30 listopada 2019

[II] 44.


Dochodziła czwarta nad ranem, kiedy ostatni goście, Damian z Martą, wyszli. Byłam w dziwnym stanie zawieszenia pomiędzy jawą a snem. Niezbyt senna, ale pozbawiona energii. Michał i Ida pomagali mi nieco uprzątnąć mieszkanie, by później już nie trzeba było się tym zajmować. Zaprosiłam samych kulturalnych gości, więc to była głównie kwestia pozmywania naczyń i pochowania resztek jedzenia.
Kiedy mój telefon się rozdzwonił, byłam zaskoczona, bo kto miałby dzwonić o tej porze? Mój umysł automatycznie podsunął myśl, że komuś się coś stało, a widząc na wyświetlaczu imię Damiana, o mały włos upuściłabym telefon.
- Sabina, zejdź na dół.
- Coś się stało? – zapytałam zmartwionym głosem.
- Nam nie, ale nie bardzo wiem, jak określić stan Kuby.
To wystarczyło, bym wybiegła z mieszkania, w pośpiechu ledwo pamiętając, by zabrać kurtkę z wieszaka. Zaraz za mną wybiegł Michał, z którym wymieniłam porozumiewawcze spojrzenie. Czy usłyszał, że chodzi o Kubę, czy się tego domyślił, nie miało znaczenia. Od razu zauważyłam Damiana. W dalszej części parkingu, tej bardziej zaciemnionej, gdzie normalnie nikt nie zaglądał. Pochylał się, rozmawiał z kimś, choć tylko jego głos słyszałam. Ruszyłam w jego stronę, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. Co z Kubą? Ktoś go pobił? Potrącił? Co on tu w ogóle robił? Sądziłam, że po rozmowie z Michałem poszedł do siebie.
- Co się stało?
- Jest pijany, ledwo przytomny i chyba siedział tu dłuższy czas – streścił Damian, patrząc na mnie z wyraźnym zdezorientowaniem. – O co tutaj chodzi?
Wiedziałam, że czekał na moją odpowiedź, ale w tym momencie ważniejszy było Kuba. Przykucnęłam przy nim, kładąc dłonie na jego ramionach, by nieco nim wstrząsnąć.
- Kuba – powiedziałam, czekając aż na mnie spojrzy. Nic. – Kuba – powtórzyłam bardziej stanowczo, wstrząsając nim po raz kolejny. Z jego ust wyrwał się jakiś nieskładny jęk, ale żadnej innej reakcji się nie doczekałam.
Przesunęłam dłonie na jego policzki, poczułam jak zimna i zmarznięta była jego skóra.
- Musimy go zabrać do mnie, zanim zamarznie na sopel.
Spojrzałam przelotnie na Michała, do niego kierując niemą prośbę, by pomógł mi jakoś wytaszczyć chłopaka na trzecie piętro. Dopiero potem przeniosłam spojrzenie na Damiana, który wyglądał, jakby nic z tego nie rozumiał. Bo pewnie nic nie rozumiał. Ja sama rozumiałam niewiele.
Westchnęłam ciężko.
- Nie mam pojęcia, co się dzieje z Kubą. Wiem tylko, że za niedługo mogą go wywalić z drużyny, a on sam nie chce dać sobie pomóc. W coś się wplątał, tylko nie mam pojęcia, w co – wyjaśniłam, choć Damian nie wyglądał, jakby cokolwiek zostało wyjaśnione. Michał, dla porównania, wyglądał, jakby się zgubił.
- Mogą go wywalić z drużyny? – powtórzył niedowierzającym głosem Michał.
- Byłam na ich treningu, stał na boisku bez ani grama zaangażowania, trenerowi śmiał się w twarz, a resztę drużyny otwarcie ignorował. Starałam się z nim porozmawiać, ale odwracał kota ogonem i kompletnie się przede mną zamknął.
Żaden z nich nie miał nic więcej do powiedzenia.
- Czy teraz możemy go zabrać na górę? Nie chcę go mieć na sumieniu, bo wam zachciało się pogawędzić.
Niegrzeczna i chamska odzywka z mojej strony, przeniosłam część swojego stresu i strachu na nich, ale naprawdę mogli wybrać lepszą porę, by zadawać pytania.
