16 września 2018

[II] 18.

Po dzisiejszym treningu miałam mnóstwo roboty. Kolejka na masaż ciągnęła się na pół korytarza i jak na złość, Paweł miał dzisiaj wolne, wiec między juniorami znalazło się jeszcze paru starszaków. Przy tak dużej kolejce musiałam się uwijać trzy razy szybciej, co oczywiście wpłynęło na jakość moich zabiegów.
Kto się spieszy, ten gówno zrobi, za przeproszeniem.
Kiedy odesłałam ostatniego siatkarza i przez kolejne pięć minut nie pojawiła się w drzwiach żadna głowa, pytając, czy znajdę dla niej chwilę, uznałam, że mam już wolne na resztę dnia. Ale nie miałam się gdzie podziać.
Z samego rana dostałam telefon od Damiana, że wybiera się do Żor, bo ma już dość pustki w mieszkaniu. Brzmiał na dość zmotywowanego, by siłą zaciągnąć Martę z powrotem do Warszawy. Nie chciałam mu przeszkadzać ani się wtrącać, ani też przyznawać, że nareszcie wiem, o co chodzi. Miałam dość bycia wciąganą w sprawy innych, więc taktownie się wymigałam z konieczności powitania brata. I wyszło na to, że wcale nie kłamałam, kiedy mówiłam mu, jak dużo pracy dzisiaj miałam.
Nie spieszyłam się zbytnio z opuszczeniem gabinetu, ale kiedy nie zostało już nic do ułożenia ani schowania, zamknęłam moje małe królestwo na cztery spusty. Szłam opustoszałym korytarzem, zastanawiając się, czy ktokolwiek jeszcze tutaj był, kiedy usłyszałam huk. Coś jak uderzenie piłki o parkiet z niewątpliwie dużą siłą. Zmarszczyłam brwi, bo przecież treningi dawno się skończyły.
Zbliżyłam się do drzwi i ostrożnie je otworzyłam, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Udało mi się wślizgnąć niezauważenie do środka.
Widok Michała z piłką w ręce chwycił mnie za serce. Nie tak dawno próbował przekonać mnie, a przy tym też samego siebie, że siatkówka to zamknięty rozdział jego życia. Wyglądało na to, że jego argumenty okazały się zbyt słabe, by przekonać kogokolwiek. Jeżeli ostatnie pięć lat coś zmieniło w Michale, to jedynie uczyniły go silniejszym. Potrafiłam go sobie wyobrazić na boisku, miałam ten obraz przed oczami, kiedy patrzyłam teraz na niego. Widziałam go walczącego do upadłego, podnoszącego się po kolejnym upadku, pokazującego, kto jest prawdziwym mistrzem na boisku.
Pewnie zajmie to trochę czasu, ale wiedziałam, że Michał w końcu przywdzieje koszulkę z trzynastką na plecach.
Wojtka zauważyłam dopiero wtedy, kiedy Michał trzasnął piłką przed jego nogami, zauważając, że nie słuchał, co do niego mówi. A Wojtek nie słuchał, bo posyłał mi kpiące uśmieszki.
Chyba jednak nie byłam taka niezauważona, jak sądziłam wcześniej. Dwa słowa chłopaka i Michał odwrócił głowę w moją stronę, bezbłędnie wychwytując mnie wzrokiem. Nie było gdzie się schować, zresztą to już nie podstawówka. Michał skinął głową, przywołując mnie na dół, więc ruszyłam się ze swojego miejsca i chwilę później zatrzymałam się obok niego.
Skończyłaś już na dzisiaj, czy masz jeszcze chwilę? zapytał, uważnie przyglądając się Wojtkowi, który przymierzał się do wykonania zagrywki. Spodziewałam się po nim mocnego uderzenia, bo właśnie do tego wszystkich przyzwyczaił, a zamiast tego mogłam obserwować lekko koślawy float.
Michał podmienił Maczyńskiego, czy zdarzył się cud w Jastrzębiu?
 Teoretycznie już skończyłam, ale klucze do gabinetu mam tutaj  poklepałam się po kieszeni spodni, nie odrywając wzroku od Wojtka, który posłał piłkę w siatkę i zamiast wyładować się na następnej, obijając nią sufit hali z odrywającą tynki siłą, spokojnie ustawił się ponownie na linii, a o jego niezadowoleniu świadczyła tylko zaciśnięta szczęka.
