleźć. Jednak zmieniłam zdanie, kiedy ujrzałam dokładnie taką sukienkę, o jakiej marzyłam.
Miała głęboki, granatowy kolor. Rękawy były odrobinę dłuższe, ale nie sięgały do łokcia. Góra była przyległa, ale od tali sukienka spływała łagodnie w dół. Z boku miała rozcięcie, dlatego nie będzie ograniczała ruchu.
Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i w duchu modliłam się tylko, by był mój rozmiar i na mnie pasowała. Ida pociągnęła mnie do sklepu, a kiedy stanęłyśmy przed manekinem, na którym zaprezentowana była suknia, westchnęła cicho.
- To jest twoja suknia. Zdecydowanie twoja. Wzięłabym ją nawet bez przymiarki.
- Ja jednak spróbuję ją przymierzyć. Wolałabym wyglądać ładnie na swojej własnej studniówce – zaśmiałam się, będąc podekscytowana.
Ekspedientka podeszła do nas i z uśmiechem podała mi mój rozmiar. Chwyciłam ją, zachwycając się delikatnym materiałem i z uśmiechem skierowałam się do przebieralni. Ida ruszyła za mną.
- Michał padnie, jak cię zobaczy! Będzie oddawał ci cześć jak bogini.
Starałam się ubierać sukienkę powoli, by przez przypadek jej nie uszkodzić. W moich oczach była dziełem sztuki, z którym trzeba się obchodzić jak z jajkiem. W końcu zasunęłam zamek z tyłu i odwróciłam się w stronę lustra. Wygładziłam ją po bokach. I już wiedziałam, że nie wyjdę bez niej z tego sklepu. Odchyliłam lekko zasłonę, by pokazać się Idzie, a ona po prostu wpatrywał się we mnie, nie mówiąc ani słowa.
- Co?
- Zastanawiam się, czy powinnaś iść na tę studniówkę. Już teraz ci zazdroszczę wyglądu, ja, a co dopiero reszta szkoły.
Zaśmiałam się i wróciłam do środka. Ściągnęłam ją z siebie i uśmiechnęłam się szeroko.
To była moja sukienka.
Cena była równie piękna, ale nie żałowałam ani grosza.
Wyszłyśmy ze sklepu zadowolone i szczęśliwe. Tak powinny wyglądać każde zakupy. Postanowiłyśmy wstąpić gdzieś, by coś zjeść, ale wybór był jedynie pomiędzy McDonaldem i KFC. Na jakąkolwiek inną restaurację zapewne nie byłoby nas stać. Około szesnastej wracałyśmy spacerkiem do auta, które zostawiłam przed uczelnią. Niestety, wyczerpałyśmy limit szczęścia na dzień dzisiejszy. W drodze powrotnej nie ominęły nas kilometrowe korki, dlatego poruszałyśmy się w żółwim tempie.
- Odbierzesz? – zapytałam Idę, kiedy mój telefon zaczął wściekle wibrować.
- Halo? No cześć. Jest tuż obok, prowadzi. Czekaj, zanim ci ją dam, to zapewniam cię, że jeśli nie pójdziesz na tę studniówkę razem z nią, to popełnisz największy błąd swojego życia. Największy, przysięgam.
- Ida! – zawołałam ze śmiechem, po tym, co powiedziała.
- Niecierpliwa jakaś jesteś, Sabinka – droczyła się ze mną, ale chwilę później włączyła głośnik i pozwoliła mi porozmawiać z Michałem, który nieco się niepokoił, że tak długo nas nie było.
- To może jeszcze trochę potrwać, ale niedługo już będziemy skręcać i powinno być luźniej – powiedziałam.
- Dobrze, bo Damian już zaczyna wariować – zaśmiał się Michał, a ja westchnęłam. Mój brat wyrobił u siebie zdecydowanie zbyt duży instynkt macierzyński.
- Masz go gdzieś obok? – zapytałam.
- Teraz już tak.
Chyba włączył głośnik lub podał Damianowi telefon, bo usłyszałam krótki trzask,  a potem zmartwiony głos brata.
- Zrób coś dla mnie, braciszku. Wyciągnij swój dowód – usłyszałam krótki szmer, po czym odpowiedział mi, że trzyma go w ręce. – Spójrz na swoją datę urodzenia, przelicz sobie, ile masz lat, a potem odejmij od tego cztery. To bardzo łatwe działanie, wiem, że sobie poradzisz.
Odburknął mi, że wyszło mu dziewiętnaście.
- Ale nieskończone! – przypomniał mi.
- Ale dziewiętnaście. A teraz się rozłączam, bo muszę się skupić na drodze. Na razie – rozłączyłam się i odłożyłam telefon.
Ida śmiała się w najlepsze, kiedy w końcu ruszyłam do przodu. Miałam tylko nadzieję, że nie spędzimy następnych piętnastu minut stojąc w miejscu.
I dzięki Bogu nie stałyśmy. Wszystko ruszyło,  a ja w ciągu godziny parkowałam przed blokiem Idy, żegnając się z nią buziakiem w policzek. Westchnęłam głęboko, kiedy zamknęły się za nią drzwi, bo zmęczenie zaczęło ze mnie wychodzić i aktualnie nie chciało mi się nawet palcem ruszać. Ale wzięłam się w garść i pokonałam te dwa kilometry, dzielące mnie od mojego łóżka. Wchodząc po schodach powłóczyłam nogami, a kiedy weszłam do salonu, gdzie Damian razem z Michałem oglądali jakiś mecz, oboje wyglądali, jakby zobaczyli ducha.
- Matko Boska, co się stało? – już zaczął libero, ale zignorowałam go, podeszłam do Michała i usiadłam, a raczej rzuciłam się, na jego kolana, wtulając policzek w jego klatkę piersiową i zamykając oczy.
- Wszystko okej? – zapytał Michał, który zdecydowanie był lekko zdezorientowany moim zachowaniem.
- Tak, tak. Jestem po prostu zmęczona.
- Ta przepiękna sukienka, którą kupiłaś, wyssała z ciebie całą energię? – droczył się Kubiak, ale nie miałam już siły, żeby poskładać jakąś logiczną odpowiedź. Zaśmiałam się i mocniej w niego wtuliłam. - Chodź, bo zaraz zaśniesz – podniósł się, trzymając mnie w ramionach i zaniósł do łóżka.

 

- Wstawaj, Arielko – usłyszałam szept.
Tylko jednak osoba miała w zwyczaju nazywać mnie Arielką. Tylko co Michał miałby robić w moim pokoju zaraz tak wcześnie rano? Otworzyłam oczy od razu napotykając jego spojrzenie. Odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie była dość oczywista, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Kubiak nie miał na sobie koszulki, leżał zaraz obok mnie, był przykryty moją kołdrą, a ja się do niego przytulałam.
Zdecydowanie Michał również się przyzwyczaił.
- Dzisiaj też dostanę pyszne śniadanie? – zapytałam, uśmiechając się sennie i przeciągając zaspane mięśnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że nie miałam na sobie wczorajszych ubrań, a byłam w stu procentach pewna, że Michał kładł mnie w nich, a ja nie wstawałam w nocy, by się przebrać. I chyba zorientował się, nad czym tak usilnie rozmyślam.
- Przebrałem cię – przyznał cicho. – Próbowałem cię obudzić, ale byłaś całkowicie nieprzytomna.
Czy on próbował się usprawiedliwiać?
- Dziękuję – powiedziałam, podciągając się w górę i składając na jego ustach pocałunek.
Czy czułam się nieco niekomfortowo z myślą, że Michał mnie przebrał, a co za tym idzie, widział moje ciało, bez mojej świadomości? No cóż, tak. Ale czy miałam mu to za złe? Nie bardzo. Poza tym mój stanik nadal był na miejscu, więc Kubiak nie przekroczył żadnych granic.
- Dzisiaj mecz – stwierdziłam z uśmiechem.
- Z Olsztynem – dopowiedział.
I na tym nasza rozmowa się skończyła, bo Damian wpakował się do mojego pokoju, narzekając, że musi nas po piętnaście razy wołać na śniadanie. Wszedł, ponarzekał, wyszedł. Bez żadnego zgryźliwego komentarza na temat Kubiaka w moim łóżku. Nie żebym narzekała.
Ruszyliśmy się w końcu na to śniadanie, bo Damian gotowy był nas obedrzeć ze skóry, gdybyśmy dłużej zwlekali. Byłam trochę w szoku, że mojemu bratu chciało się przygotowywać śniadanie dla trzech osób, z czego dwoje było siatkarzami i mieli znacznie większe zapotrzebowanie na jedzenie. Ta góra kanapek mówiła sama za siebie.
- Dla ciebie zielona herbata – powiedział, kładąc obok mnie kubek – dla ciebie kawa – położył kolejny obok Kubiaka – a ja się zadowolę wodą.
To było najdziwniejsze śniadanie, jakie w życiu jadłam. Na szczęście szybko dobiegło końca, a ja zajęłam łazienkę dla siebie, by móc wziąć prysznic.
Wczoraj przepadł mi trening przez wyjazd do Katowic, a Konrad nie był osobą, która mogłaby mi cokolwiek odpuścić. Dlatego wyjątkowo trening miałam mieć dzisiaj. Musiałam się przygotować do niego psychicznie, bo zapewne będę musiała wysłuchiwać zrzędzenia trenera, jak to zabrałam mu jego wolny dzień. Taki już był Konrad.
- Ale zdążysz na mecz? – zapytał Michał przed moim wyjściem.
- Jasne, Ida obiecała, że mnie podrzuci – uśmiechnęłam się do niego. – Za nic nie przegapiłabym, jak po raz kolejny dostajesz MVP.
- A może dla odmiany to mnie byś dziś kibicowała? – do rozmowy wtrącił się Damian. – Bo ja się czuję zaniedbany.
- Potrzebuję koszulki z dwoma nazwiskami z tyłu – zaśmiałam się.
Ucałowałam policzki obu siatkarzy i pobiegłam na trening, który naprawdę szybko mi minął. Coraz lepiej znosiłam humorki Konrada. Być może dlatego, że zamiast wstydliwie opuszczać głowę, zaczęłam mu odpowiadać w ten sam sposób? Chyba podobała mi się taka forma rozmowy, a Konrad miał to do siebie, że potrafił mnie rozbawić swoimi żartami, ale nigdy przez to nie zaniedbywał swojej roboty.
Wyjątkowo szybko wyszłam z basenu, nie chcąc tracić czasu. Widziałam zaskoczenie na twarzy trenera.
- Księżniczka się spieszy na spotkanie Księciu? Jakie to urocze – drażnił się.
- Księżniczka się spieszy, by z bardzo bliska podziwiać mięśnie siatkarzy – odpowiedziałam.
- Wiedziałem, że nie jesteś taką świętoszką! Michał zaczął wydobywać twoją drugą naturę.
- Michał? Już jesteście na ‘ty’? Nie kradnij mi chłopaka – zaśmiałam się i zwiałam do szatni, unikając jego gniewu.
W szybkim tempie się przebrałam i wysuszyłam włosy. Dla pewności ubrałam na głowę czapkę, by się czasem znowu nie przeziębić. Prawie sprintem pokonałam dystans między szkołą a mieszkaniem. Sama nie wiedziałam, skąd we mnie tyle energii, skoro ledwie chwilę temu skończyłam trening, a nie był on wcale ulgowy. Przeskakiwałam po dwa schodki, wspinając się  na górę. Wpadłam do mieszkania, w którym nikogo już nie było, co oznaczało, że chłopaki już się zmyli na przedmeczowe przygotowanie. Wzięłam ze sobą czyste ubrania i zamknęłam się w łazience, biorąc szybki i orzeźwiający prysznic. Wytarłam się, założyłam ubrania i odetchnęłam. Nie miałam aż takiego złego czasu. Ida miała przyjechać po mnie za dwadzieścia minut, a mi pozostało już tylko wysuszyć włosy i zrobić coś z odrobinę zaczerwienioną twarzą.
Ida była dokładnie na czas, dzięki czemu na hali również byłyśmy przed czasem, dzięki czemu mogłyśmy zobaczyć całą rozgrzewkę obu drużyn. Ida siedziała obok mnie lekko niespokojna, co jakiś czas zerkając na Kubę, który rozgrzewał się z chłopakami, ale jakoś tak bez życia. Damian spojrzał na niego podejrzliwie, pewnie zastanawiając się, co się z nim dzieje. A potem spojrzał na trybuny i już wszystko wiedział. Zmarszczył brwi, co mogłam dostrzec nawet ze swojego miejsca, a potem zaczął się ze mną na migi porozumiewać. Z tego, co zrozumiałam, chciał, żebym razem z Idą zeszła na dół. Niech i tak będzie.
- Chodź – chwyciłam przyjaciółkę za ramię. – Damian czegoś od nas chce.
Spojrzała w jego kierunku.
- Pewnie chodzi mu tylko o ciebie – wymamrotała.
- No chodź – pociągnęłam ją raz jeszcze, na co z westchnieniem się podniosła i ruszyła za mną. Damian wrócił na boisko, a potem podszedł do band z powrotem, tym razem z Popiwczakiem. Ida zatrzymała się w miejscu, kiedy to zauważyła.
- Nie pójdę tam – powiedziała stanowczo.
- Pójdziesz.
Ciągnęłam ją za sobą, ignorując jej groźby, aż nie stanęłyśmy dokładnie przed siatkarzami.
- Teraz wytłumaczcie sobie, co macie do wytłumaczenia, bo nie da się z wami żyć – powiedział Damian, zostawiając ich samych.
- Nie ma już nic do tłumaczenia – powiedziała ostrym tonem Ida, chcąc odejść, ale ją przed tym powstrzymałam.
- Pocałuj ją w końcu i z głowy – westchnęłam, a Kuba uśmiechnął się chytrze i zrobił dokładnie to, co powiedziałam. – Okej – mruknęłam, cofając się i zostawiając ich samych.
Cichy śmiech dotarł do mnie odrobinę wcześniej nim poczułam ramiona, przygarniające mnie do siebie. Nawet nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że to Michał.
- Kto by pomyślał, że taka z ciebie swatka, co?
- Trzeba się liczyć z siłą miłości – zaśmiałam się, wtulając głowę w jego klatkę piersiową.
Odwróciłam się twarzą do niego.
- A ty nie powinieneś się rozgrzewać?
- Właśnie po to tutaj przyszedłem – powiedział i pochylił się, by mnie pocałować.

Nowa forma rozgrzewki? Zdecydowanie działała.



▪ ▪ ▪

Wiecie co jest śmieszne? Że jak zaczynałam pisać, to Sabina była dwa lata starsza ode mnie i wizja matury, o której pisałam, była bardzo odległa. Dzisiaj jestem po dwóch maturach, a Sabina nadal ma dwa miesiące XD

Trzymajta kciuki w piątek (12.05), bo piszę rozszerzoną biologię! 

xx


7 komentarzy:

  1. Stop zgubilam sie co ze studniówka? On z nią pójdzie czy nie pójdzie?? Powodzenia na maturze😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy06 maja, 2017

    O matko, rozszerzona biola.. Niech cie wszyscy mają w opiece. Kciuki trzymam bardzo mocno.
    A nawiązując do rozdziału.. Cudo. Jak zwykle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy07 maja, 2017

    Hahaha! Trzymam kciuki, trzymam.
    Fajnie byłoby jakby coś ruszyło w relacji Sabiny i Michała. Może po studniówce? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Myslalam, że dodasz cos między maturami :D idealne odstresowanie przed jutrzejszym rozszerzeniem z angielskiego :D niecierpliwie czekam aż Michał w końcu się określi co so studniówki ;p przepraszam, że tak o tym truje, ale skręca mnie w środku przez tą nieświadomość :D
    Powodzenia na biologii! Trzymam kciuki i mam nadzieję, że Ty również będziesz pamiętała o trzumaniu ich za Twoje czytelniczki, które piszą mature razem z Tobą :D pozdrawiam! 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny ten rozdział !! ;*
    I sukienka też jest piękna ;D hahah
    Powodzenia na maturze ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oszałaś! Rozszerzona biologia... Podziwiam, serio. Ja bym się nie zdecydowała na to. Tyle zagadnień, tyle informacji. Masakra!
    Jeśli chodzi o rozdział, to jak zwykle świetnie mi się czytało, ale nie za bardzo wiem, co napisać. Zawierał wydarzenia, które w sumie ciężko komentować :D Przyjmuję je do wiadomości i lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Granatowe sukienki chyba mają to do siebie, że wyglądają po prostu świetnie :D oczywiście o ile jest się zdrowym i wypoczętym (tak, właśnie usprawiedliwiam swój pożal-się-Boże wygląd na studniówce chorobą, zignoruj to).
    Kłótnia między Kubą a Idą trwała faktycznie bardzo krótko, podoba mi się banalny sposób na jej zażegnanie. Zapamiętam i wypróbuję, jakby co :D
    No dobra. Spać obok siebie można, fantastyczny sposób na integrację. Kubiak przebiera Idę. Stop. To jeszcze lepszy sposób na integrację, o ile byłaby przytomna :D Czekam na studniówkę dziewczyn i moment przytomności Idy z Michałem ;D

    OdpowiedzUsuń