Pochyliłam się, wplatając swoje ramię od przodu pod pachę Kuby, by drugim móc podtrzymywać go w pasie. Michał zerwał się, by mi pomóc, podtrzymując chłopaka z drugiej strony. Udało nam się go doprowadzić do mojego mieszkania, ale kiedy tam dotarliśmy, pot lał mi się z czoła z wysiłku. Michał wcale nie wyglądał lepiej.
- Co się…? – Ida przerwała w sekundzie, gdy zdała sobie sprawę, kogo podtrzymujemy.
- Nie teraz – ostrzegłam od razu. – Posadźmy go na kanapie – zwróciłam się do Michała, który bez słowa skierował się w tamtym kierunku.
Ida nie zadała żadnego więcej pytania, zamiast tego zrzuciła poduchy z kanapy, zanim się do niej zbliżyliśmy. Usadziliśmy go na kanapie. Michał go podtrzymywał w pionie, a ja ściągnęłam z niego kurtkę i bluzę, a następnie buty i spodnie. Przy takim wychłodzeniu organizmu, tyle warstw ubrań jedynie by mu uniemożliwiało ogrzanie się. Ułożyliśmy go z Michałem w leżącej, mam nadzieję wygodnej, pozycji, po czym przykryłam go najcieplejszym kocem, jaki miałam w mieszkaniu.
Odetchnęłam głęboko, wypuszczając wraz z powietrzem nieco swojego stresu i strachu. Gdyby Damian go nie zauważył…
Dlaczego nie wyszłam, żeby go przekonać do wejścia na górę, kiedy Michał mi powiedział, że rozmawiał z Kubą? Dlaczego nie zadzwoniłam albo chociaż nie napisałam mu wiadomości. Być może potrzebował tylko małego impulsu, drobnej zachęty, by jednak się przemóc i spędzić trochę czasu wśród znajomych.
Mogłam wyrzucać sobie wszystkie potencjalne błędy jeszcze przez długi czas, bo gdyby zastanowić się nad każdą „drugą opcją”, wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Lepiej, ale też i gorzej. Ponad wszystko chciałabym móc uniknąć obecnej sytuacji.
Co Kuba sobie myślał, stercząc na mrozie przez tak długi czas?! Jego zachowanie było skrajnie nieodpowiedzialne, wręcz głupie, a miałam go przecież za mądrego faceta. Dlaczego?
- Ktoś mi powie, o co tutaj chodzi? – Damian obserwował wszystko z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. – Sabina?
Wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie. Damiana wyczekujące, Idy zaniepokojone. Tylko Michał zdawał się patrzeć na mnie wspierająco, przekazując mi nieco swojej siły.
- Kuba… - zaczęłam, nie mając pojęcia, co niby mam im powiedzieć. Sama nie wiedziałam, co się działo z Kubą, czy miał jakieś kłopoty, czy po prostu znudziło mu się dotychczasowe życie i chciał spalić wszelkie mosty, by móc rozpocząć wszystko na nowo.
- Jest ostatnio wrzodem na dupie dla wszystkich – wyręczył mnie słaby głos, dochodzący zza mnie.
Mogliśmy się przenieść z rozmową do kuchni, ale jakoś nie pomyślałam o tym o czwartej nad ranem.
- Lepiej bym tego nie ujęła – mruknęłam pod nosem, nie zbyt mocno starając się ściszyć głos.
Ida i Damian byli jeszcze bardziej zdezorientowani niż wcześniej. Ich spojrzenia przeskakiwały między mną a Kubą, próbując coś zrozumieć, ale niewiele tu było do zrozumienia.
Kuba nie powiedział nic więcej, po części dlatego, że był ledwo świadomy, a po części dlatego, że pewnie nadal nie był skłonny do wyjawienia, czemu stał się wrzodem. Może miała z tym coś wspólnego obecność Idy, którą starał się usilnie ignorować, chociaż widać było gołym okiem, że siłę jej spojrzenia odczuwa tak samo mocno, jak gdyby wbijała mu igiełki pod skórę.