 Zrobiłeś mu pranie mózgu?  nie zdołałam się powstrzymać przed tym pytaniem, bo kiedy patrzyłam na Wojtka, miałam wrażenie, że to kompletnie inne osoba.
Michał milczał zbyt długo, więc zerknęłam na niego. W sam raz by zobaczyć, jak piorunuje mnie spojrzeniem.
─ Nie, po prostu dałem mu szansę  skomentował krótko i odszedł w stronę chłopaka.
Kontrolowałam swoją szczękę na tyle, że nie opadła z hukiem na ziemię, ale naprawdę niewiele brakowało. Patrzyłam za Michałem, próbując zrozumieć, o co tak właściwie mu chodziło i dlaczego nie wyłapał żartu w moim tonie. Albo dlaczego go pominął, bo był zbyt wyraźny, by go przeoczyć.
I o co do cholery chodziło z tym dawaniem szansy? Przecież dawałam mu ją za każdym razem, gdy wyżywał się na mnie ze swoją złością. Nie pozwalałam mu wygrać, ale bez względu na to, jakie słowa w moją stronę skierował, nigdy go nie skreśliłam.
 Postawisz go na nogi? Ojciec się wścieknie jak na następnym treningu nie będzie mógł się ruszać.
Wzruszyłam ramionami, nadal zirytowana jego wcześniejszymi słowami. Bez zbędnych słów wróciłam się do swojego gabinetu i przygotowałam do masażu. Opierając się na poprzednich doświadczeniach z Wojtkiem, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że cała moja praca była bezcelowa, bo chłopak i tak się nie pojawi, ale kilka minut później lekkie pukanie do drzwi przerwało moje rozmyślania na ten temat, a chłopak, wyglądając na odrobinę zestresowanego, wszedł do środka.
Jak to było? Druga szansa?
Okej, wszystkie grzechy odpuszczone, czyste konto. I niech mi nikt nie wmawia, że skazuję ludzi na straty.
 Kładź się na brzuchu, najpierw zajmiemy się plecami, odkąd serwowałeś piłki na wdechu  powiedziałam przyjaznym tonem, uśmiechając się nieco.
Obserwowanie jak ten zwykle ciskający piorunami chłopak niezdarnie układa się na stole, było dość ciekawym doświadczeniem. Tylko dzięki wieloletniej praktyce powstrzymałam parsknięcie. Nie chciałam go jeszcze bardziej stresować.
 Ręce jak na razie połóż luźno wzdłuż ciała  Wojtek syknął nieco, wykręcając prawą rękę do tyłu.  To ramię nadal cię boli?  zapytałam, powstrzymując go przed dalszym sprawianiem sobie bólu.
Skinął głową, odwracając wzrok.
 Jedna zasada w tym pomieszczeniu, Wojtek  poczekałam, aż przeniesie wzrok na mnie.  Nie sprawiamy sobie dodatkowego bólu. Czegoś nie możesz zrobić, to nie rób tego na siłę, tylko mi powiedz. Dla mnie to cenna wskazówka, a przecież jestem tu po to, żeby ci pomóc. Okej?
 Jasne.
Czy to był niewyraźny uśmiech na jego twarzy?
Świat stanął na głowie.
 A teraz możesz się rozluźnić, bo jak dalej będziesz się tak spinał, to niewiele zdziałamy. Trzy głębokie oddechy i zaczynamy. Skup się na tym, co czujesz. Najpierw muszę rozluźnić wszystkie twoje mięśnie. Twoim jedynym zadaniem na ten moment, jest leżeć spokojnie, odprężyć się i ewentualnie odpowiadać na pytania.
Gdyby chłopak przychodził do mnie regularnie, nie musiałabym się tak męczyć, ale robota to robota, a ja lubiłam wyzwania. Obiecałam sobie, że jak z nim skończę, to będzie się unosił dwa metry nad podłogą. I wcale nie miałam na myśli, że pomogę mu zejść z tego świata. Po następnym treningu będzie pierwszy w kolejce.
Trafiłam dłońmi na wyjątkowo spięte miejsce, co potwierdził bolesny jęk Wojtka. Upewniłam się, że Wojtek będzie ze mną współpracował i zgłosi mi, jak ból będzie się nasilał, a potem zatarłam rączki i rozpoczęłam szturm na skołtunione mięśnie.
Wraz z upływem czasu, grymas na twarzy młodego siatkarza się zmniejszał. Uśmiechnęłam się, widząc, że faktycznie się całkowicie odprężył, a jeszcze niedawno traktował mnie jak czarownicę.
