Zamknęłam za sobą drzwi
mieszkania i nucąc pod nosem najnowszy superhit lecący w radiu na okrągło,
ściągnęłam z siebie płaszcz. Treningi zawsze wpływały na mnie niesamowicie
kojąco. I chociaż teraz Konrad wymagał ode mnie prawie niemożliwego, nie
narzekałam. Wręcz sprawiało mi to przyjemność. Bo znowu miałam cel. Tym celem
były zbliżające się zawody wojewódzkie. Półtora tygodnia to niby niewiele, ale
ja wierzyłam w swoje umiejętności. Wierzyłam także w Konrada, który potrafił
być niezłym wrzodem na dupie, a z drugiej strony lepszego trenera nie mogłam
sobie wymarzyć.
Weszłam do kuchni, chcąc
przygotować sobie zielonej herbaty i może parę kanapek, bo ta sesja tortur,
jaką zafundował mi Konrad, naprawdę mnie zmęczyła i musiałam czymś doładować
baterie. Uśmiech rozjaśnił moją twarz, kiedy zobaczyłam siedzącego przy stole
Damiana razem z Michałem. Mało miałam ostatnio czasu dla tego drugiego, więc
naprawdę cieszyłam się, że będę mogła spędzić z nim parę chwil.
Coś tu jednak nie pasowało. Ich
miny były przerażające. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że ktoś zakazał
im gry w siatkówkę, co było całym sensem ich istnienia. Ale ta opcja nie
wchodziła w grę, więc przymrużyłam oczy, patrząc na nich niezrozumiale. Nawet
nie zauważyli mojej obecności. Jeden wpatrywał się w swój kubek, a drugi
wypatrzył coś za oknem. I tak siedzieli, nie odzywając się ani słowem. Byłam
właściwie pewna, że spędzili tak już dłuższą chwilę. Tylko co się mogło stać?
- Sabina?
Nawet nie zauważyłam, kiedy sama
poddałam się tej dziwnej aurze. Tak po prostu oparłam się o blat i spojrzałam
za okno, chcąc wiedzieć, co przykuło uwagę Michała na tak długo. I nie
znalazłam nic ciekawego.
- Miło, że zauważyłeś – odparłam
nieco sarkastycznie.
- Trening się już skończył?
- Dzisiaj Konrad przedłużył go do
dwóch godzin, a ja zostałam jeszcze chwilę później.
Mój brat zmarszczył brwi i
spojrzał w okno. Na zewnątrz panowały już egipskie ciemności, czego zdawał się
do tej pory nie zauważyć. Zdezorientowany spojrzał na zegar i chyba dopiero
wtedy dotarło do niego, że był już wieczór.
Zdecydowanie coś tu nie grało.
- Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym
po ciebie.
- Po co, przecież to tylko pięć
minut spacerkiem.
Podczas mojej rozmowy z bratem,
Kubiak nie okazał w żaden sposób, że w ogóle cokolwiek do niego dociera. Nadal
siedział. Nadal wpatrywał się w okno. Nadal wydawał się być bardziej posągiem
niż żywym człowiekiem. Wstał niespodziewanie z krzesła i podszedł do mnie,
składając na moich ustach krótki pocałunek.
- Hej – mruknął w moją szyję.
- Hej – odpowiedziałam,
przyglądając mu się badawczo.
Cokolwiek się stało, wpłynęło to
bardziej na Michała niż na Damiana. Mój brat wydawał się być nieco niespokojny
i zmartwiony, natomiast Kubiak… On wyglądał tak samo ponuro, jak jeszcze kilka
miesięcy temu po kłótni z Brtmanem.
Otworzyłam szeroko oczy, nagle
coś sobie uświadamiając.
Nie, to nie może być prawda – pomyślałam, ale jedno spojrzenie w
oczy przyjmującego powiedziało mi wszystko.
- Co on tu robi? – zapytałam,
wywołując zaskoczenie na twarzach obu siatkarzy.
- Kto?