Może udawał, że jest zbyt słaby, żeby się nas wszystkich pozbyć znad swojej głowy, ale stwierdziłam, że jeszcze tym razem pozwolę mu się wywinąć. Po raz ostatni.
- Dajmy mu trochę odpocząć – powiedziałam, ruszając w stronę kuchni.
Zielona herbata. Jedyne wybawienie od problemów na każdą porę dnia i nocy. Damian pożegnał się po raz kolejny, spiesząc się do Marty, która, jak dopiero teraz zauważyłam, została sama w samochodzie i pewnie zamartwiała się na śmierć.
Ida i Michał usiedli przy stole. Nawet nie byli zdziwieni, kiedy postawiłam przed obojgiem kubki z gorącą herbatą. Milczeliśmy wspólnie, myśląc zapewne o tym samym, ale jednak zachowując swoje myśli dla siebie. Cisza była kojąca w równym stopniu co nużąca. Nie miałam pojęcia, kto pierwszy zaczął ziewać, ale zaraził całą naszą trójkę, więc w krótkim czasie ziewaliśmy na przemian.
Ida miała zostać u mnie na noc, więc już wcześniej przygotowałam dla niej łóżko w starym pokoju Damiana. Pożegnała się z nami cichym „dobranoc” i zostawiła mnie i Michała samych w kuchni.
- Zadręczasz się? – zapytał po dłuższej chwili Michał, patrząc na mnie uważnie.
- Dziwne, ale nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Po prostu chciałabym, żeby pozwolił sobie pomóc. Tyle. Pewnie nie jestem rozwiązaniem na wszystkie jego problemy, ale jeśli wyrzuci to z siebie, może będzie mu lżej.
- Mam wrażenie, że już mu pomogłaś bardziej niż ci się wydaje. Jest tutaj, prawda? – Skinęłam głową. – A to dlatego, że wiedział, że może na ciebie liczyć.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć w odpowiedzi na jego słowa. Michał miał piękny zwyczaj do wypowiadania odpowiednich słów w odpowiednim momencie. Zazwyczaj.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, co?
- Siedziałabyś przy tym stole jeszcze przez długie godziny.
Wstał, zabrał oba nasze kubki po herbacie, a potem wyciągnął rękę w moim kierunku. Nie miałam wyboru, dałam mu się zaciągnąć do mojej sypialni, potem także do łóżka. Pozwoliłam, by przykrył mnie szczelnie kołdrą, a potem objął ściśle ramionami.
Dopiero wtedy poczułam, jak bardzo sama byłam wychłodzona. Wcześniej nie czułam zimna, za to teraz wyraźnie odczuwałam różnicę temperatur między moim ciałem, a ciałem Michała.
Ciepło bijące od Michała było kojące. Jego oddech odbijający się od mojej szyi był kojący. Ale i tak nie potrafiłam zasnąć. Miał rację, kiedy powiedział, że bez niego siedziałabym w kuchni jeszcze długo. Od razu wiedziałam, że nie będę potrafiła zasnąć. Zbyt dużo myśli krążyło po mojej głowie.
Były plusy mojej bezsenności.
Wiedziałam na przykład, o której godzinie Kuba wstał, ubrał się i przekradając się najciszej, jak tylko się dało, wyszedł z mojego mieszkania, jakby nigdy nic.
Nie byłam wcale zaskoczona. Spodziewałam się, że Kuba ucieknie, zanim ktoś wpadnie na pomysł, by znowu zacząć zadawać pytania. Ponownie – może miało to związek z Idą. W końcu spała kilka metrów od niego i chociaż ona wydawała się w pełni pogodzona z faktem ich rozstania, nie sądziłam, by Kuba przetrawił to równie szybko. Zbyt usilnie starał się ignorować jej obecność.
Nie zamierzałam go zatrzymywać, bo to by wymagało wyjścia z łóżka, a mi zbyt wygodnie leżało się w ramionach Michała. Wsłuchiwałam się w jego spokojny oddech, nieświadomie dostosowując swój do tego samego rytmu. I zanim się spostrzegłam, odpłynęłam.

***

- Jesteś pewna, że Kuba cię zdradził?
Zadanie tego pytania kosztowało mnie sporo nerwów i przełkniętej godności. Czułam się, jakbym tym jednym pytaniem wystawiała całą moją przyjaźń z Idą na możliwy koniec, a przecież nie tego chciałam. Nie chciałam jej w żaden sposób urazić ani sugerować, że Kuba jej nie zdradził, kiedy wcale nie miałam na to pewności i właściwie nie miałam żadnego prawa wtrącać się w ich związek. Ale ciężko zachować neutralność, kiedy dwoje twoich najlepszych przyjaciół kończy związek. I to związek, w którym miałaś swój udział, urabiając obie strony, bo żadne z nich nie chciało wykonać pierwszego ruchu.
Wpatrywałam się w Idę z nadzieją, że nie zniszczyłam właśnie naszej wieloletniej przyjaźni.
- Co?
Nerwowo potarłam dłonią o dłoń.
- Nigdy nie mówiłaś, co właściwie się stało między wami. O całej sprawie dowiedziałam się od Kuby…
I kiedy tamtego dnia po meczu otoczyliśmy z Michałem Popiwczaka, domagając się odpowiedzi, przyznał się do zdrady. Ale zrobił to w taki sposób, że teraz, kiedy cały mój szok i gniew związane z tą sprawą opadły, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego. Dlaczego Kuba powiedział mi prosto w twarz, że zdradził Idę? Dlaczego się przyznał? Przecież mógł powiedzieć, że się rozstali, żeby mnie spławić, żebym nie drążyła tematu. Głównie dlatego, że wierzyłam, że każdy chłopak po zdradzie i rozpadzie wieloletniego związku, czułby się odrobinę winny i zakłopotany własnymi czynami.
A Kuba rzucił mi swoją zdradę w twarz. Jakby mnie sprawdzał. Testował, czy uwierzę…
Mój Boże.
- Chcesz rozmawiać o tym, jak nakryłam go na zdradzie? – dopytywała z niedowierzaniem w głosie.
Zagryzłam wargę, coraz mocniej obawiając się, że ta rozmowa zostawi głęboką wyrwę w naszej relacji. Ale jednocześnie byłam coraz bardziej pewna, że Kuba nie zdradził Idy.
Cholera by to wzięła.
Sama wpakowałam się między młot a kowadło. I teraz mogłam się tylko modlić o przetrwanie. Zarówno mojej przyjaźni z Idą, jak i przyjaźni z Kubą.
Nie chciałam zawieść żadnej ze stron, chciałam tylko dotrzeć do prawdy. Tylko czy to była moja rola?
- Powiedz tylko, że go nakryłaś na gorącym uczynku i to będzie koniec tej rozmowy.
Ida wydawała się nie wierzyć, że mam czelność pytać o coś takiego. Patrząc na jej reakcję, spodziewałam się, że mnie wyśmieje, wstanie, zabierze swoje rzeczy i opuści moje mieszkanie, trzaskając drzwiami.
- Była w jego mieszkaniu. Ubrana w jego koszulę. Samą koszulę. Radosna jak skowronek. Robiąc mu śniadanie. Czy to wygląda wystarczająco na zdradę dla ciebie?
Chciałabym skinąć głową, przyznać jej rację, przeprosić, błagać o wybaczenie i zapomnieć o całej tej rozmowie jak najszybciej. Tylko że…
- Gdzie był Kuba?
- Jesteś niemożliwa, Sabina! – Ida wstała energicznie ze swojego krzesła, podnosząc głos. – Chciałam mu zrobić niespodziankę, przyjeżdżając bez zapowiedzi, spędzić z nim cały weekend, spróbować podreperować nasz związek, a w jego mieszkaniu zastałam inną kobietę, która doskonale wiedziała kim jestem i miała nawet czelność sugerować, że to ja zdradziłam Kubę! Z moim szefem, do cholery! Dokładnie te same bzdury, które sugerował Kuba wcześniej! Pewnie opowiadał jej o swojej puszczalskiej dziewczynie, robiącej karierę przez łóżko, kiedy ją pieprzył, godzinę po tym, jak opuściłam jego mieszkanie!
Łzy spływały po jej twarzy, głos się łamał z każdym wykrzyczanym słowem, które raniły mnie jedno po drugim, uderzając prosto w serce. Nie tak chciałam to rozegrać. Dlatego tak bardzo obawiałam się tej rozmowy.
- Ida – zaczęłam, starając się, by ton mojego głosu zabrzmiał kojąco i uspokajająco. – Pomyślałaś chociaż raz, że to ona kładła mu te wszystkie głupoty do głowy? Że wasz związek psuł się przez wątpliwości, które ona w nim zasiała, chcąc was rozdzielić?
- Ty nadal swoje! Po czyjej ty jesteś stronie?! Zresztą nieważne. Widzę wyraźnie, którą stronę wybrałaś.
Zabrnęłam za daleko. Gula czystej rozpaczy wyrosła mi w gardle, kiedy sobie uświadomiłam, że chyba właśnie straciłam przyjaciółkę.
- Ida, to nie tak! Nie wybrałam żadnej strony! Wiem, że jestem ostatnią osobą, która powinna się wtrącać w wasze życia, ale nie potrafię tego tak zostawić, nie kiedy Kuba rujnuje swoje życie, a ty pędzisz naprzód, jakby nic się nie stało!
Pewnie istnieje jakieś przysłowie gdzieś na świecie, które mówi, że skoro już się straciło przyjaciela, to nie da się go stracić po raz kolejny, więc można mu spokojnie nagadać. Brawo, Sabina, brawo.
- Udajesz, Ida. Przepraszam. Naprawdę przepraszam, że zrzucam to na ciebie w taki sposób. Ale te łzy, które właśnie ścierasz z policzków, mówią jasno, że wcale nie pogodziłaś się z rozpadem waszego związku. Stłumiłaś to głęboko w sobie. I wiem to, bo przez lata robiłam dokładnie to samo.
W tym momencie po moich policzkach również płynęły łzy.
Patrzyłam na Idę, zastanawiając się, czy nadszedł ten moment, kiedy wyjdzie z mojego mieszkania i już nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Albo czy po raz pierwszy w życiu dostanę w twarz. Ale Ida tkwiła w miejscu, oddychając z trudem, po czym opadła na swoje wcześniejsze miejsce, kiedy szloch wydobył się z jej gardła.
W sekundzie byłam przy niej, obejmując ją i przytulając ciasno do siebie. Ryzykowałam, że mnie odepchnie, ale nic takiego się nie stało.
- Nie zdradził mnie? – usłyszałam jej słaby głos po dłuższej chwili.
Westchnęłam ciężko, ale jednocześnie z ulgą, że być może nadal miałam przyjaciółkę.
Tylko jak jej powiedzieć, że nie wiedziałam. Że nie miałam wcale pewności, czy nie skazałam jej na całe to cierpienie niepotrzebnie.
Nie po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego to ja zawsze kończę jako terapeuta od związków. Tym razem jednak nie miałam prawa narzekać, bo zostałam nim na własne życzenie.



>< >< ><

Sabina przegięła, czy po prostu troszczy się o przyjaciół i jej zachowanie można wytłumaczyć?


2 komentarze:

  1. Jestem!!!!!!!!!! Czytam!! a skomentuje obszernie w nastepnym rozdziale!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie kolejny rozdzial? Nie możemy się doczekać ��

    OdpowiedzUsuń