Powoli kończyłam z jego plecami, ale to dopiero początek.
 Na czym skupiliście się na treningu?
Byłam po części ciekawa, ale potrzebowałam też wiedzieć, które partie mięśni najbardziej ucierpiały.
Wojtek nie miał nic przeciwko przerwaniu komfortowej ciszy między nami. Opowiedział mi o treningu, a ja nakreśliłam sobie w głowie plan działania.
Kompletnie straciłam poczucie czasu. Nawet nie wiedziałam, ile czasu spędziłam nad Wojtkiem w gabinecie, ale kiedy skończyłam sesję, plecy bolały mnie od nachylania się nad chłopakiem, a mięśnie zaprotestowały, kiedy uniosłam ręce w górę, naciągając się.
Jak to było? Szewc bez butów chodzi?
Kubiak dwa razy zaglądał do gabinetu. Moją jedyną reakcją było chwilowe uniesienie wzroku i powrót do przerwanej czynności. Wojtek chyba nawet tego nie zauważył. Tak wziął sobie do serca to odprężanie się, że musiałam się co chwilę upewniać, że nie zasnął. Miałam przy tym niezły ubaw.
 Wow  wyrwało się Wojtkowi, kiedy podnosił się z kozetki. Chyba był zaskoczony, że moje zabiegi cokolwiek dały. Stanął na nogi, nadal niepewny, a potem podskoczył w miejscu dwa razy.  Wow ─ powtórzył, patrząc prosto na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko, obserwując niedowierzanie na jego twarzy.
─ Naprawdę masz magiczne ręce. Myślałem, że chłopaki przesadzają.
Nigdy nie byłam łasa na komplementy, za to bardzo ważne było dla mnie wzbudzanie swoją osobą i swoją pracą zasłużonego szacunku wśród innych.
 Możesz im przekazać, że za obgadywanie następnym razem im mięśnie na drugą stronę wywlekę i spłyną kałużą na podłogę.
Oczywiście żartowałam, ale znaczący uśmieszek na mojej twarzy musiał powiedzieć Wojtkowi, że nie zawaham się wypróbować, czy faktycznie mogę doprowadzić ich do takiego stanu.
Drzwi się otworzyły i Michał wszedł do środka. Przerzucał wzrok między mną a Wojtkiem i nie uszło jego uwadze, że chłopak z nerwów przełknął głośno ślinę.
 To ja już będę się zmywał. Dziękuję  spojrzał na mnie krótko, speszony moim spojrzeniem.  Dowidzenia.
Jakoś umknęło mojej uwadze, by Wojtek wcześniej za coś mi dziękował. Podejrzewałam, że próbował się podlizać na przyszłość, jeśli wyda się, jak mnie obgadywał za plecami. Bo byłam pewna, że były sytuacje między nami, po których nie pozostawiał na mnie suchej nitki. Ale to już była przeszłość. Czego nie usłyszałam twarzą w twarz, to się mogłam domyśleć, a czego się domyślałam, nie zawsze musiało być prawdą. Więc wychodziliśmy na zero.
I z tą myślą zabrałam się za porządkowanie gabinetu, zapominając całkowicie o stojącym na jego środku Kubiaku. Ale Michał nie chciał, by o nim zapominano.
 Co ty mu powiedziałaś?  Czy to rozbawienie w jego głosie? Człowiek niespodzianka.
 Nic takiego.
Dobrze, że stałam tyłem do niego. Nad głosem mogłam zapanować, ale nad rozciągającym się na ustach uśmiechem już nie. Na szczęście nie mógł go zobaczyć.
 To dlaczego wypadł stąd, jakby go goniło?  powątpiewał. Dałabym sobie moją cudowną rączkę uciąć, że jego brwi właśnie podjechały w górę.
 Może coś go goniło, skąd mam wiedzieć.
 Sabina…  westchnął zirytowany, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Chyba właśnie odkryłam w sobie pasję do wkurzania Kubiaka. Odkąd zrobił się taki mrukliwy, naprawdę nie było trudno wyprowadzić go z równowagi. Raz mi się to udało. To, co nastąpiło później, bardziej wydawało mi się nagrodą niż karą…
Dreszcze przebiegły po moim kręgosłupie. Przypominanie sobie tego pocałunku chyba nie było dobrym pomysłem.
 Mogłam coś wspomnieć, że jak będą mnie z chłopakami obgadywać, to wywinę im mięśnie na lewo  powiedziałam na odczepnego.