- Dobrze wiesz, Damian, że mówię
o Bartmanie.
- Skąd ty…
- Nieważne. Odpowiesz?
Ale to nie od niego doczekałam
się odpowiedzi. Michał przejął pałeczkę, choć wydawało się, że myślami znowu
poszybował daleko za granice rzeczywistości.
- Zarząd wypożyczył go na kilka
kolejek, żeby załatać dziury po kontuzjowanych zawodnikach.
Czyli po tobie, między innymi.
Kolano Michała było na jak
najlepszej drodze do całkowitego wyzdrowienia, ale niestety Kubiak musiał
poczekać z graniem, jeśli nie chciał, by kontuzja wykluczyła go ponownie, tym
razem na dłużej. Ale Michał i tak najchętniej już zagrałby cały mecz, nie
zwracając w ogóle uwagi na to kolano i nie oszczędzając się w najmniejszym
stopniu. Taki charakter.
- To nie tłumaczy waszych ponurych
min.
Kubiak westchnął ciężko i
przetarł twarz dłońmi.
- Problem jest w tym, że zdążyłem
się z nim pokłócić ponownie w sekundzie, w której go zobaczyłem. A Lorenzo po
wszystkim zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem i powiedział, że nie życzy sobie żadnych
kłótni w drużynie. Albo się pogodzimy, albo zrobię sobie o wiele dłuższą
przerwę, niż planowałem.
- Nie pozwoli ci grać? Przecież
to absurd! Bez ciebie chłopaki nie dadzą sobie rady, z całym szacunkiem
oczywiście, ale to ty zawsze zbierasz ich do kupy!
Dla mnie była to niewyobrażalna
głupota ze strony trenera, który chciał na dłużej pozbawić się wspaniałego
przyjmującego w szczytowej formie, której na pewno nie stracił przez tę krótką
przerwę. Ale była to tylko głupota. Dla Michała znaczyło to znacznie więcej.
Odsunięcie go od grania byłoby bardzo dotkliwe dla siatkarza, który całym sobą
kocha swój zawód, ale zastąpienie go kimś, kogo nie mógł z jakichś powodów
znieść, było ciosem prosto w jego dumę i godność. Cios ten mógł wywołać
nieodwracalne szkody, a do tego nie mogłam dopuścić.
- Będziesz musiał jakoś go
znieść.
- Co? – oburzył się. – Myślałem,
że będziesz po mojej stronie – w jego głosie znalazłam odrobinkę zawiedzenia.
Czyżby tak mało mnie znał?
- I jestem. Nie pozwolę, byś
przez tego kretyna marnował się do końca sezonu w kwadracie. On nie jest wart
choćby samego myślenia, co dopiero zwracania na niego uwagi. Będziesz musiał
opanować pierwotne instynkty, które każą ci obić jego wypielęgnowane policzki,
bo nie będę patrzeć, jak znowu zmieniasz się w cień samego siebie.
- Nie wiesz nawet, o co się tak
właściwie pokłóciliśmy.
I tu miał rację, bo rzeczywiście
nie wiedziałam. Jakoś nigdy go o to nie zapytałam, ale wątpiłam, bym uzyskała jakąkolwiek
odpowiedź. Stwierdziłam, że gdyby to było coś ważnego, powiedziałby mi. A skoro
tego nie zrobił do tej pory, najwyraźniej nie była to sprawa życia i śmierci.
Choć może moje myślenie było zbyt naiwne i Kubiak ukrywał przede mną niektóre
sprawy. Tak też mogło być, ale co mogłam na to poradzić? Przecież nie mogłam
wymagać od niego, by wyznał mi wszystkie swoje sekrety. Ceniłam swoją
prywatność i nigdy nie wdepnęłabym z ubłoconymi buciorami w czyjąś. Istnieje
granica. A granice mają to do siebie, że przekroczyć je można jedynie na
określonych warunkach.
- I tu masz rację, nie wiem. Ale
znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że dla małoznaczącej głupoty, nie
poświęciłbyś kilku długich lat przyjaźni, wspólnego grania i zdobywania
pierwszych medali.
Spojrzał na mnie, a w jego oczach
pojawiła się ulga. I dopiero wtedy dotarło do mnie, że Michał obawia się tego,
że mogłabym tę prawdę poznać. Ale dlaczego? Czułabym się lepiej wiedząc, o co
chodziło. Bo nawet Damian wiedział. Zakłopotanie na jego twarzy i spuszczony
wzrok doskonale o tym świadczył. Ale istniały granice. I ja nie zamierzałam ich
przekraczać.
Odwzajemniłam jego spojrzenie i
uniosłam jeden kącik ust w górę, chcąc mu w ten sposób przekazać, że rozumiem.
Odwróciłam się od siatkarzy,
przypominając sobie o mojej potrzebie wypicia herbaty, która przez cały ten
czas jedynie się zwiększyła. Spojrzałam na nich przez ramię, unosząc brwi, a
oni jak jeden mąż pokiwali głowami potakująco. Cóż, niektóre rzeczy się nigdy
nie zmienią. Jak to, że zawsze pytam ich, czy też zrobić im herbatę. Tylko, że
teraz już nawet nie musiałam używać do tego słów.
Chwyciłam swój kubek w dłonie i
skierowałam się do siebie. Wychodząc z kuchni wychwyciłam jeszcze, że Michał
wstaje i ze swoją herbatą kieruje się w
ślad za mną. Damian został sam w kuchni, ale chyba mu to nie przeszkadzało. Wyraźnie
żył teraz w swoim własnym świecie i chociaż nieco się o niego martwiłam,
wiedziałam, że lepiej go teraz zostawić samego. Po prostu miał co nieco do
przemyślenia, a to, że najwyraźniej to ‘co nieco’ miłe nie było, to już sprawa
innej natury. Samotność i czas to wszystko, czego potrzebuje.
Wzięłam jeszcze swoją torbę
treningową z salonu, gdzie ją zostawiłam po przyjściu. Odłożyłam swój kubek na
stoliku w swoim pokoju i zostawiłam Michała na chwilę samego, chcąc puścić
pranie z moimi brudnymi, treningowymi rzeczami. Nie zajęło mi to długo, jedynie
kilka minut, ale zdziwiłam się widząc, że Kubiak nadal stoi, zamiast usiąść czy
położyć się na moim łóżku, jak to zazwyczaj robił.
Nie spodziewałam się, że zaraz po
przekroczeniu progu, Michał znajdzie się zaraz przy mnie w mniej niż pół
sekundy i zamknie mnie w swoich ramionach. Tylko, że on wcale nie przytulał
mnie do siebie, on się we mnie wtulał. Jakbym była jego ostatnią nadzieję,
która miała mu zostać niedługo odebrana. Jakby rozpaczliwie potrzebował zapewnienia,
że wszystko jest w porządku. Jakby jego świat miał się niedługo rozpaść.
I to wszystko przez powrót
Bartmana?
Co takiego się między nimi
wydarzyło? Co doprowadziło do prowadzenia wojny tak otwartej, a zarazem tak
tajemniczej? Bo wszyscy widzieli, że ona się między nimi toczy, ale prawie nikt
nie wiedział, z jakiego powodu. Plotkom o powód ich kłótni nie było końca, ale
ja raczej nie starałam się ich wysłuchiwać. To i tak nie miałoby żadnego sensu.
Wszystko to były pewnie bzdury wyssane z małego palca.
Ale zaczynałam się naprawdę
martwić o Kubiaka. Co mogło sprawić, by z największego walczaka, zmienił się w
niepewnego siebie i potrzebującego czyjejś siły do przetrwania człowieka?
Nie wiedziałam, czy chciałam
poznać odpowiedź na to pytanie.
Jedyne, czego byłam pewna, to to,
że Michał będzie potrzebował całej swojej siły i woli, by nie dać się
sprowokować i zaatakować Bartmana. Wiedziałam, że on chce się powstrzymać, chce
być ponad tym, ale widać ta sprawa była głęboko zakorzeniona pod jego skórą. I jeżeli
potrzebował mojej siły, by się temu przeciwstawić, to postaram się być zawsze w
pobliżu, by mu ją okazać.
Objęłam jego plecy ramionami,
wtulając głowę w jego szyję. I tak było dobrze.
- Konrad bardzo cię dziś
wymęczył? – zapytał, nadal będąc do mnie przytulonym.
- Odrobinkę, dlaczego pytasz?
- Tak po prostu. Czuję, że jesteś
zrelaksowana – zaśmiał się. – Tylko ty po morderczym treningu możesz być aż tak
odprężona.
- Pływanie dla mnie to
przyjemność, nie przykry obowiązek – odpowiedziałam.
- Tak jak dla mnie siatkówka, a
mimo to jak Lolo nam dowali, to jedyne o czym marzę to łóżko – zaśmiał się. – I
pocałowaniu ciebie, bo o tym nigdy nie przestaję marzyć. Nawet wtedy, kiedy już
cię całuję – powiedział poważnie i pochylił się, sięgając swoimi chciwymi
wargami moich ust.
Dodawany na szybko i przez to niesprawdzony. Wybaczcie, nie mam już na to siły.
Już chyba wiadomo, o kogo mi chodziło w poprzednim rozdziale?
Hmm, Bartman nawet przez chwilę nie przeszedł mi przez myśl kiedy czytałam poprzedni rozdział.
OdpowiedzUsuńDziałania trenera są oczywiście uzasadnione, a kwas w drużynie nigdy nie jest potrzebny. Mimo oczywistej formy i bycia liderem, Michał jest takim samym członkiem zespołu jak każdy inny (w tym również Bartman), więc oburzenie Sabiny trochę jest podyktowane uczuciem do Michała. No, ale co do samego faktu przybycia skłóconego z Kubiakiem Bartmana - ciekawe jak Ty zinterpretujeez ich sprzeczkę. Skoro Sabina wyczuła, że Michał nie chce jej powiedzieć o co chodzi, to podejrzewam że może chodzić o jakieś byłe Kubiaka, o które Sabina mogłaby być zazdrosna. Z drugiej strony czy to mógłby być na tyle ważny powód do kłótni między najlepszymi przyjaciółmi...? No chyba Michał nie uwodził dziewczyny Zbysia czy coś :D Jeśli nie to, to podejrzewam że w tej sprzeczce mogła wyjść jakaś słabość Michała, albo coś, czego się wstydzi. Bo dlaczego nie chce Sabinie sprawy wyjaśnić? Zwłaszcza, że Damian wie o co chodzi.
Co do samej Sabiny to fajnie, że postanowiła stać za Kubiakiem murem choćby nie wiadomo co. Nawet nie do końca znając sytuacji, ona mu tak bardzo ufa że miło o tym czytać :) Sama byłabym strasznie ciekawa o co chodzi, więc tym bardziej podziwiam postawę Sabiny.
Cieszę się, że wprowadziłaś do opowiadania kolejną osobę, będzie się działo B)
Buziaki!
Tak żem czuła hahaha że to Bartman. Czekam na kolejny ;d
OdpowiedzUsuńZupełnie nie spodziewałam się, że ta osoba z klubu to Bartman. Może dlatego, że do tej pory go nie znałam (jako postać opowiadania, bo jako człowieka, to kojarzę, że jest ktoś taki ;D). Mam mały żal do Sabiny, że tak szanuje prywatność Michała, bo przez to nie mam pojęcia, dlaczego on i Bartman się tak nie lubią. Powodem może być wszystko, więc nawet nie zgaduję ;D Ale nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa tego wątku. Głównie dlatego, że jest to coś nowego, coś co może wprowadzić jakieś zamieszanie do opowiadania. A to zawsze przyjmę z radością :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!