Odwróciłam się, kiedy dobiegło mnie ciche parsknięcie śmiechem. Oparłam się biodrem o blat i założyłam ręce na piersi, czekając aż Kubiak przestanie się ze mnie śmiać. I pod pozorem mordowania go wzrokiem, obserwowałam, jak jego twarz wygładza się pod wpływem śmiechu. Nie trwało to długo, przywołał się do porządku szybciej niż bym chciała.
 Śmiej się dalej, a przekonasz się pierwszy, czy to możliwe.
Tymi słowami wywołałam u niego uśmiech. Prawie szczery, to chyba wszystko na co mogłam liczyć.
 Wybacz, nie planuję drzemki  zerknął na kozetkę, z której niedawno pozbierał się Wojtek.
 Na pewno nie? Inaczej zwijam interes ─ zachęcałam.
Zdecydowanie pokręcił głową, więc przyjęłam do wiadomości, że koniec roboty na dziś.
 Chciałem przeprosić.
Za te wcześniejsze słowa o dawaniu drugiej szansy, czy za bycie dupkiem i ignorowanie mnie po tym, jak sam mnie pocałowałeś? Właśnie te słowa cisnęły mi się na język, ale zawczasu się w niego ugryzłam. Pożałowałabym ich sekundę później.
Zerknęłam na niego przez ramię, upewniając go, że słucham i czekam na kontynuację.
 Za to, że cię zmusiłem do zostania. Pewnie zniszczyłem ci plany na dziś.
Czy to był jego dyskretny sposób na wybadanie, czy miałam w planach jakieś randki? Jeśli tak, to Kubiak musiał się jeszcze wiele nauczyć o dyskrecji. Lekcja pierwsza  kobiety były mistrzyniami i potrafiły wyczuć wszelkie podstępy.
 A tak, moja randka pewnie już nieaktualna  teatralnie spojrzałam na zegarek na swoim nadgarstku, krzywiąc się lekko.
Tym razem nic mi się nie wydawało. Michał w momencie napiął się jak strzała. Zabawnie było obserwować jego reakcje, ale nie byłam typem człowieka, który lubił grać na emocjach. Przewróciłam oczami pod jego czujnym spojrzeniem.
 Gdybym faktycznie miała jakieś ważne plany, to bym się nie zgodziła i kazała ci zadzwonić do Pawła, żeby oddał jedną z tych jego zaciągniętych przysług.
 To dobrze.
Nawet nie próbował ukryć, że bardzo cieszyła go myśl, że z nikim się nie spotykam w piątkowy wieczór. Dupek.
Wróciłam do porządkowania gabinetu, dziwiąc się, że Michał ciągle tkwił w miejscu. Myślałam, że ucieknie. Ostatnio nie wydawał się chętny do spędzania czasu w pobliżu mnie. Kiedy pięć minut później sięgnęłam po swoje rzeczy, szykując się do wyjścia, nadal wyczuwałam jego obecność za sobą.
Mój wzrok padł na gazetę, która tylko częściowo wystawała spod sterty papierów. Przypomniałam sobie, jaki miły artykuł dziś w niej przeczytałam. Wygrzebałam ją, a potem odwróciłam się, gotowa do wyjścia.
Michał otworzył mi drzwi, przepuszczając przodem. Nie miałam pojęcia, dlaczego nagle postanowił być moim cieniem i towarzyszyć mi na każdym kroku, ale poniekąd się z tego cieszyłam. To tworzyło niesamowitą okazję.
Razem skierowaliśmy się do portierni, gdzie zdaliśmy klucze od mojego gabinetu i od bocznego wejścia hali, na której Michał trenował z Wojtkiem. Razem też skierowaliśmy się na parking. Stały na nim tylko dwa samochody, po zupełnie przeciwnych stronach.
Zatrzymałam się i odwróciłam do Michała. Lekki uśmiech błąkał się na moich ustach.
 Strona druga. Myślę, że przypadnie ci do gustu.
Wcisnęłam mu gazetę w rękę, zostawiając go ze zdezorientowaną miną i odrobiną domysłu błąkającą się w jego oczach. A potem popędziłam do samochodu, zanim mógłby mnie zatrzymać.



1 komentarz:

  1. Żałuję, że nie mam już rozdziałów do nadrobienia. Zdałam sobie sprawę, jak mocno stęskniłam się za tą historią. Będę wpadać ;) mam nadzieję, że bardziej regularnie.
    Ściskam i życzę mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń